piątek, 13 września 2013

Rozdział 50

PRZEPRASZAM, że tak późno dodaje ten rozdział. Miałam blokadę twórczą... 
Jeszcze raz przepraszam....

_____________________________________________________

-Co ty mówisz?! Serio?- wykrzyknął zdumiony Zayn.
Zadzwoniłem do niego z samego rana. Starałem się ogarnąć wczorajsze zdarzenie, ale sam nie dawałem sobie z tym rady. A Malik, jak mało kto nadawał się do rozmowy. Może na początku wspomnienie, że chodzi o jednego z The Wanted go nie zadowoliło, ale z każdym kolejnym wypowiedzianym prze mnie zdaniem był coraz bardziej zszokowany. Wcale mu się nie dziwiłem. Ja od wczoraj starałem się to zrozumieć, lecz mi to nie wychodziło. Pomyślałem, że Zayn może pomóc mi ogarnąć bałagan, który wkradł się w  moje życie.
- Hahaha Payne! Świetny żart! Na prawdę.  Już prawie zacząłem lubić tego Nathana.- Zaśmiał się Zayn.
Spojrzałem na niego spode łba. Nie byłem w nastroju, żeby sobie żartować, a zwłaszcza jeśli chodziło o Melisę. Przyglądałem mu się przez chwilę. Szatyn odchrząknął i poprawił się na kanapie.
-Ale, że to... znaczy on... znaczy to wszystko, tak na serio?- zapytał.
-No bingo Malik! Wygrywasz milion funtów!- krzyknąłem.- Jesteś najbardziej spostrzegawczym człowiekiem na tej planecie!- powiedziałem z wyraźną nutą sarkazmu w głosie.
-Odwal się ok.?- szturchnął mnie w ramie.- To jest takie... dziwne? No weź mi kurwa powiedz, jaki chłopak zrywałby z dziewczyną, żeby jakiś inny gościu mógł z nią być. Dodajmy, że robi to całkowicie z własnej woli!
Wzruszałem tylko ramionami. Nie rozumiałem tego. Musiałem przyznać Zaynowi rację. Ja bym nigdy nie zachował się tak jak Sykes. Nie potrafiłbym. Nawet myślałem, że on po prostu się ze mnie nabija. Wtedy docierało do mnie, że jemu też zależy na Meli tak samo jak mi. Westchnąłem ciężko. Schowałem twarz w dłoniach. Nie miałem pojęcia co mam o tym myśleć, a co dopiero co powinienem zrobić.
-Co dalej?- zapytał. Byłem pewien, że się na mnie gapi. Po prostu czułem ciężar jego wyczekującego wzroku na sobie. Niechętnie podniosłem głowę do góry. Spojrzałem na kumpla i od niechcenia wzruszyłem ramionami.- Matko! Liam co się z tobą dzieje?! Od miesiąca nic nie robisz tylko się zadręczasz! Mógłbyś w końcu powrócić do pionu?! Nie zaliczam się do ludzi, który lubią zawsze o wszystkim myśleć. To zdecydowanie twoja działka. Nie wiem czy wiesz, ale to ostatnio spadło na mnie i prawdę mówiąc mam tego serdecznie dosyć! Więc z łaski swojej zrób coś, do cholery, z tym swoim życiem, a nie zastanawiasz nie „co by było gdyby”. To nic nie da. Jeżeli teraz czegoś nie zrobisz, to potem jeszcze więcej rzeczy zwali ci się na głowę. Wtedy będzie jeszcze gorzej... Uwierz mi. O ile Sykes nie żartował, to masz szanse, żeby to wszystko naprawić. Nie zmarnuj tego. Bo ten świat nie da ci kolejnej okazji. Większość ludzi nigdy nie dowiaduje się, że ktoś kto zaginął, umarł i tak dalej zmienił tożsamość. A ty masz szanse! Doceń to!
