poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Rozdział 11 ;P

Obudziłam się o koło 6. Wyszłam na balkon. Akurat wschodziło słonce. Stałam w szlafroku oparta o barierkę. Promienie ogrzewały moją zaspaną twarz. Na trawie mieniły się kropelki rosy. Zapowiadała się piękna pogoda... Wróciłam do środka i zeszłam na dół. W całym domu panowała błoga cisza. Byłam święcie przekonana, że wszyscy jeszcze śpią, ale nie miałam racji. W kuchni na krześle siedział Tom, ubrany w garnitur.
-Cześć. A ty już nie śpisz?- zapytał upijając łyk kawy.
-A no jakoś tak. Ty dzisiaj idziesz do pracy? Przecież jest sobota.
-Niestety idę, ale wcześniej wrócę.- odpowiedział Tom, a ja podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej butelkę Coca- Coli.
-Ja spróbuję się jeszcze położyć. Miłego dnia.
-Dobrze. Do zobaczenia.- powiedział i poszłam na górę.
Kilka sekund później wróciłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i włączyłam laptopa. Zgrałam zdjęcia z ogniska, a potem zaczęłam przeglądać wszystkie które zrobiłam od początku mojego pobytu w Anglii. Cały czas mimowolnie się uśmiechałam. To chyba były najpiękniejsze dni w moim życiu... Mam nadzieję, że to szybko się nie skończy. Bardzo fajnie jest mieś takich przyjaciół. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dzwoniący telefon. To była babcia. Porozmawiałam z nią. Opowiedziałam jej o tym co się ostatnio działo. W między czasie wysłałam jej maila wraz ze zdjęciami z ogniska. Babcia bardzo mnie zaskoczyła, okazało się, że ona od razu rozpoznała chłopaków. Nawet poprosiła mnie, żebym załatwiła jej ich autografy... Jakiś czas potem poszłam do łazienki w celu doprowadzenia się do porządku. Po 15 minutowym prysznicu poszłam się przebrać. Jak zwykle miałam problem na co się zdecydować. Po dłuższej chwili namysłu postawiłam na białe spodenki i biały T-shirt z flagą Stanów Zjednoczonych. Ok. 8 ponownie zeszłam na dół i postanowiłam zrobić śniadanie. 20 minut później gofry były już gotowe. Gdy nakrywałam do stołu na dół przyszła Alice z Max’em i Lucy.
-Witaj. Widzę, że zrobiłaś śniadanie... Ale wiesz, że nie musiałaś.
-Tak wiem, ale chciałam.- powiedziałam podają talerz z goframi.
-Pycha!- krzyknął Max.
-To miło z twojej strony.- powiedziała Alice.- Są pyszne.
-Co tak pięknie pachnie?!- zawołała Daisy zbiegając ze schodów.
-Anita gofry zrobiła!- powiedziała Lucy.- Są genialne! Przepraszam cię mamo, ale ona zrobiła lepsze od twoich.
-Anitko... My dzisiaj wieczorem wybieramy się do restauracji na kolację. Może wybrałabyś się z nami? Oczywiście jeżeli nie masz planów.
-To miło z waszej strony, ale nie chciałabym przeszkadzać... Może innym razem.
-Dobrze. Trzymam cię za słowo...- odpowiedziała Alice z uśmiechem na twarzy.- Czy wszystko w porządku? Wyglądasz jakbyś się czymś martwiła.
-Tak... Właściwie to nie...- opowiedziałam całą historię z tą dziewczyną z parku. Porozmawialiśmy chwilę na ten temat. Potem posprzątaliśmy wszyscy razem po śniadaniu.
Ok. 10 Alice wraz ze swoimi dziećmi gdzieś wyszła, a chwilę później przyszły sprzątaczki... Tak dokładniej to 5. Siedziałam u siebie w pokoju i czytałam książkę. Gdy nagle zadzwonił telefon.
-Halo?
-Hej skarbie ty moje...- powiedział dobrze mi znany głos. To był Louis.
-Skarbie? No dobra mów co chcesz.
-Tak skarbie... Więc co robisz dziś po południu i wieczorem?
-Jeszcze nie wiem, ale pewnie będę czytała książkę albo coś. A co?
-Nie, nic. Tak się tylko pytam.
-Louis!
-Oj skarbie no... to będzie niespodzianka. Pa.
-Weź nie mów do mnie skarbie! Pa.
-Do zobaczenia skarbie.
-Lou! Uduszę cię. Pa.- po tych słowach się rozłączyłam. Naprawdę jak będzie tak do mnie mówił to do uduszę. Co oni znowu wymyślili?! Prawdę mówiąc to się trochę tego boję. Odłożyłam książkę i postanowiłam pójść na spacer. Należy korzystać z ładnej pogody! Wzięłam MP4 i słuchawki i wyszłam z domu. Szłam powoli, więc dojście do parku zajęło mi ok. 40 minut. Zaczęłam chodzić bez celu. Po chwili przystanęłam na moście, na którym pierwszego dnia wpadł na mnie Liam, gdy uciekał przed fankami. Patrzyłam przez pewien czas na wodę, po której pływały 2 łabędzie. Nagle po drugiej stronie zobaczyłam Lindsey siedziała skulona na brzegu stawu. Postanowiłam do niej podejść.
-Hej. Co ty tu robisz?
-To znowu ty? Czego ty ode mnie chcesz!- powiedziała ze złością.
-Chcę ci pomóc...
-O no proszę! Odezwała się dobroduszna dziewczynka...
-Czego ty taka jesteś?!- Zapytałam siadając koło niej. Ona spojrzała na mnie pytająco.- Taka wredna i egoistyczna... Nie dajesz sobie pomóc.
-O serio? Daj sobie ze mną spokój.
-Nie! Czego ty nie rozumiesz? Chcę ci pomóc. Przecież widzę...
-No i co z tego, że widzisz! Weź się ode mnie odwal! Co?!
-Trzymaj. Jak coś to dzwoń o każdej porze dnia i nocy.- powiedziałam, podając jej kartkę z moim numerem telefonu.
-Dlaczego to robisz?
-No bo chce ci pomóc. Już ci to mówiłam.- z niechęcią wzięła kartkę do ręki. Wstałam i skierowałam się w stronę ścieżki.
-Dzięki.- usłyszałam za sobą cichy głos dziewczyny. Na serio chcę jej jakoś pomóc. To nie jest normalne, że dziewczyna w tym wieku śpi, pobita, w parku. Mam złe przeczucia...
-Nie ma za co.- odpowiedziałam i skierowałam się w stronę willi.
 
Oczami Alice:
Ok. 4 po południu siedziałam z mężem i dziećmi w salonie. Najstarsza córka poszła do swojej koleżanki i nie długo powinna wrócić. Anita siedzi u siebie w pokoju. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Nikt nie spodziewała się gości. Poszłam otworzyć drzwi... Zobaczyła pięciu uroczych młodzieńców, których skądś znam.
-Dzień dobry! Dostawa pizzy.- powiedział uradowany blondyn o niebieskich oczach, który trzyma 3 pudełka z pizzą. Nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-Dzień dobry... Ale nikt nie zamawiał pizzy...
-Wiemy... Sami ją zamówiliśmy.- powiedział chłopak w bluzce w paski.
-Aha...
-Czy jest Anita?- zapytał młodzieniec w koszuli w kratę.
-Jest. A wy do niej?
-Tak.- odpowiedział chłopak z burzą loków na głowie.
-No to wchodźcie.- powiedziałam i wpuściłam ich do środka.
-Ooo... Wujek Liam!- krzyknął Max biegnąc w naszą stronę. Otworzyłam szeroko oczy. Wujek Liam? To trochę dziwne...
-Zayn! Harry! Niall! Lou!- krzyknęła Lucy rzucając się na szyję chłopakowi o czarnych  włosach.
-Cześć dzieciaki!- podpowiedzieli wszyscy razem. Przywitali się jeszcze z moim mężem i zaprowadziłam ich na górę.

 Oczami Anity:
Siedziałam na dywanie i kontynuowałam czytanie książkę. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
-Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.- powiedziała Alice wchodząc do mojego pokoju.
-Oczywiście, że nie.
-Przy prowadziłam ci gości.- spojrzałam na nią pytająco. Za jej plecami zobaczyłam całe One Direction.
-Suprise!- krzyknęli wszyscy razem.
-Cześć chłopaki.
-To ja was zostawię.-powiedziała Alice i wyszła z pokoju.
-Pomyśleliśmy, że jesteś głodna, i że ci się nudzi...- zaczął Hazza z wielkim uśmiechem.
-... więc... tatararam! Obiad przyjechał!- Krzyknął uradowany blondyn.
-Wy mnie przerażacie! Hahaha... Skąd wiedzieliście, że jestem głodna?
-Telepatia złotko... Telepatia.- powiedział Louis, pocałował mnie w policzek i objął ramieniem..
-No widzisz co byś ty bez nas zrobiła.- odparł Liam z uśmiechem.
-A tak swoją drogą urocze warkoczyki...- dorzucił Zayn.- O coś do picia też zadbaliśmy...
-Zadziwiacie mnie!- odpowiedziałam i podeszłam do barku. Wyjęłam z niego 6 szklanek. Rozsiedliśmy się na dywanie. Te 3 pizze uniknęły w mgnieniu oka. Oczywiście najwięcej zjadł Niall. Na szczęście obyło się bez bitwy na jedzenie. Zagroziłam im, że będą musieli posprzątać... Zayn, Lou i Niall rozłożyli się na dywanie, ja z Liam’em sprzątałam, a Harry robił nam wszystkim zdjęcia i nagrywał filmiki.
- Wiecie co! Nie chce mi się tak bezczynnie siedzieć. I mam pomysł...- wszystkie oczy skierowały się na leżącego Tomlinson’a.- Dzisiaj jest... Sobota! Więc może poszlibyśmy...
-Przepraszam, ale pomyślałam, że chce wam się pić.- powiedziała Alice podając mi butelkę soku.
-... na imprezę...- dokończył zrezygnowany Loui.
-Wybieracie się na imprezę? To super!- powiedziała Alice, czym wszystkich zaskoczyła. Kobieta rozejrzała się po pokoju i po chwili dodała:- Ty, podejdź tutaj. Tak, ty w koszule w kratę podejdź do mnie... Jak masz na imię chłopcze, bo zapomniałam...
-Liam.- powiedział Payne podchodząc do Alice. Wszyscy popatrzyliśmy na siebie. Nikt nie wiedział co ona ma na myśli.
-No to słuchaj...- zaczęła i objęła go ramieniem.- Wyglądasz na najporządniejszego z tej całej bandy, więc masz ich wszystkich pilnować, a Anity w szczególności. Puszczam ją pod warunkiem, że jutro najpóźniej o 8 pm. Będzie tu spowrotem i będzie trzeźwa. Rozumiemy się?
-Tak.- odpowiedział Liam, a reszta chłopaków zerwała się z podłogi i rzucili się na Alice.
-Bardzo dziękujemy!- krzyczeli.
-Dziękuję.- powiedziałam i też podeszłam do Alice.
-No już, już... Nie ma za co. My już wychodzimy. Wrócimy jutro to jeszcze odwiedzimy moich rodziców.
-Dobrze. Jeszcze raz wielkie dzięki.
-Do widzenia.- powiedziała kobieta i wyszła.
-Szkoda, że Paul nie jest tali wyrozumiały...- mruknął pod nosem Zayn.
-Nom...- przytaknął mu Harry.- Ile czasu potrzebujesz żeby się wybrać.
-Mi wystarczy pół godziny, ale... nie wiem jak Zayn...- odpowiedziałam i pokazałam Malik’owi język.
-Spadaj!- krzykną i rzucił we mnie poduszką.- Ale masz racje.
-No tak. To Zayn ile ci czasu zejdzie?- zapytał Niall.
-Yyy... Półtorej godziny?
-No ok.
-Ej! A może jeszcze wstąpimy do Milk Shake City?- zapytał Lou i popatrzyła na mnie błagalnym wzrokiem.
-Ja się zgadzam.
-My też!- krzyknęli chórem.
-No to za jakieś półtorej godziny będziemy u ciebie pod domem.
-Ok. Cześć.- powiedziałam i odprowadziłam ich do drzwi. Czyli zapowiada się ciekawy wieczór...
Chwilę później poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, podkręciłam włosy i trochę mocniej się pomalowałam... Następnie poszłam do garderoby. Wybrałam czarne dopasowane rurki, białą luźną tunikę z jakimś nadrukiem a do tego czarną sztruksową kurteczkę i w tym samym kolorze szpilki. Nie całą godzinę później już byłam gotowa. Nigdzie mi się nie śpieszyło, więc włączyłam jeszcze telewizor. Jakieś pół godziny później usłyszałam klakson samochodu. Na podjeździe stała ta sama limuzyna, którą kilka dni temu jechaliśmy do wesołego miasteczka.
-Czy wy nie możecie jeździć normalnym samochodem?!- zapytałam próbują udawać poważną.
-Możemy... Ale po co...- odpowiedział mi Zayn z uśmiechem.
-Ale ślicznie wyglądasz...- powiedział Louis i Harry. Taa... Oni i ta ich telepatia.
Chwilę później wyjechaliśmy. I tak jak było to już wcześniej ustalone najpierw pojechaliśmy do MSC. Posiedzieliśmy tam jakąś godzinę, a potem wybraliśmy się do klubu. Po 20 minutach jazdy zatrzymaliśmy się przed dużym budynkiem z którego dobiegała głośna muzyka...

