niedziela, 29 lipca 2012

Rozdział 20 o.O


Oczami Liam’a:
Od operacji minęły już dwa dni... Anita jak na razie się nie wybudziła. Ostatnie dwa dni spędziłem w szpitalu przy jej łóżku. Wszyscy często ją odwiedzali. Nawet przyleciała jej babcia. Z tego co wiem to Alice wraz z Tomem zamierzają adoptować Lindsey. Ich dzieci cieszą się, że będą miały starszą siostrę. Trochę to dziwnie brzmi. Daisy też jest jeszcze w szpitalu ciągle robią jej jakieś badania. Paul oczywiście jest nadal wkurzony za tą sprawę z wywiadem i w ogóle z tym wszystkim. Na razie nie ma nowych informacji w sprawie oskarżenia Zayn’a o pobicie. Tak naprawdę to poza Tomem i Alice nikt nic nie wie, a oni z całą pewnością nam nic nie powiedzą...
Siedziałem w przy Anicie, gdy właśnie do sali weszła jej babcia. Co za szczęście, że mówiła po angielsku.
-Dzień dobry pani.- powiedziałem z lekkim uśmiechem i wstałem z krzesła.
-Witaj! Chłopcze ile razy ja ci mówiłam, żebyś nie mówił do mnie per ‘pani’? Jak się czujesz?- zapytała z uśmiechem ale w jej oczach był widoczny smutek. Nie wyglądała jak typowa babcia z siwymi włosami i okularami na nosie. Była po prostu starszą kobietą w bardzo dobrej formie. Była ubrana w czarne spodnie i szary sweter. Jej blond włosy opadały na ramiona. Mówiłem, że nie wygląda jak typowa babcia?
-Całkiem dobrze.
-Właśnie widzę, że „całkiem dobrze” marnie wyglądasz. Pewnie nic jeszcze nie jadłeś.-Fakt miała racje. Ostatnio jadłem wczoraj w południe i to hamburgera, którego przyniósł mi Niall. Gdyby mój lekarz się dowiedział... O matko! Nie wiem co by to było. Na pewno nieźle by się wkurzył.- Zaraz ci cos przyniosę do jedzenia.
-Ale ja nie jestem głodny.- powiedziałem i spuściłem głowę. To prawda wcale nie chciało mi się jeść, ale moja podświadomość mówiła mi, że muszę coś zjeść.
-Nawet ze mną nie dyskutuj! Musisz o siebie dbać... Co by było gdyby twój lekarz się dowiedział jak się odżywiasz.- Czy ona mi czyta w myślach, czy co?
-A skąd p... wiesz?- zaśmiała się cicho.
-Wiesz, aż tak stara nie jestem i mam dostęp do Internetu, a tak poza tym to jesteś jednym z najpopularniejszych nastolatków na świecie, a ja lubię wiedzieć z kim zadaje się moja wnuczka.- powiedziała z uśmiechem na twarzy. Ta kobieta ma w sobie coś zaraźliwego... Znaczy mam na myśli, że jak czasami coś powie, nawet sensownego, to wywołuje uśmiech na twarzy.
-Heh... Też racja.
-No widzisz. A ty byś może wrócił do domu i się porządnie wyspał?
-Nie... Chcę tu być gdy się obudzi.
-Jakie to miłe z twojej strony... Zależy ci na niej?- Przyznam, że zaskoczyła mnie tym pytaniem. Chociaż w sumie mogłem się tego spodziewać. Bo jak to wygląda? Młoda dziewczyna w śpiączce w szpitalu po ciężkiej operacji, a młody chłopak cały czas siedzi przy jej łóżku... Tak. Cały czas w domu ostatnio byłem zaraz po jej operacji, w dodatku spędziłem tak ok. godziny.- Mi możesz powiedzieć. Poza tym to widać...- uśmiechnęła się lekko pod nosem.
-Zależy... I to bardzo.
-To dobrze, że ma kogoś komu na niej zależy...- powiedziała kobieta i wyszła z sali.
