-Hej i jak po
wczorajszej rozmowie z... no wiesz.- powiedziała Bonnie wchodząc do domu.
-Nijak. Przez
godzinę musiałam im wmawiać, że nie wycofam się z branży i czegoś przypadkiem
nie chlapnę, co mogło by mnie zrujnować. Potem Simon zaczął dyskusję z Alice
jak mogła powiedzieć Liamowi prawdę. Gdy oni sobie rozmawiali ja ze Scottem
zajęłam się int...
-Stój!- krzyknęła
Bon.- Czy ty przez przypadek nie powiedziałaś, że Liam wie o wszystkim?-
spojrzała na mnie zdziwiona. Przywołałam w głowie słowa, które przed chwilą
powiedziałam i przytaknęłam twierdząco głową.- Kiedy! Czego ja nic nie wiem?
-Nie wiem kiedy
mu powiedziała!- skierowałam się w stronę swojego pokoju.- Może dzień przed
wyjazdem do Francji... A nie powiedziałam ci bo... po pierwsze nie chciałam
mówić tego przy chłopakach bo oni, przynajmniej mi się tak wydaje, nic jeszcze
nie wiedzą. Po 2 nie miałam czasu zbytnio o tym myśleć.- poprawka, myślałam o
tym zdecydowanie zbyt dużo.
-No ok... To się
wszystko pochrzaniło co?- mruknęła dziewczyna wchodząc do mojego pokoju, który
nie wyglądał jak ten do którego obie byłyśmy przyzwyczajone. Teraz wszędzie
panował bałagan. Pootwierane szafki, w których prawie wcale nie był ubrań.
Walizki na środku pokoju. Wszędzie porozrzucane jakieś papiery, kilka
magazynów, ze mną na okładkach (trzeba mieć jakieś pamiątki). W skrócie. Miałam
taki malutki bałaganik.- A mogę wiedzieć po co mnie ściągałaś tu.- Dziewczyna
wskazała na mój pokój.- o tak wczesnej porze?
-No bo...-
zaczęłam zbierając dokumenty z łóżka, żebym mogła na nim usiąść.- Wczoraj jak
nawiedziła mnie „trójca święta”, to oznajmiła mi, że Simon wraz ze Scottem
kupili mi dom, w chronionej dzielnicy, więc... mam się t am przeprowadzić do
soboty... A dziś jedziemy go oglądać i kazał mi już zabrać kilka rzeczy.- Moja
przyjaciółka stała jak wryta. W sumie sama tak zareagowałam. Tego na pewno się
nie spodziewałam, po wykładzie na temat co by się stało z moją karierą gdyby...
-WoooW!-
powiedziała podekscytowana Bonnie.- no to do roboty. Co chcesz dziś zabrać?-
zapytała, zeskakując z łóżka. Wzruszyłam ramionami.
-Może na początek
jakieś rzeczy, które będą mogły zostać nam już na stałe, np. miśki, trochę ciuchów,
książki i takie tam.- Dziewczyna skinęła twierdząco głową. Wyjęła z szafy kilka
pudełek. Ja w tym czasie włączyłam laptopa i puściłam muzykę.
Po godzinie
zbierania moich rzeczy mogłam stwierdzić, ze w moim pokoju panuje względny
porządek. Pomijając kurz, który leżał na szafkach. Poza tym to pomieszczenie
wydało mi się obce... puste. Do pudełek schowałam zdjęcia i pamiątki.
Spojrzałam na Bonnie, która trzymała w rękach album od chłopaków. W pewnym
momencie wypadło z niego zdjęcie, na którym byłam ja, Lindsey, Daisy, Max i
piątka uśmiechniętych chłopaków. Powoli
je podniosłam.
-Myślisz, ze
mogłoby być tak jak kiedyś?- zapytałam, nie do końca zdając sobie sprawę z
tego, że wypowiedziałam to na głos. Poczułam dłoń mojej przyjaciółki na
ramieniu.
