piątek, 26 lipca 2013

Rozdział 49

Melisa:
Zważając na fakt, że wczoraj (a raczej dzisiaj)  trochę pobalowałam, nikogo nie powinno dziwić, że wstałam po południu. Mimo to nie byłam wyspana. Jednak mój ukochany Troy musiał mnie obudzić trzy godziny wcześniej przed jakimś spotkaniem, chociaż do przygotowania się wystarczyłaby mi godzina. On chyba jednak tego nie rozumie. Wzięłam szybki prysznic i zjadłam śniadanie, które zrobił Troy, przebrałam się w ciemne jeansy i turkusową koszulę. Potem usiadłam przed komputer. Doszłam do wniosku, że przez ostatnie 2 tygodnie trochę zaniedbałam fanów. Byłam zajęta przygotowaniami do BRIT, a gdy wracałam do domu było już późno i byłam zmęczona. Gdy się zalogowałam na twittera zobaczyłam wiele twetów z gratulacjami, co nieco poprawiło mi mój nie zbyt humor.
Nagle zadzwonił mój telefon. Leniwe zgramoliłam się z łóżka. Byłam zaskoczona. Na wyświetlaczu migał mi napis „Andy”. Nigdy do mnie nie dzwonił. Zawsze, kiedy tylko coś ode mnie chciał po prostu przychodził. A jeszcze dziwniejsze było to, że niecałą godzinę wcześniej jadł z nami śniadanie. Wzruszyłam ramionami i odebrałam.
-Masz gościa.- usłyszałam jego niski głos w słuchawce telefonu.
-Kogo?- Byłam tym zaciekawiona. Wiedziałam, że to nie Alice z Tomem ani moi dziadkowie, gdyby przyszła Bonnie, też by nie dzwonił.
-Mówi, że chce z tobą pogadać.
-Andy skończ z tym! Kto przyszedł?
-Zayn... Malik.- Zatkało mnie gdy to usłyszałam. Nie wiem po co wymawiał nazwisko, skoro nie znam żadnego innego Zayna.
-Dobra. Zaraz zejdę.-  rzuciłam rozłączając się. Ciekawie zapowiada się ten dzień... Same niespodzianki.
Poszłam szybko do łazienki, żeby założyć soczewki. Nie wiedziałam dlaczego to robię, bo byłam pewna, że Liam powiedział im kim jestem, mimo to nie rozmawialiśmy. Znając życie nawet nie zwróciłby zbytniej uwagi na kolor moich oczu. Ale po prostu to zrobiłam. Związałam włosy i po chwili szłam już korytarzem. Będą jeszcze na schodach zauważyłam Malika kręcącego się po salonie. Od razu domyśliłam się, że był zdenerwowany. Nie wiedziałam o co chodzi a to jeszcze bardziej mnie dezorientowało. Szybko przeskoczyłam kilka ostatnich stopni i poszłam w stronę chłopaka. Był cały ubrany na czarno, co w brew pozorom było dla niego typowe.
-Cześć...- powiedziałam stając tuż za jego plecami.
-Co ty sobie wyobrażasz, co?- wybuchł. Otworzyłam szeroko oczy. A nie mówiłam, że to będzie dzień pełen niespodzianek? Kątem oka zobaczyłam jak Andy wychodzi z salonu. „Dzięki, nawet ty mi nie pomożesz!” pomyślałam.
-Po pierwsze może byś się przywitał! Po drugie nie mam pojęcia o co ci chodzi!
-Daj spokój. Doskonale wiesz!- jęknął odwracając się do mnie tyłem. Zrobiłam kilka kroków i stanęłam przed nim.
-Weź mi wytłumacz, po jaką cholerę przychodzisz do mnie do domu i robisz aferę?! Co, Malik? Myślałam, że jesteś lepiej wychowany...- wycedziłam przez zęby. Przez chwilę nic nie mówił.
-Masz rację... sory.- jęknął przeczesując ręką włosy.
-Oświecisz mnie w końcu?- zakpiłam. Zayn spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami. Nawet za czasów mojego „dawnego życia” taki ton był u mnie rzadkością, więc jego reakcja mnie jakoś nie zdziwiła. Chłopak nic nie mówił, tylko wpatrywał się we mnie, co mnie jeszcze bardziej denerwowało.