Zostałem z Nią zam. Usiadłem na krześle i złapałem ją za rękę. Uważnie się jej przyglądałem. Wyglądała tak niewinnie i pięknie, jedynie te wszystkie aparatury zakłócały ten obraz. Siedziałem i czekałem aż się obudzi. To mogło nastąpić w każdej chwili. Nawet teraz. Ale nic. Cisza. Nie poruszyła się, ani nie odezwała. Po prostu trwała w bezruchu i kompletnej ciszy. Jedynie wszystkie urządzenia pod które była podpięta zakłócały ten spokój. Prawdę mówiąc nie mogłem już znieść tego widoku. Chciałem zobaczyć jej jasne niebieskie oczy i ten piękny uśmiech, który sprawia, że ten świat zaczyna stawać się znośny i nabiera barw. Mogłoby się wydawać, że mam wszystko co chcę. Jednak dopóki nie wpadłem na nią w parku...- mimo wolnie się uśmiechnąłem, tak fajnie wygląda jak się złości.- czegoś mi brakowało. Osoby która zaakceptuje mnie takim jakim jestem. Fakt faktem, że nie wiem czy Ona czuje do mnie to samo co ja do niej... Ale Ona nadała mojemu życiu sens.
W tym momencie przypomniałem sobie nasze pierwsze spotkanie. Doskonale pamiętam jak uciekałem wtedy przed grupką fanek i wpadłem na nią na tym moście, jak się na mnie zezłościła i zaczęła krzyczeć żebym uważał jak biegam, to jak zaciągnąłem ją pod ten most ( pomińmy jak to brzmi, ale tak było) i jak się przedstawiła. Gdy zobaczyłem jej piękne oczy na chwilę odpłynąłem... To było... Hym? Miłe uczycie? Właśnie to nie wiem jak ‘to coś’ nazwać’. Bardzo dobrze pamiętam też moment w którym się dowiedziałem, że jest moją... Poprawka! Naszą sąsiadką. Albo jak pojechaliśmy wszyscy do wesołego miasteczka...
Z moich rozmyślań wyrwał mnie sygnał urządzenia... Jej serce stanęło!!!! Zerwałem się szybko z krzesła i zawołałem lekarza. Chwilę potem do sali przybiegły jeszcze dwie pielęgniarki. Nie wpuścili mnie do sali... Zacząłem nerwowo chodzić po korytarzu. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Wyjąłem telefon z kieszeni spodni i napisałem sms-a do Louis’a- chłopaki chcieli wiedzieć jak się będzie coś działo. Jakieś 2 godziny temu pojechali do domu i kazali mi żebym im mówił jak cos się będzie działo... W tej samej chwili na korytarzu pojawiła się Julia, babci Anity, z kawą i czymś do jedzenia. Postawiła to na krześle.
-Dlaczego wyszedłeś z sali?- zapytała spokojnie a w moim gardle pojawiła się wielka gula.
-Bo... Stanęło jej serce i lekarz kazał mi wyjść z sali.- powiedziałem ze łzami w oczach. Kobieta powiedziała cos po polsku i po chwili zaczęła płakać. Nie widziałem co mam zrobić, więc ją przytuliłem. Po chwili się uspokoiła, ale nadal po jej policzkach spływały łzy z resztą mi też. Siedzieliśmy na tych krzesłach. Gapiłem się w ścianę. Od dobrych 15 minut ‘ratują’ (chyba mogę to tak określić) Anitę. Nagle na końcu korytarza pojawił się Lou, Harry, Niall i Zayn. Szybko do mnie podbiegli i mnie przytulili. Trwaliśmy w takim uścisku dobre parę minut. Gdy się od siebie odkleiliśmy z sali wyszedł lekarz a dwoma pielęgniarkami, jego mina nie wróżyła nic dobrego...
-Czy pan Liam Payne?- zapytał doktor baz żadnych emocji.
