sobota, 25 sierpnia 2012

Rozdział 23 ^^

Ze specjalną dedykacją dla moich ukochanych Agnieszek!! ( które mnie ciągle męczyło o ten rozdział) xD
Koooocham was!! :*****          

 " Dzień jak z dobrego kryminału..."

Zawartość tej koperty była co najmniej szokująca. Wyjęłam z niej kilka zdjęć. I to nie byle jakich! Jedno z nich pokazywało mnie całującą się z Liam’em. Stop! To przecież było wczoraj! Żaden z chłopców nie mógł tego zrobić! 2 następne zdjęcia wyglądały identycznie. Co tu jest grane?! Na kolejnych byłam ja z Niallem jak go przytulałam. Ale to przecież było dzisiaj rano! Na następnym była cała nasza szóstka. To zdjęcie również zostało zrobione dzisiaj tyle, że u nich w domu. Przyglądałam się zdjęciom i zauważyłam, że były zrobione pod pewnym kontem... Czyli ktoś musiał być gdzieś wysoko. Może na drzewie? Wyjrzałam przez okno. Faktycznie było jedno drzewo z którego można było ‘zajrzeć do mojego pokoju i salonu chłopaków, ale ono było dość daleko jednak to nic, gdy się ma dobry sprzęt. Nogi się pode mną ugięły. Nie wiedziałam co mam o tym sądzić. Nadal nic nie rozumiałam. Jeszcze raz zajrzałam do koperty. Była tam jakaś kartka. List.
                            „Witaj skarbie!
                            Prawda, że śliczne są te zdjęcia? Sam je zrobiłem. Mam nadzieję,
                            Że ci się podobają. J Swoją drogą masz wspaniałych przyjaciół...
                            Chciałbym, żebyś przedstawiła mi swojego wybranka.
                            Musisz wiedzieć, że wiem o wszystkim co się dzieje. Nie wstyd ci,
                           Że nasyłasz policję na własnego tatusia? No ale cóż...
                            Wkrótce się spotkamy!
                                    Twój Tata :* ”
Usiadłam bezradnie na łóżku. List został napisany po polsku. Czego on ode mnie chce? Co?! Przeglądałam po raz kolejny zdjęcia i nie mogłam uwierzyć, że on się do czegoś takiego posunął. Baję się! Tak! Cholernie się boję... ale nie o mnie. Tylko o chłopaków. Ja sobie jakoś dawałam radę z ojcem, ale co jeśli on ich skrzywdzi? Wie, że mi na nich zależy. Chciałam usiąść i płakać, ale nie miałam siły. Po prostu siedziałam i czytałam po raz kolejny list lub przeglądałam zdjęcia. Mimo wszystko łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Jak zahipnotyzowana kołysałam się w przód i w tył.
-Hej. Alice zaraz przyjdzie. Mamy ważny ślad...- przerwał Carlos zaraz po tym jak wszedł do mojego pokoju.- Stało się coś?- zapytał i usiadł koło mnie. Podałam mu kopertę ze zdjęciami. Jakoś nie obchodziło mnie, że na kilku z nich namiętnie się całowałam z jednym z członków jednego z najpopularniejszego Boysbandu na świecie. A co tam!
-Tam też jest list...
-O kur... To ty z nim??- spojrzał na mnie kontem oka.- Z resztą nie ważne.- gdy skończył przeglądać zdjęcia wziął list. Do pokoju weszła Alice.- Możesz przeczytać ja nic nie rozumiem.- powiedział i podał zdjęcia kobiecie. Było widać, że jest wyraźnie zaskoczona tym co zobaczyła. Jednak do jednego ze zdjęci się uśmiechnęła, tylko na chwilę. Wzięłam kartkę i zaczęłam tłumaczyć treść listu. Żadnemu się to nie spodobało. Wyglądali na jeszcze bardziej przybitych i pogrążonych w myślach. A ja z każdą kolejną upływającą sekundą i minutą coraz bardziej sobie uświadamiałam co może się stać. To mnie przerażało! Po pewnym czasie Alice w raz z Carlosem zaczęli mi wyjaśniać po co tak naprawdę tu przyszli. Godzinę później mężczyzna pojechał a moja szefowa zmieniła mi opatrunek.
 
Dwa dni później:
Ok. 7 obudził mnie straszny ból brzucha. No może nie do końca. Właściwie to bolała mnie rana po postrzale. W domu nie było nikogo. Alice wywiozła swoje dzieci do babci, a ona sama nie wracała z pracy. Oprosiła chłopaków, żeby się mną zaopiekowali, więc cały wczorajszy dzień spędziłam z tymi wariatami. Najpierw robiliśmy wspólnie 2 taki album jaki dostałam od nich w prezencie, a wieczorem oglądaliśmy mecz. Jeżeli chodzi o sprawę mojego ojca, wiem nie wiele, jak na razie mają jakiegoś podejrzanego który chce współpracować.
Spróbowałam się podnieść, ale od razu opadłam na łóżko. Ból był zbyt silny. Leki przeciw bólowe były na drugim końcu pokoju. Sama nie mogłam po nie pójść, więc spróbowałam zadzwonić do Liam’a. Dzwoniłam kilka razy, ale nie odbierał. Zrezygnowana napisałam do Niall’a. On zapewne już nie śpi, pomyślałam.
„Hej. J Co się dzieje? Próbowałam się dodzwonić do Liam’a
ale ni odbiera...”

                                     „Wszystko ok. J Paul u nas jest, a on chyba zostawił
                                        swój telefon w pokoju.”

