Melisa:
Zważając
na fakt, że wczoraj (a raczej dzisiaj)
trochę pobalowałam, nikogo nie powinno dziwić, że wstałam po południu.
Mimo to nie byłam wyspana. Jednak mój ukochany Troy musiał mnie obudzić trzy
godziny wcześniej przed jakimś spotkaniem, chociaż do przygotowania się
wystarczyłaby mi godzina. On chyba jednak tego nie rozumie. Wzięłam szybki
prysznic i zjadłam śniadanie, które zrobił Troy, przebrałam się w ciemne jeansy
i turkusową koszulę. Potem usiadłam przed komputer. Doszłam do wniosku, że
przez ostatnie 2 tygodnie trochę zaniedbałam fanów. Byłam zajęta przygotowaniami
do BRIT, a gdy wracałam do domu było już późno i byłam zmęczona. Gdy się
zalogowałam na twittera zobaczyłam wiele twetów z gratulacjami, co nieco
poprawiło mi mój nie zbyt humor.
Nagle
zadzwonił mój telefon. Leniwe zgramoliłam się z łóżka. Byłam zaskoczona. Na
wyświetlaczu migał mi napis „Andy”. Nigdy do mnie nie dzwonił. Zawsze, kiedy
tylko coś ode mnie chciał po prostu przychodził. A jeszcze dziwniejsze było to,
że niecałą godzinę wcześniej jadł z nami śniadanie. Wzruszyłam ramionami i odebrałam.
-Masz
gościa.- usłyszałam jego niski głos w słuchawce telefonu.
-Kogo?-
Byłam tym zaciekawiona. Wiedziałam, że to nie Alice z Tomem ani moi dziadkowie,
gdyby przyszła Bonnie, też by nie dzwonił.
-Mówi,
że chce z tobą pogadać.
-Andy
skończ z tym! Kto przyszedł?
-Zayn...
Malik.- Zatkało mnie gdy to usłyszałam. Nie wiem po co wymawiał nazwisko, skoro
nie znam żadnego innego Zayna.
-Dobra.
Zaraz zejdę.- rzuciłam rozłączając się.
Ciekawie zapowiada się ten dzień... Same niespodzianki.
Poszłam
szybko do łazienki, żeby założyć soczewki. Nie wiedziałam dlaczego to robię, bo
byłam pewna, że Liam powiedział im kim jestem, mimo to nie rozmawialiśmy.
Znając życie nawet nie zwróciłby zbytniej uwagi na kolor moich oczu. Ale po
prostu to zrobiłam. Związałam włosy i po chwili szłam już korytarzem. Będą
jeszcze na schodach zauważyłam Malika kręcącego się po salonie. Od razu
domyśliłam się, że był zdenerwowany. Nie wiedziałam o co chodzi a to jeszcze
bardziej mnie dezorientowało. Szybko przeskoczyłam kilka ostatnich stopni i
poszłam w stronę chłopaka. Był cały ubrany na czarno, co w brew pozorom było
dla niego typowe.
-Cześć...-
powiedziałam stając tuż za jego plecami.
-Co
ty sobie wyobrażasz, co?- wybuchł. Otworzyłam szeroko oczy. A nie mówiłam, że
to będzie dzień pełen niespodzianek? Kątem oka zobaczyłam jak Andy wychodzi z
salonu. „Dzięki, nawet ty mi nie pomożesz!” pomyślałam.
-Po
pierwsze może byś się przywitał! Po drugie nie mam pojęcia o co ci chodzi!
-Daj
spokój. Doskonale wiesz!- jęknął odwracając się do mnie tyłem. Zrobiłam kilka
kroków i stanęłam przed nim.
-Weź
mi wytłumacz, po jaką cholerę przychodzisz do mnie do domu i robisz aferę?! Co,
Malik? Myślałam, że jesteś lepiej wychowany...- wycedziłam przez zęby. Przez
chwilę nic nie mówił.
-Masz
rację... sory.- jęknął przeczesując ręką włosy.
-Oświecisz
mnie w końcu?- zakpiłam. Zayn spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami. Nawet
za czasów mojego „dawnego życia” taki ton był u mnie rzadkością, więc jego
reakcja mnie jakoś nie zdziwiła. Chłopak nic nie mówił, tylko wpatrywał się we
mnie, co mnie jeszcze bardziej denerwowało.
-Chodzi
o Liama...
-To
on cię tu przysłał?!- wybuchłam przerywając mu w pół zdania.
-Co?!
Nie?!- krzyknął.- On nie ma pojęcia, że tu jestem... gdyby wiedział, to by mnie
zabił.- dodał cicho.- Tym razem to ja otworzyłam szeroko oczy. Kolejna
niespodzianka.- Jak ty możesz mu to robić...
-Robić
co?- zapytałam zirytowana, jego niesprecyzowanymi wypowiedziami.
-Tak
go traktować!? Dziewczyno, ja go nie poznaję! Od miesiąca, jest całkiem inny!
Jeszcze wczoraj jak zobaczył jak się liżesz z tym całym Nathanem, czy jak mu
tam, to jeszcze bardziej, go dobiło...
-To
oto ci chodzi...- westchnęłam ciężko. Przypomniała mi się wczorajsza scena z
Nathem, na korytarzu, w czasie prób. Zachowanie Liama oraz to jak ja się wtedy
poczułam.- Zayn... weź się uspokój.- powoli do niego podeszłam.- To jest jego
problem, a nie mój!- dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową. On jednak się nie
odezwał tylko się na mnie patrzył.- Jak była impreza urodzinowa Harry’ego był u
mnie w studiu. Wszystko mu wyjaśniłam. Powiedziałam, że się spotykam z
Nathanem, że zmieniło się moje życie jak i ja sama. Poza tym on ma Danielle...
Sam widzisz, że to jest jego problem, a nie mój. To on musi się z tym uporać! A
jeżeli nie daje sobie z tym rady... to trudno.- Zaraz po wypowiedzeniu tych
słów ogarnęła mnie niepewność. Tak naprawdę sama jakoś niezbyt dawałam sobie z
tym radę. Łatwo było się domyślić co czuł Liam, bo ja czułam mniej więcej to
samo.
-Haha!
Serio? Uwierzyłaś mu, gdy ci powiedział, że z nią chodzi?!- zaśmiał się z
niedowierzaniem Zayn.
-
On mi tego nie powiedział... przecież wszyscy to wiedzą.- mruknęłam. Nie
wiedziałam co go tak śmieszy.
-Myślałem,
że go lepiej znasz.- uniosłam brwi to góry.- Modest ich zeswatało! Liam po
twojej... no cóż „śmierci”- narysował w powietrzu cudzysłów.- był w kompletnej
rozsypce. Zbliżała się premiera płyty, więc żeby zrobić w koło nas trochę
zamieszania kazali im się umawiać...
-Co?-
wyszeptałam, nie zdając sobie zbytnio sprawy, że powiedziałam to na głos. Byłam
zaskoczona. Nie wiedziałam, że ich managament jest w stanie zrobić coś takiego.
-To
tylko związek na pokaz...- chłopak przeczesał ręką czarne włosy.- Nie mów tego
nikomu. Wszyscy mielibyśmy przewalone, gdyby się ktoś o tym dowiedział.
Chciałem, żebyś to wiedziała. Nawet jeżeli już nigdy się nie zejdziecie. Po
prostu zmień trochę swoje zachowanie... To go rani, nawet nie wiesz jak bardzo,
ale on tego nie da po sobie poznać...
-Wiem.-
powiedziałam, w dalszym ciągu zaskoczona jego wcześniejszymi słowami.
-Cześć!-
rzucił i poszedł w stronę wyjścia.
Gdy
zamknął za sobą drzwi, podeszłam do okna. Nie wiedziałam jak długo tam stałam.
Naprawdę byłam w szoku, że Liam i Danielle to tylko ustawka. Nie chciało mi się
w to wierzyć. Miałam rację, że nie zgodziłam się na podpisanie kontraktu z
Modest. Mogłabym mieć przewalone, gdybym się na to zgodziła. Wpatrywałam się
kilka drzew rosnących w oddali. Wydawały się bardzo ciekawe... ale tak naprawdę
zastanawiałam się, czy gdybym wcześniej wszystkiego się dowiedziała, czy to by
coś zmieniło. Teraz byłam w kropce. Lubiłam Natha, a Liam to całkiem inna
bajka. Payne był częścią życia, za którym w brew pozorom tęskniłam, a Sykes
zaliczał się do mojego obecnego życia. To wszystko zaczęło mnie przytłaczać...
-Ziemia
do Meli?!- Troy zaczął krzyczeć mi do ucha, tym samym sprowadzając mnie na
ziemie.
-Wyluzuj...-
mruknęłam.
-Co
cię gryzie?- zapytał z troską w głosie.
Wzruszyłam
ramionami. Co mu niby mogłam odpowiedzieć, że „gryzie” mnie cały świat? Chłopak
przytulił mnie od tyłu. Gdy tak staliśmy zostałam „oświecona”.
-Troy...
Scott dawał ci jakieś tam podręczniki dla menagerów, czy coś w tym rodzaju.
-No
tak.- Bingo, pomyślałam.
-Spotkałeś,
się tam z czymś takim jak aranżowanie związków przez managamentów?
-Coś
było...- mruknął zamyślony.- O ile dobrze pamiętam to mają do tego prawo, ale
to wszystko zależy od umowy jaką się podpisuję, od jej warunków i tak dalej. A
co?
-Liam
i Danielle.
-Nie
czaję.- przez chwilę się nie odzywał.- Że niby oni są ustawką?- krzyknął,
nagłym ruchem odwracając mnie do siebie. Pokiwałam twierdząco głową.
-Mnie
to jakoś nie dziwi.- odezwał się Andy, na drugim końcu salonu. Oboje
spojrzeliśmy na niego zdziwieni.- nie chcę wam przeszkadzać, ale musimy
jechać.- powiedział i zostawił nas samych w salonie. Dopiero po chwili
zrozumiałam, co miał na myśli. On sam był kiedyś ochroniarzem chłopaków i
został zwolniony przez Modest, gdy przyznał się, że jest gejem. Ten świat to
jakąś pierdolona parodia, pomyślałam.
Dziesięć
minut później siedzieliśmy już w samochodzie. Najpierw miałam wywiad w stacji
radiowej, a później spotkanie z jakimś Markiem. Troy oświecił mnie, że jest on
menagerem chłopców z Union J. Zaczęłam się śmiać. Gdy się Roy o tym dowie,
dostanie zawału. Biedak, zaliczał się do ich najwierniejszych fanów! Z
wiadomych względów najbardziej lubił Jamiy’ego. Można to nazwać specjalnym
rodzajem męskiej solidarności. Byłam
ciekawa, dlaczego ich menager chciał się ze mną spotkać, ale niestety Troy też
nie miał o tym pojęcia.
Jakiś
czas później byliśmy już na miejscu.
Liam:
-Liam,
tak bardzo cię przeradzam... ale nie mam u kogo jej zostawić. Harry z Louisem
gdzieś poszli do Horana nie można się dodzwonić, z resztą do Malika też. A po
szpitalach nie chcę jej ciągać, zwłaszcza, że nie wiem w jakim stanie jest moja
mama i jak długo mi tam zejdzie...
-Lou.-
przerwałem jasnowłosej kobiecie. Spojrzała na mnie.- Damy sobie radę.
-Jest
już po kolacji, połóż ją spać za jakieś pół godziny.- spojrzałem w stronę
dziewczynki siedzącej na dywanie, bawiącej się klockami.- Jeszcze raz
przepraszam i dzięki.
-Nie
ma za co.
-Jadę,
bo Tom na mnie czeka...- powiedziała podchodząc do swojej córki. Pocałowała ją
w głowę i powiedziała coś na ucho. Mała przytuliła się do niej.
-Do
zobaczenia.- powiedziała uśmiechając się do mnie. Lux pomachała jej i wróciła
do zabawy. Gdy Lou wyszła zamknąłem za nią drzwi. Poszedłem do kuchni po wodę
oraz dwie szklanki.
-Li!
Chcę bajkę.- powiedziała Lux. Wzięła mnie za rękę i zaczęła ciągnąć w stronę
salonu. Po kilku minutowej kłótni stanęło na Toy Story.
Usiedliśmy
na kanapie. Chwilę później, dziewczynka położyła głowę na moich kolanach. Nie
zbyt zainteresowany bajką zacząłem się bawić jej włosami. Przetwarzałem w
głowie wczorajsze i dzisiejsze wydarzenia. Niektórych rzeczy bym nie zmieniał,
ale było też kilka takich o których wolałbym nie pamiętać, na przykład Melisa i
Nathan na korytarzu. Na samą myśl mimowolnie się wzdrygnąłem. Do wczoraj nic
nie miałem do tego chłopaka, ani do tego zespołu. Do tej pory jakoś nie mogłem
zrozumieć dlaczego Zayn i Louis, za nimi nie przepadają, ale chyba sam
dołączyłem do tej grupy.
Wyłączyłem
bajkę, a zacząłem oglądać powtórkę jakiegoś meczu. Nawet nie zwróciłam uwagi na
to kto z kim gra. Wyjąłem telefon i zajrzałem na twittera. Gdy przeglądałem
twitty, usłyszałem dzwonek do drzwi. Spojrzałem na godzinę. Było parę minut po
dziewiątej. Nie miałem pojęcia kto to mógł być. Ostrożnie zsunąłem śpiąca Lux
ze swoich kolan i cicho poszedłem do drzwi. Nigdy bym się nie spodziewał osoby,
którą za nimi zastałem. Nawet nie wpadł bym na taki pomysł!
-Część.-
powiedział Nathan. Tak, ten sam, za którym nie przepadałem jak i ja, jak i Zayn
oraz Louis.- Możemy chwilę pogadać?
-Nie
wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł. – mruknąłem nie zadowolony. Chyba nie
było w tym nic dziwnego, że nie chciałem z nim rozmawiać.
-Wiem,
że nasze zespoły, no cóż łagodnie mówiąc nie przepadają za sobą, ale ja
przyszedłem całkowicie prywatnie. Pozostali nawet nie wiedzą, że tu jestem. –
wzruszyłem ramionami.- Proszę? Chcę pogadać o Meli...
Słysząc
jej imię, poczułem się dziwnie. Byłem jednak pewien, że trafił w mój czuły
punkt i wiedziałem, że on jest tego świadom. Nie pewien tego co mnie czeka
wpuściłem go do środka.
-Ładnie
tu...- powiedział rozglądając się po wnętrzu.- Robisz za niańkę?- zapytał
wskazując głową na śpiącą dziewczynkę na kanapie.
-Tak
jakby. Poczekaj chwilę.- rzuciłem i podszedłem do Lux. Wziąłem ją ostrożnie na
ręce i zaniosłem na górę do swojej sypialni. Nie chciałem, żeby obudziła się
jak będziemy rozmawiali, zwłaszcza, że
z doświadczenia wiedziałem jaka bywa wtedy marudna. Przykryłem ją kołdrą
i zszedłem spowrotem na dół. Sykes stal w tym samym miejscu co wcześniej.
-Co
cię do mnie sprowadza?- zapytałem cicho, wbijając wzrok w podłogę.
-Wy...-
spojrzałem na niego zdziwiony. Nie wiedziałem o co mu chodzi.- znaczy ty i
Mela.
-Nie
rozumiem...
-Matko!
Od czego tu zacząć?!- jęknął przeczesując włosy ręką.- Mela wpadła mi w oko,
jeszcze tamtego dnia na festiwalu. Od tamtej pory próbowałem się do niej jakoś
zbliżyć, ale ona była oddzielona jakimś grubym murem. Dopiero kiedy
dowiedziałem się o tym co się wydarzyło w zaszłym roku, udało mi się do niej
jakoś dotrzeć... Potem zaczęliśmy się spotykać. Wszystko było w porządku,
dopóki nie zmarł jej biologiczny ojciec i dopóki ty się o niej nie dowiedziałeś.
Wcześniej powiedziała, żebym nikomu nie mówił o tym wszystkim, ale później
zaczęła mieć coraz więcej wątpliwości. Sama mi tego nie powiedziała, ale znam
ją całkiem dobrze. Twierdziła, że nic już do ciebie nie czuje, jednak wiem, że
to nie prawda.- mówił bez ładu, ale w dalszym ciągu nie wiedziałem do czego on
zmierza.
-Sory,
ale ja dalej nic nie rozumiem.
-Ona
nadal cię kocha! Tego nie rozumiesz?- powiedział cicho. Te słowa uderzyły we
mnie jak fala tsunami. Gapiłem się na niego z niedowierzaniem.- Kiedy
dowiedziała się, że ty o niej wiesz, zmieniła się. Relacje między nami się
zmieniły.- spuścił głowę.- Cały czas się zadręczała tym co zrobiła. Chciała
trzymać ciebie i twoich kumpli z dala od siebie, ale mimo to nadal za wami
tęskniła. Myślałem, że uda mi się zatrzymać ja przy sobie, lecz wczorajszy
wieczór pokazał mi, że nie dam rady. Kiedy rozmawiałeś z nią na bankiecie
widziałem jak na siebie patrzycie.- ściszył głos.- Byliście tak zapatrzeni w
siebie, że nawet nie zwróciliście na mnie uwagi. W jej oczach widziałem
iskierki. Patrzyła na ciebie w taki sposób, z jaki na mnie nigdy nawet nie
spojrzała.- Słuchałem go z uwagą, chociaż przegapiłem sporą część, bo w głowie
odbijały mi się echem jego słowa „Ona nadal cię kocha!”.- Zależy ci na niej?
-Co?
-Pytałem
się czy ci na niej zależy...- powiedział spokojnie. Usiadłem na kanapie i
schowałem twarz w dłoniach.
-No
tak... ale...- urwałem.
-Ale?
-Co
niby mogę zrobić? To wszystko, nie zmienia faktu, że jest twoja.- powiedziałem
z nutą goryczy w głosie.- Ja nie mogę zrobić innego, jak to tolerować.
-Nie
prawda!- usiadł obok mnie.- Chcę, żeby była szczęśliwa. A przy nikim nie będzie
jej tak dobrze, jak przy tobie.- spojrzałem na niego z ukosa. Po nim na pewno
się spodziewałem się takich słów.- Jutro z nią zerwę, ale mam kilka warunków.
Nie chcę być dla niej kimś, kogo nie mogę zastąpić.- Zmarszczyłem brwi.- To co
mam zamiar zrobić, nie zmienia faktu, że ją lubię i mi na niej zależy. Po
pierwsze, chcę, żebyś dał jej trochę czasu. Po drugie, chcę, żebyś jej pilnował jak oka w głowie i nie
pozwolił jej zrobić nic głupiego, tak jak wtedy gdy upozorowała swoją śmierć.
Po trzecie, masz o nią walczyć, choćby nie wiem co mówiła czy robiła. Jest
uparta, ale to sam wiesz.- Skinąłem głową. Tę cechę pamiętałem aż zbyt dobrze.-
Po czwarte masz być dla niej dobry, ale co do tego nie mam żadnych wątpliwości.
Po prostu dbaj o nią. Ma osiemnaście lat a przeszła więcej niż nie jeden
człowiek w podeszłym wieku.
-Wiem...
niestety.- mruknąłem. Nie wierzyłem w to co on powiedział. Chce się z nią
rozstać, żebym ja mógł z nią być.
-Obiecaj
mi to.
Przez
chwilę nic nie mówiłem. Tylko patrzyłam się na niego z niedowierzaniem.
-Obiecuję...-
wyszeptałem. Nawet nie wiem dlaczego łzy napłynęły mi do oczu. Nathan wypuścił
głośno powietrze z płuc. Poklepał mnie po plecach.
-Chcę
jej szczęścia...- powiedział cicho i wstał.
-Nathan,
ja...- zacząłem, ale on mi przerwał.
-Będziesz
mi dziękował, jak już będzie po wszystkim.- uśmiechnął się lekko.- A do listy
warunków dopisz sobie jeszcze jeden punkt! Jak dojdzie do ślubu pamiętaj, że
chcę być drużbą.- zaśmiał się, a ja razem z nim.- Sam trafie do w wyjścia.
Trzymaj się, Payne.
-Cześć!-
powiedziałem.
Gdy
chłopak zniknął z mojego pola widzenia, bezwładnie opadłem na kanapę. To, że
byłem w szoku, to było jedno wielkie niedopowiedzenie!
-Cholera!-
to było jedyne słowo jakie przyszło mi na myśl.
Jak się pewnie spodziewasz negatywnego komentarza z mojej strony nie będzie xD
OdpowiedzUsuń& Ostatnie zdanie the best ;D
No wiem, że takie EPICKIE!! xD
Usuń"Do wczoraj nic nie miałem do tego chłopaka, ani do tego zespołu. " hahahah to było dobre ;p
OdpowiedzUsuńRozdział genialny jak wszystkie inne! ;p
Już sobie wyobrażam minę Liama jak zobaczył kto do niego przyszedł haha xd
hahaha... ja też xD
Usuń