-Może... To
zależy od ciebie. Ale na pewno nie będzie dokładnie tak samo.- westchnęła i
objęła mnie w pasie.- Ty się zmieniłaś... Masz nowa tożsamość. Wtedy byłaś
18-latką która zwiała od ojca, żeby zarobić trochę kasy, a teraz... A teraz maż
multum fanów, kontrakty, media interesują się twoim życiem. Ale gdybyś chciała,
to z całą pewnością moglibyście się znowu zaprzyjaźnić...- dała mi buziaka w
policzek. Przez chwilę rozważałam jej słowa.
-Tylko, nie wiem
czy tego chcę...- mruknęłam i włożyłam zdjęcie spowrotem do albumu. Włożyłam go
do pudła, przyrzucając teczkami z moimi dokumentami.
Zawołałam Troy’a,
żeby pomógł nam znieść pudła. Fakt, że było ich, tylko albo aż, trzy i nie
należały do ciężkich, ale nie chciało mi się wracać na górę po jedną z nich i
gitarę.
Pół godziny
później siedzieliśmy już w samochodzie. Zastanawiałam się co będzie dalej. Tak.
Nad tym to zastanawiałam się już od kilku dni. Żadne z nas się nie odzywało. Z
radia cicho sączyła się muzyka. Chcąc zabić czas wybrałam numer do babci. Przez
dość długi czas opowiadałam jej co u mnie się działo, jak było we Francji.
Powiedziałam jej również o przeprowadzce. Cieszyłam się słysząc jej głos, ale
jedna myśl mnie ciągle przytłaczała. Pokochałam swoich fanów i traktowałam ich
jak rodzinę i chciałabym im powiedzieć o mojej babci. Chciałabym, żeby była
częścią mojego obecnego życia, a nie kimś z zewnątrz. Chciałabym, żeby mogła
przeżywać to wszystko razem ze mną.
-Dojechaliśmy.-
oznajmił Troy. Przegnałam się z babcią i schowałam telefon do kieszeni.
Wyjrzałam nie pewnie przez okno. Staliśmy na podjeździe białego domu. Dookoła
rosły drzewa. Mimo to, ze względu na porę roku, było dość ponuro. Tak jak
chciałam dom spełniał, z zewnątrz postawione przeze mnie warunki, miał nie być
zbyt duży oraz nie rzucać się w oczy. Wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy
się w stronę wejścia. Zanim zdążyliśmy zapukać mój menager otworzył nam drzwi.
Weszliśmy do środka. Od razu zobaczyłam duży, przestronny, nowoczesny salon,
który był czarno- biały. Taki o jakim marzyłam.
-I jak?- zapytał
mężczyzna.
-Jak na razie
bomba!- powiedział Troy rozglądając się dookoła. Bonnie mu tylko przytaknęła.
Ja zrobiłam to samo.
-Macie tu pięć
umeblowanych pokoi i tyle samo łazienek, przy 3 pokojach są garderoby.
Macie, z zresztą jak widzicie, salon
połączony z kuchnią, jadalnią i salonem. A teraz chodźcie ze mną. Zaraz sobie
spokojnie obejrzycie dom, ale najpierw zapoznam was z ochroniarzami.-
uśmiechnął się Scott wychodząc z domu. Bonnie spojrzała na mnie pytająco.
Machnęłam tylko ręką dając jej znać, że opowiem o wszystkim później. Będzie się nieźle czepiała skoro
przemilczałam przed nią kilka tak istotnych faktów. Scott zaprowadził nas do
niewielkiego domku który znajdował się kilka metrów od naszego. Gdy tylko
weszliśmy zobaczyliśmy 3 wielkich, dosłownie wielkich, gości. Menager machnął
na nich ręką, żeby podeszli, co też posłusznie uczynili. Jednego z nich od razu
rozpoznałam. Za czasów mojego starego życia Zayn przedstawił mi go jako ich
dawnego ochroniarza, którego zwolnił ich managament. O ile dobrze pamiętałam
miał na imię Andy. Je był fajny.
Scott przedstawił
nas sobie. Tak jak mówiłam jeden z nich to Andy, pozostali dwaj to Mark i Toby.