-Chodzi o Liama...
-To on cię tu przysłał?!- wybuchłam przerywając mu w pół zdania.
-Co?! Nie?!- krzyknął.- On nie ma pojęcia, że tu jestem... gdyby wiedział, to by mnie zabił.- dodał cicho.- Tym razem to ja otworzyłam szeroko oczy. Kolejna niespodzianka.- Jak ty możesz mu to robić...
-Robić co?- zapytałam zirytowana, jego niesprecyzowanymi wypowiedziami.
-Tak go traktować!? Dziewczyno, ja go nie poznaję! Od miesiąca, jest całkiem inny! Jeszcze wczoraj jak zobaczył jak się liżesz z tym całym Nathanem, czy jak mu tam, to jeszcze bardziej, go dobiło...
-To oto ci chodzi...- westchnęłam ciężko. Przypomniała mi się wczorajsza scena z Nathem, na korytarzu, w czasie prób. Zachowanie Liama oraz to jak ja się wtedy poczułam.- Zayn... weź się uspokój.- powoli do niego podeszłam.- To jest jego problem, a nie mój!- dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową. On jednak się nie odezwał tylko się na mnie patrzył.- Jak była impreza urodzinowa Harry’ego był u mnie w studiu. Wszystko mu wyjaśniłam. Powiedziałam, że się spotykam z Nathanem, że zmieniło się moje życie jak i ja sama. Poza tym on ma Danielle... Sam widzisz, że to jest jego problem, a nie mój. To on musi się z tym uporać! A jeżeli nie daje sobie z tym rady... to trudno.- Zaraz po wypowiedzeniu tych słów ogarnęła mnie niepewność. Tak naprawdę sama jakoś niezbyt dawałam sobie z tym radę. Łatwo było się domyślić co czuł Liam, bo ja czułam mniej więcej to samo.
-Haha! Serio? Uwierzyłaś mu, gdy ci powiedział, że z nią chodzi?!- zaśmiał się z niedowierzaniem Zayn.
- On mi tego nie powiedział... przecież wszyscy to wiedzą.- mruknęłam. Nie wiedziałam co go tak śmieszy.
-Myślałem, że go lepiej znasz.- uniosłam brwi to góry.- Modest ich zeswatało! Liam po twojej... no cóż „śmierci”- narysował w powietrzu cudzysłów.- był w kompletnej rozsypce. Zbliżała się premiera płyty, więc żeby zrobić w koło nas trochę zamieszania kazali im się umawiać...
-Co?- wyszeptałam, nie zdając sobie zbytnio sprawy, że powiedziałam to na głos. Byłam zaskoczona. Nie wiedziałam, że ich managament jest w stanie zrobić coś takiego.
-To tylko związek na pokaz...- chłopak przeczesał ręką czarne włosy.- Nie mów tego nikomu. Wszyscy mielibyśmy przewalone, gdyby się ktoś o tym dowiedział. Chciałem, żebyś to wiedziała. Nawet jeżeli już nigdy się nie zejdziecie. Po prostu zmień trochę swoje zachowanie... To go rani, nawet nie wiesz jak bardzo, ale on tego nie da po sobie poznać...
-Wiem.- powiedziałam, w dalszym ciągu zaskoczona jego wcześniejszymi słowami.
-Cześć!- rzucił i poszedł w stronę wyjścia.
Gdy zamknął za sobą drzwi, podeszłam do okna. Nie wiedziałam jak długo tam stałam. Naprawdę byłam w szoku, że Liam i Danielle to tylko ustawka. Nie chciało mi się w to wierzyć. Miałam rację, że nie zgodziłam się na podpisanie kontraktu z Modest. Mogłabym mieć przewalone, gdybym się na to zgodziła. Wpatrywałam się kilka drzew rosnących w oddali. Wydawały się bardzo ciekawe... ale tak naprawdę zastanawiałam się, czy gdybym wcześniej wszystkiego się dowiedziała, czy to by coś zmieniło. Teraz byłam w kropce. Lubiłam Natha, a Liam to całkiem inna bajka. Payne był częścią życia, za którym w brew pozorom tęskniłam, a Sykes zaliczał się do mojego obecnego życia. To wszystko zaczęło mnie przytłaczać...
-Ziemia do Meli?!- Troy zaczął krzyczeć mi do ucha, tym samym sprowadzając mnie na ziemie.
-Wyluzuj...- mruknęłam.
-Co cię gryzie?- zapytał z troską w głosie.
Wzruszyłam ramionami. Co mu niby mogłam odpowiedzieć, że „gryzie” mnie cały świat? Chłopak przytulił mnie od tyłu. Gdy tak staliśmy zostałam „oświecona”.
-Troy... Scott dawał ci jakieś tam podręczniki dla menagerów, czy coś w tym rodzaju.
-No tak.- Bingo, pomyślałam.
-Spotkałeś, się tam z czymś takim jak aranżowanie związków przez managamentów?
-Coś było...- mruknął zamyślony.- O ile dobrze pamiętam to mają do tego prawo, ale to wszystko zależy od umowy jaką się podpisuję, od jej warunków i tak dalej. A co?
-Liam i Danielle.
-Nie czaję.- przez chwilę się nie odzywał.- Że niby oni są ustawką?- krzyknął, nagłym ruchem odwracając mnie do siebie. Pokiwałam twierdząco głową.
-Mnie to jakoś nie dziwi.- odezwał się Andy, na drugim końcu salonu. Oboje spojrzeliśmy na niego zdziwieni.- nie chcę wam przeszkadzać, ale musimy jechać.- powiedział i zostawił nas samych w salonie. Dopiero po chwili zrozumiałam, co miał na myśli. On sam był kiedyś ochroniarzem chłopaków i został zwolniony przez Modest, gdy przyznał się, że jest gejem. Ten świat to jakąś pierdolona parodia, pomyślałam.
Dziesięć minut później siedzieliśmy już w samochodzie. Najpierw miałam wywiad w stacji radiowej, a później spotkanie z jakimś Markiem. Troy oświecił mnie, że jest on menagerem chłopców z Union J. Zaczęłam się śmiać. Gdy się Roy o tym dowie, dostanie zawału. Biedak, zaliczał się do ich najwierniejszych fanów! Z wiadomych względów najbardziej lubił Jamiy’ego. Można to nazwać specjalnym rodzajem męskiej solidarności.  Byłam ciekawa, dlaczego ich menager chciał się ze mną spotkać, ale niestety Troy też nie miał o tym pojęcia.
Jakiś czas później byliśmy już na miejscu.

Liam:
-Liam, tak bardzo cię przeradzam... ale nie mam u kogo jej zostawić. Harry z Louisem gdzieś poszli do Horana nie można się dodzwonić, z resztą do Malika też. A po szpitalach nie chcę jej ciągać, zwłaszcza, że nie wiem w jakim stanie jest moja mama i jak długo mi tam zejdzie...
-Lou.- przerwałem jasnowłosej kobiecie. Spojrzała na mnie.- Damy sobie radę.
-Jest już po kolacji, połóż ją spać za jakieś pół godziny.- spojrzałem w stronę dziewczynki siedzącej na dywanie, bawiącej się klockami.- Jeszcze raz przepraszam i dzięki.
-Nie ma za co.
-Jadę, bo Tom na mnie czeka...- powiedziała podchodząc do swojej córki. Pocałowała ją w głowę i powiedziała coś na ucho. Mała przytuliła się do niej.
-Do zobaczenia.- powiedziała uśmiechając się do mnie. Lux pomachała jej i wróciła do zabawy. Gdy Lou wyszła zamknąłem za nią drzwi. Poszedłem do kuchni po wodę oraz dwie szklanki.
-Li! Chcę bajkę.- powiedziała Lux. Wzięła mnie za rękę i zaczęła ciągnąć w stronę salonu. Po kilku minutowej kłótni stanęło na Toy Story.
Usiedliśmy na kanapie. Chwilę później, dziewczynka położyła głowę na moich kolanach. Nie zbyt zainteresowany bajką zacząłem się bawić jej włosami. Przetwarzałem w głowie wczorajsze i dzisiejsze wydarzenia. Niektórych rzeczy bym nie zmieniał, ale było też kilka takich o których wolałbym nie pamiętać, na przykład Melisa i Nathan na korytarzu. Na samą myśl mimowolnie się wzdrygnąłem. Do wczoraj nic nie miałem do tego chłopaka, ani do tego zespołu. Do tej pory jakoś nie mogłem zrozumieć dlaczego Zayn i Louis, za nimi nie przepadają, ale chyba sam dołączyłem do tej grupy.
Wyłączyłem bajkę, a zacząłem oglądać powtórkę jakiegoś meczu. Nawet nie zwróciłam uwagi na to kto z kim gra. Wyjąłem telefon i zajrzałem na twittera. Gdy przeglądałem twitty, usłyszałem dzwonek do drzwi. Spojrzałem na godzinę. Było parę minut po dziewiątej. Nie miałem pojęcia kto to mógł być. Ostrożnie zsunąłem śpiąca Lux ze swoich kolan i cicho poszedłem do drzwi. Nigdy bym się nie spodziewał osoby, którą za nimi zastałem. Nawet nie wpadł bym na taki pomysł!
-Część.- powiedział Nathan. Tak, ten sam, za którym nie przepadałem jak i ja, jak i Zayn oraz Louis.- Możemy chwilę pogadać?
-Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł. – mruknąłem nie zadowolony. Chyba nie było w tym nic dziwnego, że nie chciałem z nim rozmawiać.
-Wiem, że nasze zespoły, no cóż łagodnie mówiąc nie przepadają za sobą, ale ja przyszedłem całkowicie prywatnie. Pozostali nawet nie wiedzą, że tu jestem. – wzruszyłem ramionami.- Proszę? Chcę pogadać o Meli...
Słysząc jej imię, poczułem się dziwnie. Byłem jednak pewien, że trafił w mój czuły punkt i wiedziałem, że on jest tego świadom. Nie pewien tego co mnie czeka wpuściłem go do środka.
-Ładnie tu...- powiedział rozglądając się po wnętrzu.- Robisz za niańkę?- zapytał wskazując głową na śpiącą dziewczynkę na kanapie.
-Tak jakby. Poczekaj chwilę.- rzuciłem i podszedłem do Lux. Wziąłem ją ostrożnie na ręce i zaniosłem na górę do swojej sypialni. Nie chciałem, żeby obudziła się jak będziemy rozmawiali, zwłaszcza, że  z doświadczenia wiedziałem jaka bywa wtedy marudna. Przykryłem ją kołdrą i zszedłem spowrotem na dół. Sykes stal w tym samym miejscu co wcześniej.
-Co cię do mnie sprowadza?- zapytałem cicho, wbijając wzrok w podłogę.
-Wy...- spojrzałem na niego zdziwiony. Nie wiedziałem o co mu chodzi.- znaczy ty i Mela.
-Nie rozumiem...
-Matko! Od czego tu zacząć?!- jęknął przeczesując włosy ręką.- Mela wpadła mi w oko, jeszcze tamtego dnia na festiwalu. Od tamtej pory próbowałem się do niej jakoś zbliżyć, ale ona była oddzielona jakimś grubym murem. Dopiero kiedy dowiedziałem się o tym co się wydarzyło w zaszłym roku, udało mi się do niej jakoś dotrzeć... Potem zaczęliśmy się spotykać. Wszystko było w porządku, dopóki nie zmarł jej biologiczny ojciec i dopóki ty się o niej nie dowiedziałeś. Wcześniej powiedziała, żebym nikomu nie mówił o tym wszystkim, ale później zaczęła mieć coraz więcej wątpliwości. Sama mi tego nie powiedziała, ale znam ją całkiem dobrze. Twierdziła, że nic już do ciebie nie czuje, jednak wiem, że to nie prawda.- mówił bez ładu, ale w dalszym ciągu nie wiedziałem do czego on zmierza.
-Sory, ale ja dalej nic nie rozumiem.
-Ona nadal cię kocha! Tego nie rozumiesz?- powiedział cicho. Te słowa uderzyły we mnie jak fala tsunami. Gapiłem się na niego z niedowierzaniem.- Kiedy dowiedziała się, że ty o niej wiesz, zmieniła się. Relacje między nami się zmieniły.- spuścił głowę.- Cały czas się zadręczała tym co zrobiła. Chciała trzymać ciebie i twoich kumpli z dala od siebie, ale mimo to nadal za wami tęskniła. Myślałem, że uda mi się zatrzymać ja przy sobie, lecz wczorajszy wieczór pokazał mi, że nie dam rady. Kiedy rozmawiałeś z nią na bankiecie widziałem jak na siebie patrzycie.- ściszył głos.- Byliście tak zapatrzeni w siebie, że nawet nie zwróciliście na mnie uwagi. W jej oczach widziałem iskierki. Patrzyła na ciebie w taki sposób, z jaki na mnie nigdy nawet nie spojrzała.- Słuchałem go z uwagą, chociaż przegapiłem sporą część, bo w głowie odbijały mi się echem jego słowa „Ona nadal cię kocha!”.- Zależy ci na niej?
-Co?
-Pytałem się czy ci na niej zależy...- powiedział spokojnie. Usiadłem na kanapie i schowałem twarz w dłoniach.
-No tak... ale...- urwałem.
-Ale?
-Co niby mogę zrobić? To wszystko, nie zmienia faktu, że jest twoja.- powiedziałem z nutą goryczy w głosie.- Ja nie mogę zrobić innego, jak to tolerować.
-Nie prawda!- usiadł obok mnie.- Chcę, żeby była szczęśliwa. A przy nikim nie będzie jej tak dobrze, jak przy tobie.- spojrzałem na niego z ukosa. Po nim na pewno się spodziewałem się takich słów.- Jutro z nią zerwę, ale mam kilka warunków. Nie chcę być dla niej kimś, kogo nie mogę zastąpić.- Zmarszczyłem brwi.- To co mam zamiar zrobić, nie zmienia faktu, że ją lubię i mi na niej zależy. Po pierwsze, chcę, żebyś dał jej trochę czasu. Po drugie, chcę,  żebyś jej pilnował jak oka w głowie i nie pozwolił jej zrobić nic głupiego, tak jak wtedy gdy upozorowała swoją śmierć. Po trzecie, masz o nią walczyć, choćby nie wiem co mówiła czy robiła. Jest uparta, ale to sam wiesz.- Skinąłem głową. Tę cechę pamiętałem aż zbyt dobrze.- Po czwarte masz być dla niej dobry, ale co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Po prostu dbaj o nią. Ma osiemnaście lat a przeszła więcej niż nie jeden człowiek w podeszłym wieku.
-Wiem... niestety.- mruknąłem. Nie wierzyłem w to co on powiedział. Chce się z nią rozstać, żebym ja mógł z nią być.
-Obiecaj mi to.
Przez chwilę nic nie mówiłem. Tylko patrzyłam się na niego z niedowierzaniem.
-Obiecuję...- wyszeptałem. Nawet nie wiem dlaczego łzy napłynęły mi do oczu. Nathan wypuścił głośno powietrze z płuc. Poklepał mnie po plecach.
-Chcę jej szczęścia...- powiedział cicho i wstał.
-Nathan, ja...- zacząłem, ale on mi przerwał.
-Będziesz mi dziękował, jak już będzie po wszystkim.- uśmiechnął się lekko.- A do listy warunków dopisz sobie jeszcze jeden punkt! Jak dojdzie do ślubu pamiętaj, że chcę być drużbą.- zaśmiał się, a ja razem z nim.­- Sam trafie do w wyjścia. Trzymaj się, Payne.
-Cześć!- powiedziałem.
Gdy chłopak zniknął z mojego pola widzenia, bezwładnie opadłem na kanapę. To, że byłem w szoku, to było jedno wielkie niedopowiedzenie!

-Cholera!- to było jedyne słowo jakie przyszło mi na myśl.

4 komentarze:

  1. Jak się pewnie spodziewasz negatywnego komentarza z mojej strony nie będzie xD
    & Ostatnie zdanie the best ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. "Do wczoraj nic nie miałem do tego chłopaka, ani do tego zespołu. " hahahah to było dobre ;p
    Rozdział genialny jak wszystkie inne! ;p
    Już sobie wyobrażam minę Liama jak zobaczył kto do niego przyszedł haha xd

    OdpowiedzUsuń