PRZEPRASZAM, że tak późno dodaje ten rozdział. Miałam blokadę twórczą...
Jeszcze raz przepraszam....
_____________________________________________________
-Co
ty mówisz?! Serio?- wykrzyknął zdumiony Zayn.
Zadzwoniłem
do niego z samego rana. Starałem się ogarnąć wczorajsze zdarzenie, ale sam nie
dawałem sobie z tym rady. A Malik, jak mało kto nadawał się do rozmowy. Może na
początku wspomnienie, że chodzi o jednego z The Wanted go nie zadowoliło, ale z
każdym kolejnym wypowiedzianym prze mnie zdaniem był coraz bardziej zszokowany.
Wcale mu się nie dziwiłem. Ja od wczoraj starałem się to zrozumieć, lecz mi to
nie wychodziło. Pomyślałem, że Zayn może pomóc mi ogarnąć bałagan, który wkradł
się w moje życie.
-
Hahaha Payne! Świetny żart! Na prawdę.
Już prawie zacząłem lubić tego Nathana.- Zaśmiał się Zayn.
Spojrzałem
na niego spode łba. Nie byłem w nastroju, żeby sobie żartować, a zwłaszcza
jeśli chodziło o Melisę. Przyglądałem mu się przez chwilę. Szatyn odchrząknął i
poprawił się na kanapie.
-Ale,
że to... znaczy on... znaczy to wszystko, tak na serio?- zapytał.
-No
bingo Malik! Wygrywasz milion funtów!- krzyknąłem.- Jesteś najbardziej
spostrzegawczym człowiekiem na tej planecie!- powiedziałem z wyraźną nutą
sarkazmu w głosie.
-Odwal
się ok.?- szturchnął mnie w ramie.- To jest takie... dziwne? No weź mi kurwa
powiedz, jaki chłopak zrywałby z dziewczyną, żeby jakiś inny gościu mógł z nią
być. Dodajmy, że robi to całkowicie z własnej woli!
Wzruszałem
tylko ramionami. Nie rozumiałem tego. Musiałem przyznać Zaynowi rację. Ja bym
nigdy nie zachował się tak jak Sykes. Nie potrafiłbym. Nawet myślałem, że on po
prostu się ze mnie nabija. Wtedy docierało do mnie, że jemu też zależy na Meli
tak samo jak mi. Westchnąłem ciężko. Schowałem twarz w dłoniach. Nie miałem
pojęcia co mam o tym myśleć, a co dopiero co powinienem zrobić.
-Co
dalej?- zapytał. Byłem pewien, że się na mnie gapi. Po prostu czułem ciężar
jego wyczekującego wzroku na sobie. Niechętnie podniosłem głowę do góry.
Spojrzałem na kumpla i od niechcenia wzruszyłem ramionami.- Matko! Liam co się
z tobą dzieje?! Od miesiąca nic nie robisz tylko się zadręczasz! Mógłbyś w
końcu powrócić do pionu?! Nie zaliczam się do ludzi, który lubią zawsze o
wszystkim myśleć. To zdecydowanie twoja działka. Nie wiem czy wiesz, ale to
ostatnio spadło na mnie i prawdę mówiąc mam tego serdecznie dosyć! Więc z łaski
swojej zrób coś, do cholery, z tym swoim życiem, a nie zastanawiasz nie „co by
było gdyby”. To nic nie da. Jeżeli teraz czegoś nie zrobisz, to potem jeszcze
więcej rzeczy zwali ci się na głowę. Wtedy będzie jeszcze gorzej... Uwierz mi.
O ile Sykes nie żartował, to masz szanse, żeby to wszystko naprawić. Nie
zmarnuj tego. Bo ten świat nie da ci kolejnej okazji. Większość ludzi nigdy nie
dowiaduje się, że ktoś kto zaginął, umarł i tak dalej zmienił tożsamość. A ty
masz szanse! Doceń to!
Wchłaniałem
każde kolejne słowo kazania Zayna. Nie lubiłem, gdy ktoś dyktował mi co mam
robić, zazwyczaj to ja przywoływałem chłopaków do pionu. Jednak wiedziałem, że
Malik ma cholerną rację. Ostatnio sporo rzeczy zwaliło mi się na głowę i nawet
nie próbowałem tego poukładać, co nie było do mnie podobne. Musiałem coś
zrobić!
-Więc
co zamierzasz?- zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Jeszcze
nie wiem... ale coś wymyślę!- oznajmiłem.
Przez
co najmniej pół godziny wiedzieliśmy w ciszy. Nie wiedziałem jak Zayn, ale ja
zastanawiałem się jak mogę to wszystko uporządkować i od czego powinienem
zacząć.
-Wiem!
Mam genialny pomysł.- triumfalny okrzyk kumpla wyrwał mnie z moich myśli.
-Oświeć
mnie... – jęknąłem.- Nawet nie wiem od czego powinienem zacząć.- przeczesałem
ręką włosy. Oparłem się wygodnie na kanapie.
-Zacznij
od ogłoszenie rozstania z Dan.
-Taaa...
uważaj bo się nasz managament zgodzi.
-Zrobią
to! O ile użyjesz odpowiednich argumentów.- spojrzałem na niego zaciekawiony.
Chłopak widząc moją reakcje zaczął mówić dalej.- Ale musisz się wziąć za to
chociaż by zaraz... Więc. Powiesz im, że rozstanie będzie dobrym sposobem, żeby
o nas było głośno. A że nie długo mamy trasę koncertową, więc powinni to
łyknąć. I nie robić żadnego problemu. Media spławi się standardową gadką o
braku czasu i tak dalej. Wiadomość pójdzie na cały świat. Nie możliwe by było,
żeby Mela o tym nie usłyszała... Jak na mój gust to całkiem dobry początek, do
uporządkowania tego wszystkiego i zbliżenia się do niej. Szybko nie będziesz
mógł się znowu związać, a dogadanie się z nią zajmie ci trochę czasu...
-To
nie jest takie głupie...- mruknąłem, układając w głowie szczegółowy plan
działania.- A jeżeli się na to nie zgodzą?
-Jeżeli
tego nie zrobią to znam osobę, która z chęcią nam pomoże. Ostatnio podsłuchałem
rozmowę naszego rzecznika prasowego, w której mówił, że najchętniej by zostawił
Modest daleko za sobą. Myślę, że w sprzyjających warunkach bardzo chętnie by
nam pomógł.- poklepał mnie po plecach.
-Wiesz,
że będziemy mieli wtedy przesrane?
-Daruj...
Wolisz, strącić na zawsze Anitę, czy wolisz, żeby ci potrącili kilka tysięcy z
konta?
Nie
musiałem odpowiadać na to pytanie. Zayn znał moją odpowiedź. Ta gra była warta
swojej ceny, mimo, że nie byłem pewien wygranej.- No to Liam... przygotuj sobie
bardzo dobra przemowę na dzisiejszy wieczór.- powiedział entuzjastycznie Zayn.-
A teraz wybacz idę spotkać się z rodziną.- uśmiechnął się wstając z miejsca i
kierując w stronę drzwi.
-Dzięki!-
krzyknąłem za nim. Chłopak tylko pomachał i opuścił moje mieszkanie.
Melisa:
Siedziałam
na wielkiej, kremowej kanapie w jednym z hotelowych apartamentów i przeglądałam
dokumenty. Właściwie to próbowałam... Przeszkadzało mi kilku idiotów w „małpich
kombinezonach”.
-George,
weź się uspokój!- krzyknęłam zirytowana zachowaniem chłopaka i jego kumpli z
zespołu.- Ja tu próbuje pracować?- jęknęłam.
-Oj
weź wyluzuj!- powiedział ze swoim sławnym „farmerskim” akcentem JJ.
„Łatwo
ci mówić”- pomyślałam. Bez zastanowienia poszłam do kuchni, w której siedział
Jaymi z Ollym i pili herbatę.
-Mogę
się u was zabunkrować? Błagam! Ja z nimi nie wytrzymam...- mruknęłam.
Obaj
zanieśli się gromkim śmiechem. Wywróciłam oczami. Ja mówiłam poważnie. Nie wiedziałam
jak Jaymi z nimi wytrzymywał. Olly nie spędzał z nimi aż tak dużo czasu.
-Jasne,
siadaj.- uśmiechnął się blondyn, wskazując ręką krzesło obok siebie.
Uśmiechnęłam się do niego wdzięcznie.
-I
jak piosenka?- zapytał Jaymi. Spojrzałam n niego zdziwiona.
-Zapytaj
za jakieś pięć może dziesięć minut. Jeszcze do niej nie doszłam... A to
wszystko przez tych idiotów za ścianą!- krzyknęłam tak głośno, żeby Josh,
JJ, George i Roy mogli mnie usłyszeć.
-Słyszeliśmy
to!- krzyknęła grupka chłopaków z sąsiedniego pomieszczenia.
Jaymi
zaczął się śmieć i przysunął się do mnie.
-Nie
zadzieraj z nimi...
Olly
tylko mu przytaknął i wziął z talerzyka ciastko.
Siedzieliśmy
przez chwilę gadając głównie o sprawach czysto zawodowych, wtrącając co jakiś
czas jakieś głupie historyjki. Krzyki i śmiechy w salonie nie ucichły ani na
chwilę.
-Myślę,
że warunki umowy są korzystne dla nas wszystkich... a jeśli chodzi o piosenkę
to może być ciekawy projekt. Mam nadzieję, że nie wprowadzą już jakiś poważnych
zmian bo ta wersja naprawdę mi się podoba. Terminy nagrywania, raczej też mi
odpowiadają. W sumie miałam jechać wtedy na wakacje, ale...- moją wypowiedź
przerwał mi głośny pisk. Spojrzałam zdezorientowana na moich towarzyszy, którzy tylko kręcili głowami z dezaprobatą.
W tym samym momencie go kuchni wpadł Roy z Georgem ma plecach. Śmiali się jak
opętani. Podbiegli do nas i stanęli za Jaymim. Zaraz po nich przybiegł JJ,
który również nie mógł się opanować.
-Co
wam się stało?- zapytałam.
-No
bo...hahaha... Josh zasnął...- zaczął mówić Roy.
-A
ja wpadłem na taki fajny pomysł...- zaśmiał się dźwięcznie George i poruszał
brwiami.
-No
a ja wprowadziłem go w życie...- roześmiał się jeszcze bardziej JJ.
-Chłopaki
co wy zrobiliście?- zapytał zaniepokojony Jaymi. Olly złapał go za rękę. Czekaliśmy,
aż któryś z chłopaków łaskawie wytłumaczy nam o co chodzi, ale milczeli, a
raczej ciągle się śmiali.
-Kurwa,
zabija was wszystkich!- usłyszeliśmy wkurzony głos Josha. Odwróciliśmy się w
stronę drzwi i tym razem wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Josh stał naprzeciwko
nas. Na twarzy miał narysowane wąsy, uszy, napis „Jcat” na czole, pomalowany
nos, a na policzkach podpisy swoich oprawców. Automatycznie wyjęłam telefon z
kieszeni i zrobiłam mu zdjęcie.
-W
sam raz na twittera!- uśmiechnęłam się do niego. Chłopak spojrzał ma mnie spode
łba, lecz wzruszyłam ramionami i ponownie zaniosłam się śmiechem.
-Nie
śmiejcie się tak!- krzyknął oburzony Josh.- Ty, ty i ty...- syknął wskazując na
Roy’a Geo i JJ’a.- Zapłacicie mi za to!- warknął i rzucił się biegiem w ich stronę.
Zanim doszło do rękoczynów Jaymi zeskoczył z krzesła i złapał swojego
wkurzonego kumpla za ramiona!
-Idź
to zmyj.
-Jaymi
gdyby to było takie łatwe to bym nie chciał ich zabić... Oni pomalowani mnie
niezmywalnym markerem!- krzyknął i wyrwał się z uścisku kumpla. Dosłownie
ułamek sekundy później Olly złapał go za ogon od kombinezonu.
-George!
Ty idioto mówiłem, żebyś mi dał zmywalny!- zaśmiał się JJ, na co Shelley
wzruszył tylko ramionami.
-Olly puść mnie!- krzyknął Josh.
-Chodź
zmyje ci to...- powiedział blondyn, starając opanować swój śmiech. Chłopak
zrezygnował, z chęci zabicia swoich kumpli i pomaszerował do łazienki.
-O
cholera...- usłyszeliśmy zrezygnowany głos Murmona. Jego chłopak natychmiast
zerwał się z miejsca i poszedł do salonu, a ja za nim. Gdy stanęliśmy w
drzwiach od razu zrozumieliśmy o co chłodziło Olly’emu. A raczej zobaczyliśmy.
Po całej podłodze poniewierały się chipsy, popcorn i ciastka. Jaymi podszedł do
swojego chłopaka i mocno go przytulił. Wyszeptał mu tez coś na ucho ale nie usłyszałam
co. Gdy w pokoju pojawiło się trzech sprawców tego bałaganu jęknęli i
naciągnęli kaptury na głowy.
-Macie!
To! Posprzątać!- powiedzial spokojnie Jaymi akcentując każdy wyraz. Chłopcy
skinęli głowami i zaczęli zbierać z podłogi poniewierające się opakowania. Ja
zaś pomogłam powynosić brudna naczynia.
Jakiś
czas później gdy salon przypominał znów salon a nie pobojowisko i Josh pozbył
się swoich „tatuaży” pożegnałam się chłopakami i pojechałam na sesje zdjęciową,
dla jakiegoś magazynu. Na później miałam jeszcze zaplanowany wywiad w BBC i
spotkanie w sprawie nowego teledysku.
Do
domu wróciłam dopiero po 10. Byłam strasznie zmęczona. Nie lubiłam wstawać o 6
rano i pracować aż do nocy, czego mój obecny zawód ode mnie niestety często
wymagał.
Od
razu skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybki, gorący prysznic i przebrałam
się w t- shirt i dresy. Nie chciało mi się nawet suszyć włosów, więc położyłam
się na łóżku. Włożyłam słuchawki do uszu. Starałam się zrelaksować i przestać
myśleć o moim pokręconym życiu. Gdy byłam w pracy nie miałam czasu na
zastanawianie się „ co by było gdyby”. Lecz kiedy wracałam do domu, myślałam
dosłownie o wszystkim, a przeważnie o mnie Nathanie i Liamie. Nie wiedziałam co
mam z nimi zrobić. Lubiłam Natha, nawet bardzo, a od kiedy zaczęliśmy się
spotykać jeszcze bardziej się do niego zbliżyłam. Jeśli chodzi o Liama, to
chyba w dalszym ciągu cos do niego czułam, chociaż nie chciałam się do tego
przed sobą przyznać. Ale to co powiedział mi ostatnio Zayn zmąciło moje piękne
wyobrażenie życia. Gdy byłam pewna, że Liam naprawdę spotyka się Danielle nie
trudno było nie myśleć o tym, czy wszystko mogłoby być tak jak dawniej. Lecz teraz nie dawało mi to
spokoju. Nawet nie byłam pewna, czy chciałabym być z Paynem. Przed tym
wszystkim nawet nie byliśmy parą, poza tym ja miałam teraz Nathana. Byłam z nim
z własnego wyboru, a nie tak jak Liam z Danielle z odgórnego rozkazu. Może to
chamskie i egoistyczne z mojej strony, ale chciałaby, żeby obaj na jakiś czas
zniknęli z mojego życia, żebym mogła to wszystko na spokojnie poukładać, bo
przy nich nie dam rady. Chciałam zapaść się pod ziemie. Moim zdaniem to nie był
głupi pomysł. Przynajmniej tak mi się wydawało.
Jęknęłam
i przykryłam swoją twarz poduszką. Leżałam tak jeszcze przez chwilę, starając
się skupić na piosenkach niż na moich głupich problemach z chłopakami.
Nagle
poczułam jak materac, obok mnie, ugina się pod czyimś ciężarem. Jednym ruchem
zrzuciłam poduszę, na podłogę. W pokoju panowała ciemność, więc odblokowałam
telefon. Jasny blask z wyświetlacza oświetlił twarz, leżącej obok mnie postaci.
-Mela
weź to zgaś...- mruknął Nathan zasłaniając oczy. Zaśmiałam się. Przekręciłam
się na bok i zapaliłam niedużą lampkę, która stała na szafce nocnej.- Myślałem,
że śpisz.- powiedział, delikatnie całując mnie w usta. Pocałunek nie był długi,
ale przepełniony, tęsknotą. Przytuliłam się do niego i leżeliśmy przez chwilę
ci ciszy.
-Co
tam u ciebie, skarbie?- zapytał z wyraźną ciekawością w głosie.
-Dużo.-
stwierdziłam krótko.- To co ci pisałam... Wiesz, nie myślała, że chłopcy z
Union J potrafią tak zmęczyć człowieka.
Nathan
się zaśmiał słysząc moje słowa.
-Coś
wiem na ten temat.- stwierdził z uśmiechem na twarzy i pocałował mnie w głowę.
-A
u ciebie?- zapytałam uważnie mu się przyglądając. Z jego twarzy momentalnie
zniknął uśmiech, a pojawiła się nie pewność i smutek. Znałam go wystarczająco
dobrze, żeby wiedzieć, że musi mi powiedzieć coś, czego by nie chciał.
Zmartwiłam się. Nie miałam pojęcia o co może chodzić.- Co jest grane?-
szturchnęłam go lekko w ramię.
-Muszę
ci coś powiedzieć.- usiadł na łóżku i
wbił wzrok w swoje dłonie. Zdezorientowana, podeszłam do niego i usiadłam na
kolanach. Chłopak się do mnie przytulił i schował głowę w zagłębieniu mojej
szyi.- Pamiętasz jak mówiłem ci jakiś tydzień temu, że dostaliśmy propozycje
wyjazdu do USA, żeby nakręcić serial o naszym życiu?- przytaknęłam twierdząco
głową.- Scott był u nas wczoraj i powiedział, że to jest pewne.- spojrzał na
mnie.- Wyjeżdżamy pojutrze, na jakieś 7
miesięcy... może dłużej.
-Tak
szybko?- zapytałam zdziwiona. Zazwyczaj Scott, który był naszym menagerem,
informował nas o wszystkim dużo wcześniej.
Chłopak
przeczesał ręką włosy.
-Wiesz...
Ja nie chcę, żeby to tak wyglądało...- spojrzałam na niego zaskoczona. Nie
wiedziałam o czym mówił.
-Jak?
-Tak,
że cały czas się mijamy i nie mamy dla siebie czasu. Niby w tym trybie życia,
który my prowadzimy, to nic nadzwyczajnego. Nie chce, żeby tak było.-
powiedział ze sutkiem w głosie.- Przez te najbliższe miesiące, które spędzimy w
stanach nie będziemy mieli, żadnej dłuższej przerwy, żeby przylecieć do Anglii.
Ty z resztą też będziesz bardzo
zajęta... Płyta i początek przygotowań do pierwszej trasy... Dlatego myślę, że
powinniśmy się rozstać...
Gdy
to powiedział do moich oczu napłynęły łzy. Fakt, że dosłownie 10 minut temu
chciałam, żeby on wraz z Paynem zniknęli z mojego życia, nie zmieniał tego, że
było mi smutno. Już nawet nie chodzi o to, że chciał ze mną zerwać, tylko o to,
że nie będę go tak długo widziała. Naprawdę się do niego przywiązałam.
-Ej...
nie płacz.- powiedział spokojnie ocierając mi delikatnie jedną łzę spływającą
po moim policzku.- Bo ja też się rozpłaczę. A mężczyznom nie wypada płakać...
zwłaszcza w towarzystwie kobiet.- uśmiechnął się lekko. Nie dało się nie
zauważyć, że był to wymuszony uśmiech.- Wszystko będzie tak jak dawniej.-
przytulił mnie.
-Wiem.-
wyszeptałam.- Ale i tak będę za tobą tęsknić. Nie wielu jest takich przyjaciół
jak ty.- uśmiechnęłam się przez łzy.- Jeju... nie będę cię widziała, przez tyle
miesięcy!
-Może
do mnie przylecisz? Co? Poza tym jest jeszcze skype. No i wiesz! Będę
występował w telewizji! We własnym serialu!- uśmiechnął się szeroko, ale z
lekkim przerażeniem w oczach.- Będziesz mogła mnie oglądać.
-Ale
to i tak nie to samo...- zaśmiałam się.- Wiesz, dziwnie mi tu będzie bez
ciebie.- mruknęłam pod nosem. Nath tylko mnie mocno przytulił..
-Zawsze
możesz dzwonić.- powiedział. W tym samym czasie zadzwonił jego telefon.
Prychnęłam pod nosem.
-Nie
wiem, kto to, ale ten ktoś ma wyczucie. Jemu też powiedziałeś, że zawsze może
dzwonić?
-Haha!
Bardzo śmieszne.- zmrużył oczy Sykes.- Siva się za mną stęsknił. Tak się kończą
moje ucieczki z domu.- schował telefon do kieszeni.- Muszę iść.
Skinęłam
twierdząco głową i wstałam z jego kolan. Oboje skierowaliśmy się w stronę
drzwi.
-To
co do zobaczenia wkrótce... – uśmiechnął się nie pewnie. Nie mogłam nic
powiedzieć, więc tylko skinęłam głową.
Przeszliśmy
przez korytarz i salon. Poszliśmy w kierunku, wejścia przy garażu. Nie mogłam
go wypuścić głównym. Wiedziałam, że niedaleko mojego domu czają się paparazzi.
A ani ja, ani Nathan nie chcieliśmy mieć dodatkowych problemów.
-Będę
za tobą tęsknił.- oznajmił przytulając mnie. Gdy chciał już wyjść z domu, w
ostatniej chwili złapałam go za kurtkę, przyciągnęłam do siebie i delikatnie
pocałowałam.
-Ja
też... A teraz leć do będziesz miał problemy!- uśmiechnęłam się smutno.-
Zadzwoń do mnie.
Nathan
przytaknął twierdząco i wyszedł z domu. Zamknęłam za nim drzwi i oparłam się o
nie. Teoretycznie „pozbyłam się”
jednego problemu, ale na jego miejsce pojawiło się kilka nowych...