„Aha. To poproś go, żeby do mnie przyszedł jak już
Paul pójdzie. J
                                     „Jasne J
Leżałam na tym łóżku i nie mogłam się ruszyć. W między czasie przeglądałam zdjęcia na telefonie.
-Hej. Już jestem.- powiedział Payne i wszedł do pokoju.- Co jest grane?
-Możesz mi podać leki? Strasznie mnie boli...- nawet nie dokończyłam, a on już  mi je podał.- Wielkie dzięki.- powiedziałam i połknęłam leki.- Co chciał Paul?
-Budził nas. Heh... Chciał nam przypomnieć o spotkaniu z Simon’ em. A czy jutro nadal aktualne?
-Jasne! Tak łatwo się bólowi nie poddam.- odpowiedziałam a on delikatnie mnie pocałował.
-To dobrze. A co sobie księżniczka życzy na śniadanie?- zapytał.
-I, że tobie się tak chce?- skinął tylko głową…- Więc zdaję się na szefa kuchni.- Po chwili zniknął za drzwiami. Włączyłam TV. Od razu na kanał muzyczny. Wolałam nie ryzykować słuchania niż zbyt miłych rzeczy na mój temat. Wolałam po prostu mieć mniej zmartwień. Ostatnio mam ich wystarczająco dużo. Nawet nie zauważyłam kiedy wrócił Liam.
-Śniadanie podano.- podał mi tacę na której były tosty i sok pomarańczowy ( mój ulubiony).
-Dzięki.- powiedziałam.- Jak chcesz to się częstuj.- chłopak się tylko uśmiechnął, ale zaraz potem ziewnął.- Ok. To o której przyszedł Paul?
-Przed 6.- odpowiedział i przetarł oczy.
-Kładź się.- poklepałam łóżko koło siebie.- I tak na razie cię nigdzie nie puszczę. Jeszcze możesz mim się przydać.- pokazałam mu język. Liam od razu położył się koło mnie. Nagle coś zaszeleściło pod poduszką. Chłopak wyjął spod niej zdjęcie. To z Francji na którym byłam z jakimś chłopcem. Na jego twarzy było widać... szok? Po krótkiej chwili jednak się zaczął uśmiechać.
-Skąd je masz?- powiedział  pomachał mi zdjęciem przed nosem.
-Nie wiem... Ostatnio jak przeglądałam albumy to znalazłam i jakoś tak zostawiłam na łóżku. A co?
-Możesz chwilę zaczekać? Ja skoczę tylko po coś do domu...
-No dobra. Wracaj szybko.- uśmiechnęłam się. Liam szybko wybiegł z mojego pokoju. Co się stało? Nie wiem.
Po niecałych 10 minutach wrócił. Usiadł tam gdzie wcześniej i wziął do ręki moje zdjęcie. Zaczął się śmiać.
-Co jest grane?- zapytałam zdezorientowana.
-Spójrz...- powiedział podając mi zdjęcie. Zatkało mnie! To zdjęcie, które przyniósł było identyczne jak to co ja miałam w albumie.
-Ale... Jak to... Skąd je masz?
-Pamiątka z wyjazdu do Francji... Teraz już wiem dlaczego wydawało mi się, że już cię wcześniej spotkałem.
-Hahaha... Serio? To ty? Nie no nie wierzę! Matko! To ja od dzieciństwa cię znam? Jeju. A wiesz, że tak właśnie ostatnio myślałam, że chciałabym się z nim, znaczy z tobą, spotkać.
-Przeznaczenie?
-Raczej nic nie dzieje się bez przyczyny... Nadal w to nie wierzę.
Przez dłuższy czas rozmawialiśmy o naszym ‘odkryciu’. Liam trochę mi opowiadał. On w porównaniu do mnie cos tam pamięta. Później pomógł mi się przebrać w dresy i luźny
T-shirt. Ok. 12 przyszła pozostała 4. Oczywiście opowiedzieliśmy im tą historię. Chłopaki zaczęli coś gadać, że to przeznaczenie, że to romantyczne i takie tam... Ok. 3 pm. Całe One Direction poszło się szykować na spotkanie z Simon’ em.
Włączyłam laptopa i zaczęłam przeglądać różne polskie strony internetowe. Jakiś czas później wyszłam na balkon. Czułam się już znacznie lepiej. Pogoda była całkiem ładna. Słońce świeciło, ale w oddali było widać ciemne deszczowe chmury. Stałam tak oparta o barierkę i myślałam. O czym? O wszystkim. O mojej obecnej sytuacji. O tym w jakim stopniu narażam chłopaków. I o tym co mogę zrobić, żeby z tego jakoś wyjść. Z moich rozmyślań wyrwał mnie telefon.
-Zayn? Co znowu?- zapytałam.
-Wyjdź na balkon.
-No już. A teraz mi powiedz, o co ci chodzi?- zapytałam i spojrzałam na chłopaka który stał po przeciwnej stronie na balkonie.
-Nie wiem, którą bluzę wybrać...- w jednej ręce miał niebieską bluzę, a w drugiej czarną. Obie z białymi rękawami.
-Hahahaha.... Pojebało cię do reszty?! Haha...
-Weź pomórz! Nie bądź taka powiedział błagalnym tonem.
-Heh... No dobra. To w czym idziesz?- zapytałam, bo na balkonie stał w samych bokserkach.
-W kremowych rurkach do tego biały T-shirt i czarne Nike.
-Ta czarna.- powiedziałam starając się nie wybuchnąć śmiechem. Stoi jakieś nie całe 80 m ode mnie i dzwoni.
-Dzięki!! Ratujesz mi życie.- Gdy wszedł do środka nie wytrzymałam. Zaczęłam się śmiać. Po chwili znowu zadzwonił telefon.
-Anita. Pomóż! Nie wiem na którą koszulę się zdecydować.- Jak to powiedział zaczęłam się śmiać.- Ej wszystko w porządku?
-Hahaha... Tak już się odwracam.- Liam stał na sąsiednim balkonie. On w porównaniu do Malik’a był prawie gotowy
-Skąd wiedziałaś? Z resztą mniejsza o to. Czerwona czy niebieska?
-Niebieską.- powiedziałam z powagą, gdy tylko się trochę ogarnęłam.- Liam, a kto wam normalnie ciuchy wybiera? Co?
-Nasza stylistka, ale wyjechał z mężem i Lox na wakacje. A o nas nie pomyślała.
-Heh. Tak bywa. Udanej zabawy.
-Dzięki. Do jutra.- powiedział i się rozłączył. Ja zaraz potem wróciłam do środka. Usiadłam na parapecie i zaczęłam czytać jakiś kryminał. Jak by mi go było ostatnio mało w moim życiu. Książka opowiada historię nastolatka, którego ściga mafia. Musi wyjechać z rodzinnego miasta i zmienić tożsamość. Czuję się jak by to było pisane o mnie...
Przez okno zauważyłam jak chłopaki wyjeżdżają. No to zapowiada się spokojny wieczór. Dawno takiego nie było.
Jakiś czas później do mojego pokoju przyszła Alice wraz z Carlosem, Paulem i Tomem. Co tu jest grane? Po co ta cała delegacja?!
-Musimy pogadać.- zaczął Paul.
-Sprawy się skomplikowały.- dodał Tom.
-Mamy złe wiadomości.- powiedział Carlos i cała trójka spojrzała na Alice. Ona sama wzięła głęboki oddech.
-Będziesz musiała wyjechać.- oznajmiła ze smutkiem i powagą w głosie.
-Że co proszę?!- zapytałam z niedowierzaniem.
-Musisz wyjechać. I to jeszcze dziś.- powiedział Tom.- Jak już ci mówiłem wszystko się skomplikowało.
-Dobra. Już! Rozumiem. Nie nic nie rozumiem. Ale dlaczego? Wytłumaczycie mi to czy mam się sama domyślać?- zapytałam lekko wkurzona, a Carlos zaczął mi wszystko opowiadać. Zajęło mu to jakieś 10 minut.
-Ok. Stop! Czy ja dobrze rozumiem?- ogarnęłam swoje myśli i kontynuowałam.- Złapaliście tego 2 gościa. On zaczął z wami współpracować. Powiedział, że mój ojciec kazał im mnie do siebie przyprowadzić. A gdyby coś nie wyszło, to mnie mają zabić. A do tego mój ojczulek wynajął płatnego mordercę. Tak?
-W wielkim skrócie to tak.- powiedział Carlos. Nogi się pode mną ugięły. Gdybym nie siedziała to na pewno bym się przewróciła. Co to ma być? Wyszedłby z tego bardzo ciekawy kryminał.
-Jak sama widzisz. Najlepiej będzie jeśli wyjedziesz. My zyskamy na czasie, a ty nadal będziesz żyła. Twój ojciec wie gdzie jesteś i wie, na kim ci zależy. Co nam już z resztą udowodnił...- oznajmił Carlos. Chciałam zaprzeczyć, ale nie mogłam. To prawda!
-Anita zrozum. Poza tym ja nie mogę ryzykować bezpieczeństwa chłopaków. Wiesz co by było gdyby...- przerwałam Paulowi.
-Dobra. Paul. Nie musisz kończyć. W brew pozorom aż taka głupia nie jestem!- wzięłam głęboki oddech, żeby się uspokoić.
-Za 3,5 h masz samolot.  Lecisz do Ameryki konkretnie do Miami na Florydzie. Tam będziesz mieszkała   u jednego z Agentów Federalnych. Zebraliśmy wszystkie twoje dokumenty, włącznie ze świadectwami. Tu masz dokumenty którymi się będziesz posługiwała w najbliższym czasie. Musisz zmienić numer telefonu. Zerwać wszystkie kontakty z chłopakami i moimi dziećmi. Skasować profile na portalach społecznościowych, dotychczasowego maila. Ze mną i ze swoimi dziadkami możesz się kontaktować z tego numeru. Pamiętaj do nikogo innego nie możesz dzwonić. Po prostu musisz zapaść się pod ziemię.- Gdy to powiedziała zrobiło mi się słabo. Dopiero po chwili pełni zrozumiałam jej słowa.- My już pójdziemy. Ty spakuj najpotrzebniejsze rzeczy. Nie chcemy, żeby twój ojciec się czegoś domyślił, więc za 2 godziny przejedzie tu taksówka. W niej będzie czekał na ciebie ten agent u którego zamieszkasz. Pamiętaj, że musisz wyjść przez ogród.
-Czyli to tak na serio?
-Jak chcesz możesz napisać list do chłopaków i się z nimi pożegnać. Możesz napisać, że wyjeżdżasz, ale nie podaj powodu nie mów gdzie i na jak długo...
-Alice. No właśnie a na jak długo wyjeżdżam?
-Tego nie wiemy. Jak wszystko dobrze pójdzie to do zakończenia śledztwa, a jeżeli coś się skompiluje to możesz już tu nigdy nie wrócić.
-Zajebiście... Ale ja tak nie chce!
-Paul tu jeszcze zostanie i wszystkiego przypilnuje.- powiedział Tom i wyszli. Usiadłam na kanapie... I co dalej? Ja nic nie wiem.
-Hej, mała. Nie łam się.- usłyszałam głos Paula. Który raz ja już to słyszę. Ugh...- Wszystko będzie dobrze.- podszedł i mnie przytulił.
-Dlaczego to robisz? Najpierw jesteś niemiły a teraz mnie pocieszasz?- zapytałam ocierając pojedynczą łzę z mojego policzka.
-Szczerze?- skinęłam tylko głową.  Nie miałam siły żeby cos powiedzieć.- sprawdziłem cię. Zawsze tak robię. Byłem nie miły bo znałem twoją przeszłość. Jak sama wiesz jest ona nie ciekawa. Myślałem że chcesz... Nie wiem może na przykład ich okraść czy coś. Ale teraz już wszystko wiem i chciałbym cię przeprosić za miej zachowanie. No dobra koniec tego... Chodź pomogę ci się spakować.
-Dzięki Paul. Jesteś spoko.- powiedziałam i tym razem to ja go przytuliłam. Wyjęłam walizkę i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Od zawsze chciałam pojechać do Miami, ale nie w takich okolicznościach. Godzinę później poszłam wziąć prysznic. Włosy zakręciłam lokówką, tak że miałam sprężynki. Zrobiłam lekki makijaż. Na końcu ubrałam się w czarne rurki, białą bluzkę i do tego czarną marynarkę i szpilki w tym samym kolorze. Do przyjazdu taksówki zostało mi jeszcze jakieś pół godziny, więc usiadłam na kanapie.
-Może napiszesz do nich list?- zapytał mężczyzna.- Bezie lepiej jeżeli będą przynajmniej cokolwiek wiedzieli.
-I co ja w nim napiszę?! Że musze wyjechać bo ściga mnie płatny morderca?! Daruj...
-A może po prostu im podziękujesz, przeprosisz za to, że tak wyjeżdżasz bez pożegnania i poprosisz, żeby cię nie szukali.- Przeprosisz... Po tym słowie zrozumiałam, ze muszę napisać ten list. Przecież ja jutro miałam zjeść z Liamem kolację... Poczułam się jak kompletna egoistka!
-Może i masz rację?- przygryzłam dolną wargę i wyjęłam kartę. Zaczęłam pisać. Do oczu napływały mi łzy. Czemu tak cholernie ciężko jest się rozstać z przyjaciółmi. Drugich takich już nigdy nie znajdę. Najbardziej bolał fakt, że mogę już nigdy tu nie wrócić.
-Kończ już. Przyjechali.- powiedział Paul. Schowałam kartkę do koperty na której wcześniej napisałam imiona chłopaków. (żeby nie było w kolejności alfabetycznej)
-Przekażesz im to?- zapytałam a on się tylko lekko uśmiechnął. Uspokoiłam się i wyszłam z domu. Tak jak kazała mi Alice. Od tyłu. Po chwili siedziałam już koło Sama, tak się nazywa ten agent. Facet po 30-tce o zielonych oczach i jasnych włosach. Całkiem przystojny... Heh! Co jak co marne pocieszenie.
Więc żegnaj Anglio!- pomyślałam i włożyłam słuchawki w uszy. Ruszyliśmy w stronę lotniska...
 
