Z
niechęcią wstałam z łóżka. Ciągle miałam w głowie wczorajszą rozmowę z Liamem. O ile to ‘coś’ można
nazwać rozmową. Gdy zwrócił się do mnie, moim starym imieniem, poczułam się co
najmniej dziwie. Nie chciałam, żeby ktokolwiek zwracał się do mnie w ten
sposób. Jednak tym razem miałam jakieś dziwne przeczucie, miałam ochotę zacząć
się śmiać. Ale kiedy powiedział, żebym przestała udawać, już nie było mi do
śmiechu. Poczułam jak znów wszystko się
rozpada. Nie chciałam mu powiedzieć, więc ktoś zrobił to za mnie. Była 8 rano,
a ja bez celu krążyłam po pokoju. Byłam bardzo zdenerwowana (ładnie mówiąc ),
zszokowana i za razem przerażona. Jak by mi było mało naprawdę się bałam, ale
sama siebie, bo jakaś malutka część mnie jednak cieszyła się, że Liam się
dowiedział. Ale to nie zmienia faktu, że wszystko działo się zdecydowanie zbyt
szybko. W dodatku miałam zaraz zejść do restauracji na śniadanie. A Oni
niestety też tam będą. Zastanawiałam się czy pozostali też wiedzą. Miałam nadzieję,
że nie.
-Wszystko
w porządku?- zapytał nagle Troy. Nawet nie usłyszałam jak wszedł. Skinęłam
twierdząco głową i odwróciłam się w stronę okna.- Cos cię gryzie?- bardziej
stwierdził, niż zapytał. Nie odpowiedziałam.- Mela, do cholery, co jest
grane?!- usłyszałam cichy trzask oznaczający, że nas zasuną.
-Nic.-
powiedziałam z przekonaniem. Chłopak złapał mnie za ramiona i odwrócił w swoją
stronę.
-A
teraz mów o co chodzi.
-Odpieprz
się... Co, Gilbert?!- warknęłam. Nie miałam ochoty o tym rozmawiać.
-Tak
to my nie będziemy się bawić, skarbie! Nie wypuszczę cię dopóki nie powiesz mi
co się stało... Lepiej się zastanów. Bo jak się spóźnisz na ten wywiad, to Ty
będziesz się tłumaczyła przed Simonem i wytwórnią.- powiedział, patrząc mi w
oczy.
-Szlag
by cię trafił, Troy.- Usiadłam na łóżku. On staną przede mną i skrzyżował ręce
na piersi i z uwagą mi się przyglądał. Przez kilka minut panowała kompletna
cisza. Starałam się zebrać wszystkie myśli w jedna, na ile to możliwe, spójną
całość. Wiedziałam, że mu się to nie spodoba. Prawdopodobnie to go bardziej
zdenerwuje, niż to, gdy mu powiedziałam Nathanie. Wzięłam głęboki oddech.
Wiedziałam, że nie żartował, a nie chciałam się tłumaczyć przed wytwórnią.
Wiedziałam, że z tymi ludźmi niestety trzeba grzecznie.- Liam wie...- tylko
tyle byłam w stanie mu powiedzieć.
-O
czym?- zapytał zdezorientowany. Wskazałam palcem na siebie.
-Był
u mnie wczoraj. Wyraźnie dał mi to zrozumienia, że wie o wszystkim. To się
stało...- Troy nagle zesztywniał i zbladł. Wyglądał jakby zobaczył ducha.
Przejechał ręka po włosach, czym trochę zniszczył sobie fryzurę.
-Ale,
że jak...? Kto... mu... powiedział?- wydukał.
-Z
mojej dedukcji wynika, że Alice. Truła mi, żebym mu o tym powiedziała. – Troy
zaklął pod nosem. Położył się na łóżku. Ja zrobiłam to samo. Oboje
wiedzieliśmy, jak bardzo może się wszystko skomplikować.
-A
reszta?
-Nie
wiem. Nie widziałam ich, ani żaden nie przyszedł. Co będzie dalej.- zapytałam
opierając się na łokciach.
-Nie
wiem... Ale niestety musimy zejść na dół.- Wstałam z łóżka. Nie musiałam
ukrywać, że niestety ma rację. Nagle ktoś zaczął szarpać z klamkę. Po chwili
rozległo się pukanie, a raczej zniecierpliwione walenie w drzwi. Wywróciłam
oczami i poszłam otworzyć.
-Czekamy
na was od ponad 15 minut! Gdzie wy się podz... czy na wam w czymś
przeszkadzam?- zapytała zdezorientowana Bonnie. Odwróciłam się. Faktycznie to
wyglądało dość dwuznacznie. Troy poprawiał swoją koszulę. Potem podszedł i
objął mnie ramieniem.- Sory. Nie wiedziałam, że byliście zajęci.- zaśmiała się
Bonnie. Troy posłał jej wymowne spojrzenie. Dziewczyna podniosła ręce do góry.-
Ja już nic nie mówię.- skinęłam głową i poszliśmy za nią w stronę windy.
Po
chwili zjechaliśmy na najniższe piętro na którym znajdowała się restauracja. Im
bardziej się do niej zbliżaliśmy tam bardziej skręcał się mój żołądek. Czułam
się jakby od tego spotkania zależało całe moje życie. Poniekąd tak było. Bałam
się. I to bardzo. Najchętniej bym zamówiła śniadanie do pokoju, ale Paul
koniecznie chciał z nami wszystkimi porozmawiać. Troy wziął mnie za rękę i
weszliśmy do środka. Wszyscy siedzieli przy stole i zawzięcie o czymś
dyskutowali. Czasami od ścian odbił się głośnym echem śmiech Nialla, który
gadał z Samem.
-Cześć!-
krzyknął Louis, a ja aż podskoczyłam. Wszyscy spojrzeli na naszą trójkę.
-Wszystko
w porządku?- zapytał Zayn, przyglądając mi się podejrzliwym wzrokiem. Skinęłam
twierdząco głową. Bonnie wskazała na wolne krzesło obok niej, więc tam
usiadłam. Na stole czekały już na mnie naleśniki z truskawkami, wyglądały
przepysznie, ale ja i tak nie miałam ochoty nic jeść. A raczej nie byłabym w
stanie niczego przełknąć. Wszyscy
wrócili do swoich wcześniejszych zajęć. No, prawie wszyscy. Liam, który
wcześniej rozmawiał z Paulem, teraz grzebał widelcem w talerzu z jajecznicą.
Dopiero teraz zorientowałam się, że on się ze mną nie przywitał. Wcale mu się
nie dziwię. Na jego miejscu sama bym się do siebie też nie odezwała. Wiem jak
to głupio brzmi. Chłopak spojrzał na mnie znad szklanki z sokiem pomarańczowym.
Przez chwilę mi się przyglądał, po czym upił nie duży łyk i odwrócił wzrok. Nie
pomagasz, pomyślałam. Wzięłam nie duży kęs mojego śniadania do ust. Rozejrzałam
się po reszcie zespołu. W ich zachowaniu nie było nic dziwnego, więc pewnie nic
nie wiedzieli.
-Przepraszam
was. Ja już pójdę do pokoju... Kiepsko się czuję.- powiedział Liam wstając od
stołu. Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni. Mnie Payne nie okłamiesz,
pomyślałam i wróciłam do jedzenia. Kątem oka zobaczyłam jak Paul kiwa
twierdząco głową pozwalając chłopakowi odejść. Żyję... marnie, ale nadal żyję.
Ciekawe tylko jak długo.
W
końcu Paul zaczął mówić co dziś mamy zrobić i jaki mamy plan. Troy czasami coś
wtrącał posyłając w moją stronę wymowne spojrzenie. Po skończonym śniadaniu
wszyscy poszliśmy do swoich pokoi.
Oczami
Liama:
Jest źle. Bardzo
źle! Po co ja wczoraj do niej poszedłem? Tylko wszystko utrudniłem i nie dostałem
żadnej odpowiedzi.
Ledwo wszedłem do
pokoju, rzuciłem się na łóżko. Schowałem głowę pod poduszkę. Najchętniej bym
spod niej nie wychodził. Nie dość, że i tak już byłem wyczerpany swoją pracą,
to jeszcze od kilku dni źle spałem i zdecydowanie zbyt dużo myślałem. Czułem się
jak by przejechał po mnie pociąg. Wszystko mnie bolało a najbardziej głowa. Jedyne
o czym teraz marzyłem to było ucieknięcie z tej zapyziałej planety w jak
najdalszy zakątek galaktyki. Zostawić wszystko za sobą i zrobić dobie długie
wakacje, i wymazać kilka ostatnich miesięcy z pamięci.
Zamknąłem oczy
starając się zrelaksować, gdy drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem. Uchyliłem
lekko poduszkę i warknąłem. Sprawcą tego hałasu okazał się sam Niall Horan we
własnej osobie.
-Stary, wyluzuj!
Co się z tobą ostatnio dzieje?!- zapytał uradowanym głosem.
-Daj mi spokój...-
westchnąłem i przekręciłem się na drugi bok.
-Ej! Paniusiu wyłaź
z łóżka! Zaraz jedziemy.- rzucił we mnie poduszką, ale na to nie zareagowałem. Nagle
drzwi, po raz drugi, otworzyły się z hukiem. Zakląłem pod nosem i jeszcze
mocniej przyciągnąłem poduszkę do głowy.
-Gdzie jest
Payne!- usłyszałem zirytowany głos Paula. No pięknie, jeszcze jego mi tu
brakowało.- Dobra Liam, koniec tego dobrego. Musimy już jechać!- zabrał mi
poduszkę. Spojrzałem na niego od niechcenia. Był zdenerwowany, ale w jednej
chwili jego twarz złagodniała.- Wszystko w porządku?- zapytał spokojnie. Nie? Wszystko
jest źle.
-Źle się czuję. Tyle.-
mruknąłem.
-Właśnie widzę.-
potarł się po karku. Obserwowałem go przez zmrużone oczy. Niall stał oparty o
szafkę i przyglądał mi się z uwagą.- Boli cię coś?
-Głowa i to jak
diabli.- przyłożyłem rękę do czoła.
-Uh... Payne! Czy
ty nie miałeś kiedy się rozchorować? Wytwórnia się nieźle wkurzy!- syknął.
-Daj mu spokój,
Paul. Niech on zostanie, a my i tak damy sobie radę.- Paul spojrzał na niego
zdezorientowany.- Chyba lepiej, żeby nie było go jeden dzień niż żeby potem
wylądował na dwa tygodnie w szpitalu, co nie?- mężczyzna niechętnie przyznał mu
rację.
-No dobra. Zadzwonię
do kogo trzeba i im wytłumaczę twoją nieobecność.- skinąłem głową. Obaj
skierowali się w stronę drzwi. Niall jedynie posłał mi spojrzenie mówiące:”
Pogadamy o tym później”. Nie byłem z tego zadowolony, ale przynajmniej przez
kilka najbliższych godzin będę mógł pobyć sam.
-Dzięki wielkie!-
krzyknąłem zanim blondyn zamknął drzwi. Wziąłem poduszkę i położyłem ją na głowę...
Teraz miałem zamiar się przespać...
Oczami
Melisy:
Po paru godzinach
wywiadów, sesji zdjęciowych i kilku godzinnym locie samolotem byłam spowrotem w
domu. W którym panowała kompletna cisza... Sam i Roy już byli w swoim
mieszkaniu, a Troy pojechał na zakupy. Rzuciłam się na kanapę i zaczęłam „skakać”
po kanałach. Standardowo nie było nic interesującego. W pewnym momencie
usłyszałam sygnał mojego telefonu, który oznaczał nową wiadomość. Spojrzałam na wyświetlacz. Sms był od Liama. Przez
chwilę zastanawiałam się czy mam go przeczytać, czy po prostu zignorować.
Niestety ciekawość wzięła górę.
„Kiedy masz
zamiar IM o tym powiedzieć?”
Wpatrywałam się tępo
w wyświetlacz. Cóż za trafne pytanie! Żebym ja o tym wiedziała... Nie miałam
pojęcia co mu mam podpisać. W między czasie poszłam do kuchni po sok.
„Nie wiem... To
nie takie proste.”
Wcisnęłam ‘wyślij’
i odłożyłam telefon na stół. Gdy tylko
to zrobiłam wrócił Troy z dwiema reklamówkami pełnymi jedzenia. Bez słowa
poszedł w kierunku kuchni żeby rozpakować zakupy. Przez jakiś czas bezmyślnie
wpatrywałam się w telewizor, gdy tym razem rozległ się dzwonek do drzwi. Z niechęcią
podniosłam się z kanapy zastanawiając się, kto to może być. Nie musiałam długo
czekać na odpowiedź. Za drzwiami zobaczyłam nikogo innego jak Simona, Scotta i
Alice. Cholerna trójca święta... Mam nadzieję, ze nie powiedziałam tego na
głos.
-Musimy
porozmawiać.- powiedział niespokojnie Simon. Szerzej otworzyłam drzwi, żeby wpuścić
ich do środka. Wszyscy poszliśmy do salonu.
-Co dalej?-
zapytał Scott. Czy to jest dzień podchwytliwych pytań?!
-Czyli wszystko
już wiecie.- pokiwali twierdząco głowami.- Nie wiem co dalej, ale jednego jestem
pewna... Moje podejście do pracy się nie zmieni, jeśli o to wam chodzi, a o
resztę chyba zadba Alice...- powiedziałam cicho.- Mam tylko nadzieję, że nie
tak jak o Liama.- Simon spojrzał zszokowany na kobietę. Ups! Chyba o tym nie
wiedział. Niech teraz ona się tłumaczy!
______________________________
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam ;)
Hm...nie będę się czepiać jak zwykle xd
OdpowiedzUsuńPowiem tylko, że rozdział nie jest wcale nudny, jest świetny jak zawsze <3