-Tak.- odpowiedziałem niepewnie.
-Nie wiem jak to panu powiedzieć...- wziął głęboki wdech. Moje serce strasznie mocno biło...- No cóż może się pan pójść z nią pożegnać.- Gdy to powiedział do moich oczy napłynęły łzy. Ktoś poklepał mnie po plecach.- Proszę iść nie wiemy jak długo wytrzyma...- powiedział i odszedł. Wszyscy mieli łzy w oczach.
-Idź pierwszy my zaraz przyjdziemy.- powiedziała babcia Anity, a ja tylko skinąłem głową.
Podszedłem do drzwi. Nie chciałem tam wchodzić, ale jednocześnie chciałem się z nią pożegnać. Powoli nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Ona leżała, nadal podpięta pod te urządzenia. Jej serce biło równomiernie. Podszedłem do łóżka. Gdy nagle usłyszałem wesoły głos.
-Hej Li!- przetarłem oczy nie przewidziało mi się! Ona żyje! Moje serce zaczęło robić koziołki a teletubisie urządzały party hard w moim brzuchu- Ciiii... Nie krzycz! Resztę też chcę nabrać.- powiedziała z uśmiechem.
-Anita! Jak się cieszę! Wiesz jak mnie wystraszyłaś?!- powiedziałem i ją mocno przytuliłem. Kamień spadł mi z serca.
-Też tęskniłam.- odpowiedziała i pocałowała mnie w policzek.
- Widzę, że poczucie humoru masz... Czyli wszystko wraca do normy.- dziewczyna tylko skinęła głową.
-Mam prośbę...- uśmiechnęła się cwaniacko.- Czy mógł byś wyjść za chwilę ze smutną miną... Chcę resztę nabrać.
-Jasne. Postaram się zrobić to jak najlepiej. Jak się czujesz?
-Całkiem dobrze. Tylko mnie trochę brzuch boli i jeszcze nie zbyt ze światem kontaktuje. Poza tym jakaś taka nie wyspana jestem...
-No widzę, ale przecież spałaś całe dwa dni...- zaśmiałem się pod nosem.- Ja już pójdę bo się zorientują, że cos jest nie tak. Pani wybaczy, zaraz wracam...- powiedziałem i odwróciłem się w stronę drzwi. Stop! Muszę się nastroić...
-Wszystko ok.?- zapytała zatroskanym głosem Anita.
-Nom... Ale muszę się wcielić w rolę.- powiedziałem z uśmiechem., a ona położyła się na łóżku i ‘znowu zapadła w śpiączkę’. Moje serce waliło, ale miałem nadzieję, że uda mi się to zagrać w ten sposób, ze się nie zorientują. Nacisnąłem klamkę i wyszedłem na korytarz. Miałem ochotę się roześmiać. Stop! Nie mogę! Wszyscy siedzieli zapłakanie na krzesłach. Jak jej babci się dowie, że z nią jest coraz lepiej i chciała ich nastraszyć to chyba zawału dostanie...
-M... możecie iść... jej serce... coraz słabiej bije...- powiedziałem łamiącym się głosem. Czyżby mi uwierzyli? Nikt nic nie powiedział tylko skinęli głowami i weszli do sali. Ja tym czasem sam usiadłem na krześle. To cud!!

Oczami Niall’a:
Gdy Li wyszedł z sali po jego minie można było wywnioskować, że przechodzi załamanie. A gdy powiedział, że jej serce coraz słabiej bije... Zamarłem. Wszyscy weszliśmy do sali. Jej babci od razu podbiegła do łóżka i ją mocno przytuliła. My staliśmy ze łzami w oczach.
-Będzie mi jej brakowało... Jej poczucia humoru... Wygłupów...- powiedział cicho Lou.
-Dla kogo ja będę teraz piosenki pisał? Nie wierzę, że może jej tu za chwilę nie być...