-Mel...- zwrócił
się do mnie Scott.- Andy będzie mieszkał tu.- wskazał ręką na domek w którym
się obecnie znajdowaliśmy.- Masz bez niego nie wychodzić, no chyba, że ci
pozwolę. Oni wiedzą wszystko, więc o nic się nie martw. Toby i Mark, będą nam
potrzebni na kilku dniowe wyjazdy, żeby w razie czego zmienić Andy”ego. A teraz
oddaję was w ich ręce, idę Justina
pilnować.- pożegnał się z nami i już po chwili go nie było.
Bez problemu
złapałam dobrzy kontakt z moimi ochroniarzami. Skoro miałam być zdana na nich
przez najbliższych parę lat, wypadałoby być w przyjaznych stosunkach. Resztę
dnia spędziliśmy, na rozmowach, zwiedzaniu domu i wypakowywaniu naszych
rzeczy...
Liam:
-Mamy coś do
jedzenia?- zapytał Niall gdy tylko weszliśmy do apartamentu. Skinąłem
twierdząco głową. Blondyn od razu poszedł w kierunku kuchni.
-A może zamówimy
pizze?- zapytał Louis.- Mam ochotę na pizzę!- krzyknął. Wszyscy spojrzeliśmy na
niego.
-Tomlinson, może
starczy tego śmieciowego żarcia, co? Wy macie o siebie dbać, a nie wżerać same
kalorie!- upomniał go Paul.
-Oj daj spokój!
Dla ciebie zamówimy oddzielną... z podwójnym serem i trzema sosami... tymi co
tak je lubisz.- wtrącił się Harry.
-Ostatni raz!-
mruknął Paul.- Ale weźcie mi cole go tego.- powiedział i usiadł przed
telewizorem. Wyjąłem z lodówki butelkę z wodą i siadłem obok niego. Niall z
Louisem i Harrym, kręcili się w kuchni, a Zayn zamawiał pizzę.
Nie wiem czemu,
ale od samego rana miałem jakieś dziwne przeczucie. Cala czwórka prawie wcale
się do mnie nie odzywała i dziwnie mi się przyglądała. Znałem ich zbyt dobrze i
wiedziałem co z tego może wyniknąć. Rozmowa i to baaardzo poważna rozmowa! Ta
myśl wcale mnie nie cieszyła.
Po 2 godzinach
Paul poszedł do siebie. Ja zebrałem pudełka po pizzy i wyrzuciłem je do kosza.
-Ja zaklepuję
łazienkę.- rzuciłem i udałam się w tym kierunku. Miałem nadzieję, ze dadzą mi
spokój. Nie miałem siły z nimi dziś gadać na jakikolwiek temat. Prawie cały
dzień spędziliśmy na przygotowywaniu się do trasy koncertowej i występu na
BRIT. Marzyłem tylko o tym, żeby znaleźć się jak najszybciej w łóżku. Prawdę
mówiąc miałem też cichą nadzieję, że zanim wyjdę oni będę już w swoich pokojach
i nie będę miał dziś przesłuchania.
Po pół godzinnym
gorącym prysznicu wyszedłem z łazienki. W salonie panowała ciemność, nikogo nie
było. Uśmiechnąłem się. Mogę iść spać! Pewnym krokiem poszedłem do swojego
pokoju. Gdy zapaliłem światło zobaczyłem moich przyjaciół siedzących na moim
łóżku. Zakląłem pod nosem i jak gdyby nigdy nic podszedłem do szafki i wyjąłem
z niej parę szarych dresów. Cały czas czułem na sobie wzrok chłopaków. Co było
strasznie irytujące.
-Nie chcę być niegrzeczny,
ale czy moglibyście stąd wyjść. Jestem zmęczony i chcę pójść spać.- jęknąłem.
Lecz żaden z nich nie zareagował.- Dobra. Co wy ode mnie do choler chcecie?!-
mruknąłem. Czyli moja radość była przed wczesna.