********************************
Heeey xD I tak o to mamy rozdział 23... ^^ Co o nim sądzicie. Moim zdaniem jest całkiem całkiem... Jak myślicie co będzie dalej?
Pozdrawiam!! :*
 

poniedziałek, 20 sierpnia 2012


              „ Bo ona chciała obudzić się w bezproblemowym świecie...”

Oczami Liam’a:
Po godzinie rozmawiania o wszystkim i o niczym, Anita zasnęła. Coś mi się wydaje, że po tym postrzale i operacji zostanie jej pamiątka. Chodzi mi o bliznę. Jest dość spora.
Cały czas nie mogę uwierzyć, że się zgodziła! Nawet nie wiem jak to opisać! Po prostu jestem szczęściarzem i już! W tej chwili na nic innego mnie nie stać. Tak. Jestem strasznie szczęśliwy!
Ostrożnie wstałem z łóżka, żeby jej nie budzić, pocałowałem ją w czoło i cicho wyszedłem z pokoju. Skierowałem się w stronę chodów. Miałem ochotę skakać z radości.
-Stary, co tak długo? Przegapiłeś prawie cały film!- powiedział Zayn odrywając wzrok od telewizora.
-Ja stary? Pragnę zauważyć, że jestem od ciebie młodszy!
-Haha... Miły jesteś to ja chcę tu być wiecznie młody a nie ty.
-A myślałem, że Lou.- powiedziałem udając zamyślonego.
-No dobra... To co tak długo?- zapytał oczekującym tonem.
-Opatrunek jej zmieniałem...
-Li, komu ty chcesz kit wcisnąć, co?!- zapytała Daisy.- Znam ten uśmiech. Gadaj!
-No dobra...- Kurde, czy po mnie na serio tak wszystko widać?- Umówiłem się z nią.
-Że co? Nie wierzę! Serio!? No to super! Gratulacje! Powodzenia i co tam jeszcze chcesz! Matko, jak ja się cieszę!- wykrzyczała Daisy i powiesiła mi się na szyi.
-Jakby to powiedział Niall...- zaczął Zayn, ale przerwała mu Lindsey.
-Never say never!- dokończyła i przybiła z Malikiem piątkę.
-Haha.. Racja.- przytaknąłem.- My się będziemy już zbierać. Późno już. Dobranoc.
Pożegnaliśmy się z dziewczynami i wróciliśmy do siebie. Niall buszował w kuchni. A tak prawdę mówiąc to jego tyłek wystawał z lodówki. Hazzy i Lou nigdzie nie było, czyli poszli już spać.
-Payne... Coś ty taki uradowany?- Zapytał Horan ‘wychodząc z lodówki’ z kawałkiem ciasta czekoladowego.
-Umówiłem się z An...- Nie dokończyłem bo przerwał mi blondyn.
-Jak to zawsze ja powiadam... Never say never!- wyrecytował a ja z Malikiem zacząłem się  śmiać.- O co chodzi?- zapytał zdezorientowany.
-Haha... No... Bo... Oj nie ważne. Haha... Jutro ci powiemy.- powiedział Zayn starając się opanować śmiech.
Gdy się już ogarnęliśmy każdy poszedł w swoim kierunku. Wziąłem szybki prysznic i poszedłem spać...



Oczami Anity:
-Ej. Obudź się.- usłyszałam głos i poczułam, że ktoś szturcha mnie za ramie.- Anita.
-Co?- Zapytałam, ale raczej zabrzmiało to jak mruknięcie.
-Pokaż mi tego sms-a.- Powiedziała i dopiero teraz zorientowałam się, że to Alice. Wyjęłam telefon spod poduszki i pokazałam jej tę wiadomość. W jej oczach było widać, że tego właśnie się obawiała. Ja jednak nie miałam siły o nic pytać.- Słuchaj prawdopodobnie z samego rana, czyli ok. 8, przyjedzie Carlos to pogadamy. Zapomniałabym! Masz przydzieloną całodobową ochronę. Cały czas siedzą w samochodzie na dworze i obserwują dom.
-Ok. Rozumiem.- zameldowałam i przekręciłam się  na drugi bok. Jak by mnie mogła mnie rano wcześniej obudzić, pomyślałam i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
 
Ok. 6 obudził mnie telefon. Ale nie mój! Leniwie otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Na szafce nocnej leżał telefon Liam’a. Czy zawsze któryś z nich musi zostawić u mnie telefon?! Spojrzałam na wyświetlacz: „ Paul”. Oho! Będą kłopoty! Nawet nie myślałam o odebraniu. Szybko poszłam do garderoby i przebrałam się w luźne czarne dresy, białą bokserkę i bluzę w takim samym kolorze co spodnie a do tego czerwone trampki. Ogarnęłam się i wyszłam z domu. Chwilę później byłam już pod ich domem. Zazwyczaj przejście pomiędzy ogrodzeniem i tujami nie sprawiało mi trudności... Aż do teraz. Zadzwoniłam do tylnich drzwi. Po chwili otworzył mi Josh.
-Co ty tu robisz o tej porze?- zapytał.
-A może by tak ‘’Hej! Jak ja cię dawno nie widziałem?’’ A tak przy okazji weź się z łaski swojej ubierz.- powiedziałam i wpuścił mnie do środka. Rozejrzałam się w środku panowała idealna cisza. Tylko jedna, rzecz tu nie pasowała. A mianowicie czyjś wystający tyłek z lodówki. Domyślam się, że zapewne Niall’a.  To wyglądało dość komicznie.
-Witaj Horanku!- powiedziałam radośnie. Chłopak aż podskoczył i rozlał trochę mleka na podłogę.
-No, to będę musiał jeść śniadanie prosto z podłogi.- burknął, bardziej do siebie niż do mnie. – O! Hej a co ty tu robisz o tak wczesnej porze?
-Obudził mnie telefon Liam’a. Paul dzwonił.- mina mu trochę zbladła.- A tak swoją drogą zastanawiam się nad tym czy zawsze któryś z was musi zostawi u mnie swój telefon?
-Poje... Przepraszam. Jak byłaś w szpital to obiecałem sobie, że nad sobą zapanuję. Co za nieogarnięty człowiek z tego Paul’a! A na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć.- powiedział i wyszczerzył ząbki.
-No ok. A ty czego nie śpisz?
Głodny byłem.- powiedział i upił łyk mleka prostu z butelki.
-No tak... A cóż by innego. Lepiej weź do niego zadzwoń.
-Może później. Najwyżej się jakąś wymówkę wymyśli. Na przykład, że wieczorem byliśmy w naszym studiu i Payne zostawił tam telefon. Powinien w to uwierzyć. Może napijesz się czegoś?
-Chętnie. Poproszę kawę panie kelnerze.- zaśmialiśmy się jednocześnie. Już otworzył buzię jakby chciał o cos zapytać, ale go wyprzedziłam.- Uprzedzę twoje pytanie. Tak mogę pić kawę. Chcę rozpuszczalną z mlekiem.- uśmiechnęłam się lekko a on przystąpił do działania. Niall robił kawę i kanapki w między czasie. Po chwili postawił talerz pod nosem i przysiadł się do mnie.
-A teraz opowiadaj.
-Ale, że co?- zapytałam. Dopiero po chwili zorientowałem się co chce wiedzieć.
-Oj przecież wiesz. Ani Zayn, ani Liam nie chcieli mi wczoraj nic powiedzieć.
-Hahaha... Skoro oni ci nic nie powiedzieli to ja tym bardziej tego nie zrobię.
-Wredna jesteś!- sykną pod nosem.
-Tak, wiem. I też cię kocham blondasie.- powiedziałam i wysłałam mu buziaka. Przez godzinę siedzieliśmy i ‘jedliśmy’ śniadanie. A tak na prawdę o rzucaliśmy się czym tylko się dało. Ok. 7:30 Niall odprowadził mnie do domu. Najchętniej jeszcze bym tam została, ale przecież miał przyjechać Carlos.
-Jak będziesz mogła to wpadnij do nas później. Mamy dla ciebie niespodziankę.- wyszczerzył się.
-Mam się bać? Ok. Przyjdę.
-Nie musisz... Powinna ci się spodobać. Do zobaczenia.- przytulił mnie i pocałował w czoło, po czym poszedł. To jest skarb nie przyjaciel. Cicho weszłam do domu i poszłam do mojego pokoju. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, więc włączyłam muzykę i postanowiłam zrobić 6 bransoletek przyjaźni. Zamierzałam zrobić każdą w innym kolorze z napisem: „ ONE DIRECTION- BF” i dać po jednej chłopcom. Oczywiście jedna była by moja. Ok. 9 przyszła Lindsey.
-Hej. Co chcesz na śniadanie?
-Nic, dzięki, ale ja już jadałam.- spojrzała na mnie pytająco.- Ok. 6 musiałam pójść do chłopaków, długa historia, ale śniadanie zjadłam z Niall’em. Jak chcesz to go zapytaj.
-Ok. Jak coś to jesteśmy na dole. Wszystkim się zajmę.- powiedziała i wyszła.
Ok. 12 skończyłam robić te bransoletki, gdy dostałam sms-a. Myślałam, że to Alice, ale nie. To Liam.
„Hej piękna :* Dzięki za telefon. J Możesz do nas przyjść?”