------------------------------------------
Hej :*
Nam się ten rozdział ajkoś zbytnio nie podoba, a nawet wcale... Jest nuuuuudy. ALe w następnym postaramy się to nadrobić... Jak na razie kompletny brak weny.
Prosimy o komentarze :D
















poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Rozdział 10 ^^


Oczami Anity:
Obudziłam się ok. 10 w swoim łóżku, z lekkim bólem głowy, ale w nie swoich ubraniach. Usiadłam na łóżku i przyjrzałam się swojemu strojowi... chwil później zaczęłam sobie wszystko przypominać... To całe nasze ognisko. Jak się wydurnialiśmy i to jak pływaliśmy w basenie... No tak przecież później poszłam z Liam’em go jego pokoju i on mi dał swoje ubrania. Nie no! Ja to jestem genialna swoje ciuchy u niego zostawiłam... Będę musiała później do niego pójść. A tak swoją drogą to nie myślałam, że są tacy fajni, no i że można z nimi tak normalnie pogadać. Wydawało ni się, że będą raczej rozpieszczonymi gwiazdami... Na szczęście nie miałam racji. Tak sobie myślę, że oni fajnie się dobrali... Każdy z nich jest inny i się wzajemnie dopełniają. Bardzo ich polubiłam. Kto by pomyślał, że kiedyś poznam takie gwiazdy jak oni. Ja nie mogę! Jakie ja mam szczęście.
-Hej. Widzę, że już nie śpisz.- powiedziała Daisy wchodząc do mojego pokoju.- Tym razem to ja przyniosłam ci śniadanie. Mama pojechała już do pracy, ale nie kazała mi ciebie budzić.- powiedziała stawiając tacę z kanapkami na łóżku. Popatrzyła na mnie dziwnym, zszokowanym wzrokiem... No tak! Przecież mam na sobie ciuchy Liam’a.
-Dzięki.
-Ej!? Czemu ty masz na sobie męskie ciuchy?
-Już ci tłumaczę.
-Aaaaaa.... Byłaś u nich!? Z którym to zrobiłaś? Zayn czy Liam? Co wy tam robiliście? Jak było? Aaa... No weź opowiadaj! Jak wygląda ich dom? No mów! Jestem bardzo ciekawa co tam się działo!- zalała mnie potokiem pytań. W jej oczach świeciły się jakieś ogniki. Patrzyła na mnie z taką fascynacją i wielką ciekawością... Siedziała koło mnie jak na szpilkach i nie dawała dojść do słowa.- Który z nich lepiej wygląda bez koszulki? Dużo wypiliście? Czemu jesteś ubrana w ciuchy któregoś z nich? Musiało do czegoś dojść! Opowiadaj! Ja tu z ciekawości umieram, a ty się nie odzywasz!
-Zamknij się wreszcie!- krzyknęłam, a ona od razu zamilkła.- Co robią dzieciaki?
-Bawią się w salonie.- odpowiedziała krótko, zwięźle i na temat.
-No więc. Tak byłam u nich, ale... do niczego nie doszło!
-A piliście?
-Yyy... No tak, ale nie dużo po 2-3 piwa...
-Ale, że wszyscy?
-No tak.
-Niall i Harry też?
-Nom. A co w tym dziwnego?
-Nie no ci... Po prostu nie wyobrażam sobie ich pijanych.
-Ja ci mogę powiedzieć, że nie mają kaca... Przynajmniej nie powinni.
-Ok. Wierzę... Ale teraz opowiadaj wszystko ze szczegółami.- powiedziała radośnie, a ja zaczęłam jej streszczać to co się działo w nocy. W między czasie zjadłam śniadanie. Jedna rzecz mnie zaskoczyła... Daisy wcale mi nie przerywała! Siedziała cicho i uważnie słuchała. Gdy skończyłam opowiadać Daisy poszła na dół do dzieciaków, a ja poszłam do łazienki się odświeżyć. 20 minut później ubrałam się w beżową krótką i zwiewną sukienkę, a do tego założyłam ciemną jeansową kurtkę. I chwilę później weszłam na dół. W salonie na kanapie siedziała Daisy i coś oglądała, a Lucy i Max bawili się na dywanie.
-Cześć.
-Hej.- powiedział Max i mnie przytulił. To dziecko jest urocze.
-Mam dla was propozycje... Może pójdziemy na spacer albo na plac zabaw? Jest śliczna pogoda. Ci wy na to?
-Tak!- powiedziała cała trójka chórem.
-No to chodźcie! Ja tylko pójdę po torbę i już możemy iść.
Powiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam torbę i telefon. Klika minut później wyszliśmy z domu...
 
Oczami Liam’a:
-Ej. Liam wstawaj! Proszę cię... Obudź się.- usłyszałam cichy dziewczęcy głos. Otworzyłem oczy i zobaczyłem Fizzy.
-Co tam mała?
-Wstawaj... Nudzi mi się, a po za tym głodna jestem. Uprzedzę twoje pytanie. Chłopaki nadal śpią i nie da się ich obudzić.
-No dobra. Już wstaję. Idź się przebrać, a ja za jakieś 20 minut zejdę na dół, ale najpierw idę się ogarnąć.- siostra mojego kumpla wyszła z mojego pokoju. Chwile później zwlokłem swoje zwłoki z łóżka. Wcale nie chciało mi się podnosić, ale nie miałem wyboru. Spojrzałem na zdjęcie, które stało na szafce nocnej. Była na nim dziewczynka z rodzicami, ja i moi rodzice i jeszcze jeden chłopiec chyba ze swoja siostrą... Czego trzymam to zdjęcie? To bardzo proste... Wspomnienie fajnych wakacji sprzed kilkunastu lat i super znajomi... Niestety nie pamiętam jak się nazywali... Wstałem i poszedłem do łazienki. 10 minut później ubrałem się w czerwoną koszulę, w kratę i czarne rurki. Kilka sekund później zszedłem na dół i poszedłem do salonu gdzie spali pozostali. Próbowałem ich obudzić ale jakoś nie za specjalnie mi to wychodziło. Jedynie Niall otworzył na chwilę oczy, a później znowu poszedł spać. Zostawiłem ich zwłoki i poszedłem do kuchni. Zwłaszcza Zayn się przestraszy gdy podejdzie do lustra... Mam przeczucie, że będzie kazał nam wszystkie powyrzucać. Zrobiłem sobie i Fizzy kanapki. Wypiliśmy po szklance soku.
-To co będziemy dziś robili?
-Nie wiem a co chcesz?
-Liam... A może pójdziemy na spacer?
-No ok. To chodź.
Wyszliśmy z domu i poszliśmy w stronę parku. Po 20 minutowym spacerze byliśmy już na miejscu. Z daleka zobaczyłem dobrze znaną mi postać. To była Anita, a obok niej siedziała Daisy.
-Liam! Patrz tam jest Anita i Daisy... O jest jeszcze Max i Lucy! Chodzimy do nich.- powiedziała Fizzy i zaczęła mnie ciągnąć w tamta stronę.
-Wuuuuujek Liam!!!!- usłyszałem uradowany głos chłopca, który właśnie bieg w moje stronę. Na mojej twarzy pojawił się mimowolny uśmiech. To dziecko jest słodkie...
-Cześ mały.- powiedziałem biorąc Max’a na ręce. W tym czasie Fizzy pobiegła w stronę dziewczyn.
 -Ooo... Patrzcie kto to przyszedł... Wujek Liam.- powiedziała złośliwie Daisy i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-A może by tak cześć na miły początek dnia?- zapytałem. Chwilę później Lucy, Fizzy i Max ganiali po całym placu zabaw, a ja siedziałem z dziewczynami na ławce i się wygłupialiśmy. Jakąś godzinę później poszliśmy wszyscy na lody do pobliskiej lodziarni. Gdy szliśmy do parku zadzwonił mój telefon. To był Louis.
-Liam gdzie ty jesteś?! Gdzie jest moja siostra!?
-Oj weź się uspokój jesteśmy na spacerze w bardzo miłym towarzystwie.- powiedziałem i w tej chwili dziewczyny wraz z Max’em krzyknęli ‘Cześć!’.
-To ja się tu o was cholernie martwię a wy na spacerku jesteście?! Wracać mi tu biegiem do domu!- powiedział Lou a ja zacząłem się śmiać.
-Już, już... Za jakieś pół godziny będziemy.- powiedziałem i się rozłączyłem.
-Co on chciał?- zapytała Fizzy.
-Żebyśmy wracali do domu.
-Ale ja nie chcę!- powiedziała tym razem lekko bulwersowana.
-Oj  no chodź... Przecież oni idą z nami.- powiedziałem i posłałem dziewczynom uśmiech. I powoli zaczęliśmy się kierować w stronę naszych domów. 25 minut później pożegnaliśmy się z Anita, Daisy, Lucy i Max’em.

