wtorek, 11 marca 2014

Rozdział 52

Tak więc witam po bardzo dłuuuugiej przerwie spowodowanej brakiem weny twórczej i jakich kolwiek pomysłów.

Mam nadzieję, że się Wam spodoba.
Liczę na komentarze :)

                                                                     ***

Zaraz po filmie wszyscy udaliśmy się na after party. Kręciłam się z kieliszkiem szampana między stolikami i ludźmi. Co jakiś czas witając się z osobami, których wcześniej nie zauważyłam. Niemalże na drugim końcu sali znalazłam stolik przy którym siedziała Danielle wraz z Troy’em, więc dosiadłam się do nich. Lecz oni nie zwrócili na mnie większej uwagi. Zaśmiałam się lekko i wyjęłam telefon. Zalogowałam się na twittera. Od razu zauważyłam aferę związaną z Zaynem i Perrie, i ich zaręczynami oraz z tym, że Danielle przyszła na premierę chociaż nie była już z Liamem. Pokręciłam z dezaprobatą głową. Napisałam kilka twetów związanych z filmem, który mi się naprawdę podobał. Chwilami miałam zły z oczach. Z resztą jak chyba wszyscy. Byłam z nich dumna i mimo wszystko cieszyłam się, że przyszłam. Bonnie miała racje, nie wybaczyłabym sobie, gdyby mnie tu nie było. Gdy chłopcy dziękowali wszystkim za przybycie oraz wsparcie nie wytrzymałam. Płakałam razem z resztą ich bliskich. Po przemowach rozległy się gromkie brawa, a zaraz potem każdy zajął się sobą. Jedni krążyli przy stołach z jedzeniem, jak to robił Niall, inni rozmawiali a jeszcze inni ruszyli w stronę parkietu. Ja po prostu dalej siedziałam na swoim miejscu i rozglądałam się dookoła. Nagle poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Zayna.
-Straszna afera?- zapytał przygryzając wargę.
-Czy ja wiem. Wszyscy są w szoku. Jak ja sama.- uśmiechnęłam się lekko.- Dlaczego mi nic nie powiedziałeś?
-No wiesz babska solidarność i te sprawy...- zaśmiał się, przeczesując ręką włosy.- W sumie to nie wiedział nikt poza Liamem.
Spojrzałam na niego zszokowana. Nie miałam mu za złe, że mi nic nie powiedział, ale naprawdę zdziwiłam się, że Liam jako jedyny o tym wiedział. Zawsze mówili sobie o wszystkim.
-No to wielka afera mnie czeka?
-Nie wiem, Zayn. Na razie wszyscy są w szoku. Myślę, że nie będzie źle.- uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
Malik spojrzał w głąb sali uśmiechając się szeroko po czym zniknął niczym ninja. Spojrzałam w stronę, w którą jeszcze przed chwilą parzył mulat i zobaczyłam Liama. Jednym łykiem dopiłam zawartość kieliszka i odstawiłam go na tace kelnerowi, zabierając z niej pełną lampkę. Upiłam nie duży łyk. Miałam nadzieję, że Liam mnie ominie i pójdzie dalej. Niestety chwilę później uświadomiłam sobie, iż stoję praktycznie przy ścianie. Zaklęłam w duchu. Chłopak podszedł do mnie niepewnym krokiem, ze wzrokiem wbitym w swoje buty. Przyglądałam mu się przez chwilę nie wiedząc jak powinnam zareagować. Liam powoli podniósł na mnie wzrok i lekko się uśmiechnął.
-Zatańczysz?- zapytał wyciągając w moją stronę dłoń. Uniosłam jedną brew do góry i spojrzałam w stronę stolika, przy którym siedziała Danielle wraz z Troy’em i kiwali twierdząco głowami.
-Ja to wezmę.- odezwał się ni stąd ni zowąd Niall, wyrywając mi z ręki kieliszek. Spojrzałam na niego, ale on tylko się szeroko uśmiechnął. Mój mózg podpowiadał mi, że to jest jeden wielki spisek. Skinęłam twierdząco głową doskonale wiedząc, że nie mam innego wyjścia. Liam ujął moją dłoń i ruszyliśmy w stronę parkietu.
-W końcu!- usłyszałam za sobą uradowany głos Harry’ego. Pokręciłam z dezaprobatą głową. Miałam nadzieję, że nie będzie chciał przeprowadzić ze mną poważnej rozmowy. Nie miałam jednak zbyt wiele czasu, żeby się nad tym zastanawiać bo zaczepił nas Simon.
-Jestem pod wrażeniem.- powiedział  mężczyzna, klepiąc Liama po ramieniu.- Cieszę się, że zdecydowałaś się jednak przyjść.- zwrócił się tym razem do mnie.
-Ja też.- odpowiedziałam szybko.
-Może to nie jest najlepszy moment, ale czy moglibyście wpaść za tydzień do mnie do biura? Musimy przedyskutować parę rzeczy.
-Jasne.- mruknął Payne.
-Mela ty też.
-Ja? Po co?- zapytałam zszokowana. Nie wiedziałam czy mam się bać, czy nie. A jak zwykle z zachowania Simona nie wiele się dało wywnioskować.
-Spokojnie. Sprawy organizacyjne.- odchrząknął.- To ja już nie będę wam przeszkadzał. Udanej zabawy.- uśmiechnął się do nas i podszedł bliżej Liama.- Powodzenia synu.- poklepał go po ramieniu i poszedł w stronę Tory’a. Spojrzałam na chłopaka zdziwiona, ale on sam wydawał się być w szoku. Najwyraźniej też nie spodziewał się tych słów i nie wiedział o co chodzi. Zanim dotarliśmy na środek sali zaczepiło nas jeszcze parę osób, gratulując Liamowi. Przy okazji, jak się później dowiedziałam, poznałam parę kilka przydatnych osób i Payne mówił mi, kto do czego może mi się przydać. Starałam się wszystko zapamiętać, ale to było dość trudne zadanie.
Gdy weszliśmy inne pary, rytmiczna muzyka zmieniła się w wolną, wręcz leniwą. Czy ja zawsze musze mieć takie szczęście? Zawsze, kiedy akurat z nim tańcze włączają wolnego. Miałam ochotę zrobić coś Zaynowi. Parę dni wcześniej przyznał mi się, że to on układał listę na after party. Westchnęłam i położyłam rękę na jego ramieniu. Przez chwilę tańczyliśmy w ciszy.
-Mogę... muszę z tobą porozmawiać.- odezwał się. Zaklęłam w myślach. Wiedziałam, że tak będzie. Wiedziałam! To było  zbyt oczywiste.
-Teraz?- zapytałam, chcąc odwlekać tą rozmowę jak najdłużej. Domyślałam się o co mu chodzi, ale nie byłam też pewna. Chłopak skinął twierdząco głową. Patrzyłam na niego przez chwilę.- Przepraszam, ale musze iść.- powiedziałam wyrywając się z jego uścisku. Odwróciłam się i szybkim krokiem zaczęłam się przedzierać przez tłum ludzi. Nie wiedziałam w która stronę mam iść. Kilka sekund później zauważyłam drzwi z napisem „Dla personelu” i dla vipów, dodałam w myślach. Gdy je otworzyłam, zobaczyłam schody. Bez namysłu zaczęłam się po nich wspinać. Kilka minut później znalazłam się na dachu budynku, z którego roztaczał się widok na Londyn. Podeszłam do jego krawędzi i lekko się wychyliłam. Na dole stała duża grupa fanów, policji i paparazzich. Jęknęłam cicho i zrobiłam dwa kroki do tyłu zanim ktoś mnie zauważył. Potarłam zmarznięte ramiona. Usiadłam na niedużym murku, który osłaniał kanał wentylacyjny. Wpatrywałam się przed siebie, nie wiedząc co mam z sobą zrobić.
-Wiedziałem, że cię tu znajdę.- usłyszałam za sobą głos i lekko podskoczyłam.- Nie chciałem cię przestraszyć.- Nasunął mi materiał na ramiona. Gdy lekko odwróciłam głowę zobaczyłam, że to była jego kurtka.
Zignorowałam jego słowa. W sumie mogłam się domyślić, że Liam za mną pójdzie. On się łatwo nie poddaje. Jak to kiedyś ujął „cecha wrodzona”.
-Chcę z tobą porozmawiać... znaczy musze to zrobić!- powiedział zdeterminowanym głosem stając przede mną.
-Ale może ja nie chce? Miałeś tyle czasu i okazji żeby to zrobić ale nie... więc przykro mi czas minął.- mruknęłam wstając i zdejmując jego kurtkę. Chciałam już odejść, ale złapał mnie za ramię i lekko odwrócił w swoją stronę.
-Przecież wiesz, że nie odpuszczę...
-Ale kurwa dlaczego teraz? Ugh?
Liam wbił zwój wzrok w buty i schował ręce do kieszeni. To był dobry moment, żeby odejść ale chciałam znać odpowiedź na zadane mu pytanie. Z resztą chłopaków pogodziłam się jeszcze w lutym, a on mnie unikał. Na początku sama chciałam mu wszystko wyjaśnić, ale on tego nie chciał i ciągle mnie unikał.
-Nie wiem? Może dlatego, że się bałem...
-Niby czego?- uniosłam jedną brew do góry.
-Nie mam pojęcia. OK.? Bałem się całej prawdy. Bałem się usłyszeć tego co powiesz, bo nie ważne co to by było uwierzyłbym ci. Nie chciałem, żebyś znowu  mnie zraniła. Nie wiem!- powiedział głośno.- Nie chciałem się czuć tak jak wtedy gdy powiedzieli mi, że Anita... znaczy, że ty nie żyjesz! Wiesz jak ja się wtedy do cholery czułem? Jednego dnia myślisz, że jesteś szczęśliwy. Masz wszystko czego zapragniesz. Poznajesz kogoś kto wywraca twój świat do góry nogami. Później tego kogoś zabijają na twoich oczach. Ty sobie z tym nie radzisz, a gdy już zaczynasz się oswajać z całą sytuacją okazuje się, że tamta osoba nadal żyje i to pod twoim nosem. I traktuje cię jak śmiecia. Ty chcesz co zrobić ale nie wiesz co. Ta osoba zaczęła nowe życie i nie ma w nim dla ciebie miejsca.- Wpatrywał się we mnie zaszklonymi oczami pełnymi bólu i smutku.- Znajomo brzmi, co nie?- zaśmiał się nerwowo, wycierając jedną łzę spływająca po policzku. Odwróciłam wzrok. Świadomość, że doprowadziłam go do płaczu, stała za mną i wbijała mi nóż w plecy raz za razem. Gdy dotarło do mnie, że to nie był pierwszy raz, miałam ochotę zeskoczyć z tego budynku.
-Gdy ja chciałam o tym porozmawiać, to ty mnie unikałeś. Więc teraz zrób to co robiłeś przez parę ostatnich miesięcy i zejdź mi z drogi.- powiedziałam patrząc mu w oczy. Po chwili go ominęłam i ruszyłam w stronę drzwi ewakuacyjnych. Serce waliło jak oszalałe. Zaczęłam, żałować tych słów. Nie oszukujmy się. Chciałam żeby wszystko było tak jak dawniej. Przynajmniej w możliwym stopniu.
-Serio?- krzyknął za mną.- Serio tego chcesz?
Zacisnęłam dłoń na klamce, starając się powstrzymać łzy napływające mi do oczu.
-Wiesz co, Anita. Naprawdę mi na tobie zależało i nadal zależy! Ale wszystko zależy od ciebie!- podniósł głos.-Ty możesz zdecydować co będzie dalej.- dodał ciszej.- Wiesz... jeszcze przed tym jak rozstałaś się z Nathanem, przyszedł do mnie.
Odwróciłam się w jego stronę. Doskonale wiedziałam, że między tymi zespołami była dość napięta atmosfera. Zaciekawiło mnie po co Nath do niego poszedł.
-Przyszedł…- kontynuował.- przyszedł mi powiedzieć, że jeszcze tego samego dnia z tobą zerwie…
-C-c-co?- poczułam ucisk w gardle. I łzy z którymi do tej pory walczyłam spłynęły po moich policzkach.
-Powiedział, że wie jak mi na tobie zależy i że ty nigdy nie spojrzysz na niego tak jak na mnie.- zaczął łamać się mu głos.
Zaczęłam się cała trząść. Nawet nie wiedziałam dlaczego. Miałam w sobie górę sprzecznych emocji. Byłam zła na Nathana, że poszedł do niego i mu to powiedział. Z drugiej strony byłam nawet szczęśliwa, że to zrobił. Ale dalej byłam na niego zła, że się poddał. Wiedziałam też, że miał pieprzoną racje!
-Powiedział, żebym dał ci czas jak i sobie.- zaczął iść w moją stronę.- Zrobiłem to. Kazał mi się nie poddawać. I wiedz, że się nie poddam.- starł kciukiem łzę z mojego policzka.- Ale nie będę też na ciebie naciskał. Chcę zacząć wszystko od nowa, ale tak naprawdę wszystko jest w twoich rękach.
Nic nie powiedziałam. Nie byłam wstanie. Spuściłam głowę i starałam się ogarnąć samą siebie i swoje myśli.
Liam delikatnie podniósł moją głowę za podbródek. Zmuszając mnie tym samym do spojrzenia mu w oczy. Mimo to odwróciłam jednak wzrok.
-Zrezygnuje... ale pod jednym warunkiem. Odpuszczę jeżeli powiesz mi patrząc w oczy, że już nich dla ciebie nie znaczę.
Poczuła ukucie w sercu. To był cios poniżej pasa. Nie mogłam mu tego powiedzieć bo nie był mi obojętny. Biłam się ze swoimi myślami. Byłam w sytuacji bez wyjścia. No może z jednym lub dwoma, ale w tej chwili nie wiedziałam które lepsze. Mogłam zrobić to co mi kazał i tego żałować do końca życia lub tego nie zrobić i być może wszystko było by tak jak dawniej. Bałam się.
-Liam... ja ni…- nie dokończyłam bo mnie pocałował. Najpierw pomyślałam, że to było chamskie, a potem, że chciałam to zrobić, więc odwzajemniłam pocałunek.
-Przepraszam... za wszystko…- powiedziałam gdy się ode mnie odsunął.
-Cicho. Nic nie mów.- przytulił mnie mocno do siebie.- Wiem o wszystkim. Powiedzieli mi wczoraj.- pocałował mnie w czubek głowy.- Dopiero wczoraj…
-W końcu się doczekaliśmy!- usłyszałam za sobą głos Harry’ego który obejmował ramieniem Louisa. Obaj byli już lekko wstawieni, a ja z Liamem zaskoczeni. Nie wiedziałam skąd oni się tu wzięli.
-To takie urocze!- powiedział Lou udając, że zaczyna płakać ze wzruszenia.- Jak wy razem słodko wyglądacie... Wiesz, Harry. Myślę, że powinniśmy robić listę gości i odkładać pieniądze na wesele!
-Po co je odkładać? Przecież mamy ich w chuj!- zaśmiał się Styles.
Liam pokręcił głowa z niedowierzaniem, a ja zaczęłam się z nich śmiać. Może byli znacznie bardziej wstawieni niż sądziłam na początku.
-Chłopaki, idziemy na dół. Już! Bo jeszcze coś sobie zrobicie!- jęknął Payne pchając ich w stronę drzwi.
-O nieeeeee!- zajęczał Tomlinson.- Nasz irytujący Daddy wrócił z wakacji.
Uśmiechnęłam się pod nosem, ale zaraz potem posmutniałam. Dotarło do mnie to co mówił mi kiedyś Niall. Od mojej „śmierci” Liam zaczął wszystko olewać i przestał pełnić rolę tatusia. Po chwili znowu się uśmiechnęłam, uświadamiając sobie, że może jednak wszystko wróci do normy. Odwróciłam się w stronę krawędzi dachu i spojrzałam w dół. Nadal stało tam bardzo dużo osób.
-Jeżeli ci przytulę to zepchniesz mnie z tego dachu?- usłyszałam za sobą głos Zayna. Odwróciłam się w jego stronę z uśmiechem. Byłam pewna, iż żartuje, ale jak zobaczyłam wyraz twarzy odniosłam wrażenie, że jednak mówi poważnie.- Trochę się rozmazałaś.- uśmiechnął się lekko podając mi moja torebkę, w której miałam kosmetyki. Szybko wyjęłam kosmetyczkę, a Zaynowi wręczyłam lusterko, żeby mi je przytrzymał. Wyglądałam jak panda, a on mówił, że trochę się rozmazałam.- Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliście.
-Właściwie to tego nie zrobiliśmy...- odezwał się za jego plecami Liam.- Ale to zrobimy.- dodał szybko.
-To dobrze. Słyszałem, że Lou zaczął wam planować wesele…- zaśmiał się Malik.
-Zayn! Nie ruszaj tym lusterkiem!- warknęłam na niego.
-Liam, zabierz ją do domu i wszystko sobie wyjaśnijcie. Ja jakoś ludzi spławię. W sumie nie będzie trudno bo wszyscy są pijani.- powiedział Zayn gdy doprowadziłam się do względnego porządku.
Payne skinął twierdząco głową i wyciągnął rękę w poją stronę.
-Mogę panią porwać?


wtorek, 3 grudnia 2013

Rozdział 51 :)

Strasznie Was przepraszam, za aż tak duże opóźnienie! Jadnak szkoła robi swoje...
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba.
Następny postaram się dodac w czasie przerwy świątecznej.
Życzę miłego czytania.
Licze na komantarze :)

***


Melisa
Kilka miesięcy później:
Stałam przed lustrem, przymierzając sukienkę, którą uszyła mi Bonnie specjalne na dzisiejszy dzień. Obróciłam się wokół własnej osi i przejechałam dłonią po materiale, żeby wyprostować wszystkie fałdki. Sukienka sięgała nad kolano. Miała błękitny kolor i cienki czarny pasek w talii, i zgodnie z moją prośbą nie była dopasowana, lecz zwiewna.
-Przejdź się.- powiedziała krótko Bonnie.
Zrobiłam to o co prosiła, wolałam jej nie denerwować. Wiedziałam jak bardzo przeżywała swoją pierwszą sukienkę uszytą na taką okazję. Panikowała, czy moim fanom jak i mediom oraz innym ludziom ze świata mody spodoba się ta kreacja. Dziewczyna przerabiała ją przynajmniej 10 razy. W końcu obecny jej wygląd wcale nie przypomina tego zaprojektowanego jeszcze miesiąc temu.
-Co o tym myślisz?- zapytała zamyślona.
-Jak dla mnie jest genialna!- przytuliłam ja.
-Odsuń się ode mnie bo ją pognieciesz!- krzyknęła piskliwym głosem.- Mi też się wydaje, że wyglądasz idealnie, nareszcie.- uśmiechnęła się dumna ze swojego dzieła.- Opadnie mu szczęka... yyy... Znaczy im.- powiedziała i odwróciła się do mnie plecami.
-Bonnie? Co ty kombinujesz?
-Ja? Nic! Serio.- powiedziała szukając czegoś w torebce.- Lepiej zdejmij tą sukienkę i idź pod prysznic bo później się nie będziesz mogła się wyrobić.
-Zmiana tematu?- stanęłam przed nią.- Mam się bać?
-Tak, jeżeli nie zrobisz tego co ci karze.- powiedziała wymachując pędzlem do różu.
Podniosłam ręce do góry. Moja przyjaciółka pomogła mi zdjąć sukienkę i wygoniła do łazienki.

Godzinę później siedziałam już na krześle, a Bonnie starała się zrobić coś z moimi włosami.
-Może po prostu ci je podkręcę i zepnę z tyłu? Co ty na to?
-Jeju! Bonnie! Wyluzuj. Obojętnie co zrobisz i tak mi się będzie podobało.- jęknęłam.- Najchętniej to bym tam wcale nie szła.- mruknęłam. Po chwili poczułam jak uderzyła mnie w głowę.
-Głupia jesteś!? Już nigdy nie będzie takiej okazji. Idziesz tam czy ci się to podoba czy nie. Chłopcy cię zaprosili, więc nie wypada odmówić. Zwłaszcza, że w końcu wszystko sobie wyjaśniliście.
Jęknęłam, gdy pociągnęła mnie za włosy.
-Powiedzmy.- westchnęłam i położyłam głowę na oparciu.
Przez tych parę miesięcy spoko się zmieniło. Moja kariera się dość szybko rozkręciła. Kolejny singiel był na listach przebojów. Planowałam trasę i wkrótce miał wyjść mój pierwszy album. Miałam dużo pracy. Ciągle wywiady, sesje i spotkania  fanami. Wszystko działo się w zawrotnym tempie.
Ustabilizowały się również moje stosunki  z chłopakami z one Direction. Często się z nimi spotykałam, a przeważnie z Niallem. Media już okrzyknęły nas parą roku, chociaż byliśmy przyjaciółmi, którzy przynajmniej raz w tygodniu zaczęli wychodzić ze sobą na lunch. Oczywiście kiedy była taka możliwość, chcieliśmy nadrobić stracony czas. Z pozostałymi również się widywałam, ale rzadziej. Zayn kiedy tylko mógł odwiedzał Perrie. Louis spotykał się ze swoją dziewczyną Eleanor, a Harry spędzał czas ze znajomymi i rodziną. Wszyscy często do siebie dzwoniliśmy i dzieliliśmy się plotkami na swój temat. Czasami to co przeczytałam w gazetach czy Internecie mnie denerwowało, ale jeżeli na przykład Louis przeczytał to udając jakiegoś prezentera, to wtedy nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Mniej więcej tak, od jakiś paru miesięcy, wyglądały moje wieczory. A właściwie od kiedy wszystko im wytłumaczyłam. Ta rozmowa była trudna, bałam się jej ale jak się okazało niepotrzebnie. Wysłuchali mojej wersji od początku do końca. Zadali kilka pytań, których odpowiedzi przyjęli ze spokojem, czego się kompletnie nie spodziewałam. Jeszcze tego samego dnia zaczęli się zachowywać tak jakby siedem wcześniejszych miesięcy się nie wydarzyło. Jakby wszystko było po staremu, a ja wciąż byłam Anitą. Podobało mi się to. Mogłam znów przy nich być  sobą. Jednak byłoby zbyt kolorowo, gdyby wszystko układało się tak idealnie. Prawda? Było jedno ale, które powodowało, że nie czułam się w obecnej sytuacji pewnie. Moje stosunki z Liamem. To nadal się nie zmieniło. Może nie są gorsze, niż były w lutym, ale na pewno lepsze też nie są. Nie przyszedł gdy tłumaczyłam pozostałym członkom zespołu co działo się w moim życiu, przez ten okres kiedy „byłam martwa”. Zabolało mnie to, bo liczyłam że i z nim sobie wszystko wytłumaczę a on to po prostu olał. Czego nie mogłam zrozumieć, bo wcześniej uparcie dążył do poznania prawdy. Widywałam go rzadko. Gdy pytałam się, co się z nim dzieje, Zayn zawsze odpowiadał, że Liam kiepsko się czuje lub ma coś ważnego do załatwienia. Ale, że po dwóch miesiącach to już się stało dziwne. Ostatnio widziałam go miesiąc temu, kiedy przyjechali wszyscy, żeby zaprosić mnie na premierę swojego filmu, która jest właśnie dziś, ale to spotkanie było typowo oficjalne i trwało zaledwie kilka minut.  Payne, również oficjalnie rozstał się z Danielle, do której teraz przystawiał się Troy,  i to jakieś pięć dni po moim zakończeniu związku z Nathanem. Bonnie twierdziła, że to nie może być przypadek, podobnie z resztą jak pozostali moi znajomi, którzy byli w to wtajemniczeni. Ja sama nic nie rozumiałam, a zachowanie Liama mi w tym nie pomagało. Nie ma chyba nic dziwnego, w tym, że nie chce tam iść. Oczywiście chcę wesprzeć chłopaków, bo to jeden z najważniejszych dni w ich karierze, ale z drugiej strony boje się tej sztucznej atmosfery między mną a Liamem. Na początku w ogóle się nie wybierałam na premierę, ale Bonnie wraz z Troy’em i Danielle, po prostu mnie tam pchali. Ich było troje, ja byłam jedna, więc musiałam się poddać.
-Gotowe!
Z myśli wyrwał mnie zadowolony głos Bonnie. Potrząsnęłam lekko głową, żeby „powrócić na Ziemię”. Spojrzałam w lustro. Fryzura nie przypominała tej, którą wcześniej opisała mi przyjaciółka. Z tyłu głowy miałam zrobionego luźnego, ale staranie dopracowanego koka, z którego wychodziła kilka luźnych pasemek, które pokręciła lokówką.
-Podoba się?- zapytała nie pewnie.
-Głupia jesteś...- powiedziałam z rezygnacją w głosie. Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona.- Zadajesz głupie pytania! Jasne, że tak!- wstałam i podeszłam do niej.- Gdzie ty się, tak w ogóle, nauczyłaś szyć, robić takie fryzury i innych rzeczy których się nauczyłaś?
-Jestem samoukiem!- powiedziała dumnie.
W tym samym momencie, otworzyły się drzwi do mojego pokoju i zobaczyłam, ubraną w czarną sukienkę, Danielle. Uśmiechnęłam się do niej szeroko i przywitałam się z nią. Cieszyłam się, że ją tu widzę. Dan, w dniu premiery lecieć do Amsterdamu, ale Troy’owi udało się ją namówić, żeby została i poszła z nim. Spotykali się z sobą od miesiąca i wyglądali na słodką parę, więc nie zdziwiłam się, że została, żeby z nim pójść.
-Bonnie... nie żeby coś, ale czy ty masz zamiar iść na premierę w koszuli nocnej?- zapytała Danielle, ledwo powstrzymując się od śmiechu.
Moja przyjaciółka spojrzała w lustro i przeklęła pod nosem.
-Wkładaj to!- krzyknęła rzucając w moją stronę sukienkę.
-Uważaj bo pognieciesz!- sparodiowałam ją.
-Zamknij się! Dajcie mi dwadzieścia minut!- powiedziała zamykając się w łazience.
Włożyłam ostrożnie sukienkę, a Danielle pomogła mi zapiąć zamek.
-Soczewki…- mruknęła.
-Przecież je mam… - powiedziałam podchodząc do szafki i biorąc kolczyki. Kątem oka zauważyłam jej zdziwioną minę.- Założyłam się z Horanem o 500 funtów, że przyjdę bez brązowych soczewek.- zaśmiałam się.
-Dziewczyny, chodźcie!- krzyknął Troy wpadając do pokoju. Stanął jak wryty, gdy zobaczył Danielle.- Co ty tu? Jak? Kiedy?
-Znajomości.-zaśmiała się brunetka, dając mu buziaka w policzek.
-Napijesz się czegoś?- zapytał po chwili, jakby dopiero wtedy przypomniał sobie o dobrych manierach. Dziewczyna mu przytaknęła i zostawili mnie samą w pokoju.
Westchnęłam ciężko. Usiadłam na łóżku. Wzięłam telefon do ręki i włączyłam twittera. Napisałam tylko jednego tweeta „Zdziwicie się! :D xoxo”. W tym samym momencie wyszła Bonnie, ubrana w kremowy, idealnie dopasowany żakiet, pod którym miała czarny top, a do tego pstrokatą spódniczkę. Dość nietypowe połączenie, ale bardzo efektowne.
-Chodźmy już.- powiedziała ciągnąc mnie za rękę w stronę wyjścia.

Godzinę później byliśmy już prawie na miejscu. Już co najmniej kilometr od miejsca, w którym odbywała się premiera, przy ulicy stali fani boys bandu. Gdy tylko wysiedliśmy z samochodu od razu otoczyli nas reporterzy. Troy’a i Danielle dosłownie bombardowali pytaniami o to czy są parą. Bonnie wypytywali o mój strój jak i jej, a mnie pytali się o wszystko co związane z moim życiem. Oczywiście nie umknął im też fakt o zmianie koloru moich oczu. Co mnie trochę bawiło. Gdy udzielałam wywiadu, usłyszałam za sobą krzyk:
-Nie! Przegrałem!
Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam Nialla, który szedł w moją stronę.
-Co przegrałeś?- zapytała reporterka.
-Jakiś czas temu założyliśmy się, że przyjdę na premierę w niebieskich soczewkach.- wytłumaczyłam szybko.
-Założyliśmy się o pięćset funtów.- powiedział blondyn kręcąc z niedowierzaniem głową. Po chwili z wewnętrznej kieszeni marynarki wyjął swój portfel i odliczył odpowiednią sumę.- Uroczyście oświadczam, że przegrałem zakład i o to jest suma o którą się założyliśmy!- teatralnie przekazał mi plik banknotów. Spojrzałam na niego zdziwiona, po czym się roześmiałam.
-Co mnie ominęło dzieciaczki moje kochane?- podszedł Louis, przytulając mnie.
Odpowiedzieliśmy jeszcze na kilka pytań. Gdy już odbyłam rozmowy z każdym możliwym reporterem  podeszłam do fanów i zaczęłam rozdawać autografy i robić sobie z nimi zdjęcia.
-Cieszę się, że przyszłaś.- usłyszałam za sobą dobrze znany mi głos, zadrżałam lekko. Odwróciłam się dopiero wtedy, gdy złożyłam podpis na kartce jakiejś dziewczyny. Liam stanął jak wryty. On nic nie wiedział o zakładzie, więc kolor moich oczu co najmniej go zdziwił.
-Też się cieszę.- odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. Chłopak potrząsnął głową i odwzajemnił uśmiech.
-Zdjęcie?- zapytał jakiś fotograf. Oboje automatycznie skinęliśmy twierdząco głowami i podeszliśmy do ścianki. Payne niepewnie objął mnie ramieniem.
-Uroczo razem wyglądacie!- krzyknęła jakaś dziewczyna. Zaśmiałam się, a Liam przyciągnął mnie bliżej siebie.

Gdy paparazzi przestali nas oślepiać fleszami podeszła do mnie Perrie, wraz z Zaynem, porozmawialiśmy przez chwilę, a później weszliśmy do środka...

piątek, 13 września 2013

Rozdział 50

PRZEPRASZAM, że tak późno dodaje ten rozdział. Miałam blokadę twórczą... 
Jeszcze raz przepraszam....

_____________________________________________________

-Co ty mówisz?! Serio?- wykrzyknął zdumiony Zayn.
Zadzwoniłem do niego z samego rana. Starałem się ogarnąć wczorajsze zdarzenie, ale sam nie dawałem sobie z tym rady. A Malik, jak mało kto nadawał się do rozmowy. Może na początku wspomnienie, że chodzi o jednego z The Wanted go nie zadowoliło, ale z każdym kolejnym wypowiedzianym prze mnie zdaniem był coraz bardziej zszokowany. Wcale mu się nie dziwiłem. Ja od wczoraj starałem się to zrozumieć, lecz mi to nie wychodziło. Pomyślałem, że Zayn może pomóc mi ogarnąć bałagan, który wkradł się w  moje życie.
- Hahaha Payne! Świetny żart! Na prawdę.  Już prawie zacząłem lubić tego Nathana.- Zaśmiał się Zayn.
Spojrzałem na niego spode łba. Nie byłem w nastroju, żeby sobie żartować, a zwłaszcza jeśli chodziło o Melisę. Przyglądałem mu się przez chwilę. Szatyn odchrząknął i poprawił się na kanapie.
-Ale, że to... znaczy on... znaczy to wszystko, tak na serio?- zapytał.
-No bingo Malik! Wygrywasz milion funtów!- krzyknąłem.- Jesteś najbardziej spostrzegawczym człowiekiem na tej planecie!- powiedziałem z wyraźną nutą sarkazmu w głosie.
-Odwal się ok.?- szturchnął mnie w ramie.- To jest takie... dziwne? No weź mi kurwa powiedz, jaki chłopak zrywałby z dziewczyną, żeby jakiś inny gościu mógł z nią być. Dodajmy, że robi to całkowicie z własnej woli!
Wzruszałem tylko ramionami. Nie rozumiałem tego. Musiałem przyznać Zaynowi rację. Ja bym nigdy nie zachował się tak jak Sykes. Nie potrafiłbym. Nawet myślałem, że on po prostu się ze mnie nabija. Wtedy docierało do mnie, że jemu też zależy na Meli tak samo jak mi. Westchnąłem ciężko. Schowałem twarz w dłoniach. Nie miałem pojęcia co mam o tym myśleć, a co dopiero co powinienem zrobić.
-Co dalej?- zapytał. Byłem pewien, że się na mnie gapi. Po prostu czułem ciężar jego wyczekującego wzroku na sobie. Niechętnie podniosłem głowę do góry. Spojrzałem na kumpla i od niechcenia wzruszyłem ramionami.- Matko! Liam co się z tobą dzieje?! Od miesiąca nic nie robisz tylko się zadręczasz! Mógłbyś w końcu powrócić do pionu?! Nie zaliczam się do ludzi, który lubią zawsze o wszystkim myśleć. To zdecydowanie twoja działka. Nie wiem czy wiesz, ale to ostatnio spadło na mnie i prawdę mówiąc mam tego serdecznie dosyć! Więc z łaski swojej zrób coś, do cholery, z tym swoim życiem, a nie zastanawiasz nie „co by było gdyby”. To nic nie da. Jeżeli teraz czegoś nie zrobisz, to potem jeszcze więcej rzeczy zwali ci się na głowę. Wtedy będzie jeszcze gorzej... Uwierz mi. O ile Sykes nie żartował, to masz szanse, żeby to wszystko naprawić. Nie zmarnuj tego. Bo ten świat nie da ci kolejnej okazji. Większość ludzi nigdy nie dowiaduje się, że ktoś kto zaginął, umarł i tak dalej zmienił tożsamość. A ty masz szanse! Doceń to!
Wchłaniałem każde kolejne słowo kazania Zayna. Nie lubiłem, gdy ktoś dyktował mi co mam robić, zazwyczaj to ja przywoływałem chłopaków do pionu. Jednak wiedziałem, że Malik ma cholerną rację. Ostatnio sporo rzeczy zwaliło mi się na głowę i nawet nie próbowałem tego poukładać, co nie było do mnie podobne. Musiałem coś zrobić!
-Więc co zamierzasz?- zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Jeszcze nie wiem... ale coś wymyślę!- oznajmiłem.
Przez co najmniej pół godziny wiedzieliśmy w ciszy. Nie wiedziałem jak Zayn, ale ja zastanawiałem się jak mogę to wszystko uporządkować i od czego powinienem zacząć.
-Wiem! Mam genialny pomysł.- triumfalny okrzyk kumpla wyrwał mnie z moich myśli.
-Oświeć mnie... – jęknąłem.- Nawet nie wiem od czego powinienem zacząć.- przeczesałem ręką włosy. Oparłem się wygodnie na kanapie.
-Zacznij od ogłoszenie rozstania z  Dan.
-Taaa... uważaj bo się nasz managament zgodzi.
-Zrobią to! O ile użyjesz odpowiednich argumentów.- spojrzałem na niego zaciekawiony. Chłopak widząc moją reakcje zaczął mówić dalej.- Ale musisz się wziąć za to chociaż by zaraz... Więc. Powiesz im, że rozstanie będzie dobrym sposobem, żeby o nas było głośno. A że nie długo mamy trasę koncertową, więc powinni to łyknąć. I nie robić żadnego problemu. Media spławi się standardową gadką o braku czasu i tak dalej. Wiadomość pójdzie na cały świat. Nie możliwe by było, żeby Mela o tym nie usłyszała... Jak na mój gust to całkiem dobry początek, do uporządkowania tego wszystkiego i zbliżenia się do niej. Szybko nie będziesz mógł się znowu związać, a dogadanie się z nią zajmie ci trochę czasu...
-To nie jest takie głupie...- mruknąłem, układając w głowie szczegółowy plan działania.- A jeżeli się na to nie zgodzą?
-Jeżeli tego nie zrobią to znam osobę, która z chęcią nam pomoże. Ostatnio podsłuchałem rozmowę naszego rzecznika prasowego, w której mówił, że najchętniej by zostawił Modest daleko za sobą. Myślę, że w sprzyjających warunkach bardzo chętnie by nam pomógł.- poklepał mnie po plecach.
-Wiesz, że będziemy mieli wtedy przesrane?
-Daruj... Wolisz, strącić na zawsze Anitę, czy wolisz, żeby ci potrącili kilka tysięcy z konta?
Nie musiałem odpowiadać na to pytanie. Zayn znał moją odpowiedź. Ta gra była warta swojej ceny, mimo, że nie byłem pewien wygranej.- No to Liam... przygotuj sobie bardzo dobra przemowę na dzisiejszy wieczór.- powiedział entuzjastycznie Zayn.- A teraz wybacz idę spotkać się z rodziną.- uśmiechnął się wstając z miejsca i kierując w stronę drzwi.
-Dzięki!- krzyknąłem za nim. Chłopak tylko pomachał i opuścił moje mieszkanie.

Melisa:
Siedziałam na wielkiej, kremowej kanapie w jednym z hotelowych apartamentów i przeglądałam dokumenty. Właściwie to próbowałam... Przeszkadzało mi kilku idiotów w „małpich kombinezonach”.
-George, weź się uspokój!- krzyknęłam zirytowana zachowaniem chłopaka i jego kumpli z zespołu.- Ja tu próbuje pracować?- jęknęłam.
-Oj weź wyluzuj!- powiedział ze swoim sławnym „farmerskim” akcentem JJ.
„Łatwo ci mówić”- pomyślałam. Bez zastanowienia poszłam do kuchni, w której siedział Jaymi z Ollym i pili herbatę.
-Mogę się u was zabunkrować? Błagam! Ja z nimi nie wytrzymam...- mruknęłam.
Obaj zanieśli się gromkim śmiechem. Wywróciłam oczami. Ja mówiłam poważnie. Nie wiedziałam jak Jaymi z nimi wytrzymywał. Olly nie spędzał z nimi aż tak dużo czasu.
-Jasne, siadaj.- uśmiechnął się blondyn, wskazując ręką krzesło obok siebie. Uśmiechnęłam się do niego wdzięcznie.
-I jak piosenka?- zapytał Jaymi. Spojrzałam n niego zdziwiona.
-Zapytaj za jakieś pięć może dziesięć minut. Jeszcze do niej nie doszłam... A to wszystko przez tych idiotów za ścianą!- krzyknęłam tak głośno, żeby Josh, JJ,  George i Roy mogli mnie usłyszeć.
-Słyszeliśmy to!- krzyknęła grupka chłopaków z sąsiedniego pomieszczenia.
Jaymi zaczął się śmieć i przysunął się do mnie.
-Nie zadzieraj z nimi...
Olly tylko mu przytaknął i wziął z talerzyka ciastko.
Siedzieliśmy przez chwilę gadając głównie o sprawach czysto zawodowych, wtrącając co jakiś czas jakieś głupie historyjki. Krzyki i śmiechy w salonie nie ucichły ani na chwilę.
-Myślę, że warunki umowy są korzystne dla nas wszystkich... a jeśli chodzi o piosenkę to może być ciekawy projekt. Mam nadzieję, że nie wprowadzą już jakiś poważnych zmian bo ta wersja naprawdę mi się podoba. Terminy nagrywania, raczej też mi odpowiadają. W sumie miałam jechać wtedy na wakacje, ale...- moją wypowiedź przerwał mi głośny pisk. Spojrzałam zdezorientowana na moich towarzyszy,  którzy tylko kręcili głowami z dezaprobatą. W tym samym momencie go kuchni wpadł Roy z Georgem ma plecach. Śmiali się jak opętani. Podbiegli do nas i stanęli za Jaymim. Zaraz po nich przybiegł JJ, który również nie mógł się opanować.
-Co wam się stało?- zapytałam.
-No bo...hahaha... Josh zasnął...- zaczął mówić Roy.
-A ja wpadłem na taki fajny pomysł...- zaśmiał się dźwięcznie George i poruszał brwiami.
-No a ja wprowadziłem go w życie...- roześmiał się jeszcze bardziej JJ.
-Chłopaki co wy zrobiliście?- zapytał zaniepokojony Jaymi. Olly złapał go za rękę. Czekaliśmy, aż któryś z chłopaków łaskawie wytłumaczy nam o co chodzi, ale milczeli, a raczej ciągle się śmiali.
-Kurwa, zabija was wszystkich!- usłyszeliśmy wkurzony głos Josha. Odwróciliśmy się w stronę drzwi i tym razem wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Josh stał naprzeciwko nas. Na twarzy miał narysowane wąsy, uszy, napis „Jcat” na czole, pomalowany nos, a na policzkach podpisy swoich oprawców. Automatycznie wyjęłam telefon z kieszeni i zrobiłam mu zdjęcie.
-W sam raz na twittera!- uśmiechnęłam się do niego. Chłopak spojrzał ma mnie spode łba, lecz wzruszyłam ramionami i ponownie zaniosłam się śmiechem.
-Nie śmiejcie się tak!- krzyknął oburzony Josh.- Ty, ty i ty...- syknął wskazując na Roy’a Geo i JJ’a.- Zapłacicie mi za to!- warknął i rzucił się biegiem w ich stronę. Zanim doszło do rękoczynów Jaymi zeskoczył z krzesła i złapał swojego wkurzonego kumpla za ramiona!
-Idź to zmyj.
-Jaymi gdyby to było takie łatwe to bym nie chciał ich zabić... Oni pomalowani mnie niezmywalnym markerem!- krzyknął i wyrwał się z uścisku kumpla. Dosłownie ułamek sekundy później Olly złapał go za ogon od kombinezonu.
-George! Ty idioto mówiłem, żebyś mi dał zmywalny!- zaśmiał się JJ, na co Shelley wzruszył tylko ramionami.
 -Olly puść mnie!- krzyknął Josh.
-Chodź zmyje ci to...- powiedział blondyn, starając opanować swój śmiech. Chłopak zrezygnował, z chęci zabicia swoich kumpli i pomaszerował do łazienki.
-O cholera...- usłyszeliśmy zrezygnowany głos Murmona. Jego chłopak natychmiast zerwał się z miejsca i poszedł do salonu, a ja za nim. Gdy stanęliśmy w drzwiach od razu zrozumieliśmy o co chłodziło Olly’emu. A raczej zobaczyliśmy. Po całej podłodze poniewierały się chipsy, popcorn i ciastka. Jaymi podszedł do swojego chłopaka i mocno go przytulił. Wyszeptał mu tez coś na ucho ale nie usłyszałam co. Gdy w pokoju pojawiło się trzech sprawców tego bałaganu jęknęli i naciągnęli kaptury na głowy.
-Macie! To! Posprzątać!- powiedzial spokojnie Jaymi akcentując każdy wyraz. Chłopcy skinęli głowami i zaczęli zbierać z podłogi poniewierające się opakowania. Ja zaś pomogłam powynosić brudna naczynia.
Jakiś czas później gdy salon przypominał znów salon a nie pobojowisko i Josh pozbył się swoich „tatuaży” pożegnałam się chłopakami i pojechałam na sesje zdjęciową, dla jakiegoś magazynu. Na później miałam jeszcze zaplanowany wywiad w BBC i spotkanie  w sprawie nowego teledysku.

Do domu wróciłam dopiero po 10. Byłam strasznie zmęczona. Nie lubiłam wstawać o 6 rano i pracować aż do nocy, czego mój obecny zawód ode mnie niestety często wymagał.
Od razu skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybki, gorący prysznic i przebrałam się w t- shirt i dresy. Nie chciało mi się nawet suszyć włosów, więc położyłam się na łóżku. Włożyłam słuchawki do uszu. Starałam się zrelaksować i przestać myśleć o moim pokręconym życiu. Gdy byłam w pracy nie miałam czasu na zastanawianie się „ co by było gdyby”. Lecz kiedy wracałam do domu, myślałam dosłownie o wszystkim, a przeważnie o mnie Nathanie i Liamie. Nie wiedziałam co mam z nimi zrobić. Lubiłam Natha, nawet bardzo, a od kiedy zaczęliśmy się spotykać jeszcze bardziej się do niego zbliżyłam. Jeśli chodzi o Liama, to chyba w dalszym ciągu cos do niego czułam, chociaż nie chciałam się do tego przed sobą przyznać. Ale to co powiedział mi ostatnio Zayn zmąciło moje piękne wyobrażenie życia. Gdy byłam pewna, że Liam naprawdę spotyka się Danielle nie trudno było nie myśleć o tym, czy wszystko mogłoby być tak jak  dawniej. Lecz teraz nie dawało mi to spokoju. Nawet nie byłam pewna, czy chciałabym być z Paynem. Przed tym wszystkim nawet nie byliśmy parą, poza tym ja miałam teraz Nathana. Byłam z nim z własnego wyboru, a nie tak jak Liam z Danielle z odgórnego rozkazu. Może to chamskie i egoistyczne z mojej strony, ale chciałaby, żeby obaj na jakiś czas zniknęli z mojego życia, żebym mogła to wszystko na spokojnie poukładać, bo przy nich nie dam rady. Chciałam zapaść się pod ziemie. Moim zdaniem to nie był głupi pomysł. Przynajmniej tak mi się wydawało.
Jęknęłam i przykryłam swoją twarz poduszką. Leżałam tak jeszcze przez chwilę, starając się skupić na piosenkach niż na moich głupich problemach z chłopakami.
Nagle poczułam jak materac, obok mnie, ugina się pod czyimś ciężarem. Jednym ruchem zrzuciłam poduszę, na podłogę. W pokoju panowała ciemność, więc odblokowałam telefon. Jasny blask z wyświetlacza oświetlił twarz, leżącej obok mnie postaci.
-Mela weź to zgaś...- mruknął Nathan zasłaniając oczy. Zaśmiałam się. Przekręciłam się na bok i zapaliłam niedużą lampkę, która stała na szafce nocnej.- Myślałem, że śpisz.- powiedział, delikatnie całując mnie w usta. Pocałunek nie był długi, ale przepełniony, tęsknotą. Przytuliłam się do niego i leżeliśmy przez chwilę ci ciszy.
-Co tam u ciebie, skarbie?- zapytał z wyraźną ciekawością w głosie.
-Dużo.- stwierdziłam krótko.- To co ci pisałam... Wiesz, nie myślała, że chłopcy z Union J potrafią tak zmęczyć człowieka.
Nathan się zaśmiał słysząc moje słowa.
-Coś wiem na ten temat.- stwierdził z uśmiechem na twarzy i pocałował mnie w głowę.
-A u ciebie?- zapytałam uważnie mu się przyglądając. Z jego twarzy momentalnie zniknął uśmiech, a pojawiła się nie pewność i smutek. Znałam go wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że musi mi powiedzieć coś, czego by nie chciał. Zmartwiłam się. Nie miałam pojęcia o co może chodzić.- Co jest grane?- szturchnęłam go lekko w ramię.
-Muszę ci coś powiedzieć.-  usiadł na łóżku i wbił wzrok w swoje dłonie. Zdezorientowana, podeszłam do niego i usiadłam na kolanach. Chłopak się do mnie przytulił i schował głowę w zagłębieniu mojej szyi.- Pamiętasz jak mówiłem ci jakiś tydzień temu, że dostaliśmy propozycje wyjazdu do USA, żeby nakręcić serial o naszym życiu?- przytaknęłam twierdząco głową.- Scott był u nas wczoraj i powiedział, że to jest pewne.- spojrzał na mnie.-  Wyjeżdżamy pojutrze, na jakieś 7 miesięcy... może dłużej.
-Tak szybko?- zapytałam zdziwiona. Zazwyczaj Scott, który był naszym menagerem, informował nas o wszystkim dużo wcześniej.
Chłopak przeczesał ręką włosy.
-Wiesz... Ja nie chcę, żeby to tak wyglądało...- spojrzałam na niego zaskoczona. Nie wiedziałam o czym mówił.
-Jak?
-Tak, że cały czas się mijamy i nie mamy dla siebie czasu. Niby w tym trybie życia, który my prowadzimy, to nic nadzwyczajnego. Nie chce, żeby tak było.- powiedział ze sutkiem w głosie.- Przez te najbliższe miesiące, które spędzimy w stanach nie będziemy mieli, żadnej dłuższej przerwy, żeby przylecieć do Anglii. Ty z resztą  też będziesz bardzo zajęta... Płyta i początek przygotowań do pierwszej trasy... Dlatego myślę, że powinniśmy się rozstać...
Gdy to powiedział do moich oczu napłynęły łzy. Fakt, że dosłownie 10 minut temu chciałam, żeby on wraz z Paynem zniknęli z mojego życia, nie zmieniał tego, że było mi smutno. Już nawet nie chodzi o to, że chciał ze mną zerwać, tylko o to, że nie będę go tak długo widziała. Naprawdę się do niego przywiązałam.
-Ej... nie płacz.- powiedział spokojnie ocierając mi delikatnie jedną łzę spływającą po moim policzku.- Bo ja też się rozpłaczę. A mężczyznom nie wypada płakać... zwłaszcza w towarzystwie kobiet.- uśmiechnął się lekko. Nie dało się nie zauważyć, że był to wymuszony uśmiech.- Wszystko będzie tak jak dawniej.- przytulił mnie.
-Wiem.- wyszeptałam.- Ale i tak będę za tobą tęsknić. Nie wielu jest takich przyjaciół jak ty.- uśmiechnęłam się przez łzy.- Jeju... nie będę cię widziała, przez tyle miesięcy!
-Może do mnie przylecisz? Co? Poza tym jest jeszcze skype. No i wiesz! Będę występował w telewizji! We własnym serialu!- uśmiechnął się szeroko, ale z lekkim przerażeniem w oczach.- Będziesz mogła mnie oglądać.
-Ale to i tak nie to samo...- zaśmiałam się.- Wiesz, dziwnie mi tu będzie bez ciebie.- mruknęłam pod nosem. Nath tylko mnie mocno przytulił..
-Zawsze możesz dzwonić.- powiedział. W tym samym czasie zadzwonił jego telefon. Prychnęłam pod nosem.
-Nie wiem, kto to, ale ten ktoś ma wyczucie. Jemu też powiedziałeś, że zawsze może dzwonić?
-Haha! Bardzo śmieszne.- zmrużył oczy Sykes.- Siva się za mną stęsknił. Tak się kończą moje ucieczki z domu.- schował telefon do kieszeni.- Muszę iść.
Skinęłam twierdząco głową i wstałam z jego kolan. Oboje skierowaliśmy się w stronę drzwi.
-To co do zobaczenia wkrótce... – uśmiechnął się nie pewnie. Nie mogłam nic powiedzieć, więc tylko skinęłam głową.
Przeszliśmy przez korytarz i salon. Poszliśmy w kierunku, wejścia przy garażu. Nie mogłam go wypuścić głównym. Wiedziałam, że niedaleko mojego domu czają się paparazzi. A ani ja, ani Nathan nie chcieliśmy mieć dodatkowych problemów.
-Będę za tobą tęsknił.- oznajmił przytulając mnie. Gdy chciał już wyjść z domu, w ostatniej chwili złapałam go za kurtkę, przyciągnęłam do siebie i delikatnie pocałowałam.
-Ja też... A teraz leć do będziesz miał problemy!- uśmiechnęłam się smutno.- Zadzwoń do mnie.

Nathan przytaknął twierdząco i wyszedł z domu. Zamknęłam za nim drzwi i oparłam się o nie. Teoretycznie „pozbyłam się”  jednego problemu, ale na jego miejsce pojawiło się kilka nowych...

piątek, 26 lipca 2013

Rozdział 49

Melisa:
Zważając na fakt, że wczoraj (a raczej dzisiaj)  trochę pobalowałam, nikogo nie powinno dziwić, że wstałam po południu. Mimo to nie byłam wyspana. Jednak mój ukochany Troy musiał mnie obudzić trzy godziny wcześniej przed jakimś spotkaniem, chociaż do przygotowania się wystarczyłaby mi godzina. On chyba jednak tego nie rozumie. Wzięłam szybki prysznic i zjadłam śniadanie, które zrobił Troy, przebrałam się w ciemne jeansy i turkusową koszulę. Potem usiadłam przed komputer. Doszłam do wniosku, że przez ostatnie 2 tygodnie trochę zaniedbałam fanów. Byłam zajęta przygotowaniami do BRIT, a gdy wracałam do domu było już późno i byłam zmęczona. Gdy się zalogowałam na twittera zobaczyłam wiele twetów z gratulacjami, co nieco poprawiło mi mój nie zbyt humor.
Nagle zadzwonił mój telefon. Leniwe zgramoliłam się z łóżka. Byłam zaskoczona. Na wyświetlaczu migał mi napis „Andy”. Nigdy do mnie nie dzwonił. Zawsze, kiedy tylko coś ode mnie chciał po prostu przychodził. A jeszcze dziwniejsze było to, że niecałą godzinę wcześniej jadł z nami śniadanie. Wzruszyłam ramionami i odebrałam.
-Masz gościa.- usłyszałam jego niski głos w słuchawce telefonu.
-Kogo?- Byłam tym zaciekawiona. Wiedziałam, że to nie Alice z Tomem ani moi dziadkowie, gdyby przyszła Bonnie, też by nie dzwonił.
-Mówi, że chce z tobą pogadać.
-Andy skończ z tym! Kto przyszedł?
-Zayn... Malik.- Zatkało mnie gdy to usłyszałam. Nie wiem po co wymawiał nazwisko, skoro nie znam żadnego innego Zayna.
-Dobra. Zaraz zejdę.-  rzuciłam rozłączając się. Ciekawie zapowiada się ten dzień... Same niespodzianki.
Poszłam szybko do łazienki, żeby założyć soczewki. Nie wiedziałam dlaczego to robię, bo byłam pewna, że Liam powiedział im kim jestem, mimo to nie rozmawialiśmy. Znając życie nawet nie zwróciłby zbytniej uwagi na kolor moich oczu. Ale po prostu to zrobiłam. Związałam włosy i po chwili szłam już korytarzem. Będą jeszcze na schodach zauważyłam Malika kręcącego się po salonie. Od razu domyśliłam się, że był zdenerwowany. Nie wiedziałam o co chodzi a to jeszcze bardziej mnie dezorientowało. Szybko przeskoczyłam kilka ostatnich stopni i poszłam w stronę chłopaka. Był cały ubrany na czarno, co w brew pozorom było dla niego typowe.
-Cześć...- powiedziałam stając tuż za jego plecami.
-Co ty sobie wyobrażasz, co?- wybuchł. Otworzyłam szeroko oczy. A nie mówiłam, że to będzie dzień pełen niespodzianek? Kątem oka zobaczyłam jak Andy wychodzi z salonu. „Dzięki, nawet ty mi nie pomożesz!” pomyślałam.
-Po pierwsze może byś się przywitał! Po drugie nie mam pojęcia o co ci chodzi!
-Daj spokój. Doskonale wiesz!- jęknął odwracając się do mnie tyłem. Zrobiłam kilka kroków i stanęłam przed nim.
-Weź mi wytłumacz, po jaką cholerę przychodzisz do mnie do domu i robisz aferę?! Co, Malik? Myślałam, że jesteś lepiej wychowany...- wycedziłam przez zęby. Przez chwilę nic nie mówił.
-Masz rację... sory.- jęknął przeczesując ręką włosy.
-Oświecisz mnie w końcu?- zakpiłam. Zayn spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami. Nawet za czasów mojego „dawnego życia” taki ton był u mnie rzadkością, więc jego reakcja mnie jakoś nie zdziwiła. Chłopak nic nie mówił, tylko wpatrywał się we mnie, co mnie jeszcze bardziej denerwowało.
-Chodzi o Liama...
-To on cię tu przysłał?!- wybuchłam przerywając mu w pół zdania.
-Co?! Nie?!- krzyknął.- On nie ma pojęcia, że tu jestem... gdyby wiedział, to by mnie zabił.- dodał cicho.- Tym razem to ja otworzyłam szeroko oczy. Kolejna niespodzianka.- Jak ty możesz mu to robić...
-Robić co?- zapytałam zirytowana, jego niesprecyzowanymi wypowiedziami.
-Tak go traktować!? Dziewczyno, ja go nie poznaję! Od miesiąca, jest całkiem inny! Jeszcze wczoraj jak zobaczył jak się liżesz z tym całym Nathanem, czy jak mu tam, to jeszcze bardziej, go dobiło...
-To oto ci chodzi...- westchnęłam ciężko. Przypomniała mi się wczorajsza scena z Nathem, na korytarzu, w czasie prób. Zachowanie Liama oraz to jak ja się wtedy poczułam.- Zayn... weź się uspokój.- powoli do niego podeszłam.- To jest jego problem, a nie mój!- dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową. On jednak się nie odezwał tylko się na mnie patrzył.- Jak była impreza urodzinowa Harry’ego był u mnie w studiu. Wszystko mu wyjaśniłam. Powiedziałam, że się spotykam z Nathanem, że zmieniło się moje życie jak i ja sama. Poza tym on ma Danielle... Sam widzisz, że to jest jego problem, a nie mój. To on musi się z tym uporać! A jeżeli nie daje sobie z tym rady... to trudno.- Zaraz po wypowiedzeniu tych słów ogarnęła mnie niepewność. Tak naprawdę sama jakoś niezbyt dawałam sobie z tym radę. Łatwo było się domyślić co czuł Liam, bo ja czułam mniej więcej to samo.
-Haha! Serio? Uwierzyłaś mu, gdy ci powiedział, że z nią chodzi?!- zaśmiał się z niedowierzaniem Zayn.
- On mi tego nie powiedział... przecież wszyscy to wiedzą.- mruknęłam. Nie wiedziałam co go tak śmieszy.
-Myślałem, że go lepiej znasz.- uniosłam brwi to góry.- Modest ich zeswatało! Liam po twojej... no cóż „śmierci”- narysował w powietrzu cudzysłów.- był w kompletnej rozsypce. Zbliżała się premiera płyty, więc żeby zrobić w koło nas trochę zamieszania kazali im się umawiać...
-Co?- wyszeptałam, nie zdając sobie zbytnio sprawy, że powiedziałam to na głos. Byłam zaskoczona. Nie wiedziałam, że ich managament jest w stanie zrobić coś takiego.
-To tylko związek na pokaz...- chłopak przeczesał ręką czarne włosy.- Nie mów tego nikomu. Wszyscy mielibyśmy przewalone, gdyby się ktoś o tym dowiedział. Chciałem, żebyś to wiedziała. Nawet jeżeli już nigdy się nie zejdziecie. Po prostu zmień trochę swoje zachowanie... To go rani, nawet nie wiesz jak bardzo, ale on tego nie da po sobie poznać...
-Wiem.- powiedziałam, w dalszym ciągu zaskoczona jego wcześniejszymi słowami.
-Cześć!- rzucił i poszedł w stronę wyjścia.
Gdy zamknął za sobą drzwi, podeszłam do okna. Nie wiedziałam jak długo tam stałam. Naprawdę byłam w szoku, że Liam i Danielle to tylko ustawka. Nie chciało mi się w to wierzyć. Miałam rację, że nie zgodziłam się na podpisanie kontraktu z Modest. Mogłabym mieć przewalone, gdybym się na to zgodziła. Wpatrywałam się kilka drzew rosnących w oddali. Wydawały się bardzo ciekawe... ale tak naprawdę zastanawiałam się, czy gdybym wcześniej wszystkiego się dowiedziała, czy to by coś zmieniło. Teraz byłam w kropce. Lubiłam Natha, a Liam to całkiem inna bajka. Payne był częścią życia, za którym w brew pozorom tęskniłam, a Sykes zaliczał się do mojego obecnego życia. To wszystko zaczęło mnie przytłaczać...
-Ziemia do Meli?!- Troy zaczął krzyczeć mi do ucha, tym samym sprowadzając mnie na ziemie.
-Wyluzuj...- mruknęłam.
-Co cię gryzie?- zapytał z troską w głosie.
Wzruszyłam ramionami. Co mu niby mogłam odpowiedzieć, że „gryzie” mnie cały świat? Chłopak przytulił mnie od tyłu. Gdy tak staliśmy zostałam „oświecona”.
-Troy... Scott dawał ci jakieś tam podręczniki dla menagerów, czy coś w tym rodzaju.
-No tak.- Bingo, pomyślałam.
-Spotkałeś, się tam z czymś takim jak aranżowanie związków przez managamentów?
-Coś było...- mruknął zamyślony.- O ile dobrze pamiętam to mają do tego prawo, ale to wszystko zależy od umowy jaką się podpisuję, od jej warunków i tak dalej. A co?
-Liam i Danielle.
-Nie czaję.- przez chwilę się nie odzywał.- Że niby oni są ustawką?- krzyknął, nagłym ruchem odwracając mnie do siebie. Pokiwałam twierdząco głową.
-Mnie to jakoś nie dziwi.- odezwał się Andy, na drugim końcu salonu. Oboje spojrzeliśmy na niego zdziwieni.- nie chcę wam przeszkadzać, ale musimy jechać.- powiedział i zostawił nas samych w salonie. Dopiero po chwili zrozumiałam, co miał na myśli. On sam był kiedyś ochroniarzem chłopaków i został zwolniony przez Modest, gdy przyznał się, że jest gejem. Ten świat to jakąś pierdolona parodia, pomyślałam.
Dziesięć minut później siedzieliśmy już w samochodzie. Najpierw miałam wywiad w stacji radiowej, a później spotkanie z jakimś Markiem. Troy oświecił mnie, że jest on menagerem chłopców z Union J. Zaczęłam się śmiać. Gdy się Roy o tym dowie, dostanie zawału. Biedak, zaliczał się do ich najwierniejszych fanów! Z wiadomych względów najbardziej lubił Jamiy’ego. Można to nazwać specjalnym rodzajem męskiej solidarności.  Byłam ciekawa, dlaczego ich menager chciał się ze mną spotkać, ale niestety Troy też nie miał o tym pojęcia.
Jakiś czas później byliśmy już na miejscu.

Liam:
-Liam, tak bardzo cię przeradzam... ale nie mam u kogo jej zostawić. Harry z Louisem gdzieś poszli do Horana nie można się dodzwonić, z resztą do Malika też. A po szpitalach nie chcę jej ciągać, zwłaszcza, że nie wiem w jakim stanie jest moja mama i jak długo mi tam zejdzie...
-Lou.- przerwałem jasnowłosej kobiecie. Spojrzała na mnie.- Damy sobie radę.
-Jest już po kolacji, połóż ją spać za jakieś pół godziny.- spojrzałem w stronę dziewczynki siedzącej na dywanie, bawiącej się klockami.- Jeszcze raz przepraszam i dzięki.
-Nie ma za co.
-Jadę, bo Tom na mnie czeka...- powiedziała podchodząc do swojej córki. Pocałowała ją w głowę i powiedziała coś na ucho. Mała przytuliła się do niej.
-Do zobaczenia.- powiedziała uśmiechając się do mnie. Lux pomachała jej i wróciła do zabawy. Gdy Lou wyszła zamknąłem za nią drzwi. Poszedłem do kuchni po wodę oraz dwie szklanki.
-Li! Chcę bajkę.- powiedziała Lux. Wzięła mnie za rękę i zaczęła ciągnąć w stronę salonu. Po kilku minutowej kłótni stanęło na Toy Story.
Usiedliśmy na kanapie. Chwilę później, dziewczynka położyła głowę na moich kolanach. Nie zbyt zainteresowany bajką zacząłem się bawić jej włosami. Przetwarzałem w głowie wczorajsze i dzisiejsze wydarzenia. Niektórych rzeczy bym nie zmieniał, ale było też kilka takich o których wolałbym nie pamiętać, na przykład Melisa i Nathan na korytarzu. Na samą myśl mimowolnie się wzdrygnąłem. Do wczoraj nic nie miałem do tego chłopaka, ani do tego zespołu. Do tej pory jakoś nie mogłem zrozumieć dlaczego Zayn i Louis, za nimi nie przepadają, ale chyba sam dołączyłem do tej grupy.
Wyłączyłem bajkę, a zacząłem oglądać powtórkę jakiegoś meczu. Nawet nie zwróciłam uwagi na to kto z kim gra. Wyjąłem telefon i zajrzałem na twittera. Gdy przeglądałem twitty, usłyszałem dzwonek do drzwi. Spojrzałem na godzinę. Było parę minut po dziewiątej. Nie miałem pojęcia kto to mógł być. Ostrożnie zsunąłem śpiąca Lux ze swoich kolan i cicho poszedłem do drzwi. Nigdy bym się nie spodziewał osoby, którą za nimi zastałem. Nawet nie wpadł bym na taki pomysł!
-Część.- powiedział Nathan. Tak, ten sam, za którym nie przepadałem jak i ja, jak i Zayn oraz Louis.- Możemy chwilę pogadać?
-Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł. – mruknąłem nie zadowolony. Chyba nie było w tym nic dziwnego, że nie chciałem z nim rozmawiać.
-Wiem, że nasze zespoły, no cóż łagodnie mówiąc nie przepadają za sobą, ale ja przyszedłem całkowicie prywatnie. Pozostali nawet nie wiedzą, że tu jestem. – wzruszyłem ramionami.- Proszę? Chcę pogadać o Meli...
Słysząc jej imię, poczułem się dziwnie. Byłem jednak pewien, że trafił w mój czuły punkt i wiedziałem, że on jest tego świadom. Nie pewien tego co mnie czeka wpuściłem go do środka.
-Ładnie tu...- powiedział rozglądając się po wnętrzu.- Robisz za niańkę?- zapytał wskazując głową na śpiącą dziewczynkę na kanapie.
-Tak jakby. Poczekaj chwilę.- rzuciłem i podszedłem do Lux. Wziąłem ją ostrożnie na ręce i zaniosłem na górę do swojej sypialni. Nie chciałem, żeby obudziła się jak będziemy rozmawiali, zwłaszcza, że  z doświadczenia wiedziałem jaka bywa wtedy marudna. Przykryłem ją kołdrą i zszedłem spowrotem na dół. Sykes stal w tym samym miejscu co wcześniej.
-Co cię do mnie sprowadza?- zapytałem cicho, wbijając wzrok w podłogę.
-Wy...- spojrzałem na niego zdziwiony. Nie wiedziałem o co mu chodzi.- znaczy ty i Mela.
-Nie rozumiem...
-Matko! Od czego tu zacząć?!- jęknął przeczesując włosy ręką.- Mela wpadła mi w oko, jeszcze tamtego dnia na festiwalu. Od tamtej pory próbowałem się do niej jakoś zbliżyć, ale ona była oddzielona jakimś grubym murem. Dopiero kiedy dowiedziałem się o tym co się wydarzyło w zaszłym roku, udało mi się do niej jakoś dotrzeć... Potem zaczęliśmy się spotykać. Wszystko było w porządku, dopóki nie zmarł jej biologiczny ojciec i dopóki ty się o niej nie dowiedziałeś. Wcześniej powiedziała, żebym nikomu nie mówił o tym wszystkim, ale później zaczęła mieć coraz więcej wątpliwości. Sama mi tego nie powiedziała, ale znam ją całkiem dobrze. Twierdziła, że nic już do ciebie nie czuje, jednak wiem, że to nie prawda.- mówił bez ładu, ale w dalszym ciągu nie wiedziałem do czego on zmierza.
-Sory, ale ja dalej nic nie rozumiem.
-Ona nadal cię kocha! Tego nie rozumiesz?- powiedział cicho. Te słowa uderzyły we mnie jak fala tsunami. Gapiłem się na niego z niedowierzaniem.- Kiedy dowiedziała się, że ty o niej wiesz, zmieniła się. Relacje między nami się zmieniły.- spuścił głowę.- Cały czas się zadręczała tym co zrobiła. Chciała trzymać ciebie i twoich kumpli z dala od siebie, ale mimo to nadal za wami tęskniła. Myślałem, że uda mi się zatrzymać ja przy sobie, lecz wczorajszy wieczór pokazał mi, że nie dam rady. Kiedy rozmawiałeś z nią na bankiecie widziałem jak na siebie patrzycie.- ściszył głos.- Byliście tak zapatrzeni w siebie, że nawet nie zwróciliście na mnie uwagi. W jej oczach widziałem iskierki. Patrzyła na ciebie w taki sposób, z jaki na mnie nigdy nawet nie spojrzała.- Słuchałem go z uwagą, chociaż przegapiłem sporą część, bo w głowie odbijały mi się echem jego słowa „Ona nadal cię kocha!”.- Zależy ci na niej?
-Co?
-Pytałem się czy ci na niej zależy...- powiedział spokojnie. Usiadłem na kanapie i schowałem twarz w dłoniach.
-No tak... ale...- urwałem.
-Ale?
-Co niby mogę zrobić? To wszystko, nie zmienia faktu, że jest twoja.- powiedziałem z nutą goryczy w głosie.- Ja nie mogę zrobić innego, jak to tolerować.
-Nie prawda!- usiadł obok mnie.- Chcę, żeby była szczęśliwa. A przy nikim nie będzie jej tak dobrze, jak przy tobie.- spojrzałem na niego z ukosa. Po nim na pewno się spodziewałem się takich słów.- Jutro z nią zerwę, ale mam kilka warunków. Nie chcę być dla niej kimś, kogo nie mogę zastąpić.- Zmarszczyłem brwi.- To co mam zamiar zrobić, nie zmienia faktu, że ją lubię i mi na niej zależy. Po pierwsze, chcę, żebyś dał jej trochę czasu. Po drugie, chcę,  żebyś jej pilnował jak oka w głowie i nie pozwolił jej zrobić nic głupiego, tak jak wtedy gdy upozorowała swoją śmierć. Po trzecie, masz o nią walczyć, choćby nie wiem co mówiła czy robiła. Jest uparta, ale to sam wiesz.- Skinąłem głową. Tę cechę pamiętałem aż zbyt dobrze.- Po czwarte masz być dla niej dobry, ale co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Po prostu dbaj o nią. Ma osiemnaście lat a przeszła więcej niż nie jeden człowiek w podeszłym wieku.
-Wiem... niestety.- mruknąłem. Nie wierzyłem w to co on powiedział. Chce się z nią rozstać, żebym ja mógł z nią być.
-Obiecaj mi to.
Przez chwilę nic nie mówiłem. Tylko patrzyłam się na niego z niedowierzaniem.
-Obiecuję...- wyszeptałem. Nawet nie wiem dlaczego łzy napłynęły mi do oczu. Nathan wypuścił głośno powietrze z płuc. Poklepał mnie po plecach.
-Chcę jej szczęścia...- powiedział cicho i wstał.
-Nathan, ja...- zacząłem, ale on mi przerwał.
-Będziesz mi dziękował, jak już będzie po wszystkim.- uśmiechnął się lekko.- A do listy warunków dopisz sobie jeszcze jeden punkt! Jak dojdzie do ślubu pamiętaj, że chcę być drużbą.- zaśmiał się, a ja razem z nim.­- Sam trafie do w wyjścia. Trzymaj się, Payne.
-Cześć!- powiedziałem.
Gdy chłopak zniknął z mojego pola widzenia, bezwładnie opadłem na kanapę. To, że byłem w szoku, to było jedno wielkie niedopowiedzenie!

-Cholera!- to było jedyne słowo jakie przyszło mi na myśl.

niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 48

2 tygodnie później:
-I pamiętaj... jeżeli będzie ci źle śpiewać to żuchwa w dół i opierasz się mocniej na przeponie.- mówiła Gabriella. Moja trenerka wokalna była bardzo podenerwowana. Przejmowała się, że nie może mnie dziś wspierać na rozdaniu nagród, bo jej córka miała mieć poważną operację.
-Tak. Pamiętam.- mruknęłam wywracając oczami.
-Jeszcze raz cię przepraszam, że nie mogę tu dziś z tobą być...
-Daj spokój!- machnęłam ręką, przerywając jej.- Dam sobie radę i naprawdę nic się nie stanie jeżeli cię tu nie będzie ale musisz to oglądać!- uśmiechnęłam się do niej. W jej oczach nadal było widocznie podenerwowanie, które mnie irytowało. Fakt, że dziś był mój najważniejszy występ, w mojej strasznie krótkiej karierze, no bo BRIT to w końcu nie przelewki,  jakoś się nie denerwowałam. Do czasu... gdy Gabriella zaczęła panikować.- Idź już lepiej bo i ja wpadnę w panikę, a to mi z całą pewnością nie pomoże.
-Masz rację.- mruknęła.- Po prostu ty od nie dawna się tym zajmujesz... i w dodatku ja cię do tego przygotowywałam... Jestem z ciebie taka dumna!- powiedziała kobieta ze łzami w oczach. Mocno mnie przytuliła. Sama się prawie rozkleiłam, ale na szczęcie tylko prawie.- Powodzenia skarbie.- uśmiechnęła się do mnie.
-Dzięki. Andy cię odprowadzi.- powiedziałam.
-Ale...- zaczął mówić mężczyzna, ale podniosłam rękę do góry, żeby mu przerwać.
-Nie ma żadnego „ale”! Tu jest tylku ochroniarzy, że boje się gdziekolwiek pójść, żeby któryś nie wyskoczył mi z zza roku. Serio. Nic mi nie będzie...- mruknęłam. Andy przyglądał mi się przez chwilę. Czasami miałam dość, że pilnował mnie jak kilkumiesięczne dziecko. Do prawdy, potrafię sama o siebie zadbać, przecież udawało mi się przez parę wcześniejszych lat.
-No ok.- mruknął.
Chwilę później obserwowałam, jak odchodzą.
-Cześć mała.- usłyszałam dobrze znany mi głos, który należał do mojego chłopaka.
-Co ty tu?- zapytałam zaskoczona. Nie powinno go tu być. Było dopiero po pierwszej po południu, a oni nie występowali na gali, a teraz był czas prób, więc nic dziwnego, że się zdziwiłam.
-To już nie mogę przyjść w odwiedziny do własnej dziewczyny?- zapytał. Chwilę później spuścił głowę.- Myślałem, że się ucieszysz...- mruknął smutnym głosem.
Zaczęłam się śmiać. To było mi potrzebne, inaczej wpadłabym w taką paranoję, jak Gabriella.
-No jasne, że się cieszę głuptasie.- powiedziałam dając mu buziaka w policzek.- Ale to  nie zmienia faktu, że ciekawi mnie jak się tu dostałeś...
-Znajomości!- poruszał brwiami.- Masz chwilę?
-Jakieś 10 minut, później przychodzi fryzjerka.- powiedziałam patrząc na zegarek.- A co?- Nic nie odpowiedział tylko wzruszył ramionami.  Przysunął się do mnie i mnie delikatnie pocałował.
-A to... mam zamiar podenerwować cię przez te 10 minut.
-To ci się może udać... chociaż wolałabym chwilę relaksu.- mruknęłam przytulając się do niego. Chłopak się zaśmiał o popchnął mnie na ścianie. Oparł ręce obok mojej głowy.
-Może da się to załatwić...- powiedział i delikatnie mnie pocałował, a z każdą chwilą coraz mocniej.- I co?
-Mi tam pasuje.- zachichotałam.  Zarzuciłam mu ręce na szyje, całując go. Staliśmy tak przez chwilę na tym korytarzu. Czułam się jakby stanął na chwilę czas.
-Cześć!- na ziemię sprowadził mnie pełen jadu głos Zayn. Nathan odskoczył ode mnie jak poparzony.
-Hej.- powiedzieliśmy jednocześnie. Harry i Louis lekko się uśmiechnęli, Horan spiorunował nas wzrokiem. Liam zaś, wcale nie zwrócił na nas uwagi. Szedł prosto przed siebie wpatrując się w podłogę, jakby była jakimś arcydziełem. Poczułam się co najmniej dziwnie, chociaż, jego zachowanie nie powinno mnie ani dziwić, ani ranić, bo to ja go zraniłam. Z resztą nie pierwszy raz. Nie rozmawiałam z nim od spotkania w studiu, chociaż widziałam się z nim kilka razy na próbach. A jeżeli już się odezwał to było to jedynie krótkie, nic nie znaczące „cześć”. Obserwowałam ich, jak idę w stronę sceny wtedy zauważyłam jak Niall i Zayn przytulają Liama. W moim gardle pojawiła się wielka gula, której nie mogłam przełknąć. To było dziwne. Nath chyba zorientował się, że coś jest nie tak i objął mnie od tyłu opierając brodę na moim ramieniu. Gdy tak staliśmy przeszła obok nas fryzjerka, która miała się mną zająć.
-Chyba musisz iść...- mruknął mi Nathan do ucha. Z niechęcią mu przytaknęłam. Ten dzień z całą pewnością zapowiadał się bardzo ciekawie. Zaczęliśmy w ciszy iść w stronę, niedużej garderoby, którą dzieliłam z Taylor i Emeli. - To zmykaj.- uśmiechnął się, gdy doszliśmy pod drzwi.-  Zobaczymy się wieczorem. Będziemy za ciebie trzymać kciuki.
-Dzięki.- przytuliłam się do niego. Chwilę później weszłam do pomieszczenia i zaczęłam wtajemniczać fryzjerkę w moją wizję.
***

Kilka godzin później wszyscy ludzie gdzieś biegali. Każdy się śpieszył.  Panowała napięta atmosfera. Troy ciągle gadał z ludźmi z orkiestry i omawiał ostatnie szczegóły. Moi tancerze rozgrzewali mięśnie, a Sam gadał z jakimś chłopakiem.   Dopiero wtedy ogarnęła mnie panika. Bocznym wejściem weszłam do sali w której miała odbyć się cała gala. Skierowałam się w stronę trybun, które powoli się zapełniały, z nadzieją, że znajdę tam babcie i dziadka. Poszło nawet łatwiej niż myślałam. Znalazłam ich bez problemu.
-Jak ty ślicznie wyglądasz!- powiedziała babcia ze łzami w oczach. Zaśmiałam się. Tak... z całą pewnością wyglądałam ładnie w jeansach i powyciąganym swetrze.
-Nie płacz, bo ja pójdę w twoje ślady, a nie chcę, żeby rozmazał mi się makijaż. Siedziałam na fotelu ponad godzinę.- zaśmiałam się.- Przyszłam się tylko przywitać. Zaraz musze się przebrać i iść na dywan. Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawili.- przytuliłam dziadka.- Lecę, do zobaczenia.
-Gdzie ty tak pędzisz piękna?- roześmiałam się słysząc Roy’a.
-Skarbie, praca mnie wzywa!- rzuciłam i biegiem skierowałam się w stronę kulis.
Roiło się tam od ludzi. Z trudem dostałam się do garderoby, gdzie czekała już na mnie Bonnie.
-Gdzie ty byłaś! Już powinnaś wychodzić!- jęknęła, zdejmując długą, kremową suknię z wieszaka. Wzięłam ją i szybko zdjęłam jeansy i sweter. 5 minut później szłam już w stronę czerwonego dywanu. Po zrobieniu, całej serii zdjęć, wróciłam do środka. Skierowałam się w stronę, stolika, przy którym miałam siedzieć z dziewczynami z Little Mix. Usiadłam obok Jade. Kilkanaście minut później wszystko się zaczęło. Prowadzący wszystkich przywitał. Zaraz po „otwarciu” imprezy przyszedł czas na kategorię, w której byłam nominowana, a razem ze mną między innymi James Arthur. Stawiałam, że to on wygra. Oglądałam X- Factor i wiedziałam jaki jest. A jego piosenka, szybko wbiła się na listy przebojów. Nie miałam na nic nadziei.
-Kategorię „Odkrycie Roku” wygrywa...- Justin Tomberlake zrobił przerwę. Napięcie było tak gęste, że można było kroić je nożem. Oglądając tego typu gale w telewizji nigdy tak mocno tego nie odczuwałam.- ... wygrywa Melisa Maynard!
Nie dotarło do mnie to co powiedział Justin. Jade mocno mnie przytuliła, a zaraz po niej Leigh, Jess i Perrie.
-No idź!- krzyknęła, któraś z nich, ale byłam w zbyt dużym szoku, żeby stwierdzić która dokładnie. Powoli wstałam. I zaczęłam iść w stronę schodów prowadzących na scenę.
-Oby tak dalej. Gratuluję.- powiedział Justin wręczając mi statuetkę. Podeszłam do mikrofonu i rozejrzałam się po sali pełnej ludzi. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie byłam na to przygotowana. Po prostu podziękowałam wszystkim z którymi pracowałam nad pierwszym singlem oraz osobom, które minie wspierały. Oni na pewno wiedzieli o kim mowa. Wróciłam na chwilę do stolika, ale dosłownie 10 minut później poszłam za kulisy, żeby przygotować się do występu.
-Mel! Wygrałaś!- krzyknął uradowany Troy. Nie zwracając uwagi na długą suknię podbiegłam do niego i rzuciłam mu się w ramiona. Byłam szczęśliwa. Łzy same napłynęły mi do oczu.
-Nie płacz, bo wypadną ci soczewki. Poza tym nie mamy żadnych kosmetyków, a musisz wyglądać w miarę przyzwoicie!- przytuliła się do nas Bonnie.
Musiałam szybko się uspokoić, aby móc wyjść, na scenę. Przebrałam się w specjalną sukienkę, którą uszyła Bonnie. Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie wiedziałam, kiedy skończyłam śpiewać piosenkę. Zaraz potem poszłam się ponownie przebrać, tym razem to już był ostatni raz.

Liam:
Kiedy rozpoczęło się after party. Wraz z chłopakami pozowaliśmy w dalszym ciągu do zdjęć i udzieliliśmy krótkiego wywiadu. Mimo otrzymanej nagrody, nie byłam w najlepszym humorze. Wcale nie chciałam tu zostawać. Najchętniej wróciłbym do domu i poszedł spać. To była jedyna rzecz, o której marzyłem w tej chwili.
Wziąłem z tacy kieliszek szampana i zacząłem kręcić się po sali. Rozmawiałem z kilkoma osobami, między innymi z Edem. Wtedy zobaczyłem Anitę, albo raczej Melę, która udzielała wywiadu. Stanąłem kilka metrów dalej cierpliwie czekając, aż skończy rozmawiać z reporterką.  Kto by pomyślał, że w  tak krótkim czasie odniesie taki sukces... Z przeciętnie śpiewającej dziewczyny w ciągu paru miesięcy stała się prawdziwą gwiazdą, robiącą niezłe show. Simon jak zwykle wiedział w kogo zainwestować.
Po chwili zauważyłem, że grupka fotografów oddala się od Melisy. Upiłem łyk szampana.
-Byłaś świetna.- powiedziałem, stając tuż za jej plecami. Dziewczyna podskoczyła. Nie spodziewała się mnie. Nie tylko ona. Po tym jak zobaczyłem ją kilka godzin wcześniej z Nathanem na korytarzu nawet nie myślałem, że będę miał ochotę z nią rozmawiać.
-Dzięki.- powiedziała lekko speszona.- Wy też byliście świetni. Przy okazji gratuluje nagrody... a już myślałam, że będę w czymś od was lepsza.- uśmiechnęła się niepewnie. Zaśmiałem się.
-I tak jesteś od nas lepsza!- oznajmiłem stanowczym ale rozbawionym tonem. Przez chwilę poczułem się jak za czasów, kiedy ona była jeszcze Anitą i często się ze mną przekomarzała. Lubiła się ze mną droczyć, w sumie z wzajemnością. A teraz nie wiedziałem w jakim stopniu się zmieniła, ona sama nie pozwalała mi tego stwierdzić.- My musieliśmy  trochę poczekać na BRIT a ty nawet nie wydałaś jeszcze płyty i pokonałaś Jamesa!
-W takim razie jestem zdecydowanie lepsza od waszej piątki!- zaśmiała się upijając łyk szampana. Przyglądałem się jej, starając się ocenić co się w niej zmieniło. Przez te dwa tygodnie, w czasie których nie utrzymywaliśmy prawie żadnego kontaktu, obejrzałem chyba wszystkie jej wywiady, przesłuchałem covery, które wrzucała na youtube jak i filmiki, które nagrywała dla fanów. Wiedziałem, że coś musiało się w niej zmienić, ale też byłem pewny iż jest ta samą Anitą sprzed całej tej afery. Teraz była bardziej pewna siebie. Wiedziała jak zachowywać się przed kamerą. Momentami była spokojna, a innym razem wybuchowa i władcza, co nie było niczym nowym.
-Niestety tu się z tobą zgodzę...
-Przepraszam mogę zrobić wam kilka zdjęć?- zapytał jakiś młody fotograf. Spojrzałem pytająco na Melę. Ona tylko skinęła twierdząco głową, więc objąłem ją ramieniem i lekko przyciągnąłem do siebie. Wtedy uświadomiłem sobie jak bardzo mi jej brakuje. Niestety wiedziałem, że jest z kimś innym. Chcąc nie chcąc musiałem się z tym pogodzić.  Mężczyzna, tak jak powiedział, zrobił kilka zdjęć i odszedł, chociaż jak dla mnie, mógłby zrobić całą sesję zdjęciową. Nie miałbym nic przeciwko. Niestety rzeczywistość była inna.
-Chciałbym cię przeprosić...
-Za co?- Zdziwiła się. Spojrzała mi w oczy. Spuściłem wzrok. Nie do takich byłem przyzwyczajony. Te były ciemnobrązowe, a ja uwielbiałem te błękitne. Z takimi oczami ją zapamiętałem...
-Że wpadłem tak wtedy do studia. Rozumiem, że masz nowe życie, ale... nie potrafię...- „nie chcę” dorzuciłem w myślach.- zapomnieć o przeszłości.- Niczego od ciebie nie oczekuję jednak chciałbym, przynajmniej trochę, poprawić relację między nami.-  podniosłem na nią wzrok.  W jej oczach widziałem smutek. Poczułem jakieś dziwne ukucie w sercu.
-Część Wam.- usłyszałem głos jej chłopaka, który stał obok nas. Zastanawiałem się jak długo. Odruchowo rozejrzałem się dookoła. Lepiej było, żeby Zayn tego nie widział. Nie przepadał za Nathanem jak i pozostała częścią tego bandu.- Nie obrazisz się, jeżeli porwę Melę do tańca, prawda?
Skinąłem twierdząco głową. Dziewczyna w dalszym ciągu wpatrywała się we mnie, nie zwracając uwagi na swojego chłopaka.
-Idziemy?- zapytał Nathan.
-Yyy... tak. Jasne. Chodź.- powiedziała, uśmiechając się do niego.
-Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
-Dzięki.- wyszeptała. Odwróciła się do Sykesa i poszli w stronę parkietu.
Odwróciłem się w stronę stolika, przy którym powinni siedzieć moi kumple, ale zamiast ich, siedziała tam Danielle i zawzięcie dyskutowała o czymś z Troy’em. Nie chcąc im przeszkadzać stanąłem pod ścianą. Przyglądałem się ludziom znajdującym się na sali. Nawet nie zauważyłem kiedy, znowu, zacząłem się przyglądać Meli, która tańczyła do jakiejś wolniej piosenki w objęciach Nathana.
-„... you look good in the dress and it hurts,  causae I know you won’t be mine tonight...”- usłyszałem obok ucha nucącego Nialla. Westchnąłem. Czasami do tej pory dziwiłem się jak piosenki idealnie mogą opisywać sytuację w której obecnie się znajdujemy.- I co z tym zrobisz?
-Nic?
-O czym dyskutujecie?- podszedł do nas roześmiany Zayn. Niall wskazał głową na Melisę i Nathana.- Blee... jak ona może się z nimi zadawać? Ten debil odbił dziewczynę mojemu kumplowi! Chyba muszę mu wytłumaczyć parę rzeczy...
-Wiesz co Malik, ty już lepiej nic nie pij poza wodą albo jakiś sokiem.- wymamrotałem.
-Och wyluzuj...- mulat poklepał mnie po plecach.- Nie zrobię nic głupiego!- uśmiechnął się nie. Jakoś nie mogłem mu uwierzyć. Wiedziałem jak nie lubił The Wanted i że w tym stanie mógł zrobić coś niemądrego.- Co z tym zrobisz?
-A niby co ja mogę?- warknąłem zirytowany ich pytaniami.- Ona już zdecydowała. Tyle. Muszę, żyć dalej.
-Nie wydaje mi się, żebyś dał radę...- mruknął Niall
-Odwalcie się, OK.?
Moi kumple wzruszyli ramionami po czym zostawili mnie samego. Zastanawiałem się nad ostatnimi słowami Horana. Czy na serio nie dam rady, żyć dalej ze świadomością, że ona ma kogoś innego. Tego nie wiedziałem. Nie mogłem tego stwierdzić. Gdy myślałem, że nie żyła było mi jakoś łatwiej. Wtedy byłem oswojony z myślą, że jej tu nie ma i nigdy nie będzie. A teraz nie byłem już niczego pewny.
Dopiłem szampana. Odstawiłem kieliszek na tace, najbliższemu kelnerowi. Gdy znowu spojrzałem na parkiet, zobaczyłem jak Mel całuje się ze swoim chłopakiem. Wzdrygnąłem się na ten widok.

-To z całą pewnością nie będzie łatwe...- mruknąłem pod nosem. Szybko odwróciłem się i skierowałem w stronę stolika, przy którym siedziała moja dziewczyna, w dalszym ciągu dyskutująca z Troy’em. Wtedy zdałem sobie sprawę, że dla Melisy wcale nie jestem lepszy. Tylko nie liczni wiedzieli, że Dan, jest tylko moją dziewczyną ze względów czysto zawodowych, a Melisa nie zdawała sobie z tego wszystkiego sprawy. Po prostu cudownie. Przeczesałem ręką włosy. Po chwili przyłączyłem się do rozmowy Danielle i Troy’a.