                                                                     „Nie ma za co. J Będę za 10 min.”
„Ok. Wyjść po Ciebie?”

                                                                     „Nie musisz. J Dam sobie radę.”
Odłożyłam telefon i przebrałam się w zielone rurki, w zwykłą czarną bluzkę z długim rękawem i trampki w tym samym kolorze. Punktualnie byłam pod ich domem. Standardowo otworzył mi Josh.
-Hej chłopcy! Mam dla was prezenty!- krzyknęłam gdy byłam już w środku. Chwilę później cała piątka stała już przy mnie i wręczyłam każdemu po jednej.
-Są genialne! Sama robiłaś?- zapytał Louis a ja mu tylko przytaknęłam.
-Jesteś wielka!- powiedział Liam i mnie pocałował. Zayn i Niall się uśmiechnęli, zaś Harry i Louis się gapili. Po ich minach było widać, że są zaskoczeni.
-Ale, że... Ugh... Co to było?- wydukał Harry.
-Czy my o czymś nie wiemy?- sprecyzował Tommo.
-Oj, no... Jeju umówili się ze sobą. Jak widzisz nic ważnego.- odpowiedział Niall. Byłam mu za to wdzięczna. Tomlinson i Styles chcieli coś jeszcze powiedzieć, ale blondyn ich wyprzedził.-No już. Koniec tego dobrego. Teraz my dajmy nasz prezent!
Zayn poszedł do salonu i wziął jakiś pakunek.
-Proszę.- powiedział i mi go wręczył. Rozdarłam fioletowy papier. W środku zobaczyłam czarną książkę formatu A4 ze złotym, ozdobnym napisem „ My Best Friends”. Otworzyłam na pierwszej stronę było nasze pierwsze, wspólne zdjęcie zrobione w dniu gdy jechaliśmy do Wesołego Miasteczka. Od razu się uśmiechnęłam. Usiedliśmy wszyscy na kanapie i zaczęliśmy wspólnie oglądać ten album. Na następnej stronie były luźno poprzyklejane nasze zdjęcia w koło były nieduże rysunki. Na kolejnych stronach były też różne zdjęcia, i dodatkowo miłe słowo od chłopców, min. Zdjęcia gdy pierwszy raz śpiewaliśmy, z ogniska, z imprezy, ze zwiedzania Londynu i wiele innych. Przeglądałam kolejne kartki i coraz szerzej się uśmiechałam, i kolejne łzy spływały mi po policzkach.
-Dziękuję... To jest piękne.- powiedziałam i cała piątka mnie mocno przytuliła.
-To był pomysł Liam’a.- oświecił mnie mulat.- A dalej masz jeszcze wolne kartki, na nowe zdjęcia.
-Na prawdę nie wiem co mam powiedzieć...- otworzyłam na stronie na której było kilka zdjęć z imprezy. Moją uwagę przykuło zwłaszcza jedno, to na którym Zayn prawie pocałował Niall’a. W tym albumie ( to chyba trafne określenie) są wszystkie nasze wspólne chwile. Śmialiśmy się wszyscy z tego zdjęcia, gdy nagle ktoś zadzwonił do drzwi.
-Paul?- zapytał zamyślony Harry.
-Nie. To raczej do mnie.- powiedział Malik i poszedł otworzyć drzwi. Po chwili wrócił z dobrze zbudowanym mężczyzną, który miał na rękach sporo tatuaży.- An to jest mój kumpel Greg.- przywitałam się z nim i porozmawialiśmy chwilę o jego zawodzie. Pierwszy na warsztat poszedł Zayn. W tym czasie ja przeglądałam katalogi, ale ni mogłam się zdecydować. Wzięła kartkę i zrobiłam zarys tego co chce sobie wytatuować. Po pewnym czasie wrócił  Malik. On sobie zrobił kolorowy napis „ZAP”.
-Ja idę następny!- zameldował Harry.
Po chwili siedziałam na fotelu.
-To co robimy i gdzie?- zapytał Greg. Podałam mu kartką.- Fajne...- powiedział z uśmiechem.
-Na żebrach.- odpowiedziałam na drugie pytanie.
-Niezła jesteś.- powiedział z podziwem. Wiele osób mówi, że robienie tatuażu na żebrach najbardziej boli. Jednak mnie to nie rusza. Położyłam się na stole i podciągnęłam bluzkę. Greg zdziwił się na widok mojego opatrunku, ale nic nie powiedział. Po chwili zaczął mnie ‘kuć’. Lubię to uczucie. Taki lekki, przyjemny ból. Po prawie 2 godzinach mogłam już zejść. Greg zrobił to tak jak sobie wyobrażałam. Z lewej strony na żebrach miałam wytatuowany ozdobny napis: „Friends Forever”  a pod spodem niedużą gwiazdkę z 5 nutek i w jej środku małą zwykłą gwiazdkę.
-No pokaż co tam masz?- zapytał zaciekawiony Louis. Podciągnęłam bluzkę i delikatnie odkleiłam gazę. Na ich twarzach pojawił się uśmiech.
-Zaje... Fajne!- powstrzymał się Niall.
Następny poszedł Harry. On wyszedł najszybciej. Zrobił sobie bowiem ‘wieszak’. Posiedzieliśmy jeszcze trochę. Ale zrobiło się już późno i musiałam wracać. Louis odprowadził mnie do domu. Przez drogę próbował się dowiedzieć w jaki sposób Liam się ze mną umówił, ale nic ode mnie nie wyciągnął.
Gdy tylko weszłam do domu przybiegł Max i przytulił się do mojej nogi.
-Dobrze,  że już jesteś.- powiedziała Lindsey i mnie przytuliła.
-Ostrożnie przed chwilą zrobiłam sobie tatuaż. Później ci pokażę.
-Ok. Jak wracałyśmy od Eleny znalazłyśmy to pod drzwiami.- powiedziała Daisy i podała mi kopertę A4 z moim imieniem i nazwiskiem.
-Aha. Dzięki. A Alice i Carlos’a nie było?
-Nie. Mama kazała cię przeprosić i powiedziała, że przyjadą ok. 8 pm.
-Ok. Max, kochanie. Puść moją nogę.- zwróciłam się do chłopca a on od razu to zrobił.- Ja pójdę do siebie. Jak coś to mnie wołajcie.
Skierowałam się w stronę schodów. Ugh... Jak ja nienawidzę po nic wchodzić! Jakiś czas później znalazłam się w pokoju. Od razu włączyłam laptopa. W między czasie odłożyłam prezent od chłopców na komodę. Rozsiadłam się wygodnie na kanapie i wzięłam do ręki kopertę. Wyraźnie była zaadresowana do mnie, ale skąd ona się tu wzięła? Kto wie, że ja teraz tu mieszkam. A może to kolejny genialny pomysł chłopaków? Nie wiem. Jednak mam nadzieję, że zaraz się wszystkiego dowiem- pomyślałam i otworzyłam kopertę. To co zobaczyłam kompletnie mnie zaszokowało...
CDN.
*******************************
Hej! :* Jak wam się podoba rozdział??
Liczę na komentarze!!!!
Pozdrawiam!! :D

niedziela, 12 sierpnia 2012

Rozdział 21 ;)


Oczami Anity:
Tydzień później.
Nareszcie! Minął tydzień od kiedy się wybudziłam. To była istna mordęga! Białe ściany i różne urządzenia, codziennie inne badania zmiany opatrunków... Istny koszar! Na szczęcie już czuję się lepiej i dzisiaj wychodzę. Fakt, faktem, że cały czas mnie boli brzuch, ale poza ty jest wszystko ok. Właśnie czekam aż ktoś po mnie przyjedzie.
Jak to bywa przez kolejny tydzień sporo się zmieniło. Moja babci wyjechała 3 dni temu. Lindsey już mieszka u Brownów. Daisy wyszła ze szpitala i stwierdzili u niej lekka niewydolność serca, ale jeżeli będzie przyjmowała odpowiednie leki powinna normalnie funkcjonować.
Z tego co czytałam w Internecie zostało wycofane oskarżenie złożone na Zayn’a. Wiem, że to dziwne, że nie jestem pewna ale cóż... Przez ten tydzień prawie wcale się nie widziałam z chłopakami. Byli u mnie AŻ jeden raz w piątek w nocy. Przez tę całą akcję, Paul zabronił im wychodzić z domu, mieli też nie z nikim nie kontaktować po za rodziną, Brownami, policją no i Paulem oczywiście. Skrótem mówiąc odciął ich od świata. Na szczęście mogliśmy rozmawiać na Skype, ale to nie to samo co rozmowa na żywo. Brakuje mi tych ich uścisków i wygłupów... Ale już dziś się z nimi zobaczę!
Siedziałam na szpitalnym łóżku i czekałam aż po mnie przyjadą. Nie mam ubrań, tylko laptop, telefon, 2 duże miśki ( jeden od chłopaków, a drugi od Max’a) i kilka kolorowych baloników napełnionych helem... Tak to był pomysł Niall’a i Lou. Haha ich inteligencja mnie przeraża, ale dobrze jest mieć takich przyjaciół...
-Ani...!!- usłyszałam wesoły krzyk Niall’a i zaśmiałam się w duchu. Po chwili rzucił mi się na szyję.
-Hej Niall!- powiedziałam i się do niego odwróciłam gdy się tylko ode mnie odkleił.
-Jak ja się za tobą stęskniłem! Jak się czujesz? Wszystko dobrze? Jak ci się podobają nasz baloniki? A wiesz, że ja je wybierałem a Lou je tylko pompował?- zamyślił się na chwilę, jak by sobie przypominał jak to robili a potem kontynuował.- Chłopaki z tęsknoty usychali!- przytulił się do mnie.- A najbardziej...
-Hello! Przepraszam, że przeszkadzam naszym gołąbkom, ale my tu mamy dla ciebie rzeczy i gości...- powiedział Harry z wielkim uśmiechem a za nim do sali weszły dwie kobiety.- Anita poznaj moją mamę Ann i starszą siostrę Gemmę.- Chciałam wstać z łóżka, żeby się z nimi przywitać jednak nie za bardzo mi to wyszło. Gdy tylko się podniosłam, zaczęła mnie strasznie boleć rana po postrzale. Ciągle się do tego nie przyzwyczaiłam... Niall ostrożnie pomógł mi się ponownie podnieść. Uśmiechnęłam się do niego lekko. Na wet nie zauważyłam kiedy one znalazły się przy mnie.
-Witaj. Wiele o Tobie dobrego słyszałam. Jestem Ann.  Miło mi cię poznać.- powiedziała kobieta z uśmiechem i mnie przytuliła.
-Miło mi panią znać.
-Jaka tam pani?! Mów mi Ann.
-Oczywiście.- uśmiechnęłam się i chwilę później podeszła do mnie Gemma. Kurcze, ładna jest!
-Ja się zastanawiał czego oni zawsze wybierają takie ładne dziewczyny. Czuję się wtedy taka brzydka.- powiedziała i się lekko zaśmiała.- Miło mi.- pocałowała mnie w policzek.
-Ty brzydka!? O no proszę! Ja się z chęcią zamienię!
-No widzisz! Gem. A ty się mnie nigdy nie słuchasz! Ona się zna na rzeczy.- wtrącił Harry. Gemma pokazała mu język a on zrobił to samo. ‘’Cóż za kochające się rodzeństwo” pomyślałam.
-Oj przymknij się- powiedziała dziewczyna. Niall tylko wywrócił oczami.
-Miałem przyjechać sam, ale Niall się uparł, że bardzo się za tobą stęsknił, a mamę i siostrę podrzucimy jeszcze na lotnisko. Tu masz ubrania, nawet nie wiem jakie, ale Liam ci pakował więc powinny byś dobre, znaczy ładne... Ugh! Znaczy wiesz o co chodzi. Jakieś kosmetyki też masz. Idź się przebrać, a my w tym czasie spakujemy twoje rzeczy.
-Ja biorę baloniki!- oznajmił Horan. Czasami to ja się zastanawiam ile on ma lat. Harry podał i torbę a ja poszłam do łazienki. Co jest rzadkością miałam własną łazienkę z lustrem! Rarytas! Haha..
Wróciłam do sali jakieś 7 minut później. Ubrana w luźną, granatową sukienkę, beżowe bolerko i czarne japonki. Payne zna się na rzeczy!
Ann i Gemma siedziały na łóżku, Harry właśnie zapinał drugą torbę a Niall wciąż odwiązywał balony.
-Popadam w kompleksy! Czego ty jesteś taka ładna?!- powiedziała z lekkim smutkiem Gemma.
-Odezwała się brzydka!- skomentował blondyn.- Chodźmy już. Głodny jestem. Śniadania nie jadłem.- dodał po czym podszedł do mnie i wziął za rękę. Już mieliśmy wychodzić gdy do sali wszedł mój lekarz.
-Chciałbym jeszcze porozmawiać z pacjętką.

