niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 43 ;)

Telefon, laptop, płyta, wstępne umowy, kalendarz...
-Trooooy! Gdzie są CV tych ochroniarzy i te katalogi od Scotta?- zawołałam biegając po pokoju.- Jak byś mógł to przynieś mi coś od bólu głowy!- dodałam po chwili wrzucając ubrania do  walizki. Przez wczorajszą wizytę Justina i Scotta nie zdążyłam się spakować. Dodatkowo złapałam małego kaca. Właśnie tak kończy się opijanie sukcesów oraz załatwianie spraw zawodowych, takich jak: zatrudnianie ochroniarzy, poszukiwania grupy tanecznej, plany co do następnego teledysku, kompletowanie zespołu i szukanie nowego domu. Pół nocy spędziłam na przeglądaniu dokumentów i zapewne zajmie i to jeszcze drugie tyle czasu.
-Masz. Nasz świeżo upieczony menager nie może się wyrobić.- Zaśmiał się Roy podając mi to o co prosiłam. Na widok tabletek i szklanki wody mimowolnie się uśmiechnęłam.- Trzeba było tyle pić?!- rzucił rozbawiony. Zaśmiałam się pod nosem. Nie zbyt mocne pulsowanie w mojej głowie sprawiło, że mój mózg wywiesił tabliczkę „Wracam za 5 min. Jak mnie nie będzie to przeczytaj to jeszcze raz”.
-Pić mi się chciało. Poza nie wypiłam wiele bo mi nie wolno. Jestem też zmęczona. Bo ty zamiast nam pomóc spałeś z Justinem na kanapie!- pokazałam mu język.- A na stole nie było nic innego. A tak na marginesie, to jakiem cudem pan Gilbert został menagerem? Trasa jeszcze się nie zaczęła, a on już sobie nie daje rady...- Zamyśliłam się.
-Trzeba sobie jakoś radzić...- Roy wzruszył ramionami i pokazał mi język. Spojrzałam na niego kątem oka.- A Troy da sobie jakoś radę... Ale to będzie później.- No w to, to akurat nie wątpię, pomyślałam.- Za pół godziny w samochodzie.- uśmiechnął się i wyszedł.
Przez cały czas powtarzałam sobie w głowie plan dzisiejszego dnia. Najpierw do mojej szkoły tanecznej, żeby porozmawiać z Ashem o moim pomyśle, na który nie wiem jakim cudem Scott zgodził się bez problemu. Potem do studnia na spotkanie z moją trenerką wokalną. Ok. 12:20 mam być na lotnisku. A reszta ( czyli wywiady i jakieś spotkania) są na głowie Troy’a.  Wyjęłam z szafy to:


 Przeczesałam ręką moje loki i weszłam na dół. Do wyjścia zostało jeszcze jakieś 10 minut. Sam biegał, podobnie jak  Troy, po całym domu. Tylko Roy siedział przy stole i spokojnie jadł śniadanie. Biedak musiał zostać, bo dziś ekipa remontująca jego mieszkanie kończyła pracę, więc ktoś musiał posprzątać. Podeszłam do stołu. Zabrałam mu jedną kanapkę z szynką i serem oraz upiłam łyk kawy z jego kubka. Chłopak, chyba, próbował zabić mnie swoim wzrokiem, ale mu to nie wyszło. Zanim zdążyłam zjeść moje ‘śniadanie’ Troy oraz Sam byli już gotowi.
-To nie fair! Wy jedziecie sobie do Francji a ja muszę bawić się w sprzątaczkę!- zaczął marudzić Roy.
-Kupimy ci jaką pamiątkę, przyślemy kilka zdjęć... stary, dasz radę!- Troy poklepał go po ramieniu.
-Wynagrodzę ci to...- Sam poruszał brwiami.- Tylko pomyśl... Własne mieszkanie. Zero głupich zasad.- Obaj spojrzeli na mnie. Zaczęłam się głośno śmiać. Ach te moje ‘bezlitosne’ zasady. Roy pokiwał twierdząco głową.
Pożegnałam się z nim i poszłam do samochodu. Po chwili dołączył do mnie Troy. Oparłam głowę o szybę. Chłód zaczął coraz bardziej łagodzić ból. Powieki zaczęły mi opadać, ale mimo to mój wzrok utkwił na dwóch żegnających się chłopakach. Obaj stali wtuleni w siebie, a gdy Sam chciał odejść Roy w ostatniej chwili złapał go za rękę. Przyciągnął do siebie i namiętnie pocałował. Uśmiechnęłam się. Czasami żałowałam, że nie mogą mieć dzieci. Z całą pewnością byłaby to urocza rodzinka. Zaśmiałam się pod nosem z mojej własnej głupoty. Gdy tak im się przyglądałam przypomniałam sobie identyczną scenę, ale ze mną w roli głównej. Nagle w moim gardle pojawiła się wielka gula, której nie mogłam przełknąć. „Możesz im powiedzieć kim jesteś...” głos Alice odbijał się echem w mojej głowie. Ostatnio nawet zastanawiałam się czy tego nie zrobić, ale doszłam do wniosku, że im nie powiem... Przynajmniej na razie. Sama nie wiem czego bałam się bardziej. Tego jak zareagują, czy tego, że moje już ułożone życie znowu przewróci się do góry nogami i znowu będę musiała sprzątać ten cały bałagan. Wzdrygnęłam się gdy wyobraziłam sobie ich reakcję. Nie, nie zrobię tego...
Z rozmyślań wyrwało mnie trzaśnięcie  drzwi, za co byłam wdzięczna Samowi. Po kilku sekundach odjechaliśmy spod domu.
Niedługo po tym byliśmy już na miejscu. Zobaczyłam duży, szary budynek. W którym jeszcze całkiem niedawno spędzałam wieczory z Bonnie i Ashem na męczących treningach. Czasami mi tego brakuje... Otworzyłam szklane drzwi. W środku panowała niemal idealna  cisza. We trójkę poszliśmy na drugie piętro. Już na schodach usłyszałam pierwsze dźwięki muzyki klasycznej. Właśnie o tej porze jedna z najmłodszych grup baletowych rozpoczynała zajęcia. Od początku zastanawia mnie jakiem cudem chce im się wstawać tak wcześnie rano na lekcje tańca potem
jeszcze biec do szkoły. Szliśmy długim korytarzem mijając kolejne puste sale. Uśmiechałam się sama do siebie, gdy przed oczami pojawiały mi się obrazy z naszych treningów. Naprawdę polubiłam grupę ludzi z którymi tańczyłam. Gdy doszliśmy do ostatniej sali w której zwykle miałam zajęcia, zajrzałam przez szybę do środka. Tak jak myślałam Ash już tam był i próbował ułożyć nowy układ . Szarpnęłam mocno drzwi. Chłopak początkowo nas nie zauważył dopiero gdy skończyła się piosenka i zaczęliśmy klaskać zwrócił na nas uwagę.
-Kogo to moje oczy widzą! Czym spowodowana jest wizyta naszej gwiazdy?- zaśmiał się witając się ze mną oraz chłopakami.
-Interesy.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.- Masz chwilę?- Ash skiną twierdząco głową. Pokazałam mu wszystkie dokumenty i wytłumaczyłam na czym miałaby polegać nasza współpraca. Doskonale wiedziałam, że nie podpisze od razu umów. Musiał to jeszcze ustalić z grupa i właścicielem szkoły. Po ok. 40 minutach przegnaliśmy się.
Następnym punktem na mojej liście był wyjazd do studia. Gdy tylko weszłam do środka moja trenerka wokalna- Gabriella- już na mnie czekała. Latynoska po mimo tego, że była już w starszym wieku czasami potrafiła zachowywać się jak dziecko, przez co świetnie się dogadywałyśmy. Niestety czasami tez potrafiła mnie przycisnąć. Dopiero po 2 godzinach prób mogłam wyjść. Z lekko nadwerężonymi strunami głosowymi pojechaliśmy na lotnisko gdzie czekała już na nas Bonnie.

Oczami Liama:
Zaraz po tym jak weszliśmy na teren lotniska od razu JĄ zauważyłem. Poczułem się co najmniej dziwnie. Ta świadomości kim ona tak naprawdę jest wcale mi nie pomagała. Zwłaszcza, że to jeszcze do mnie nie dotarło. W dodatku czułem się beznadziejne, bo przez ostatni kilka miesiące robili ze mnie... z nas idiotów. Niby Alice wszystko mi wytłumaczyła, ale nadal nie wiedziałem dlaczego Anita... to znaczy Melisa nie powiedziała nic ani mi, ani chłopakom. Nagle stanąłem w pół kroku. Ja na serio jestem wielkim idiotą! Przecież nawet sam jej powiedziałem, że mi przypomina Anitę. Miałem ochotę głośno się roześmiać. Na ziemie ściągnęła mnie kolejna myśl. Jak ja mam ją teraz traktować? Alice prosiła, żebym nie mówił Meli, że znam prawdę. Jakaś część mnie chciała do niej podbiec i ją przytulić, ale mój mózg protestował, bo wiedział, że nie może mi na to pozwolić.
-Payne idziesz?!- krzyknął Paul. Wyrwany z myśli, lekko zdezorientowany ruszyłem w jego stronę.
-Wszystko w porządku?- zapytał Niall. Skinąłem twierdząco głową. Chłopak spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Jest okey. Ale chyba złapałem jakieś przeziębienie.- próbowałem się uśmiechnąć, lecz mi to wcale nie wyszło. Nie lubiłem okłamywać chłopaków ale nie mogłem i o TYM powiedzieć. Jeszcze nie... Zrobię to gdy sam sobie to wszystko poukładam. A może lepiej im o tym nie mówić?
-Liam... Uśmiech... hieny w tłumie.- powiedział mi na ucho Harry. Prychnąłem pod nosem. Gdy Zayn witał się z Melisą uświadomiłem sobie, że nie wiem jak mam się zachować. Nie byłem w stanie zachowywać się przy niej tak jak wcześniej. Nie mogłem też podejść do niej i powiedzieć jak bardzo mi jej brakowało. To jakaś porażka.
-Hej.- powiedziałem do Melisy i pocałowałem w policzek. Świadomość, że ona jest tą sama dziewczyną, w której się zakochałem sprawiała, że zaczynałem wariować.
Gdy przeszliśmy przez odprawę udaliśmy się w stronę naszego samolotu. Zająłem takie miejsce z którego mógłbym spokojnie obserwować Melisę. Zrobiłem to specjalnie... Czułem się wtedy jak jakiś psychopata, który poszukuje ofiary i chce lepiej ją poznać. Co za absurd! Przez cały lot w głowie odbijały mi się słowa Alice. Zakryte tatuaże, specjalne soczewki itd. Niby tak nie wiele, a może sprawić, że nie zdajemy sobie sprawy z kim się zadajemy. Najgorsze w tym wszystkim było to, że miałem ja cały czas od nosem, a ona mnie. I pewnie gdyby nie Alice nigdy bym się o tym nie dowiedział.
Mela przeglądała w uwagą jakieś papiery, czasami mówiła coś do Troy’a lub śmiała się z tego co powiedziała do niej Bonnie. Dopiero teraz dotarło do mnie jak bardzo brakowało mi jej śmiechu. Taaak. Zachowuje się jak kompletny psychopata.
Żeby zagłuszyć myśli włożyłem słuchawki w uszy. Miałem nadzieję, że to pozwoli mi oderwać się od moich myśli. Ale tak nie było. Przed oczami pojawiała mi się Anita. I wszystkie chwile, które z nią spędziłem.
Muszę z nią porozmawiać!

Oczami Melisy:
Po nie zbyt długim locie, kilku wywiadach i sesji zdjęciowej przyjechaliśmy w końcu do hotelu. Od razu pobiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i włączyłam laptopa. Po chwili dołączyła do mnie Bonnie. Nath był już dostępny na skype. Jeszcze nie zdążyłam się wygodnie usadowić a już wyświetlał mi się komunikat o połączeniu. Szybko odebrałam i zaczęliśmy rozmawiać. U nas już była noc a u nich dopiero południe. Chłopakom dopisywał humor. Pomimo strasznego zmęczenia obie śmiałyśmy się jak opętane.
-Za ile wracacie?- zapytała Bonnie gdy nastała krótka chwila ciszy.
-Za 2 dni... Najpóźniej za 3.- powiedział Nath i w tym samym momencie oberwał piłką w głowę. Max zaczął się śmiać. Tom biegał cały czas za Jay’em  a Seev „oglądał” jakiś film. Nagle ktoś zapukał do drzwi. 
-Proszę!- krzyknęła  Bonnie. Po chwili w pokoju zobaczyłam Liama. Nie zwracając na niego większej uwagi wróciłam do rozmowy z Nathanem. Jedynie moja przyjaciółka wymieniła z nim kilka słów poczym wyszła. Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, że Liam wciąż tu jest.
-Anita, możemy porozmawiać?- zapytał. Jego słowa odbiły mi się głośnym echem w głowie. Zrobiło mi się gorąco.
-Nath. Pogadamy później.- powiedziałam do kamerki. Zamknęłam laptopa i wzięłam głęboki oddech, żeby się opanować. Odwróciłam się w jego stronę.
-A ty znowu to samo?- zapytałam chłodno.- Chłopcze... powinieneś pójść się leczyć, z tobą jest coraz gorzej.- dumna, że udało mi się to powiedzieć w taki sposób lekko się uśmiechnęłam. Liam zaśmiał się nerwowo i wsunął ręce w kieszonki od bluzy.
-Spoko... Może faktycznie mi się to przyda.- spojrzał na mnie niepewnie.- Wiesz niezła jesteś. Nigdy bym się tego po tobie nie spodziewał...- Zdziwiłam się słysząc jego słowa. Serce zaczynało walić jak oszalałe, a w pokoju zrobiło się strasznie duszno.
-O co ci chodzi?- zapytałam najspokojniej jak tylko mogłam.
-Melisa... A może raczej Anita, wiem o wszystkim, więc daj już spokój z tą gierką.- powiedział to z takim chłodem i wyrzutem, że aż przeszedł mnie dreszcz. Otworzyłam szeroko oczy.  O cholera! Tego się nie spodziewałam.- Wiem, że nie powinienem tu przychodzić, ale chce wiedzieć dlaczego? Nic więcej od ciebie nie oczekuję.- zaczął łamać mu się głos.- Dlaczego?- Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. I tak nie byłam w stanie nic mówić. Patrzyłam się na niego. Wszystko działo się w zwolnionym tempie. Nagle zaschło mi w gardle. Staliśmy w ciszy przyglądając się sobie. Wiedziałam, że kiedyś się dowie, ale nie myślałam, że tak szybko.
-Proszę cię, wyjdź stąd.- powiedziałam cicho. Liam jednak na to nie zareagował. Stał cały czas w tym samym miejscu i czekał na odpowiedź.- Wyjdź!- krzyknęłam. Wiedziałam, że takim zachowaniem go ranie i w dodatku nie tylko jego. Jeszcze nie byłam gotowa na taką rozmowę.- Wyjdź!- powtórzyłam, ale tym razem spokojniej. Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Chłopak spojrzał na mnie z wyrzutem i wyszedł bez słowa. Nie miałam siły się ruszyć. Rogi  odmówiły mi posłuszeństwa. Jak głupia wpatrywałam się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał Liam. On wie... pomyślałam i mój cały, zbudowany od podstaw, świat po raz kolejny legł w gruzach.

2 komentarze:

  1. Oooo matko, jaki długi ten rozdział, a myślałam, że Aga dziś najdłuższy napisała.
    Ogólnie o rozdziale mogę powiedzieć, że jest zajebisty i jak zwykle mi się podoba :D

    OdpowiedzUsuń
  2. DLACZEGO ONA GO WYGONIŁA Z POKOJU?
    JA CHCE NASTĘPNY ROZDZIAŁ TU I TERAZ!
    proszę ; c daj mi następny rozdział,
    bo nie wytrzymam inaczej no!
    Rozdział długi i genialny *.*
    Ale pisz szybciutko następny! <3

    OdpowiedzUsuń