sobota, 11 maja 2013

Rozdział 44


Z niechęcią wstałam z łóżka. Ciągle miałam w głowie wczorajszą  rozmowę z Liamem. O ile to ‘coś’ można nazwać rozmową. Gdy zwrócił się do mnie, moim starym imieniem, poczułam się co najmniej dziwie. Nie chciałam, żeby ktokolwiek zwracał się do mnie w ten sposób. Jednak tym razem miałam jakieś dziwne przeczucie, miałam ochotę zacząć się śmiać. Ale kiedy powiedział, żebym przestała udawać, już nie było mi do śmiechu. Poczułam jak  znów wszystko się rozpada. Nie chciałam mu powiedzieć, więc ktoś zrobił to za mnie. Była 8 rano, a ja bez celu krążyłam po pokoju. Byłam bardzo zdenerwowana (ładnie mówiąc ), zszokowana i za razem przerażona. Jak by mi było mało naprawdę się bałam, ale sama siebie, bo jakaś malutka część mnie jednak cieszyła się, że Liam się dowiedział. Ale to nie zmienia faktu, że wszystko działo się zdecydowanie zbyt szybko. W dodatku miałam zaraz zejść do restauracji na śniadanie. A Oni niestety też tam będą. Zastanawiałam się czy pozostali też wiedzą. Miałam nadzieję, że nie.
-Wszystko w porządku?- zapytał nagle Troy. Nawet nie usłyszałam jak wszedł. Skinęłam twierdząco głową i odwróciłam się w stronę okna.- Cos cię gryzie?- bardziej stwierdził, niż zapytał. Nie odpowiedziałam.- Mela, do cholery, co jest grane?!- usłyszałam cichy trzask oznaczający, że nas zasuną.
-Nic.- powiedziałam z przekonaniem. Chłopak złapał mnie za ramiona i odwrócił w swoją stronę.
-A teraz mów o co chodzi.
-Odpieprz się... Co, Gilbert?!- warknęłam. Nie miałam ochoty o tym rozmawiać.
-Tak to my nie będziemy się bawić, skarbie! Nie wypuszczę cię dopóki nie powiesz mi co się stało... Lepiej się zastanów. Bo jak się spóźnisz na ten wywiad, to Ty będziesz się tłumaczyła przed Simonem i wytwórnią.- powiedział, patrząc mi w oczy.
-Szlag by cię trafił, Troy.- Usiadłam na łóżku. On staną przede mną i skrzyżował ręce na piersi i z uwagą mi się przyglądał. Przez kilka minut panowała kompletna cisza. Starałam się zebrać wszystkie myśli w jedna, na ile to możliwe, spójną całość. Wiedziałam, że mu się to nie spodoba. Prawdopodobnie to go bardziej zdenerwuje, niż to, gdy mu powiedziałam Nathanie. Wzięłam głęboki oddech. Wiedziałam, że nie żartował, a nie chciałam się tłumaczyć przed wytwórnią. Wiedziałam, że z tymi ludźmi niestety trzeba grzecznie.- Liam wie...- tylko tyle byłam w stanie mu powiedzieć.
-O czym?- zapytał zdezorientowany. Wskazałam palcem na siebie.
-Był u mnie wczoraj. Wyraźnie dał mi to zrozumienia, że wie o wszystkim. To się stało...- Troy nagle zesztywniał i zbladł. Wyglądał jakby zobaczył ducha. Przejechał ręka po włosach, czym trochę zniszczył sobie fryzurę.
-Ale, że jak...? Kto... mu... powiedział?- wydukał.
-Z mojej dedukcji wynika, że Alice. Truła mi, żebym mu o tym powiedziała. – Troy zaklął pod nosem. Położył się na łóżku. Ja zrobiłam to samo. Oboje wiedzieliśmy, jak bardzo może się wszystko skomplikować.
-A reszta?
-Nie wiem. Nie widziałam ich, ani żaden nie przyszedł. Co będzie dalej.- zapytałam opierając się na łokciach.
-Nie wiem... Ale niestety musimy zejść na dół.- Wstałam z łóżka. Nie musiałam ukrywać, że niestety ma rację. Nagle ktoś zaczął szarpać z klamkę. Po chwili rozległo się pukanie, a raczej zniecierpliwione walenie w drzwi. Wywróciłam oczami i poszłam otworzyć.
-Czekamy na was od ponad 15 minut! Gdzie wy się podz... czy na wam w czymś przeszkadzam?- zapytała zdezorientowana Bonnie. Odwróciłam się. Faktycznie to wyglądało dość dwuznacznie. Troy poprawiał swoją koszulę. Potem podszedł i objął mnie ramieniem.- Sory. Nie wiedziałam, że byliście zajęci.- zaśmiała się Bonnie. Troy posłał jej wymowne spojrzenie. Dziewczyna podniosła ręce do góry.- Ja już nic nie mówię.- skinęłam głową i poszliśmy za nią w stronę windy.
Po chwili zjechaliśmy na najniższe piętro na którym znajdowała się restauracja. Im bardziej się do niej zbliżaliśmy tam bardziej skręcał się mój żołądek. Czułam się jakby od tego spotkania zależało całe moje życie. Poniekąd tak było. Bałam się. I to bardzo. Najchętniej bym zamówiła śniadanie do pokoju, ale Paul koniecznie chciał z nami wszystkimi porozmawiać. Troy wziął mnie za rękę i weszliśmy do środka. Wszyscy siedzieli przy stole i zawzięcie o czymś dyskutowali. Czasami od ścian odbił się głośnym echem śmiech Nialla, który gadał z Samem.
-Cześć!- krzyknął Louis, a ja aż podskoczyłam. Wszyscy spojrzeli na naszą trójkę.
-Wszystko w porządku?- zapytał Zayn, przyglądając mi się podejrzliwym wzrokiem. Skinęłam twierdząco głową. Bonnie wskazała na wolne krzesło obok niej, więc tam usiadłam. Na stole czekały już na mnie naleśniki z truskawkami, wyglądały przepysznie, ale ja i tak nie miałam ochoty nic jeść. A raczej nie byłabym w stanie niczego przełknąć.  Wszyscy wrócili do swoich wcześniejszych zajęć. No, prawie wszyscy. Liam, który wcześniej rozmawiał z Paulem, teraz grzebał widelcem w talerzu z jajecznicą. Dopiero teraz zorientowałam się, że on się ze mną nie przywitał. Wcale mu się nie dziwię. Na jego miejscu sama bym się do siebie też nie odezwała. Wiem jak to głupio brzmi. Chłopak spojrzał na mnie znad szklanki z sokiem pomarańczowym. Przez chwilę mi się przyglądał, po czym upił nie duży łyk i odwrócił wzrok. Nie pomagasz, pomyślałam. Wzięłam nie duży kęs mojego śniadania do ust. Rozejrzałam się po reszcie zespołu. W ich zachowaniu nie było nic dziwnego, więc pewnie nic nie wiedzieli.
-Przepraszam was. Ja już pójdę do pokoju... Kiepsko się czuję.- powiedział Liam wstając od stołu. Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni. Mnie Payne nie okłamiesz, pomyślałam i wróciłam do jedzenia. Kątem oka zobaczyłam jak Paul kiwa twierdząco głową pozwalając chłopakowi odejść. Żyję... marnie, ale nadal żyję. Ciekawe tylko jak długo.
W końcu Paul zaczął mówić co dziś mamy zrobić i jaki mamy plan. Troy czasami coś wtrącał posyłając w moją stronę wymowne spojrzenie. Po skończonym śniadaniu wszyscy poszliśmy do swoich pokoi.

Oczami Liama:
Jest źle. Bardzo źle! Po co ja wczoraj do niej poszedłem? Tylko wszystko utrudniłem i nie dostałem żadnej odpowiedzi.
Ledwo wszedłem do pokoju, rzuciłem się na łóżko. Schowałem głowę pod poduszkę. Najchętniej bym spod niej nie wychodził. Nie dość, że i tak już byłem wyczerpany swoją pracą, to jeszcze od kilku dni źle spałem i zdecydowanie zbyt dużo myślałem. Czułem się jak by przejechał po mnie pociąg. Wszystko mnie bolało a najbardziej głowa. Jedyne o czym teraz marzyłem to było ucieknięcie z tej zapyziałej planety w jak najdalszy zakątek galaktyki. Zostawić wszystko za sobą i zrobić dobie długie wakacje, i wymazać kilka ostatnich miesięcy z pamięci.
Zamknąłem oczy starając się zrelaksować, gdy drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem. Uchyliłem lekko poduszkę i warknąłem. Sprawcą tego hałasu okazał się sam Niall Horan we własnej osobie.
-Stary, wyluzuj! Co się z tobą ostatnio dzieje?!- zapytał uradowanym głosem.
-Daj mi spokój...- westchnąłem i przekręciłem się na drugi bok.
-Ej! Paniusiu wyłaź z łóżka! Zaraz jedziemy.- rzucił we mnie poduszką, ale na to nie zareagowałem. Nagle drzwi, po raz drugi, otworzyły się z hukiem. Zakląłem pod nosem i jeszcze mocniej przyciągnąłem poduszkę do głowy.
-Gdzie jest Payne!- usłyszałem zirytowany głos Paula. No pięknie, jeszcze jego mi tu brakowało.- Dobra Liam, koniec tego dobrego. Musimy już jechać!- zabrał mi poduszkę. Spojrzałem na niego od niechcenia. Był zdenerwowany, ale w jednej chwili jego twarz złagodniała.- Wszystko w porządku?- zapytał spokojnie. Nie? Wszystko jest źle.
-Źle się czuję. Tyle.- mruknąłem.
-Właśnie widzę.- potarł się po karku. Obserwowałem go przez zmrużone oczy. Niall stał oparty o szafkę i przyglądał mi się z uwagą.- Boli cię coś?
-Głowa i to jak diabli.- przyłożyłem rękę do czoła.
-Uh... Payne! Czy ty nie miałeś kiedy się rozchorować? Wytwórnia się nieźle wkurzy!- syknął.
-Daj mu spokój, Paul. Niech on zostanie, a my i tak damy sobie radę.- Paul spojrzał na niego zdezorientowany.- Chyba lepiej, żeby nie było go jeden dzień niż żeby potem wylądował na dwa tygodnie w szpitalu, co nie?- mężczyzna niechętnie przyznał mu rację.
-No dobra. Zadzwonię do kogo trzeba i im wytłumaczę twoją nieobecność.- skinąłem głową. Obaj skierowali się w stronę drzwi. Niall jedynie posłał mi spojrzenie mówiące:” Pogadamy o tym później”. Nie byłem z tego zadowolony, ale przynajmniej przez kilka najbliższych godzin będę mógł pobyć sam.
-Dzięki wielkie!- krzyknąłem zanim blondyn zamknął drzwi. Wziąłem poduszkę i położyłem ją na głowę... Teraz miałem zamiar się przespać...

Oczami Melisy:
Po paru godzinach wywiadów, sesji zdjęciowych i kilku godzinnym locie samolotem byłam spowrotem w domu. W którym panowała kompletna cisza... Sam i Roy już byli w swoim mieszkaniu, a Troy pojechał na zakupy. Rzuciłam się na kanapę i zaczęłam „skakać” po kanałach. Standardowo nie było nic interesującego. W pewnym momencie usłyszałam sygnał mojego telefonu, który oznaczał  nową wiadomość. Spojrzałam na wyświetlacz. Sms był od Liama. Przez chwilę zastanawiałam się czy mam go przeczytać, czy po prostu zignorować. Niestety ciekawość wzięła górę.
„Kiedy masz zamiar IM o tym powiedzieć?”
Wpatrywałam się tępo w wyświetlacz. Cóż za trafne pytanie! Żebym ja o tym wiedziała... Nie miałam pojęcia co mu mam podpisać. W między czasie poszłam do kuchni po sok.
„Nie wiem... To nie takie proste.”
Wcisnęłam ‘wyślij’ i odłożyłam telefon  na stół. Gdy tylko to zrobiłam wrócił Troy z dwiema reklamówkami pełnymi jedzenia. Bez słowa poszedł w kierunku kuchni żeby rozpakować zakupy. Przez jakiś czas bezmyślnie wpatrywałam się w telewizor, gdy tym razem rozległ się dzwonek do drzwi. Z niechęcią podniosłam się z kanapy zastanawiając się, kto to może być. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Za drzwiami zobaczyłam nikogo innego jak Simona, Scotta i Alice. Cholerna trójca święta... Mam nadzieję, ze nie powiedziałam tego na głos.
-Musimy porozmawiać.- powiedział niespokojnie Simon. Szerzej otworzyłam drzwi, żeby wpuścić ich do środka. Wszyscy poszliśmy do salonu.
-Co dalej?- zapytał Scott. Czy to jest dzień podchwytliwych pytań?!
-Czyli wszystko już wiecie.- pokiwali twierdząco głowami.- Nie wiem co dalej, ale jednego jestem pewna... Moje podejście do pracy się nie zmieni, jeśli o to wam chodzi, a o resztę chyba zadba Alice...- powiedziałam cicho.- Mam tylko nadzieję, że nie tak jak o Liama.- Simon spojrzał zszokowany na kobietę. Ups! Chyba o tym nie wiedział. Niech teraz ona się tłumaczy!
 ______________________________
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam ;)

1 komentarz:

  1. Hm...nie będę się czepiać jak zwykle xd
    Powiem tylko, że rozdział nie jest wcale nudny, jest świetny jak zawsze <3

    OdpowiedzUsuń