Wchłaniałem każde kolejne słowo kazania Zayna. Nie lubiłem, gdy ktoś dyktował mi co mam robić, zazwyczaj to ja przywoływałem chłopaków do pionu. Jednak wiedziałem, że Malik ma cholerną rację. Ostatnio sporo rzeczy zwaliło mi się na głowę i nawet nie próbowałem tego poukładać, co nie było do mnie podobne. Musiałem coś zrobić!
-Więc co zamierzasz?- zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Jeszcze nie wiem... ale coś wymyślę!- oznajmiłem.
Przez co najmniej pół godziny wiedzieliśmy w ciszy. Nie wiedziałem jak Zayn, ale ja zastanawiałem się jak mogę to wszystko uporządkować i od czego powinienem zacząć.
-Wiem! Mam genialny pomysł.- triumfalny okrzyk kumpla wyrwał mnie z moich myśli.
-Oświeć mnie... – jęknąłem.- Nawet nie wiem od czego powinienem zacząć.- przeczesałem ręką włosy. Oparłem się wygodnie na kanapie.
-Zacznij od ogłoszenie rozstania z  Dan.
-Taaa... uważaj bo się nasz managament zgodzi.
-Zrobią to! O ile użyjesz odpowiednich argumentów.- spojrzałem na niego zaciekawiony. Chłopak widząc moją reakcje zaczął mówić dalej.- Ale musisz się wziąć za to chociaż by zaraz... Więc. Powiesz im, że rozstanie będzie dobrym sposobem, żeby o nas było głośno. A że nie długo mamy trasę koncertową, więc powinni to łyknąć. I nie robić żadnego problemu. Media spławi się standardową gadką o braku czasu i tak dalej. Wiadomość pójdzie na cały świat. Nie możliwe by było, żeby Mela o tym nie usłyszała... Jak na mój gust to całkiem dobry początek, do uporządkowania tego wszystkiego i zbliżenia się do niej. Szybko nie będziesz mógł się znowu związać, a dogadanie się z nią zajmie ci trochę czasu...
-To nie jest takie głupie...- mruknąłem, układając w głowie szczegółowy plan działania.- A jeżeli się na to nie zgodzą?
-Jeżeli tego nie zrobią to znam osobę, która z chęcią nam pomoże. Ostatnio podsłuchałem rozmowę naszego rzecznika prasowego, w której mówił, że najchętniej by zostawił Modest daleko za sobą. Myślę, że w sprzyjających warunkach bardzo chętnie by nam pomógł.- poklepał mnie po plecach.
-Wiesz, że będziemy mieli wtedy przesrane?
-Daruj... Wolisz, strącić na zawsze Anitę, czy wolisz, żeby ci potrącili kilka tysięcy z konta?
Nie musiałem odpowiadać na to pytanie. Zayn znał moją odpowiedź. Ta gra była warta swojej ceny, mimo, że nie byłem pewien wygranej.- No to Liam... przygotuj sobie bardzo dobra przemowę na dzisiejszy wieczór.- powiedział entuzjastycznie Zayn.- A teraz wybacz idę spotkać się z rodziną.- uśmiechnął się wstając z miejsca i kierując w stronę drzwi.
-Dzięki!- krzyknąłem za nim. Chłopak tylko pomachał i opuścił moje mieszkanie.

Melisa:
Siedziałam na wielkiej, kremowej kanapie w jednym z hotelowych apartamentów i przeglądałam dokumenty. Właściwie to próbowałam... Przeszkadzało mi kilku idiotów w „małpich kombinezonach”.
-George, weź się uspokój!- krzyknęłam zirytowana zachowaniem chłopaka i jego kumpli z zespołu.- Ja tu próbuje pracować?- jęknęłam.
-Oj weź wyluzuj!- powiedział ze swoim sławnym „farmerskim” akcentem JJ.
„Łatwo ci mówić”- pomyślałam. Bez zastanowienia poszłam do kuchni, w której siedział Jaymi z Ollym i pili herbatę.
-Mogę się u was zabunkrować? Błagam! Ja z nimi nie wytrzymam...- mruknęłam.
Obaj zanieśli się gromkim śmiechem. Wywróciłam oczami. Ja mówiłam poważnie. Nie wiedziałam jak Jaymi z nimi wytrzymywał. Olly nie spędzał z nimi aż tak dużo czasu.
-Jasne, siadaj.- uśmiechnął się blondyn, wskazując ręką krzesło obok siebie. Uśmiechnęłam się do niego wdzięcznie.
-I jak piosenka?- zapytał Jaymi. Spojrzałam n niego zdziwiona.
-Zapytaj za jakieś pięć może dziesięć minut. Jeszcze do niej nie doszłam... A to wszystko przez tych idiotów za ścianą!- krzyknęłam tak głośno, żeby Josh, JJ,  George i Roy mogli mnie usłyszeć.
-Słyszeliśmy to!- krzyknęła grupka chłopaków z sąsiedniego pomieszczenia.
Jaymi zaczął się śmieć i przysunął się do mnie.
-Nie zadzieraj z nimi...
Olly tylko mu przytaknął i wziął z talerzyka ciastko.
Siedzieliśmy przez chwilę gadając głównie o sprawach czysto zawodowych, wtrącając co jakiś czas jakieś głupie historyjki. Krzyki i śmiechy w salonie nie ucichły ani na chwilę.
-Myślę, że warunki umowy są korzystne dla nas wszystkich... a jeśli chodzi o piosenkę to może być ciekawy projekt. Mam nadzieję, że nie wprowadzą już jakiś poważnych zmian bo ta wersja naprawdę mi się podoba. Terminy nagrywania, raczej też mi odpowiadają. W sumie miałam jechać wtedy na wakacje, ale...- moją wypowiedź przerwał mi głośny pisk. Spojrzałam zdezorientowana na moich towarzyszy,  którzy tylko kręcili głowami z dezaprobatą. W tym samym momencie go kuchni wpadł Roy z Georgem ma plecach. Śmiali się jak opętani. Podbiegli do nas i stanęli za Jaymim. Zaraz po nich przybiegł JJ, który również nie mógł się opanować.
-Co wam się stało?- zapytałam.
-No bo...hahaha... Josh zasnął...- zaczął mówić Roy.
-A ja wpadłem na taki fajny pomysł...- zaśmiał się dźwięcznie George i poruszał brwiami.
-No a ja wprowadziłem go w życie...- roześmiał się jeszcze bardziej JJ.
-Chłopaki co wy zrobiliście?- zapytał zaniepokojony Jaymi. Olly złapał go za rękę. Czekaliśmy, aż któryś z chłopaków łaskawie wytłumaczy nam o co chodzi, ale milczeli, a raczej ciągle się śmiali.
-Kurwa, zabija was wszystkich!- usłyszeliśmy wkurzony głos Josha. Odwróciliśmy się w stronę drzwi i tym razem wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Josh stał naprzeciwko nas. Na twarzy miał narysowane wąsy, uszy, napis „Jcat” na czole, pomalowany nos, a na policzkach podpisy swoich oprawców. Automatycznie wyjęłam telefon z kieszeni i zrobiłam mu zdjęcie.
-W sam raz na twittera!- uśmiechnęłam się do niego. Chłopak spojrzał ma mnie spode łba, lecz wzruszyłam ramionami i ponownie zaniosłam się śmiechem.
-Nie śmiejcie się tak!- krzyknął oburzony Josh.- Ty, ty i ty...- syknął wskazując na Roy’a Geo i JJ’a.- Zapłacicie mi za to!- warknął i rzucił się biegiem w ich stronę. Zanim doszło do rękoczynów Jaymi zeskoczył z krzesła i złapał swojego wkurzonego kumpla za ramiona!
-Idź to zmyj.
-Jaymi gdyby to było takie łatwe to bym nie chciał ich zabić... Oni pomalowani mnie niezmywalnym markerem!- krzyknął i wyrwał się z uścisku kumpla. Dosłownie ułamek sekundy później Olly złapał go za ogon od kombinezonu.
-George! Ty idioto mówiłem, żebyś mi dał zmywalny!- zaśmiał się JJ, na co Shelley wzruszył tylko ramionami.
 -Olly puść mnie!- krzyknął Josh.
-Chodź zmyje ci to...- powiedział blondyn, starając opanować swój śmiech. Chłopak zrezygnował, z chęci zabicia swoich kumpli i pomaszerował do łazienki.
-O cholera...- usłyszeliśmy zrezygnowany głos Murmona. Jego chłopak natychmiast zerwał się z miejsca i poszedł do salonu, a ja za nim. Gdy stanęliśmy w drzwiach od razu zrozumieliśmy o co chłodziło Olly’emu. A raczej zobaczyliśmy. Po całej podłodze poniewierały się chipsy, popcorn i ciastka. Jaymi podszedł do swojego chłopaka i mocno go przytulił. Wyszeptał mu tez coś na ucho ale nie usłyszałam co. Gdy w pokoju pojawiło się trzech sprawców tego bałaganu jęknęli i naciągnęli kaptury na głowy.
-Macie! To! Posprzątać!- powiedzial spokojnie Jaymi akcentując każdy wyraz. Chłopcy skinęli głowami i zaczęli zbierać z podłogi poniewierające się opakowania. Ja zaś pomogłam powynosić brudna naczynia.
Jakiś czas później gdy salon przypominał znów salon a nie pobojowisko i Josh pozbył się swoich „tatuaży” pożegnałam się chłopakami i pojechałam na sesje zdjęciową, dla jakiegoś magazynu. Na później miałam jeszcze zaplanowany wywiad w BBC i spotkanie  w sprawie nowego teledysku.

Do domu wróciłam dopiero po 10. Byłam strasznie zmęczona. Nie lubiłam wstawać o 6 rano i pracować aż do nocy, czego mój obecny zawód ode mnie niestety często wymagał.
Od razu skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybki, gorący prysznic i przebrałam się w t- shirt i dresy. Nie chciało mi się nawet suszyć włosów, więc położyłam się na łóżku. Włożyłam słuchawki do uszu. Starałam się zrelaksować i przestać myśleć o moim pokręconym życiu. Gdy byłam w pracy nie miałam czasu na zastanawianie się „ co by było gdyby”. Lecz kiedy wracałam do domu, myślałam dosłownie o wszystkim, a przeważnie o mnie Nathanie i Liamie. Nie wiedziałam co mam z nimi zrobić. Lubiłam Natha, nawet bardzo, a od kiedy zaczęliśmy się spotykać jeszcze bardziej się do niego zbliżyłam. Jeśli chodzi o Liama, to chyba w dalszym ciągu cos do niego czułam, chociaż nie chciałam się do tego przed sobą przyznać. Ale to co powiedział mi ostatnio Zayn zmąciło moje piękne wyobrażenie życia. Gdy byłam pewna, że Liam naprawdę spotyka się Danielle nie trudno było nie myśleć o tym, czy wszystko mogłoby być tak jak  dawniej. Lecz teraz nie dawało mi to spokoju. Nawet nie byłam pewna, czy chciałabym być z Paynem. Przed tym wszystkim nawet nie byliśmy parą, poza tym ja miałam teraz Nathana. Byłam z nim z własnego wyboru, a nie tak jak Liam z Danielle z odgórnego rozkazu. Może to chamskie i egoistyczne z mojej strony, ale chciałaby, żeby obaj na jakiś czas zniknęli z mojego życia, żebym mogła to wszystko na spokojnie poukładać, bo przy nich nie dam rady. Chciałam zapaść się pod ziemie. Moim zdaniem to nie był głupi pomysł. Przynajmniej tak mi się wydawało.
Jęknęłam i przykryłam swoją twarz poduszką. Leżałam tak jeszcze przez chwilę, starając się skupić na piosenkach niż na moich głupich problemach z chłopakami.
Nagle poczułam jak materac, obok mnie, ugina się pod czyimś ciężarem. Jednym ruchem zrzuciłam poduszę, na podłogę. W pokoju panowała ciemność, więc odblokowałam telefon. Jasny blask z wyświetlacza oświetlił twarz, leżącej obok mnie postaci.
-Mela weź to zgaś...- mruknął Nathan zasłaniając oczy. Zaśmiałam się. Przekręciłam się na bok i zapaliłam niedużą lampkę, która stała na szafce nocnej.- Myślałem, że śpisz.- powiedział, delikatnie całując mnie w usta. Pocałunek nie był długi, ale przepełniony, tęsknotą. Przytuliłam się do niego i leżeliśmy przez chwilę ci ciszy.
-Co tam u ciebie, skarbie?- zapytał z wyraźną ciekawością w głosie.
-Dużo.- stwierdziłam krótko.- To co ci pisałam... Wiesz, nie myślała, że chłopcy z Union J potrafią tak zmęczyć człowieka.
Nathan się zaśmiał słysząc moje słowa.
-Coś wiem na ten temat.- stwierdził z uśmiechem na twarzy i pocałował mnie w głowę.
-A u ciebie?- zapytałam uważnie mu się przyglądając. Z jego twarzy momentalnie zniknął uśmiech, a pojawiła się nie pewność i smutek. Znałam go wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że musi mi powiedzieć coś, czego by nie chciał. Zmartwiłam się. Nie miałam pojęcia o co może chodzić.- Co jest grane?- szturchnęłam go lekko w ramię.
-Muszę ci coś powiedzieć.-  usiadł na łóżku i wbił wzrok w swoje dłonie. Zdezorientowana, podeszłam do niego i usiadłam na kolanach. Chłopak się do mnie przytulił i schował głowę w zagłębieniu mojej szyi.- Pamiętasz jak mówiłem ci jakiś tydzień temu, że dostaliśmy propozycje wyjazdu do USA, żeby nakręcić serial o naszym życiu?- przytaknęłam twierdząco głową.- Scott był u nas wczoraj i powiedział, że to jest pewne.- spojrzał na mnie.-  Wyjeżdżamy pojutrze, na jakieś 7 miesięcy... może dłużej.
-Tak szybko?- zapytałam zdziwiona. Zazwyczaj Scott, który był naszym menagerem, informował nas o wszystkim dużo wcześniej.
Chłopak przeczesał ręką włosy.
-Wiesz... Ja nie chcę, żeby to tak wyglądało...- spojrzałam na niego zaskoczona. Nie wiedziałam o czym mówił.
-Jak?
-Tak, że cały czas się mijamy i nie mamy dla siebie czasu. Niby w tym trybie życia, który my prowadzimy, to nic nadzwyczajnego. Nie chce, żeby tak było.- powiedział ze sutkiem w głosie.- Przez te najbliższe miesiące, które spędzimy w stanach nie będziemy mieli, żadnej dłuższej przerwy, żeby przylecieć do Anglii. Ty z resztą  też będziesz bardzo zajęta... Płyta i początek przygotowań do pierwszej trasy... Dlatego myślę, że powinniśmy się rozstać...
Gdy to powiedział do moich oczu napłynęły łzy. Fakt, że dosłownie 10 minut temu chciałam, żeby on wraz z Paynem zniknęli z mojego życia, nie zmieniał tego, że było mi smutno. Już nawet nie chodzi o to, że chciał ze mną zerwać, tylko o to, że nie będę go tak długo widziała. Naprawdę się do niego przywiązałam.
-Ej... nie płacz.- powiedział spokojnie ocierając mi delikatnie jedną łzę spływającą po moim policzku.- Bo ja też się rozpłaczę. A mężczyznom nie wypada płakać... zwłaszcza w towarzystwie kobiet.- uśmiechnął się lekko. Nie dało się nie zauważyć, że był to wymuszony uśmiech.- Wszystko będzie tak jak dawniej.- przytulił mnie.
-Wiem.- wyszeptałam.- Ale i tak będę za tobą tęsknić. Nie wielu jest takich przyjaciół jak ty.- uśmiechnęłam się przez łzy.- Jeju... nie będę cię widziała, przez tyle miesięcy!
-Może do mnie przylecisz? Co? Poza tym jest jeszcze skype. No i wiesz! Będę występował w telewizji! We własnym serialu!- uśmiechnął się szeroko, ale z lekkim przerażeniem w oczach.- Będziesz mogła mnie oglądać.
-Ale to i tak nie to samo...- zaśmiałam się.- Wiesz, dziwnie mi tu będzie bez ciebie.- mruknęłam pod nosem. Nath tylko mnie mocno przytulił..
-Zawsze możesz dzwonić.- powiedział. W tym samym czasie zadzwonił jego telefon. Prychnęłam pod nosem.
-Nie wiem, kto to, ale ten ktoś ma wyczucie. Jemu też powiedziałeś, że zawsze może dzwonić?
-Haha! Bardzo śmieszne.- zmrużył oczy Sykes.- Siva się za mną stęsknił. Tak się kończą moje ucieczki z domu.- schował telefon do kieszeni.- Muszę iść.
Skinęłam twierdząco głową i wstałam z jego kolan. Oboje skierowaliśmy się w stronę drzwi.
-To co do zobaczenia wkrótce... – uśmiechnął się nie pewnie. Nie mogłam nic powiedzieć, więc tylko skinęłam głową.
Przeszliśmy przez korytarz i salon. Poszliśmy w kierunku, wejścia przy garażu. Nie mogłam go wypuścić głównym. Wiedziałam, że niedaleko mojego domu czają się paparazzi. A ani ja, ani Nathan nie chcieliśmy mieć dodatkowych problemów.
-Będę za tobą tęsknił.- oznajmił przytulając mnie. Gdy chciał już wyjść z domu, w ostatniej chwili złapałam go za kurtkę, przyciągnęłam do siebie i delikatnie pocałowałam.
-Ja też... A teraz leć do będziesz miał problemy!- uśmiechnęłam się smutno.- Zadzwoń do mnie.

Nathan przytaknął twierdząco i wyszedł z domu. Zamknęłam za nim drzwi i oparłam się o nie. Teoretycznie „pozbyłam się”  jednego problemu, ale na jego miejsce pojawiło się kilka nowych...

1 komentarz:

  1. Czas zacząć mój epicki komentarz haha xd
    1. "-No bingo Malik! Wygrywasz milion funtów!- krzyknąłem.- Jesteś najbardziej spostrzegawczym człowiekiem na tej planecie!" Brawo Malik hahahahah xd
    2. Ta akcja z Union J była boska!
    3. Jolly <333333333333333333333333333 Kocham ich <3
    4. Chce więcej Jolly'ego! <3
    5. I jeszcze raz: Więcej! <3
    6. Rozdział boski <3
    7. Liam ruszaj dupę kurwa! Brawo dla Zayna! Niech go jeszcze raz tak opierdoli xd
    8. Chce tutaj na końcu Larry'ego jeszcze i nic więcej do szczęścia mi nie będzie <3
    9. Nie wiem co jeszcze napisać xd
    10. Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń