niedziela, 29 lipca 2012

Rozdział 20 o.O


Oczami Liam’a:
Od operacji minęły już dwa dni... Anita jak na razie się nie wybudziła. Ostatnie dwa dni spędziłem w szpitalu przy jej łóżku. Wszyscy często ją odwiedzali. Nawet przyleciała jej babcia. Z tego co wiem to Alice wraz z Tomem zamierzają adoptować Lindsey. Ich dzieci cieszą się, że będą miały starszą siostrę. Trochę to dziwnie brzmi. Daisy też jest jeszcze w szpitalu ciągle robią jej jakieś badania. Paul oczywiście jest nadal wkurzony za tą sprawę z wywiadem i w ogóle z tym wszystkim. Na razie nie ma nowych informacji w sprawie oskarżenia Zayn’a o pobicie. Tak naprawdę to poza Tomem i Alice nikt nic nie wie, a oni z całą pewnością nam nic nie powiedzą...
Siedziałem w przy Anicie, gdy właśnie do sali weszła jej babcia. Co za szczęście, że mówiła po angielsku.
-Dzień dobry pani.- powiedziałem z lekkim uśmiechem i wstałem z krzesła.
-Witaj! Chłopcze ile razy ja ci mówiłam, żebyś nie mówił do mnie per ‘pani’? Jak się czujesz?- zapytała z uśmiechem ale w jej oczach był widoczny smutek. Nie wyglądała jak typowa babcia z siwymi włosami i okularami na nosie. Była po prostu starszą kobietą w bardzo dobrej formie. Była ubrana w czarne spodnie i szary sweter. Jej blond włosy opadały na ramiona. Mówiłem, że nie wygląda jak typowa babcia?
-Całkiem dobrze.
-Właśnie widzę, że „całkiem dobrze” marnie wyglądasz. Pewnie nic jeszcze nie jadłeś.-Fakt miała racje. Ostatnio jadłem wczoraj w południe i to hamburgera, którego przyniósł mi Niall. Gdyby mój lekarz się dowiedział... O matko! Nie wiem co by to było. Na pewno nieźle by się wkurzył.- Zaraz ci cos przyniosę do jedzenia.
-Ale ja nie jestem głodny.- powiedziałem i spuściłem głowę. To prawda wcale nie chciało mi się jeść, ale moja podświadomość mówiła mi, że muszę coś zjeść.
-Nawet ze mną nie dyskutuj! Musisz o siebie dbać... Co by było gdyby twój lekarz się dowiedział jak się odżywiasz.- Czy ona mi czyta w myślach, czy co?
-A skąd p... wiesz?- zaśmiała się cicho.
-Wiesz, aż tak stara nie jestem i mam dostęp do Internetu, a tak poza tym to jesteś jednym z najpopularniejszych nastolatków na świecie, a ja lubię wiedzieć z kim zadaje się moja wnuczka.- powiedziała z uśmiechem na twarzy. Ta kobieta ma w sobie coś zaraźliwego... Znaczy mam na myśli, że jak czasami coś powie, nawet sensownego, to wywołuje uśmiech na twarzy.
-Heh... Też racja.
-No widzisz. A ty byś może wrócił do domu i się porządnie wyspał?
-Nie... Chcę tu być gdy się obudzi.
-Jakie to miłe z twojej strony... Zależy ci na niej?- Przyznam, że zaskoczyła mnie tym pytaniem. Chociaż w sumie mogłem się tego spodziewać. Bo jak to wygląda? Młoda dziewczyna w śpiączce w szpitalu po ciężkiej operacji, a młody chłopak cały czas siedzi przy jej łóżku... Tak. Cały czas w domu ostatnio byłem zaraz po jej operacji, w dodatku spędziłem tak ok. godziny.- Mi możesz powiedzieć. Poza tym to widać...- uśmiechnęła się lekko pod nosem.
-Zależy... I to bardzo.
-To dobrze, że ma kogoś komu na niej zależy...- powiedziała kobieta i wyszła z sali.
Zostałem z Nią zam. Usiadłem na krześle i złapałem ją za rękę. Uważnie się jej przyglądałem. Wyglądała tak niewinnie i pięknie, jedynie te wszystkie aparatury zakłócały ten obraz. Siedziałem i czekałem aż się obudzi. To mogło nastąpić w każdej chwili. Nawet teraz. Ale nic. Cisza. Nie poruszyła się, ani nie odezwała. Po prostu trwała w bezruchu i kompletnej ciszy. Jedynie wszystkie urządzenia pod które była podpięta zakłócały ten spokój. Prawdę mówiąc nie mogłem już znieść tego widoku. Chciałem zobaczyć jej jasne niebieskie oczy i ten piękny uśmiech, który sprawia, że ten świat zaczyna stawać się znośny i nabiera barw. Mogłoby się wydawać, że mam wszystko co chcę. Jednak dopóki nie wpadłem na nią w parku...- mimo wolnie się uśmiechnąłem, tak fajnie wygląda jak się złości.- czegoś mi brakowało. Osoby która zaakceptuje mnie takim jakim jestem. Fakt faktem, że nie wiem czy Ona czuje do mnie to samo co ja do niej... Ale Ona nadała mojemu życiu sens.
W tym momencie przypomniałem sobie nasze pierwsze spotkanie. Doskonale pamiętam jak uciekałem wtedy przed grupką fanek i wpadłem na nią na tym moście, jak się na mnie zezłościła i zaczęła krzyczeć żebym uważał jak biegam, to jak zaciągnąłem ją pod ten most ( pomińmy jak to brzmi, ale tak było) i jak się przedstawiła. Gdy zobaczyłem jej piękne oczy na chwilę odpłynąłem... To było... Hym? Miłe uczycie? Właśnie to nie wiem jak ‘to coś’ nazwać’. Bardzo dobrze pamiętam też moment w którym się dowiedziałem, że jest moją... Poprawka! Naszą sąsiadką. Albo jak pojechaliśmy wszyscy do wesołego miasteczka...
Z moich rozmyślań wyrwał mnie sygnał urządzenia... Jej serce stanęło!!!! Zerwałem się szybko z krzesła i zawołałem lekarza. Chwilę potem do sali przybiegły jeszcze dwie pielęgniarki. Nie wpuścili mnie do sali... Zacząłem nerwowo chodzić po korytarzu. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Wyjąłem telefon z kieszeni spodni i napisałem sms-a do Louis’a- chłopaki chcieli wiedzieć jak się będzie coś działo. Jakieś 2 godziny temu pojechali do domu i kazali mi żebym im mówił jak cos się będzie działo... W tej samej chwili na korytarzu pojawiła się Julia, babci Anity, z kawą i czymś do jedzenia. Postawiła to na krześle.
-Dlaczego wyszedłeś z sali?- zapytała spokojnie a w moim gardle pojawiła się wielka gula.
-Bo... Stanęło jej serce i lekarz kazał mi wyjść z sali.- powiedziałem ze łzami w oczach. Kobieta powiedziała cos po polsku i po chwili zaczęła płakać. Nie widziałem co mam zrobić, więc ją przytuliłem. Po chwili się uspokoiła, ale nadal po jej policzkach spływały łzy z resztą mi też. Siedzieliśmy na tych krzesłach. Gapiłem się w ścianę. Od dobrych 15 minut ‘ratują’ (chyba mogę to tak określić) Anitę. Nagle na końcu korytarza pojawił się Lou, Harry, Niall i Zayn. Szybko do mnie podbiegli i mnie przytulili. Trwaliśmy w takim uścisku dobre parę minut. Gdy się od siebie odkleiliśmy z sali wyszedł lekarz a dwoma pielęgniarkami, jego mina nie wróżyła nic dobrego...
-Czy pan Liam Payne?- zapytał doktor baz żadnych emocji.
-Tak.- odpowiedziałem niepewnie.
-Nie wiem jak to panu powiedzieć...- wziął głęboki wdech. Moje serce strasznie mocno biło...- No cóż może się pan pójść z nią pożegnać.- Gdy to powiedział do moich oczy napłynęły łzy. Ktoś poklepał mnie po plecach.- Proszę iść nie wiemy jak długo wytrzyma...- powiedział i odszedł. Wszyscy mieli łzy w oczach.
-Idź pierwszy my zaraz przyjdziemy.- powiedziała babcia Anity, a ja tylko skinąłem głową.
Podszedłem do drzwi. Nie chciałem tam wchodzić, ale jednocześnie chciałem się z nią pożegnać. Powoli nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Ona leżała, nadal podpięta pod te urządzenia. Jej serce biło równomiernie. Podszedłem do łóżka. Gdy nagle usłyszałem wesoły głos.
-Hej Li!- przetarłem oczy nie przewidziało mi się! Ona żyje! Moje serce zaczęło robić koziołki a teletubisie urządzały party hard w moim brzuchu- Ciiii... Nie krzycz! Resztę też chcę nabrać.- powiedziała z uśmiechem.
-Anita! Jak się cieszę! Wiesz jak mnie wystraszyłaś?!- powiedziałem i ją mocno przytuliłem. Kamień spadł mi z serca.
-Też tęskniłam.- odpowiedziała i pocałowała mnie w policzek.
- Widzę, że poczucie humoru masz... Czyli wszystko wraca do normy.- dziewczyna tylko skinęła głową.
-Mam prośbę...- uśmiechnęła się cwaniacko.- Czy mógł byś wyjść za chwilę ze smutną miną... Chcę resztę nabrać.
-Jasne. Postaram się zrobić to jak najlepiej. Jak się czujesz?
-Całkiem dobrze. Tylko mnie trochę brzuch boli i jeszcze nie zbyt ze światem kontaktuje. Poza tym jakaś taka nie wyspana jestem...
-No widzę, ale przecież spałaś całe dwa dni...- zaśmiałem się pod nosem.- Ja już pójdę bo się zorientują, że cos jest nie tak. Pani wybaczy, zaraz wracam...- powiedziałem i odwróciłem się w stronę drzwi. Stop! Muszę się nastroić...
-Wszystko ok.?- zapytała zatroskanym głosem Anita.
-Nom... Ale muszę się wcielić w rolę.- powiedziałem z uśmiechem., a ona położyła się na łóżku i ‘znowu zapadła w śpiączkę’. Moje serce waliło, ale miałem nadzieję, że uda mi się to zagrać w ten sposób, ze się nie zorientują. Nacisnąłem klamkę i wyszedłem na korytarz. Miałem ochotę się roześmiać. Stop! Nie mogę! Wszyscy siedzieli zapłakanie na krzesłach. Jak jej babci się dowie, że z nią jest coraz lepiej i chciała ich nastraszyć to chyba zawału dostanie...
-M... możecie iść... jej serce... coraz słabiej bije...- powiedziałem łamiącym się głosem. Czyżby mi uwierzyli? Nikt nic nie powiedział tylko skinęli głowami i weszli do sali. Ja tym czasem sam usiadłem na krześle. To cud!!

Oczami Niall’a:
Gdy Li wyszedł z sali po jego minie można było wywnioskować, że przechodzi załamanie. A gdy powiedział, że jej serce coraz słabiej bije... Zamarłem. Wszyscy weszliśmy do sali. Jej babci od razu podbiegła do łóżka i ją mocno przytuliła. My staliśmy ze łzami w oczach.
-Będzie mi jej brakowało... Jej poczucia humoru... Wygłupów...- powiedział cicho Lou.
-Dla kogo ja będę teraz piosenki pisał? Nie wierzę, że może jej tu za chwilę nie być...
-No to dobrze...- usłyszałem dziewczęcy głos. Tak jakby Anity?- Babciu, możesz mnie puścić? Dusisz mnie...- Julia odskoczyła od niej jak oparzona.- Cześć babciu, cześć chłopcy.- powiedziała Anita?? I usiadła na łóżku. Nikt nic nie powiedział.- Co wy się tak na mnie gapicie? Nikt się za mną nie stęsknił? Bo jak słyszałam waszą rozmowę do doszłam do wniosku, że tak.
-A... Anita?- zapytał Hazza z niedowierzaniem, z resztą ja sam nie mogłem nic powiedzieć. Od tak zaschło mi w gardle.- Ale jak przecież mieliśmy się z tobą pożegnać...
-Hahaha... Oj Hareh... Mam fajnego lekarza.- powiedziała z uśmiechem.
-Wnusiu... Tak się o ciebie martwiłam... Jak jest czujesz?
-Całkiem dobrze.
-Anitaaaa!- krzynkąłem i do niej podbiegłem.

Oczami Anity:
Jak fajnie jest byś znowu wśród ‘żywych’! Wiem jak to brzmi. Jednak mam trochę racji. Całe trzy razy stanęło mi serce, więc trzy razy byłam prawie na ‘tamtym świecie’.
Stwierdzam fakt, że mam spoko lekarza. Bez problemu zgodziła się na mój pomysł. Mina Liam’a jak mnie zobaczył- bezcenna! Jego radość w oczach. Doskonale pamiętam sobotnią noc. Wszystko co się działo, po kolei. Od wybiegnięcia z domu do momentu w którym przybiegł Liam, z Zayn’em? Pamiętam wszystko co mi mówił... I pamiętam te jego słowa: „Kocham cię...” A może mi się tylko wydawało, że to powiedział? Nie wiem jednak jestem pewna, że mówił, żebym go nie zostawiała, więc nie dziwię się jego radości...
Mina chłopaków i mojej babci gdy się do nich odezwałam- bezcenna! Haha... Niall jaki był zszokowany! Lou i Hazz nie wiedzieli co się dzieje. Moja babcia miała panikę w oczach... A Zayn stał i się na mnie patrzył jakby duch zobaczył.
-Niall! Puść mnie!
-Anita... Tak się bałem, martwiłem się... Stęskniłem się za tobą! Nie rób tak więcej...- potem jeszcze coś mówił, ale nic nie zrozumiałam bo nagle chłopaki zaczęli się wydzierać na cały szpital i skakać z radości.
-Niall, tez cię kocham, ale złaź ze mnie. To boli...
-Ups! Sorki... Zapomniałem, że oberwałaś.- powiedział ze łzami w oczach.
-Ej... Blondynku... Nie płacz mi tu! Bo się sama poryczę.- powiedziałam i potargałam mu włosy. Następny podszedł do mnie Zayn. Potem Lou i Hazz. Moja babci na końcu. W pewnej chwili w sali pojawił się Liam w wielkim uśmiechem na twarzy. Coś mi się wydaje, że tu cały czas siedział... Marnie wygląda...
-Wiedzę, że się nabraliście?- zapytał.
-Ty... Ty... Ty... Ty... Zły ojcze!- powiedział Malik.
-Co to było! Ty wiedziałeś!- krzyknął Harry.
-Jak mogłeś coś takiego nam zrobić! Swoim dzieciom!- krzyknął Niall, a Liam teatralnie wywrócił oczami.
-Liam!! Jesteś okropny!- powiedział Lou i wziął z szafki małą łyżkę.- A o to kara!- krzyknął i zaczął go ganiać z łyżką po całej sali.
-Lou... Kochanie...- mówił spokojnie.- Zabierz to ode mnie!- te słowa wykrzyczał. Daisy kiedyś mi mówiła, że on się boi łyżek. Ale nie myślałem, że to tak na serio...
-Ciiiiiiiiiiiisza!- krzyknęłam najgłośniej jak mogłam.- Uspokójcie się w szpitalu jesteście!
-Przepraszamy...- powiedzieli chłopcy chórem. Potem wszyscy wraz z moją babcią usiedli koło mnie i zaczęliśmy rozmawiać o tym co się działo przez te dwa dni. Siedzieliśmy ponad godzinę gdy do sali przyszła Alice z jakimś facetem.
-Możecie nas zostawić?- zapytał dobrze zbudowany mężczyzna o ciemnej karnacji, podobnej do Zayn’a, i czekoladowych oczach. Wszyscy posłusznie wstali i bez słowa wyszli.- Jestem Carlos...
-Jak ten z Big Time Rush?- powiedziałam i cicho się zaśmiałam. Nie mogłam się powstrzymać.- Przepraszam...- powiedziałem doprowadzając się do porządku.
-Prowadzę twoją sprawę wraz z Alice i Tomem. Musimy z tobą poważnie porozmawiać.
-Jak się czujesz?- zapytała Alice. Myślałam, że krew mnie zaleje! Miło, że się o mnie troszczą, ale słyszeć to samo pytanie w kółko zaczyna być denerwujące. Miałam ochotę napisać kartkę: ‘Zero pytań typu: czy dobrze się czujesz? Z góry mówię wszystko Ok.!’ Ale cóż trzeba być miłym. Tak. Mój paskudny charakterek daje o sobie znać gdy jestem niewyspana...
-A dobrze dziękuję.
-Chcemy ci zadać kilka pytań.- powiedział spokojnie Carlos, (nawet podobny do tego z BTR tyle, że starszy).
Gdy skończyli zadawać pytania związane z tamtą nocą. Oboje stali się dziwni. Jakoś tak bardziej spoważnieli a ich twarze wyglądały jak maski.
-Musimy ci o czymś powiedzieć.- zaczęła Alice.
-To nie był zamach na tamtą dziewczynę tylko na... ciebie.- powiedział komisarz. Ja nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-Że co proszę?
-To co słyszałaś. Tamci dwaj zostali wynajęci, żeby cię porwać... I kto wie co tam jeszcze zrobić.  Jeden z nich należy do jakiejś groźnej amerykańskiej mafii, a drugi też jest gangsterem tyle, że nie tak groźnym jak tamten a poza tym jest Anglikiem.
-Ok... Czyli tak. Skrótem mówiąc ktoś nasłał na mnie mafie, żeby mnie sprzątnęła?- zapytałam z niedowierzaniem. Heh... Do tej pory to takie rzeczy w telewizji oglądałam.
-No w sumie to tak...- powiedział Carlos.
-No to fajnie... A wiecie może kto ich wynajął?
-Na razie nic nie wiemy. Bo ten z którym dobito targu zwiał, znaczy ten którego pobiłaś. A jak na razie jeszcze go nie dorwaliśmy.- powiedziała Alice.
-A jak wam cos powiem i podał rysopis?
-To zwiększy szanse... I to znacznie.
-Więc złamałam mu prawą rękę, więc chcąc nie chcę musiał udać się do szpitala. Ponad to miał jakiś tatuaż po arabsku na ramieniu...
-To zawsze coś...- powiedział Carlos.- Dzięki. Jutro przyślemy do ciebie naszego rysownika to sporządzi rysopis.
-A! Zapomniałbym. Jeszcze jedno... może ty masz pomysł kto to by mógł być?- Faktycznie miałam pomysł. Do głowy przychodziła mi tylko i wyłącznie jedna osoba... Mój ojciec. Tylko jemu podpadłam... W dodatku on miał jakieś znajomości w stanach... Ale nie mogę teraz tego powiedzieć.
-Nie... Na razie nic mi nie przychodzi do głowy...
-No dobrze... To my już pójdziemy.- powiedziała Alice.
-Alice. Zostań chcę z tobą porozmawiać.- kobieta odwróciła się i podeszła do mnie, a Carlos wyszedł.
-Skłamałam...- powiedziałam cicho.- Chyba się domyślam kto może za tym stać.
-Czego nie powiedziałaś tego jak Carlos tu był?
-Bo najpierw chcę z tobą o tym porozmawiać.
-Więc.. Kogo podejrzewasz?- zawahałam się przez chwilę.
-Mojego ojca...
-Co?!
-Tak, ojca nie mam z nim dobrych stosunków... Lepiej usiądź i posłuchaj to lepiej zrozumiesz...- I zaczęłam jej opowiadać moją historię od dzieciństwa do przyjazdu tutaj. Cieszyłam się, że wreszcie będę mogła z kim pogadać.
-W takim razie... Grozi ci większe niebezpieczeństwo niż się wydaje.- wzięła głęboki wdech i kontynuowała.- Będziemy musieli ci dać ochronę. Nikt tu nie wejdzie bez wiedzy policji. Po za tym pracujemy z FBI. O chłopaków się nie martw... Damy sobie ze wszystkim radę... Dzięki za informacje. A Teraz odpoczywaj...
-Jasne.
-A tak między nami... To wiedziałam jakie masz stosunki z ojcem...- spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.- Twoja babci mi powiedziała zanim jeszcze tu przyleciałaś. Doskonale też wiedziałam, ze miałaś problemy z policją.
-I mimo to mnie zatrudniłaś?
-Kochanie w kartotece masz napisane wszystko od A do Z... Wiem, że cię zmuszał.- Nie wiedziałam co powiedzieć...
-Przyjdę jutro... Cześć.
-Cześć.- odpowiedziałam i opadłam na poduszkę.
Super! Mój ojciec nasyła ma mnie mafię! Zaczyna się ciekawie... Ciekawe co będzie dalej... Aż boję się pomyśleć co mnie jeszcze czeka...
Leżałam na łóżku i myślałam nad tym wszystkim.
-Można?- usłyszałam głos Lindsey.
-Hej. Jasne... Co tam?
-Chciałam cię przeprosić za to wszystko...
-O czym ty mówisz? To mnie chcieli dopaść a nie ciebie. To ja powinnam cię przeprosić, że cię w to wplątałam.
-Daj spokój...- uśmiechnęła się do mnie.- Dobrze cię widzieć w lepszej formie...
-Dzięki.  A o czym chciałaś ze mną porozmawiać...
-Już nie ważne. Po prostu chciałam z kimś posiedzieć...- powiedziała i założyła włosy za uszy.
-Spoko.
-Wiesz, że będziemy razem mieszkać?
-Słyszałam. Cieszę się.
-Mogę o coś zapytać?- skinęłam tylko głową.- Jak doszło do tego, że no wiesz... że poznałaś chłopaków?
-Hahaha... Fanka?
-I to jeszcze jaka!- odpowiedziała i usiadła koło mnie.- Opowiesz? Proszę. Wszystko od początku!- mówiła tak jak Daisy gdy coś ją ciekawiło.
-Jasne.- uśmiechnęłam się do niej i zaczęłam jej opowiadać jak wpadłam na Liam’a, jak się potem z nim umówiłam i na podpisywaniu płyt zorientowałam się, że on to on, jak spotkaliśmy się w parku wraz z Max’em i tak dalej... Dziewczyna słuchała bardzo uważnie. Potem przyszli do nas chłopcy i zaczęli wspominać nasze wygłupy. Ok. 8 wieczorem wszyscy poszli. A ja zostałam sama... Nareszcie będę mogła odpocząć i wszystko przemyśleć... Dobranoc, pomyślałam i od razu zasnęłam...
*************************************** 
Heeej :* I jak się wam podoba? Moim skromnym zdaniem jest całkiem fajny, ale ostateczne zdanie należy do Was.
Jak myślicie, co się będzie działo dalej z Anitą? Czy dojdzie do spotkania z jej ojcem? Czy grozi coś chłopakom z 1D?
Strasznie jestem ciekawa co wymyślicie. XD

                  PROSIMY O KOMENTARZE! <3




piątek, 20 lipca 2012

Rozdział 19 :D

Oczami Louis’a: Siedzieliśmy na tym korytarzu już od ponad dwóch godzin. Operacja nadal trwała i jak na razie nie jeszcze nikt nas nie poinformował o stanie Anity. Kolejna minuty mijały... A ja coraz bardziej się martwiłem niby miałem nadzieję, że wszystko będzie dobrze ale to czekanie mnie dobijało... Nawet nie wyobrażam sobie tego co czuje Liam. On Ją kocha... W sumie ja też tylko, że w inny sposób tak jak przyjaciółkę a może nawet i siostrę.
Przez te 2 godziny dokładnie dowiedziałem się jak wyglądało całe to zdarzenie z perspektywy Lindsey. Ona jest naprawdę świetną dziewczyną, ale widać jak dużo w swoim życiu przeszła. Mój instynkt mi podpowiada, że to niekoniecznie są dobre wspomnienia. Alice skontaktowała się z babcią Anity, która na szczęście mówiła po angielsku, i powiadomili ją o wszystkim. Z tego co się orientuję miała przylecieć jutro z samego rana. Liam siedział zapłakany i w kompletnej rozsypce, ale co mu się dziwić? Panowała cisza. Tylko czasami ktoś coś powiedział, żeby kogoś choć trochę uspokoić. Nagle z sali wyszedł lekarz.
-Czy wy jesteście przyjaciółmi tej dziewczyny?- zapytał.
-Tak.- powiedział Liam i wstał.- Co się dziej? Czy wszystko w porządku?
-Jak na razie wszystko jest dobrze. Kula zerwała kilka naczyń krwionośnych i uszkodziła jedną nerkę. Straciła bardzo dużo krwi. Gdybym wierzył w wampiry powiedziałbym, że jeden się do niej przyssał...- Że co? Wszyscy odwróciliśmy się na niego z miną typu ‘WTF?!’ ale po chwili kontynuował. Jak się domyślam to miało nam poprawić humor... Ale ten ‘żart’ był trochę nie na miejscu.- Właśnie chirurdzy są w trakcie usuwania kuli. Proszę być dobrej myśli...- uśmiechną się lekko.
-Panie doktorze! Szybko! Jej serce stanęło!- krzyknęła jakaś pielęgniarka a lekarz tylko się odwrócił i pobiegł w tamta stronę. Gdy Liam to usłyszał osuną się na podłogę, oparł o ścianę i podkulił nogi. ‘Wszystko dobrze?’ przeszło mi przez myśl.
-Liam, uratują ją! Wszystko będzie dobrze!- powiedziałem.
-Właśnie widzę..- powiedział podnosząc wzrok. Wyglądał tak jakby już się zaczął z tym godzić, że może ją stracić.
-Słuchaj! Nie tylko ty się martwisz! Mu wszyscy się boimy, ale musimy mieć nadzieję, przecież to są najlepsi fachowcy! Słyszysz! Nie możemy tak myśleć.- powiedziałam i objąłem przyjaciela, a chwile potem przyłączyli się pozostali. Trwaliśmy w takim uścisku dopóki na korytarzu nie pojawił się jakiś  mężczyzna z Zayn’em.
-Cześć.- powiedział chłopak.
-Witam. Komisarz Carlos Night. Zajmuję się sprawą tej dziewczyny.
-Cześć Carl.- powiedziała Alice.- To jest pój współpracownik.
-Alice. Możemy porozmawiać?- zapytał Carlos.
-Jasne.- odpowiedziała i odeszli kawałek dalej.
Ciekawe o czym chcą porozmawiać, pomyślałem. I ciekawe czy to jest przypadek, że akurat on zajął się  tą sprawą.
-Hej. Zayn co tam? Paul mówi, że cię o pobicie oskarżono... Ale, że kto?- zapytał Liam.
-Nom.- odpowiedział i podrapał się po karku.- Oskarżył mnie ten chłopak co strzelał, chyba, ale nikt inny nie mógł tego zrobić...  Matko! To niedorzeczność.- powiedział mój kumpel i wbił swój wzrok w podłogę. Rozglądałem się po korytarzu. Mój wzrok przykuła rozmowa Alice z Carolsem ( hahaha) ma tak samo na imię jak ten z Big Time Rush! Ok. Wiem, że to trochę nie na miejscu... Po ich wyrazach twarzy wywnioskowałem, że nie jest to miła pogawędka. Wyraźnie coś nie grało, oni sami wyglądali na przestraszonych i zdezorientowanych. Ciekawe o co może chodzić? Jednej rzeczy jestem pewien! To całe dzisiejsze zajście nie było przypadkowym incydentem.
Z moich rozmyślań wyrwał mnie hałas. Odwróciłem głowę do reszty i zobaczyłem jak wszyscy klęczą nad Daisy.
-Zemdlała...- powiedział Zayn z lekkim strachem.- Gdy się poznaliśmy miała tak samo... ale za wszelki wypadek zawołajcie lekarza.- Chwilę potem Harry zrobiło to co powiedzial mulat. Chwilę później loczek wrócił z lekarzem i dwoma pielęgniarkami, którzy zabrali nastolatkę. Mój dzielny loczek, pomyślałem i się lekko do niego uśmiechnąłem. Chłopak odwzajemnił gest, usiadł koło mnie i oparł głowę na moim ramieniu.
-Chce ktoś kawę, albo cos do picia?- zapytał Niall. Ktoś powiedział, że coś chce, ale nie zwróciłem na to większej uwagi. Ciągle zastanawiała mnie jedna rzecz. Lindsey mówiła, że ci faceci wypytywali się o Anitę. Ale dlaczego?- to pytanie ciągle krążyło po mojej głowie.
Jakiś czas później wrócił Niall, który wszystkim przyniósł kawę. No, prawie wszystkim. Liamowi przyniósł gorącą czekoladę. Chwilę potem Alice zawołała Tom’a i zaczęła mu coś opowiadać. Wyjąłem telefon z kieszeni. Była 1:35 nad ranem. A my nadal nic nie wiemy...
Operacja skończyła się ponad 4 godziny później. Liam właśnie rozmawiał z lekarzem Wszyscy siedzieliśmy jak na szpilkach.
-I co z nią?- zapytał Niall.
-No więc tak... W czasie operacji dwa razy stanęło jej serce. Zrobili transfuzje. Jak na razie jej stan jest stabilny. W ciągu najbliższych kilku godzin lub maksymalnie 2 dni powinna wybudzić się ze śpiączki, a jeżeli będzie w niej trwała dłużej to nie będzie wróżyć zbyt dobrze. No to chyba tyle.
-Uf! To dobrze.- odetchnął z ulgą Niall.- Dla kogo ja będę duety pisał.- powiedział i uśmiechną się. Wszyscy usiedliśmy spokojnie na krzesełkach. Chwile później ‘przejechała’ koło nas Anita. Podpięta pod kroplówkę i różnymi rurkami.

Oczami Alice:
-Tom! To nie  wygląda dobrze...
-Ale co on ci powiedział?
-Z tego co na razie wiem. To oni szukali Anity. Jakiś mężczyzna do nich zadzwonił i kazał im ją porwać. Oczywiście za coś zapłacił... Znamy tożsamość jednego z nich. Zatrzymany, mówi, że nie zna tego który zbiegł, ale po akcencie twierdzi, że jest Amerykaninem. Podobno mu powiedział, że należy do jakiegoś gangu. Jednak nasz zatrzymany też nie jest święty. Też należy do gangu tyle, że brytyjskiego.- powiedziałam jednym tchem.
-No to ładnie.- odpowiedział mój mąż i podrapał się po karku.
-A w dodatku oskarżył Zayn’a o pobicie. Musimy coś zrobić, żeby to nie przeciekło do mediów...
-Wiem... Zajmę się tym.- odpowiedział i w tym samym momencie Daisy otworzyła oczy. Nie mogła się podnieść bo była pod pięta pod kroplówkę i parę innych urządzeń.
-Mamo... Tato...- zaczęła łamiącym się głosem.- Musicie zając się tą sprawą, Anity jak i Zayn’a. Bardzo was proszę.
-Dobrze.- odpowiedział Tom.- Jak się czujesz?
-Już Ok. Myślę, że to z tych nerwów.- powiedziała i lekko się uśmiechnęła.- A wiadomo coś w sprawie Anity? Kto to zrobił? Dlaczego?
-Uspokój się.- odpowiedział Tom. A mi przez głowę przebiegło tysiąc myśli. Czy mam jej powiedzieć prawdę? Chyba będzie lepiej jeżeli nie teraz...
-Z tego co się orientuję. Właśnie przesłuchują jednego z tych napastników.-  Daisy spojrzała mi w oczy. Już myślałam, że wyczyta z nich, że kłamię.
-Aha... Ale jak będziecie coś wiedzieć to mi powiedzcie.

Oczami Liam’a:
Zaraz po tym jak skończyła się operacja poszliśmy do sali w której leżała Anita. Leżała na tym szpitalnym łóżku, podłączona pod różne aparatury. Jej serce biło równomiernie. Nie tylko mi się nie podobał ten widok. Anita wyglądała jak by spała. Była bezbronna i taka spokojna, tyle że w tym obrazie nie pasowały wszystkie rurki które były do niej podpięte... Usiadłem na krześle i złapałem ją za rękę. Chłopcy też usiedli koło nas. W sali panowała idealna cisza.
-Która godzina?- zapytał Harry.- Ja nie wziąłem telefonu.
-5 rano... Odpowiedziałem, przecież masz zegar na ścianie.
-A skąd wiesz, że dobrze działa?
-Bo na korytarzu jest ta sama godzina?
-A może oba są zepsute?- spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem.
-Harry... Czy  ty myślisz, że to możliwe?
-Zastanówmy się... Myślę...
-Ty myślisz? To cos nowego...- przerwał mu Lou. Dzięki niemu na mojej twarzy pojawił się na ułamek sekundy uśmiech.
-Wiesz, że tak Tommo! Wydaje mi się, że jest to możliwe... Z resztą chyba wiecie jak to bywa w szpitalach...-powiedział i oparł głowę na rękach z Zayn tylko wywrócił oczami. Później zaczęliśmy rozmawiać o tym wszystkim co się wydarzyło zeszłej nocy. Ta dziewczyna, Lindsey opowiedziała nam wszystko z jej punktu widzenia, a potem Zayn opowiedział o przesłuchaniu. W ten sposób zleciały nam kolejne 2 godziny...
-Ej. Chłopaki... A co zrobimy z wywiadem? Przecież jest za godzinę...- powiedział Niall, który od wczoraj nic nie jadł i nawet nie marudził, że jest głodny.
-Całkowicie zapomniałem.- odpowiedział Louis.
-Nie wiem jak wy... Ale ja nie mam ochoty, żeby ta iść. A tak w ogóle to gdzie on ma być?
-A skąd mam wiedzieć? Nie raczył nam nawet powiedzieć.- powiedział Zayn.
-Yeah... Fajnie wiedzieć.
-Chłopaki! Ja mam pomysł!- krzyknął Harry.- Ups... Sory. Zadzwonimy do Josh’a. On albo któryś z ochroniarzy powinien wiedzieć gdzie... W necie znajdziemy numer i zadzwonimy. Jeżeli nie uda nam się odwołać wywiadu to udzielimy go przez telefon...
-Wiesz, że to nie jest zły pomysł?- powiedział lekko zaskoczony Louis.- Nawet jeżeli nie uda się nam odwołać tego zakichanego wywiadu to będzie lepiej udzielić go przez telefon iż tam jechać...
-To ja idę zadzwonić...- powiedział Harry i wybiegł z sali. W tym momencie chyba wszyscy uświadomiliśmy sobie, że siedzi z nami jeszcze jedna osoba. Lindsey.
 -Chłopaki... Już sprawa z wywiadem załatwiona. Zadzwonią do nas ok. 8:30.
-Chłopaki... nie chce wam przeszkadzać, ale musicie chyba powiedzieć dlaczego nie przyjedziecie... Wypadało by wymyślić jakąś wymówkę i zorientować się czy mówią o tym np. w telewizji...
-Ona ma rację.- powiedziałem. -Harry co im powiedziałeś?
-Yyy tak właściwie to nic... Powiedziałem tylko, że nie możemy przyjechać i zapytałem   czy można odwołać wywiad lub przeprowadzić przez telefon.
-To może powiemy, że Louis się zachorował na ptasią grypę... Lub Kevinową... Zależy jak kto woli...- powiedział Niall.
-Ha ha ha... Wiesz, bardzo śmieszne!
-Jest 7:30 zobaczmy może jakieś wiadomości będą czy coś...- powiedział Zayn a ja włączyłem telewizor. Nie musieliśmy długo czekać. Nasza sprawa była nagłaśniana na kilku stacjach i była numerem jeden.
Wczorajszej nocy, w paru, niedaleko willi jednego z najpopularniejszego boysbandu w naszym kraju doszło do strzelaniny. Jak na razie wiemy, że została postrzelona jedna osoba, ale najciekawsze jest to iż w tę sprawę są zamieszani członkowie One Direction! Podobno sam Zayn Malik został oskarżony o pobicie...”- potem zapytali kilka osób o to co się stało, jednak uzyskali niezbyt konkretnie informacje.-„ Podobno podczas tego zdarzenia ucierpiał Liam Payne. Jak na razie nie mamy zbyt szczegółowych informacji będziemy informować was na bieżąco.”- powiedziała prezenterka.
-Ej, chłopaki.- powiedział Louis i wszyscy odwróciliśmy się w jego stronę.- Na twitterze jest wielka afera! Posłuchajcie... „Czy to prawda, że Liam został postrzelony?” albo to „Podobno jakaś psychofanka zaatakowała ich znajomą.”, „To nie możliwe! Przecież Zayn by nikogo nie pobił!”- hahaha Zayn widzisz jakich masz fanów?
-A no widzę... Wiadomo, że jestem aniołkiem.
-Ta jasne...- powiedział Hazza.
-Posłuchajcie co znalazłam! „Zeszłej nocy, w okolicy willi chłopaków z One Direction doszło do napadu z bronią i strzelaniny. Ucierpiała jedna osoba, która najwyraźniej jest blisko związana z członkami tego zespołu. Jeden ze świadków powiedział, że widział dwóch mężczyzn, którzy na początku trzymali jedną dziewczynę, chwilę później inna dziewczyn obezwładniła jednego z napastników, a chwile później została postrzelona. W tym momencie pojawił się Zayn Malik i Liam Payne.(...) Obaj wykazali się  wielką odwagą. (...) Jakiś czas później pojawili się pozostali członkowie zespołu i jedna dziewczyna, której nikt nie zna...”.
-Gdzie to znalazłaś?- zapytałem.
-Na stronie internetowej jakiegoś paparazzi, który zajmuje się tylko i wyłącznie śledzeniem was. Musiał być wtedy w parku! Dokładnie opisał to co się wydarzyło.
-Trzeba będzie powiedzieć o tym Alice i Tomowi. Poza tym. Jak coś to nic nie wiemy o tym co mówią w telewizji i udzielamy ogólnych, wymijających odpowiedzi.- powiedziałem a chłopaki tylko kiwnęli głowami.-Ok. Jest 8:25. Lindsey... Jakbyś mogła wyjść z sali i przypilnować, żeby nie wchodziła żadna pielęgniarka przez najbliższe 10 minut bylibyśmy ci bardzo wdzięczni.
-Ok.- odpowiedziała dziewczyna i wyszła z sali. Usiedliśmy wszyscy bliżej siebie. Punktualnie o 8:30 zadzwonił telefon Louis’a.
-Dzień dobry! Tu Lisa Parker. Miło was słyszeć.- powiedziała uradowanym kobieta.
-Cześć wszystkim.- powiedzieliśmy chórem.
-Wasi fani są bardzo ciekawi tego co wydarzyło się zeszłej nocy. Po Internecie krążą różne spekulacje na ten temat. Czy możecie nam opowiedzieć?
-Jak już wiecie, doszło do strzelaniny. Została postrzelona nasza bardzo dobra przyjaciółka i jest w tej sprawie prowadzone śledztwo.- odpowiedział Zayn.
-A jak do tego doszło?
-Nie możemy nic powiedzieć... śledztwo jest w toku.- powiedział Harry.
-Co z tą dziewczyną? Czy wszystko będzie dobrze?
-Jesteśmy dobrej myśli.- powiedział Niall.
-A gdzie teraz jesteście? W szpitalu?
-Tak.- odpowiedział krótko Harry.
-I dlatego nie mogliście przyjechać.
-Tak. Przyjaciele są dla nas bardzo ważni.- odpowiedział po raz kolejny loczek.

-Teraz pytanie do Zayn’a. Czy to prawda, że zostałeś oskarżony o pobicie?- byłem pewien, że to pytanie padnie! Ale wcale mnie to nie cieszy. Ciekawe jak sobie poradzi, pomyślałem i spojrzałem na mojego przyjaciela.
-Jak na razie nie mam informacji na ten temat. Musiałabyś porozmawiać z menagerem.- odpowiedział, a ja skinąłem głową, że dobrze zrobił.
-Liam, kim jest dla ciebie ta dziewczyna? Widziano was razem wiele razy...- Kurde! Czy oni nie mają o co pytać? Chłopcy spojrzeli na mnie z lekkim przerażeniem w oczach.
-To jest moja stara przyjaciółka. Przyjechała do Londynu do pracy.- nic więcej nie powiem, na ten temat, powiedziałem sobie w myślach i modliłem się o to aby zmieniła temat.
-A to dziecko z którym was widywano?- Ja nie mogę!!!! I co powiedzieć?
-To jest dziecko jej znajomej.- Po części powiedziałem prawdę, przecież ona nie przyjaźni z Alice pomimo że jej on jej pracodawczynią.
-Czyli mam rozumieć, że nadal jesteś singlem?
-Tak.- odpowiedziałem krótko i czekałem na moment w którym zmieni temat rozmowy.
-No dobrze... Teraz jesteście na zasłużonym urlopie. Macie jakieś plany na ten okres?
-Na pewno spotkania z rodziną oraz znajomymi. Być może jakiś wyjazd, ale jak na razie nie mamy jeszcze konkretnych planów.- powiedział Louis.
-Jak wam idą przygotowania do waszej nowej płyty?
-Bardzo dobrze.- powiedział Zayn.
-Tak, ale na razie i od nagrywania mamy przerwę.- powiedział Niall.
-Super!- to optymistyczne podejście tej baby zaczyna mnie irytować, pomyślałem.
-Niall, czy to prawda, że będą na tej płycie piosenki które napisałeś?
-Tak, nawet kilka...
Porozmawialiśmy jeszcze przez chwilę i zakończyliśmy wywiad. Chwilę później zawołaliśmy Lindsey.
-Cześć chłopcy.- powiedziała Alice.- Chodźcie zawiozę was do domu. Musicie się przespać i doprowadzić do porządku.
-Dobry pomysł.- powiedzial Niall.- Właśnie się trochę głodny zrobiłem. A Liam’owi się przyda prysznic...- No tak! Przecież jestem cały we krwi, więc nawet nie miałbym z kim dyskutować o tym, że nie chce jechać.
Chwilę później wszyscy wyszliśmy jakimś tylnym wyjściem...
*********************************
A o to i następny rozdział ;) Mi się jakoś nie za specjalnie podoba. Ale co mogłam wymyślić jak oni są w szpitalu a główna bohaterka przeszła operację?  Jedno Wam powiem. Wraz z tym, rozdziałem zmieniły się plany na bloga. Teraz zaczniemy trochę pisać o mafii... Może być? Ja już mam niecne plany co do tego opowiadania xD Moim zdaniem będzie całkiem ciekawie, ale jak wiecie wszystko zależy od weny. :D


Ostatnio kilka osób poprosiło mnie o zdjęcie Lindsey. Już je kiedyś dodawałam, ale dodam jeszcze raz... :D

wtorek, 10 lipca 2012

Rozdział 18 o.O

Po 10 minutowym biegu znaleźliśmy się w parku. Na początku nie widzieliśmy gdzie mamy szukać Anity, więc na początek skierowaliśmy się w stronę mostku na którym się poznaliśmy. W między czasie zaczął padać delikatny deszcz. -Liam, patrz.- powiedział cicho Zayn w skazał palcem na 4 osoby. Jedna z nich zakradała się w tamtym kierunku, kolejna celowała czymś w dwie pozostałe.
-Ej, a to nie jest przez przypadek Anita?- zapytałem kumpla. Wszędzie poznam jej długie włosy.
-Chyba masz rację.- odpowiedział niepewnie. Chwile potem akcja potoczyła się zdecydowanie zbyt szybko. Dziewczyna podbiegła w stronę faceta, z całą pewnością to był mężczyzna sądząc po budowie działa, i uderzyła go tak, że cos wypadło mu z ręki. Osoba, którą trzymał tamten facet, upadła na ziemię.
-Liam, on ma broń.- powiedział przerażony Zayn. W tedy ruszyliśmy z miejsca w tamtym kierunku.
-Uważaj!- krzyknąłem. Nagle usłyszeliśmy tylko huk wystrzału z broni... Biegliśmy dalej w tamtym kierunku. W pewnym momencie Anita bezwładnie upadła na ziemię.
-Nieeee!!- krzyknąłem ze łzami w oczach. To mogło oznaczać tylko jedno, postrzelił ją. Zayn ledwo powstrzymywał łzy ale pobiegł w stronę tego gościa z pistoletem, a ja podbiegłem do leżącej dziewczyny. Leżała na trawie, została postrzelona w brzuch, bordowa ciecz wypływała z rany po kuli. Wziąłem jej twarz i położyłem na kolanach. Zdjąłem bluzę, zwinąłem byle jak i przyłożyłem do rany uciskając ja.
-Masz i dzwoń po pogotowie!- krzyknąłem do dziewczyny która właśnie podniosła się z ziemi.- Szybko! Na co czekasz?!- Dziewczyna wzięła komórkę i wykręciła numer. Zayn unieszkodliwił chłopaka i wyrzucił pistolet, drugi zaś gdzieś uciekł.
-Zaraz będzie pogotowie i policja.- powiedziała dziewczyna prawie szeptem. Pochyliłem głowę nad Anitą.
-Prze...szam... Li... wyb..cz... mi...- powiedziała cicho.
-Anita, ale co ja mam ci wybaczyć? Wszystko będzie dobrze! Słyszysz?! Nic ci nie będzie... Pogotowie już jest w drodze.
-Po... edz... chło... kom... ze... ich... ko... am...- wyszeptała, swoją zimną dłonią otarła łzę spływającą po moim policzku i straciła przytomność.
-Nie! Anita! Słyszysz mnie?- krzyczałem, wtedy zaczął padać deszcz.- Ej ty podejdź tu!- krzyknąłem do tej dziewczyny.- Trzymaj!- pokazałem jej moja zakrwawioną bluzę. Ja próbowałem ją reanimować, ale jej puls był coraz słabiej wyczuwalny.- Anita, nie odchodź! Musisz tu ze mną zostać! Nie rób mi tego... Ja... ja... ja cię kocham...- te słowa wyszeptałem, połykając łzy spływające mi po policzkach i delikatnie pocałowałem ją w usta. W oddali usłyszałem syrenę karetki.- Uciskaj tę bluzę!- spojrzałem zapłakanym wzrokiem na dziewczynę a ona patrzyła na mnie zszokowanym wzrokiem. Mam nadzieję, że to nie jakaś fanka, przeszło mi przez myśl, nie mam ochoty sobie zdjęć robić.
-Proszę się odsunąć...- usłyszałem głos jakiegoś mężczyzny. Nawet nie zauważyłem kiedy przyjechała karetka. Zrobiłem to o co mnie poprosił. Odsunąłem się trochę i usiadłem na mokrej trawie. Deszcz zaczął padać jeszcze mocniej, wiał zimy, przeszywający wiatr. Podkuliłem nogi od brodę. Nagle zaczęło grzmieć... Rozpętała się burza. O ironio! Ta pogoda doskonale opisuje mój nastrój. Siedziałem pod drzewem, krople deszczu mieszały się z moimi łzami. Czułem się tak cholernie pusty! A co innego niby mogłem czuć?! Skoro właśnie osoba, na której mi bardzo zależało, spoglądała w oczy śmierci. Do moich uszu docierały do mnie tylko fragmenty znać wypowiadanych przez ratowników medycznych: „(...) słabo wyczuwalny puls (...) bardzo głęboka rana (...) trzeba będzie jej zrobić transfuzję! Straciła dużo krwi (...) Szybko trzeba ją przewieść do szpitala! (...) Nie obędzie się bez operacji...”. Gdy to słyszałem moje serce zmarło. To moja wina! Nie powinienem był jej tu puszczać! To moja wina! Podniosłem się i otarłem oczy. Zayn właśnie oddał chłopaka w ręce policji. Dziewczyna, którą uratowała Anita, rozmawiała z policjantem. W pewnym momencie zauważyłem, że przenoszą Anitę na noszach do karetki.
-Czy mogę jechać z wami?- zapytałem, a do moich oczu napłynęła mi kolejna fala łez...
-Kim pan dla niej jest?- zapytał ratownik.
-Jej chłopakiem...- Odpowiedziałem chociaż wiedziałem, że to nie jest prawda, ale chciałem cały czas być przy niej, bo po części to była moja wina...
-Nie powinniśmy pana brać, ale zrobimy wyjątek. Wsiadaj!
-Dziękuję.- wyszeptałem i wsiadłem do karetki. Po chwili ruszyliśmy w kierunku szpitala.
 
Oczami Louis’a:
-Ej...- zaczęła niepewnie Daisy, która właśnie stała przy oknie.- Chodźcie tu! Szybko!
-Co jest grane?- zapytał Niall.
-Patrzcie...- powiedziała dziewczyna.- Coś jest nie tak, dlaczego dwie karetki i policja, na sygnałach, miały by jechać w stronę parku?
-Mam dziwne przeczucie...- powiedziałem i wziąłem telefon miałem zamiar zadzwonić do któregoś z chłopaków, ale gdy tylko wybrałem numer Liam’a jego telefon ‘odezwał się’ na stoliku na środku pokoju. Zadzwoniłem do Zayn’a ale on również zostawił swój telefon w domu, na kanapie.
-Co się dzieje?- zapytał Harry, który właśnie wrócił ze swojego pokoju.- O co chodzi?- zapytał gdy zobaczył blask kogutów, dobiegający z parku.- Kurde! Przecież Ani pobiegła do parku, a chłopaki razem z nią coś się musiało stać!
-Harry, chyba masz rację. Nie wiem jak wy, ale ja biegnę zobaczyć co się stało.- powiedziałam i zabrałem bluzę która, leżała na oparciu kanapy. Gdy tylko wybiegłem za próg naszego mieszkania poczułem jak na mój nos spadają krople deszczu. Naciągnąłem kaptur na głowę i zacząłem biec w stronę parku. Usłyszałem jak zaraz za mną ktoś biegnie. Odwróciłem się i zobaczyłem pozostałych. Po niecałych 10 minutach już byliśmy w parku, gdzie panowało spore zamieszanie. Były dwie karetki, jedna z nich właśnie wyjeżdżała, i dwa wozy policyjne. Zebrała się już grupka gapiów. Rozglądałem się za Anitą, Liam’em i Zayn’em ale nigdzie ich nie wiedziałem.
-Lou, patrz, tam siedzi Zayn.- powiedział Niall.- Ale co on robi przy karetce?
-Nie wiem.- powiedziałem i podszedłem do kumpla.- Co tu się stało?- zapytałem i spojrzałem na niego. Oczy miał pełne łez, sanitariusz właśnie zaklejał jego rozbitą brew. Nic nie mówił. Tylko siedział i wpatrywał się w ziemię. Ratownik medyczny zdezynfekował mu jeszcze kilka zadrapań i zabandażował nadgarstek a zaraz po tym odszedł, i podszedł go jakiejś blondynki która siedziała zaszokowana na mokrej trawie.- Stary... Ej... Co się stało?- zadałem mu po raz kolejny to samo pytanie, w miedzy czasie  dołączyła do nas Daisy, Niall i Harry. Zayn nadal nic nie mówił tylko się do mnie przytulił.
-Powiesz nam co się tu stało?- zapytała spokojnie Daisy lecz w jej głosie było słychać niepokój.- Gdzie jest Liam i Anita?
-Pojechali do szpitala...- powiedzial cicho mulat. Te słowa odbiły się echem w mojej głowie.- Anita została postrzelona i tą karetką, która przed chwilą wyjechała...- nie dokończył po załamał mu się głos.
-Przepraszam, kim państwo są?- zapytał policjant.
-Jej przyjaciółmi.- odpowiedział Harry.- Co tu zaszło?
-Czy wy nie jesteście przez przypadek z tego sławnego Boysbandu?
-Tak...- powiedziałem zrezygnowany. Kurde już nawet tu nam nie dadzą spokoju...
-Chodźcie stąd to wam opowiem to co wiem. Bo zaraz tu będą reporterzy.- A może jednak się myliłem. Poszliśmy do radiowozu i wsiedliśmy do środka.- To może niech wasz przyjaciel opowie to będzie miał już to z głowy.
-Dobrze...- zaczął cicho łza.- To było tak... Siedzieliśmy w naszej willi wraz z Anitą i oglądaliśmy film gdy nagle zadzwonił jej telefon, ucieszyła się z tego i szybko wybiegła. Chwilę później wybiegłem za nią wraz z Liam’em, tym chłopakiem który pojechał z nią karetką. Przybiegliśmy do parku i zobaczyliśmy 4 osoby. Jedna się do nich zakradała, więc domyśliliśmy się, że to Anita. Jeden mężczyzna trzymał broń a drugi tamtą dziewczynę i chyba przystawiał jej nóż do gardła. Nagle Anita rzuciła się na tego co trzymał dziewczynę...- Zayn ciągle próbował powstrzymać łzy ale mu to nie wychodziło.- Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Usłyszeliśmy tylko strzał i zobaczyliśmy... jak... jak... ona upada... Podbiegłem do tego gościa co strzelał i wytrąciłem mu broń zaraz potem zaatakował mnie a ja się broniłem i potem już przyjechała policja i go oddałem. A tamten drugi uciekł. I to tyle.- gdy skończył zeznawać nie tylko ja miałem łzy w oczach ale pozostali również. Daisy chyba najbardziej to przeżywała. Zayn ją przytulił a ona już kompletnie się rozpłakała. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę w między czasie dowiedzieliśmy gdzie ją przewieźli.
-Ok... Ja biorę Niall’a i jedziemy do szpitala. A ty- pokazałem na Hazzę- pójdziesz z Daisy do domu i zadzwonicie do Alice i do Tom’a. Jak się czegoś dowiemy to zaraz do was zadzwonimy.- Wszyscy mi przytaknęli. Harry wziął Daisy na ręce, bo ona ledwo stała na nogach. Ja sam się starałem opanować.
Pół godziny później wbiegłem z Horan’em do szpitala. Chwilę później biegliśmy korytarzami. Z daleka zauważyliśmy Liam’a. Był wyraźnie załamany, nie dziwię mu się, (po za tym nie tylko ja to zauważyłem, że go do niej ciągnie), siedział na krześle w zakrwawionym T-shircie, głowę chował w dłoniach. Nie wiedziałem co mam zrobić, co powiedzieć... To mnie przerosło. Niall podbiegł go niego i mocno przytulił, po chwili ja zrobiłem to samo.
-To moja wina...- wyszeptał Liam.
-Stary! Nawet tak nie myśl! Rozumiesz! Nikt nie wiedział co ją tam czeka, po za tym ona sama wydawała się być zadowolona z tego telefonu...
-Wiem.. ale... ale mogłem ją zatrzymać!
-Uspokój się.- powiedział Niall i pocałował go we włosy.- Czy już coś wiadomo?
-Na razie nie wiele. Została postrzelona w brzuch, straciła bardzo dużo krwi i teraz przechodzi operacje... Nic więcej jak na razie nie wiem.
-Przykro nam... Wszystko będzie dobrze.- poklepałem go po ramieniu.
-Ale ja ją kocham! Ona nie może mnie zostawić!
-Wiemy, że ci na niej zależy.- powiedział Niall.
-Ale skąd przecież nic nie mówiłem.
-Oj Li... My cię dobrze znamy. Tego nie dało się nie zauważyć...- powiedziałem i go przytuliłem. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. Na korytarzu pojawiła się Alice, Tom, Daisy, Harry o ta dziewczyna. Liam i Niall rozmawiali z rodzicami Daisy.
-Nie chce być nie uprzejmy, ale kim ty jesteś?- zapytałem niebieskookiej blondynki.
-Przepraszam...- otarła łzy- Jestem Lindsey, to ja dzwoniłam do Anity.
-To była jakaś pułapka?
-Nie... Chciałam z nią porozmawiać, bo ona chciała mi pomóc, później podeszło do mnie tych dwóch mężczyzn jeden przyłożył mi nóż do gardła, a drugi celował we mnie z pistoletu i ciągle wypytywali o Anitę, ale nic im nie powiedziałam bo jej nie znam.- powiedziała i usiadła koło mnie. Objąłem ją ramieniem. Przez krótką chwilę się jej przyglądałem. Nie miała więcej niż 17 lat. Miała długie blond włosy i niebieskie oczy, podbite oko i rozciętą wargę.
-A gdzie jest Max i Lucy?- zapytał Liam.
-Zostali u naszej przyjaciółki.- odpowiedziała Alice i go przytuliła. Chwilę potem opowiedział im wszystko co zaszło. W momencie gdy skończył na korytarzu pojawił się Paul bardzo zdenerwowany.
-Co wyście zrobili!?- krzyknął.- Wy w szpitalu, Zayn na policji w dodatku oskarżany o pobicie! Do jasnej... Co to ma znaczyć! Czy wy wiecie, że paparazzi są już pod szpitalem?! No pięknie! Co ja z wami mam! Może łaskawie byście wytłumaczyli mi to wszystko?!- cały czas krzyczał. Stop! Czy on powiedział, że Zayn jest podejrzewany o pobicie?! Nie!- Chłopaki koniec tego! Wracać do domu! Malik’a zaraz wyciągnę! Idźcie spać bo jutro rano macie wywiad! Koniec tego do domu!
-Co?! Hahaha... Chyba sobie jaja robisz!- wybuchł Harry.- Nasza przyjaciółka przechodzi bardzo ważną operację a ty nam każesz iść spać?! Pojebało do reszty?
-Styles! Przywołuję cię do porządku!- warknął Paul.
-Goń się!- powiedział Niall.
-Dobra nie mam do was zdrowia! Nie obchodzi mnie jak, ale jutro macie być wszyscy na wywiadzie i nie ma żadnego ‘ale’!- krzyknął i wyszedł ze szpitala.
-Nie wiem jak wy, ale ja się jutro nigdzie nie wybieram.- powiedział Liam i zaczął nerwowo krążyć po korytarzu.
Z tego co widzę, zapowiada się dłuuuuuga noc. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i Anita z tego szybko wyjdzie. Boję się...
********************************************** 
Tadararam! Witam! Dziewczyny obiecały ‘BUM!’ więc macie. ;) Nie wiem co mam myśleć o tym rozdziale ale moim skromnym zdaniem wydaje mi się, że jest całkiem dobry.
Mam dylemat! Mówię z góry, że nie mam zamiaru uśmiercić Anity, bo nie chce jeszcze kończyć bloga, ale zastanawiam się czy ma być w śpiączce, czy ma się szybko wzbudzić?! POMÓRZCIE!
Jak tam wam wakacje lecą?
 
P.S
Następny rozdział postaramy się dodać szybciej. ;P

                     PROSIMY O KOMENTARZE!


P.