piątek, 21 września 2012

Rozdział 27 xD

Oczami Anity:
-Anita... Wstawaj! Problem mamy.- obudził mnie Louis.
-Co jest?- zapytałam zaspanym głosem. Spojrzałam na telefon była 4 pm.
-Alice kazała cię obudzić... Mamy przeciek do mediów i jest afera...- powiedział cicho Tomo tak jakby się czegoś bał.- Nie wiemy w jaki sposób się dowiedzieli, ale praktycznie na każdym kanale o tym mówią. A tt też niezły spam. Wszystkie strony plotkarskie snują jakieś teorie spiskowe...
-Matko... Tylko tego mi jeszcze brakowało...- powiedziałam niezadowolona.- Weź mi rzuć ciuchy.
Chłopak zrobił to o co go poprosiłam i wyszedł. Przebrałam się najszybciej jak mogłam i pobiegłam do sali gdzie już wszyscy siedzieli. Stałam chwilę za drzwiami. Po dłuższej chwili nacisnęłam klamkę. Wszyscy siedzieli przy stole i oglądali jakiś program. Podeszłam i usiadłam koło Zayn’a i zaczęłam słuchać. „ Liam Payne i Niall Horan z One Direction zostali porwani. Nikt nie wie co się z nimi dzieje i gdzie są...” mówiła jedna z prezenterek. „ Niall i Liam z One Direction zostali porwani! Jak na razie nie wiadomo nic więcej a ten temat. Sądzimy, że zostali porwali dla okupu...” mówiła kolejna. „Fanki One Direction są załamane! Martwią się o swoich idoli, którzy zostali porwani w sobotę wieczorem. Policja nie chce udzielać żadnych informacji...” powiedział jakiś facet na BBC. Louis pokazał mi wiadomości od fanek na tt, a Harry kilka stronek plotkarskich. Nie za ciekawie to wyglądało... Rodzice chłopaków byli przerażeni.

-Zayn... Jeśli jeszcze raz mi powiesz, że idziesz do pracy a nie na wojnę to ci nie uwiężę.- powiedziała jego mama. Nie wiedziałam o co chodzi, wiec powiedział mi na ucho. Nagle zadzwonił telefon Alice. Po jej twarzy, można było zobaczyć, że nie ma dobrych wiadomości.

-Mamy wideo rozmowę z...- spojrzała na mnie.- z twoim ojcem. Chce mówić z tobą i ze mną. Czy moglibyście wszyscy na chwilę wyjść?- wszyscy skinęli potwierdzająco głowami i wyszli.

Alice wzięła do ręki pilota i włączyła specjalny ekran, na którym po chwili pojawił się mój ojciec.

-Witam drogie panie...- powiedział z uśmiechem a mnie zemdliło.- Pomyślałem, że wypadałoby się z wami skontaktować, zapewne martwicie się o tych chłopaków.

-Czy wszystko z nimi w porządku?- zapytałam bez emocji.

-Jak najbardziej... No może prawie byli trochę niegrzeczni...- powiedział i odwrócił kamerkę w stronę chłopaków. Moja serce od razu zaczęło walić. Zalała mnie fala gorąca. Niby wszystko było ok. Przywiązani sznurami do krzeseł z zaklejonymi ustami. Liam miał rozciętą brew i podbite oko Niall zaś rozciętą wargę i leciała mu krew z nosa. Prawdę mówiąc myślałam, że będzie gorzej. Już chyba nawet wiem co tych 2 geniuszów próbowało zrobić...