 -No nareszcie!- krzykną Lou, gdy tylko weszliśmy do domu.- Wiecie jak ja się o was martwiłem! Mogliście zostawić jakąś kartkę czy coś!
-Jeju! Tommo! Weź się ogarnij. Czy to tobie nie powinno byś wstyd, że zajmuję się twoją siostrą, a ty sobie śpisz z chłopakami na kanapie?! Co?- spojrzałem na Louis’a a Fizzy wybuchła śmiechem.
-No właśnie braciszku! To ja cię budzę a ty nawet nie reagujesz.
-O ja pierdolę...- usłyszałem jęczenie z salonu... Z całą pewnością Zayn.- Moja głowa...- kontynuował swoje marudzenie, a nasza trójka cudem nie wybuchła śmiechem.- O cześć wam moi współlokatorzy. Macie może wodę i jakieś cos od bólu głowy... Obawiam się, że mam kaca.- powiedział i przeczesał włosy ręką. Tommo podszedł do szafki i wyjął z niej całe opakowanie aspiryny.- Dzięki wielkie.- powiedział połykając tabletkę.- A was nie dopadł kac?
-Nie... Przecież wypiliśmy tylko po 3 piwa. A ty już się z kacem budzisz... Oj nie dobrze, nie dobrze. Panie Malik! Z panem dzieje się coś złego...- powiedział Boo Bear.
-Daruj sobie co?- warknął Zayn.- Ja idę wziąć prysznic.
-Zayn!- zawołała Fizzy.- Tylko proszę cię nie patrz na razie w lustro ok.?- chłopak spojrzał na nią z miną  typu ‘WTF?!’ i poszedł na górę. Nasza trojka udała się zaś do kuchni po coś do picia. Nie całe pięć minut później usłyszeliśmy straszny krzyk.
-Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!! Nie to nie możliwe! To nie prawda!! Ja tak nie mogę wyglądać!
-Kurwa! Co się ku dzieję!- zarwał się na równe nogi Niall, a chwilę po nim Harry, który rzucił podobnym teksem. Louis wypluł sok, który miał właśnie w buzi i zaczął się śmiać.
-Ok... Czy może ktoś nam wyjaśnić co tu się dzieje?- zapytał oburzony Hazza.
-Harry. Uspokój się. Zayn zobaczył swoje odbicie w lustrze i się przestraszył.- powiedziała Fizzy i wtedy oni zaczęli się śmiać razem z nami. Gdy się już opanowaliśmy chłopaki poszli się ogarnąć, siostra Lou włączyła telewizor, a ja włączyłem laptopa i rozsiadłem się na fotelu. Jak zwykle zajrzałem na twittera. I właśnie trwała akcja polskich Directionerek. Dałem im kilka RT i coś tam do nich napisałem i wylosowałem się.
-Tato?! To co jemy na śniadanie?- usłyszałem za sobą głos Niall’a.
-Chyba na obiad...
-O to jeszcze lepiej ja zamawiam pizze.
-Czy ktoś powiedział pizza?!- tym razem krzyknął Harry.- Ja jestem za.- powiedział gdy tylko wszedł do pomieszczenia.
-Styles!? A czy to nie  za wcześnie, żeby się twix’ami obżerać?
-Tato... Daj spokój.
Chwilę później już wszyscy siedzieliśmy w salonie, wraz z Zayn’em i czekaliśmy na pizze.

Oczami Anity:
Zaraz po powrocie do domu odgrzałam obiad, który przygotowała wcześniej Alice. A później cały czas siedzieliśmy i bawiliśmy się. Ok. 19 wróciła Alice. Daisy poszła do jakiejś koleżanki, a ja mogłam już zacząć weekend. Tak... Wszystkie soboty i niedziele mam wolne! Poszłam do siebie do pokoju. Włączyłam laptopa. Pogadałam z babcia przez Sype’a. I godzinę później go wyłączyłam. Nie widziałam co mam robić więc zdecydowałam, że pójdę na spacer. Powiedział Alice, że wychodzę i niedługo wrócę. Wzięłam bluzę i wyszłam z domu. Po drodze spotkałam Tom’a który właśnie wracał z pracy.
Chodziłam sobie powoli po parku, ze słuchawkami w uszach  i tam myślałam o wszystkim, i o niczym. W pewnym momencie zauważyłam jakąś dziewczynę, która leżała na ławce. Była prawie 9 w nocy, więc raczej się nie opalała... Po chwili podeszłam do niej. Spała...
-Hej. Wszystko ok.?- zapytałam. Dziewczyna podniosła głowę, a to co zobaczyłam zmroziło mnie. Miała podbite oko, rozciętą dolną wargę i lewą brew. Miała długie blond włosy i niebieskie smutne, zapłakane oczy. Wyglądała na wygłodzoną i zmarzniętą. Skrótem mówiąc obraz nędzy i rozpaczy.- Kto ci to zrobił?
-A co ci do tego?!
-Lepiej wróć do domu, bo się rozchorujesz...
-A ty co kurwa! Moja matka czy co?!- krzyknęła.
-Uspokój się.- powiedziałam łagodnie.
-Odwal się ode mnie i zostaw w spokoju.
-Może ci pomóc?
-Nie słyszałaś?! Spierdalaj!- warknęła na mnie. Posiedziałam jeszcze chwilę i zapytałam.
-No ok. Ale jak masz na imię?
-A po co ci to?
-No ciekawa jestem...
-Lindsey. A teraz się wynoś!- powiedziała i spuściła głowę. Miałam wyrzuty sumienia, że zostawiam ją samą w parku o tej porze, ale co ja mogłam jej zrobić. Na moje oko była mniej więcej w moim wieku, czyli dorosła.
Ok. 10 wróciłam do domu i od razu poszłam do swojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Cały czas myślałam o tej dziewczynie... Nie dawało mi spokoju to jak wyglądała. Już nie chodzi o to jak się do mnie odzywała, ale po prostu o to w jakim była stanie... Roztrzęsiona, przerażona, wygłodniała... Zastanawiałam się co się dzieje u niej w domu... Kto ją tak pobił... I dlaczego spała w parku o tej godzinie...
Siedziałam na łóżku i miałam różne scenariusze, dotyczące jej życia, ale później nie wiem sama kiedy zasnęłam...


A o to i nowa bohaterka!! xD



Lisdey.- 17 lat. Wuciekła z domu dziecka, bo nie miała tam łatwo. Jej rodzice umarli, gdy miała 5 lat. Lubi czytać książki i słuchać muzyki. Jest spontaniczna i wesoła.


----------
No to tak i mamy rozdział 10 xD
Lisdey chyba trochę namiesza w żuciu Anity. Z tego co mi się wydaję... :P Polka będzie starała się jej pomóc i nawiązać z nią kontakt. Zapewniam, że to spotkanie nie było pierwsze ani ostatnie...
Czy uda się Anicie przekanać dziewczynę do siebie? To się okarze w następnych rozdziałach... :P

Mam nadzieję, że się podoba i zapraszam do komentowania... XD

wtorek, 10 kwietnia 2012

Rozdział 9 ^^

Właśnie jechaliśmy mostem w stronę Londynu. Cały czas śmialiśmy się i wygłupialiśmy.
-No dobra chłopaki! Wszystko ładnie, pięknie, ale ja chcę wiedzieć gdzie jedziemy...- spojrzałam na chłopaków a oni popatrzyli się na siebie. W końcu odezwał się Harry:
-Ok. Jedziemy do naszego ulubionego miejsca...
-Do Milk Shake City?!- krzyknęłam uradowana Daisy, a my, nie wiem czemu, zaczęliśmy się śmiać.
-Nie.-powiedział Liam przytulając Max’a.- Zgadujcie dalej.
-London Eye?!- krzyknęła tym razem Lucy.
-Blisko... Ale nie.- powiedział Louis.
-Braciszku... Weź nie bądź taki! Oświeć nas!- powiedziała Fizzy robiąc maślane oczy.
-A może wesołe miasteczko.- zapytałam niepewnie.
-Brawo! Zgadłaś!- krzyknął Malik, zrywając się z fotela i zaczął tańczyć jakiś dziki taniec.
-Super!- zawołał Max, który właśnie targał Liamowi włosy. Ja nie mogę jak oni słodko wyglądają. Czasami się zastanawiam się czy Payne na serio nie jest jego ojcem...
-Oj tam... Oj tam... Damy radę! Często tam bywamy...- powiedział dumnie Hazza. Znam osobiście tego chłopaka zaledwie od pół godziny a już go lubię? To do mnie nie podobne... W sumie to ostatnio ciągle robię rzeczy nie typowe dla mnie, ale to mi się podoba... Na chwilę ‘odcięłam się’ od otaczającego mnie świata i podziwiałam widoki za oknem limuzyny... Chwilę później wróciłam do rzeczywistości i zaczęłam się przysłuchiwać rozmowom moich towarzyszów. Zayn, Louis i Harry robili jakiś krótki filmik dla fanów... Oczywiście nie obyło się, bez ‘pocałunku’ Larry’ego... Przyznam się, że są momenty w których się ich boję. Dzieciaki się bawiły, a Niall i Liam gadali z Daisy. Już miałem przed oczami jej uradowany wyraz twarzy
-Hej. Wszystko ok.?- zapytał Liam siadając koło mnie.
-A... Tak. Tak wszystko ok.- powiedziałam wyrywając się z zamyślenia. Parę minut potem limuzyna się zatrzymała. Malik wyszedł pierwszy.
-Panie przodem.- powiedział z uśmiechem i podając mi rękę. Chwilę później staliśmy już przed wejściem do wesołego miasteczka.
-No co tak stoicie. Chodźcie!- krzyknął Tommo, biorąc Fizzy na ręce.
-Aww... Budka z Hot Dog’ami!!- krzyknął Niall biegnąc w tamtą stronę. JA go nie ogarniam... Czy on zawsze myśli o jedzeniu?! W wesołym miasteczku był dość spory ruch, ale jak na razie nikt nie zwracał uwagi na chłopaków. Larry, Lucy, Fizzy i Max poszli w stronę samochodzików , a jeśli chodzi o Niall’a to wiadomo co robił.
-Aaaaaaaaaaaaa... -Krzyknęłam chyba najgłośniej jak umiałam, gdy ktoś podniósł mnie do góry i zaczął kręcić.
-Ej. Spokojnie. Nie krzycz tak.- słyszałam cichy głos Liam’a i poczułam jego ciepły oddech na mojej szyi. Nie wiem czemu, ale po moim ciele przeszedł dreszcz...
-Debilu! Puść mnie!
-Liam! Nie rób tego! Trzymaj ją i nie puszczaj, wiesz co masz robić tylko poczekaj chwilę na mnie!
-Chłopaki?! Co wy kombinujecie?! Weź mnie postaw na ziemi do jasnej...
-Już, już, już. Uspokój się! Przecież nic ci nie zrobimy... Aż tacy źli to mu nie jesteśmy.- powiedział Liam i uniósł brwi do góry i posłał mi złośliwy uśmieszek.
-Czyżby?! Ja się w tej chwili zaczynam obawiać o moje życie.
-Oj nie przesadzaj, aż tak źle nie będzie...
-Liam! Postaw mnie!- próbowałam się od niego oderwać ale on trzymał mnie jeszcze mocniej. Wtedy usłyszałam krzyk Daisy.
-Postaw mnie na ziemię! No ej! Proszę..- już wszystko wiadomo... Zayn porwał Daisy.
-Kuźwa! Zayn! Chłopie weź mnie puść! Muszę małych pilnować! Aaa... Zayn!
-Lou się nimi zajmie. -powiedział chłopak do Daisy.- Uspokój się nic ci nie zrobię.
-Zayn! Postaw mnie na ziemie!
-Liam! Postaw mnie na ziemię!- powiedziałam do Payne’a. Wtedy chłopcy wymienili się spojrzeniami i zaczęli szybko biec. Ja i Daisy piszczałyśmy w niebo głosy. Chwilę później we czwórkę leżeliśmy na zamku dmuchanym. Chłopaki zaczęli się śmiać i skakać! Przez chwilę siedziałyśmy i przyglądałyśmy się ich wygłupom, ale po chwili się do nich przyłączyłyśmy. Cały czas robiliśmy sobie zdjęcia. Jakiś czas po tym kupiliśmy popcorn i poszliśmy do gabinetu luster. Haha... Zayn robiła sobie ‘’sweet focie’’ przy każdym krzywym zwierciadle... Następnie poszliśmy na gokarty, na diabelski młyn. Nawet nie zauważyłam kiedy te 3 godzimy minęły i musieliśmy wracać... Zanim przyjechała limuzyna poszliśmy jeszcze na strzelnicę. Każdy z chłopców wygrał jakąś maskotkę. Louis oddał miśka swojej siostrze, Niall Max’owi, Harry Lucy, Zayn Daisy, a ja dostałam od Liam’a. Parę minut później przyjechała limuzyna. Podczas drobi powrotnej Lucy zasnęłam na kolanach blondyna, a Max spał słodko w tulony w Zayn’a. Jakieś 20 minut później byliśmy już pod willą. W domu było pusto. Znalazłam jedynie karteczkę od państwa Brown w której było napisane,  że pojechali do sklepu i że po 8 wrócą.  Horan i Malik zanieśli dzieci do pokoi i wrócili na dół. Daisy wzięła sobie cos do picia i też poszła do swojego pokoju.
-Wielkie dzięki chłopaki.- powiedziałam przytulając ich.
-Nie ma za co. To my dziękujemy.- odpowiedział z uśmiechem Zayn.
-Anita! Masz jakieś plany na wieczór?- zapytał niespodziewanie blondyn.
-Chyba nie... A co?
-No bo wiesz... Właśnie wpadłem na taki pomysł, żeby urządzić u nas ognisko, przecież jest jeszcze wcześnie... Co wy na to.- popatrzyła pytająco na mnie i na Zayn’a.
-Ja jestem jak najbardziej za... Chłopaki też się na pewno zgodzą.
-W sumie to ja też. Tylko musze poczekać na Alice i na Tom’a, no bo przecież samych dzieci nie zostawię.
-Rozumiem. To jak wrócą to przyjdź do nas, a my w tym czasie lecimy wszystko przygotować.
-Ok. Nie ma sprawy. Do zobaczenia.- powiedziałam zamykając za nimi drzwi. Zajrzałam do Max’a i Lucy ale oni słodko spali. Później jeszcze do Daisy. Poszłam do siebie do pokoju. Usiadłam na łóżku i łączyłam laptopa. Odpisałam babciom na maile i dodałam jeszcze kilka zdjęć z dzisiaj. Usadowiłam mojego Liam’a ( tak nazwałam swojego misia) na łóżku... Zrzuciłam zdjęcia na kartę pamięci... Zmieniłam tapetę. Ustawiłam sobie zdjęcie, na którym była cała nasza dziesiątka. Gdy przeglądałam sobie fotki z dzisiaj, do pokoju przyszła Alice.
-Co tam? Gdzie dzieciaki?- zapytała z uśmiechem na twarzy.
-A wszystko dobrze... Dzieciaki już śpią?
-Co?!- zapytała ze zdziwieniem.- Co ty im zrobiłaś, że już śpią?
-Ja? Nic... Były tak zmęczone, że od razu poszły spać. Z całą pewnością zdadzą jutro relacje.- uśmiechnęłam się pod nosem.
-Aha. Dobrze. Ładną masz tapetę... Czy to ci chłopcy z... no z tego zespołu za którym szaleje Daisy?!
-Hahaha... Tak.
-Skąd oni się tam wzięli?
-To z nimi pojechaliśmy...- Alice zrobiła taką minę, że prawie wybuchłam śmiechem.
-Żartujesz?
-Nie... A tak po za tym to zaprosili mnie dziś do siebie na ognisko. I chciałam się zapytać czy mogę pójść.
-Oczywiście. Tylko nie pij za dużo.- posłała mi promienny uśmiech.- Podwieźć cię?
-Nie trzeba... Oni są naszymi sąsiadami.- powiedziałam i cicho się zaśmiałam.
-Aha... Dobrze idź.
-Bardzo dziękuję.- Alice wyszła z mojego pokoju, a za zaczęłam się śmiać.
 Chwile później wyszłam z domu i poszłam w stronę willi chłopaków. Od razu poszłam do ogrodu, gdzie Niall rozpalał ognisko, a Hazza przygotowywał talerzyki.
-Cześć. Jadłaś kiedyś marchewkę z ogniska?- zapytał z radością Lou.
-Nie... Lou i wiesz, to chyba nie jest dobry pomysł...
-Oj no błagam cię... Mówisz jak nasz ojczulek...- chłopak poklepał mnie po ramieniu. Kilka minut później z domu wyszedł Zayn z Liam’em. Pomogłam chłopakom dokończyć przygotowania i zaczęło się ognisko. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym, śpiewaliśmy, a Niall oczywiście grał też nam na gitarze. Robiliśmy sobie zdjęcia... Jedliśmy, wygłupialiśmy się, piliśmy i robiliśmy różne inne rzeczy... Około północy poszłam się przejść. Usiadłam nad basenem i zaczęłam rozmyślać.
 

Oczami Zayn’a:

Siedziałem z chłopakami przy ognisku, a Anita nad basenem. Nie wiem czemu siedziała sama, ale wyglądała na zamyśloną... Uroczo wyglądała owinięta kocem z butelką piwa w ręce. Blask księżyca, który odbijał się od tafli wody, delikatnie oświetlał jej zamyśloną twarz. Lekki wiatr rozwiewał jej włosy... Wyglądała ślicznie! Wyglądała jak bogini... Tylko to piwo zakłócało ten jej wizerunek, ale mi to nie przeszkadzało... Wręcz przeciwnie... Pociągało.
-Hej piękna. Co ty tu tak sama siedzisz?- zapytałam podchodząc.
-A tak sobie siedzę i myślę...
-A można wiedzieć o czym?- zapytałem siadając koło niej.
-Skrótem mówiąc nad tym jakie cholerne szczęście mnie spotkało w ciągu kilku ostatnich dni.- odpowiedziała upijając łyk piwa.
-Czyli? Jakie szczęście?
-Jak wiesz jestem z polski.- zaczęła- Chcąc uwolnić się od szarej, ponurej rzeczywistości, rzuciłam się na głęboka wodę i załatwiłam sobie pracę jako niańka u jakiej rodziny w Anglii. Jadąc tutaj nie znałam tych ich, nie wiedziałam jacy są... Na szczęście okazało się, że to bardzo porządni i mili ludzie, a dzieci którymi się opiekuję nie są wcale rozpieszczonymi bachorami.- uśmiechnęła się pod nosem i kontynuowała dalej nie dorywając wzroku od powierzchni wody.- Znając moje wcześniejsze ‘szczęście’ nie spodziewałam się, że będzie tak dobrze... Jeszcze tego samego dnia poznałam Liam’a. Zaś następnego dnia byłam na waszym podpisywaniu płyt. Później poznałam ciebie i dzisiaj pozostałych. Z rodzina u której pracuję, mam bardzo dobre stosunki. Ich dom jest moim domem. Poznałam świetnych przyjaciół... Chyba mogę was tak nazwać? Po prostu te 4 ostatnie dni mojego życia, są chyba najlepsze jakie kiedykolwiek przeżyłam. Ten cały przyjazd tutaj był jak los na loterii, a wygrana trafienie do bardzo dobrej rodziny i poznanie pięciu fajnych chłopaków i zaprzyjaźnienie się z nimi... Jak by mi ktoś powiedział pięć dni temu, że podczas pobytu tutaj poznam One Direction, zaprzyjaźnię się z nimi i będę piła piwo u niech na ognisku... To bym go wyśmiała.
-Każda decyzja jest jak los na loterii, czasami wygrana, a czasami nie...
-Tak Zayn. Zgadzam się z tobą.
-Gdy tu przyjechałaś, albo gdy byłaś jeszcze w Polsce, to czy chciałaś nas poznać?
-Bez obrazy... Jakąś zwariowaną Directioner to ja nie jestem, ale bardzo lubię wasze piosenki. Kiedyś nawet taka myśl chodziła mi po głowie, żeby poznać tych przy których piosenka potrafię się rozpłakać jak małe dziecko. Ale wtedy nie robiłam sobie nawet nadziei. No popatrz... Jakie są szanse, żeby taka zwykła dziewczyna jak ja i w dodatku z Polski, mogła poznać takie wielkie gwiazdy jak wy... Wiadomo, że to są bardzo znikome szanse. Ile waszych fanów o tym marzy? Nawet nie myślałam, że spotkam kogoś sławnego, a tym bardziej was i  w dodatku będziemy sąsiadami...
-Też racja.- przytaknąłem dziewczynie i stuknęliśmy się butelkami. Ona mnie szokuje... Jej tok rozumowania. Nie dość, że ładna, utalentowana i jeszcze mądra!  Takiej dziewczyny to ze świeca po całym świecie szukać, a i tak nie wiadomo czy się taka znajdzie.
-Sam widzisz... Tylko zastanawiam się kiedy to się wszystko skończy. Bo przecież wszystko co dobre kiedyś się kończy... Ja osobiście obstawiam na koniec wakacji bo wtedy wyjadę.
-No tak ale na razie ciesz się chwilą.- powiedziałem i chciałem wstać, gdy ktoś wepchnął mnie do basenu. Słyszałem jedynie szum wody i śmiech.
-Tommo! Do jasnej cholery!- krzyknąłem gdy tylko się wynurzyłem.- To nie jest Lany poniedziałek.
-Oj daj spokój.- odpowiedział z uśmiechem Lou i wskoczył do wody, a reszta za nim. Nawet Anita się z nami chlapała. Ok. 1 nad ranem wyszliśmy z wody i weszliśmy do mieszkania.
-Może obejrzymy jakiś film?- zaproponowałem.
-Ok. Ale najpierw musimy się przebrać w coś suchego.- powiedział Harry? Tak... To był Styles, a nie tatusiek.
-To lecę się przebrać i coś poszukać.- powiedziałem i pobiegłem do swojego pokoju.
 

Oczami Liam’a:
Wszedłem do domu cały mokry. Zayn pobiegł na górę, Niall robił coś w kuchni a Harry i Louis się ‘miziali’. Anita stała i się z nich śmiała. Uroczo wyglądała w mokrym ubraniu i mokrych włosach.
-Chodź.- załapałem ją za rękę i przyprowadziłem do mojego pokoju. Poszedłem do garderoby i przyniosłem jej czarne dresy, biały T-shirt i niebieską bluzę.
-Trzymaj i idź się przebrać. Tam jest łazienka, a suszarka do włosów jest w drugiej szufladzie po lewej stronie umywalki.
-Dzięki.- powiedziała z uśmiechem i zniknęła za drzwiami łazienki. Ja sam w między czasie się przebrałem. Chwilę później w łazienki wyszła Anita...
-Ślicznie wyglądasz...- powiedziałem podnosząc się z łóżka.
-Oj daj spokój.- powiedziała i lekko szturchnęła.
Zeszliśmy na dół gdzie Zayn włączał jakiś horror, a Niall robił popcorn. Pozostałych 2 jeszcze nie było. Kilka minut później odnalazły się i zguby rozsiedliśmy się na kanapie i zaczęliśmy oglądać film. W miedzy czasie toczyła się wojna na popcorn. Ok. 4 nad ranem skończył się film. Chłopcy już spali. Razem  z Anita uprzątnęliśmy trochę bałagan i odprowadziłem ją do domu.
-Dzięki za miło spędzony czas.- powiedziałem dając jej całusa w policzek.
-Nie to ja dziękuję. Dobranoc.- powiedziała z uśmiechem na twarzy i zamknęła za sobą drzwi. Wróciłem do siebie. Chłopaki spali na kanapie, a ja poszedłem do swojej sypialni. Rzuciłem się na łóżko i od razu zasnąłem....