-Oczywiście, ale Harry zostaje. Pomoże mi potem pójść. A przy okazji zapamięta to co mi koło ucha przeleci.
-O jak miło, że mnie aż tak doceniasz.- skomentował loczek.
-To my będziemy w samochodzie.- powiedziała Ann.
Przez całe 15 minut lekarz gadał co mam robić, a czego mi nie wolno. Mam jak najmniej chodzić, spędzać dużo czasu na świeżym powietrzu ( oj Alice i Carlosowi to się raczej nie spodoba), mam jeść dużo warzyw zwłaszcza marchewek. Hazza oczywiście nie powstrzymał się i musiał powiedzieć, że Lou tego przypilnuje i się roześmiał. Musze regularnie przyjmować leki i codziennie wieczorem zmieniać opatrunek. Lekarz stwierdził, że sama nie dam sobie rady więc mam kogoś o to poprosić. I jeszcze kilka innych rzeczy. Gdy skończył mówić do sali weszła pielęgniarka. Zgrabna brunetka, o długich nogach. Harry już po chwili miał maślane oczy.
-Harry. Przykro mi. Ona jest mężatką...- powiedziałam kumplowi na ucho.
-oj przymknij się! A już miałem do niej zagadać. Ładna jest.
-Harry... Opamiętaj się! To nie jest dziew... Poprawka! Kobieta dla ciebie.- Zignorował to co do niego powiedział i zalotnie uśmiechał się do pielęgniarki, kobieta w między czasie podała mi wypis. Chwilę później wyszliśmy z sali i skierowaliśmy się w stronę parkingu, gdzie stał samochód Harry’ego.
Półtorej godziny później dojechaliśmy pod mój dotychczasowy adres. Mamę i siostrę Harry’ego odwieźliśmy na lotnisko. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do domu. Panowała idealna cisza. Na dole nie było nikogo.
Harry i Niall pomogli mi wejść po schodach. Otworzyłam drzwi do mojego pokoju!
-Hej!- krzyknęli wszyscy na raz. Najpierw podbiegł do mnie Max i Lucy, potem Lindsey, Liam, Zayn, Lou, który kilka sekund później przedstawił mi swoja siostry i rodziców.
Siedzieliśmy tak przez dwie godziny i rozmawialiśmy. Rodzice Louis’a opowiadali jaki to on był kiedyś grzeczny ( ze reszta do dzisiaj mu to zostało xD ), jego siostry się bawiły z Max’em i Lucy.
-My już musimy iść.- powiedział Liam i wszyscy jakby doznali w jednej chwili olśnienia. Tylko ja nie wiedziałam o co chodzi i on od razu to zauważył.- Zaraz przyjedzie Paul. Wymyślił, że w ten sposób będzie nas kontrolował.
-Naiwny.- mruknął pod nosem Zayn, a ja się cicho zaśmiałam.
-Wpadniemy później.- powiedział Liam i pocałował mnie w policzek, potem pożegnałam się z innymi.
Gdy wszyscy wyszli była godzina 2 po południu. Siadłam na łóżku i włączyłam laptopa. Zajrzałam na facebook’a. Jakimś dziwnym trafem nie miałam przez ten tydzień czasu żeby na niego zajrzeć. Odpisałam kilku osobom. Popatrzyłam co się ‘tam’ dzieje. Później sprawdziłam na twittera. Całe mentions zapchane. Fanki chłopaków życzyły mi powrotu do zdrowia, pytały się jak się czuję. Prędzej spodziewałam się tego, że będą życzyć mi śmierci, a tu nie było ani jednego twetta o takiej treści. Strasznie mi się nudziło, więc odpisałam chyba każdej dziewczynie i dałam ‘follow’. Jeszcze napisałam :” Powracam do świata żywych. ;) Mam nadzieję, że wszystko będzie ok. Bardzo Wam dziękuję za troskę :*” i się wylogowałam. Zajrzałam jeszcze na yt. To właśnie Tu spędziłam najwięcej czasu. Przyjaźnie się z chłopakami z  One Direction a nawet nie znałam ich ‘historii’ , więc nadrobiłam zaległości. Fakt. Odpowiadali mi jak to się zaczęło, ale te filmiki oddaję swoje emocje. Mój komentarz co do nich? Rąbnięci idioci na całej linii horyzontu, oczywiście w pozytywnym znaczeniu. Włączyłam sobie piosenkę The Wanted- Chasing the sun. Wersję teledysku z Epoki Lodowcowej, bo jak by to było inaczej? I odpisałam babciom na maile. Nagle zadzwonił mój telefon.
-Hej! Co będziesz robić za jakieś 2 godziny?- Zapytał Zayn.
-A bo ja wiem... A co?
-Mógłbym wpaść do ciebie z Liamem  i może byśmy cos obejrzeli? Lou z rodzinką, Horankiem i Hazzą wybierają się do restauracji.
-Jasne. Wpadajcie.
-Ok. to będziemy za dwie godziny. A tak poza tym to co ty tam słuchasz?- powiedziała a ja podgłosiłam muzykę.-Fuuuu! Jak ty możesz ich słuchać?! Może mi jeszcze powiesz, że ich lubisz?
-A żebyś wiedział, że lubię! Świetni są!
-Zdrada!- powiedział i się rozłączył. Zaśmiałam się w duchu. Kiedyś Daisy coś mi mówiła, że on za nimi nie przepada. Ciekawe czemu.
Zeszłam na dół gdzie była Lindsey, Lucy, Max i Daisy i coś rysowali.
-Hej wam. Za dwie godziny wpadnie do nas Liam i Zayn.
-Ok. Ale tobie nie wolno z łóżka wychodzić.- powiedziała Lin.
-Oj weź... Nie chce mi się tam siedzieć poza to przyszłam po coś do picia i do jedzenia.
-Siadaj tu! I już się robi.- rozkazała Daisy i cała czwórka poszła do kuchni. Usiadłam na kanapie i zaczęłam oglądać jakiś film o delfinach. Lubię je, są takie mądre i słodkie...
Nawet nie zauważyłam kiedy wszyscy wrócili. Przynieśli kanapki, sałatkę i sok. Przyłączyli się do oglądania i rozpętała się dyskusja na temat tych ssaków. W między czasie na chwile do domu wpadła Alice z Tomem. Przebrali się i znowu popędzili do pracy. Jakoś tak dziwnie się czuję, że zajmują się moją sprawą.
Ok. 7  wieczorem przyszli chłopcy. Z 3 pizzami. Oczywiście Max się rzucił na Liam’a. Wiem, że setki razy to mówiłam, ale on tak ładnie z nim wygląda!
Na początek, ze względu na dzieci, włączyliśmy Epokę Lodowcową 4. W między czasie zjedliśmy pizze. Cały czas się śmialiśmy. To wszystko wina Sida!! Pod koniec filmu dzieciaki już wymiękły. Chłopaki położyli ich do łóżek i po chwili wrócili. Włączyliśmy jakąś komedię. Rozsiedliśmy się na kanapie i wszystko komentowaliśmy. Istny cyrk. Chyba więcej się śmialiśmy z naszych głupawych tekstów niż z tego filmu. Od tego śmiechu aż rozbolał mnie brzuch. Faktycznie lekarz coś mówił, żebym się zbyt dużo nie śmiała... Ale z nimi się nie da! I co z tego że było ich tylko dwóch! W pewnej chwili dostałam sms-a. Nadawca: Tata...? Co tu jest do cholery grane!? „Nie muszę cię szukać, bo już się znalazłem. Wiem na kim ci zależy i wiem, że zrobisz dla nich wszystko. W wkrótce się spotkamy. Już niedługo będziesz sama, tak jak ja teraz...” Gdy to przeczytałam telefon wypadł mi z ręki upadł na podłogę. Oczy mi się zaszkliły. Czy on miał na myśli chłopaków?! On nie może ich skrzywdzić! Spojrzałam na nich uśmiechnięte twarze. Oni nawet nie zdają sobie sprawy z tego w jakim są niebezpieczeństwie. Gdybym mogła im tylko powiedzieć... Ale nie mogę. I to wszystko moja wina!
-Ja idę się położyć. Jestem trochę zmęczona. Dzięki za miło pędzony wieczór.- powiedziałam i wszyłam. Nie mogłam już tam wytrzymać. Miałam ochotę się rozpłakać jak małe dziecko.  Gdy tylko doszłam do pokoju od razu zadzwoniłam do Alice i jej o tym powiedziałam. Zaraz potem przebrałam się w luźny, biały T-shirt z flagą Wielkiej Brytanii usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać...