-Czego chcesz?- zapytała Alice z determinacja w głosie.
-Tak jak już ci kiedyś wspominałem pogadać z Anitą. Mam bowiem kilka nie wyrównanych rachunków z moją ukochaną córką. Jutro jest wtorek, więc napiszę wam godzinę i miejsce spotkania. Anitko mam prośbę, czy mogła byś wytłumaczyć tym swoim znajomym z policji, żeby nie próbowali wywinąć jakiegoś numeru, bo tak na wszelki wypadek jestem na to przygotowany, ale będę mogli ci towarzyszyć jutro podczas spotkania...- powiedział i posłał nam uśmiech.- Do zobaczenia...
-Ty...- zaczęłam ale połączenie zostało przerwane.- Ugh... Zawołaj kogo się da.. Trzeba coś wymyślić!- powiedziałam a ona wyszła. Po chwili do pokoju wszedł Hazz, Tomo i Malik.
-I co?!- zapytali chórem.
-Nic. Wszystko z nimi ok. tylko trochę są poobijani...- chłopcy odetchnęli z ulgą. Powiedziałam i mi  przebiegu rozmowy poczym poszłam do gabinetu Carlosa, w którym czekał już na mnie razem z Tomem, Samem, Alice, ich szefem którego jeszcze nie miałam przyjemności poznać, 2 innych policjantów, których widziałam już kilka razy i jakiś jeden nowy i w dodatku młody... Nawet ładny.
-Anita, poznaj naszego szefa Grega i twojego prywatnego ochroniarza, który będzie cały czas cię pilnował.- oznajmił Carlos.
-Ja sobie świetnie sama dam radę...- powiedziałam od nosem.
-Hej. Jestem Troy.- powiedział chłopak o blond włosach i szaro- niebieskich oczach. Tak jak już wspominałam był nie dużo starszy ode mnie.
-Miło mi.- powiedziałam i się lekko uśmiechnęłam.- No dobra skoro to mamy już za sobą, to w takim razie możemy zrobić?- zapytałam.
-Możemy ich odbić i to będzie najlepsze wyjście...- powiedział Sam.- Otoczymy budynek i...
-Sam! Stop! Nawet nie wiemy gdzie są i co to za budynek. Nie wiemy nawet czy udało by się jakoś tam podejść. To bez sensu i tak jutro w godzinę tego nie zorganizujesz... Poza tym lepiej żebyście nie wywinęli żadnego numeru, ma dla was bardzo ciekawą niespodziankę. Jakieś inne opcje?
-Jaką niespodziankę?- zapytał zdziwiony Tom.
-Bomby... Fakt, że nie duże ale krzywdę mogą zrobić...- Wszyscy na mnie spojrzeli w ich oczach można było zobaczyć pytanie ‘Skąd wiesz?!’- Widziałam 2 samoróbki, Alice pewnie zwróciła uwagi...
Potem powiedzieli co możemy jeszcze zrobić, ale wszystkie pomysły były bezsensowne. Wszystkie ograniczały się do wysłania antyterrorystów i odbicia chłopaków
-No to więcej nie możemy zrobić... Chyba, że ich tam tak zostawimy.
-Carlos... Weź nie kłam! Jest jeszcze jedna możliwość...- spojrzałam na niego wyczekująco ale nie zareagował.- Po prostu ja tam pójdę. Chce dostać mnie to dostanie!
-Nie!- krzyknęli wszyscy chórem.
-Nie możemy cię narażać...  On chce cię zabić! Czy ty tego do jasnej cholery nie rozumiesz!- wybuchnął Carlos.
-Ja już postanowiłam! Oni są ważniejsi niż ja! Ich kocha cały świat! Więc pójdę na wymianę...
-Ona może mieć rację.- powiedział Greg.
-Mam! Poza tym mam już plan. Tom mówiłeś, że macie tego płatnego zabójcę mój ojciec o tym wie czy nie?
-Nie wie!- odpowiedział.
-Bingo!- krzyknęłam i zaczęłam im tłumaczyć mój plan. Fakt, faktem, że jest cholernie ryzykowny no ale cóż. Oni muszą wyjść z tego cali...
 
Następny dzień:
Wstałam bardzo wcześnie rano w ogóle nie mogłam spać. Bałam się. Jeśli chodzi o mój plan wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze, bo plan B kompletnie mi się nie podoba.
W pewnym momencie do pokoju wszedł Troy.
-Jak się trzymasz?- zapytał siadając koło mnie na łóżku.
-A jak się mam czuć... Jestem potwornie zdenerwowana... Boje, że coś zepsuję, że czegoś nie przewidziałam a im się coś stanie! Chyba nie dam rady...
-Musisz.- powiedział z uśmiechem.- W końcu sama się w to wpakowałaś.
-Wiesz co?! Dzięki... Szczery jesteś.- powiedziałam szturchając go w ramie.- Całkiem fajny jesteś...
-Dzięki. No wiesz w końcu to ja! W sumie ty też myślałem, że jesteś...
-Że jestem jaka?- Nie zdążył odpowiedzieć bo do pokoju wbiegł Sam.
-Mamy miejsce i czas spotkania...- powiedział zdyszany.- Wszyscy czekają na siebie u Alice.
Szybko wstałam z łóżka i poszłam do gabinetu. Greg wręczył mi karteczkę z adresem i godziną.
-No super... Tyle, że ja nie wiem gdzie to jest...
-Stary opuszczony magazyn 20 km od Londynu. Do spotkania mamy 2,5 godziny. Gdy to powiedział zadzwonił telefon Carlosa. Po 10 minutowej rozmowie opadł zszokowany na fotel. Może mi ktoś powie dlaczego ja mam jakieś straszne przeczucie?!- zadałam sobie to pytanie i wtedy odezwał się Carlos.
-Dzwonił Mike. Anita tak dla twojej wiadomości ten płatny zabójca...- No to fajnie się zaczyna, pomyślałam.- Twój ojciec rozstawił na dachu kilku swoich ludzi, którzy w razie czego mają strzelać gdybyśmy coś kombinowali. Z tego co powiedział odda chłopaków bez większego problemu ale zaraz po tym mają cię zastrzelić i to będzie miał zrobić Mike...
-Czyli chcesz powiedzieć, że plan ‘B’ staje się planem ‘A’. Tak?- mężczyzna tylko skinął głową.- O no błagam!- krzyknęłam i usiadłam na krześle. Czułam się tak jakbym ważyła przynajmniej 50 kilogramów więcej. Przez chwilę nie kontaktowałem ze światem.
-My ci wszystko przygotujemy nie martw się...
-Carlos jak ja się mam nie martwić!? Mają mnie ‘zabić’, ale będę żyła a oni o tym nie będą wiedzieć?! Czy ty sobie zdajesz do jasnej cholery z tego sprawę?!- krzyczałam mu w twarz mocno gestykulując. Nawet nie wiedziałam czy to co przed chwilą powiedziałam miało jakikolwiek sens, ale oni i tak wiedzieli co mam na myśli. Gdy się uspokoiłam poszłam do pokoju i wybuchłam płaczem. Gdy tylko się ogarnęłam napisałam list do Liam’a i włożyłam do koperty nieśmiertelniki, które planowałam mu dać na urodziny, które będzie miał za 2 dni. Potem poszłam do chłopców i ich rodzin. Mamie Liam’a dałam mój list. Kazałam jej go dać w razie gdyby coś poszło nie tak. Przecież i tak już nich nigdy nie zobaczę... W sensie, że już ich nigdy nie przytulę i nie będę spędzała z nimi każdej wolnej chwili. Gdy już się z wszystkimi ‘pożegnałam’ poszłam do Alice, gdy czekało na mnie kilka osób i ten cały Mike.
-Powtórz plan...- powiedział po raz setny Tom.
-Najpierw wyciągam chłopaków, potem idę w stronę ojca. Mike do mnie strzela. Ja upadam. Przyjeżdża karetka, w której będzie Troy, ja się mam przebrać. W czasie drogi do szpitala ‘umieram’. Następnie wychodzę w przebraniu i jadę z moim ukochanym prywatnym ochroniarzem do salonu kosmetycznego, gdzie mam przynajmniej częściowo zmienić swój wygląd! Gdy już nie będę ‘sobą’ jadę z Troy’em do jego domu i zaczynam nowe życie! Ależ cudownie! Po porostu zawsze o czymś takim marzyłam!- powiedziałam z sarkazmem, a Alice poklepała mnie po ramieniu.
-Ale pamiętaj, że będziesz mogła się wycofać z programu ochrony świadków.- powiedział Sam.
-Co mi to da!?- zapytałam zdziwiona.- Przecież Anita już nie będzie żyła... To jest jakieś chore.- powiedziałam załamana.- Powiedzcie mi, że to tylko sen i zaraz się z niego obudzę!- jednak nikt się nie odezwał. Czyli to jest straszna prawda. Wsiedliśmy wszyscy do samochodu i pojechaliśmy w miejsce które wyznaczył mój ojciec. 40 minut później stałam już przy magazynie z którego wyszedł mój ojciec. Z za nim dwóch jego ludzi, którzy trzymali Niall’a i Liam’a. Gdy ich zobaczyłam poczułam jak by mi ktoś wbijał nóż prosto w serce. Tak naprawdę dopiero wtedy zrozumiałam, że za kilka minut oni stracą mnie a ja ich.
-Miło mi cię widzieć Anitko... Bardzo się za tobą stęskniłem córciu. Widzę, że przyprowadziłaś ze sobą sowich znajomych.
-Daruj sobie.- powiedziałam bez emocji.- Chciałeś mnie, więc jestem... A teraz ich wypuść.- rozejrzałam się dookoła. Maika zobaczyłam od razu, pozostali ludzie mojego ojca znajdowali się na dachu sąsiedniego budynku i mieli na celowniku policjantów i wszystkich agentów. Nic ci nie zrobią, masz na sobie kamizelkę kuloodporną poza tym to Maik ma cię ‘zabić’ specjalnymi pociskami, próbowałam się uspokoić, ale ta adrenalina robiła swoje.
-A może byś się tak najpierw ze swoim ojcem przywitała... Co?- gdy to powiedział ci dwaj mężczyźni przyłożyli noże do gardeł chłopaków. Fuck! No to teraz moja kolej. Wyjęłam pistolet zza paska i wycelowałam w ojca.