---------------------------------------
                              Jutro nasza ukochana koleżanka ma urodziny... więc:
Kochana... Życzymy ci wszystkiego najlepszego, dużo zdroooooowia, szczęścia pomyśloności, spełnienia marzeń ^^ xD I czego sobie tam jeszcze życzysz... I żebyś pomagała nam pisać te opowiadania dalej... Kochamy cię!! <3  1o0 LAT!!!

Mamy nadzieję, że rozdział sie podoba.
Bardzo prosimy o komentarze...
xD

sobota, 7 kwietnia 2012

Rozdział 8


HEj!! :* tak na wstępie chciałyśmy życzyć wam WESOŁYCH ŚWIĄT!!!! I MOKREDO ŚMINGUSA DYNGUSA!!!! :D
--------------------------------------------------------------------------------------------------------


Obudziłam się ok. 6. Nie wiem czemu nie mogłam spać. Już zaczęło świtać, jednak ciągle było brzydko, szaro i ponuro. Tak typowa angielska pogoda... Zeszłam na dół do kuchni i wyjęłam z lodówki puszkę Coca-Coli. Po chwili wróciłam do siebie. Daisy spała, więc miałam czas tyko dla siebie. Przyznaję się! Nie mam pomysłu co mogę robić... W domu nigdy nie miałam chwili wytchnienia, zawsze a to szkoła, a to praca, ojciec... No właśnie ojciec... Ciekawe co tam u niego. Dziwnie się czuję, że go tak zostawiłam, ale wiem, że dobrze zrobiłam. Włożyłam słuchawki w uszy i postanowiłam pooglądać stare zdjęcia. Wieki tego nie robiłam. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafki, z której szuflady wyjęłam dwa dość stare albumy. Usiadłam na łóżku i zapaliłam lampkę. Otworzyłam pierwszy album. Na początku były zdjęcia z czasów gdy byłam słodkim, niewinnym bobasem, a na następnych byłam już coraz starsza... Oglądałam kolejne fotografie i starałam sobie przypomnieć dane sytuacje, albo przynajmniej to co opowiadała mi mama. Po chwili skończyłam oglądać  album więc wzięłam drugi. Przyglądałam się wszystkim znajomym i nieznajomym uśmiechniętym twarzom. Całe szczęście moja mam miała zwyczaj na odwrocie strony podpisywać kto jest na zdjęciu i pisała też datę. W pewnym momencie moją uwagę przykuło jedno zdjęcie. Na którym jestem ja z rodzicami i jakimś chłopczykiem niedużo starszym ode mnie, może o rok ewentualnie o dwa, i chyba jego rodzicami. Jakoś sobie nie przypominam tego wszystkiego... Odwróciłam zdjęcie i tak jak się spodziewałam był tam napis: ‘Nasze małe dwa aniołki.( linijka odstępu) Z naszymi znajomymi z Anglii’ A w lewym dolnym rogu zdjęcia data i miejsce: ‘28.06.1998, Francja’. Faktycznie w tle było widać Wierzę Eiffla. Mama kiedyś mi opowiadała, że byliśmy we Francji na wakacjach, i że poznali tam jakąś rodzinę z Anglii. Moi rodzice biegle znali angielski, więc nie mieli problemu z dogadaniem się. W sumie to ja sama od kiedy tylko pamiętam uczyłam się tego języka i z tego co mówiła moja mama umiałam się dogadać z tym chłopcem. Szkoda tylko, że nie pamiętam jak się nazywa... On jest bardzo słodki na tym zdjęciu. Taki nieduży, niewinny i uśmiechnięty. Ma jasne brązowe, dłuższe  włosy, piwne oczy i ładny uśmiech... Tak sobie myślę, że fajnie było by się z nim spotkać. W sumie to nie mam pojęcia po co, ale było by fajnie... Wyjęłam zdjęcie z albumu i jeszcze się mu przez chwile przyglądałam. O 7:30 poszłam do łazienki wziąć prysznic. 20 minut później poszłam do garderoby i zastanawiałam się w co się można ubrać. W końcu zdecydowałam się na fioletowe rurki i czarną tunikę z długim rękawem... Momentami żałowałam, że się kiedyś tak pocięłam... Teraz na lewym nadgarstku mam kilka bardzo ładnych blizn, które nadal bolą... Od tamtej pory zawsze muszę nosić coś z długim rękawem. Wolałabym nie wiedzieć jak by ktoś zareagował gdyby je zobaczył. Z całą pewnością nie dostałabym tej pracy. Popatrzyłam się jeszcze przez chwilę w lustro i postanowiłam zejść na dół, żeby zrobić śniadanie. Jakieś 20 minut później szłam już z tacą do pokoju Daisy. Otworzyłam drzwi zobaczyłam słodko śpiąca 15- latkę. Postawiłam tacę na szafce i podeszłam do niej.
-Hej śpiochu! Wstajemy! Śniadanie ci przyniosłam...
-Jeszcze chwilę!- wymamrotała przekręcając się na bok i przykrywając kołdrą.
-No ej! Śniadanie ci przyniosłam! Omlety na słodko z nutellą i truskawkami, a do tego sok pomarańczowy...- nie zareagowała.- No kurde Daisy wstawaj! Chłopaki będą tu za pół godziny! A ty nadal śpisz!
-Że co?!- krzyknęła wyskakując z łóżka.- Co?! Jak?! Gdzie?! Kiedy?! Po co!? Czego mnie wcześniej nie obudziłaś?! Ja się nie wyrobię!?- stała i mówiła z panika w głosie. W końcu nie mogłam się powstrzymać i wybuchałam śmiechem.
-Czy ty tak zawsze panikujesz?!
-Aaaaaaaaaaaaa! Uduszę się. A po co oni przychodzą?- zapytała mnie a ja zaczęłam się śmiać jeszcze głośniej.
-Nikt nie przychodzi... Uspokój się!
-Ale, że jak to?
-Tak, to! Musiałam cię jakoś z tego łóżka wyciągnąć. Żałuj, że nie widziałaś swojej miny! Hahaha... Była rozbrajająca.
Zjadłyśmy śniadanie. Poszłam na dół zanieść naczynia i wróciłam do swojego pokoju. Było ok. 10 i pogoda się poprawiła, zaczęło świecić słońce. Zrobiło się znacznie cieplej i przyjemniej.
-Anita. Ja idę do sklepu po lody.. chcesz coś jeszcze?
-Nie wiem, może weź mi czekoladę z orzechami.
-Ok. Nie ma sprawy.- powiedziała wychodząc z moje pokoju. Wsiadłam na krześle, na balkonie i zaczęłam czytać książkę, no i oczywiście słuchać muzyki. Słońce świeciło mi prosto w oczy, więc wzięłam z pokoju okulary i zaczęłam się relaksować. Nagle cos koło mnie przeleciało... Oderwałam się od lektury i się rozejrzałam. Po mojej prawej stronie leżał papierowy samolocik? O co tu chodzi?!  Wzięłam go do ręki i rozłożyłam, po chwili zaczęłam czytać to co jest tam napisane.’ Hej! :* Czego nie odbierasz telefonu? Mamy nadzieję, że nie masz żadnych planów na wieczór, bo reszta chłopaków chce cię poznać. Mamy prośbę, żebyś wzięła ze sobą dzieciaki którymi się opiekujesz. Lou przywiózł do nas swoja siostrę i jej się trochę nudzi. Jak coś to spotkamy się wszyscy w parku przy stawie ok. 16. Mamy nadzieję, że przyjdziecie. Xx Zayn i Liam...’ a w gratisie jeszcze słodka małpka! Hahaha... Geniusze.
Wstała z leżaka i podeszłam do barierki balkonu. Na przeciwnym balkonie stał zadowolony z siebie Malik i Payne. Pomachałam im.
-To co zgodzisz się?- krzyknął Zayn.
-Jeszcze nie wiem muszę pogadać z ich rodzicami, ale na razie nie ma ich w domu...
-Ok. To daj nam znać!
-Spoko!- pomachali mi na pożegnanie i weszli do środka a ja wróciłam do czytania książki. Ich pomysłowość mnie przeraża!
-Hej już jestem!- powiedziała Daisy siadając koło mnie na balkonie i podając mi to co kupiła.
-Dzięki.- Kątem oka zauważyłam, że dziewczyna czyta zawartość ‘samolocika’.
-Aww... Serio to od nich!? Aaaaaaa.... Ale super! Idziemy prawda?! Proszę, proszę, proszę! Musimy pójść ja chce ich poznać!! Anita! Prawda, że idziemy?
-Co ta tam mówisz?- powiedziałam wyjmując słuchawki z uszu. Młoda popatrzyła na mnie spod byka, a ja zaczęłam się śmiać. Oczywiście, że słyszałam co mówiła tego nie dało się nie usłyszeć!
-Uhh...- warknęła, ale po chwili się uspokoiła i pokazała mi kartkę.- Idziemy prawda?- spojrzała na mnie słodkimi oczami.
-Ale co ja ci mogę powiedzieć?! To muszą zdecydować twoi rodzice. Ja ci szczerze mówię, że nie mam ochoty tam iść.
-Że co?! Jak to?! O no we... To chłopaki z One Direction przysyłają ci samolocikiem wiadomość, że chcą cię poznać a ty nie chcesz iść?! Dziewczyno weź się ogarnij!- patrzyłam na nią z podziwem... Nie zła jest i w dodatku uparta.
-No co?!
-Musisz pójść z nami albo bez, ale musisz! Rozumiesz?
-Oj się czepiasz! O co ta cała afera?!
-Bo ty mnie przerażasz! 5 największych ciach na świcie zaprasza cię na spotkanie i nas w dodatku też. Mówię w imieniu moim i mojego młodszego rodzeństwa. A ty nie chcesz iść?!
-Jejku! No żartowałam! A co mam robić cały wieczór w domu... Jasne, że z nimi idę! Przynajmniej będę miała nowych znajomych.
-To ty kurde weź mnie nie strasz. I pogadaj z naszymi rodzicami... Tak bardzo cię proszę.
-Ok. Spróbuję.
Potem gadałyśmy jeszcze przez chwilę i postanowiłyśmy obejrzeć nasze zdjęcia z wczoraj. W między czasie zajrzałam na jeden z polskich portali plotkarskich nie byłam pewna czy będą działały, ale jakoś... Przeglądałyśmy nagłówki ‘artykułów’ chyba można to tak nazwać pomijając, że to jest i tak kit. W końcu moją uwagę przykuł jeden z nich. Otworzyłam go na sąsiedniej karcie, w między czasie tłumacząc Daisy to co jest napisane. W końcu otworzył mi się wpisz pt.: Liam Payne ma nowa dziewczynę!’
‘’ Wielki szok dla fanek zespołu One Direction! Liam Payne ( członek tego boysbandu) został przyłapany kilka dni temu na spotkaniu ze swoja nową dziewczyną. Nie było by w tym nic takiego niesamowitego gdyby nie to, że ta dziewczyna ma dziecko! Uroczego chłopczyka, który jest bardzo podobny do Liam’a! Czy to możliwe, żeby najbardziej ogarnięty członek tego zespołu miał dziecko! Paparazzi, który nakrył ich na tym spotkaniu, stwierdził, że zachowywali się tak, jakby znali się od wielu lat! Robili sobie bardzo dużo zdjęć i bawili się z chłopcem! Czy to może jest część rodziny Liam’a o której nikt nie miał pojęcia?! A o to kilka zdjęć z tego spotkania... Co o tym myślicie?’’ O ja pierdole! Krzyknęłam po polsku, gdy zobaczyłam zdjęcie pod spodem... Tam byłam ja a Max’em i Liam’em...
-Ej! Anita wszystko ok.?
-Wiesz co chyba nie do końca...- przetłumaczyłam jej tekst na angielski a ona się wkurzyła bardziej niż ja... Potem zaczęłam czytać komentarze to tej notki. ‘Ale fajnie, że sobie kogoś znalazł! Chociaż mi smutno, bo jest już zajęty. Ale po mimo to życzę mu szczęścia! Ale z tym dzieckiem to już przesada!’- napisała jakaś Moni. ‘’ Fajnie, że kogoś ma! Ale z tym dzieckiem to już przesada! No chyba was powaliło, żeby tatusiek miał takie duże dziecko! Może to i jest jego nowa, ale nikt nie wie czy to jego dziecko! Więc go nie oskarżajcie. Może to jest młodszy brat, albo kuzyn tej dziewczyny... Już nie wymyślajcie takich sensacji!’’- to słowa jakiejś Riki. Pod tym wpisem rozpętało się prawdziwe szaleństwo. Na całe szczęście nikt nie uwierzył, że on ma dziecko. Wszyscy stali po mojej stronie i pisali, że to mój młodszy brat... Przetłumaczyłam Daisy tez te komentarze...
-Ej czekaj. Chodź zobaczymy na podobna stronę tyle że angielską.- Podałam jej laptopa a ona wpisała adres jakiej strony. Po krótkiej chwili znalazłyśmy taki sam artykuł, ale po angielsku... Mam tylko nadzieję, że nikt z mojej szkoły mnie nie rozpoznał.
-Napisz do Liam’a czy to widział.- powiedziała Daisy, a ja tak zrobiłam. Pięć minut później Payne był już u mnie i to czytał.
-Hahaha... Nie no oni mnie rozbrajają na atomy! Czego to oni nie wymyślą... Mam nadzieję, że Paul tego nie widział... Bo będzie krucho...
-A jak widział to co zrobisz?
-No nie wiem... Pewnie umieścimy sprostowanie albo to olejemy, tak jak było z ta całą sytuacją w której Niall został oskarżony o gwałt... Ale i tak będę musiał się  wytłumaczyć Paul’owi
-Przepraszam, że cię w to wszystko wpakowałam,  nie powinnam była się godzić na to spotkanie.
-Nie... To ja przepraszam. Nie pomyślałem, że ktoś może nas zobaczyć. Ale do jasnej cholery! Też mi się trochę prywatności należy!- powiedział.
-Ej! No ogarnij się Liam! Wszystko będzie dobrze! Każdy wie, że to plotki. Większość osób uważa, że ona jest twoją przyjaciółką, a mały to jest jej brat albo kuzyn. Chłopaku, bo to raz jakieś plotki na cienie nadawali?
-No niby nie... Ale, czuję się za to odpowiedzialny bo w plątałem w to Anitę.
-Liam, ja sobie dam radę. Nie musisz się martwić. Daisy ma rację. Wszystko będzie ok.- przytuliłyśmy obie Liam’a.
-A co z tym wypadem?- zapytał chłopak.
-A na razie nic nie wiadomo.
-No ok. Ale dajcie znać.- w tym momencie dostał sms-a.
-O co chodzi?- zapytałam.
-Chłopaki karzą mi do domu wracać bo zaraz ma Paul przyjechać. Chce z nami porozmawiać. I już wiem o czym.
-Kochany... Dasz sobie radę. I ty też daj znać jak poszło.
-Spoko. Dzięki dziewczyny. Zobaczymy się później.- wstał, pocałował mnie w policzek, a potem Daisy i wyszedł z domu.
-O matko! Co to za chłopak!- powiedziała Daisy i rzuciła się na łóżko. Zaczęłam się śmiać.- Z czego się śmiejesz?
-Z tej całej sytuacji! I z ciebie.

Oczami Liam’a:
Wróciłem do domu. I poszedłem do salonu, gdzie siedzieli pozostali.
-Hej. Chłopaki.
-No hej tatuśku.
-Niall, daruj sobie... A wiecie może po co ma Paul przyjechać?
-Właściwie to nie... Powiedział tylko, że musimy pogadać... Czyli to co zawsze gdy się do nas wybiera...-odpowiedział mi Zayn.
-Aha. No ale ja się domyślam po co.
-Tak?!- krzyknął Lou.
-No, pokażę wam coś ciekawego... To samo co mi przed chwilą Anita pokazała. Który z was ma przy sobie telefon?
-No wszyscy mamy.- powiedział zniecierpliwiony Hazza. Podyktowałem im adres tej strony, a po chwili już czytali wpis.
-Hahaha... Czego to oni nie wymyślą?!- zaczął się śmiać Louis. Niall spiorunował mnie wzrokiem:
-Liam jak ty mogłeś mnie zdradzić!? I nie powiedzieć mi, że masz dziecko... i dziewczynę?! Zawiodłem się na tobie...
-Oj. Horanku...- podszedłem do niego.- Przecież wiesz, że cię kocham .- Pocałowałem go w czoło, a na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech. Chwilę po tym, do salonu wszedł Paul.
-Witam! Jak się tam mają moje gwiazdy?- zapytał z lekkim uśmiechem.
-Jakoś...- odpowiedział Zayn.
-Co cię do nas sprowadza?- zapytał poważnie Tommo.
-Musimy pogadać.- Jak zwykle zero optymizmu ze strony tego faceta.
-Aaaa.... Czyli to co zwykle?
-No nie do końca... Pewnie słyszeliście o aferze z Liam’em w roli głównej?
-No i co z tego?! Wymyślili kolejną bajeczkę...- powiedział w mojej obronie Niall.
-Tak wiem... Ale jednak chciałbym usłyszeć wyjaśnienie ze strony Liam’a.
-Matko! A co ja ci mam powiedzieć?
-Wszystko... Kto to jest? Kim jest ten mały? I takie tam.
-Żyć człowiekowi nie dacie...- wziąłem głęboki wdech i zacząłem mówić.- Ta dziewczyna to moje koleżanka Anita jest z polski. A ten mały ma na imię Max i ona się nim opiekuje...
-Aha... A po co poszliście do tego parku?
-Kurde! Paul! A po co się chodzi do parku?! Poszli się gwałcić wiesz?!- powiedział Malik a wszyscy wybuchliśmy śmiechem, oczywiście po za Paul’em.
-Zayn! Weź się uspokój! Co cię dzisiaj ugryzło?
-Nic... Po prostu zadajesz takie pytania, że żal ich słuchać.
-Daruj sobie. To po co byłeś w tym parku?- spojrzał w moja stronę.
-A po co się chodzi do parku!? Na spacerze byliśmy...
-No i nie można było tak od razu? No to teraz chłopcy... Macie pół roku wolnego... Co macie zamiar robić?
-No na pewno wszyscy pojedziemy na jakiś czas do swoich rodzin... A dalej nie wiadomo.- powiedział Harry.
-Ok. Tylko, żadnych debilnych pomysłów w waszym wykonaniu! I pilnować mi się tu! Ja się zmywam mam jeszcze parę spraw do załatwienia. Cześć!
-Cześć.- odpowiedzieliśmy chórem.
-W końcu poszedł...- powiedział Zayn wypuszczając z siebie powietrze.- Czy tylko mnie on tak wkurza?
-Nie.- krzyknęliśmy chórem. 

Oczami Anity:
Ok. 13 wrócili państwo Brown do domu. Zjedliśmy szybko pizze. Potem z Daisy powiedziałyśmy pozostałej dwójce o spotkaniu z moimi znajomymi, ale nie powiedziałyśmy z kim. Taka mała niespodzianka. Im się pomysł spodobał, więc zostało nam porozmawiać z i rodzicami... Rozmowa trwała krótko. Oczywiście się zgodzili, ale pominęliśmy też że chodzi o spotkanie z chłopakami. W naszej wersji idziemy sami pozwiedzać okolice i mamy wrócić ok. 20.
O 15: 20 wyszliśmy z domu. Ja byłam ubrana w kremowe rurki, niebieską koszulę w kratę i oczywiście trampki. Daisy ubrała się w czarne rurki, biały T-shirt i czerwoną bluzę bejsbolówkę i do tego czerwone trampki. Szliśmy sobie ulicą... Słońce pięknie świeciło. Daisy stwierdziła, że to jakaś anomalia pogodowa, do o tej porze zawsze pada, a tu nic... Ani jednej chmurki! Lucy cały czas wypytywała się z kim się spotkamy. Za to Max się pytał czy idziemy do wujka Liam’a. Żadnemu z nich nie odpowiedziałam na to pytanie. Jedynie ciągle powtarzałam, że to niespodzianka. Koło mnie szła Daisy. Cała uśmiechnięta. Momentami to się bałam, że wybuchnie i zacznie skakać tak jak to tylko potrafi i zacznie krzyczeć, że idzie na spotkanie z chłopakami z One Direction Na całe szczęście szła w miarę spokojnie. Za to Max i Lucy nie dawali mi żyć... Równo o 16 byliśmy już w parku. Z daleka zobaczyłam chłopaków i im pomachałam. Podeszliśmy do nich i się przywitaliśmy. Myślałam, że Lucy to mi padnie na zawał, jak zobaczyła Hazzę i Zayn’a. Prawie zaczęła krzyczeć, ale Harry wziął ją na ręce i powiedział jej do uch, żeby była cicho bo się fanki zleca i nic nie wyjdzie z niespodzianki. W miedzy czasie Daisy gadała z Malikiem, a Fizzy, młodsza siostra Lou, zaopiekowała się Max’em. Ja stałam i gadałam z Louis’em, Liam’em i Niall’em.
-Więc to ty jesteś tą słynną dziewczyną Liam’a... A to jest za pewne wasz syn?- zapytał Lou poczym zaczął się śmiać...
-No chyba tak... To gdzie idziemy?
-Poczekaj chwilę, zaraz przyjedzie samochód to zobaczysz...- powiedział uśmiechnięty Liam. Parę minut później już przyjechała czarna... limuzyna?! Wsiedliśmy wszyscy do pojazdu i ruszyliśmy...
-----------------------------------------------------------
Mamy nadzieję, że się podoba...
Zastanawiamy się nad wprowadzeniem wątku kryminalnego... Co wy na to?! Jak bobrze pójdzie to może juz całkiem nie długo...
Prosimy o komentarze... Jeżeli macie jakies pomysły co mogłoby sie stać w następnych rozdziałach, to piszcie, z chęcią skorzystamy... :D

środa, 4 kwietnia 2012

Rozdział 7 ^^


Oczami Zayn’a:
Siedzieliśmy wszyscy na kanapie... On prawie wszyscy. Liam’a gdzieś wcięło, nie było go chyba ze 3 godziny. Oglądaliśmy jakiś film i ktoś wszedł do salonu.
-Tatuś wrócił!!- zerwał się Niall i pobiegł w stronę Liam’a.
-Ej! Horanek... Czy wszystko ok.?
-Tak, tato!- odpowiedział odlepiając się od niego. Chwilę później reszta zrobiła to samo, a ja siedziałem na swoim miejscu.
-Zayn... Wielkie dzięki, że się chociaż ty nade mną nie znęcasz.- powiedział Payne siadając koło mnie.
-A prosz....
-Tato?!- powiedział Lou- Gdzie ty tyle byłeś? Martwiłem się.- po tych słowach usiadł na kolanach mojego kumpla i się do niego przytulił.
-Louis... Nie uważasz, że to trochę dziwne, że ja jestem młodszy od ciebie a jestem ,jak to sam ująłeś’ twoim tatą... co?- Hazza patrzył na nich zabójczym wzrokiem.
-Oj! Liam, czepiasz się! Lepiej powiedz, gdzie byłeś.- powiedział z wymuszonym uśmiechem Horan. U niego zazdrość też brała górę.
-Wielkie mi halo! Byłem na spacerze z koleżanką...- po tych słowach Niall wypluł cały popcorn, który miał w swojej pięknej buzi, a on potrafi duuużo żarcia tam zmieścić. Lou spadł z jego kolan, Hazza siedział jak... Ok. Nie wiem jak co, ale po prostu go zamurowało. A mnie to tam jakoś obeszła...
-Że co?!- powiedział Lou podnoszą się z podłogi, Liam przewrócił oczami.
-A z jaka koleżanką? Znamy ja?- powiedział Harry.
-Nie...
-Tato! Ja się o ciebie zaczynam bać!- krzyknął Niall
-Czego?
-Bo umawiasz się nie wiadomo z kim...- Horan posmutniał.- Weź nam o czymś opowiedz.
-No matko! Wpadłem na nią wczoraj w parku, jak uciekałem przed fankami...- ‘Oho! Zapowiada się ciekawie’ pomyślałem- i w ramach przeprosin wyciągnąłem ją na lody... No to tyle...
-Co za romantyczna historia...- powiedział Styles ocierając oczy. Chłopaczyna się popłakał. Wstałem i poszedłem do mojego pokoju. Miałem dziś jakiś kiepski nastrój. Wyszedłem na balkon, żeby zapalić. Tak. Wiem, że obiecywałem fanom, że to rzucę, ale czasami od tak lubię sobie zapalić. To mnie relaksuje.
 
Oczami Liam’a:
-Chłopaki co ugryzło Malik’a?- zapytałem, bo jego zachowanie jakoś mi dzisiaj nie odpowiadało. Po prostu wyczułem, że cos jest nie tak.
-Nie wiem... Cały czas jakoś się tak dziwnie zachowuje. Weź idź z nim pogadaj, bo ja osobiście nie zniosę takiego fochniętego Zayn’a.- powiedział Lou. Wstałem i poszedłem do pokoju kumpla.
-Zayn... Jesteś tam?- nie usłyszałem odpowiedzi, więc uchyliłem drzwi. Wszedłem do pokoju, w którym jak zwykle panował sajgon. Wyszedłem na balkon. Pod ścianą siedział zamyślony Malik z papierosem w ręce.
-Zayn... Wszystko ok.?
-No tak...- odpowiedział, niepewnie.
-Ej. Ale ja widzę, że coś cię gnębi. Przecież mi możesz wszystko powiedzieć.- nie zareagował, więc usiadłem koło niego i tak po prostu siedzieliśmy w milczeniu.
-Tak Liam. Masz racę. Nic nie jest w porządku... Po prostu czuję się samotny.- spojrzałem na niego ze zdziwieniem, od kiedy go poznałem był zawsze duszą towarzystwa.
-Przecież masz nas, swoją rodzinę...
-Tak, ale mi nie o to chodzi... Mam na myśli osobę, która mnie pokocha i zaakceptuje mnie całego... Kogoś, do kogo będę mógł zadzwonić o każdej porze dnia i nocy, kogoś do kogo mógł bym się przytulić... Daruj sobie wiem, że to głupio brzmi...
-Wcale nie...- poklepałem go po ramieniu.
-Chciałbym mieć kogoś, to nie traktował by mnie jak Zayn’a Malik’a z One Direction, tylko jak zwykłego chłopaka.- wstał i oparł się o barierkę.
-Rozumiem cię. Ja właśnie wczoraj spotkałem taka dziewczynę... Jest z Polski i jest chwilowo naszą sąsiadka... Myślę, że musicie ja poznać.- wtedy na balkonie zobaczyłem jakąś dziewczynę, ale  szybko się chowała.- Stary... Nie martw się, kiedyś kogoś takiego znajdziesz...
 
 Następnego dnia, 8:00, oczami Anity:
Wstałam dzisiaj bardzo wcześnie... I doprowadziłam się do porządku. Właśnie ubierałam się w niebieskie jeansy i luźny T-shirt, gdy zadzwonił telefon. Jednak nie zdążyłam do niego dojść i połączenie się rozłączyło. Spojrzałam na wyświetlacz, nie odebrane połączenie od babci. Wybrałam jej numer.
-Cześć babciu. Co tam?
-Nic chcę z tobą pogadać, dowiedzieć się co u ciebie...
-Wiesz co?! Wejdź na skype’a taniej wyjdzie. Ja zaraz włączę laptopa to porozmawiamy.
-Dobrze, wnusiu.- babcia się rozłączyła. Moja babcia idzie w duchem czasu!  Chwilę potem już z nią rozmawiałam. Wtedy, do mojego pokoju weszła Daisy...
-Oj! Przepraszam już idę. Nie będę ci przeszkadzać.
-Nie, zostań. Chodź przedstawię ci moja babcie.- dziewczyna nie pewnie podeszła i usiadła koło mnie. Przedstawiłam je sobie nawzajem i robiłam za tłumacza. Moja przyjaciółka, chyba mogę tak o niej powiedzieć, polubiła moją babcię. Porozmawiały chwilę i do pokoju wbiegł Max i Lucy... Ich tez przedstawiłam. Jakieś 20 minut później porzygałam się z babcią i poszłam z dzieciakami na śniadanie. Alice przygotowała omlety z szynką. Pychota!
-Dzieci, właśnie dzwoniła Caroline i zaprasza nas do siebie. Czy chcecie z nami pojechać?- zapytał Tom. Lucy i Max od razu się zgodzili, natomiast Daisy nie chciał jechać.
-Ja zostaje w domu... Co ja będę tam robiła z tymi dziećmi?! A tak to posiedzę z Anitą i my już sobie znajdziemy jakieś zajęcie.
-Nich ci będzie... Tylko czy Anita się zgodzi...- Alice spojrzała na mnie wyczekująco.
-Nie ma problemu. Przypilnuję jej.
-To świetnie! To my się zaraz będziemy zbierać. Tylko mam prośbę, czy mogłabyś sprzątnąć po śniadaniu?
-Oczywiście.
Pół godziny później państwo Brown już pomachali a ja zostałam sama z Daisy.
-To co robimy?
-Nie wiem...- odpowiedziałam.
-Umiesz robić zdjęcia?
-No chyba tak...
-W takim razie mam pomysł. Mama zgłosiła mnie do jakiegoś pokazu... Ale, muszę najpierw przesłać im swoje zdjęcia. Może byś...
-Spoko! Chodź na górę.- Poszłyśmy do jej pokoju i weszłyśmy do jej garderoby. Wybrałyśmy kilka zestawów ciuchów, pomalowałam ją i zaczęłyśmy robić zdjęcia. Stwierdzam fakt, że jest nie zła. Ona nadaje się na modelkę. Po pewnym czasie postanowiłyśmy zmienić otocznie do zdjęć i poszłyśmy do mojego pokoju. Przebrała się w ładną, letnią sukienką i powróciłyśmy do swojego zajęcia. Potem wyszłyśmy na balkon. Jest bardzo duży, więc nie było problemu z robieniem zdjęć.
-Chyba wystarczy... Dzięki.- powiedziała Daisy.- A może ja teraz tobie zrobię kilka fotek?
-Nie ma za co... Ja się do tego nie nadaję...
-Oj no proszę.- spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.- Ale tylko dla nas. NO tak dla zabawy...
-No dobra.- zaciągnęła mnie do mojej garderoby i wybrała mi czarne rurki, białą bluzkę na ramiączkach, czerwone szpilki, i go tego czarny żakiet i łańcuszek z koralików. Uczesała mnie i pomalowała. Stanęłam przed lustrem i mnie zamurowało... Sama siebie nie poznałam. To chyba przez ten mocniejszy makijaż. Wyszłyśmy spowrotem na balkon, ale tym razem to ona robiła mi zdjęcia.
-Uuuu! Brawo! Niezła jesteś!- usłyszałam na sobą głos. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka o czarnych włosach. Podeszłam do barierki i przyjrzałam mu się. To był ten cały Zayn.
-Ej. Anita co się dzieję.- powiedziała Daisy, podchodząc do mnie. Nie zareagowałam. Chłopak mi pomachał.
-Nie masz co robić?!- zawołałam.
-No nie mam.- odpowiedział mi chłopak.
-Aaa... Anita...? Czy to jest Zayn?- zapytała mnie cicho moja przyjaciółka.
-Taa... A co?- nie odpowiedziała.- Daisy?!- odwróciłam się i zobaczyłam ją leżącą na balkonie.- Daisy! Daisy! Ej ocknij się!
-Wszystko ok.?- usłyszałam głos chłopaka, ale nie odpowiedziałam. Tylko próbowała docucić Daisy. Parę minut później ocknęła się.
-Ej. Dziewczyny. Wszystko w porządku?- podniosłam wzrok i zobaczyłam przed sobą stojącego Zayn’a.
-A skąd ty się tu wziąłeś?
-Nie odpowiedziałaś mi jak się pytałem czy wszystko ok... Postanowiłem to sprawdzić.
-No dobra.- popatrzyłem chwilę na niego.- Daisy!- poklepałam ją po policzku. Otworzyła oczy. Odetchnęłam z ulgą.-Dobrze się czujesz?
-Yyy... Chyba tak. A co się stało? O! Hej Zayn.- powiedziała spokojnym głosem.
-Zemdlałaś...- powiedziałam.
-Aaa... Wszystko ok. po prostu jakoś mi się tak słabo zrobiło...- próbowała wstać, ale zaraz się przewróciła i znowu zemdlała.
-Daisy!- poklepałam ja ponownie, ale tym razem nie zareagowała. Malik bez zastanowienia wziął ją na ręce. Wniósł ja do środka i położył na moim łóżku.
-Tu jest łazienka?- zapytał pokazując drzwi.
-Tak.- chłopak wszedł do środka i po chwili wyszedł trzymając w ręce mokry ręcznik. Podszedł do łóżka i położył go na czole Daisy.- Posiedź przy niej chwilę, ja pójdę po coś do picia.
-Spoko.- odpowiedział chłopak, a ja wyszłam z pokoju i pobiegłam na dół do kuchni po szklankę z wodą. Wróciłam do pokoju Zayn siedział obok niej na łóżku.
-Co z nią?- zapytałam.
-Jak na razie nic.
-Aaa...Anita...?- powiedziała Daisy otwierając oczy.
-Wszystko ok.? Dobrze się czujesz?- zapytałam siadając koło niej.
-Tak. Dzięki.- powiedziała siadając na łóżku.
-Co się stało? Czego zemdlałaś?
-Ja.. Ja nie wiem. Ja tak po prostu mam od kiedy tylko pamiętam. Potrafię zemdleć bez powodu...
-Ale już się dobrze czujesz?- zapytał chłopak. Daisy pokiwała twierdząco głową. A potem zamarła. Obstawiam, że to na widok Malik’a pewnie dopiero teraz uświadomiła sobie, że on tu jest.
-Ja pójdę się położyć.- powiedziała i wyszła z pokoju, zostawiając nas samych.
-Wielkie dzięki za pomoc.- powiedziałam podając rękę chłopakowi.
-Nie ma za co. A tak właściwie to Zayn jestem.- powiedział u nieśmiałym uśmiechem. On i nieśmiały uśmiech... Jakoś sobie wcześniej tego nie wyobrażałam.
-Miło mi Anita.
-To z tobą wczoraj Liam był na spacerze? Tak?
-Noo... Tak.
-Szczęściarz... On ma zawsze szczęście do ładnych dziewczyn...- w tym momencie zadzwonił jego telefon.- Przepraszam na chwilę.- Wstał i poszedł do okna. ‘Jestem u Anity. Zaraz przyjdę.’ Po tych słowach się rozłączył.
-Ja musze iść. Chłopaki się czepiają, że tak im z domu zwiałem.- powiedział i podrapał się po karku.
-Szkoda. Jeszcze raz dzięki za pomoc przy małej.
-Heh. Chyba nie przy takiej małej.- powiedział posyłając mi uśmiech.
-No w sumie to masz rację,
-Może zajrzę do was później. Oczywiście jeśli się zgodzisz.
-Z chęcią.- napisałam mu na kartce mój numer.- Tylko wcześniej daj znać.
-Nie ma sprawy.- Odprowadziłam go do drzwi. Potem poszłam zobaczyć do Daisy. Zajrzałam do niej pokoju a ona spała. Poszłam do swojego pokoju i włączyłam laptopa. Podpięłam aparat i zaczęłam przeglądać zdjęcia.  Po pewnym czasie zgłodniałam i zeszłam na dół do kuchni zrobić sobie jakąś kanapkę. Gdy wróciłam do pokoju za oknem padał deszcz. Yaeh! Właśnie poznałam prawdziwe oblicze Brytyjskiej pogody. Najpierw świeci słońce, a pięć minut później pada deszcz. Wzięłam laptop i usiadłam na parapecie. Bardzo lubię patrzeć jak pada deszcz, przynajmniej wtedy nie trzeba ukrywać łez... Oglądałam zdjęcia i je segregowałam. Zrobiłam oddzielny folder na dzisiejsze zdjęcia Daisy, wyszła na nich super, a później na moje. Całkiem ładnie na nich wyszłam. Zmieniłam tez tapetę... ustawiłam sobie moje zdjęcie z Max’em i Liam’em. Bardzo mi się ono podoba. Wyłączyłam laptopa i wpatrywałam się w przestrzeń za oknem, za którym było widać okno do pokoju Zayn’a. Nie miałam nic lepszego do roboty, więc siedziałam i myślałam o różnych rzeczach. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk sms-a.
‘Hej. Jak tam Daisy? Xx Z.’

