O
8:30 zeszłam na dół, byłam święcie przekonana, że ojca oczywiście nie ma...
Że
co?!- krzyknęłam. Zobaczyłam w kuchni ojca, który... O cholera!! Robił
śniadanie?! Nie no ja to mam shizy, albo się nie obudziłam. Rzuciłam torbę na
podłogę i weszłam bez słowa do kuchni. Wzięłam szklanką i wlałam sobie sok
marchewkowy, bardzo go lubię, i usiadłam na wysokim krześle przy szafce.-Witaj Anitko. Zrobiłem ci śniadanie. Twoją ulubioną jajecznicę ze szczypiorkiem.- powiedział ojciec podstawiając mi talerz pod nos.
-Yyy... Ok. To jest dziwne! Piłeś coś?- spojrzałam na niego zszokowana. On nie robił mi śniadania od dobrych 6 lat.
-Nie nic nie piłem.- powiedział zmieszany. I faktycznie nie czuć było od niego alkoholu.- Po prostu nasza ostatnia kłótnia dała mi spoko do myślenia. Miałaś rację, stoczyłem się na dno i wpadłam do dziury z oceanie wódki i w ogóle alkoholu. Ale postanowiłem to zmienić.
-Czy ja dobrze słyszę? Doszedłeś do wniosku, że musisz się zmienić? Tak? Hahaha... A to dobre! Plan niezły tylko, że ja jakoś w to nie wierzę.
-Rozumiem, że mnie nienawidzisz po tym co ci robiłem... Nie wiem co się ze mnę działo. Chcę żebyś mi wybaczyła. Wiem, że to nie będzie łatwe, ale proszę postaraj się...
-To nie będzie łatwe?! To będzie cholernie trudne! Myślisz, że co jednym śniadaniem wszystko zmienisz?! Te wszystkie siniaki, gwałty...- jak zawsze była twarda w takich sytuacjach i potrafiłam dusić w sobie emocje i jedynie dawałam przepustkę złości, to tym razem nie wytrzymałam i zaczęłam płakać.- Te wszystkie stracone lata, w których powinnam się była bawić a w tym czasie już jako 13-latka pracowałam! Czasu już nie cofnę! Ty też nie możesz!- powiedziałam przez łzy...- Zajebiście 8:10! Zaraz się spóźnię do pracy!
-Anita! Zaczekaj! Podwiozę cię... Pozwól mi przynajmniej tyle zrobić. Proszę...- powiedział i parzył na mnie wyczekująco.
-Yh... No dobra. Wzięłam torbę, założyłam japonki i okulary przeciwsłoneczne. Po chwili siedziałam z ojcem w samochodzie i jechaliśmy do mojej pracy.
-Dzięki.- rzuciłam wysiadając z samochodu. Ta... Jednak stać mnie na odrobinę człowieczeństwa w stosunku do mojego ojca. Weszłam do kwiaciarni.
-Dzień dobry.- powiedziałam łkając. Jak wyszłam z samochodu to się poryczałam...
-Jezu! Anita... Czemu płaczesz?- powiedziała z litością pani Ania. Była przyjaciółką mojej mamy, więc mogłam jej zaufać. Ona wiedziała o mojej sytuacji z tatą. Opowiedziałam jej o całym dzisiejszym zajściu.
-Anita. Już dobrze. Nie płacz, proszę cię... Nie wiem co powinnaś zrobić, może jednak daj mu szanse... I tak w poniedziałek wyjeżdżasz.- przytuliła mnie mocno. Tak bardzo mi brakowało, takiego matczynego uścisku... Nic nie powiedziałam.
-Może chcesz dzisiaj wolne?
-Nie,
nie chcę.- otarłam łzy.
-A
zapomniałabym. Proszę to twoja wypłata.- powiedziała kobieta wręczając mi
kopertę- -Wiem, że dopiero pracujesz od 4 dni, ale to tak na dobry początek.- w
kopercie było 400 zł. Nie zapracowałam na tyle.
-Nie
proszę pani. Ja nie mogę tego przyjąć, przynajmniej nie wszystko...
-Weź
to. Przyda ci się. Po za tym niedawno miałaś urodziny a ja nie dałam ci
prezentu...
-Ale...
-Nie
ma żadnego ale! Masz to wziąć!- przerwała mi kobieta.
-Dziękuję.-
powiedziałam i pocałowałam ja w policzek.
O
16 wyszłam z kwiaciarni i poszłam do restauracji.
-Hej.
Ani...- usłyszałam za sobą głos Kornelii, mojej koleżanki z pracy, która właśnie
kończyła swoją zmianę.
-Hej!-
powiedziałam do niej, a ona mnie bardzo mocno przytuliła
-Będę
za tobą tęskniła! I to bardzo! Ale dasz czasem znać co tam u ciebie?
-Jasne!
A to już się nie zobaczymy?- zapytałam
-No
niestety nie... Tomek dał mi urlop.- powiedziała blondynka o piwnych oczach i
długich nogach.
-Szkoda...
Ja też będę za tobą tęsknić.
-Mam
dla ciebie prezent.- wyjęłam z torebki podłużne pudełeczko.-Proszę do dla
ciebie. I masz to przyjąć bez żadnego ale...
-No
dzięki...- pocałowałam ją w policzek i otworzyłam pudełeczko. W środku był
srebrny łańcuszek z zawieszką w kształcie serce z wygrawerowanym napisem: ‘I’ll
never forget you...’ a pod spodem podpis ‘Korni’.- O matko! Jaki
śliczny! Dziękuję! A ja nic dla ciebie nie mam...
-Mi
wystarczy, że będziesz do mnie pisać, albo dzwonić. Ja muszę iść, bo się z
Michałem umówiłam. Papa! Będę tęsknić!
-Ja
też. Jeszcze raz wielkie dzięki! Cześć! Miłej randki!- powiedziałam i zaczęłam
się przebierać.
Standardowo
wyszłam ok. 23. Nie chciałam jeszcze wracać do domu. Założyłam słuchawki na
uszy. Puściłam muzykę... Haha! Tell me a lie... Co
za wyczucie czasu... Wiem, że nie do końca ta piosenka wiąże się z moją
sytuacją, ale ma w sobie to coś, co po części odzwierciedla moje myśli...
Stwierdziłam, że wrócę do domu dłuższą drogą. Szłam pustymi, oświetlonymi
ulicami, przedmieść Warszawy. Raz na
jakiś czas minął mnie jakiś samochód, a tak, po za tym, to była kompletna
cisza... Podgłosiłam muzykę i odpłynęłam... Ciągle myślałam o dzisiejszym
poranku... zastanawiałam się, czy powinnam dać mu drugą szanse...
Może powinnam spróbować?
Może naprawdę by się zmienił... Słyszałam, że do leczenia, chyba mogę to tak
nazwać, do leczenia nałogów jest potrzebne wsparcie... A ojciec ze strony
rodziny raczej go niedostatnie... Zastanawiałam się nad tym ‘jak mi było z
ojcem’ a ‘jak bez niego’. Byłam rozdarta pomiędzy swoimi
myślami.
Brakowało mi przez te ostatnie 6 lat, takiej ojcowskiej miłości. Jednak miałam
mu za złe, że musiałam utrzymywać jego i siebie... Po śmierci mamy, gdy zaczął
pić stracił pracę... Więc ja miałam szybki kurs dojrzałości. On zniszczył mi
moje życie!! Miałam w oczach łzy... Co jakiś czas jakaś jedna, zagubiona
spływała mi po policzku. Moje serce krwawiło... Czułam, że jest popękana na
miliony drobnych kawałeczków. Kochałam ojca, ale za razem go nienawidziłam. Do
jasnej cholery! Co ja mam zrobić?! Mam tylko 2 dni do wyjazdu... Może dam mu
szanse?
Wróciłam
do domu, w kuchni i w salonie świeciło się światło. Myślałam, że nie wytrzymał
i zaczął pić. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do domu. Ojciec siedział, na tym krześle co ja rano.
-Jezu!
Anita! Martwiłem się o ciebie. Gdzie ty tyle byłaś?!
-No
w pracy??- wyjęłam z torby telefon... O fuck... Trochę przesadziłam z tym
spacerkiem jest 00:40... Powiedziałam i poszłam do swojego pokoju... W kąt
pokoju rzuciłam torbę a sama, walnęłam się na łóżko. Popłakałam się... Nie
miałam pojęcia co mam o tym myśleć... Wtedy rozległo się pukanie do drzwi...
-Mogę wejść?- nic nie
odpowiedziałam.- Anita... Posłuchaj mnie kochanie... Wiem, że spieprzyłem to
wszystko i twoje życie... Dopiero teraz do mnie dotarło, że mama nie chciałaby
żeby tak było... Może jest już trochę za późno, żeby cieszyć się dzieciństwem,
ale chciałbym, żebyś przynajmniej skorzystała z młodości. Masz dopiero 18 lat i
jeszcze dużo rzeczy przed tobą... Zdają sobie sprawę z tego, że to co ci
robiłem było straszne... Ale naprawdę chcę się zmienić... Chcę żeby wszystko
wróciło do normy...-leżałam na tym łóżku i płakałam. Nie wiem czy ze szczęścia,
że w końcu to do niego dotarło, czy dlatego, że cierpiałam. Łzy spływały mi
jedna z drugą. Chciałam go słuchać ale
nie potrafiłam...- Anitko..Proszę
spójrz na mnie...- podniosłam głowę i usiadłam na łóżku, ale patrzyłam się w
okno. On wziął moją głowę w dłonie i odwrócił w swoja stronę ja jednak
spuściłam wzrok...- Proszę spójrz na mnie...- powoli spojrzałam na niego.- Ja
bardzo chcę się zmienić. Tęsknie za moją córką, ale żeby mi się udało musisz mi
pomóc... Ty jako jedyna mnie nie zostawiłaś...
-Wiesz,
że cię nienawidzę!
-Wiem
i to rozumiem, ale chcę żebyś pozwoliła mi to naprawić... Bardzo mi na tobie zależy...- puścił moją
twarz. Przez chwilę była kompletna cisza. Ja cały czas płakałam... Nie
wiedziałam co powinnam zrobić... W końcu nie wytrzymałam mi przytuliłam mojego
tatę nie ojca.
-Kocham
cię córciu...- pocałował mnie w czoło.
-Ja
ciebie też. Ale jeżeli to spieprzysz to wiedz, że kolejnej szansy nie
dostaniesz...- otarłam łzy. Siedzieliśmy i długo rozmawialiśmy, to o moim
wyjeździe do Anglii, to o terapii mojego taty. W duchu cieszyłam się, że w
końcu zrozumiał to co zrobił, ale jeszcze nie do końca oswoiłam się z myślą, że
odzyskałam ojca...
----------------------------------------------------------------------
Coś nie wierzę, że on się tak szybko zmieni. Pewnie się boi, że jak jego córeczka wyjedzie to nie będzie miał na mieszkanie. Rozdział super. Czekam na następny. Kocham...<3
OdpowiedzUsuńZgadzam się z komentarzem wyżej, pewnie ma jakiś cel w tej swojej "zmianie". Aczkolwiek rozdział boski ! <3 Czekam na nn . :) x
OdpowiedzUsuń