sobota, 29 września 2012

Rozdział 28


Oczami Liam’a:
W końcu po ponad 2 tygodniach spotkałem się z nią. No może nie do końca tak to sobie wyobrażałem ale to jest nieważne. Gdy wyprowadzili nas z tego magazynu moje serce zaczęło bić mocniej. Stała tam ubrana w zwykłą, luźną niebieską bluzę i rurki. Ten ubiór podkreślał jeszcze bardziej jej piękne, lazurowe oczy które tak pokochałem. Była taka dzielna! Wiedziałem, że da sobie radę, ale gdy mnie wypuścili rozpłakała się... Sam nie wiem dlaczego... Przepraszała mnie, też nie wiem za co, przecież ona nic nie zrobiła. Gdy ją przytuliłem, miałem ciarki na całym ciele, a gdy ją pocałowałem nogi się pode mną  ugięły, przypomniał mi się ten dzień, gdy pierwszy raz to zrobiłem. Czułem się jakbym grał w jakimś filmie akcji. W koło policja, jakaś mafia, ona przychodzi by mnie wyciągnąć z tarapatów. Wypuszczają mnie, wyznajemy sobie miłość i na końcu się całujemy... Tak, wiem jak to brzmi. Tylko jedna rzecz się tu nie zgadza, to ja powinienem ją uratować a nie ona mnie, no ale cóż. Widocznie nie mogło być inaczej...
Poszedłem w stronę Alice, tak jak prosiła mnie Anita. Czułem jak odprowadza mnie wzrokiem, tak jakby wszystko kontrolowała i bała się, że jedna sekunda to zniszczy... Potem poszedłem do samochodu z przyciemnianymi szybami i usiadłem koło Niall’a.
-Ładnie razem wyglądacie...- powiedział z uśmiechem blondyn. Odwzajemniłem gest i go przytuliłem. Przez chwilę trwaliśmy w takim przyjacielskim uścisku, gdy nagle usłyszałem strzały. Odwróciłem się do szyby i zobaczyłem jak Anita bezwładnie opada na ziemię.
-Nie!- krzyknąłem najgłośniej jak mogłem. Chciałam wyjść, ale drzwi były zablokowane. Samochód ruszył. Chciałem żeby ten policjant zawrócił, jednak mnie nie posłuchał, odjechaliśmy z piskiem opon. Zsunąłem się na tylnym siedzeniu samochodu i zacząłem płakać.
-Niall... Powiedz mi dlaczego?! Dlaczego to się tak kończy! Powiedz mi, że to tylko zły sen i się zaraz obudzę...- mówiłem połykając łzy. Chłopak mocno mnie przytulił. Nic nie mówił, po prostu płakał razem ze mną.
-Liam... Ja... Ja Ugh... obawiam się, że to prawda. Przykro mi.- odpowiedział całując mnie w czoło. Jakoś mnie tym nie pocieszył, wręcz jeszcze bardziej dobił. Poczułem się tak jakbym to ja został postrzelony i upadł bezwładnie na ziemie.
-Może ją uratują...- powiedziałem cicho.- Przecież muszą ją uratować! Do jasnej cholery!- wykrzyczałem ostatnie zdanie. Czułem się potwornie! Jechaliśmy ulicami Londynu w kompletnej ciszy, którą zakłócały jedynie nasze nierówne oddechy. Nagle rozpętała się burza. Ulewny deszcz lał się z nieba... Zapanowała ciemność. Od czasu do czasu rozświetlała ją jasna błyskawica. Ta pogoda zaczęła mnie jeszcze bardziej dołować. Chciałem już być w domu. Zamknąć się w pokoju i nigdy z niego nie wychodź. Od tak w jednej chwili moje życie straciło sens. Poczułem w sobie pustkę. Tak jakby właśnie umarła jakaś ważna część mnie od której zależało wszystko! Niall siedział zapłakany ze wzrokiem wbitym w szybę co jakiś czas się lekko uśmiechał i jedna pojedyncza zła spływała mu po policzku.
Po 40 min dojechaliśmy do domu pod którym, mimo tak brzydkiej pogody, stało kilka fanek. Zajechaliśmy od tyłu. Mężczyzna otworzył nam drzwi i zaprowadził do domu. Wszyscy siedzieli w salonie. W domu panowała idealna cisza...
-Liam! Synku!- krzyknęła moja mama wstając z kanapy. Do razu do mnie podbiegła i mocno mnie przytuliła i po raz kolejny się rozpłakałem. Poczułem się jak mały chłopiec który ma już wszystkiego dosyć i ucieka do swoich rodziców. Niall również jeszcze bardziej się rozpłakał w ramionach swojej matki.
-Martwiliśmy się o was.- powiedział tata klepiąc mnie po ramieniu.
-Jesteście głodni?- zapytała mama Zayn’a ale my tylko pokręciliśmy przecząco głowami.
-Ja pójdę się położyć.- powiedziałem a inni tylko przytaknęli. Gdy skierowałem się w stronę schodów padło pytanie „A gdzie jest Anita?”. Poczułem ukucie w sercu. Sam nie wiem dlaczego, ale byłem pewien, że nie żyje...
-Została postrzelona i... możliwe, że...- Niall nie dokończył, bo się rozpłakał. Nie słuchałem już dalszego ciągu ich rozmowy tylko poszedłem do pokoju. Wziąłem zimny prysznic. Założyłem dresy i rzuciłem się na łóżko. Włożyłem słuchawki w uszy ze wzrokiem wbitym z sufit. Przez głowę przelatywały mi różne obrazy z ostatnich 2 miesięcy. Nie miałem pojęcia co mam ze sobą zrobić. Ta nie pewność jest okropna. Cały czas zadawałem sobie pytanie czy ona jeszcze żyje... Nagle poczułem jak ktoś mnie przytula. To była moja mama. Też płakała. Ten widok mnie jeszcze bardziej zasmucił. Nie lubię gdy jakakolwiek kobieta płacze  a tym bardziej własna matka.
-Liam... Tak mi przykro... Przed chwilą dzwoniła Alice.- wzięła głęboki oddech.- Niestety nie udało im się jej uratować.- gdy to powiedziała ktoś wbił mi nóż prosto w serce. Czułem się taki mały. To wszystko mnie przerosło....- Skarbie. Anita dała mi to przed akcją... Prosiła mnie żebym ci to dała jak coś by poszło nie tak.- rodzicielka wręczyłam mi kopertę poczym wyszła z pokoju.
Zastanawiałem się czy mam to przeczytać. Z jednej strony chciałem, a z drugiej się bałem... Ciekawość jednak zwyciężyła ze strachem i otworzyłem kopertę.

Liam,
To już mój drugi list w tym miesiącu, ale tym razem jest on skierowany do Ciebie. Uwierz mi nie czuję się z tym dobrze. Jeżeli teraz to czytasz to mnie zapewne już tu nie ma.
Właśnie przygotowujemy się do akcji. W końcu za godzinę Cię zobaczę! Tak się cieszę, bo naprawdę się za Tobą stęskniłam. Wiesz... Boję się! Boję się, że coś może pójść nie tak i Cię stracę. Mam dziwne przeczucia. Chciałabym być odważna ale nie potrafię. Mam jednak nadzieję, że uda nam się bezpiecznie odbić Ciebie i Niall’a. Jeśli chodzi o akcję to wybraliśmy plan najbezpieczniejszy dla Was, ale niekoniecznie dla mnie. Chciałabym Ci to wszystko wytłumaczyć, ale obawiam się, że nie będę mogła, ale możesz porozmawiać z chłopakami lub z rodzicami oni wiedzą o wszystkim.
Chciałabym Ci podziękować. Za każdy dzień spędzony ze mną, za każdy uśmiech. Za to,  że nie pytałeś o moją przeszłość która była nie ciekawa i od której chciałam się odciąć, że uratowałeś mi życie i się mną opiekowałeś jak i za wiele innych rzeczy... Wiesz, jednaj najbardziej dziękuję ci za to, że nauczyłeś mnie kochać. Tak, Liam. Zakochałam się w tobie. Uświadomiłam to sobie podczas mojego pobytu w Miami ( to właśnie tak spędziłam ostatnie 2 tygodnie). Wcześniej nawet nie myślałam, że będę darzyła kogoś takim uczuciem, ale ty... No właśnie! Co Ty ze mną zrobiłeś?! Ja naprawdę Cię kocham...
Li, chciałabym, Cię prosić, żebyś nigdy się nie zmieniał tylko zawsze był naszym Daddy Direction! Rozumiesz? Nie ważne co się stanie rób to co kochasz i nie marnuj żadnej szansy! Nie chcę, żeby twoje fanki cierpiały. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę ale niektórym ocaliliście życie... Na przykład mam na myśli Lindsey. Proszę, żyj tak jak żyłeś zanim mnie poznałeś. Zdaje sobie sprawę, że to raczej nie będzie łatwe ale się postaraj. Dobrze? Dbaj o chłopaków, zwłaszcza o Niall’a...
Mogłabym tak pisać i pisać, ale nie mam czasu. Wołają mnie. Przepraszam, że Cię w to wszystko wciągnęłam.
Kocham Cię. :* Anita.
P.S
Wiem, że niedługo będą twoje urodziny z później Niall’a. Nie miałam pomysłu na prezent, więc moja znajoma doradziła mi coś ‘wiecznego’- nieśmiertelniki. Będziesz wiedział, który jest dla ciebie a który dla Niall’a. ;)

 Miałem łzy w oczach. Nie wiedziałem co mam myśleć. Ona wiedziała, że może umrzeć. Gdybym tylko o tym wiedział...
Położyłem się na łóżku i wyjąłem z koperty 4 nieśmiertelniki. Na pierwszym z jednej strony był napis ‘I will always love You” a z drugiej „You are my Best Friend <3” Na drugim było zaś napisane: „Do what You do” i „Love never Die”... To chyba dla mnie pomyślałem i założyłem je na szyję. Na kolejnym było z jednej strony również: „You are my Best Friend <3” i „Do what You do” a na drugim „I Love Yours Songs Niall”, tak to z całą pewnością dla niego. Podniosłem się z łóżka i poszedłem do pokoju blondyna. Siedział na łóżku i rozmawiał ze swoimi rodzicami.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale mam tu coś dla Niall’a.- powiedziałem a on spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Podszedłem i założyłem mu na szyje nieśmiertelniki. Chłopak wziął je do ręki i zaczął czytać. Z każdym kolejnym wyrazem pojawiały się w jego oczach kolejne łzy.
-Dziękuję...- szepnął i się rozpłakał na dobre.
Wróciłem do swojego pokoju i spowrotem usiadłem na łóżku. Wziąłem do ręki list i zacząłem go znowu czytać...
 
Oczami Anity:
-Ała! To bolało!- krzyknęłam gdy ktoś walna mnie w policzek.
-Uff... Obudziłaś się...- powiedział Troy.- Miałaś obudzić się w karetce a tym czasem leżysz w prosektorium...
-Że co?!- krzyknęłam, a echo rozniosło się po pomieszczeniu.- Żartujesz?- chłopak nic nie powiedział. Rozejrzałam się dookoła. Mówił prawdę. Leżałam na jakimś blaszanym stole a koło mnie było jeszcze kilka takich. Na jednym z nich nawet leżały jakieś zwłoki.- A więc tak to wygląda...- powiedziałam na głos zamyślona.
-No wiesz! To ja tu myślałem, że będziesz się bała i zaczniesz panikować a ty tylko „A więc to tak wygląda”. Zawiodłem się na tobie.- dodał z udawanym smutkiem. Podał mi rękę i pomógł zeskoczyć ze stołu.
-Jak mnie wszystko boli...- jęczałam dotykając miejsce w które zostałam ‘postrzelona’.- Już po wszystkim?
-Tak. Ale chodź opowiem ci wszystko w samochodzie.- podał mi za dużą czarną bluzę, czapkę z daszkiem i okulary przeciw słoneczne. Szliśmy podziemiami szpitala. Wszędzie panował taki potworny chłód. Po chwili wyszliśmy jakimś tylnym wyjściem i wsiedliśmy do czarnego Van’a w którym było 2 policjantów i Alice.
-W końcu się obudziłaś...- powiedziała Alice z uśmiechem.- Teraz jedziemy do salonu mojej znajomej. Ona zmieni przynajmniej trochę twój wygląd. Potem skarbie pojedziemy zrobić ci zdjęcia do dokumentów i na końcu już oddam cię Troy’owi.
-No ok. Ale mam nadzieję, że operacji plastyczniej nie będziecie mi robić.
-Nie, raczej nie... Ale będziesz miała soczewki zmieniające kolor oczu.- powiedziała z lekkim uśmiechem.
-Yhym... No to dowiem się jak poszło z tą całą akcją?- zapytałam zaciekawiona. Obstawiam, że najciekawsze mnie ominęło, bo straciłam przytomność.
-Więc...- Zaczął Troy.- Chłopaki na pewno widzieli jak oberwałaś.- gdy to powiedział poczułam ukucie w sercu i zimne dreszcze przeszły mnie po całym ciele. Liam już raz widział jak oberwałam...- A dopiero potem zaczęło się dziać.
-Mówisz tak jakbym nie wiedziała, że coś fajnego mnie ominęło.- powiedziałam pod nosem.
-Gdy ty już leżałaś. Nasi zaczęli strzelać do twojego ojca i jego ludzi. Kilku naszych też oberwało, ale to nic poważnego. Potem aresztowali większość zbirów, ale niestety paru udało się uciec...
-A co z moim ojcem?- przerwałam, choć nie byłam pewna czy chce wiedzieć.
-Też oberwał kilka razy, ale na razie jest w szpitalu i ma operację. Carlos tam jest więc jak będzie coś wiedział to zadzwoni.- odpowiedziała Alice. Skinęłam tylko głową i już nikt się nie odzywał.
Po 20 minutach byliśmy już pod salonem znajomej Alice. Weszliśmy wszyscy do środka, gdzie przywitała nas niewysoka szczupła szatynka. Po krótkiej rozmowie ‘wzięła się’ za mnie. Najpierw było solarium. Później Clara, bo tak się nazywała ta kobieta, zajęła się moimi włosami. Trochę mi je skróciła i rozjaśniła, następnie pomalowała na blond końcówki. Potem były różnego rodzaju zabiegi kosmetyczne. Na samym końcu dostałam wcześniej wspomniane specjalne soczewki. Gdy tylko ja założyłam poszłam zobaczyć nową siebie. Prawdę mówiąc doznałam szoku. Może i nie miałam jakiś tak diametralnych zmian w swoim wyglądzie, ale prze pierwsze kilka minut czułam się jakbym patrzyła na inną osobę. Właściwie to patrzyłam się prawie cały czas na moje (od teraz) czekoladowe oczy. Przypominały oczy Liam’a. Ciekawe jak się oni teraz czują...
-Anita... Masz tu ciuchy. Mam nadzieję, że będą dobre...- powiedział Troy dając mi torbę. Skinęłam głową i poszłam do przebieralni. Przebrałam się w czarną bokserkę, jeansową kurtkę, szare jeansy i do tego buty na obcasie.
-Przyznać się, kto to kupował?
-No ja...- powiedział niepewnie Troy.- A co nie podoba ci się?
-Jest idealne!- powiedziałam i go przytuliłam. Dostałem jeszcze torbę różnych kosmetyków oraz specjalne wodoodporne pudru którymi będę mogła zamalować moje tatuaże, i wyszliśmy. O ile dobrze pamiętam teraz czas na fotografa, powiedziałam w myślach. Gdy jechaliśmy Troy szturchnął mnie w ramie i podał mój odtwarzacz MP4. Uśmiechnęłam się lekko i zaczęłam słuchać muzyki. Po pewnym czasie byliśmy już u fotografa. Zrobił mi kilka zdjęć do dokumentów i kilka już takich zwykłych. Między innymi to:
Tak. Teraz tak już będę wyglądała.
 Późnym wieczorem poszliśmy do pizzerii . Nie ma co ukrywać, że wszyscy byliśmy głodni. W między czasie omawialiśmy różne rzeczy.
-Jutro przywiozę ci dokumenty i chce żebyś na jutro wymyśliła sobie historie swojego życia, no bo wiesz, będę musiała ci załatwić wszystkie potrzebne dokumenty takie jak świadectwo ukończenia szkoły i takie tam.
-No ok. A mogę chociaż wiedzieć jak się nazywam? Melisa Maynard.- powiedziała Alice.
-Ooooo.... Mam tak samo mam na nazwisko jak Conor.- powiedziałam z uśmiechem.- Alice tak dla twojej wiadomości jest piosenkarzem.- dodałam a ona się tylko uśmiechnęła.
-Ej. A gdzie chcesz mieszkać?
-No myślałam, że już ustaliliśmy, że zostaję w Londynie.
-Na sto procent? Możesz sobie wybrać dowolne miejsce na świecie...- zapytał Troy.
-Tak! I już się o to nie pytajcie.- odpowiedziała lekko poirytowana.
Ok. 9 pm wyszliśmy z restauracji i podwieźli nas do domu Troy’a. Nieduże mieszkanie kilka kilometrów od centrum miasta.
-Fajnie tu masz.- powiedziałam gdy tylko weszliśmy do środka. Nieduża kuchnia była połączona z  salonem i jadalnią. Na piętrze były 3 pokoje i 2 łazienki.
-Tu jest twój pokój.- powiedział chłopak i otworzył mi drzwi. Pokój był nieduży. Trzy ściany były jasno niebieskie a jedna była pomalowana na bardzo mocny róż. Duże łóżko stało okna a obok niego nie duża szafka nocna. W pokoju stała też duża szafa i kilka małych szafek.- W między czasie przywiozłem ci tez trochę twoich rzeczy. Jak będziesz coś chciała to mam pokój obok.
-Jasne. Dzięki.- powiedziałam a on wyszedł. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Koło szafy stała moja walizka. Wyjęłam z niej laptopa. Usiadłam na podłodze i zaczęłam przeglądać różne strony. Wszędzie było pełno artykułów o uratowaniu Liam’a i Niall’a. Z ciekawości jeden nawet zaczęłam czytać, bo zaciekawił mnie nagłówek. „Przyjacielska miłość. Dziewczyna oddaje swoje życie za swoich sławnych przyjaciół!” ciekawie się zapowiada, pomyślałam. „Jak wszyscy wiedzą, kilka dni temu Niall Horan i Liam Payne, zostali uprowadzeni i dziś odbyła się akcja w której zostali odbici. (...)Jak się okazało porywacz nie chciał okupu! Tylko ich przyjaciółkę.(...) Policja nie chce się wypowiadać na ten temat. Jednak nam udało się porozmawiać i dowiedzieć kilku rzeczy. Podczas odbijania chłopaków z 1D doszło do strzelaniny w której ucierpiało kilku policjantów oraz ich przyjaciółka. Niestety nie udało się uratować dziewczyny i zmarła w drodze do szpitala. Na szczęście odpowiedzialni za to nieszczęście zostali aresztowani. Bardzo współczujemy Liam’owi, dla którego ta dziewczyna widocznie nie była tylko przyjaciółką... (...)” No tak. Czego się mogłam spodziewać? Przewinęłam stronę w dół i zobaczyłam zdjęcie... To na którym się z nim całowałam kilka minut przed tym jak mnie ‘zabili’. Kurde! Tam miało nikogo nie być! Wyłączyłam laptopa i zeszłam na dół Troy siedział w salonie z piwem w ręce i oglądał jakiś film.
-Masz jeszcze jedno?- zapytałam, a on spojrzał na mnie jakbym była dzieckiem, które w sklepie chce kupić papierosy.- No co się tak patrzysz?! 18 już dawno miałam.
-Oj nie wiem... Pamiętasz jaką sobie datę urodzin wybrałaś ?- spojrzałam na niego błagalnie.- No dobra. Już w lodówce jest. Weźmiesz sobie czy ci przynieść?
-Dam sobie radę!- pokazałam mu język. Po chwili wróciłam z piwem i usiadłam koło niego. Opowiedziałam mu o tym co czytałam.
-Marudzisz... Zrobili z ciebie bohaterkę! Oddałaś swoje życie za przyjaciół! Czy ty tego nie czujesz?- powiedział teatralnie a ja zaczęłam się śmiać.

Ok. północy poszliśmy do swoich pokoi. Wzięłam szybki prysznic i się położyłam, ale nie mogłam zasnąć. Cały czas miałam przed oczami zdarzenia z dzisiejszego dnia. Miałam cichą nadzieję, że ty tylko jakiś koszmar. Zaraz się obudzę i pójdę opowiedzieć o nim Daisy, ale jakoś w to nie wierzyłam...
****************************************
 

Hej!! J A oto i rozdział 28... Przyznam się, że mi kompletnie on się nie podoba, ale coś wypadało dodać. :P Mam nadzieję, że następny lepiej mi wyjdzie. A! No i musze Wam przedstawić nowego bohatera który na trochę tu zawita. ;)
 
Troy Gilbert. 24 lata. Pracuje w policji od 3 lat, jest spokrewniony z Carlosem. Po godzinach zajmuje się wszystkim co związane z muzyką. Przyjaźni się z Cher Lloyd. Jest romantykiel i ma poczucie humoru... xD

4 komentarze:

  1. Jeaah :) W końcu !!! Rozdział super, ale dlaczego Liam tak tu cierpi??!! On nie może cierpieć!! A i przemiana Anity - ślicznie wyszła *__*. Ale z Troy'em to przesadziłaś :( Będzie mi się śnił po nocach :P Za ładny jest :(( A tak wgl to czekam już na następny :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha xD każdy musi pocierpiec i Liaś i ty xD hahaha

      Usuń
  2. Nowa Anita? A nie przepraszam teraz to już Melisa! ;( Błagam powiedz mi, że to będzie tylko chwilowe, że to wszystko się później wyjaśni! Rozdział zajebisty *.* Jaram się tym blogiem *.* I proszę! Błagam! Niech się w końcu wszystko wyjaśni! :) Jak czytałam początek to się poryczałam bo do tego słuchałam Emeli Sandé-My Kind of Love ;( Kurdę emocje wzięły górę ;/ Jak cię spotkałam to mogłam cię udusić za to ;p Ale następnym razem to zrobię :) A wracając do rozdziału to jeszcze raz mówię, że zajebisty <3333 Masz ogromny talent kochana <33

    OdpowiedzUsuń