-No to dobrze...- usłyszałem dziewczęcy głos. Tak jakby Anity?- Babciu, możesz mnie puścić? Dusisz mnie...- Julia odskoczyła od niej jak oparzona.- Cześć babciu, cześć chłopcy.- powiedziała Anita?? I usiadła na łóżku. Nikt nic nie powiedział.- Co wy się tak na mnie gapicie? Nikt się za mną nie stęsknił? Bo jak słyszałam waszą rozmowę do doszłam do wniosku, że tak.
-A... Anita?- zapytał Hazza z niedowierzaniem, z resztą ja sam nie mogłem nic powiedzieć. Od tak zaschło mi w gardle.- Ale jak przecież mieliśmy się z tobą pożegnać...
-Hahaha... Oj Hareh... Mam fajnego lekarza.- powiedziała z uśmiechem.
-Wnusiu... Tak się o ciebie martwiłam... Jak jest czujesz?
-Całkiem dobrze.
-Anitaaaa!- krzynkąłem i do niej podbiegłem.

Oczami Anity:
Jak fajnie jest byś znowu wśród ‘żywych’! Wiem jak to brzmi. Jednak mam trochę racji. Całe trzy razy stanęło mi serce, więc trzy razy byłam prawie na ‘tamtym świecie’.
Stwierdzam fakt, że mam spoko lekarza. Bez problemu zgodziła się na mój pomysł. Mina Liam’a jak mnie zobaczył- bezcenna! Jego radość w oczach. Doskonale pamiętam sobotnią noc. Wszystko co się działo, po kolei. Od wybiegnięcia z domu do momentu w którym przybiegł Liam, z Zayn’em? Pamiętam wszystko co mi mówił... I pamiętam te jego słowa: „Kocham cię...” A może mi się tylko wydawało, że to powiedział? Nie wiem jednak jestem pewna, że mówił, żebym go nie zostawiała, więc nie dziwię się jego radości...
Mina chłopaków i mojej babci gdy się do nich odezwałam- bezcenna! Haha... Niall jaki był zszokowany! Lou i Hazz nie wiedzieli co się dzieje. Moja babcia miała panikę w oczach... A Zayn stał i się na mnie patrzył jakby duch zobaczył.
-Niall! Puść mnie!
-Anita... Tak się bałem, martwiłem się... Stęskniłem się za tobą! Nie rób tak więcej...- potem jeszcze coś mówił, ale nic nie zrozumiałam bo nagle chłopaki zaczęli się wydzierać na cały szpital i skakać z radości.
-Niall, tez cię kocham, ale złaź ze mnie. To boli...
-Ups! Sorki... Zapomniałem, że oberwałaś.- powiedział ze łzami w oczach.
-Ej... Blondynku... Nie płacz mi tu! Bo się sama poryczę.- powiedziałam i potargałam mu włosy. Następny podszedł do mnie Zayn. Potem Lou i Hazz. Moja babci na końcu. W pewnej chwili w sali pojawił się Liam w wielkim uśmiechem na twarzy. Coś mi się wydaje, że tu cały czas siedział... Marnie wygląda...
-Wiedzę, że się nabraliście?- zapytał.
-Ty... Ty... Ty... Ty... Zły ojcze!- powiedział Malik.
-Co to było! Ty wiedziałeś!- krzyknął Harry.
-Jak mogłeś coś takiego nam zrobić! Swoim dzieciom!- krzyknął Niall, a Liam teatralnie wywrócił oczami.
-Liam!! Jesteś okropny!- powiedział Lou i wziął z szafki małą łyżkę.- A o to kara!- krzyknął i zaczął go ganiać z łyżką po całej sali.
-Lou... Kochanie...- mówił spokojnie.- Zabierz to ode mnie!- te słowa wykrzyczał. Daisy kiedyś mi mówiła, że on się boi łyżek. Ale nie myślałem, że to tak na serio...
-Ciiiiiiiiiiiisza!- krzyknęłam najgłośniej jak mogłam.- Uspokójcie się w szpitalu jesteście!
-Przepraszamy...- powiedzieli chłopcy chórem. Potem wszyscy wraz z moją babcią usiedli koło mnie i zaczęliśmy rozmawiać o tym co się działo przez te dwa dni. Siedzieliśmy ponad godzinę gdy do sali przyszła Alice z jakimś facetem.
-Możecie nas zostawić?- zapytał dobrze zbudowany mężczyzna o ciemnej karnacji, podobnej do Zayn’a, i czekoladowych oczach. Wszyscy posłusznie wstali i bez słowa wyszli.- Jestem Carlos...
-Jak ten z Big Time Rush?- powiedziałam i cicho się zaśmiałam. Nie mogłam się powstrzymać.- Przepraszam...- powiedziałem doprowadzając się do porządku.
-Prowadzę twoją sprawę wraz z Alice i Tomem. Musimy z tobą poważnie porozmawiać.
-Jak się czujesz?- zapytała Alice. Myślałam, że krew mnie zaleje! Miło, że się o mnie troszczą, ale słyszeć to samo pytanie w kółko zaczyna być denerwujące. Miałam ochotę napisać kartkę: ‘Zero pytań typu: czy dobrze się czujesz? Z góry mówię wszystko Ok.!’ Ale cóż trzeba być miłym. Tak. Mój paskudny charakterek daje o sobie znać gdy jestem niewyspana...
-A dobrze dziękuję.
-Chcemy ci zadać kilka pytań.- powiedział spokojnie Carlos, (nawet podobny do tego z BTR tyle, że starszy).
Gdy skończyli zadawać pytania związane z tamtą nocą. Oboje stali się dziwni. Jakoś tak bardziej spoważnieli a ich twarze wyglądały jak maski.
-Musimy ci o czymś powiedzieć.- zaczęła Alice.
-To nie był zamach na tamtą dziewczynę tylko na... ciebie.- powiedział komisarz. Ja nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-Że co proszę?
-To co słyszałaś. Tamci dwaj zostali wynajęci, żeby cię porwać... I kto wie co tam jeszcze zrobić.  Jeden z nich należy do jakiejś groźnej amerykańskiej mafii, a drugi też jest gangsterem tyle, że nie tak groźnym jak tamten a poza tym jest Anglikiem.
-Ok... Czyli tak. Skrótem mówiąc ktoś nasłał na mnie mafie, żeby mnie sprzątnęła?- zapytałam z niedowierzaniem. Heh... Do tej pory to takie rzeczy w telewizji oglądałam.
-No w sumie to tak...- powiedział Carlos.
-No to fajnie... A wiecie może kto ich wynajął?
-Na razie nic nie wiemy. Bo ten z którym dobito targu zwiał, znaczy ten którego pobiłaś. A jak na razie jeszcze go nie dorwaliśmy.- powiedziała Alice.
-A jak wam cos powiem i podał rysopis?
-To zwiększy szanse... I to znacznie.
-Więc złamałam mu prawą rękę, więc chcąc nie chcę musiał udać się do szpitala. Ponad to miał jakiś tatuaż po arabsku na ramieniu...
-To zawsze coś...- powiedział Carlos.- Dzięki. Jutro przyślemy do ciebie naszego rysownika to sporządzi rysopis.
-A! Zapomniałbym. Jeszcze jedno... może ty masz pomysł kto to by mógł być?- Faktycznie miałam pomysł. Do głowy przychodziła mi tylko i wyłącznie jedna osoba... Mój ojciec. Tylko jemu podpadłam... W dodatku on miał jakieś znajomości w stanach... Ale nie mogę teraz tego powiedzieć.
-Nie... Na razie nic mi nie przychodzi do głowy...
-No dobrze... To my już pójdziemy.- powiedziała Alice.
-Alice. Zostań chcę z tobą porozmawiać.- kobieta odwróciła się i podeszła do mnie, a Carlos wyszedł.
-Skłamałam...- powiedziałam cicho.- Chyba się domyślam kto może za tym stać.
-Czego nie powiedziałaś tego jak Carlos tu był?
-Bo najpierw chcę z tobą o tym porozmawiać.
-Więc.. Kogo podejrzewasz?- zawahałam się przez chwilę.
-Mojego ojca...
-Co?!
-Tak, ojca nie mam z nim dobrych stosunków... Lepiej usiądź i posłuchaj to lepiej zrozumiesz...- I zaczęłam jej opowiadać moją historię od dzieciństwa do przyjazdu tutaj. Cieszyłam się, że wreszcie będę mogła z kim pogadać.
-W takim razie... Grozi ci większe niebezpieczeństwo niż się wydaje.- wzięła głęboki wdech i kontynuowała.- Będziemy musieli ci dać ochronę. Nikt tu nie wejdzie bez wiedzy policji. Po za tym pracujemy z FBI. O chłopaków się nie martw... Damy sobie ze wszystkim radę... Dzięki za informacje. A Teraz odpoczywaj...
-Jasne.
-A tak między nami... To wiedziałam jakie masz stosunki z ojcem...- spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.- Twoja babci mi powiedziała zanim jeszcze tu przyleciałaś. Doskonale też wiedziałam, ze miałaś problemy z policją.
-I mimo to mnie zatrudniłaś?
-Kochanie w kartotece masz napisane wszystko od A do Z... Wiem, że cię zmuszał.- Nie wiedziałam co powiedzieć...
-Przyjdę jutro... Cześć.
-Cześć.- odpowiedziałam i opadłam na poduszkę.
Super! Mój ojciec nasyła ma mnie mafię! Zaczyna się ciekawie... Ciekawe co będzie dalej... Aż boję się pomyśleć co mnie jeszcze czeka...
Leżałam na łóżku i myślałam nad tym wszystkim.
-Można?- usłyszałam głos Lindsey.
-Hej. Jasne... Co tam?
-Chciałam cię przeprosić za to wszystko...
-O czym ty mówisz? To mnie chcieli dopaść a nie ciebie. To ja powinnam cię przeprosić, że cię w to wplątałam.
-Daj spokój...- uśmiechnęła się do mnie.- Dobrze cię widzieć w lepszej formie...
-Dzięki.  A o czym chciałaś ze mną porozmawiać...
-Już nie ważne. Po prostu chciałam z kimś posiedzieć...- powiedziała i założyła włosy za uszy.
-Spoko.
-Wiesz, że będziemy razem mieszkać?
-Słyszałam. Cieszę się.
-Mogę o coś zapytać?- skinęłam tylko głową.- Jak doszło do tego, że no wiesz... że poznałaś chłopaków?
-Hahaha... Fanka?
-I to jeszcze jaka!- odpowiedziała i usiadła koło mnie.- Opowiesz? Proszę. Wszystko od początku!- mówiła tak jak Daisy gdy coś ją ciekawiło.
-Jasne.- uśmiechnęłam się do niej i zaczęłam jej opowiadać jak wpadłam na Liam’a, jak się potem z nim umówiłam i na podpisywaniu płyt zorientowałam się, że on to on, jak spotkaliśmy się w parku wraz z Max’em i tak dalej... Dziewczyna słuchała bardzo uważnie. Potem przyszli do nas chłopcy i zaczęli wspominać nasze wygłupy. Ok. 8 wieczorem wszyscy poszli. A ja zostałam sama... Nareszcie będę mogła odpocząć i wszystko przemyśleć... Dobranoc, pomyślałam i od razu zasnęłam...
*************************************** 
Heeej :* I jak się wam podoba? Moim skromnym zdaniem jest całkiem fajny, ale ostateczne zdanie należy do Was.
Jak myślicie, co się będzie działo dalej z Anitą? Czy dojdzie do spotkania z jej ojcem? Czy grozi coś chłopakom z 1D?
Strasznie jestem ciekawa co wymyślicie. XD

                  PROSIMY O KOMENTARZE! <3




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz