piątek, 30 marca 2012

Rozdział 5 ;)


Poniedziałek, 7:30
Hej! Po tych 6 latach postanowiłam dodać nowy wpis. No więc dziś zamykam jeden rozdział mojego życia i zaraz rozpocznę nowy! O 10 mam samolot do Londynu. Wyjeżdżam z Polski, zostawiał tutaj wszystko i zrywam niektóre kontakty. Podsumowując zaczynam nowe życie!!!
 
Zamknęłam stary zniszczony zeszyt. Tak, ten sam w którym pisałam swoje sekrety i postanowienia przed  śmiercią mamy. Siedziałam w kompletnej rozsypce na łóżku i przyglądałam się mojemu pamiętnikowi, a po chwili znów go otworzyłam. Przeglądałam swoje stare wpisy. Otworzyłam go na bardzo kolorowej stronie, gdzie były moje plany (postanowienia) na przyszłość.

1.       Być księżniczką.
     2.     Mieszkać w pięknym zamku.
      3.     Poślubić księcia z bajki... i żyć z nim długo i szczęśliwie...
Hahaha... Byłam całkiem fajną siedmiolatką, gdy to pisałam. Po prostu pełna głowa pięknych, nierealnych marzeń... Ale to tylko część z nich...
Schowałam swój zeszyt do walizki i poszłam się odświeżyć.  Wzięłam szybki prysznic, wyprostowałam włosy i lekko się pomalowałam. Ubrałam się w czarne rurki, białą (taką dość elegancką) bluzkę i do tego czarny żakiet i czarne szpilki. Parę minut po 8 wyszłam z pokoju i poszłam się wymeldować. W międzyczasie zadzwoniłam po taksówkę. O 8:40 siedziałam już w taksówce i byłam w drodze na lotnisko. Przed 10 siedziałam już w samolocie. Szczęśliwa, ale pełna obaw. W końcu samolot wystartował...



         Ok. 13 Londyn.
Lot trochę się opóźnił, ale przebiegł bez żadnych problemów. No więc... Jestem w Londynie!! Aww... Mam ochotę skakać z radości, ale wolę nie... Za dużo ludzi jest na tym lotnisku. Może to dziwne, ale czuje się tak jakbym spędziła tu część mojego życia, nie wiem czemu. Czuję, że wszystko się teraz zmieni. Odebrałam swój bagaż i zmierzałam w stronę holu. Już z daleka spostrzegłam dwoje ludzi. Elegancko ubraną kobietę, o długich blond włosach. Obok niej stał mężczyzna w czarnym garniturze, o czarnych włosach, który trzymał kartkę z moim imieniem i nazwiskiem. Podeszłam do nich.
-Dzień dobry. Jestem Anita... Czy Państwo Brown?
-Tak. Witaj! Właśnie czekaliśmy na ciebie.- powiedziała z uśmiechem kobieta i uścisnęła moja dłoń.- Jestem Alice, a to jest mój mąż Tom.
-Miło mi poznać.- chwilę potem Pan Brown wziął moją walizkę i opuściliśmy lotnisko.
-No to kochana witaj w Anglii!- Wsiedliśmy do luksusowego Mercedesa i ruszyliśmy... Jechaliśmy dość długo, chyba 2 godziny. Już widziałam Big Ben i London Eye. W między czasie opowiedzieli trochę o swojej rodzinie. Dowiedziałam się między innymi tego, że na co dzień mieszkają a apartamencie w centrum Londynu, ale w wakacje przenoszą się do willi na obrzeżach miasta. Mają trójkę dzieci. Najmłodszy jest Max. Ma 3 latka i jest bardzo energicznym dzieckiem. Lucy ma 8 lat i uważa się za księżniczkę- tak samo jak ja gdy byłam w jej wieku. Najstarsza jest Daisy, ma 15 lat, typowa nastolatka. Ja przynajmniej tyle zapamiętałam. W końcu dojechaliśmy do bardzo bogatej dzielnicy. Jedyne co jestem w stanie teraz powiedzieć to: ‘O kurwa’. Wszędzie wielkie, piękne domy, wręcz pałace. Chwilę później zatrzymaliśmy się na podjeździe przed wielka willą. Nie mam słów żeby ja opisać. Po porostu cuuuuudo! Wysiadłam z samochodu i od razu usłyszałam tłum piszczących dziewczyn, które oblegały jakiś 5 chłopaków, przez sąsiednim domem. Normalnie współczuję im.
-Mam jedno pytanie.
-Słucham.- odpowiedziała kobieta.
-Dlaczego wcześniejsza opiekunka odeszła?
-Bo nie wytrzymywała z naszymi dziećmi.- ‘A myślałam, że będzie tak pięknie!’ pomyślałam. Może nie będzie, aż tak źle...
Weszliśmy do willi. Stanęłam jak wryta. Jak tu pięknie! Nie to chyba mało powiedziane, ale nic innego nie jestem wstanie wymyślić. Moim oczom ukazał się wielki salon połączony z gigantyczną jadalnią i kuchnią. Wszędzie panuje idealny porządek. Kurde kto to wszystko sprząta. Zwłaszcza, że ten ‘dom’ jest trzy piętrowy!
-Chodź przedstawię ci dzieci...
-Dobrze.
-Dzieci, chodźcie szybko na dół.- zawołała. Po chwili po schodach zbiegła mała, blond włosa dziewczynka. No może nie taka mała. Ubrana w różową sukienkę, Wyglądała jak aniołek, albo raczej jak księżniczka.
-Kochanie to jest Anita. Wasza nowa opiekunka.
-Cześć! Jestem Lucy.- powiedziała ze słodkim uśmiechem na twarzy.
-A ja Anita.
-Ładne imię. W ogóle jesteś ładna.- posłała mi promienny uśmiech.
-Heh. Dzięki.- po chwili na schodach zobaczyłam młoda dziewczynę z małym chłopcem na rękach.
-Dzieci, to jest wasza nowa opiekunka Anita.
-Cześć.- powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
-Hej, jestem Daisy.- powiedziała szczupła szatynka, o czekoladowych włosach.
-Hej! A ja mam na imię Max.- powiedział nieśmiało chłopiec swoim słodkim dziecięcym głosem.
-Miło mi was poznać.
-Daisy. Kochanie, proszę oprowadź Anitę po domu i zaprowadź do jej pokoju. Jak coś to za godzinkę będzie obiad.- powiedziała Pani Brown.
-Dobrze, mamo. Chodź.- powiedziała Daisy łapiąc mnie za rękę. Poszłyśmy na górę i szłyśmy długim korytarzem.
-Daisy... Twoja mama mówiła, że wasza poprzednia opiekunka odeszła, bo nie mogła z wami wytrzymać. Co wy jej robiliście?
-Oj nic takiego po prostu nie polubiliśmy jej, a mama sama nie chciała jej zwolnić. Nie martw się, z tobą tak nie zrobimy.- uśmiechnęła się.- Już cię polubiłam, Max i Lucy też. Coś czuję, że się zaprzyjaźnimy.
-Mam taka nadzieję.
-Chodź, chodź! Pokażę ci mój pokój!- Max zaczął krzyczeć i pociągnął mnie za rękę. Po chwili otworzył drzwi i zobaczyłam bardzo duży pokój. Wszędzie były zabawki z Toy Story.
-Ooo... Widzę, że nie tylko ja lubię tę bajkę.- powiedziałam wychodząc z pokoju chłopca.
-A tu jest pokuj Lucy.- powiedziała Daisy otwierając drzwi naprzeciwko pokoju Max’a. Weszłyśmy do środka... Cały pokój wypełniony różnymi lalkami, i meblami takimi jak w zamku. Różowe ściany tylko dopełniały to wszystko. Skrótem mówiąc pokój małej księżniczki...
Na końcu korytarza skręciłyśmy w prawo.
-Tu jest mój pokój.-powiedziała nastolatka wchodząc do środka. W jej pokoju nie było nic niezwykłego. Fioletowo- zielone ściany i modny wystrój. Jednak moja uwagę przykuła ściana pełna plakatów One Direction... Właśnie tak nazywał się zespół, którego nazwy nigdy nie mogłam zapamiętać.... xD
-Widzę, że jesteś ich wielką fanką.
-No jasne! To jest 5 największych ciach, jakie chodzą po tej planecie. Byłam na ich koncercie! OMG! W rzeczywistości są jeszcze ładniejsi niż na plakatach. A jak śpiewają... Mogłabym tak dłuuuugo gadać.- zaśmiała się cicho.- A ty... Lubisz ich?
-Wiesz, jakąś wielką fanką nie jestem, ale tak. Lubię ich. A zwłaszcza ich piosenki.
-Miałam rację.- spojrzałam na nią pytająco.- No co? Miałam rację, że się zaprzyjaźnimy. Twój pokój jest naprzeciwko mojego. Idź, a ja zaraz do ciebie przyjdę.- Wyszłam z pokoju i otworzyłam drzwi do mojego apartamentu... Zatkało mnie. Wielki dwupoziomowy pokój. W dolnej części znajdowała się kanapa kilka szafek, stolik, kominek i plazma! Mam nawet balkon i własną łazienką. Otworzyłam drzwi i... Nic nie będę mówiła po za wielkim WoooW! Obok jeszcze jedne drzwi... Do garderoby?! Matko! Mam wielką garderobę, wypchaną po same brzegi nowiuśkimi, modnymi ciuchami na każda okazję!
-Mam nadzieję, że ci się podoba... To taki upominek na dobry początek.- powiedziała Daisy.- Sama wybierałam.
-Nie wiem co powiedzieć... Dziękuję.- powiedziałam i ją mocno przytuliłam.- A skąd wiedziałaś jaki rozmiar?
-Widziałam twoje zdjęcie u mamy w biurze. A że mam miarkę w oczach...- wybuchłyśmy śmiechem.- Przymierz tę sukienkę.- podała mi czarną sukienkę z rękawami 3/4, której góra była biała dół czarny. Założyłam ją na siebie i wyszłam z garderoby.
-Ślicznie wyglądasz! Ja to mam gust!
-Zgadzam się z tobą.
-Chodźcie na obiad.- powiedziała Lucy wchodząc do mojego pokoju.
Po chwili zeszliśmy na dół i zasiedliśmy wspólnie do stołu. Rozmawialiśmy o różnych sprawach. Ja np. dowiedziałam się co będzie należało do moich obowiązków, zapoznałam się ze zwyczajami tej rodzimy. Potem pomogłam posprzątać. I poszłam do swojego pokoju. Weszłam po schodkach na łóżko... No tak nie powiedziałam, że łóżko znajduje się ok. metra nad pierwszą częścią pokoju... Położyłam się na miękkim, dużym łóżku. Po chwili weszłam na niższy poziom pokoju i zaczęłam rozpakowywać rzeczy. Jakieś pół godziny później siedziałam już na kanapie i się relaksowałam, ale byłam tak podekscytowana, że nie mogłam usiedzieć w miejscu i wyszłam na balkon pod którym znajdował się basen! Z mojego balkonu widać sąsiednią willę, tą której podjazd okupują dziewczyny.