-Miałeś ich wypuścić jak tylko się pojawię... Zrób to bo strzelę!- krzyknęłam z determinacją. Gdybym musiała to bym go nawet zabiła...
-Nie wątpię! No dobra niech ci będzie. Oni i tak już mi nie są potrzebni. Wypuść tego blondyna...- zwrócił się do jednego z mężczyzn. Wtedy on zabrał nóż od gardła Niall’a i go odepchnął. Horan szybko przybiegł do mnie i mocno mnie przytulił.
-Anita! Jak ja się za tobą stęskniłem! To coś okropnego... Nie zostawiaj nas tak więcej!- powiedział ze łzami w oczach.
-Rozumiem i przepraszam... Idź teraz do Alice. Porozmawiamy jak się to wszystko skończy. Dobrze?- spojrzałam na niego. Starałam się wyglądać dość przekonująco. Chłopak tylko skinął głową i przytulił mnie ostatni raz po czym poszedł tam gdzie mu kazałam.
-Jaki słodki obrazek...- nie skomentowałam tej wypowiedzi.
-A co z Liam’em... Jego też miałeś wypuścić.
-Nie tak szybko skarbie... Najpierw zdejmij kamizelkę, to dopiero wtedy sobie pogadamy na jego temat.- po raz kolejny do głowy przyszły najróżniejsze przekleństwa jakie tylko znałam. Skąd wiedział, ze mam na sobie kamizelkę, przecież jej nie widać spod bluzy. Chociaż w sumie zawsze tak robią na filmach... To było do przewidzenia. „Anita zrób to i tak ci się nic nie stanie. Co najwyżej będzie cię trochę bardziej bolało.” Usłyszałam głos Carlosa w słuchawce którą miałam w uchu. Odwróciłam się do niego i popatrzyłam na niego złośliwie. Będzie trochę bardziej bolało... Ta nie ma to jak marne pocieszenie. Liam stał przerażony z nożem przy gardle, więc mu się nie dziwię, ale z całą pewnością przerażało go moje zachowanie. Powoli odłożyłam pistolet na ziemię i podniosłam ręce. Następnie zdjęłam bluzę a potem kamizelkę. Stałam w samym T-shircie.
-Mogę przynajmniej bluzę założyć. Zimno mi...- ojciec skiną twierdząco głową. Miałam cichą nadzieję, że ta bluza choć trochę mnie ochroni.- Wypuścisz go?!
-Podejdź bliżej...- zrobiłam to co chciał. Rozejrzałam się dookoła. Moja śmierć zbliża się wielkimi krokami, pomyślałam.
-Dobra! Puść go! I tak nie mam zamiaru ryzykować jego życia!- krzyknęłam a chwilę potem łzy zaczęły mi napływać do oczu. Mężczyzna puścił chłopaka. On powoli do mnie podszedł i mocno mnie przytulił. Moje serce zaczęło boć mocniej. Rozpłakałam się jak małe dziecko... Wtuliłam się w niego tors.
-Liam, przepraszam. Przepraszam cię za wszystko!- mówiłam przez łzy. W tym momencie moje serce pękło na miliardy kawałeczków. Właśnie on, osoba która pokochałam zaraz będzie patrzyła jak ‘umieram’ nie zdając sobie sprawy, że to nie prawda. Czy może być coś gorszego?! Chyba nie...
Chłopak osuną się ode mnie i podniósł delikatnie mój podbródek. Bałam się spojrzeć mu w oczy.
-Nie płacz. Nie musisz mnie za nic przepraszać. Wszystko będzie dobrze. Zaraz wrócimy wszyscy do domu i za parę lat będziemy się z tego śmiali... Spójrz na mnie. Proszę...- powiedział błagalnym głosem. Nie umiałam inaczej i spojrzałam w jego oczy. Zniknęło z nich przerażenie i szok... Teraz były przepełnione miłością. Moje serce zaczęło mnie jeszcze bardziej boleć.- Skarbie, rozumiesz to już jest koniec...- Tak Liam, to już jest koniec ale nie taki jak sobie wyobrażasz, pomyślałam. Chciałam mu odpowiedzieć ale mnie pocałował... i to z takim uczuciem. Czas się zatrzymał... To było coś niesamowitego. Najpierw całował mnie delikatnie a potem coraz bardziej namiętnie. Nie opierałam się, ale zdawałam sobie sprawę jak bardzo ranię tym jego i siebie.- Kocham Cię. Naprawdę cię kocham.- powiedział i jeszcze raz mnie pocałował. Kolejna fala łez napłynęła mi do oczu.
-Ja ciebie też.- odpowiedziałam gdy Liam ocierał mi łzy z policzka.
-Ten obrazek jest słodszy od poprzedniego... Ale weźcie już skończcie bo mnie mdli!- powiedział mój ojciec.
-Liam, słuchaj mnie uważnie. Pójdź do Alice. Któryś z policjantów odwiezie ciebie i Niall’a do waszego domu gdzie czekają na was wasi rodzice. Nie zwracajcie uwagi na mnie! Musicie odjechać beze mnie. Dobrze? Nie ważne co się będzie działo macie jechać prosto do domu!- ostatnie zdanie wypowiedziałam jak rozkaz.
-Dobrze.- odpowiedział spokojnie i mnie przytulił. Wtuliłam się w niego po raz ostatni w życiu Anity. Chwilę potem delikatnie musnął moje wargi i pobiegł do Alice. Czy to musi tak boleć?! Zadawałam sobie w głowie to pytanie od dłuższego czasu. Gdy Liam i Niall wsiedli o samochodu zaczęłam powoli iść w stronę mojego ojca i jego 2 ludzi. Każdy krok był dla mnie coraz trudniejszy. Nogi miałam jak z waty. Tak naprawdę nie wiedziałam co mnie tak do końca czaka. Teraz liczyły się dosłownie sekundy.
-Chodź do mnie...- powiedział wesoło mój ojciec i wtedy usłuchałam huk wystrzału. Po chwili oberwałam w ramię. Na szczęście to nie są prawdziwe pociski. Tylko z farbą i czymś w rodzaju trucizny dzięki której stracę przytomność.  Ułamek sekundy później oberwałam kolejnym pociskiem i... i zapanowała kompletna ciemność...
 
*********************************
A o to i rozdział 27!!! XD Jak się podobało? O.O
Przez moją gorączkę ja nie umiem go racjonalnie ocenić więc liczę na Wasze szczere opinie!!!!!!!!!!!!!!!

 

8 komentarzy:

  1. Zajebisty <3 A szczególnie ten fragment z Anitą i Liam'em <3 Ale co to ma być? On nie może jej po raz kolejny stracić!! Co prawda ona będzie (mam nadzieje) żyć, ale nie może zacząć nowego życia, bo musi być z Liam'em i resztą chłopaków!! Błagam no! Wiesz jak ja cię kocham prawda? :) Więc zrób jak cię proszę i daj im spokojnie żyć z ich wygłupami i w ogóle :) A rozdział jeszcze raz powiem, że wyjebany w kosmos <3 Rozpisałam się troszkę ale ok ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że mnie kochasz.. ALe nie zawsze jest tak jak by sie chciało xD

      Usuń
    2. No ale co oni ci takie zrobili, że ty im życie tak komplikujesz? ;p Przecież oni zasługują W KOŃCU na szczęście :)

      Usuń
    3. "-No!- Jemmie protested!!!"
      cihco siedz kto to pisze, ty czy ja?! o.O
      Ja! Więc musi sie coś dzieć!! :P

      Usuń
  2. Jejkuuu.... Jakie emocje... Zajebisty rozdział <3 Szok.. Anita wydaje się tu taka dzielna, ale jak już dochodzi do wymiany to się popłakała, się nawet nie dziwie ;p takie emocje!! I ta akcja z Liam'em....no po prostu cudowna <3 Nie wiem czy mnie zrozumiesz tzn. to co miałam do przekazania bo jestem pod wpływem.... silnych emocji :P Ale tak ogólnie to rozdział cudowny i ... i wgl :) Kocham Cię po prostu, no <3 I pisz szybko następny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciesz sie że Ci sie podobało xD

      Usuń
    2. No wiesz co?? Taka krótka odpowiedz na taki niespójny tekst?! Ranisz mnie :(

      Usuń
    3. Oejeju.... skarbie a co niby mam napisać? o.O powiedz mi xD

      Usuń