                                                        ‘Chyba dobrze... Na razie śpi’
‘Aha... ;) A ty co robisz?’
                                                        ‘Szczerze to siedzę i się nudzę.’

‘A mogę do ciebie wpaść, bo mi tez się nudzi. -,-‘
                                                        ‘Przecież masz chłopaków... ;P’
‘No właśnie nie mam każdy gdzieś podszedł,
 a ja zostałem sam...’
                                                        ‘No dobra chodź.’
‘Zaraz będę.’
 
Zeszła na dół do salonu. Wtedy zadzwonił mój telefon. To była Alice powiedziała, że zostają u jej przyjaciółki na noc. Zaraz po tym jak skończyłam z nią rozmawiać, ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć. Za drzwiami stał Zayn, w rękach trzymał pudełko lodów czekoladowych.
-Hej. Mam nadzieję, że lubisz czekoladowe...
-uwielbiam, wchodź bo zmokniesz.- Wpuściłam go do środka i poszłam po łyżki.- Zostajemy na dole czy idziemy do mnie na górę.- zapytałam.
-Pani decyduje...- uśmiechnął się do mnie.
-TO chodź na górę.- Gdy szliśmy korytarzem zadzwonił, mój telefon, To była babcia... Rozmawiałam z nią przez krótką chwilę. Zajrzałam jeszcze do Daisy. Ona cały czas spała. Zayn podszedł do niej i pocałował ją w policzek. Weszliśmy do mojego pokoju, usiedliśmy na kanapie. Włączyłam telewizor na jakiś kanał muzyczny.
-Mogę się ciebie o coś zapytać?
-No jasne...
-Kim ty tak właściwie jesteś co? Bo jedni mówią, że wyluzowany, beztroski chłopak typ ‘Bad Boy’a’, a przy mnie zachowujesz się inaczej... W sensie, że jesteś opiekuńczy itp...
-Tak naprawdę to jestem tym i tym. Lubię się bawić i wygłupiać, ale tez jestem opiekuńczy... Wszystko zależy od tego, kto z jakiej strony mnie poznał...
Potem rozmawialiśmy chwilę i włączyliśmy jakiś film. Ok. 8 przyszła do moje go pokoju Daisy.
-Soryyy...- powiedziała speszona.- Nie wiedziałm,  że masz gościa... To ja nie przeszkadzam...
-Hej. Zaczekaj!- zawołał Zayn. Podszedł do niej i złapał ją za rękę.- Siadaj z nami.
-Ale ja nie chce przeszkadzać.
-No siadaj. Zayn ma racje, siadaj z nami. Twoi rodzice zostają na noc u Caroline.
-Jak zwykle...
Potem graliśmy we trojkę w prawda czy wyzwanie... Sporo było śmiechu, jak Malik wybrał wyzwanie, a Daisy wymyśliła mu, żeby się przebrał w moja sukienkę. Zdziwiło mnie to, że bez problemu się na to zgodził i zaczął paradować jakąś dziewczynę...
Dwie godziny później, Daisy zamówiła pizze. Po kolacji Zayn zaraz się zmył...
-Anita... Co to było?- powiedziała, wskazując ręką na drzwi...
-Yyy... Zayn?
-Tyle to wiem, ale co on tu robił...?
-Nudziło mu się to przyszedł...
-Wiesz, miałam dziwny sen, że jak zemdlałam na balkonie to on siedział koło mnie na łóżku i trzymał mnie za rękę, a później zadzwonił jego telefon i musiał iść, więc na pożegnanie mnie pocałował w policzek...- patrzyłam na nią i mimowolnie się uśmiechałam.- Chyba mi nie powiesz, że to prawda...- popatrzyłam na nią z uśmiechem.
-Przecież on tu przyszedł tylko dlatego, bo chciał sprawdzić czy się lepiej czujesz... Martwił się o ciebie...- widziałam, że na jej twarzy maluje się niedowierzanie i radość.- Dobrze się czujesz?
-No chyba sobie żartujesz! Ja się kobieto czuję zajebiście!- popatrzyłam na nią ze zdziwieniem.- Czaisz! Zayn Malik mnie w policzek pocałował! Aaaaaaaaaaaaa! I nosił mnie na rękach... Był w moim pokoju! Trzymał mnie za rękę! Aww! Poznałam swojego idola, a co lepsze to jest mój sąsiad! Czy ty to ogarniasz! Bo ja jeszcze nie!- Zaczęłam się śmiać, jak ona śmiesznie wyglądała jak się tym ekscytowała!
-Młoda ogarnij się dziewczyno! Nie zapominaj, że to jest normalny chłopak, który zarabia dzięki śpiewaniu...
-Oj no wiem... Ale... Ja nie mogę w to uwierzyć. On jest taki przystojny...- rozmarzyła się.- Ale nie w moim stylu... TO jest Bad Boy, a ja tam wolę grzecznych...
-A skąd wiesz, że jest Bad Boy’em? Pomijając wygląd oczywiście...
-Nie wiem...- uśmiechnęła się.- Okaże się jak go lepiej poznam, a mam nadzieję, że to mi się uda. Nie no ja i tak nie wierzę, że on tu był! A co robiliście w pokoju, zanim do was przyszłam?- spojrzała na mnie badawczym wzrokiem.
-Nic.
-Nie wierzę.
-Oj się czepiasz, jedliśmy lody i czekaliśmy aż się obudzisz... Oglądaliśmy telewizje i gadaliśmy...
-Tylko tyle?! Czuję się zawiedziona...- zaczęłyśmy się śmiać.- Doba ja idę spać... Bo będę nie wyspana...
-Ok. Dobranoc...- pocałowałam ja w czoło i każda z nas poszła w swoim kierunku.
Gdy wróciłam do pokoju poszłam do łazienki i wzięłam prysznic i przebrałam się w dresy i za duży T-shirt. Nagle zadzwonił mój telefon.
-Halo. Liam?
-Hej. Możesz otworzyć drzwi na balkon?
-Po co?
-Oj no otwórz, sprawę mam a mi tu zimno!
Rozłączyłam się i podeszłam do drzwi balkonowych. Za nimi stał Liam, z telefonem w ręce.
-A ciebie to już do reszty powaliło!? A drzwiami to się nie da wejść tylko balkonem?!
-Oj nie wiedziałem, czy są właściciele w domu.
-Ale ty pojebany jesteś! Jaką masz do mnie sprawę?
-Masz te zdjęcia co wczoraj robiliśmy?
-No mam.
-A mogę je sobie skopiować na pamiątkę?
-No możesz. A nie mogłeś mi sms’em napisać adresu e-mila i żebym ci przesłała?
-Nooo mogłam, ale wolałem przyjść.
-Daj ten telefon... Masz kabel?
-Mam. Proszę.- podał mi kabel a ja włączyłam laptopa.- Ładną masz tapetę.
-Wiem...- Jakieś pięć minut później zdjęcia miał już na swoim telefonie.
-Wielkie dzięki.
-Nie ma za co. Ale weź na przyszłość daj znać jak się do mnie wybierasz to się chociaż normalnie ubiorę.
-Dobra... Przecież jesteś normalnie ubrana...
-Weź się uspokój!
-A co ja ci robię?!
-Nie odzywaj się!- powiedziałam gdy schodziliśmy na dół.
-No dobra! Księżniczko nie obrażaj się! Jeszcze raz wielkie dzięki za te zdjęcia!- pocałował mnie w policzek.- Dobranoc.
-Dobranoc.
Zamknęłam z nim drzwi i wróciła do swojego pokoju. Gdy tylko położyłam się do łóżka dostałam 2 sms-y. Jeden od Liam’a:’ Weź się na mnie nie obrażaj. Jak dla mnie nie musisz się stroić. Mówię prawdę. Proszę cię nie bij! ;) Dobranoc. :* xx L’
A drugi od Zayn’a: ‘ Jak się czuje Daisy? Mam nadzieję, że dobrze. Jak możesz to podaj mi jej numer. Z góry dzięki i dobranoc! ;)’
Tak wiem, że jestem wredna bo nie odpisałam na żadnego sms-a. Niech sobie trochę pocierpła w niepewności... Wyłączyłam telefon i poszłam spać...

------------------------------------------------
O to i rozdział  7 ;)
Mamy nadzieję, że może być..

                    PROSIMY O KOMENTARZE!!! :*