Ok. 19 zeszłam na dół, do gabinetu pani Brown.
-Proszę pani. Ja idę pozwiedzać okolicę niedługo wrócę, a w razie czego to proszę dzwonić.
-Dobrze. Ale ma do ciebie prośbę. Nie mów do mnie ‘pani’. Jestem Alice.
-Dobrze.
-Wróć niedługo.- Po tych słowach wzięłam żakiet i wyszłam z domu. Przeszłam obok tłumu rozwrzeszczanych dziewczyn i szłam sobie dalej bogatą dzielnicą. Po półgodzinnym spacerze, doszłam do pięknego parku. Wcale nie przypomina tych polskich. Ten jest znacznie bardziej zadbany. Założyłam na siebie żakiet, bo zaczęło się robić chłodno i włączyłam muzykę. Szłam właśnie niewielkim mostkiem nad stawem, po którym pływały łabędzie, gdy ktoś na mnie wpadł i mnie przewrócił.
-Do jasnej cholery! Uważaj jak biegasz!- krzyknęłam podnosząc się z ziemi i otrzepując dół sukienki.
-Przepraszam nie chciałem.- powiedział młody, szczupły chłopak, o brązowych włosach, czekoladowych włosach i ładnym uśmiechu. Złapał mnie za rękę i zaciągnął po most, na którym przed chwilą zaliczyłam glebę.
-Co tu kurwa robisz!- powiedziałam do niego piorunując go złowrogim spojrzeniem. On zatkał mi usta ręką. Po krótkiej chwili usłyszałam, tupot stada, rozpędzonych i rozkrzyczanych nastolatek. Odsłonił mi usta i powiedział:
-Dzięki Bogu! Zgubiłem je! Bardzo cię przepraszam, że cię potrąciłam, ale po prostu cię nie zauważyłem. Nic ci nie jest?- zapytał  i wyszliśmy spod mostu.
-Nie nic mi nie jest.- powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.-Ale na przyszłość uważaj jak uciekasz...
-Spoko. Postaram się. A tak właściwie to Liam jestem.- powiedział chłopak i dopiero wtedy zauważyłam, że go już gdzieś widziałam. Miałam ochotę go zapytać, czy się gdzieś nie spotkaliśmy ale to było by trochę dziwne bo ja dzisiaj przyleciałam.
-Miło mi. Anita.
-Czy ty nie jesteś przez przypadek z Polski?
-Zgadza się.
-Może dasz się zaprosić na ciastko, bo chcę ci wynagrodzić nasz początek znajomości. A tak po za tym to fajnie poznać dziewczynę, która nie piszczy na mój widok, tylko mnie wyklina. Miła odmiana.- powiedział i się cicho zaśmiał.
-Wiesz, dzisiaj nie da rady, bo musze już wracać, ale może kiedyś.- usłyszałam dźwięk sms- a.- Już nawet mnie szukają.- powiedziałam i zaczęłam iść w kierunku willi.
-Spoko. Rozumiem...
-Czekaj dam ci mój numer. To się jakoś zgadamy na to ciastko.- powiedziałam i podyktowałam mu ciąg liczb. On puścił i sygnał i zapisałam sobie jego numer.
-Dzięki!- powiedział- Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy.
-Ja też.- pomachałam mu zaczęłam wracać do domu.

Jakieś 20 minut później jadłam już kolację. Po posiłku poszłam do swojego pokoju, wzięłam prysznic i przebrałam się w luźny T-shirt i dresy.
-Można?- usłyszałam głos Daisy.
-No jasne, wchodź.- włączyłam telewizor na M-TV.
-Mam do ciebie pytanie... A właściwie to prośbę...
-Jaka?
-No bo wiesz chłopaki z One Direction, podpisują jutro płyty w centrum handlowym i chciałam się zapytać czy nie poszła byś ze mną...
-Jasne! Z chęcią pójdę. Może w końcu zapamiętam jak się nazywają...- zaczęłyśmy się śmiać i wtedy dostałam sms-a.

 ‘Hej. Mam nadzieję, że jeszcze nie śpisz. ;)

To jak będzie z tym ciastkiem? xx L.’

‘Hej. ;) A  kiedy ci pasuje?’

‘Może jutro wieczorem? Co ty na to?’

                                                                                          ‘Mi pasuje... A o której?’

‘Dokładnie nie wiem. Jutro ci dam znać. Ok.?’
 

                                                                                                           ‘Ok.. ;)’


‘Super! ;) Dobranoc... ;*’


                                                                                                       Dobranoc ;)
 
-Z kim ty tak zawzięcie piszesz?- zapytała mnie Daisy.
-A z takim Liam’em... Dzisiaj go poznałam.- uśmiechnęłam się pod nosem.
-Co? Jak? Gdzie? Kiedy? Ładny? Opowiadaj no!- opowiedziałam jej całą historię. I to, że skądś go znam, albo że mi kogoś przypomina.
-Jakie to romantyczne!- powiedziała i popatrzyła na mnie rozmarzonym wzrokiem.
-Hahaha... Ogarnij się! Halo? Tu ziemia do Daisy.
-Sory... Już wyobrażałam sobie was z gromadką słodkich dzieci.
-O no proszę cię!- szturchnęłam ją lekko w bok.
-No już, już.
Potem jeszcze chwilę siedziałyśmy i rozmawiałyśmy jak to dziewczyny... To o ciuchach, to o muzyce, to o chłopakach... Daisy znam od kilku godzin, a już się z nią świetnie dogaduje... Cos mi się wydaję, że będzie moja przyjaciółką. Na początku myślałam, że to będę rozpieszczone bachory, a tu niespodzianka! Trójka, fajnych dzieciaków! Ok. północy Daisy poszła do swojego pokoju, a ja poszłam do garderoby pooglądać moje nowe ubrania, buty i biżuterię. Ok. 2 nad ranem padnięta poszłam i rzuciłam się na moje łoże...


 

A o to i nowa bohaterka ;) Daisy- 15 lat. Wielka fanka One Direction. Pewna siebie i z charkaterkiem... Typowa pełna enrgii nastolatka. Uwielbia tańczyć i śpiewać...

No więc, o to i rozdział 5...
Mamy nadzieję, że się podoba... ;)
Od dziś postanowiłyśmy was trochę po szantażować...
Wiemy, że tego bloga odwiedza sporo osób, ale  mamy mało komentarzy, więc stwierdziłyśmy, że następny rozdział dodamy jak będzie przynajmniej 5 komentarzy ( to tak na początek).
Zapraszamy do komentowania, bo to bardzo motywuje ;)


poniedziałek, 26 marca 2012

Rozdział 4


Obudziłam się ok. 9. Dzisiaj jest sobota więc nie idę do żadnej pracy. Właściwie to powinnam po południu iść do  restauracji, ale Tomek dał mi wolne. Więc dzisiejszy dzień spędzę w domu. Miałam dzisiaj dziwny sen... Śniło mi się, że pogodziłam się z ojcem... Zaraz, chwila to nie był sen...? Nie, że coś ale jakoś nie wierzę w te intencje mojego ojca... Ostatnie 6 lat swojego życia dzielił z alkoholem, więc nie sądzę, żeby po takim okresie czasu znalazło się i miejsce dla mnie.
W kompletnej rozsypce zeszłam na dół do kuchni. Na stole stał talerz z kanapkami, a obok leżała kartka:’ Pojechałem do kolegi. Wrócę ok. 13. Zjedz
śniadanie. Pozdrawiam. Tata.’ Obawiam się, że wróci zalany... Ale jest jedna dobra strona, że nie ma go w domu. A właściwie dwie. Po pierwsze mam przez jakieś 4 godziny wolną chatę, a po drugie mam gotowe śniadanie... Wzięłam talerz i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Zastanawiałam się nad tym, czy mój ojciec na serio chce się zmienić... Nie mogłam znaleźć nic ciekawego, więc skakałam sobie po kanałach. Po pewnym czasie stanęło na 4fun.TV. Do tego czasu zjadłam kanapki i odniosłam talerz. W między czasie przebrałam się w luźny zielony T-shirt i granatowe krótkie spodenki. Wróciłam na dół i doszłam do wniosku, że wypadałoby trochę ogarnąć dom. Chociaż przyznam, że takiego porządku nie było tu od paru ładnych lat... Podgłosiłam telewizor, żeby lepiej słyszeć muzykę w innych pomieszczeniach, i związałam włosy w kucyk. Po godzinie kuchnie i korytarz były już posprzątane. Właśnie wycierałam regał w salonie, gdy usłyszałam w miarę dobrze znaną mi piosnkę ‘One thing’ zespołu... Kurde! Zapomniałam, ale wiem, że jest One... cos tam. Usiadłam z zaciekawieniem i oglądałam teledysk. Przyznaję się! Nigdy go nie widziałam... Siedziałam i gapiłam się jak głupia w ten telewizor. Przez głowę przebiegał mi różne myśli, np.: takie, że już niedługo tam będę! Znaczy się w Londynie, aż mordka mi się cieszy na myśl, że to już pojutrze! <3 Hahaha... Może nawet spotkam ich gdzieś na ulicy... Ale była by zieja! Muszę się zgodzić z ich wielkimi fankami, że są bardzo ładni. Gdybym miał wybrać któregoś z nich pod względem wyglądu to miałabym spory problem... Ale może na pierwszy rzut poszedłby, ten który zaczyna śpiewać tę piosenkę... A drugi, to może ten z czarnymi postawionymi włosami...- mówiłam, że fanką nie jestem, więc nie znam ich imion. Ale stwierdzam fakt, że każdy jest ładny i ma w sobie to... to coś! Hahaha... Boska jestem. Zaśmiałam się na głos . Następna była piosenka Cher Lloyd ‘Want u back’. Obejrzałam fragment teledysku i wróciłam do swojego poprzedniego zajęcia. Posprzątałam już prawie cały dom. Zastał mi jedynie mój pokój i łazienka. Jest już 15 a ojca dalej nie ma. Niepotrzebnie się łudziłam, że się zmieni... Tak wiem! Jestem naiwna! I co z tego?! Ja tylko chcę odzyskać ojca?! Ok. 16: 30 cały domu był już wysprzątany na błysk. Usiadłam na łóżku i zaczęłam zgrywać piosenki z telefonu na mój nowy odtwarzacz MP4, bo dopiero teraz znalazłam czas. Piosenki wgrywały mi się na kartę pamięci, może to trochę potrwać bo mam ich nieco ponad tysiąc, i postanowiłam, że powoli zacznę kończyć pakowanie. Puściłam muzykę z laptopa i zaczęłam wyciągać z szafy moje ubrania. Zostawiłam sobie na jutro jeansy i bluzkę i ubrania na dzień wyjazdu, a właściwie to dwa zestawy wszystko zależy od pogody. Pozbierałam jeszcze swoje kosmetyki i inne rzeczy. Po pół godziny mój pokój był prawie pusty. Tylko na półkach stało kilka książek i figurek. Włożyłam do walizki też mojego pluszowego misia, którego dostałam od mamy, gdy jeszcze żyła... Może to i dziwne, że ja mam 18 lat i zabieram ze sobą miśka, ale on mi przypomina mamę, dzięki niemu czuję jej obecność.  W tym momencie usłyszałam trzaśniecie drzwi frontowych... Oho! Ojczulek wrócił i to najebany, bo zawsze wtedy trzaskał drzwiami... Usłyszałam kroki na schodach i po chwili pukanie do drzwi.
-Cześć córr... Co ty kurwa robisz?!- zapytał robiąc się czerwony na twarzy. Miałam rację był pijany.
-No co?! Nie widzisz? Pakuję się! Przecież po jutrze wyjeżdżam.
-Że co?! Tylko spróbuj ty mała...- przerwałam mu.
-A żebyś wiedział, że spróbuję. Nawet na pewno to zrobię!- wkurzył się jeszcze bardziej.- Wiesz, że prawie ci uwierzyłam, w to że chcesz się zmienić?! Hahaha... Ale ja jestem głupia! Na szczęście nie robiłam sobie większych nadziei i dobrze wiem, że ludzie nie zmieniają się tak z dnie na dzień! Domyśliłam się wszystkiego! To wcale nie było takie trudne. Wywnioskować, że chcesz to zrobić, tylko i wyłącznie po to żebym cię utrzymywała! Kto wie... Może i kiedyś byś się zmienił! Ale nie ze mną takie numery, aż taka głupia to ja wbrew pozorom nie jestem!- wykrzyczałam mu to prosto w twarz.
-Rozpakowuj te rzeczy! Już! Słyszysz?! Już!!
-A jeśli nie to co?!- zapytałam niewzruszona- No co? Uderzysz mnie czy zgwałcisz? Co!?- po tych słowach przyparł mnie do ściany i złapał za ręce.
-Jeśli tego nie zrobisz...- patrzyłam na niego wyczekująco.- Kochanie. Tym razem pozwolę ci wybrać chociaż ja osobiście wolałbym to drugie.- Dupek! Powiedziałam w myślach. Ale skoro chce... Niech się tylko nie zdziwi ja już mam plan.
-No to przykro mi bardzo! Ja i tak wyjadę czy ci się to podoba czy nie!
-Skoro tak...- zaciągnął mnie za rękę do swojej sypialni i rzucił mnie na łóżko. Ja nie mogłam się ruszyć. Był zbyt silny. Gdy rozpinał pasek ja z całej siły kopnęłam go w krocze. Mój ‘ojciec’ aby zawył z bólu i spadł na podłogę. Wstała szybko z łóżka, wzięłam kluczyk, który leżał na szafce, wyszłam z pokoju i zamknęłam drzwi na klucz.
-No chyba nie myślałeś, że ci się dam!- powiedziałam przez drzwi. Pobiegłam do swojego pokoju i zadzwoniłam po taxi. Zebrałam jeszcze swoje wszystkie pozostałe rzeczy i zmieniłam ubranie. Do torby wrzuciłam bilet, szybko napisałam kartkę dla tatuśka... Hahaha... ‘No i co!? Jesteś cholernie naiwnym dupkiem, tato! Mam nadzieję, że już się nigdy nie zobaczymy. Nie pisz, nie dzwoń. Pozdrawiam! Xx’’ Zeszłam szybko na dół. Kartkę zostawiłam w kuchni. Pobiegłam jeszcze na górę i wsunęłam pod drzwiami do pokoju ojca kluczyk. Nie szybko się podniesie, więc jak już wyjdzie to mnie to nie zastanie! Usłyszałam klakson taksówki i wyszłam z domu.
-Poproszę do najbliższego hotelu.- powiedziałam.
-Się robi, panienko.- po chwili ruszyliśmy. Jakieś pół godziny później byłam już w pokoju. Siedziałam i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić... Poszłam do łazienki i usiadłam na brzegu wanny. Siedziałam tak chwilę i biłam się z myślami.  W końcu wyjęłam telefon i puściłam Moments- ta piosenka ma na mnie cholernie dziwny wpływ. Wyjęłam z kieszeni bluzy żyletkę. Bawiłam się nią przez chwilę, gdy chciałam już zrobić sobie pierwsze nacięcie... Odezwało się moje wewnętrzne ja...
‘Do jasnej cholery! Dziewczyno weź się ogarnij! Po jutrze wyjeżdżasz i co pomyślą ci ludzie u których będziesz pracować! Już niedługo twoje życie się zmieni! Wywal tą żyletkę!’ Moje drugie ja ma rację! Przecież już niedługo wyjadę do Londynu i zacznę nowe życie! Bez ojca! Wsłuchałam się w piosenkę. W końcu wyrzuciłam tą żyletkę do kosza i postanowiłam zrobić sobie długą kąpiel...



Mniej więcej w tym samym czasie w Londynie... oczami Liam’a
- No chłopaki! Witajcie w naszym nowym domu!- krzyknął Zayn, kiedy weszliśmy do naszej nowej willi. Postanowiliśmy zmienić środowisko i przeprowadzić się. Chłopaki rozbiegli się szybko po całym mieszkaniu, każdy w innym kierunku. Poszedłem na górę. Dom jest bardzo duży i na początku nie wiedziałem co i jak. Na całe szczęście szybko się odnajduję w nowych miejscach. Szedłem korytarzem mijałem drzwi na których były karteczki z naszymi imionami- Paul się wszystkim zajął. Gdyby nie to, to już by się toczyła bitwa który pokój jest czyj.
-WooW! Jaka wielka lodówka i do tego pełna!!- krzyknął Niall- Lou! Nawet marchewki są!
-Fajnie! Gdzie jesteś?- zawołał Louis.
-No w kuchni!
-Ale w której!?- krzyknął Loui. I faktycznie w tym domu jest chyba trzy kuchnie. Jedna gigantyczna na gole, obok jadalni, druga tez jest na dole, ale należy do naszych ochroniarzy, a trzecia jest na samej górze obok salonu gier.
-W tej największej na dole.- wtedy z pokoju wybiegł Tommo i mało mnie nie przewrócił!
-Ej! Louis! Co to miał znaczyć!? Mało mnie nie zabiłeś!
-Oj sory tatuśku! Moje narzeczone mnie wzywają!- pobiegł dalej gdyby nie to, że słyszałem  tę rozmowę, to bym się nie domyślił co ten geniusz ma na myśli. Mój pokój znajdował się na końcu korytarza. Nie no fajnie! Będę musiał najdalej chodzić, i mam pokój koło Niall’a a na dodatek naprzeciw mnie, swój pokój ma nasz Louisek. Wszedłem do swojego pokoju... Hahaha... Paul się postarał.  Pokój jest bardzo duży i przestronny, na środku stoi wielkie łóżko, koło niego nieduża szafka nocna. Na półkach stały figurki z Toy Story... Ale  fajnie mam Chudego! Rzuciłem się na łóżko i leżałem chwilę. Dopiero wróciliśmy z trasy koncertowej i jak to dobrze poleżeć w domu, w wygodnym łóżku. Po chwili zeszedłem na dół. Chłopaki rozwalili się na wielkim białym narożniku.
-Jak cos to ja już pizze zamówiłem.- powiedział uradowany Niall.
-Super. Głodny jestem.- powiedział Harry, który właśnie jadł twix’a. Usiadłem koło nich i włączyłem telewizor. Po chwili ochroniarz przyniósł nam 3 duże pudełka  w których była pachnąca pizza. Chłopaki wylecieli w jego stronę jak poparzeni, znam ich już tyle czasu, a wciąż nie mogę się przyzwyczaić do ich apetytu. Kolacja przebiegła spokojnie, co jest rzadkością.
-Chłopaki widzieliście jaki basen mamy?!- powiedział Zayn.- Chodźcie popływać!
- Czy ty się dobrze czujesz?!- zapytał Lou z szokiem w oczach.
-Tak? A czemu pytasz?
-No bo o ile mi wiadomo boisz się wody. Wcześniej ciężko było cię do basenu zaciągnąć.
-Oj tam, oj tam. No ale ten basen jest zajebisty! To co chłopaki idziemy go przetestować??- po chwili już wszyscy siedzieliśmy w basenie....



Perspektywa  Anity:
Po półtora godzinnej kąpieli i użalania się nad sobą. Postanowiłam zacząć wszystko na nowo... Wysuszyłam włosy, tak naprawdę nie wiedziałam co będę robiła... Jest ok. 20. Wyszłam z łazienki i usiadłam na łóżku... Nie miałam pojęcia co mam ze sobą zrobić. Z jednej strony wyrzuty sumienia, a z drugiej radość. Tak! Radość... Że uwolniłam się od ojca... Podeszłam do walizki i wyjęłam czerwone rurki, białą tunikę na ramiączkach i czarne szpilki a to tego czarny żakiet. Przebrałam się i wyszłam z hotelu. Założyłam sobie słuchawki na uszy i puściłam wszystkie najsmutniejsze piosenki ja posiadam. Po półgodzinnym spacerze, w blasku zachodzącego słońca dotarłam na nieduży cmentarz. To  właśnie tutaj była moja mama... Przy bramie kupiłam jeden duży znicz i udałam się w stronę pomnika mojej matki. Usiadłam na niewielkiej ławeczce, pomodliłam się i zaczęłam rozmyślać... Czy ja w ogóle dobrze robię, że wyjeżdżam z Polski i zostawiam ojca samego. Doskonale wiem, że to jest dziwne, że się o niego martwię ale bądź co bądź to jednak jest mój ojciec, który stoczył się na dno... Zastanawiałam się też nad tym co by zrobiła mama... Może to jest jakieś nienormalne, ale właśnie na cmentarzu najbardziej czułam jej obecność... Zawsze wydawało mi się, że siedzi koło mnie i mnie mocno przytula. Po pewnym czasie wróciłam do pokoju w hotelu. Ale nadal mnie nosiło. Zeszłam na dół do baru. Usiadłam przy barze.
-Poproszę coś mocniejszego.- powiedziałam do barmana i posłałam mu wymuszony uśmiech.
-Już się robi.- odpowiedział i zaczął robić mi drinka.
-Czy mogę się dosiąść?- usłyszałam na sobą głos jakiegoś mężczyzny. Odwróciłam się i zobaczyłam szczupłego, ale dobrze zbudowanego faceta i blond włosach i jasno niebieskich oczach.
-A poroszę.
-Bardzo dziękuję.- odpowiedział z uśmiechem.- Poproszę to samo co ta pani.- dopowiedział, gdy kelner podstawił mi drinka.
-Oh! Najmocniej przepraszam nie przedstawiłem się. Wybaczy Pani.- wstał z krzesła.- Mariusz jestem.
-Miło mi. Anita.
-Co taka piękna i młoda dziewczyna robi sama w hotelowym barze?
-Zatapiam smutki.- powiedziałam z wymuszonym uśmiechem.
-To bardzo niedobrze...- barman podał mu drinka.- No to za te wszystkie zbędne smutki i za to żeby nie wracały!- powiedział podnosząc kieliszek.
-No to za smutki!- wypiliśmy jeszcze kilka drinków i długo rozmawialiśmy. Ok. 1 nad ranem wróciłam do swojego pokoju i poszłam spać... Jutro, a właściwie dzisiaj, jestem ostatni dzień w Polsce! Jutro wylatuję i zmieniam swoje życie. Powiedziałam uradowana po czym przebrałam się z za dużą bluzkę i poszłam spać...



A o to i rozdział 4... Już  niedługo Anita wyleci  z polski.
Mam nadzieję, że może być... No niestety 2 dziewczyny już rozgryzły, że ojciec Anity się nie zmieni... xD
Proszę o komentarze...
Z góry dzięki!! ;***

piątek, 23 marca 2012

Rozdział 3 :D

Kurde! Jest już 8! Zaspałam.. Ale to nic dziwnego, biorąc pod uwagę o której się położyłam spać. Zerwałam się szybko na równe nogi. Dosłownie, pobiegłam go łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam i pokręciłam włosy lokówką. Haha... Mam fajny makaron na głowie... xD Poszłam do szafy i zastanawiałam się w co się mam ubrać... A tak właściwie to byłam rozdarta między dwoma sukienkami... Pomiędzy czarną, krótką i zwiewną z szerokim paskiem, a pomiędzy białą o podobnym kroju... Nie mogąc się zdecydować wyszłam na balkon. Był ciepły słoneczny poranek... Słońce ogrzewało moja twarz... Uśmiech sam nasuną mi się na twarz... Po krótkiej chwili wróciłam do domu i wzięłam tę białą sukienkę a do niej czarną marynarkę. Wiem, że to może się wydawać dziwne, że w lecie chodzę w marynarce i to w piękny słoneczny dzień, ale mam na lewej ręce parę dość świeżych ran i parę siniaków. Dlatego nie ryzykuję... Te rany nie są spowodowane przez ojca. No chodź może po części... Tak. Tnę się i co z tego? To nie prawda co mówią psychologowie, że ból nie pomoże na problemy... Nie wiem jak to działa na innych, ale mnie ten ból uspokaja... Tylko cięcie ma jedne minus... Czasami zostają blizny... A jak wiadomo każda blizna ma swoją historię... Ja na swojej ręce mam tylko trzy blizny i to o niedużych rozmiarach... Ponieważ, że często się cięłam... Tak. Cięłam się... To już nie mam zamiaru tego robić. A tak wracając, ponieważ że często się cięłam doszłam do wniosku, że lepiej jest sobie zrobić więcej płytszych ran, które się zagoją i praktycznie nie będzie po nich śladu, niż jedną czy 2 bardzo głębokie po których zostają blizny... ALE, ŻEBY NIE BYŁO. JA NIE POCHWALAM TAKIEGO ZACHOWANIA!!

O 8:30 zeszłam na dół, byłam święcie przekonana, że ojca oczywiście nie ma...
Że co?!- krzyknęłam. Zobaczyłam w kuchni ojca, który... O cholera!! Robił śniadanie?! Nie no ja to mam shizy, albo się nie obudziłam. Rzuciłam torbę na podłogę i weszłam bez słowa do kuchni. Wzięłam szklanką i wlałam sobie sok marchewkowy, bardzo go lubię, i usiadłam na wysokim krześle przy szafce.
-Witaj Anitko. Zrobiłem ci śniadanie. Twoją ulubioną jajecznicę ze szczypiorkiem.- powiedział ojciec podstawiając mi talerz pod nos.
-Yyy... Ok. To jest dziwne! Piłeś coś?- spojrzałam na niego zszokowana. On nie robił mi śniadania od dobrych 6 lat.
-Nie nic nie piłem.- powiedział zmieszany. I faktycznie nie czuć było od niego alkoholu.- Po prostu nasza ostatnia kłótnia dała mi spoko do myślenia. Miałaś rację, stoczyłem się na dno i wpadłam do dziury z oceanie wódki i w ogóle alkoholu. Ale postanowiłem to zmienić.
-Czy ja dobrze słyszę? Doszedłeś do wniosku, że musisz się zmienić? Tak? Hahaha... A to dobre! Plan niezły tylko, że ja jakoś w to nie wierzę.
-Rozumiem, że mnie nienawidzisz po tym co ci robiłem... Nie wiem co się ze mnę działo. Chcę żebyś mi wybaczyła. Wiem, że to nie będzie łatwe, ale proszę postaraj się...
-To nie będzie łatwe?! To będzie cholernie trudne! Myślisz, że co jednym śniadaniem wszystko zmienisz?! Te wszystkie siniaki, gwałty...- jak zawsze była twarda w takich sytuacjach i potrafiłam dusić w sobie emocje i jedynie dawałam przepustkę złości, to tym razem nie wytrzymałam i zaczęłam płakać.- Te wszystkie stracone lata, w których powinnam się była bawić a w tym czasie już jako 13-latka pracowałam! Czasu już nie cofnę! Ty też nie możesz!- powiedziałam przez łzy...- Zajebiście 8:10! Zaraz się spóźnię do pracy!
-Anita! Zaczekaj! Podwiozę cię... Pozwól mi przynajmniej tyle zrobić. Proszę...- powiedział i parzył na mnie wyczekująco.
-Yh... No dobra. Wzięłam torbę, założyłam japonki i okulary przeciwsłoneczne. Po chwili siedziałam z ojcem w samochodzie i jechaliśmy do mojej pracy.
-Dzięki.- rzuciłam wysiadając z samochodu. Ta... Jednak stać mnie na odrobinę człowieczeństwa w stosunku do mojego ojca. Weszłam do kwiaciarni.
-Dzień dobry.- powiedziałam łkając. Jak wyszłam z samochodu to się poryczałam...
-Jezu! Anita... Czemu płaczesz?- powiedziała z litością pani Ania. Była przyjaciółką mojej mamy, więc mogłam jej zaufać. Ona wiedziała o mojej sytuacji z tatą. Opowiedziałam jej o całym dzisiejszym zajściu.
-Anita. Już dobrze. Nie płacz, proszę cię... Nie wiem co powinnaś zrobić, może jednak daj mu szanse... I tak w poniedziałek wyjeżdżasz.- przytuliła mnie mocno. Tak bardzo mi brakowało, takiego matczynego uścisku... Nic nie powiedziałam.
-Może chcesz dzisiaj wolne?
-Nie, nie chcę.- otarłam łzy.
-A zapomniałabym. Proszę to twoja wypłata.- powiedziała kobieta wręczając mi kopertę- -Wiem, że dopiero pracujesz od 4 dni, ale to tak na dobry początek.- w kopercie było 400 zł. Nie zapracowałam na tyle.
-Nie proszę pani. Ja nie mogę tego przyjąć, przynajmniej nie wszystko...
-Weź to. Przyda ci się. Po za tym niedawno miałaś urodziny a ja nie dałam ci prezentu...
-Ale...
-Nie ma żadnego ale! Masz to wziąć!- przerwała mi kobieta.
-Dziękuję.- powiedziałam i pocałowałam ja w policzek.
O 16 wyszłam z kwiaciarni i poszłam do restauracji.
-Hej. Ani...- usłyszałam za sobą głos Kornelii, mojej koleżanki z pracy, która właśnie kończyła swoją zmianę.
-Hej!- powiedziałam do niej, a ona mnie bardzo mocno przytuliła
-Będę za tobą tęskniła! I to bardzo! Ale dasz czasem znać co tam u ciebie?
-Jasne! A to już się nie zobaczymy?- zapytałam
-No niestety nie... Tomek dał mi urlop.- powiedziała blondynka o piwnych oczach i długich nogach.
-Szkoda... Ja też będę za tobą tęsknić.
-Mam dla ciebie prezent.- wyjęłam z torebki podłużne pudełeczko.-Proszę do dla ciebie. I masz to przyjąć bez żadnego ale...
-No dzięki...- pocałowałam ją w policzek i otworzyłam pudełeczko. W środku był srebrny łańcuszek z zawieszką w kształcie serce z wygrawerowanym napisem: ‘I’ll never forget  you...’  a pod spodem podpis ‘Korni’.- O matko! Jaki śliczny! Dziękuję! A ja nic dla ciebie nie mam...
-Mi wystarczy, że będziesz do mnie pisać, albo dzwonić. Ja muszę iść, bo się z Michałem umówiłam. Papa! Będę tęsknić!
-Ja też. Jeszcze raz wielkie dzięki! Cześć! Miłej randki!- powiedziałam i zaczęłam się przebierać.
Standardowo wyszłam ok. 23. Nie chciałam jeszcze wracać do domu. Założyłam słuchawki na uszy. Puściłam muzykę... Haha! Tell me a lie... Co za wyczucie czasu... Wiem, że nie do końca ta piosenka wiąże się z moją sytuacją, ale ma w sobie to coś, co po części odzwierciedla moje myśli... Stwierdziłam, że wrócę do domu dłuższą drogą. Szłam pustymi, oświetlonymi ulicami, przedmieść Warszawy.  Raz na jakiś czas minął mnie jakiś samochód, a tak, po za tym, to była kompletna cisza... Podgłosiłam muzykę i odpłynęłam... Ciągle myślałam o dzisiejszym poranku... zastanawiałam się, czy powinnam dać mu drugą szanse...
Może powinnam spróbować? Może naprawdę by się zmienił... Słyszałam, że do leczenia, chyba mogę to tak nazwać, do leczenia nałogów jest potrzebne wsparcie... A ojciec ze strony rodziny raczej go niedostatnie... Zastanawiałam się nad tym ‘jak mi było z ojcem’ a ‘jak bez niego’. Byłam rozdarta pomiędzy swoimi
myślami. Brakowało mi przez te ostatnie 6 lat, takiej ojcowskiej miłości. Jednak miałam mu za złe, że musiałam utrzymywać jego i siebie... Po śmierci mamy, gdy zaczął pić stracił pracę... Więc ja miałam szybki kurs dojrzałości. On zniszczył mi moje życie!! Miałam w oczach łzy... Co jakiś czas jakaś jedna, zagubiona spływała mi po policzku. Moje serce krwawiło... Czułam, że jest popękana na miliony drobnych kawałeczków. Kochałam ojca, ale za razem go nienawidziłam. Do jasnej cholery! Co ja mam zrobić?! Mam tylko 2 dni do wyjazdu... Może dam mu szanse?
Wróciłam do domu, w kuchni i w salonie świeciło się światło. Myślałam, że nie wytrzymał i zaczął pić. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do domu.  Ojciec siedział, na tym krześle co ja rano.
-Jezu! Anita! Martwiłem się o ciebie. Gdzie ty tyle byłaś?!
-No w pracy??- wyjęłam z torby telefon... O fuck... Trochę przesadziłam z tym spacerkiem jest 00:40... Powiedziałam i poszłam do swojego pokoju... W kąt pokoju rzuciłam torbę a sama, walnęłam się na łóżko. Popłakałam się... Nie miałam pojęcia co mam o tym myśleć... Wtedy rozległo się pukanie do drzwi...
-Mogę wejść?- nic nie odpowiedziałam.- Anita... Posłuchaj mnie kochanie... Wiem, że spieprzyłem to wszystko i twoje życie... Dopiero teraz do mnie dotarło, że mama nie chciałaby żeby tak było... Może jest już trochę za późno, żeby cieszyć się dzieciństwem, ale chciałbym, żebyś przynajmniej skorzystała z młodości. Masz dopiero 18 lat i jeszcze dużo rzeczy przed tobą... Zdają sobie sprawę z tego, że to co ci robiłem było straszne... Ale naprawdę chcę się zmienić... Chcę żeby wszystko wróciło do normy...-leżałam na tym łóżku i płakałam. Nie wiem czy ze szczęścia, że w końcu to do niego dotarło, czy dlatego, że cierpiałam. Łzy spływały mi jedna z drugą. Chciałam go słuchać ale  nie potrafiłam...- Anitko..Proszę spójrz na mnie...- podniosłam głowę i usiadłam na łóżku, ale patrzyłam się w okno. On wziął moją głowę w dłonie i odwrócił w swoja stronę ja jednak spuściłam wzrok...- Proszę spójrz na mnie...- powoli spojrzałam na niego.- Ja bardzo chcę się zmienić. Tęsknie za moją córką, ale żeby mi się udało musisz mi pomóc... Ty jako jedyna mnie nie zostawiłaś...
-Wiesz, że cię nienawidzę!
-Wiem i to rozumiem, ale chcę żebyś pozwoliła mi to naprawić...  Bardzo mi na tobie zależy...- puścił moją twarz. Przez chwilę była kompletna cisza. Ja cały czas płakałam... Nie wiedziałam co powinnam zrobić... W końcu nie wytrzymałam mi przytuliłam mojego tatę nie ojca.
-Kocham cię córciu...- pocałował mnie w czoło.
-Ja ciebie też. Ale jeżeli to spieprzysz to wiedz, że kolejnej szansy nie dostaniesz...- otarłam łzy. Siedzieliśmy i długo rozmawialiśmy, to o moim wyjeździe do Anglii, to o terapii mojego taty. W duchu cieszyłam się, że w końcu zrozumiał to co zrobił, ale jeszcze nie do końca oswoiłam się z myślą, że odzyskałam ojca...
----------------------------------------------------------------------
A o to i rozdział 3... xD
Będę wdzięczna za komentarze...

czwartek, 22 marca 2012

Rozdział 2


O godz. 7:30 zadzwonił mój budzik. Z wielką niechęcią zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Gdy stanęłam przed lustrem przypomniałam sobie zdarzenia z nocy, bo zobaczyłam rozciętą wargę i lekko siny, prawy kącik ust. Wzięłam zimny prysznic, wysuszyłam włosy i próbowałam się doprowadzić do porządku dziennego... Po 10 minutach stania przed lustrem wyglądałam w pełni normalnie, zero śladu po uderzeniu przez ojca. Na koniec jeszcze podkreśliłam mocniej oczy i wróciłam do pokoju. Wyjęłam z szafy biały T-shirt z napisem ‘smile’ do tego jeszcze kremową spódniczkę z falbanek. Na nogi założyłam moje czarne, ukochane trampki. I zeszłam na dół. Ojca standardowo nie było, więc poszłam do kuchni i zrobiłam sobie herbatę. Zajrzałam do lodówki a tam dosłownie pustka, było tylko masło o karton mleka. Wyjęłam mleko i wlałam do miski, z szafki wyjęłam płatki i wsypałam garść do miski. Po śniadaniu stwierdziłam, że powinnam zrobić jakieś zakupy. Poszłam do pokoju z kopert, którą miałam w szafce między ubraniami, wyjęłam 200 zł. Mam konto w banku, ale zawsze trzymam też pieniądze w kopercie na takie wypadki jak ten, bo niestety mam trochę daleko do bankomatu... O 8:05 wyszłam z domu. Sklep miałam jakieś 200m od domu, więc nie musiałam się martwić, czy zdążę do pracy. O 8:15 wróciłam do domu. Rozpakowałam szybko zakupy takie jak: mleko, herbata, ser żółty, pomidory, wędlina i takie tam... Później wyszłam z domu i poszłam do pracy.
-Dzień dobry, Pani Aniu!- powiedziałam wchodząc do kwiaciarni.
-Witaj... Piękną mamy dziś pogodę.- powiedziała z uśmiechem na twarzy.
-Tak.- odwzajemniłam uśmiech.- Mam do Pani prośbę...
-Słucham.
-Czy mogłabym wyjść dzisiaj godzinkę wcześniej bo wie pani w  poniedziałek wyjeżdżam, a chciałabym załatwić jeszcze kilka spraw.
-Dobrze. Nie ma sprawy. Ślicznie dziś wyglądasz.
-Dziękuję.
Chwilę po tym przyszedł pierwszy klient i kupił duży, piękny bukiet czerwonych róż. Co lepsze bez okazji... Kupił go tylko po to by sprawić swojej dziewczynie przyjemność. Sama chciałabym mieć takiego chłopaka w przyszłości...
 By dzisiaj dość spory ruch. Wyszłam z pracy o 15, tak jak chciałam i poszłam na pobliski przystanek autobusowy. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam była wizyta w banku. Wypłaciłam pieniądze z konta, ok. 30 tys. Wiem, że dużo... Moi dziadkowie, ze strony mamy, co miesiąc przelewali mi na to konto 100 a czasem 200 zł od kilku lat i w ten sposób mi się tyle uzbierało. 27 tys. Zamieniałam na funty brytyjskie, a pozostałe 3 tys. Zostawiłam sobie na zakupy. Później odebrałam paszport. Teraz mi już zostały same przyjemne rzeczy. ;) Poszłam do sklepu i kupiłam sobie trochę ubrań, 3 pary butów, moją wymarzoną MP4- jakoś nigdy wcześniej jej nie kupiłam. Chodziłam po sklepach. Kupiłam sobie jakieś kosmetyki, strój kąpielowy i na końcu kupiłam sobie 2 walizki, jedną dużą a drugą mniejszą... Ok. 20 zamówiłam taxi... I nie całą godzinę później byłam już w domu. Mojego ojca jeszcze nie było więc poszłam na górę. Wzięłam swoje nowo zakupione rzeczy i zaczęłam się im przyglądać... Rzuciłam wszystko na łóżko i włączyłam laptopa. Moja sytuacja materialna nie jest zła, odziedziczyłam w połowie spadek po mamie, dziadkowie dawali mi czasem pieniądze, ale nic po za tym. Założyłam słuchawki na uszy i zaczęłam słychać piosenek. Przeglądałam besty, twitter’a  i facebook’a i jeszcze parę innych stronek. Ok. 23. wyłączyłam laptopa i zaczęłam powoli pakować swoje rzeczy. Później zeszłam na dół po coś do picia. Wlałam sobie w szklankę sok marchewkowy i włączyłam telewizor. Ojca nadal nie było, ale jakos się tym zbytnio nie przejmowałam... Siedziałam i oglądałam CSI- Kryminalne  Zagadki Miami. W połowie odcinka do domu wszedł mój ojciec. Oczywiście pijany jak nie wiem co. Tyle że był dziwnie spokojny. Poszedł do kuchni zrobił sobie herbatę i poszedł do swojego pokoju na górę. Zdziwiło mnie to zachowanie, bo zawsze się rzuca... A tu proszę, cud mimo że pijany poszedł kulturalnie na górę...
Obejrzałam jeszcze 2 odcinek tego serialu i sama poszłam na górę. Byłam padnięta. Położyłam się na łóżku i zaczęłam sobie wspominać stare czasy gdy żyła moja mama.
                                                 ----*----
Gdy miałam 6 lat, pewnego letniego, słonecznego poranka...
-Kochanie wstawaj...- usłyszałam przez sen cichy głos mojej mamy.
-Jeszcze chwilę! Mamo jest niedziela ja chce pospać!- powiedziałam przekręcając się na drugi bok i nakrywając swoją głowę kołdrą.
-O nie, nie. Anita wstawaj.- moja mama zaczęła mnie wtedy łaskotać.
-Haha... Mamo... Hahaaa... Ratunku... Mamo! Hahaha pość mnie!
-Ale wstaniesz?
-No tak już.- wstałam z łóżka i usiadłam mojej mamie na kolanach. Ona ciągle się do mnie uśmiechała. Miała pół- długie brązowe włosy i oczy (te cechy mojego wyglądy w pełni odziedziczyłam po niej) . Była szczupła i dość wysoka.- Ale czego ja już muszę wstać?!
-Bo jedziemy na wycieczkę!- usłyszałam za drzwiami głos. Po chwili do mojego pokoju wszedł tata.
-Tatuś!- krzyknęłam. Zerwałam się z kolan mamy i pobiegłam w stronę ojca. Powiesiłam mu się na szyi.
-A gdzie jedziemy na tą wycieczkę?- zapytałam zaciekawiona.
-To jest niespodzianka.- powiedział tata, postawił mnie na podłodze i pocałował w czoło.- Jak chcesz jechać do za pół godziny w samochodzie w pełni gotowa!
-Tak jest! Panie kapitanie!- krzyknęłam i zbiegłam po schodach. Na stole w jadalni stał talerz, na którym były kanapki z dżemem, a obok stał kubek w którym było gorące kakao. Zjadłam najszybciej jak tylko potrafiłam i poszłam do pokoju się przebrać. Mama już wcześniej przygotowała mi moją ulubioną różową sukienkę. Przebrałam się w nią szybko i po chwili siedziałam już w foteliku.
-Czy wszyscy gotowi?- zapytał z uśmiechem na twarzy tata.
-Tak!- powiedziałam równo z mama po czym ruszyłyśmy. Długo jechaliśmy samochodem... W końcu zatrzymaliśmy się w niedużym lesie. Zaczęliśmy spacerować. Tata niósł duży wiklinowy koszyk. Po pół godzinnym spacerze, doszliśmy do małego stawu, który znajdował się w środku tego lasu. Rodzice przygotowali piknik a ja w tym czasie biegałam koło nich. Zjedliśmy ciastka, które przygotowała mama i wypiliśmy trochę soku. Jakiś czas później pojechaliśmy do wesołego miasteczka... Gdzie razem z rodzicami, zwiedziłam wszystkie możliwe karuzele... Cały czas się uśmiechałam. Wieczorem pojechaliśmy za miasto. Chodziliśmy polnymi drogami przy zachodzie słońca. Tata niósł mnie na rękach. A mama robiła nam zdjęcia... Nie chciałam aby ten dzień się kończył. Późną nocą wróciliśmy do domu...

Ciągle pamiętam ten dzień... jeden z najmilszych w moim życiu... Pamiętam jak się śmiałam, przytulałam do rodziców, oni też się ciągle uśmiechali i gdy tylko im pozwoliłam trzymali się za ręce... Naprawdę byli w sobie zakochani...
Łza spłynęła mi po policzku... Chcę zapomnieć o tym dniu, ale boję się, że jeżeli mi się uda to zapomnę też o mojej mamie i o tym kim jestem....
Słuchałam Moments, i cały czas myślałam o mamie i o dawnym życiu. Podeszłam do okna i usiadłam na parapecie. Cieszę się na myśl, że już niedługo moje życie się zmieni. Poznam nowych ludzi... i pozwiedzam Londyn- uśmiechnęłam się po nosem. Jedynie martwi mnie to, że mój ojciec zostanie tutaj sam...
Mam nadzieję, że może być... ;)
Proszę o komantarze.

środa, 21 marca 2012

Rozdział 1

Eh... Drugi dzień wakacji... Dzień jak co dzień... Inne dziewczyny w moim wieku pewnie jeszcze śpią, albo spędzają czas ze znajomymi, a ja w tym czasie sprzątam puste butelki. Ojca jak zwykle nie ma, pewnie poszedł do baru albo do sklepu, po mimo że jest przed 8. Kurde! I że jemu się tak chce?!
Posprzątałam wszystkie puste butelki i puszki. W ogóle to doprowadziłam dom po porządku. No tak! Pewnie zapomniałam powiedzieć, że mieszkam na przedmieściach Warszawy w piętrowym domu jednorodzinnym. W dość ładniej okolicy. O kurde! Jest już 8:20! Za 40 minut muszę być już w pracy... Tego też nie powiedziałam? No więc, od 9 do 16 pracuję w kwiaciarni, która znajduje się jakieś 2 km od mojego miejsca zamieszkania, ale tam pracuję tylko w wakacje. Kasę dostaję dość dobrą... A od 17 do 23 pracuję w restauracji jako kelnerka- w tym miejscu pracuję już od 3 lat. Zawsze po szkole tam szłam i to był główny powód czego miałam kiepskie oceny. W końcu trzeba jakoś utrzymać dom...
Poszłam do łazienki, wzięłam zimny prysznic, wysuszyłam włosy i lekko się pomalowałam. Miałam jeszcze 30 minut więc spokojnie mogłam się wyrobić. Wyjęłam z szafki biały T-shirt, czarną koszulę ( którą potem zawiązałam w talii) i czarne szorty. Zastanawiałam się tylko jeszcze nad tym jakie buty wziąć, trampki czy japonki... Po chwili zdecydowałam się na czarne trampki. Wzięłam torbę, na nos nałożyłam okulary przeciwsłoneczne. Miałam 15 minut żeby dojść do pracy.
-Dzień dobry!- powiedziałam do właścicieli.
-Cześć! Siadaj właśnie zrobiłam kawę i wczoraj upiekłam szarlotkę.- usiadłam na krześle przy stoliku, który staw w rogu kwiaciarni. Po chwili dosiadła się do mnie pani Ania i podała mi filiżankę. To bardzo miła kobieta. Ok. 40, średniego wzrostu, szczupła o długich blond włosach. Ma męża i 2 dzieci... Wzorowa rodzina. Pani Ania była przyjaciółką mojej mamy.
-Będę za tobą tęsknić jak wyjedziesz... Mam nadzieję, że wyślesz czasem jakąś kartkę czy coś.- posłała mi promienny uśmiech.
-Ależ oczywiście.- powiedziałam i upiłam łyk kawy. W tym momencie do kwiaciarni przyszedł pierwszy klient. Dzisiaj był dość duży ruch. O 16 wyszłam z pracy i poszłam do drugiej, która znajdowała się 2 ulice dalej.
-Hej Anita!- powiedział mój uradowany szef.- A ty znowu wcześniej? A no tak wakacje są.- uśmiechnął się do mnie.
-No cześć Tomek- tak ma na imię mój szef- Widzę, że skleroza cię dopadała.- szczupły brunet uśmiechną się po nosem.
-Nie... Kiedy ja ostatnio do szkoły chodziłem...? To było jakieś... 4 lata temu.
-Taaa... Masz rację to było bardzo dawno temu.
-No widzisz!- pokazał mi język. Tomek to spoko gościu, jest współwłaścicielem tej restauracji. Ma ok. 24 lat. Takie z lekka nieogarnięta dziecko. ;) Poszłam na zaplecze, gdzie była szatnia i przebrałam się w mój mundurek. Kilka sekund później już byłam brana w czarną spódnicę, i białą bluzkę, a na nogach miałam czarne pantofle na niedużym obcasie. Chwilę po tym zaczęłam pracę. Ok. 20 miałam pół godzinną przerwę. Usiadłam na zapleczu i piłam już drugą dzisiaj kawę.
-Kiedy wyjeżdżasz?- usłyszałam za sobą głos Tomka.
-Za cztery dni.
-Już? Gdzie ja tak szybko znajdę taka dobrą kelnerkę?
-Hahaha... Bardzo śmieszne! Mam do ciebie taką jedna sprawę.
-Jaką?
-Czy mogłabym wziąć sobie jutro wolne? Bo wiesz, chce jeszcze pójść wypłacić kasę z banku, odebrać paszport i kupić jeszcze kilka rzeczy...
-Jasne. Nie ma problemu. Jak będę mógł ci w czymś pomóc to mów.
-Dzięki. Dobra ja wracam do pracy, bo mi się przerwa kończy.
Jak nigdy w środę był dość duży ruch. Zmęczona wyszłam o 23 z restauracji i powoli wracałam do domu. Jakoś nie chciało mi się nigdy tam wracać. Wyjęłam z torby telefon i słuchawki i puściłam moją listę odtwarzania. Była tam takie piosenki jak: Numb, Drunk, Warzone, Moments, Someone like you, More than this i wiele innych... Szłam cichymi i pustymi ulicami. W większości domów światła były już pogaszone. Po 40 minutach bardzo wolnego spacerku doszłam do domu. Światło paliło się tylko w salonie. Weszłam i jak zwykle zastałam ojca zawalonego przed telewizorem. Poszłam do kuchni zrobiłam sobie jakąś kanapkę i wlałam w 2 litrowa butelkę wody. Bezszelestnie poszłam na górę do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Na szczęście łazienką miałam przy swoim pokoju. Poszłam się odświeżyć. Jakiś czas później leżałam już na łóżku, koło którego na szafce nocnej stało moje zdjęcie z mamą. W słuchawkach leciało ‘Moments’, a ja się popłakałam.

‘’If we could only have this life for one more day

If we could only turn back time...’’
 
To są słowa przy których wybucham płaczem. Mamo! Dlaczego nas zostawiłaś?! Jak mogłaś?! Czułam w sercu ból, nienawiść i miłość. Nienawidziłam mamy za to, że zostawiła nas samych, gdyby żyła moje życie wyglądało by całkiem inaczej, ale bardzo ją kochałam i nadal kocham. Wsłuchiwałam się w kolejne wersy piosenki i łzy spływały mi po policzku. Nie miałam już siły. Na początku po śmierci mamy wspieraliśmy się nawzajem. Jednak ojciec nie wytrzymał i zaczął pić. Nawet moi dziadkowie przestali się mną interesować i muszę sobie radzić sama.
Wtedy usłyszałam, że ojciec dobija się do moich drzwi. Wyjęłam słuchawki, wstałam z łóżka i poszłam otworzyć drzwi.
-Ty ździro!- warknął na mnie ojciec. Oho... Zaczyna robić się ciekawie.-pomyślałam.
-Czego ty ode mnie chcesz?
-Gdzie wpierdoliłaś moje fajki?- nie ma co przykładny ojczulek, wyzywa swoją córkę i jeszcze z flaszką przychodzi...
-W kuchni są!
-Nie ma do jasnej cho... cholery!- zacisnął pięść.
-Są na szafce leżą!- Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół a on za mną. Poszłam do kuchni.
-A to co niby jest?!
-Ty suko! Przecież one powinny być w salonie na stole!
-Odwal się!- podeszłam do niego i zabrałam mu wódkę, wzięłam porządnego łyka a resztę wylałam do zlewu.
-Kurwa! Coś ty zrobiła?- zaczął mnie wyzywać, a ja tylko się odwróciłam i skierowałam się w stronę pokoju.- Czekaj! Niech no ja cię tylko dopadnę!- zaczął iść za mną i przyśpieszył kroku. Szłam spokojnie i tak wiedziałam co mnie czeka, więc uciekanie nic by nie dało. Złapał mnie za ramie i odwrócił gwałtownie. Uderzył mnie w twarz z taką siłą, że pociekła mi krew z nosa.
-I co ulżyło ci!? Co z ciebie za ojciec! Mama chciała, żebyś się mną opiekował, a ty co?! Przy pierwszym niepowodzeniu zaczynasz chlać! Kim dla ciebie była mama?!
Pewnie jej nie kochałeś!- wiem, że uderzyłam w jego słaby punkt.- Naprawdę zaczynam w to wątpić. Gdybyś ją kochał nie poddałbyś się.
-Nawet nie mów tak.- Ścisną mnie mocno za nadgarstki.
-A co mi zrobisz?! Uderzysz mnie? No proszę! Wal śmiało!...- spojrzałam mu w oczy. Po chwili puścił moją ręką i usiadł na podłodze.- A tak dla twojej wiadomości, to za 4 dni wyjeżdżam do Anglii i zostajesz tutaj sam. Obawiam się, że zostanę tam na stałe, więc nie chcę mieć z tobą żadnego kontaktu! I albo się pozbierasz, albo zgarnie cię policja.
-Co ty mówisz? Na własnego ojca chcesz policję nasłać?!
-Ojca?! Nie mylisz się ja nie mam ojca! Straciłam go wraz z mamą. A ty jesteś innym, obcym mi człowiekiem.- po tych słowach pobiegłam na górę. Rzuciłam się na łóżko i wybuchłam płaczem. Miałam ochotę zdemolować dom! Ale się opanowałam.
Jak on może nazywać się moim ojcem! Gdy żyła mama on był całkiem innym człowiekiem. Często brał wolne tylko po to żeby pójść ze mną na lody... Tęsknie za tamtymi czasami, gdy chodziliśmy we trójkę na długie spacery, na lody do kina, na plac zabaw. Wtedy moje życie wyglądało całkiem inaczej... A teraz? Utrzymuję sama dom, mam ojca alkoholika, pracuję na dwie zmiany i w między czasie chodzę do szkoły... Po prosty cudowne życie. Takie o jakim marzy każda 18- latka!
Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki, przemyć twarz na której miałam zaschniętą krew. Nie za ciekawie to wygląda miałam rozwalona dolną wargę. Przemyłam ją i wróciłam i pokoju po czym zasnęłam...
 
----------------------------------------------------------------------------

A o to i pierwszy rozdział... Mam nadzieję, że może być...
Chcę go zadedykować osobom, które w dzień wagarowicza nie były w szkołach... xD
Będę wdzięczna za komentarze...




wtorek, 20 marca 2012

Prolog

To może na początek tak coś o sobie. Hej! Mam na imię Anita. Najlepiej opiszą mnie słowa tej piosenki:

  „ Ubierała się na czarno i lubiła śpiewać,
              Kochała się w kwiatach, motylach i drzewach.
Była zawsze szczera i często się śmiała,
             Chodź była ładna przyjaciół mnie miała.
W zeszycie pisała najskrytsze sekrety,
             Lecz po śmierci matki, przestała niestety.
Żyła z ojcem sama, chodź bił ja czasami
            Mówił:’ jesteś nikim’ i gwałcił nocami”.
Bez komentarza... Ale tak to prawda pod każdym względem... (No może z wyjątkiem tego, że jestem ładna.) Nie lubię o tym rozmawiać. To zbyt bolesne. Do szkoły chodzę, bo muszę, albo raczej sama chcę ale nie po to żeby się uczyć, tylko po to, żeby nie siedzieć z ojcem w domu. Przyjaciół też nie mam... Ale posiadam kilku znajomych, jednak nie takich na których mogłabym polagać w każdej sytuacji... Moja mama umarła, gdy miałam 12 lat, mój ojciec nie poradził sobie z tym i zaczął pić. Od tamtej pory zajmuje się wszystkim... Kiedyś nawet ojciec zmuszał mnie do kradzieży, przez co mam całkiem ładną kartotekę. Jeśli chodzi o muzykę jakiej słucham to właściwie wszystko co mi wpadnie w ucho: rap, rock, r'n'b, PoP, Reagee, Metak, Hard rock... Lubię słuchać np.: Matalick'i, Linkin Parku, Grubsona, Pezeta i jeszcze jakiś brytyjki boysband One Direction czy jakoś tak... i wiele innych. Fanką nie jestem ale uwielniam zwłaszcza 2 ich piosenki: Moments i Tell Me a Lie. Ich tekst jest bardzo wymowny, a przy momants często płaczę, bo przypomina mi się moja mama. Miałam z nią bardzo dobry kontakt. Jednak dzisiaj postanowiłam, że zmienię swoje życie. Znalazłam w internecie ofertę pracy jako niania- to już dobry początek, lubię dzieci więc nic mi to nie robi. Ale najlepsze z tego jest to, że jadę do Anglii i będę mieszkała u rodziny, która mnie zatrudniła, będą mi wypłacali miesięczną pensję, będę miała wyżywienie i kurs angielskiego. Z tego co wiem, to jest bardzo dziana rodzina i mieszkają w dużym apartamentowcu w centrum Londynu. Mam wyjechać za tydzień. Jest tylko jeden problem... Jak ja to powiem ojcu?! Potrafi mnie uderzyć tylko dlatego, że nie równo ułożyłam ubrania w szafce! Właściwie to ten dom to tylko ja trzymam przy życiu.
Wczoraj zaczęły się wakacje. Mam zamiar zacząć życie od nowa i zostawić ojca samego, niech sobie robi co chce i tak już wystarczająco zniszczył mi życie... Nie będę za nim tęskniła!

------------------------------------------------------------------
A o to i prolog... Mam nadzieję, że może być. Rozdziały będę starała się dodawać regularnie... Jeszcze dokladnie nie wiem kiedy.
Proszę o komentarze... One motywują mnie do działania ;)

Bohaterowie ;)

Anita Krajewska- 18-latka z problemami. Pochodzi z Polski. Jej matka umarła gdy miała 12 lat, od tamtej pory mieszka z ojcem.  Ładna i miła, ale nie ma przyjaciół, i sama stara sie poradzić sobie z życiem.






Liam Payne- już niedługo 19-latek. Jeden z wokalistów słynnego brytyjskiego boysband'u One Direction. Miły, romantyczny najbardziej ogarnięty z całej grupy.





Zayn Malik- 19-latek. Również jeden z wolalistów One Direction. Miły, ale jest postrzegany jako Bad Boy. Ma świra na punkcie wyglądu, a zwłaszcza na punkcie swojej fryzury.



Harry Styles- 18-latek. Też śpiewa w One Direction. Miły, ze słodkim uśmiechem, twierdzi, żę może mieć każdą. Jego najlepszym przyjacielem jast Louis.



Louis Tomlinson- 20-latek. Najlepszy przyjaciel Harrego, śpiewa z nim z zespole. Wieczne dziecko, które ciągle się wygłupia. Kocha marchewki.



Niall Horan- już wkrótce 19-latek. Jest częścią zespołu One Direction. Farbowany blondyn. Zawsze wesoły i wiecznie głodny. Jest wielkim fanem Justina Bieber'a.


-----------------------------------------------------------
No to tak zapowiadają sie bohaterowie. Mam nadzieję, że opowiadanie się wan spodoba. :D