-Pogadać...-
powiedział spokojnie Niall uważnie mi się przyglądając. Posłałam mu spojrzenie
typu :”no co ty?!” i usiadłem w fotelu, który stał w kącie mojego pokoju.
-Co się dzieje.
Nie Payne nie wciskaj nam żadnego kitu! Dobrze wiemy, że coś jest nie tak.
Paulowi możesz wmawiać, że źle się czujesz ale z nami to nie przejdzie. Liam,
znam cię zbyt dobrze. Znamy cię zbyt dobrze.- powiedział z irytacją Zayn.
-Wszystko jest w
porządku. Jestem przemęczony i tyle.- powiedziałem naturalnie, przynajmniej
miałem taka nadzieję.
-Liam, nie pieprz
głupot!- krzyknął Harry.
-Przecież nam
możesz powiedzieć.- westchnął Horan.- Ufasz nam? Prawda?- zapytał. Skinąłem
twierdząco głową. Ufałem im bardziej niż własnym rodzicom. To była prawda oni
wiedzieli o mnie niestety wszystko.
-Więc o co
chodzi.- uśmiechnął się Lou. Byłem w potrzasku. To pewne. Schowałem twarz w
dłoniach. Nie wiem przez jaki czas tak siedziałem. Zastanawiałem się co mam
zrobić.
-Liam... gryzie
cię coś o czym dowiedziałeś się jakieś 2 dni temu. Przed spotkaniem z Alice
wszystko było w jak najlepszym porządku.- powiedział Zayn.
-Co ona ci
powiedziała?!- powiedzieli chórem. I tak się dowiedzą, tylko pytanie, czy ode
mnie, czy od Alice. Chyba lepiej by było gdybym ja to zrobił. Wziąłem głęboki
wdech.
-Anita żyje.-
powiedziałem szybko. Cała czwórka spojrzała na mnie ze współczuciem.
-Pierdolisz?-
wymknęło się Louisowi, za co oberwał os Nialla w głowę.
-Hahaha... –
zaśmiałem się.- Serio. Nawet nie wiesz jak bym chciał!- warknąłem.- Czy ty w
ogóle wiesz jak ja się czuję?! Alice najpierw mi tłumaczy, że mam się zebrać do
kupy po jej śmierci, a te 2 dni temu powiedziała mi, że żyje i to w dodatku pod
naszym nosem!- krzyknąłem. Musiałem to z siebie wyrzucić, bo czułem jak To
zżera mnie od środka.
-Nic nie
czaję...- powiedział Harry. Westchnąłem.
-Podnieś dupę.-
powiedziałem do niego. Z robił to co od niego zażądałem. Przyglądali mi się z
uwagą. Wyjąłem spod materaca teczkę, którą dostałem od Alice i im ja rzuciłem.
Zayn, Niall, Louis i Harry znowu rozsiedli się na moim łóżku i zaczęli
przeglądać jej zawartość. Usiadłem na swoim wcześniejszym miejscu. Obserwowałem
ich reakcję. Non stop podawali sobie kolejno kartki.
-O cholera!-
pisnął Niall.- Nie żartujesz?- pokręciłem przecząco głową.- Nie dziwię ci się.
Niezły szok. Zwłaszcza dla ciebie.
-Ona mnie zabiję!
Obiecałem jej, że nigdy nie będę do niej zarywał, a ja... O Matko!- Harry
złapał się za głowę. Zaśmiałem się cicho.
-Jakim cudem my
jej nie rozpoznaliśmy?
-Zayn... Ona nie
żyła, aż do dzisiaj, więc o co ci chodzi.- powiedział Louis.
-Liam i Niall
wcześniej coś podejrzewali.- uśmiechnął się przepraszająco Styles.
-Ale jest sprawa.
Nie mówcie jej nic. Wystarczająco skołowała ją wiadomość, że ja się o tym
dowiedziałem.- westchnąłem ciężko. Nawet nie zauważyłem kiedy moi przyjaciele
znaleźli się obok mnie i nie przytulili.
________________________
Hej :D Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam :)