poniedziałek, 17 września 2012

Rozdział 26 ...

                               PROSZĘ PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!!

Oczami Louis’a:
Gdy jechaliśmy do biura Carlos’a (chyba mogę to tak nazwać, w każdym bądź razie do budynku policji w którym znajdował się wydział śledczy) zadzwoniliśmy do rodziców Niall’a i Liam’a. Chyba nie musze opisywać reakcji. Czułem się dziwnie mówiąc pani Payne, że jej syn został porwany z nieznanych nam przyczyn. Sam do tej pory w to nie wierze. Ale dlaczego?! Dlaczego akurat oni, a nie na przykład ja?! Czuję się jak jakiś kompletny idiota! Z resztą nie tylko ja... Alice i Tom cały czas wiedzieli gdzie jest Anita i co było powodem jej nagłego wyjazdu ale nam nie powiedzieli. I nadal nie chcą. Ja, Harry, Zayn i jego rodzice siedzieliśmy w pokoju konferencyjnym, w którym panowała idealna cisza. Zakłócały ją jedynie nasze oddechy. Było już ok. 3 nad ranem. Alice rozmawiała z  kimś przez telefon. Ta rozmowa nie była długa. Gdy skończyła poszła do swojego gabinetu. W stałem z krzesła i szedłem w stronę szklanych drzwi.
-Gdzie idziesz?- zapytał Hazza.
-Przeprosić Alice, że tak na nią naskoczyliśmy... Musi być jakiś konkretny powód dlaczego nas okłamała... Poza tym może się czegoś dowiem.- wszyscy tylko skinęli głowami i wyszedłem. Nawet nie wiedziałem co mam powiedzieć. Po prostu podszedłem do drzwi i zapukałem.
-Można?- zapytałem niepewnie, a ona tylko uśmiechnęła.- Chciałbym cię przeprosić...
-Ale za co?- zapytała zdziwiona.
-Jak to za co? Za to, że tak na ciebie naskoczyliśmy. Po prostu jakoś tak wyszło. Przez 2 tygodnie nie wiedzieliśmy co się z nią dzieje i dosłownie odchodziliśmy od zmysłów, a zwłaszcza Liam ale to, to chyba sama zauważyłaś. Jeszcze raz przepraszam nie powinniśmy się byli tak zachować.
-Louis... Nic się nie stało. Ja to rozumiem. Nie było ni łatwo was okłamywać, ale zrozum nie mogłam wam powiedzieć...
-Ale teraz to już chyba możesz... A nawet musisz!- przygryzłem wargę.- Porwali naszych kumpli i ani ja, ani oni nie wiemy co jest grane. Jak się domyślam Anita jest w to zamieszana?
-Tak... Ale raczej nie tak jak myślisz. To nie ona ich porwała.- powiedziała z lekkim uśmiechem.
-Szkoda... Był bym spokojniejszy.- zaśmiałem się nerwowo.- No to powiesz nam co jest grane? Przecież wiem, że wiecie więcej niż mówicie. Czy z Anita wszystko w porządku?  Kogo podejrzewacie o porwanie?
-Z Anitą tak. Przed chwilą z nią rozmawiałam przez telefon. Przyleci najbliższym samolotem. Tak dla twojej wiadomości, te 2 tygodnie spędziła w Miami u jednego z agentów FBI.
-FBI?! Serio? No dobra o co chodzi? No jak już mowa o nich, to raczej nie jest zbyt ciekawie.
-Żebyś wiedział. A nawiązując do twojego wcześniejszego pytania to wiemy w 100% kto ich porwał... To jej ojciec.
-Ale przecież on nie żyje...
-Żyje i  ma się dobrze... To długa historia i lepiej żeby to ona osobiście ją wam opowiedziała. Skrótem mówiąc uciekła od ojca, który jak się okazało jest powiązany z amerykańską mafią i teraz jej szuka i próbuje zabić ... Od 2 tygodni nic o niej się nie dowiedział, wiesz co mam na myśli...- przytaknąłem.- I jak mniemam to on ich porwał, żeby ją wyciągnąć z kryjówki. A my niestety przeoczyliśmy taką opcje i stało się...
-Stop!- przerwałem.- Czyli tak na dobrą sprawę to mógł być obojętnie któryś z nas?- zapytałem ze strachem. Alice nic nie odpowiedziała.- OMG! Próbuje ją zabić? Ale chłopakom nic nie grozi prawda?!- to ostatnie pytanie praktycznie wykrzyczałem.
-Raczej tak...
-Alice! Jak to raczej tak? Ale ich nie zabiją?!
-Louis uspokój się! Posłuchaj! On chce tylko ją wyciągnąć z kryjówki. Zapewne jej ojciec myśli, że Liam i Niall widzą gdzie jest i po to są mu potrzebni. A nawet jeśli nie wiedzą, to jej ociec jest pewny, że ona zrobi wszystko by ich uratować. I tu się niestety nie myli. Jak dostanie Anitę to odda chłopaków.
-Ale my nie możemy. Od tak wydać Anity i skazać na śmierć!!- krzyczałem i zacząłem krążyć nerwowo po pomieszczeniu.
-Ty się lepiej módl, żeby prasa się o tym nie dowiedziała...- powiedziała i dostała sms-a.- Wybacz ale musze iść.- Po chwili zniknęła za drzwiami...
Anita i mafia? Jej ojciec chce ją zabić? Nie... To nie prawda. Co ja chrzanie! Prawda! Porwali Liam’a i Niall’a. Nie wiemy gdzie są i czy nic im nie jest! Matko! Cały czas byliśmy oszukiwani! Nie wygląda to dobrze a w dodatku to zaszło zbyt daleko...
Gdy trochę ochłonąłem wróciłem do sali konferencyjnej.
-Lou! Co tak długo?- zapytał Harry.
-Zaraz się dowiesz...- powiedziałem i  usiadłem. Nie miałem siły a za razem gniew, złość, niepewność a nawet wręcz furia roznosiły mnie od środka.- No więc tak...- zacząłem im opowiadać. Wszyscy słuchali mnie bardzo uważnie. Tak jak dzieci w przedszkolu którym opiekunka opowiadanie niesamowicie ciekawą bajkę...
-Zaraz, zaraz.. Ty to tak na poważnie mówisz?- zapytał z niedowierzaniem Zayn.
-Nie na żarty...- odpowiedziałem ironicznie. Porozmawialiśmy jeszcze chwile i położyliśmy się spać na kanapach.
 
Oczami Anity:
Z Miami wylecieliśmy ok. 21. przez cały lot chodziłam po samolocie. Nie mogłam się uspokoić. Sam siedział z laptopem na kolanach. Jak ja mu zazdroszczę tego spokoju. Ja nie mogę usiedzieć w jednym miejscu. Zastanawiałam się nad tym co powiem Harry’emu, Louisowi i Zaynowi. Na pewno całą prawdę o mnie i o mojej przeszłości. Nawet nie wiem czy będę potrafiła spojrzeć im w oczy... Zapewne ich rodzice też będą. Jak ja mam to wszystko wytłumaczyć jak sama nie wiele z tego rozumiem. Jedno jest pewne! To przeze mnie zostali porwani. Gdybym nie wyjeżdżała z Polski nie poznałabym ich i teraz nic by im nie groziło... Ale w jaki sposób ich porwali, przecież mają swoich ochroniarzy a dodatkowo na wszelki wypadek miała obserwować ich policja. Co ja najlepszego narobiłam!? Mam nadzieję, że wyjdą z tego cali i zdrowi albo przynajmniej bez większego szwanku... Muszą... Ja tego dopilnuję! Ja ich w to wplątałam to teraz musze to wszystko odkręcić i ich przeprosić. Chciałabym, żeby mnie wysłuchali i zrozumieli... Nie muszą wybaczać. Chcę tylko, żeby poznali całą prawdę.
W Londynie wylądowaliśmy ok. 5:30 rano. Po niecałej godzinie siedziałam z Samem w taksówce i jechaliśmy do biura. Z każdą minutą moje zdenerwowanie wzrastało. Gdy tylko dojechaliśmy na miejsce z impetem wpadłam do sali konferencyjnej, gdzie przez drzwi zauważyłam Alice i Carlosa.
-Przecież miało nic im nie grozić?!- krzyknęłam gdy tylko znalazłam się w pomieszczeniu. Nawet nie zauważyłam, że był tam ktoś jeszcze.
-Anita! Uspokój się.- powiedział Carlos.
-Łatwo ci mówić. To nie twoja wina!
-Usiądź.- powiedziała Alice i dopiero wtedy zauważyłam, że byli tam chłopcy, rodzice Zayna, Niall’a i Liam’a. Nie spodziewałam się tej konfrontacji  tak szybko. No ale cóż.
-Dzień dobry... Cześć chłopaki.- przez chwilę panowała kompletna cisza ale w jednej chwili wszyscy zerwali się z krzeseł i podeszli do mnie.
-Anita! Jak ja się za tobą stęskniłem! Nie rób tak więcej.- wyszeptał mi do ucha Zayn.
-Czy ty wiesz jak się o ciebie martwiliśmy?!- powiedział Harry podnosząc mnie do góry.
-Dlaczego nam wcześniej o tym nie powiedziałaś?- zapytał cicho Tommo.
-Nie mogłam a może nie chciałam... sama nie wiem.
-Jak dobrze, ze jesteś. Miło cię poznać. Liam dużo o tobie opowiadał.- Powiedziała pani Payne. Gdy już się ze wszystkimi przywitałam usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy rozmawiać.
Dowiedziałam się jak to było i co można by było z tym zrobić.
-No dobra... Ale jakim cudem ich porwali przecież mieli ich pilnować policjanci?!- zapytałam. Po minie Louis’a było widać, że nie miał pojęcie o dodatkowej ochronie. I dobrze...
-No bo...- Zaczął Carlos drapiąc się po karku. Domyślałam się, że to nie będzie zbyt dobra wiadomość.- Myśleliśmy, że jak wyjedziesz to on będzie ciebie szukał a im da spokój.... więc wycofaliśmy agentów... To po części też nasza wina... Nie przewidzieliśmy takiego obrotu sprawy.
-A ja za to tak!- powiedziałam nerwowo i podeszłam do okna.- A jak myślisz dlaczego kazałam ci powołać dodatkową ochronę?! Przecież to było do przewidzenia, że będzie chciał mnie wyciągnąć z kryjówki. A te zdjęcia chłopakami...
-Jakie zdjęcia?!- zapytał zdziwiony Harry.
-Później pytania Hazz. Ok.? On wie na kim mi zależy...- zwróciłam się do Alice, Toma i Carlosa.- Wiecie co? Czasami zastanawiam się kto tu jest gliną. Wy czy ja!? Musicie zrobić coś, żeby ich z tego wyciągnąć bez większego szwanku! Bo jak nie... To nie wiem co zrobię! A jestem zdolna do wielu rzeczy!
-Czy ty nie myślałaś czasami o pracy w policji?!
-Może kiedyś i myślałam... ale z moją kartoteką? Nie ma mowy...
-To ty masz kartotekę?!- krzyknął zdziwiony Louis.
-Mogę Was poprosić na chwilę?- zwróciłam się do Brownów i Carlosa. Poszliśmy do gabinetu Alice, gdzie rozmawialiśmy o tym co możemy zrobić. Jak się okazało na razie nic, bo na razie nic nie wiedzą... Tom zapewniał mnie, że jak się tylko czegoś dowiedzą to dadzą mi znać.
-Powinnaś  z nimi porozmawiać. Oni też się martwią i mają prawo się dowiedzieć... No może nie wszystkiego ale tego co istotne.- Skinęłam głową i wróciłam do sali w której byli wszyscy zgromadzeni. No to teraz najgorsza część dnia, pomyślałam i zajęłam swoje wcześniejsze miejsce.
-To co chcecie wiedzieć?- zapytałam patrząc się w okno. Nawet nie miałam odwali na nich wszystkich spojrzeć.
-Wszystko... Zaczynając od twojego życia w Polsce do przyjazdu tutaj.- powiedział Zayn. Czy mi się wydaje czy on ostatnio gada jak Liam?
-I o co chodzi z tą kartoteką?- zapytał Tommo.
-Wszystko po kolei... Powoli. Gdzie się urodziłam to wiece. Gdy miałam 12 lat zmarła moja mama... Po prostu zasnęła w salonie przed telewizorem i już się nie obudziła. Mój ojciec się załamał. Zaczął pić, znęcał się nade mną i.. gwałcił...- na samą myśl o tych 6 latach łzy zaczęły mi napływać do oczu. Poczułam jak ktoś mnie przytula. Nawet nie patrzyłam kto tylko opowiadałam.- Do tej pory zajmowałam się domem, pracowałam na 2 zmiany. Codziennie po szkole w restauracji. A w weekendy od rana do południa w kwiaciarni a potem do później nocy w restauracji.
-I nikt nie zauważył co się dzieje?- zapytała chyba mama Liam’a.
-Zauważyli ale myśleli, że tak bardzo przeżywam śmierć matki. Nawet wysłali mnie do psychologa, którego udało mi się oszukać... Chodzi mi o to, że na prawdę myślał, że chodzi o śmierć matki.
-A twoi dziadkowie?- zapytał tata Niall’a.
-Wiedzieli, że pije i mnie bije, ale nie wiedzieli że...- przełknęłam ślinę i się rozpłakałam.- Próbowali mnie do siebie zabrać, ale ja zawsze uciekałam i wracałam do domu. Ciągle miałam nadzieję, że się zmieni i wszystko będzie tak jak dawniej.- lekko się uśmiechnęłam.- Ale przez 6 lat nic się nie zmieniało. Ciągle zmuszał mnie do kradzieży i tak o to powstała moja kartoteka. Gdy skończyłam 18 chciałam się od niego wyrwać. W Internecie znalazłam ogłoszenie Brownów i od razu wiedziałam, że to dobry pomysł. 2 miesiące bez problemów z ojcem... Zapowiadało się cudownie! Kilka dni przed moim wyjazdem przyszedł do mnie i zaczął mnie przepraszać i prosić, żebym nie wyjeżdżała ale gdy powiedziałam mu, że już postanowiłam zaczął na mnie wrzeszczeć itd. ... Zamknęłam go wtedy na klucz w pokoju a ja sama się spakowałam i pojechałam do hotelu. 2 dni później przyleciałam do Londynu i jak dalej było to już wiecie.
-A co ze śledztwem w sprawie twojego postrzelenia?- zapytał Harry.- Oni nic nie chce nam powiedzieć.
-Nie wiem w jaki sposób mój ojciec dowiedział się, że rozmawiałam z Lindsey, ale nasłał wtedy tych dwóch żeby mnie... Prawdę mówiąc porwali, a gdyby się coś zepsuło zabili. Ale dzięki tobie...- spojrzałam na Malika i lekko się uśmiechnęłam. Jego rodzice byli z niego dumni, to widać.- i Liamowi im się to nie udało. Potem mój ojciec wynajął płatnego mordercę... Chyba nie muszę mówić po co.
-A dlaczego wyjechałaś i nic nam nie powiedziałaś?- To jest to pytanie którego się chyba najbardziej obawiałam, a zadał je Louis.
-Bo chciałam się odciąć od przeszłości. I się bałam... nie wiem czego... Jakoś tak po prostu. A wyjechałam bo musiałam. Tamtego dnia przyszła do mnie Alice, Tom, Carlos i Paul. I opowiedzieli i wszystko, a dla waszego bezpieczeństwa miałam się z wami nie kontaktować. Nawet nie wiecie jak mi was brakowało!
-No dobra... Ostatnie pytanie bo wyglądasz tragicznie... A te blizny na nadgarstku?- zapytał Zayn.- Wiem, że powiedziałaś Liamowi, że z wypadku z dzieciństwa ale on ci nie uwierzył.
-Wiem, ale byłam mu wdzięczna, że nie zadawał pytań. Tak. Cięłam się przez ojca bo przez pewien czas nie dawałam sobie rady.
-Jesteś taka dzielna. Mój syn nie mógł  sobie wybrać lepszej dziewczyny...- powiedziała mama Payne’a. Trochę mnie tym zdziwiła.- On mi tyle o tobie opowiadał.- gdy wypowiedziała to zdanie zaniosła się płaczem.
-Proszę się uspokoić. Odzyska go pani! Całego i zdrowego! Ja tego dopilnuję. On już raz uratował mi życie, najwyższy czas się zrewanżować.
Pół godziny później wzięłam prysznic. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że tu mają kilka pokoi i to nawet całkiem nieźle urządzonych. Chwilę potem zasnęłam.
 
Oczami Liam’a:
Otworzyłem powoli oczy i... i nic nie zobaczyłem. Dookoła panowała idealna ciemność i chłód. Poczułem straszny ból z tyłu głowy. Próbowałem się ruszyć, ale to nic nie dało. Byłem przywiązany do krzesła. Za mną siedział Niall, zapewne nadal spał. Usta też miałem zaklejone. Siedziałem w tym pomieszczeniu nie wiem jak długo, ale do momentu kiedy zaczęło świtać. Promienie słońca trochę rozświetliły to miejsce. To magazyn... opuszczony. Dookoła nie było praktycznie nic. Tylko jakiś nieduży stół na którym stało piwo i leżały sznury. Na drugim końcu tego budynku stało kilka niedużych drewnianych skrzyń. Ciekawe jak długo już tu siedzimy. Moim zdaniem śmiało mogę powiedzieć, że już chyba tydzień... Starałem sobie uporządkować w głowie ostatnie wydarzenia. Ostatnie co pamiętam to, to że nas porwali i oberwaliśmy czymś w głowę no i przed chwilą się obudziłem.
Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk skrzypiących drzwi. Może powinno mnie to przestraszyć, ale tak sienie stało. Siedziałam przywiązany do tego krzesła i mało mnie to obchodziło. Przecież nas nie zabiją, stawiam, że chcą zebrać jakiś okup.
-Wstawajcie księżniczki. Musimy sobie porozmawiać.- usłyszałem głos mężczyzny który przed chwilą tutaj wszedł. Podszedł do mnie i zerwał mi taśmę z ust. To nie było przyjemne uczucie. Potem podszedł do Niall’a i najpierw oblał go wodą a potem odkleił taśmę. Chłopak zaklął pod nosem. Przynajmniej wszystko z nim w porządku, pomyślałam.
-Niall, wszystko ok.?- zapytałem. Wolałem się upewnić.
-Liam. Błagam cię! Nie żartuj sobie ze mnie... Ugh! Bywało lepiej...
-Liam? A wy wiecie, że kiedyś jak byłem we Francji z rodziną poznałem takiego małego uroczego Liam’a. To był naprawdę słodki dzieciak.- powiedział z chytrym uśmieszkiem na twarzy mężczyzna.
-Kim ty jesteś i czego od nas chcesz?!- zapytał wkurzony Horan. On nie lubi gdy ktoś go obleje woda na dzień dobry. I co dziwne w jego głosie nie było ani jednej nuty strachu. Mówił tak jak by wiedział, że nic nam nie będzie.
-Przepraszam moje maniery. Jestem Mark. Moja nazwisko nie jest wam potrzebne. A co od was chcę? Jeśli o to chodzi to chce sobie z wami porozmawiać i wykorzystać jako przynętę.
-To bardzo interesujące...- powiedziałem z sarkazmem w głosie.- A mógłbyś przejść do konkretów?
-Tak. Więc chcę wiedzieć gdzie jest Anita, bo póki co na pewno jeszcze żyje. Cóż z niej za wyrodna córka... Tak samego ojca zostawiać. I po kim ona to ma?!
-Nie wiemy gdzie jest! Sami jej szukamy!- krzyknął Niall. Mnie jednak bardziej zainteresowała ta druga część wypowiedzi tego całego Marka.- Stop! Jak to córka. Przecież mówiła, że jej ojciec nie żyje.- powiedział blondyn w momencie gdy ja sam zamierzałem o to zapytać.
-Heh... Chciałaby. Dla niej na pewno było by lepiej. No ale cóż ode mnie nie da się uciec. Pewnie jesteście na nią źli, że was okłamała.- powiedział mi do ucha. Po plecach przeszły mi ciarki. Ugh... co za typ.
-Najwyraźniej miała powód.- syknął Niall. Co jak co, ale z tej strony go nie znałem. Po minie tego faceta, było widać, że jakoś nie za bardzo mu się to podoba. Chyba się na nas zawiódł.
-Dlaczego akurat nas porwałeś?- zapytałem, nie ukrywam, że to mnie bardzo ciekawiło.
-A dla tego.- powiedział i wyjął z kieszeni 2 zdjęcia. Na jednym z nich byłem ja z Anitą. Całowaliśmy się... To z tego dnia gdy ją zaprosiłem na kolację. Przymknąłem oczy i wszystko do mnie przyszło. Widziałem wszystko co się wtedy działo. Jak zmieniałem jej opatrunek, jak rozmawialiśmy i jak ją pocałowałem. Poczułem ukucie w sercu. Ciarki na całym ciele i motyle w brzuchu. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. A na drugim było widać jak przytula Niall’a. Mark minął mnie i podszedł do blondyna. Zapewne pokazać mu te zdjęcia.- Jej najbardziej na was zależało. A zwłaszcza na tobie- wskazał na mnie palcem.- A, że ja nie mogłem jej przez te 2 tygodnie znaleźć postanowiłem was dwóch sobie pożyczyć na kilka dni a potem oddać spowrotem. Ona wszystko zrobi, żeby was uratować, więc będzie musiała przyjść do mnie.- powiedział z triumfalnym uśmiechem. W tym samym momencie do pomieszczenia weszło 2 innych mężczyzn.
-Szefie, śniadanko dla twoich gości...- powiedzial jeden z nich. A Mark tylko skinął głową. Po chwili zapytał czy nas przeszukali. Jeden z nich odpowiedział, że tak i podał mu jakiś papier. Mark zdjął okulary i spojrzał na mnie.
-To ty?- Początkowo nie zrozumiałem o co mu chodzi.- Skąd masz to zdjęcie?
-Tak to ja... We własnej osobie. A to zdjęcie jest moje!- zdjął okulary i zobaczyłem oczy identyczne jak u Anity, tyle że ona zawsze twierdziła, że ma je po mamie. Ten hipnotyzujący błękit...
-Nakarmcie ich!- rozkazał Mark i wyszedł.
-Na serio myślicie, ze te 2 kanapki mu wystarczą?!- zapytałem. Oni tylko skinęli głowami.- On nie jadł nic od wczoraj... Czyli w przeliczeniu, żeby się najadł potrzeba mu około 2 talerzy. Więc idźcie i zróbcie więcej. My jeszcze chwilę wytrzymamy.- powiedziałem a tamtych dwóch wyszło.
-Po co to zrobiłeś?- zapytał Horan
-Bo mi działają na nerwy. W dodatku jeszcze mają nas nakarmić. Wolę to trochę odwlec. Jak się trzymasz?
-Bywało lepiej.- powiedział. Nie mogłem zobaczyć jego miny, ale doskonale potrafiłem ją sobie wyobrazić.

 ********************************
Hey. ;)  Jak się podoba? Mi standardowo nie za bardzo. Przez tą szkołę opuściła mnie wena twórcza -,-.
Mam do Was pytanie...
Czy mam dalej pisać tego bloga... Sporo osób czyta to opowiadania a są tylko po 2-3 komentarze. Ja mogę przestać go pisać. Akurat będą jeszcze tak ze 2 rozdziały i epilog. Ale na więcej rozdziałów też mam pomysły, więc to wszystko zależy od was... ;) Więc jak. Kontynuować czy nie? O.O :D
Następny rozdział tez będzie ciut straszny :P heuheuheu
Pozdrawiam. :*

 

 

 

 

9 komentarzy:

  1. Zabije cię jak skończysz to już po dwóch rozdziałach!! Ma tu być co najmniej z 50 jak nie więcej :) A co do rozdziału to świetny jak zwykle :) Więc ludzie komentować bo ja nie chce końca bloga ;( Straszny? Boże przerażasz mnie czasami ;p Mam tylko nadzieje że wszyscy będą cali i zdrowi!! Powtarzam WSZYSCY! Bo nie wiadomo co ci do głowy może przyjść ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jedyne co mogę powiedzieć to to że będzie czyjaś śmierć ale tan ktoś nie dokońca umrze xD heuheuheue <3 bój się!!!

      Usuń
    2. Kurwa!!!! Zabije cię jak uśmiercisz kogoś z 1D lub Anitę lub kogoś z Brownów!!! Zbije i nie wiem co jeszcze!!

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też cię zabije, albo nie :). Najpierw oderwę Ci ręce i nogi, potem znowu przeszyje, a potem znowu oderwę i dam Ci żebyś sobie zjadła :P (wiem moja wyobraźnia jest popieprzona). Rozdział jak zawsze ociekający zajebistośćią :P. Ale, że Niall taki dzielny to bym nie pomyślała :). I to porównanie Zayn'a do Daddy'ego - no normalnie jebłam :p Ciekawa jestem czy napiszesz może jakąś perspektywę Lindsay?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z tobą trzeba jej tak zrobić oderwać nogi i ręce ;p Idziemy we dwie jak coś ;p

      Usuń
    2. -No!- Jemmie protested! :P
      no to nie będzie następnego rozdziału xD

      Usuń
    3. Weź nawet mi nie mów że nie będzie bo będę płakać ;(

      Usuń
    4. no to cb płacz.... No ale weź sie zastnaów skoro mnie zabijecie to jak ja mam następny rozdział napisać?? o.O co??

      Usuń