poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 47

Aga!!! Coś czuję, że spodoba Ci się ten rozdział... <3

ZAPRASZAM NA NOWEGO BLOGA Z NIALLEM W ROLI GŁÓWNEJ:
_________ _________________________

To, że zaczęłam panikować było mało powiedzie. Gdy czekałam na Troy’a w salonie nie mogłam się wcale uspokoić. Nie mogąc usiedzieć w miejscu poszłam do swojego pokoju. Wyjęłam z garderoby jeansy, bluzę i trampki. Siedząc na dole doszłam do wniosku, że będzie mi nie wygodnie w szpilkach oraz koszuli. Zwłaszcza, że nie wiedziałam jak długo będziemy siedzieć w studiu.
Gdy zeszłam na dół, Troy już na mnie czekał. Był ubrany jasne dopasowane jeansy, białą bluzkę z długim  rękawem i skórzaną kurtkę. Jak na niego przystało miał starannie ułożone włosy.
-I jak?- zapytał uważnie mi się przyglądając.
-Ujmę to tak... szału nie ma, staniki nie latają.- powiedziałam naśladując głos Bonnie, co moim zdaniem wyszło mi całkiem nieźle. Troy wpatrywał się we mnie zdezorientowany. Nie mogąc znieść jego miny zaczęłam się głośno śmiać.- Jest... zajefajnie. Ha, ha. Już?
-Taa... To co idziemy?- gdy to powiedział ni stąd, ni zowąd pojawił się Andy.
-Ja prowadzę.- powiedział  mój ochroniarz.- Siadacie z tyłu.
-Ale...- zaczęłam.
-Bez dyskusji, Mel. Już trochę robię w tym fachu. A znając zamieszanie jakie jest wokół Harry’ego będą paparazzi.
Głośno westchnęłam. Nienawidzę tych hien. I tak łażą za mną krok w krok.
-Chodźcie, bo się spóźnicie!- pośpieszył nas Andy.- Mam podjechać po tą całą Bonnie? Czy jak jej tam.
-Bonnie.- przytaknął mu Troy.- I tak. Jedziemy po nią.

Pół godziny później byliśmy już pod domem mojej przyjaciółki. Ochroniarz zostawił nas w samochodzie i poszedł po nią. Ciągle się wierciłam. Gnębiła mnie myśl, czy Liam, powiedział o mnie chłopakom. Miałam nadzieję, że nie, ale wiedziałam też iż prędzej czy później, jeżeli on im nie powie, to wyciągnął to z niego siłą.
Niespokojnie wierciłam się na fotelu. Próbując odciągnąć moje myśli od tego wszystkiego i się jakoś, przynajmniej trochę, uspokoić.
-Mała... nie panikuj. Nie będzie tak źle.- powiedział Troy lustrując mnie wzrokiem.
Spojrzałam na niego z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.
-Ty chyba nie wiesz o czym mówisz!
-Wiem... Będę twoim rycerzem na białym koniu. Nie będę odstępował od ciebie nawet na krok, a w razie czego będę wyciągał cię z tarapatów.- poruszał zabawnie brwiami.
Zaczęłam się śmiać.
-Rycerz na białym koniu powiadasz? Hahaha... Nie pochlebiaj sobie!
-Spadaj!- warknął. Zanim odwrócił się w stronę okna pokazał mi środkowy palec. Jego zachowanie sprawiło, że zaczęłam się śmiać jeszcze głośniej.
-Posuń się.
 Na ziemię ściągnął mnie głos Bonnie. Chłodne powietrze wpadło do samochodu. Zrobiłam to czego zażądała ode mnie przyjaciółka. Po chwili ruszyliśmy.

Zdziwiło mnie, że  nie musiałam podawać Andy’emu adresu klubu, w którym miała odbyć się impreza urodzinowa Hazzy.
Jakiś czas później byliśmy już na miejscu. Andy miał rację mówiąc, że będą tam paparazzi.  Ledwo się zatrzymaliśmy, a błysk fleszy już mnie oślepił. No cóż, jutro moje zdjęcia będą we wszystkich możliwych brukowcach.
Pierwszy z samochodu wyszedł Troy, poczym pomógł wysiąść mnie i Bonnie. Nie zwracając uwagi na hieny weszliśmy do środka, gdzie już rozbrzmiewała głośna muzyka. Od razu zauważyłam kilka znanych mi osób. Od kelnera, który krążył po sali wzięłam kieliszek szampana. Wzrokiem szukałam Harry’ego, lecz nigdzie nie mogłam go znaleźć. W końcu Troy lekko szturchnął mnie łokciem i wskazał głową na długą skórzaną na kapę po lewej stronie, gdzie siedziała poszukiwana przeze mnie osoba. Powoli zaczęłam, przedzierać się przez tłum ludzi. Gdy doszłam do Harry’ego, złożyłam mu szybko życzenia. Zaraz potem zaczęli zbierać się wokół niego inni ludzie, więc ostrożnie się wycofałam. Troy tak jak obiecał nie odstępował mnie na krok.
-Powiedziałeś wszystkim, że mają być o 8?- zapytałam. Chłopak tylko przytaknął  głową.
-Widzę, że jednak przyszliście.- usłyszałam za sobą głos Zayna. Odwróciłam się. Obok Malika stał Niall z niepewnym uśmiechem.
-Jak widać...- dopowiedział za mnie Troy.
-Gdzie Tomlinson? Mam do niego sprawę...
-Nie ma go i niestety nie będzie.- odezwał się Niall. Spojrzałam na niego zdziwiona.- Przecież on to wszystko organizował. Nie czaję...- mruknęłam bardziej do siebie niż do nich.
-Musiał gdzieś pilnie pojechać.- powiedział Zayn posyłając mi znaczące spojrzenie. „I wszystko jasne, masz szare firanki”, pomyślałam cytując fragment z jakiejś polskiej reklamy.
-Zatańczysz?- wypalił niespodziewanie blondyn. Intuicyjnie się zgodziłam. Chwilę później byliśmy już na parkiecie. Ukradkiem rozglądałam się za Liamem, ale nigdzie go nie widziałam. Czyżby mu tez wyskoczyło coś pilnego?
-Idę po coś do picia.- powiedziałam do blondyna. On tylko skiną głową.
Podeszłam do barku i zamówiłam martini. Po drugiej  stronie zobaczyłam Nicka. Uśmiechnęłam się od niego. Muzyka ucichła. Nagle na nie dużym wzniesieniu pojawił się Liam z mikrofonem w ręce. Przyglądałam mu się z uwagą. Jeszcze nie zdążył nic powiedzieć, a w sali już panowała cisza.
-Harry... Louis, prosił mnie, żebym przekazał ci od niego prezent. Nie wierzę, że to robię.- chłopak się zaśmiał.- Wszystkiego najlepszego, młody!- powiedział, po czym zgasły światła. W całkowitej ciemności, było jedynie słychać szepty zgromadzonych osób. Z głośników popłynęła muzyka.  Gdy moje oczy zaczęły się przyzwyczajać do mroku, zostało zapalone światło, ale tylko nad mini sceną na której pojawiła się skąpo  ubrana brunetka. Wiedziałam na co się zanosi. Upiłam spory łyk martini. Kiedy dziewczyna zaczęła tańczyć, zaczęłam się śmiać.
-Co cię tak bawi?- usłyszałam za sobą jakiś głos.
-To. Nie wiedziałam, że Tommo wpadnie na taki pomysł. Nie wierzę.- odpowiedziałam nie odwracając się od osoby stojącej za mną.
-Też myślałem, że go dobrze znam. W dodatku o tym prezencie dowiedziałem się pół godziny temu.
Gdy się uspokoiłam, odwróciłam się. Serce podeszło mi do gardła, kiedy okazało się, że moim rozmówcą jest Liam.
-Szkoda, że nie wynajął striptizera do pary.- mruknęłam pod nosem. Chłopak się zaśmiał. Poczułam się tak jak kiedyś. W końcu przyznałam się przed sobą, że brakuje mi tych czasów, kiedy po prostu mogliśmy pogadać bez zbędnych tajemnic.
-Chyba o tym nie pomyślał.
Odwróciłam się w stronę sceny na której tańczyła dziewczyna. Kątem oka wypatrzyłam Harry’ego. Jego mina była niedopisania. Przez cały czas czułam na sobie ciężar spojrzenia Payne’a. Nie mogąc już go znieść, przeprosiłam go i poszłam do toalety. Wyjęłam z kieszeni spodni telefon. Zaklęłam pod nosem. Od 10 minut powinnam być w studiu. Wybiegłam z łazienki. Szybko znalazłam Troy’a i wyszliśmy tylnimi drzwiami. Kilka minut później już jechaliśmy w stronę studia.

Liam:
Usiadłem na jednej z narożnych kanap i rozglądałem się za Melisą. Prawie od godziny nigdzie jej nie widziałem. Upiłem kolejny łyk coli. Troy’a też nigdzie nie widziałem. Podszedłem do baru i zobaczyłem Nicka, który właśnie rozmawiał z Bonnie. Bez namysłu podszedłem do dziewczyny z burzą loków na głowie.
-Hej.- dałem jej buziaka w policzek.- Wiesz gdzie jest Mela?
-A która godzina?- zapytała automatycznie. Trochę mnie to zdziwiło.
-9:05, a po co ci to?
-Powinna być jeszcze w studiu. Niektórzy muszą pracować.- machnęła ręką na barmana, który podał jej długopis. Wzięła serwetkę i zaczęła coś pisać.- Błagam cię. Wyjaśnijcie sobie wszystko.- podała mi serwetkę.- To adres studia. A jeżeli jej tam nie ma, to na dole masz adres jej nowego domu.
-Jesteś wielka!- Dziewczyna się zaśmiała i wróciła do rozmowy z Nickiem.
Przez kolejne 10 minut szukałem kogoś, kto mógł by zawieść mnie do studia. W końcu gdy znalazłem Paula znowu traciłem czas. Początkowo nie chciał się zgodzić lecz po małym szantażu zmienił zdanie. Wyszliśmy tyłem. Po drodze wziąłem swoją kurtkę.
Wsiadłem do samochodu. Tak naprawdę nie miałem pojęcia. Co chcę jej powiedzieć, ale byłem pewien, że musze wszystko wyjaśnić, bo to zaczynało zrzerac mnie od środka.

Droga do studia minęła zdecydowanie zbyt szybko. Wydawało mi się, że dopiero co wyjechaliśmy spod klubu, a kilka sekund później patrzyłem budynek, w którym kiedyś sam ćwiczyłem i nagrywałem.
-Payne! Tu ziemia!- krzyknął mi do ucha Paul.- Idziesz tam czy nie?- powiedział ciszej.
-Idę. Zaczekaj tu na mnie.
Wysiadłem z samochodu i szybko wszedłem do budynku. Nic się tu nie zmieniło, te same czerwone ściany, klika płyt oraz zdjęć na ścianach. Skierowałem się w stronę sali prób, na pierwszym piętrze. Gdy byłem na dole słyszałem śmiech.
-Liam?- usłyszałem za sobą znany mi męski głos. Odwróciłem się i zobaczyłem Andy’ego. Uśmiechnąłem się szeroko.- Co ty tu robisz?
-Przyszedłem do Melisy. Musze z nią pogadać.- Mężczyzna skinął twierdząco głową.
-Zaraz ją zawołam.- ominął mnie i wszedł do sali.
-Dobra! Dziesięć minut przerwy! Potem bierzemy się ostro do roboty!- usłyszałem za drzwiami glos Anity. Nagle ogarnęła mnie panika. „Po co ja tu w ogóle przyszedłem?!” po chwili drzwi się otworzyły. Zdziwiła się na mój widok.
-Możemy pogadać?- zapytałem niepewnie. Bałem się, że się nie zgodzi. Nasza ostatnia poważna rozmowa była kompletnym niewypałem, ale  w klubie czułem się tak jak kiedyś.
-Jasne. Chodź.- oznajmiła i zaczęła iść korytarzem. Poszedłem za nią od niedużego pomieszczenia, które przypominało małą stołówkę. Niall zawsze spędzał tu wolne chwile podczas nagrywania piosenek.- Co cię do mnie sprowadza?- zapytała uważnie mi się przyglądając.
-Chciałem cię przeprosić, że wtedy we Francji tak wpadłem do twojego pokoju. Naprawdę nie wiem po co to zrobiłem.
-A teraz?- powiedziała. Wyjęła sobie kubek z szafki i wlała trochę kawy.- No sory, ale nie wydaje mi się, żebyś zwiał z imprezy urodzinowej kumpla, żeby mnie przeprosić, bo mogłeś to zrobić wcześniej. Czego ty ode mnie oczekujesz?- zapytała w taki sposób, jakby nie chciała poznać odpowiedzi.
-Nic? Tylko chcę, żebyś mi to wyjaśniła. Niż z tego nie rozumiem.- przejechałem ręką po włosach.
-Myślałem, że jesteś mądrzejszy.- mruknęła pod nosem.- Przecież Alice ci wszystko powiedziała.- Skinąłem twierdząco głową. Powiedziała i to więcej niż raz, pomyślałem.
-Dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego akurat to?- Melisa nic nie mówiła. Wpatrywała się w jeden punkt na ścianie. Dopiero teraz zauważyłem, że nie ma już na sobie turkusowej koszuli ani szpilek w tym samym kolorze. Teraz była ubrana w trampki, przetarte jeansy i bluzę. Włosy spięła w kok. Jak dla mnie i tak wyglądała olśniewająco. Po chwili wzruszyła ramionami. Domyśliłem się, że nie chce o tym mówić.- A czy mogło by być między nami tak jak kiedyś?- zapytałem. Tym razem to ja nie wiedziałem, czy chcę poznać odpowiedź. Przyglądała mi się z szeroko otworzonymi oczami. Była zaskoczona moim pytaniem.
-Nie, Liam. Już nic nie będzie tak jak kiedyś. Ja mam swoje, nowe, życie a ty swoje. W dodatku, wszystko się zmieniło. Ja się zmieniałam. Masz Danielle, ja też mam kogoś...
-Nathana...- przerwałem jej, całkowicie nie świadom, że powiedziałem to na głos.
-Skąd wiesz?
-Naprawdę powinnaś się bardziej interesować swoją osobą. W tej branży plotki szybko się roznoszą.- wzruszyłem ramionami. Wtedy do mnie dotarło, że ona potwierdziła to, że się z nim spotyka, co wywołało u mnie jakiś ból. Tak, byłem o nią zazdrosny. Od kiedy tylko ludzie zaczęli o tym mówić, nawet gdy jeszcze nie wiedziałem, że ona jest Anitą, miałem cichą nadzieję, że to nie prawda.
-To wszystko nie ma sensu...- mruknęła i upiła łyk kawy.- Przez te parę miesięcy, dawaliście dobie radę, beze mnie, więc teraz też o mnie zapomnijcie...- Nagle otworzyły się drzwi i do pomieszczenia wszedł Troy.
-Mel, długo jeszcze?- zapytał.
-Nie zaraz przyjdę.- powiedziała posyłając mi znaczące spojrzenie. Chłopak wyszedł. Mela podeszła do mnie. Dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów. Przerażało mnie jak bardzo chciałem ją teraz przytulić i pocałować, i nie pozwolić jej stąd wyjść.
-Naprawdę powinniście o mnie zapomnieć.- przyłożyła swoją dłoń do mojego policzka. Zadrżałem. Przechyliłem głowę, żeby jaszcze lepiej poczuć jej dotyk za którym tak tęskniłem.- Proszę... zapomnijcie o mnie.- powiedziała błagalnym głosem. Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Niby jak miałem o niej zapomnieć. Nagle odskoczyła ode mnie jak oparzona. Spuściła głowę.- Przepraszam... Nie powinnam... idź już, dobrze?- mówiła, nie podnosząc wzroku. Nie chciałem, żeby się ode mnie odsuwała. Skinąłem głową, chociaż nie wiedziałem czy to zauważyła.
Odwróciłem się i podszedłem do drzwi.
-Żaden z nas nie zapomniał o tobie w ciągu tych paru miesięcy.- powiedziałem stojąc tyłem do niej. Nie chciałem na nią patrzeć bo wiedziałem, że nie wytrzymam i zacznę płakać. To mnie za bardzo bolało.- Musisz też wiedzieć, że nasz, mój stosunek do ciebie wcale się nie zmienił... nadal nam na tobie zależy nie zapominaj o tym.
Nie czekając na odpowiedź wyszedłem.



środa, 12 czerwca 2013

Rozdział 46


Strasznie przepraszam za opóźnienie. 
Rozdział dedykuję specjalnie dla Agnieszki, która mnie męczyła. :P

Przy okazji zapraszam na nowego bloga z Niallem w roli głównej:

____________________________________________



Melisa:
Kręciłam się po nowej kuchni, próbując znaleźć jakiś kubek. Wczoraj przywieźliśmy tu nasze ostatnie rzeczy i jeszcze nie zdążyłam się zorientować gdzie co się dokładnie znajduje. Zrezygnowana podeszłam do ostatniej szafki. Uśmiechnęłam się na widok stojących tam kubków. Wyjęłam jeden z nich i wlałam sobie kawy. Usiadłam na wysokim krześle. Wbiłam swój wzrok w zaśnieżony ogród za oknem. „Ciekawe, jak będzie wyglądał gdy wszystko rozkwitnie?”, pomyślałam.
Wyjęłam telefon z kieszeni i  spojrzałam na godzinę. Była 9:30. Za cztery godziny miał wrócić Nathan z resztą zespołu. Mieliśmy zjeść razem obiad. Potem miałam spotkać się z Ashem.
-Gdzie te cholerne kubki?!- usłyszałam zaspany, zirytowany głos Troy’a. Zaśmiałam się. Czyli nie tylko ja mam z tym problemy.
-W ostatniej górnej szafce po lewej, środkowa półka.- wyrecytowałam zadowolona z siebie, że zapamiętałam. Odwróciłam się w jego stronę. Jak zwykle o tej porze miał na sobie tylko dresy.
-A co ty tu robisz?- spojrzał na mnie zdziwiony.- Poza to cześć. Nie zauważyłem cię.
-Piję kawę jak byś nie zauważył. Kanapki są w lodówce.- Troy posłał mi wdzięczny uśmiech
- Wybierasz się na urodziny Harry’ego?- zapytał wyjmując głowę z lodówki. Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami.
-Kompletnie o tym zapomniałam!- wymamrotałam.- A ty?- wzruszył bezradnie ramionami i usiadł na krześle obok mnie. Nie chciałam tam iść. Chociaż obiecałam, ale to było zanim Liam dowiedział się, że ja... to ja. Wiedziałam, że on tam będzie.
-Pamiętaj, że na 8 mamy być w studiu.- odezwał się Troy. Kamień spadł mi z serca. Przynajmniej nie będę musiała tam być. Mam bardzo dobrą wymówkę.
Skinęłam twierdząco głową.
-Troy... Może zajrzymy tam na godzinę? Jakoś nie uśmiecha mi się, żeby tam iść ale obiecałam i dodatkowo chcę zobaczyć jaki Harry dostanie prezent. No wiesz ten do którego się dorzuciłam.- prychnęłam.- Poza tym czułabym się jakoś dziwnie, gdybym tam nie zajrzała. Ze względu na to co było kiedyś, myślę, że powinnam tam pójść.- Chłopak uśmiechnął się pokrzepiająco i pocałował w policzek.
-O czym tak skarby wy moje rozmawiacie?- odwróciłam się w stronę głosu. Przy wejściu do kuchni stała zaspana Bonnie. Kompletnie zapomniałam, że ona tu spała. Wczoraj, a właściwie dzisiaj, pomagała nam rozpakować wszystkie rzeczy. Wszyscy byliśmy zmęczeni, więc postanowiliśmy, że moja przyjaciółka zostanie u nas.
Zaśmiałam się widząc jej potargane, kręcone włosy oraz nieobecny wzrok. Dziewczyna po prawiła pomarańczową bluzkę. Powoli do nas podeszła i przywitała się. Usiadła obok Troy’a. Chłopak podsunął jej talerz z kanapkami pod nos. Ja w tym czasie wyjęłam dodatkowy kubek i wlałam jej kawy.
-No to dowiem się o czym tak zawzięcie plotkowaliście?- zapytała upijając łyk kawy.
-O urodzinach Styles’a.- powiedziałam spokojnie.
-Idziecie?
-Tylko na chwilę.- zaczął Troy.- Złożymy mu życzenia, posiedzimy przez chwilę a potem idziemy do studia. Ty możesz siedzieć ile tylko zechcesz.
Bonnie skinęła twierdząco głową. Pół godziny później poszliśmy wszyscy do salonu. Kilka najbliższych godzin mieliśmy zamiar spędzić, na obijaniu się.  Gdy „skakaliśmy” my po kanałach. Przyszedł do nas Andy.
-Cześć dzieciaki. Macie gości. Jak na moje oko można ich wpuścić.- uśmiechnął się i wyszedł. Wszyscy odwróciliśmy się w stronę drzwi. Po chwili wrócił mój ochroniarz a za nim osoby, których nikt się o tej porze nie spodziewał.
-Cześć Wam!- usłyszałam uradowany głos Nathana, który po chwili wyłonił się zza Andy’ego. Zaraz za nim do domu wszedł Max, Siva, Jay i Tom. Pobiegłam w ich stronę. Uciskałam wszystkich.
-Co wy tu robicie mieliście wrócić za kilka godzin.- powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Nie mogąc uwierzyć, że oni stoją teraz przede mną , w moim nowym domu.
-Mały się uparł na wcześniejszy lot.- odezwał się Parker.
-I o to jesteśmy!- Krzyknął z entuzjazmem Jay. Poszliśmy wszyscy do salonu. W głębi duszy byłam wdzięczna Scottowi, że załatwił nam do salonu dwie wielkie kanapy. Przez chwile zastanawiałam się skąd mają mój nowy adres, ponieważ ja im go nie podawałam. Szybko stłumiłam tę myśl. Dość często zapominałam, że teraz jestem osobą publiczną i bez problemu można go znaleźć. A oni mieli jeszcze bardziej ułatwiony dostęp do tych informacji.
Zaczęliśmy rozmawiać o tym co się działo, przez ostatni tydzień gdy się nie widzieliśmy. Nath objął mnie ramieniem. Uśmiechnęłam się czując jego ciepło. Chłopak pocałował mnie w czubek głowy. Poza Sivą i Max’em nikt nie zwrócił na nas uwagi. Wtuliłam się mocniej w mojego chłopaka i zaczęłam się bawić jego koszulką.
-Mel... Wszystko w porządku?- wyszeptał mi do ucha zatroskanym głosem. Wiedziałam co miał na myśli. Przed wczoraj powiedziałam mu o wszystkim. Uznałam, że powinien o tym wiedzieć, więc tak też zrobiłam.
-Tak.- dałam mu buziaka w policzek.

Po wspólnie spędzonych 4 godzinach, chłopcy zostawili naszą tróję. Wraz z Bonnie poszyłyśmy się przygotowywać na spotkanie z Ashem. Weszłyśmy do mojego nowego pokoju,  w którym panował porządek. Był znacznie większy od tego w domu Troy’a. Ciemno fioletowe ściany idealnie współgrały z kremowymi. Przyglądając się ciemnym brązowym meblom z beżowymi ornamentami doszłam do wniosku, że ktoś doskonale wyczuł mój styl. Jaskrawe zielone dodatki tylko dodawały uroku temu pomieszczeniu. Skierowałam się w stronę mojej dużej garderoby, w której panował wielki bałagan. Wszędzie stały jakieś pudła i walizki. Podeszłam do półki na której leżało kilka par sporni. Wzięłam parę czarnych dresów i wrzuciłam je do torby. Tak samo zrobiłam z t-shirtami. Po chwili wróciłam do pokoju. Bonnie siedziała na łóżku z laptopem na kolanach.
-Co robisz?- zapytałam kierując się do łazienki.
-Dbam o twoich fanów!- krzyknęła. Zaśmiałam się. Bonnie z całą pewnością zaliczała się do osób, które nie usiedzą w miejscu dłużej niż 10 minut, ale jeżeli chodziło o odpisywania moim fanom i dawania im follow mogła przesiedzieć tak cały dzień. – Wstąpimy po drodze do mnie? Muszę jakieś ubrania zabrać.
-Już ci spakowałam.- uśmiechnęłam się do niej. Machając torbą.
-Kocham cię!- krzyknęła. Wyłączyła laptopa i zeszłyśmy na dół, gdzie siedział Troy wraz z Andym.
-... Nie. Scott mi kazał do niego wpaść, żebym się zorientował jak to wszystko wygląda od kuchni.- usłyszałam podekscytowany ton Troy’a. Byłam w 100 procentach pewna, że rozmawiają o tym, że ma być menagerem mojej przyszło rocznej trasy.
-Dużo czasu ci to zajmie?- krzyknęłam stojąc jeszcze na schodach. Blondyn odwrócił się w moja stronę i wzruszył ramionami. 
-Nie wiem ale na pewno się ze wszystkim wyrobię.- skinęłam twierdząco głową. Przerzuciłam torbę przez ramię. Andy podszedł do mnie i Bonnie.
-Już?
-Tak. Zaraz przyjdziemy.- odpowiedziała moja przyjaciółka. Ochroniarz wyszedł z domu. Ja w tym czasie szybko podbiegłam do lodówki i wyjęłam z niej 2 butelki z wodą.
-Wiesz, Troy... Jakoś tak dziwnie będzie bez ciebie. Już się przyzwyczaiłam, że wszędzie za mną łazisz.- zaśmiałam się.
-To się kochanie odzwyczaj.- pokazał mi język.- Jesteś już dużą dziewczynką i ja jako twój tata już chyba nie muszę cię tak pilnować...- powiedział poważnym tonem. Na jego twarzy pojawił się nikły uśmiech. Nagle wszyscy troje zanieśliśmy się donośnym śmiechem. Czasami zastanawiałam się jak właściwie traktuje Troy’a. Jako mojego „tatuśka” czy raczej brata. Zawsze dochodziłam do wniosku, że to zależy od danej sytuacji.
Pożegnałyśmy się z nim i poszyłyśmy do samochodu Andy’ego. Przez całą drogę gadaliśmy o moich planach na najbliższy okres czasu. Po 40 minutach byliśmy już na miejscu. Ledwo wysiedliśmy z pojazdu, a tuż obok usłyszałam dziewczęcy głos.
-Przepraszam? Mela, może zrobić sobie z tobą zdjęcie?- odwróciłam się w stronę dwóch, na oko, dziesięcioletnich dziewczynek. I skinęłam twierdząco głową. Andy zrobił nam kilka zdjęć. Poczym dziewczynki odeszły.
-Chyba nigdy się do tego nie przyzwyczaję.- mruknęłam od nosem. Na co Bonnie się cicho zaśmiała. Spojrzałam na telefon.-Kurde. Jesteśmy spóźnione.- zaczęłam wbiegać po schodach. 5 minuty później byliśmy już na sali.
-A ta już zaczyna gwiazdorzyć ...- zakpił Ash.- Kiedyś punktualna a teraz się spóźnia. Nie ładnie!- zaśmiał się i mnie przytulił.
-Wiem, wiem... sory ale fani mnie zatrzymali.- powiedziałam z uśmiechem i przywitałam się z resztą grupy.- I jak?- spojrzałam na Asha. Oczywiście miałam na myśli wszystkie formalne sprawy.
-Załatwione. Dokumenty podpisane. Wszyscy wyrazili zgodę. Mamy już część układu...- poruszał zabawnie brwiami.- A tak swoja drogą to bardziej rockowej piosenki nie  dało się wybrać? Zdajesz sobie sprawę jak trudno coś to tego wymyślić?
-Dlatego przyszłam do jednego z najlepszych.- zaśmiałam się.- A tak dla twojej wiadomości to nie ja wybierałam piosenkę.- chłopak wzruszył ramionami.
-Dobra dzieciaczki! Robimy rozgrzewkę!- krzyknął, a jego głos rozniósł się echem po sali.
-Sam jesteś dzieckiem!- dobiegł głos z drugiego końca pomieszczenia. Cała ekipa spojrzała w stronę rudowłosej, wysportowanej dziewczyny, która zaczynała się rozciągać. Wszyscy zanieśli się śmiechem. Sue była o dwa lata starsza ode mnie a dogryzanie Ashowi można śmiało nazywać jej hobby. Nasz trener pokazał jej tylko język. Gdy wszyscy uspokoiliśmy się przeprowadziliśmy porządna rozgrzewkę a potem Ash przedstawił mi swoją wizję na choreografię.

Ponad trzy godziny później wyszłyśmy ze szkoły. Andy czekał na nas przy drzwiach. Szybko wsiedliśmy do samochodu. Odwieźliśmy Bonnie do jej mieszkania, a ja z moim ochroniarzem wróciłam do mnie, żeby przygotować się na imprezę, na którą nie miałam ochoty wcale iść.
W domu nie było nikogo. Poszłam do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia. Wyjęłam mleko z lodówki i zrobiłam sobie płatki. Gdy tylko zjadłam poszłam do łazienki wziąć prysznic. Zastanawiałam się czy dobrze robię, że tam idę. Nie chciałam spotkać Liama, a to niestety była rzecz nie unikniona. Bałam się tam iść ale z drugiej strony wiedziałam,  że muszę. Dawna część mnie, która się z nimi przyjaźniła po prostu domagała się chociażby krótkiego spotkania z nimi.
-Mel?!- usłyszałam za dziwami głos Troy’a. Owinęłam się szybko ręcznikiem.
-W łazience.- krzyknęłam wystarczająco głośno żeby mnie usłyszał. Po chwili wyszłam. Chłopak leżał na moim łóżku.- O której się to zaczyna?
-Chyba o 6:30.- powiedziałam spokojnie. Podeszłam do szafki na której leżał mój telefon. Znalazłam sms-a od Louisa, w którym podał miejsce i godzinę, żeby się upewnić czy dobrze pamiętam.- Na pewno o tej.- Chłopak westchnął ciężko.
-W takim razie za godzinę wychodzimy.- powiedział powoli. Widziałam jak bardzo był zmęczony. Oczy same mu się zamykały.
-Jak chcesz nie musisz tam iść...
-Spoko. Prysznic postawi mnie na nogi, przecież nie zostawię cię z tym samej.- podszedł do mnie i położył swoje dłonie na moich ramionach. Zadrżałam. Miał strasznie zimne ręce. Pocałował mnie w czoło.- Zbieraj się piękna.- powiedział i wyszedł. Podeszłam do szafy i wyjęłam to:


 Wróciłam do łazienki. Wysuszyłam włosy i lekko je podkręciłam. Pomalowałam się i kilka minut później byłam gotowa. Do wyjścia zostało mi już niecałe 15 minut. A mój żołądek skręcał się ze strachu...