niedziela, 9 września 2012

Rozdział 25 O.O

                                                            "Gdzie Oni są?!"

Oczami Anity:
Już od 2 tygodni siedzę w Miami... To jakaś masakra!!! Ja tu wcale nie chce być, nie że jest mi tu źle czy coś... ja po prostu tęsknię! Chcę wrócić do Anglii, do Brownów, do chłopaków! Do Liam’a... Teraz jak tu jestem coraz bardziej zdaje sobie sprawę z tego, że to jego najbardziej mi tu brakuje. Co on ze mną zrobił w ciągu paru dni przed wyjazdem tym wyjazdem... Cały czas O TYM, O NIM myślę... Umówiłam się z nim i wyjechałam... Jestem jedna wielką świnią! I kompletną egoistką. Tego to ja sobie nigdy nie wybaczę! Jednak wiem, że dobrze zrobiłam wyjeżdżając z Londynu. Nie wybaczyłabym sobie gdyby coś im się stało, a zwłaszcza jemu... Ja się chyba zakochałam...
Siedziałam na łóżku, była 8 rano. Nie śpię już od jakiś 3 godzin. Nie mogę! Gdy zasypiam widzę ICH! To boli... Nagle z moich rozmyślań wyrwało mnie pukanie.
-Mogę wejść?- zapytała Christina.
-Tak, proszę.
-Zaraz będzie śniadanie.- powiedziała z lekkim uśmiechem i usiadła koło mnie. Ja tylko skinęłam głową.- Mam do ciebie pytanie.... A właściwie to prośbę...
-Zgodziła się?!- krzyknęła Mia wbiegając do mojego pokoju. Spojrzałam na nie z miną „WTF?!”
-O co chodzi?- zapytałam zdziwiona.
-Dziś jest koncert Justina na który mam dwa bilety...- zaczęła wesoło Mi...
-Ja miałam z nią tam pójść, ale wezwali mnie pilnie do pracy. Chciałybyśmy się ciebie zapytać czy tam pójdziesz...- dokończyła Christina.
-Ja na koncert Justina?! To nie jest chyba najlepszy pomysł...- powiedziałam. Prawdę mówiąc miałam kilka małych obaw co do tego... Jus kumpluje się z Niallem. A całe One Direction powstawiało nasze wspólne zdjęcie na tt i Bieber mógł je widzieć.
-Prooooooszę... Tak bardzo proszę. Mam wejściówki VIP! Proszę...- Mi zrobiła oczy jak kot ze Shereka.- Bardzo mi na tym zależy. Początkowo nie chciałam się zgodzić, ale po namowach zmiękłam.
-No niech ci będzie...- odpowiedziałam po chwili namysłu. W końcu on widzi wiele dziewczyn, wiec może mnie nie skojarzy...- Pójdę z tobą.- zwróciłam się do Mi, a ona od razu rzuciła mi się na szyję.
-Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję!! Jesteś kochana!
-No już, już... Bo mnie udusisz i nie pójdę.- Potem jeszcze porozmawiałyśmy na temat tego koncertu co, jak, gdzie i kiedy, i tak dalej, a następnie poszłyśmy na śniadanie. Sama oczywiście nie było... Prawie cały czas pracował. Przy śniadaniu radość dziewczynki była zaraźliwa... Sama nawet kilka razy się uśmiechnęłam co ostatnio nie zbyt często mi się zdarzało.
 
Oczami Liam’a:
Pustka... Pierwsze słowo jakie przychodzi mi do głowy. Dziś dokładnie mijają dwa tygodnie od kiedy wyjechała. Wszystko się zmieniło. Wszystko tak jakby poszarzało. Wszyscy bardzo przeżywamy jej odejście... Heh... Co to ma być!? Niall wcale nie wychodź z pokoju, przestał tyle jeść. Już w ogóle nie słychać jego zaraźliwego śmiechu. Harry... Jakoś się trzyma ale widać, że jest mu ciężko tak samo jak Louisowi coraz częściej widzę ich wtulonych w siebie. Jak to Zayn określił ten widok: „Słodki widok wspierającego się, załamanego Larry’ego” czy coś w tym rodzaju. No właśnie Malik... Na pierwszy  rzut oka mogłoby się wydawać, że on sobie najlepiej radzi z tym wszystkim ale tak nie jest. Próbuje udawać twardziela. Ci co go znają powiedzieliby, że ma to wszystko gdzieś. Jednak ja nie mogę tak powiedzieć. Wiem swoje. Bardzo dobrze go znam... Poza tym są teraz przy nim jego rodzice i nie raz słyszałem jak z nimi o tym rozmawia.  A jeśli chodzi o mnie... Ja sobie kompletnie nie radzę. Nie mogę znaleźć sobie miejsca. Głównie przesiaduje w pokoju ze słuchawkami w uszach z których wydobywają się dźwięki smutnych piosenek. To właśnie one najlepiej opisują mój nastrój. To nie sprawiedliwe! Już raz ją straciłem, za drugim razem nie wiele brakowało a teraz znowu ją straciłem! I co gorsza nie wiem czy ją odzyskam. Ten świat lubi sobie robić ze mnie żarty! Czy ja chcę aż tak wiele?! Chcę ją zobaczyć raz jeszcze! Muszę wiedzieć, że nic jej nie jest i że wszystko jest dobrze. Tylko tyle... To mi wystarczy. Jeżeli nie chce powiedzieć co było przyczyną jej zniknięcia, nie musi...
Nagle poczułem jak ktoś delikatnie mnie szturcha.
-Mogę z tobą posiedzieć?- usłyszałem pytanie gdy wyjąłem słuchawki z uszu.
-Jasne Niall siadaj.- odpowiedziałam. Kumpel usiadł koło mnie i oparł głowę na moim ramieniu a ja go przytuliłem.- Fanki by się ucieszyły... Niam Is Real!- powiedziałem a blondyn się lekko uśmiechnął.
Nie wiem jak długo siedzieliśmy w takiej ciszy... Ale na pewno całkiem długo.
-Wiesz co Niall... Chodź zobaczymy czy chłopaki nadal żyją w dodatku trochę zgłodniałem...
-Ja prawdę mówiąc też trochę.
Wyszliśmy z pokoju i zeszliśmy na dół Zayn pomagał mamie w kuchni. Harry rozmawiał z jego tatą w salonie. A Louis... No właśnie?!
-Hej. Gdzie Tomo?- zapytałem.
-Pojechał do TESCO na zakupy...- powiedział Zayn.- Nasza lodówka świeci pustkami.
-Masz racę.- Usiedliśmy w salonie i zaczęliśmy ‘skakać’ po kanałach. W między czasie przeglądałem tt. Dawno tu nie byłem. Dokładnie to od jakiś 12 dni. Miałem bardzo dużo twetów od fanek które pytały się czy wszystko w porządku, bo dawno nic nie pisałem. Czy wiemy coś na temat Anity. Wypadałoby cos napisać, pomyślałem i tak też zrobiłem.
„Hej. Wielkie dzięki za wsparcie. O Anicie nadal nic nie wiemy. Przepraszam, że tak rzadko ostatnio piszę. Kocham Was J
Już kilka sekund później rozpętało się ‘piekło’. Wiele fanek zaczęło pisać i prosić o follow, więc też tak zrobiłem. Nudziło mi się a ostatnio zaniedbałem fanów. Chwilę potem namówiłem Horana żeby zajrzał na tt i zrobił to samo co ja. Zgodził się bez większych problemów.
-Już jestem.- powiedział Loui wchodząc do domu.
-Kupiłeś żelki?- zapytał Niall nie odrywając wzroku od laptopa.
-Zapomniałem!- krzyknął z przerażeniem w głosie Tomlinson. Normalnie to Niall rzuciłby się na niego
-Liam... Chodź ze mną do sklepu...- spojrzał na mnie błagalnie.
-Nie!- krzyknęła z kuchni mama Zayna.- Chłopcy zaraz będzie obiad jak zjecie to pójdziecie.
-Dobrze!- odpowiedziałem.
-Chłopaki ruszcie te swoje zacne tyłki i pomóżcie nakryć do stołu.- powiedzial Malik bijąc mnie ścierką po głowie. Kilka minut później wszyscy siedzieliśmy już przy stole.  Po obiedzie posprzątaliśmy wszystko.
-Liam! Żelki, sklep.- zawołał za mną Niall gdy szedłem na górę.
-Dobra... Tylko się przebiorę. Tobie też radzę.- Zaraz potem poszedłem do pokoju. 15 minut później wyszliśmy z domu, ale zabraliśmy ze sobą Josh’a. Oczywiście mieliśmy okulary przeciw słoneczne, kaptury i wyszliśmy tylnym wyjściem. Szliśmy w milczeniu co jakiś czas spoglądając na siebie.  Gdy byliśmy nieopodal parku, zagrodziło nam drogę 5 dużych, napakowanych  mężczyzn w kominiarkach. Dosłownie pojawili się z nikąd.
-Czyść chłopcy.- powiedział jeden z nich z wyraźnym amerykańskim akcentem. 2 złapało mnie i Niall’a.
-Zostawcie ich!- krzyknął Josh.
-Czy ty musisz być taki kłopotliwy?- zapytał zirytowany mężczyzna inny zaś uderzył Josh’a w głowę. Jego ciało opadło bezwładnie na ziemię.
-Josh!- krzyknął Niall.
-Nie krzyczcie a wszystko będzie dobrze.- Po chwili mieliśmy zaklejone usta taśmą. Co tu jest grane?! Spojrzałem na Horana. On też wyglądał na zdezorientowanego i się bał... Strasznie się bał! To można z łatwością zauważyć. Niall zaczął się szarpać. Ja tego nie  robiłem bo wiedziałem, że i tak nie dam rady... A nawet może pogorszyć naszą sytuację...
-Tylko spokojnie. A nic się wam nie stanie...- szepnął mi jeden do ucha. Próbowałem być spokojny, ale to mnie przerażało. Łzy zaczęły mi napływać do oczu. Bałam się! I to cholernie! Strach zaczął mnie paraliżować. Nawet nie zauważyłem kiedy odjechał czarny Van z przyciemnianymi szybami. Wrzucili mnie i Niall’a na tylne siedzenie.
-Bez żadnych numerów!- usłyszałem głos na przednim siedzeniu. Skinąłem tylko głową. 4 pozostałych mężczyzn wsiadło do auta. Silnik odpalił. Ruszyliśmy. Kilka sekund później zawiązali nam oczy. A co z Joshem?! Dlaczego go zostawili... To nie ma sensu! Jak odzyska przytomność to powie chłopakom...
 
Oczami Harry’ego:
-Gdzie Payne z Horanem? Już dawno powinni wrócić!
-Zayn, pewnie spotkali kogoś znajomego albo wpadli w pułapkę fanek.- odpowiedziała spokojnie jego mama.
-On ma rację... Przecież 4 godziny temu wyszli, żeby dojść do sklepu i z niego wrócić jest potrzebne maksymalnie ok. 40 min. Nawet z fankami tak długo nie schodzi... Coś tu jest nie tak.
-Loczek... Weź nie panikuj. Może poszli do tej kawiarenki, która jest niedaleko tego sklepu.- próbował mnie uspokoić Louis.
-Weź sobie jaj nie rób. Obaj doskonale wiemy, że to jest mało prawdopodobne.
-Zgadzam się z Harry’m. Coś tu nie gra...- powiedział Zayn.- A w ogóle próbowaliście do nich zadzwonić?
-No nie...- powiedziałem równo z Louis’em. Wyjąłem z kieszeni telefon i wybrałem nr Niall’a. Po chwili jego telefon ‘odezwał się’ w kuchni. No nic. Teraz spróbuję do Liam’a. On zawsze zabiera ze sobą telefon. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, czwarty i piąty. Cisza.
-Nie odbiera...
-Harry, spróbuj jeszcze raz!- Zrobiłem tak jak kazał mi Lou, ale znowu nic. Powtórzyłem czynność kilkakrotnie, nadal nie odbierał.
-Ok... To nie ma sensu. O 10 przychodzi Paul i oni doskonale wiedzą, że się nieźle wkurzy jak ich nie będzie, więc nie będą ryzykować. Mają jeszcze pół godziny. Jak do tego czasu nie wrócą to wtedy zaczniemy się martwić.- powiedział Zayn. To właśnie on przejął pałeczkę i teraz on jest naszym Daddy Direction. 
Mijały kolejna minuty, a oni nadal nie wracali. Zaczynałem się coraz bardziej o nich martwić. Nim się spostrzegłem była już 8 i przyjechał Paul.
-Louis, zawołaj Niall’a i Liam’a.- powiedział mężczyzna.
-Nie mogę.
-Tomo! Co to znaczy, że nie możesz?
-Paul... Oni wyszli do sklepu ponad 4 godziny temu, prawie pięć i  nie wrócili...- powiedziałem.
-Że co?! I wy sobie tutaj tak spokojnie siedzicie zamiast ich szukać?!- zdenerwował się. Nie do końca wiedziałem i co mu chodzi. Zaczął krążyć po całym salonie.- Dzwoniliście do nich?!
-Tak. Niall zostawił telefon w domu, a Payne nie odbiera.- odpowiedział Malik.- Josh! Przecież on poszedł z nimi! Zaraz do niego zadzwonię!.- krzyknął. Siedzieliśmy wszyscy w ciszy i wpatrywaliśmy się z mulata. Nawet jego rodzice zaczęli się coraz bardziej przejmować.
-Nie odbiera...- powiedział zrezygnowany. W tym samym momencie ktoś wszedł do domu tylnym wejściem.
-No nareszcie!- krzyknął Paul z ulgą. Po chwili w salinie pojawił się Josh. Miał zaschniętą krew na twarzy i rozciętą głowę. Wyglądał okropnie!
-O matko! Co ci się stało?!- krzyknęła mama Zayna.
-Gdzie chłopaki?- zapytał wstrząśnięty Paul.
-Ja... ja nie wiem...- zaczął mówić. Posadziliśmy go na kanapie i czekaliśmy aż zacznie mówić. W między czasie. Mama Zayna zaczęłam przemywać mu ranę.- Szliśmy do parku tą dłuższą drogą. Nagle ni stąd ni zowąd pojawiło się 5 napakowanych facetów w kominiarkach! Dwóch z nich złapało Liam’a i Niall’a próbowałem zareagować, ale zanim zdążyłem oberwałem w głowę. I... i dalej już nic nie pamiętam. Dopiero po pewnym czasie się ocknąłem, a dokładnie wtedy gdy zadzwonił telefon Liam’a... Początkowo nie wiedziałem co się dzieje a jak doszedłem do siebie to przyszedłem... Przepraszam, to moja wina... Powinienem był coś zrobić!- zaczął szlochać. Nikt nic nie powiedział. Wszyscy się w niego wpatrywaliśmy. To brzmiało jak scenariusz jakiegoś filmu!
-Josh! To nie twoja wina... Ich było pięciu a ty jeden... Nic nie mogłeś zrobić.- powiedział Paul i oparł się o ścianę.
-Ty chyba żartujesz! Powiedz, że tak!- zaczął Louis.
-Tomlinson! Czy ty jesteś na serio taki głupi czy tylko tak udajesz!?- zaczął wrzeszczeć Paul!- Geniuszu!- wziął głęboki oddech i zaczął mówić spokojniej.- Przecież sam by sobie głowy nie rozciął!- A gdy się już w pełni uspokoił dodał.- Zrobimy tak! Wy zostańcie tutaj, a ja zadzwonię po Alice.
Pół godziny później Alice, Tom i Carlos już byli u nas. Po ich minach było widać, że tego się obawiali. Oni wiedzieli więcej niż nam mówili. Paul z resztą tak samo! Josh opowiedział im wszystko co pamiętał.
-A zapamiętałeś coś szczególnego?- zapytał Carlos.
-Mieli wyraźny amerykański akcent!
-Niech to szlag!
Potem porozmawiali z każdym z nas. W pewnej chwili Josh dostał sms-a.
„Mam te wasze dwie gwiazdki. Jak na razi nic im nie jest. Muszę się spotkać z Anitą! Doskonale wiem, ze wiecie gdzie ona teraz jest! Macie trzy dni, żeby ją sprowadzić! Bo inaczej zacznę likwidować tych waszych lalusiów. Alice w razie czego ma twój nr.”
-Pokaż to!- rozkazała kobieta i zabrała telefon rannemu.- Jest zdesperowany. Musi dostać to co chce, bo inaczej na serio ich zabije... Chyba będę musiała zadzwonić do Anity...
-To ty wiesz gdzie ona jest?!- wybuchł Zayn.- Cały czas wiedziałaś! Dlaczego nam nic nie powiedziałaś?!
-Przepraszam... Nie mogłam.
-Wszyscy jedziecie z nami! Nie możemy ryzykować.- powiedział Carlos.
-Ale my chcemy wiedzieć co tu się dzieje do jasnej cholery! Nie jesteśmy dziećmi!- krzyknął Lou. Ja siedziałem jak zahipnotyzowany. Oni wiedzieli gdzie Anita wyjechała i wiedzieli dlaczego. Jednak nam nic nie powiedzieli.
-Opowiemy wam wszystko na miejscu. Zabierajcie się.- powiedział Tom. Wszyscy zrobiliśmy to co kazał. 20 minut później byliśmy w drodze do ich biura.

Oczami Anity:
-Anita! Pośpiesz się,  bo się spóźnimy!- poganiała mnie Mia. Po mimo, że do koncertu było jeszcze 1,5h. Nawet jak by przyjechała kilka minut przed rozpoczęciem to się nic nie stanie bo i tak ma bilety w pierwszym rzędzie.
-Ej! Spokojnie wyrobimy się!- krzyknęłam z łazienki. Właśnie kręciłam sobie włosy.- Mamy jeszcze dużo czasu!
15 minut później byłam już gotowa.
-Ślicznie wyglądasz!
-Dzięki. Jak chcesz to możemy już wychodzić.- powiedziałam a ona zaczęła piszczeć z radości. Ja zaczęłam się śmiać. Zamówiłam taksówkę. Chwilę później założyłam japonki. Początkowo miałam iść w szpilkach, ale to chyba nie było by zbyt mądre. Kilka minut później siedziałyśmy w taksówce. Gdy dojechałyśmy na miejsce było już tam pełno piszczących fanek. Mia zaczęła sama piszczeć. Jej też udzieliły się emocje. Tylko chyba ja stałam spokojnie. Zanim dostałyśmy się do środka wyłączyłam telefon. Zaraz po tym jak zajęłyśmy swoje miejsca na scenie pojawił się Justin. Dookoła rozległy się piski napalonych nastolatek. Biedak... Jak on to wytrzymuje. Tu jest gorszy huk niż na lotnisku! Artysta na początku  przywitał się z fanami. Potem koncert rozkręcił się na dobre! Zaśpiewał kilka swoich hitów i piosenki z ostatniej płyty. Znałam tekst większości jego piosenek, więc przynajmniej tym nie wyróżniałam się z tłumu tych dziewczyn. Chociaż było też paru chłopaków. Wielkie dzięki Niall!! To tylko dzięki tobie znam na pamięć te piosenki! Muszę przyznać, że chłopak nieźle tańczy i potrafi porwać publikę! Po 2 godzinach koncert się skończył. Ci co mieli wejściówki VIP zostali na sali. Było nas ok. 20 osób. Gdy ta gigantyczna sala niemal opustoszała znowu pojawił się Justin. Wszystkie dziewczyny zaczęły płakać. Chłopak zaczął je wszystkie przytulać. Żeby mnie było mnie też przytulił.
-Przynajmniej ty nie płaczesz.- powiedział mi na ucho a ja się zaśmiałam. Miał rację ja tylko stałam i się przyglądałam. Potem zaprowadził nas za kulisy. Oprowadził nas i w końcu zaprowadził do swojej garderoby. Justin zaczął rozmawiać z fankami. A ja w tym czasie rozmawiałam z małą Mi. Była taka podekscytowana. Włączyłam telefon. Miałam jedną wiadomość od Alice. „Zadzwoń najszybciej jak będziesz mogła.” Dostałam go zaraz po tym jak wyłączyłam telefon.
-Hej. Czy my się już kiedyś nie spotkaliśmy?- zapytał Justin podchodząc do mnie. Od razu zrobiło mi się gorąco. Czyli musiał widzieć to zdjęcie.
-Nie... Raczej nie. A tak poza tym to mam na imię Melisa.
-Miło mi cię poznać. Możliwe, że cię z kimś pomyliłem... Wiesz tyle tych dziewczyn widuję, że już czasami trudno mi was rozróżnić.
-Bardzo prawdopodobne.- powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
-Mela... Zrobisz nam zdjęcie?- zapytała Mi. Justin wziął ją na ręce i pocałował w policzek zrobiłam im kilka zdjęć. Potem chłopak znowu zaczął krążyć między swoimi wiernymi fankami. Zaczęłam się rozglądać po jego garderobie. Moja uwagę przykuła półka na której było pełno różnych czapek. Jedną miałam nawet taką samą.
-Wiesz, że mam jedną taką samą czapkę jak ty?!- zapytałam go gdy znów do mnie podszedł.
-Którą?- zapytał a ja zdjęłam z ją z półki. Była czarna z białym napisem ‘swag’.- A która ci się najbardziej podoba?
-A bo ja wiem... Wszystkie! Mam do nich wielką słabość.
-W takim razie masz czas żeby się zastanowić, która ci się najbardziej podoba dopóki nie skończy się czas naszego spotkania. Czyli masz jakieś 15 min. Gdy te dziewczyny wyjdą będziesz musiała mi powiedzieć.- powiedział i śmiesznie poruszał brwiami.- Dobra?
-No ok.
Zaśpiewaliśmy wszyscy kilka piosenek. Po czym Justin oznajmił, że już musimy się pożegnać. Przytulił każda fankę. Na końcu podszedł do mnie i do Mi.
-Wybrałaś?- zapytał. Skinęłam głową.
-Ta czerwona w białe zworki.- powiedziałam a on zdjął ją z półki. Potem wziął marker i cos napisał na daszku.
-Proszę to dla ciebie... Tylko schowaj, bo ochrona pomyśli, że mi ukradłaś.- puścił mi oczko. Byłam zaskoczona jego zachowaniem.
-Nie mogę jej wziąć.
-Musisz! Już ją specjalnie dla ciebie podpisałem! „Dla fanki która nie piszczy na mój widok. Justin <3” Prawda, ze ładnie to ująłem?
-No... Tak. Bardzo dziękuję! To miłe z twojej strony.- powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
-Żebyś nie mówiła, e o tobie zapomniałem...- zwrócił się do Mi.- Mam dla ciebie bilet na koncert. Możesz sobie wybrać na który chcesz przyjść i oczywiście znów się spotkamy.- Mała zaczęła piszczeć z radości. Po chwili przegnałyśmy się z nim i wyszłyśmy z budynku. Christina już na nasz czekała. Mała zaczęła streszczać dzisiejszy wieczór. A ja zadzwoniłam do Alice.
-Hej. No co chciałaś?- zapytałam.
-Czy ty wiesz, która jest godzina?! U nas jest po 3 nad ranem. A tak właściwie czego dopiero teraz dzwonisz?
-Byłam na koncercie Justina Biebera. I dlatego nie dzwoniłam.  A ty i tak o tej porze nie śpisz. Mów co tam się dowiedziałaś.
-Mam 2 wiadomości. Dobra i złą. Zacznę od dobrej, żeby ci tak szybko humoru nie psuć. Dorwaliśmy tego płatnego zabójcę i zgodził się z nami współpracować.
-No to dobrze... Czyli mogę już wrócić?
-No nie do końca... A teraz ta zła. Twój ojciec porwał Liam’a i Niall’a...
-Że co?!- krzyknęłam.- To nie możliwe. Kiedy?!
-Dziś ok. 5 pm. Naszego czasu.
-I dlaczego ja się dopiero teraz dowiaduję?!
-Chłopaki sami zorientowali się dopiero 5 godzin później. Twój ojciec chce się z tobą spotkać bo jeżeli nie... to ich zabije... Mamy czas do wtorku. Sam ma dla ciebie bilet. Musisz przyjechać. Jak dojedziesz do domu to się spakuj i od razu na lotnisko. Sam pojedzie z tobą.
-Dobra.- powiedziałam i się rozłączyłam. „Porwał Liam’a i Niall’a.” Te słowa odbijały się w mojej głowie głośnym echem. Ale jakim cudem?! Jak to możliwe?! I to wszystko przeze mnie! Nic nie może się im stać!
Gdy tylko dojechaliśmy do ich domu poszłam na górę i zabrałam wszystkie swoje rzeczy. Pożegnałam się z Christiną i Mią. I wsiadłam z Samem do taksówki...

**********************************
Heyyyy.... :D I mamy rozdział numer 25 :D Co o nim sądzice? Moim zdaniem jest całkiem, całkiem.
Poooorwali Liam'a i Niall'a. hahahahahahah... Czy ktoś sie tego spodziewał? Jak tak no nic nie mówcie xD Jak myślicie do dalej tam będzie?
A to z Justinem wyszło w praniu... To było koompletnie nie planowane, ale taka jedna sąsiadka (POZDRAWIAM) sie uczepiła
 

 

 

 

                  

3 komentarze:

  1. Zajebisty <3 Kocham to opowiadanie <3 Mam nadzieje że z Liam'em i Niall'em będzie wszystko ok? ;) I że Anita i Liam w końcu będą mogli być razem!!!! Dodawaj jak najszybciej następny ;)

    OdpowiedzUsuń