Oczami Liam’a:
Oglądaliśmy film, gdy nagle Anita dostała sms-a. I wtedy jej oczy się zmieniły. Nie były już takie jak przed chwilą.... nie były wesołe, tylko poważne, zamyślone i smutne, nie wiedziałem co się dzieje. Po chwili wyszła mówiąc, że jest zmęczona ale ja w to nie wierzyłem, przecież przed chwilą jeszcze świetnie się bawiła.
Teraz ten film już nie był taki fajny. Mam na myśli to, że nie zwracałem na niego większej uwagi. Ciągle zastanawiałem się co było powodem zmiany nastroju mojej przyjaciółki.
-Ja idę zajrzeć do Anity.- powiedziałem i skierowałem się w stronę schodów.
Idą w stronę jej pokoju zastanawiałem się nad tym czy powiedzieć jej prawdę o tym co do niej czuję, ale jakoś nie mogłem się zdecydować. A może to nie odpowiedni moment? Jak zazwyczaj ten korytarz wydawał mi się strasznie długi, tak tym razem był za krótki. Stanąłem przed drzwiami, wziąłem głęboki oddech i wszedłem.

Oczami Anity:
Leżałam na łóżku i gapiłam się na ścianę. Przestałam płakać bo nie miałam już siły. W pewnym momencie ktoś zapukał. Po chwili w moich drzwiach pojawił się Liam.
-Hej. Wszystko w porządku?- zapytał z troską w głosie.
-Tak. Chyba tak.- powiedziałam i wymusiłam uśmiech. Liam, ty nawet nie wiesz jak jest cholernie źle, pomyślałam.
-No ok. Zmieniałaś dzisiaj opatrunek?
-Nie. Zapomniałam.- to prawda. Kompletnie to wyleciało mi z głowy.- Zaraz to zrobię.
-Sama nie dasz rady. Pomogę ci.- powiedział i podszedł bliżej. Wstałam z łóżka i przyniosłam mu potrzebne rzeczy. Podciągnęłam bluzkę. Jakiś mi to nie przeszkadzało, że byłam w samej bieliźnie. Delikatnie rozwinął bandaż, którym byłam okręcona w talii ostrożnie mnie położył. Wziął wodę utlenioną i zaczął mi przemywać ranę.
-Piecze?
-Trochę.- powiedziałam i zacisnęłam oczy. Wtedy zaczął delikatnie dmuchać. Tak jak mama gdy przemywa małemu dziecku skaleczony palec.
-Mogę się  ciebie o coś zapytać? Potrzebna mi porada jakiejś dziewczyny.
-Jasne. A w jakiej sprawie?- spojrzałam mu z oczy. Nie mogłam z nich nic wyczytać. Radość, niepewność, wiara ale i smutek? Ciekawa mieszanka.
-No bo... Ugh... Podoba mi się pewna dziewczyna... No i nie wiem jak jej to mam powiedzieć.
-Prosto z mostu i na temat.- odpowiedziałam i zaczęliśmy się śmiać.- Ale delikatnie. A tak dokładnie to w czym problem?
-No nie wiem czy ona czuje to samo...- odpowiedział niepewnie i spuścił wzrok.
-Odwieczny dylemat? Zrób tak... Rozumiem, że tobie się podoba. Więc, ma chłopaka czy nie?
-Z tego co mi mówiła to nie.
-W jakich jesteś z nią stosunkach?
-Moim zdaniem bardzo dobrych. Jest moją przyjaciółką. I właśnie tego się boję! Że jak jej powiem prawdę to mnie odtrąci i przestaniemy się przyjaźnić.
-Ej! Uśmiechnij się! To nie ciebie torturują wodą utlenioną!- zaśmiał się. Farciara z tej laski. Czyli to co w rzekomo mówił w parku mi się przyśniło no ale cóż.- Jeżeli jest twoją prawdziwą przyjaciółką to cię nie wyśmieje i nie zostawi. A jeśli nie wiesz jak to zrobić...
-Wstań, już skończyłem.- przerwał mi i pomógł się podnieść, i zaczął owijać bandażem.
-To po prostu. Podejdź do niej i ją pocałuj tak jak żadnej innej i to powinno załatwić sprawę.- skończyłam mówić i on w tym samym czasie skończył mnie bandażować.
-Serio myślisz, że to podziała i zgodzi się na randkę?- zapytał z nadzieją i radością w głosie. Spojrzałam mu w oczy. Tańczyły w nich iskierki. Musi być mocno zakochany, albo zauroczony, przeszło mi przez myśl.
-Moim zdaniem tak. Na mnie by to chyba podziałało, oczywiście jeśli by się postarał...- powiedziałam i zabrałam zużyty opatrunek. Skierowałam się w stronę kosza na śmieć.- Ale jeżeli nie spróbujesz nigdy się nie przekonasz... Po prostu tak zwane ryzyko zawodowe.- uśmiechnęłam się i szłam dalej. Nagle poczułam jak łapie mnie za rękę i odwraca mnie do siebie. Nagle poczułam jak łapie mnie za rękę i odwraca mnie do siebie.
-Czyli mówisz, że mam zaryzykować?
-Yhym... Bez ryzyka nie ma zabawy kochany...- i wtedy stało się coś czego się kompletnie nie spodziewałam. Pochylił się nade mną i delikatnie pocałował. Przez chwilę nie wiedziałam co się dzieje. Zaskoczył mnie! Czy on mówił o mnie? Straciłam panowanie nas nad sobą. Ugięły się pode mną  kolana, ale odwzajemniłam ten pocałunek. Mój umysł się wyłączył. Robiłam to co podpowiadało mi serce. Banalnie brzmi? Najpierw całował mnie delikatnie, z takim uczuciem... a potem bardziej namiętnie. Po chwili się od siebie odkleiliśmy.
-I co myślisz, że przekonam ją żeby się ze mną umówiła?
-Yhym... Myślę, że tak. Ale moim zdaniem trochę za mał...- nie dokończyłam bo znów mnie pocałował. Teraz bardziej namiętnie. Bez namysłu odwzajemniłam pocałunek.  Czułam się taka bezpieczna... Wydawało mi się, że unoszę się nad podłogą. Nie wiem ile tak staliśmy.
-A teraz... Umówisz się ze mną?
-No raczej tak.- powiedziałam z uśmiechem.
-Naprawdę? Zapytał z niedowierzaniem a ja zaczęłam się śmiać.
-Tak wariacie.- powiedziałem i delikatnie musnęłam jego wargi.
-To może w niedziele?
-Mi pasuje.- Stop! Nie pasuje! Możliwe, że mnie nie będzie. Ale co tam raz się żyje.
-No to jesteśmy umówieni.
-Widzisz... I czego ty się tak bałeś.
-Ciebie! – powiedział krótko i wziął mnie na ręce.- A teraz tak. Nie wstajesz z łóżka. Jak cię znam leków też nie wzięłaś...- nic nie odpowiedziałam.- Wiedziałem.- podszedł do szafki na której stały wszystkie tabletki i mi je podał. Posłusznie wszystko połknęłam i położyłam się. A on koło mnie. Przytuliłam się do niego. Dość długo rozmawialiśmy i nawet nie wiem kiedy zasnęłam....

******************************
Hej!! Przepraszam, że dopiero teraz miał być dodany wcześniej, ale wiecie jak to bywa w wakacje. ;) Ostatnio zastanawiam się czy nie dodać do opowiadania THE WANTED.
Piszcie w komentarzach co o tym sądzicie...
Pozdrawiam!! :*