wtorek, 10 lipca 2012

Rozdział 18 o.O

Po 10 minutowym biegu znaleźliśmy się w parku. Na początku nie widzieliśmy gdzie mamy szukać Anity, więc na początek skierowaliśmy się w stronę mostku na którym się poznaliśmy. W między czasie zaczął padać delikatny deszcz. -Liam, patrz.- powiedział cicho Zayn w skazał palcem na 4 osoby. Jedna z nich zakradała się w tamtym kierunku, kolejna celowała czymś w dwie pozostałe.
-Ej, a to nie jest przez przypadek Anita?- zapytałem kumpla. Wszędzie poznam jej długie włosy.
-Chyba masz rację.- odpowiedział niepewnie. Chwile potem akcja potoczyła się zdecydowanie zbyt szybko. Dziewczyna podbiegła w stronę faceta, z całą pewnością to był mężczyzna sądząc po budowie działa, i uderzyła go tak, że cos wypadło mu z ręki. Osoba, którą trzymał tamten facet, upadła na ziemię.
-Liam, on ma broń.- powiedział przerażony Zayn. W tedy ruszyliśmy z miejsca w tamtym kierunku.
-Uważaj!- krzyknąłem. Nagle usłyszeliśmy tylko huk wystrzału z broni... Biegliśmy dalej w tamtym kierunku. W pewnym momencie Anita bezwładnie upadła na ziemię.
-Nieeee!!- krzyknąłem ze łzami w oczach. To mogło oznaczać tylko jedno, postrzelił ją. Zayn ledwo powstrzymywał łzy ale pobiegł w stronę tego gościa z pistoletem, a ja podbiegłem do leżącej dziewczyny. Leżała na trawie, została postrzelona w brzuch, bordowa ciecz wypływała z rany po kuli. Wziąłem jej twarz i położyłem na kolanach. Zdjąłem bluzę, zwinąłem byle jak i przyłożyłem do rany uciskając ja.
-Masz i dzwoń po pogotowie!- krzyknąłem do dziewczyny która właśnie podniosła się z ziemi.- Szybko! Na co czekasz?!- Dziewczyna wzięła komórkę i wykręciła numer. Zayn unieszkodliwił chłopaka i wyrzucił pistolet, drugi zaś gdzieś uciekł.
-Zaraz będzie pogotowie i policja.- powiedziała dziewczyna prawie szeptem. Pochyliłem głowę nad Anitą.
-Prze...szam... Li... wyb..cz... mi...- powiedziała cicho.
-Anita, ale co ja mam ci wybaczyć? Wszystko będzie dobrze! Słyszysz?! Nic ci nie będzie... Pogotowie już jest w drodze.
-Po... edz... chło... kom... ze... ich... ko... am...- wyszeptała, swoją zimną dłonią otarła łzę spływającą po moim policzku i straciła przytomność.
-Nie! Anita! Słyszysz mnie?- krzyczałem, wtedy zaczął padać deszcz.- Ej ty podejdź tu!- krzyknąłem do tej dziewczyny.- Trzymaj!- pokazałem jej moja zakrwawioną bluzę. Ja próbowałem ją reanimować, ale jej puls był coraz słabiej wyczuwalny.- Anita, nie odchodź! Musisz tu ze mną zostać! Nie rób mi tego... Ja... ja... ja cię kocham...- te słowa wyszeptałem, połykając łzy spływające mi po policzkach i delikatnie pocałowałem ją w usta. W oddali usłyszałem syrenę karetki.- Uciskaj tę bluzę!- spojrzałem zapłakanym wzrokiem na dziewczynę a ona patrzyła na mnie zszokowanym wzrokiem. Mam nadzieję, że to nie jakaś fanka, przeszło mi przez myśl, nie mam ochoty sobie zdjęć robić.
-Proszę się odsunąć...- usłyszałem głos jakiegoś mężczyzny. Nawet nie zauważyłem kiedy przyjechała karetka. Zrobiłem to o co mnie poprosił. Odsunąłem się trochę i usiadłem na mokrej trawie. Deszcz zaczął padać jeszcze mocniej, wiał zimy, przeszywający wiatr. Podkuliłem nogi od brodę. Nagle zaczęło grzmieć... Rozpętała się burza. O ironio! Ta pogoda doskonale opisuje mój nastrój. Siedziałem pod drzewem, krople deszczu mieszały się z moimi łzami. Czułem się tak cholernie pusty! A co innego niby mogłem czuć?! Skoro właśnie osoba, na której mi bardzo zależało, spoglądała w oczy śmierci. Do moich uszu docierały do mnie tylko fragmenty znać wypowiadanych przez ratowników medycznych: „(...) słabo wyczuwalny puls (...) bardzo głęboka rana (...) trzeba będzie jej zrobić transfuzję! Straciła dużo krwi (...) Szybko trzeba ją przewieść do szpitala! (...) Nie obędzie się bez operacji...”. Gdy to słyszałem moje serce zmarło. To moja wina! Nie powinienem był jej tu puszczać! To moja wina! Podniosłem się i otarłem oczy. Zayn właśnie oddał chłopaka w ręce policji. Dziewczyna, którą uratowała Anita, rozmawiała z policjantem. W pewnym momencie zauważyłem, że przenoszą Anitę na noszach do karetki.
-Czy mogę jechać z wami?- zapytałem, a do moich oczu napłynęła mi kolejna fala łez...
-Kim pan dla niej jest?- zapytał ratownik.
-Jej chłopakiem...- Odpowiedziałem chociaż wiedziałem, że to nie jest prawda, ale chciałem cały czas być przy niej, bo po części to była moja wina...
-Nie powinniśmy pana brać, ale zrobimy wyjątek. Wsiadaj!
-Dziękuję.- wyszeptałem i wsiadłem do karetki. Po chwili ruszyliśmy w kierunku szpitala.
 
Oczami Louis’a:
-Ej...- zaczęła niepewnie Daisy, która właśnie stała przy oknie.- Chodźcie tu! Szybko!
-Co jest grane?- zapytał Niall.
-Patrzcie...- powiedziała dziewczyna.- Coś jest nie tak, dlaczego dwie karetki i policja, na sygnałach, miały by jechać w stronę parku?
-Mam dziwne przeczucie...- powiedziałem i wziąłem telefon miałem zamiar zadzwonić do któregoś z chłopaków, ale gdy tylko wybrałem numer Liam’a jego telefon ‘odezwał się’ na stoliku na środku pokoju. Zadzwoniłem do Zayn’a ale on również zostawił swój telefon w domu, na kanapie.
-Co się dzieje?- zapytał Harry, który właśnie wrócił ze swojego pokoju.- O co chodzi?- zapytał gdy zobaczył blask kogutów, dobiegający z parku.- Kurde! Przecież Ani pobiegła do parku, a chłopaki razem z nią coś się musiało stać!
-Harry, chyba masz rację. Nie wiem jak wy, ale ja biegnę zobaczyć co się stało.- powiedziałam i zabrałem bluzę która, leżała na oparciu kanapy. Gdy tylko wybiegłem za próg naszego mieszkania poczułem jak na mój nos spadają krople deszczu. Naciągnąłem kaptur na głowę i zacząłem biec w stronę parku. Usłyszałem jak zaraz za mną ktoś biegnie. Odwróciłem się i zobaczyłem pozostałych. Po niecałych 10 minutach już byliśmy w parku, gdzie panowało spore zamieszanie. Były dwie karetki, jedna z nich właśnie wyjeżdżała, i dwa wozy policyjne. Zebrała się już grupka gapiów. Rozglądałem się za Anitą, Liam’em i Zayn’em ale nigdzie ich nie wiedziałem.
-Lou, patrz, tam siedzi Zayn.- powiedział Niall.- Ale co on robi przy karetce?
-Nie wiem.- powiedziałem i podszedłem do kumpla.- Co tu się stało?- zapytałem i spojrzałem na niego. Oczy miał pełne łez, sanitariusz właśnie zaklejał jego rozbitą brew. Nic nie mówił. Tylko siedział i wpatrywał się w ziemię. Ratownik medyczny zdezynfekował mu jeszcze kilka zadrapań i zabandażował nadgarstek a zaraz po tym odszedł, i podszedł go jakiejś blondynki która siedziała zaszokowana na mokrej trawie.- Stary... Ej... Co się stało?- zadałem mu po raz kolejny to samo pytanie, w miedzy czasie  dołączyła do nas Daisy, Niall i Harry. Zayn nadal nic nie mówił tylko się do mnie przytulił.
-Powiesz nam co się tu stało?- zapytała spokojnie Daisy lecz w jej głosie było słychać niepokój.- Gdzie jest Liam i Anita?
-Pojechali do szpitala...- powiedzial cicho mulat. Te słowa odbiły się echem w mojej głowie.- Anita została postrzelona i tą karetką, która przed chwilą wyjechała...- nie dokończył po załamał mu się głos.
-Przepraszam, kim państwo są?- zapytał policjant.
-Jej przyjaciółmi.- odpowiedział Harry.- Co tu zaszło?
-Czy wy nie jesteście przez przypadek z tego sławnego Boysbandu?
-Tak...- powiedziałem zrezygnowany. Kurde już nawet tu nam nie dadzą spokoju...
-Chodźcie stąd to wam opowiem to co wiem. Bo zaraz tu będą reporterzy.- A może jednak się myliłem. Poszliśmy do radiowozu i wsiedliśmy do środka.- To może niech wasz przyjaciel opowie to będzie miał już to z głowy.
-Dobrze...- zaczął cicho łza.- To było tak... Siedzieliśmy w naszej willi wraz z Anitą i oglądaliśmy film gdy nagle zadzwonił jej telefon, ucieszyła się z tego i szybko wybiegła. Chwilę później wybiegłem za nią wraz z Liam’em, tym chłopakiem który pojechał z nią karetką. Przybiegliśmy do parku i zobaczyliśmy 4 osoby. Jedna się do nich zakradała, więc domyśliliśmy się, że to Anita. Jeden mężczyzna trzymał broń a drugi tamtą dziewczynę i chyba przystawiał jej nóż do gardła. Nagle Anita rzuciła się na tego co trzymał dziewczynę...- Zayn ciągle próbował powstrzymać łzy ale mu to nie wychodziło.- Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Usłyszeliśmy tylko strzał i zobaczyliśmy... jak... jak... ona upada... Podbiegłem do tego gościa co strzelał i wytrąciłem mu broń zaraz potem zaatakował mnie a ja się broniłem i potem już przyjechała policja i go oddałem. A tamten drugi uciekł. I to tyle.- gdy skończył zeznawać nie tylko ja miałem łzy w oczach ale pozostali również. Daisy chyba najbardziej to przeżywała. Zayn ją przytulił a ona już kompletnie się rozpłakała. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę w między czasie dowiedzieliśmy gdzie ją przewieźli.
-Ok... Ja biorę Niall’a i jedziemy do szpitala. A ty- pokazałem na Hazzę- pójdziesz z Daisy do domu i zadzwonicie do Alice i do Tom’a. Jak się czegoś dowiemy to zaraz do was zadzwonimy.- Wszyscy mi przytaknęli. Harry wziął Daisy na ręce, bo ona ledwo stała na nogach. Ja sam się starałem opanować.
Pół godziny później wbiegłem z Horan’em do szpitala. Chwilę później biegliśmy korytarzami. Z daleka zauważyliśmy Liam’a. Był wyraźnie załamany, nie dziwię mu się, (po za tym nie tylko ja to zauważyłem, że go do niej ciągnie), siedział na krześle w zakrwawionym T-shircie, głowę chował w dłoniach. Nie wiedziałem co mam zrobić, co powiedzieć... To mnie przerosło. Niall podbiegł go niego i mocno przytulił, po chwili ja zrobiłem to samo.
-To moja wina...- wyszeptał Liam.
-Stary! Nawet tak nie myśl! Rozumiesz! Nikt nie wiedział co ją tam czeka, po za tym ona sama wydawała się być zadowolona z tego telefonu...
-Wiem.. ale... ale mogłem ją zatrzymać!
-Uspokój się.- powiedział Niall i pocałował go we włosy.- Czy już coś wiadomo?
-Na razie nie wiele. Została postrzelona w brzuch, straciła bardzo dużo krwi i teraz przechodzi operacje... Nic więcej jak na razie nie wiem.
-Przykro nam... Wszystko będzie dobrze.- poklepałem go po ramieniu.
-Ale ja ją kocham! Ona nie może mnie zostawić!
-Wiemy, że ci na niej zależy.- powiedział Niall.
-Ale skąd przecież nic nie mówiłem.
-Oj Li... My cię dobrze znamy. Tego nie dało się nie zauważyć...- powiedziałem i go przytuliłem. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. Na korytarzu pojawiła się Alice, Tom, Daisy, Harry o ta dziewczyna. Liam i Niall rozmawiali z rodzicami Daisy.
-Nie chce być nie uprzejmy, ale kim ty jesteś?- zapytałem niebieskookiej blondynki.
-Przepraszam...- otarła łzy- Jestem Lindsey, to ja dzwoniłam do Anity.
-To była jakaś pułapka?
-Nie... Chciałam z nią porozmawiać, bo ona chciała mi pomóc, później podeszło do mnie tych dwóch mężczyzn jeden przyłożył mi nóż do gardła, a drugi celował we mnie z pistoletu i ciągle wypytywali o Anitę, ale nic im nie powiedziałam bo jej nie znam.- powiedziała i usiadła koło mnie. Objąłem ją ramieniem. Przez krótką chwilę się jej przyglądałem. Nie miała więcej niż 17 lat. Miała długie blond włosy i niebieskie oczy, podbite oko i rozciętą wargę.
-A gdzie jest Max i Lucy?- zapytał Liam.
-Zostali u naszej przyjaciółki.- odpowiedziała Alice i go przytuliła. Chwilę potem opowiedział im wszystko co zaszło. W momencie gdy skończył na korytarzu pojawił się Paul bardzo zdenerwowany.
-Co wyście zrobili!?- krzyknął.- Wy w szpitalu, Zayn na policji w dodatku oskarżany o pobicie! Do jasnej... Co to ma znaczyć! Czy wy wiecie, że paparazzi są już pod szpitalem?! No pięknie! Co ja z wami mam! Może łaskawie byście wytłumaczyli mi to wszystko?!- cały czas krzyczał. Stop! Czy on powiedział, że Zayn jest podejrzewany o pobicie?! Nie!- Chłopaki koniec tego! Wracać do domu! Malik’a zaraz wyciągnę! Idźcie spać bo jutro rano macie wywiad! Koniec tego do domu!
-Co?! Hahaha... Chyba sobie jaja robisz!- wybuchł Harry.- Nasza przyjaciółka przechodzi bardzo ważną operację a ty nam każesz iść spać?! Pojebało do reszty?
-Styles! Przywołuję cię do porządku!- warknął Paul.
-Goń się!- powiedział Niall.
-Dobra nie mam do was zdrowia! Nie obchodzi mnie jak, ale jutro macie być wszyscy na wywiadzie i nie ma żadnego ‘ale’!- krzyknął i wyszedł ze szpitala.
-Nie wiem jak wy, ale ja się jutro nigdzie nie wybieram.- powiedział Liam i zaczął nerwowo krążyć po korytarzu.
Z tego co widzę, zapowiada się dłuuuuuga noc. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i Anita z tego szybko wyjdzie. Boję się...
********************************************** 
Tadararam! Witam! Dziewczyny obiecały ‘BUM!’ więc macie. ;) Nie wiem co mam myśleć o tym rozdziale ale moim skromnym zdaniem wydaje mi się, że jest całkiem dobry.
Mam dylemat! Mówię z góry, że nie mam zamiaru uśmiercić Anity, bo nie chce jeszcze kończyć bloga, ale zastanawiam się czy ma być w śpiączce, czy ma się szybko wzbudzić?! POMÓRZCIE!
Jak tam wam wakacje lecą?
 
P.S
Następny rozdział postaramy się dodać szybciej. ;P

                     PROSIMY O KOMENTARZE!


P.

3 komentarze:

  1. Niech bd w spiączce ale do 2 tygodni max . ;d Ej dodaj zdjęcie Lindsey :) Kurdee ten rozdział był ZAAAJEBISTY *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybudzić - bez sensu, żeby główna bohaterka była 'nieobecna' ;D
    A rozdział....:
    NIESAMOWITY! <3
    Czekam ;*

    Mam prośbę... mogłabyś usunąć weryfikację obrazkową? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No w końcu!!! Już nie mogłam się doczekać następnego rozdziału. Wybudź ją. Nie lubię jak trzeba czekać na pobudkę głównej bohaterki. Wtedy nic za bardzo się nie dzieje. Nooo, to teraz czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń