piątek, 26 lipca 2013

Rozdział 49

Melisa:
Zważając na fakt, że wczoraj (a raczej dzisiaj)  trochę pobalowałam, nikogo nie powinno dziwić, że wstałam po południu. Mimo to nie byłam wyspana. Jednak mój ukochany Troy musiał mnie obudzić trzy godziny wcześniej przed jakimś spotkaniem, chociaż do przygotowania się wystarczyłaby mi godzina. On chyba jednak tego nie rozumie. Wzięłam szybki prysznic i zjadłam śniadanie, które zrobił Troy, przebrałam się w ciemne jeansy i turkusową koszulę. Potem usiadłam przed komputer. Doszłam do wniosku, że przez ostatnie 2 tygodnie trochę zaniedbałam fanów. Byłam zajęta przygotowaniami do BRIT, a gdy wracałam do domu było już późno i byłam zmęczona. Gdy się zalogowałam na twittera zobaczyłam wiele twetów z gratulacjami, co nieco poprawiło mi mój nie zbyt humor.
Nagle zadzwonił mój telefon. Leniwe zgramoliłam się z łóżka. Byłam zaskoczona. Na wyświetlaczu migał mi napis „Andy”. Nigdy do mnie nie dzwonił. Zawsze, kiedy tylko coś ode mnie chciał po prostu przychodził. A jeszcze dziwniejsze było to, że niecałą godzinę wcześniej jadł z nami śniadanie. Wzruszyłam ramionami i odebrałam.
-Masz gościa.- usłyszałam jego niski głos w słuchawce telefonu.
-Kogo?- Byłam tym zaciekawiona. Wiedziałam, że to nie Alice z Tomem ani moi dziadkowie, gdyby przyszła Bonnie, też by nie dzwonił.
-Mówi, że chce z tobą pogadać.
-Andy skończ z tym! Kto przyszedł?
-Zayn... Malik.- Zatkało mnie gdy to usłyszałam. Nie wiem po co wymawiał nazwisko, skoro nie znam żadnego innego Zayna.
-Dobra. Zaraz zejdę.-  rzuciłam rozłączając się. Ciekawie zapowiada się ten dzień... Same niespodzianki.
Poszłam szybko do łazienki, żeby założyć soczewki. Nie wiedziałam dlaczego to robię, bo byłam pewna, że Liam powiedział im kim jestem, mimo to nie rozmawialiśmy. Znając życie nawet nie zwróciłby zbytniej uwagi na kolor moich oczu. Ale po prostu to zrobiłam. Związałam włosy i po chwili szłam już korytarzem. Będą jeszcze na schodach zauważyłam Malika kręcącego się po salonie. Od razu domyśliłam się, że był zdenerwowany. Nie wiedziałam o co chodzi a to jeszcze bardziej mnie dezorientowało. Szybko przeskoczyłam kilka ostatnich stopni i poszłam w stronę chłopaka. Był cały ubrany na czarno, co w brew pozorom było dla niego typowe.
-Cześć...- powiedziałam stając tuż za jego plecami.
-Co ty sobie wyobrażasz, co?- wybuchł. Otworzyłam szeroko oczy. A nie mówiłam, że to będzie dzień pełen niespodzianek? Kątem oka zobaczyłam jak Andy wychodzi z salonu. „Dzięki, nawet ty mi nie pomożesz!” pomyślałam.
-Po pierwsze może byś się przywitał! Po drugie nie mam pojęcia o co ci chodzi!
-Daj spokój. Doskonale wiesz!- jęknął odwracając się do mnie tyłem. Zrobiłam kilka kroków i stanęłam przed nim.
-Weź mi wytłumacz, po jaką cholerę przychodzisz do mnie do domu i robisz aferę?! Co, Malik? Myślałam, że jesteś lepiej wychowany...- wycedziłam przez zęby. Przez chwilę nic nie mówił.
-Masz rację... sory.- jęknął przeczesując ręką włosy.
-Oświecisz mnie w końcu?- zakpiłam. Zayn spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami. Nawet za czasów mojego „dawnego życia” taki ton był u mnie rzadkością, więc jego reakcja mnie jakoś nie zdziwiła. Chłopak nic nie mówił, tylko wpatrywał się we mnie, co mnie jeszcze bardziej denerwowało.
-Chodzi o Liama...
-To on cię tu przysłał?!- wybuchłam przerywając mu w pół zdania.
-Co?! Nie?!- krzyknął.- On nie ma pojęcia, że tu jestem... gdyby wiedział, to by mnie zabił.- dodał cicho.- Tym razem to ja otworzyłam szeroko oczy. Kolejna niespodzianka.- Jak ty możesz mu to robić...
-Robić co?- zapytałam zirytowana, jego niesprecyzowanymi wypowiedziami.
-Tak go traktować!? Dziewczyno, ja go nie poznaję! Od miesiąca, jest całkiem inny! Jeszcze wczoraj jak zobaczył jak się liżesz z tym całym Nathanem, czy jak mu tam, to jeszcze bardziej, go dobiło...
-To oto ci chodzi...- westchnęłam ciężko. Przypomniała mi się wczorajsza scena z Nathem, na korytarzu, w czasie prób. Zachowanie Liama oraz to jak ja się wtedy poczułam.- Zayn... weź się uspokój.- powoli do niego podeszłam.- To jest jego problem, a nie mój!- dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową. On jednak się nie odezwał tylko się na mnie patrzył.- Jak była impreza urodzinowa Harry’ego był u mnie w studiu. Wszystko mu wyjaśniłam. Powiedziałam, że się spotykam z Nathanem, że zmieniło się moje życie jak i ja sama. Poza tym on ma Danielle... Sam widzisz, że to jest jego problem, a nie mój. To on musi się z tym uporać! A jeżeli nie daje sobie z tym rady... to trudno.- Zaraz po wypowiedzeniu tych słów ogarnęła mnie niepewność. Tak naprawdę sama jakoś niezbyt dawałam sobie z tym radę. Łatwo było się domyślić co czuł Liam, bo ja czułam mniej więcej to samo.
-Haha! Serio? Uwierzyłaś mu, gdy ci powiedział, że z nią chodzi?!- zaśmiał się z niedowierzaniem Zayn.
- On mi tego nie powiedział... przecież wszyscy to wiedzą.- mruknęłam. Nie wiedziałam co go tak śmieszy.
-Myślałem, że go lepiej znasz.- uniosłam brwi to góry.- Modest ich zeswatało! Liam po twojej... no cóż „śmierci”- narysował w powietrzu cudzysłów.- był w kompletnej rozsypce. Zbliżała się premiera płyty, więc żeby zrobić w koło nas trochę zamieszania kazali im się umawiać...
-Co?- wyszeptałam, nie zdając sobie zbytnio sprawy, że powiedziałam to na głos. Byłam zaskoczona. Nie wiedziałam, że ich managament jest w stanie zrobić coś takiego.
-To tylko związek na pokaz...- chłopak przeczesał ręką czarne włosy.- Nie mów tego nikomu. Wszyscy mielibyśmy przewalone, gdyby się ktoś o tym dowiedział. Chciałem, żebyś to wiedziała. Nawet jeżeli już nigdy się nie zejdziecie. Po prostu zmień trochę swoje zachowanie... To go rani, nawet nie wiesz jak bardzo, ale on tego nie da po sobie poznać...
-Wiem.- powiedziałam, w dalszym ciągu zaskoczona jego wcześniejszymi słowami.
-Cześć!- rzucił i poszedł w stronę wyjścia.
Gdy zamknął za sobą drzwi, podeszłam do okna. Nie wiedziałam jak długo tam stałam. Naprawdę byłam w szoku, że Liam i Danielle to tylko ustawka. Nie chciało mi się w to wierzyć. Miałam rację, że nie zgodziłam się na podpisanie kontraktu z Modest. Mogłabym mieć przewalone, gdybym się na to zgodziła. Wpatrywałam się kilka drzew rosnących w oddali. Wydawały się bardzo ciekawe... ale tak naprawdę zastanawiałam się, czy gdybym wcześniej wszystkiego się dowiedziała, czy to by coś zmieniło. Teraz byłam w kropce. Lubiłam Natha, a Liam to całkiem inna bajka. Payne był częścią życia, za którym w brew pozorom tęskniłam, a Sykes zaliczał się do mojego obecnego życia. To wszystko zaczęło mnie przytłaczać...
-Ziemia do Meli?!- Troy zaczął krzyczeć mi do ucha, tym samym sprowadzając mnie na ziemie.
-Wyluzuj...- mruknęłam.
-Co cię gryzie?- zapytał z troską w głosie.
Wzruszyłam ramionami. Co mu niby mogłam odpowiedzieć, że „gryzie” mnie cały świat? Chłopak przytulił mnie od tyłu. Gdy tak staliśmy zostałam „oświecona”.
-Troy... Scott dawał ci jakieś tam podręczniki dla menagerów, czy coś w tym rodzaju.
-No tak.- Bingo, pomyślałam.
-Spotkałeś, się tam z czymś takim jak aranżowanie związków przez managamentów?
-Coś było...- mruknął zamyślony.- O ile dobrze pamiętam to mają do tego prawo, ale to wszystko zależy od umowy jaką się podpisuję, od jej warunków i tak dalej. A co?
-Liam i Danielle.
-Nie czaję.- przez chwilę się nie odzywał.- Że niby oni są ustawką?- krzyknął, nagłym ruchem odwracając mnie do siebie. Pokiwałam twierdząco głową.
-Mnie to jakoś nie dziwi.- odezwał się Andy, na drugim końcu salonu. Oboje spojrzeliśmy na niego zdziwieni.- nie chcę wam przeszkadzać, ale musimy jechać.- powiedział i zostawił nas samych w salonie. Dopiero po chwili zrozumiałam, co miał na myśli. On sam był kiedyś ochroniarzem chłopaków i został zwolniony przez Modest, gdy przyznał się, że jest gejem. Ten świat to jakąś pierdolona parodia, pomyślałam.
Dziesięć minut później siedzieliśmy już w samochodzie. Najpierw miałam wywiad w stacji radiowej, a później spotkanie z jakimś Markiem. Troy oświecił mnie, że jest on menagerem chłopców z Union J. Zaczęłam się śmiać. Gdy się Roy o tym dowie, dostanie zawału. Biedak, zaliczał się do ich najwierniejszych fanów! Z wiadomych względów najbardziej lubił Jamiy’ego. Można to nazwać specjalnym rodzajem męskiej solidarności.  Byłam ciekawa, dlaczego ich menager chciał się ze mną spotkać, ale niestety Troy też nie miał o tym pojęcia.
Jakiś czas później byliśmy już na miejscu.

Liam:
-Liam, tak bardzo cię przeradzam... ale nie mam u kogo jej zostawić. Harry z Louisem gdzieś poszli do Horana nie można się dodzwonić, z resztą do Malika też. A po szpitalach nie chcę jej ciągać, zwłaszcza, że nie wiem w jakim stanie jest moja mama i jak długo mi tam zejdzie...
-Lou.- przerwałem jasnowłosej kobiecie. Spojrzała na mnie.- Damy sobie radę.
-Jest już po kolacji, połóż ją spać za jakieś pół godziny.- spojrzałem w stronę dziewczynki siedzącej na dywanie, bawiącej się klockami.- Jeszcze raz przepraszam i dzięki.
-Nie ma za co.
-Jadę, bo Tom na mnie czeka...- powiedziała podchodząc do swojej córki. Pocałowała ją w głowę i powiedziała coś na ucho. Mała przytuliła się do niej.
-Do zobaczenia.- powiedziała uśmiechając się do mnie. Lux pomachała jej i wróciła do zabawy. Gdy Lou wyszła zamknąłem za nią drzwi. Poszedłem do kuchni po wodę oraz dwie szklanki.
-Li! Chcę bajkę.- powiedziała Lux. Wzięła mnie za rękę i zaczęła ciągnąć w stronę salonu. Po kilku minutowej kłótni stanęło na Toy Story.
Usiedliśmy na kanapie. Chwilę później, dziewczynka położyła głowę na moich kolanach. Nie zbyt zainteresowany bajką zacząłem się bawić jej włosami. Przetwarzałem w głowie wczorajsze i dzisiejsze wydarzenia. Niektórych rzeczy bym nie zmieniał, ale było też kilka takich o których wolałbym nie pamiętać, na przykład Melisa i Nathan na korytarzu. Na samą myśl mimowolnie się wzdrygnąłem. Do wczoraj nic nie miałem do tego chłopaka, ani do tego zespołu. Do tej pory jakoś nie mogłem zrozumieć dlaczego Zayn i Louis, za nimi nie przepadają, ale chyba sam dołączyłem do tej grupy.
Wyłączyłem bajkę, a zacząłem oglądać powtórkę jakiegoś meczu. Nawet nie zwróciłam uwagi na to kto z kim gra. Wyjąłem telefon i zajrzałem na twittera. Gdy przeglądałem twitty, usłyszałem dzwonek do drzwi. Spojrzałem na godzinę. Było parę minut po dziewiątej. Nie miałem pojęcia kto to mógł być. Ostrożnie zsunąłem śpiąca Lux ze swoich kolan i cicho poszedłem do drzwi. Nigdy bym się nie spodziewał osoby, którą za nimi zastałem. Nawet nie wpadł bym na taki pomysł!
-Część.- powiedział Nathan. Tak, ten sam, za którym nie przepadałem jak i ja, jak i Zayn oraz Louis.- Możemy chwilę pogadać?
-Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł. – mruknąłem nie zadowolony. Chyba nie było w tym nic dziwnego, że nie chciałem z nim rozmawiać.
-Wiem, że nasze zespoły, no cóż łagodnie mówiąc nie przepadają za sobą, ale ja przyszedłem całkowicie prywatnie. Pozostali nawet nie wiedzą, że tu jestem. – wzruszyłem ramionami.- Proszę? Chcę pogadać o Meli...
Słysząc jej imię, poczułem się dziwnie. Byłem jednak pewien, że trafił w mój czuły punkt i wiedziałem, że on jest tego świadom. Nie pewien tego co mnie czeka wpuściłem go do środka.
-Ładnie tu...- powiedział rozglądając się po wnętrzu.- Robisz za niańkę?- zapytał wskazując głową na śpiącą dziewczynkę na kanapie.
-Tak jakby. Poczekaj chwilę.- rzuciłem i podszedłem do Lux. Wziąłem ją ostrożnie na ręce i zaniosłem na górę do swojej sypialni. Nie chciałem, żeby obudziła się jak będziemy rozmawiali, zwłaszcza, że  z doświadczenia wiedziałem jaka bywa wtedy marudna. Przykryłem ją kołdrą i zszedłem spowrotem na dół. Sykes stal w tym samym miejscu co wcześniej.
-Co cię do mnie sprowadza?- zapytałem cicho, wbijając wzrok w podłogę.
-Wy...- spojrzałem na niego zdziwiony. Nie wiedziałem o co mu chodzi.- znaczy ty i Mela.
-Nie rozumiem...
-Matko! Od czego tu zacząć?!- jęknął przeczesując włosy ręką.- Mela wpadła mi w oko, jeszcze tamtego dnia na festiwalu. Od tamtej pory próbowałem się do niej jakoś zbliżyć, ale ona była oddzielona jakimś grubym murem. Dopiero kiedy dowiedziałem się o tym co się wydarzyło w zaszłym roku, udało mi się do niej jakoś dotrzeć... Potem zaczęliśmy się spotykać. Wszystko było w porządku, dopóki nie zmarł jej biologiczny ojciec i dopóki ty się o niej nie dowiedziałeś. Wcześniej powiedziała, żebym nikomu nie mówił o tym wszystkim, ale później zaczęła mieć coraz więcej wątpliwości. Sama mi tego nie powiedziała, ale znam ją całkiem dobrze. Twierdziła, że nic już do ciebie nie czuje, jednak wiem, że to nie prawda.- mówił bez ładu, ale w dalszym ciągu nie wiedziałem do czego on zmierza.
-Sory, ale ja dalej nic nie rozumiem.
-Ona nadal cię kocha! Tego nie rozumiesz?- powiedział cicho. Te słowa uderzyły we mnie jak fala tsunami. Gapiłem się na niego z niedowierzaniem.- Kiedy dowiedziała się, że ty o niej wiesz, zmieniła się. Relacje między nami się zmieniły.- spuścił głowę.- Cały czas się zadręczała tym co zrobiła. Chciała trzymać ciebie i twoich kumpli z dala od siebie, ale mimo to nadal za wami tęskniła. Myślałem, że uda mi się zatrzymać ja przy sobie, lecz wczorajszy wieczór pokazał mi, że nie dam rady. Kiedy rozmawiałeś z nią na bankiecie widziałem jak na siebie patrzycie.- ściszył głos.- Byliście tak zapatrzeni w siebie, że nawet nie zwróciliście na mnie uwagi. W jej oczach widziałem iskierki. Patrzyła na ciebie w taki sposób, z jaki na mnie nigdy nawet nie spojrzała.- Słuchałem go z uwagą, chociaż przegapiłem sporą część, bo w głowie odbijały mi się echem jego słowa „Ona nadal cię kocha!”.- Zależy ci na niej?
-Co?
-Pytałem się czy ci na niej zależy...- powiedział spokojnie. Usiadłem na kanapie i schowałem twarz w dłoniach.
-No tak... ale...- urwałem.
-Ale?
-Co niby mogę zrobić? To wszystko, nie zmienia faktu, że jest twoja.- powiedziałem z nutą goryczy w głosie.- Ja nie mogę zrobić innego, jak to tolerować.
-Nie prawda!- usiadł obok mnie.- Chcę, żeby była szczęśliwa. A przy nikim nie będzie jej tak dobrze, jak przy tobie.- spojrzałem na niego z ukosa. Po nim na pewno się spodziewałem się takich słów.- Jutro z nią zerwę, ale mam kilka warunków. Nie chcę być dla niej kimś, kogo nie mogę zastąpić.- Zmarszczyłem brwi.- To co mam zamiar zrobić, nie zmienia faktu, że ją lubię i mi na niej zależy. Po pierwsze, chcę, żebyś dał jej trochę czasu. Po drugie, chcę,  żebyś jej pilnował jak oka w głowie i nie pozwolił jej zrobić nic głupiego, tak jak wtedy gdy upozorowała swoją śmierć. Po trzecie, masz o nią walczyć, choćby nie wiem co mówiła czy robiła. Jest uparta, ale to sam wiesz.- Skinąłem głową. Tę cechę pamiętałem aż zbyt dobrze.- Po czwarte masz być dla niej dobry, ale co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Po prostu dbaj o nią. Ma osiemnaście lat a przeszła więcej niż nie jeden człowiek w podeszłym wieku.
-Wiem... niestety.- mruknąłem. Nie wierzyłem w to co on powiedział. Chce się z nią rozstać, żebym ja mógł z nią być.
-Obiecaj mi to.
Przez chwilę nic nie mówiłem. Tylko patrzyłam się na niego z niedowierzaniem.
-Obiecuję...- wyszeptałem. Nawet nie wiem dlaczego łzy napłynęły mi do oczu. Nathan wypuścił głośno powietrze z płuc. Poklepał mnie po plecach.
-Chcę jej szczęścia...- powiedział cicho i wstał.
-Nathan, ja...- zacząłem, ale on mi przerwał.
-Będziesz mi dziękował, jak już będzie po wszystkim.- uśmiechnął się lekko.- A do listy warunków dopisz sobie jeszcze jeden punkt! Jak dojdzie do ślubu pamiętaj, że chcę być drużbą.- zaśmiał się, a ja razem z nim.­- Sam trafie do w wyjścia. Trzymaj się, Payne.
-Cześć!- powiedziałem.
Gdy chłopak zniknął z mojego pola widzenia, bezwładnie opadłem na kanapę. To, że byłem w szoku, to było jedno wielkie niedopowiedzenie!

-Cholera!- to było jedyne słowo jakie przyszło mi na myśl.

niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 48

2 tygodnie później:
-I pamiętaj... jeżeli będzie ci źle śpiewać to żuchwa w dół i opierasz się mocniej na przeponie.- mówiła Gabriella. Moja trenerka wokalna była bardzo podenerwowana. Przejmowała się, że nie może mnie dziś wspierać na rozdaniu nagród, bo jej córka miała mieć poważną operację.
-Tak. Pamiętam.- mruknęłam wywracając oczami.
-Jeszcze raz cię przepraszam, że nie mogę tu dziś z tobą być...
-Daj spokój!- machnęłam ręką, przerywając jej.- Dam sobie radę i naprawdę nic się nie stanie jeżeli cię tu nie będzie ale musisz to oglądać!- uśmiechnęłam się do niej. W jej oczach nadal było widocznie podenerwowanie, które mnie irytowało. Fakt, że dziś był mój najważniejszy występ, w mojej strasznie krótkiej karierze, no bo BRIT to w końcu nie przelewki,  jakoś się nie denerwowałam. Do czasu... gdy Gabriella zaczęła panikować.- Idź już lepiej bo i ja wpadnę w panikę, a to mi z całą pewnością nie pomoże.
-Masz rację.- mruknęła.- Po prostu ty od nie dawna się tym zajmujesz... i w dodatku ja cię do tego przygotowywałam... Jestem z ciebie taka dumna!- powiedziała kobieta ze łzami w oczach. Mocno mnie przytuliła. Sama się prawie rozkleiłam, ale na szczęcie tylko prawie.- Powodzenia skarbie.- uśmiechnęła się do mnie.
-Dzięki. Andy cię odprowadzi.- powiedziałam.
-Ale...- zaczął mówić mężczyzna, ale podniosłam rękę do góry, żeby mu przerwać.
-Nie ma żadnego „ale”! Tu jest tylku ochroniarzy, że boje się gdziekolwiek pójść, żeby któryś nie wyskoczył mi z zza roku. Serio. Nic mi nie będzie...- mruknęłam. Andy przyglądał mi się przez chwilę. Czasami miałam dość, że pilnował mnie jak kilkumiesięczne dziecko. Do prawdy, potrafię sama o siebie zadbać, przecież udawało mi się przez parę wcześniejszych lat.
-No ok.- mruknął.
Chwilę później obserwowałam, jak odchodzą.
-Cześć mała.- usłyszałam dobrze znany mi głos, który należał do mojego chłopaka.
-Co ty tu?- zapytałam zaskoczona. Nie powinno go tu być. Było dopiero po pierwszej po południu, a oni nie występowali na gali, a teraz był czas prób, więc nic dziwnego, że się zdziwiłam.
-To już nie mogę przyjść w odwiedziny do własnej dziewczyny?- zapytał. Chwilę później spuścił głowę.- Myślałem, że się ucieszysz...- mruknął smutnym głosem.
Zaczęłam się śmiać. To było mi potrzebne, inaczej wpadłabym w taką paranoję, jak Gabriella.
-No jasne, że się cieszę głuptasie.- powiedziałam dając mu buziaka w policzek.- Ale to  nie zmienia faktu, że ciekawi mnie jak się tu dostałeś...
-Znajomości!- poruszał brwiami.- Masz chwilę?
-Jakieś 10 minut, później przychodzi fryzjerka.- powiedziałam patrząc na zegarek.- A co?- Nic nie odpowiedział tylko wzruszył ramionami.  Przysunął się do mnie i mnie delikatnie pocałował.
-A to... mam zamiar podenerwować cię przez te 10 minut.
-To ci się może udać... chociaż wolałabym chwilę relaksu.- mruknęłam przytulając się do niego. Chłopak się zaśmiał o popchnął mnie na ścianie. Oparł ręce obok mojej głowy.
-Może da się to załatwić...- powiedział i delikatnie mnie pocałował, a z każdą chwilą coraz mocniej.- I co?
-Mi tam pasuje.- zachichotałam.  Zarzuciłam mu ręce na szyje, całując go. Staliśmy tak przez chwilę na tym korytarzu. Czułam się jakby stanął na chwilę czas.
-Cześć!- na ziemię sprowadził mnie pełen jadu głos Zayn. Nathan odskoczył ode mnie jak poparzony.
-Hej.- powiedzieliśmy jednocześnie. Harry i Louis lekko się uśmiechnęli, Horan spiorunował nas wzrokiem. Liam zaś, wcale nie zwrócił na nas uwagi. Szedł prosto przed siebie wpatrując się w podłogę, jakby była jakimś arcydziełem. Poczułam się co najmniej dziwnie, chociaż, jego zachowanie nie powinno mnie ani dziwić, ani ranić, bo to ja go zraniłam. Z resztą nie pierwszy raz. Nie rozmawiałam z nim od spotkania w studiu, chociaż widziałam się z nim kilka razy na próbach. A jeżeli już się odezwał to było to jedynie krótkie, nic nie znaczące „cześć”. Obserwowałam ich, jak idę w stronę sceny wtedy zauważyłam jak Niall i Zayn przytulają Liama. W moim gardle pojawiła się wielka gula, której nie mogłam przełknąć. To było dziwne. Nath chyba zorientował się, że coś jest nie tak i objął mnie od tyłu opierając brodę na moim ramieniu. Gdy tak staliśmy przeszła obok nas fryzjerka, która miała się mną zająć.
-Chyba musisz iść...- mruknął mi Nathan do ucha. Z niechęcią mu przytaknęłam. Ten dzień z całą pewnością zapowiadał się bardzo ciekawie. Zaczęliśmy w ciszy iść w stronę, niedużej garderoby, którą dzieliłam z Taylor i Emeli. - To zmykaj.- uśmiechnął się, gdy doszliśmy pod drzwi.-  Zobaczymy się wieczorem. Będziemy za ciebie trzymać kciuki.
-Dzięki.- przytuliłam się do niego. Chwilę później weszłam do pomieszczenia i zaczęłam wtajemniczać fryzjerkę w moją wizję.
***

Kilka godzin później wszyscy ludzie gdzieś biegali. Każdy się śpieszył.  Panowała napięta atmosfera. Troy ciągle gadał z ludźmi z orkiestry i omawiał ostatnie szczegóły. Moi tancerze rozgrzewali mięśnie, a Sam gadał z jakimś chłopakiem.   Dopiero wtedy ogarnęła mnie panika. Bocznym wejściem weszłam do sali w której miała odbyć się cała gala. Skierowałam się w stronę trybun, które powoli się zapełniały, z nadzieją, że znajdę tam babcie i dziadka. Poszło nawet łatwiej niż myślałam. Znalazłam ich bez problemu.
-Jak ty ślicznie wyglądasz!- powiedziała babcia ze łzami w oczach. Zaśmiałam się. Tak... z całą pewnością wyglądałam ładnie w jeansach i powyciąganym swetrze.
-Nie płacz, bo ja pójdę w twoje ślady, a nie chcę, żeby rozmazał mi się makijaż. Siedziałam na fotelu ponad godzinę.- zaśmiałam się.- Przyszłam się tylko przywitać. Zaraz musze się przebrać i iść na dywan. Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawili.- przytuliłam dziadka.- Lecę, do zobaczenia.
-Gdzie ty tak pędzisz piękna?- roześmiałam się słysząc Roy’a.
-Skarbie, praca mnie wzywa!- rzuciłam i biegiem skierowałam się w stronę kulis.
Roiło się tam od ludzi. Z trudem dostałam się do garderoby, gdzie czekała już na mnie Bonnie.
-Gdzie ty byłaś! Już powinnaś wychodzić!- jęknęła, zdejmując długą, kremową suknię z wieszaka. Wzięłam ją i szybko zdjęłam jeansy i sweter. 5 minut później szłam już w stronę czerwonego dywanu. Po zrobieniu, całej serii zdjęć, wróciłam do środka. Skierowałam się w stronę, stolika, przy którym miałam siedzieć z dziewczynami z Little Mix. Usiadłam obok Jade. Kilkanaście minut później wszystko się zaczęło. Prowadzący wszystkich przywitał. Zaraz po „otwarciu” imprezy przyszedł czas na kategorię, w której byłam nominowana, a razem ze mną między innymi James Arthur. Stawiałam, że to on wygra. Oglądałam X- Factor i wiedziałam jaki jest. A jego piosenka, szybko wbiła się na listy przebojów. Nie miałam na nic nadziei.
-Kategorię „Odkrycie Roku” wygrywa...- Justin Tomberlake zrobił przerwę. Napięcie było tak gęste, że można było kroić je nożem. Oglądając tego typu gale w telewizji nigdy tak mocno tego nie odczuwałam.- ... wygrywa Melisa Maynard!
Nie dotarło do mnie to co powiedział Justin. Jade mocno mnie przytuliła, a zaraz po niej Leigh, Jess i Perrie.
-No idź!- krzyknęła, któraś z nich, ale byłam w zbyt dużym szoku, żeby stwierdzić która dokładnie. Powoli wstałam. I zaczęłam iść w stronę schodów prowadzących na scenę.
-Oby tak dalej. Gratuluję.- powiedział Justin wręczając mi statuetkę. Podeszłam do mikrofonu i rozejrzałam się po sali pełnej ludzi. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie byłam na to przygotowana. Po prostu podziękowałam wszystkim z którymi pracowałam nad pierwszym singlem oraz osobom, które minie wspierały. Oni na pewno wiedzieli o kim mowa. Wróciłam na chwilę do stolika, ale dosłownie 10 minut później poszłam za kulisy, żeby przygotować się do występu.
-Mel! Wygrałaś!- krzyknął uradowany Troy. Nie zwracając uwagi na długą suknię podbiegłam do niego i rzuciłam mu się w ramiona. Byłam szczęśliwa. Łzy same napłynęły mi do oczu.
-Nie płacz, bo wypadną ci soczewki. Poza tym nie mamy żadnych kosmetyków, a musisz wyglądać w miarę przyzwoicie!- przytuliła się do nas Bonnie.
Musiałam szybko się uspokoić, aby móc wyjść, na scenę. Przebrałam się w specjalną sukienkę, którą uszyła Bonnie. Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie wiedziałam, kiedy skończyłam śpiewać piosenkę. Zaraz potem poszłam się ponownie przebrać, tym razem to już był ostatni raz.

Liam:
Kiedy rozpoczęło się after party. Wraz z chłopakami pozowaliśmy w dalszym ciągu do zdjęć i udzieliliśmy krótkiego wywiadu. Mimo otrzymanej nagrody, nie byłam w najlepszym humorze. Wcale nie chciałam tu zostawać. Najchętniej wróciłbym do domu i poszedł spać. To była jedyna rzecz, o której marzyłem w tej chwili.
Wziąłem z tacy kieliszek szampana i zacząłem kręcić się po sali. Rozmawiałem z kilkoma osobami, między innymi z Edem. Wtedy zobaczyłem Anitę, albo raczej Melę, która udzielała wywiadu. Stanąłem kilka metrów dalej cierpliwie czekając, aż skończy rozmawiać z reporterką.  Kto by pomyślał, że w  tak krótkim czasie odniesie taki sukces... Z przeciętnie śpiewającej dziewczyny w ciągu paru miesięcy stała się prawdziwą gwiazdą, robiącą niezłe show. Simon jak zwykle wiedział w kogo zainwestować.
Po chwili zauważyłem, że grupka fotografów oddala się od Melisy. Upiłem łyk szampana.
-Byłaś świetna.- powiedziałem, stając tuż za jej plecami. Dziewczyna podskoczyła. Nie spodziewała się mnie. Nie tylko ona. Po tym jak zobaczyłem ją kilka godzin wcześniej z Nathanem na korytarzu nawet nie myślałem, że będę miał ochotę z nią rozmawiać.
-Dzięki.- powiedziała lekko speszona.- Wy też byliście świetni. Przy okazji gratuluje nagrody... a już myślałam, że będę w czymś od was lepsza.- uśmiechnęła się niepewnie. Zaśmiałem się.
-I tak jesteś od nas lepsza!- oznajmiłem stanowczym ale rozbawionym tonem. Przez chwilę poczułem się jak za czasów, kiedy ona była jeszcze Anitą i często się ze mną przekomarzała. Lubiła się ze mną droczyć, w sumie z wzajemnością. A teraz nie wiedziałem w jakim stopniu się zmieniła, ona sama nie pozwalała mi tego stwierdzić.- My musieliśmy  trochę poczekać na BRIT a ty nawet nie wydałaś jeszcze płyty i pokonałaś Jamesa!
-W takim razie jestem zdecydowanie lepsza od waszej piątki!- zaśmiała się upijając łyk szampana. Przyglądałem się jej, starając się ocenić co się w niej zmieniło. Przez te dwa tygodnie, w czasie których nie utrzymywaliśmy prawie żadnego kontaktu, obejrzałem chyba wszystkie jej wywiady, przesłuchałem covery, które wrzucała na youtube jak i filmiki, które nagrywała dla fanów. Wiedziałem, że coś musiało się w niej zmienić, ale też byłem pewny iż jest ta samą Anitą sprzed całej tej afery. Teraz była bardziej pewna siebie. Wiedziała jak zachowywać się przed kamerą. Momentami była spokojna, a innym razem wybuchowa i władcza, co nie było niczym nowym.
-Niestety tu się z tobą zgodzę...
-Przepraszam mogę zrobić wam kilka zdjęć?- zapytał jakiś młody fotograf. Spojrzałem pytająco na Melę. Ona tylko skinęła twierdząco głową, więc objąłem ją ramieniem i lekko przyciągnąłem do siebie. Wtedy uświadomiłem sobie jak bardzo mi jej brakuje. Niestety wiedziałem, że jest z kimś innym. Chcąc nie chcąc musiałem się z tym pogodzić.  Mężczyzna, tak jak powiedział, zrobił kilka zdjęć i odszedł, chociaż jak dla mnie, mógłby zrobić całą sesję zdjęciową. Nie miałbym nic przeciwko. Niestety rzeczywistość była inna.
-Chciałbym cię przeprosić...
-Za co?- Zdziwiła się. Spojrzała mi w oczy. Spuściłem wzrok. Nie do takich byłem przyzwyczajony. Te były ciemnobrązowe, a ja uwielbiałem te błękitne. Z takimi oczami ją zapamiętałem...
-Że wpadłem tak wtedy do studia. Rozumiem, że masz nowe życie, ale... nie potrafię...- „nie chcę” dorzuciłem w myślach.- zapomnieć o przeszłości.- Niczego od ciebie nie oczekuję jednak chciałbym, przynajmniej trochę, poprawić relację między nami.-  podniosłem na nią wzrok.  W jej oczach widziałem smutek. Poczułem jakieś dziwne ukucie w sercu.
-Część Wam.- usłyszałem głos jej chłopaka, który stał obok nas. Zastanawiałem się jak długo. Odruchowo rozejrzałem się dookoła. Lepiej było, żeby Zayn tego nie widział. Nie przepadał za Nathanem jak i pozostała częścią tego bandu.- Nie obrazisz się, jeżeli porwę Melę do tańca, prawda?
Skinąłem twierdząco głową. Dziewczyna w dalszym ciągu wpatrywała się we mnie, nie zwracając uwagi na swojego chłopaka.
-Idziemy?- zapytał Nathan.
-Yyy... tak. Jasne. Chodź.- powiedziała, uśmiechając się do niego.
-Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
-Dzięki.- wyszeptała. Odwróciła się do Sykesa i poszli w stronę parkietu.
Odwróciłem się w stronę stolika, przy którym powinni siedzieć moi kumple, ale zamiast ich, siedziała tam Danielle i zawzięcie dyskutowała o czymś z Troy’em. Nie chcąc im przeszkadzać stanąłem pod ścianą. Przyglądałem się ludziom znajdującym się na sali. Nawet nie zauważyłem kiedy, znowu, zacząłem się przyglądać Meli, która tańczyła do jakiejś wolniej piosenki w objęciach Nathana.
-„... you look good in the dress and it hurts,  causae I know you won’t be mine tonight...”- usłyszałem obok ucha nucącego Nialla. Westchnąłem. Czasami do tej pory dziwiłem się jak piosenki idealnie mogą opisywać sytuację w której obecnie się znajdujemy.- I co z tym zrobisz?
-Nic?
-O czym dyskutujecie?- podszedł do nas roześmiany Zayn. Niall wskazał głową na Melisę i Nathana.- Blee... jak ona może się z nimi zadawać? Ten debil odbił dziewczynę mojemu kumplowi! Chyba muszę mu wytłumaczyć parę rzeczy...
-Wiesz co Malik, ty już lepiej nic nie pij poza wodą albo jakiś sokiem.- wymamrotałem.
-Och wyluzuj...- mulat poklepał mnie po plecach.- Nie zrobię nic głupiego!- uśmiechnął się nie. Jakoś nie mogłem mu uwierzyć. Wiedziałem jak nie lubił The Wanted i że w tym stanie mógł zrobić coś niemądrego.- Co z tym zrobisz?
-A niby co ja mogę?- warknąłem zirytowany ich pytaniami.- Ona już zdecydowała. Tyle. Muszę, żyć dalej.
-Nie wydaje mi się, żebyś dał radę...- mruknął Niall
-Odwalcie się, OK.?
Moi kumple wzruszyli ramionami po czym zostawili mnie samego. Zastanawiałem się nad ostatnimi słowami Horana. Czy na serio nie dam rady, żyć dalej ze świadomością, że ona ma kogoś innego. Tego nie wiedziałem. Nie mogłem tego stwierdzić. Gdy myślałem, że nie żyła było mi jakoś łatwiej. Wtedy byłem oswojony z myślą, że jej tu nie ma i nigdy nie będzie. A teraz nie byłem już niczego pewny.
Dopiłem szampana. Odstawiłem kieliszek na tace, najbliższemu kelnerowi. Gdy znowu spojrzałem na parkiet, zobaczyłem jak Mel całuje się ze swoim chłopakiem. Wzdrygnąłem się na ten widok.

-To z całą pewnością nie będzie łatwe...- mruknąłem pod nosem. Szybko odwróciłem się i skierowałem w stronę stolika, przy którym siedziała moja dziewczyna, w dalszym ciągu dyskutująca z Troy’em. Wtedy zdałem sobie sprawę, że dla Melisy wcale nie jestem lepszy. Tylko nie liczni wiedzieli, że Dan, jest tylko moją dziewczyną ze względów czysto zawodowych, a Melisa nie zdawała sobie z tego wszystkiego sprawy. Po prostu cudownie. Przeczesałem ręką włosy. Po chwili przyłączyłem się do rozmowy Danielle i Troy’a.