2
dni później:
Siedziałam
w kuchni, z kubkiem kawy w ręce. Kompletnie nie przytomna. Nie dość, że do domu
wróciłam ok. 1:30 nad ranem, bo samolot się opóźnił, to jeszcze Nathan
zadzwonił jakieś 20 min temu, że będzie za pół godziny, gdyż chce pilnie
porozmawiać. A ja doskonale zdawałam sobie sprawę o czym... W obecnej chwili
moja kariera nie zależy ode mnie, Scotta, czy Simona tylko od Sykesa. Teraz on
miał mnie w garści. Powinnam się denerwować, ale tak nie było. Szczerze nie
obchodziło mnie co dalej będzie.
Najwyżej
jeszcze raz zmienię tożsamość, pomyślałam z lekką ironią i upiłam kolejny łyk
kawy. Zakręciło mi się w głowie, co świadczyło o tym, że jestem zmęczona. Ale
niestety zamiast wrócić do ciepłego łóżka musiałam zadowolić się gorącą, mocną,
kawą. Miałam ochotę zabić Natha za to, że budzi mnie o tak wczesnej porze. Dopiero
była 8 rano a ja już jestem na nogach od prawie pół godziny.
Oparłam
głowę na ręce. Zapach kawy drażnił moje nozdrza, a oczy same się zamykały.
Naprawdę byłam wykończona wczorajszym dniem. Działo się zdecydowanie zbyt dużo.
Gdybym nie musiała iść dziś do lekarza to wróciłabym do Londynu porannym
samolotem.
Nagle
zimny dreszcz przebiegł mi po plecach. Zeskoczyłam z krzesła i poszłam na górę po moją bluzę. Troy nadal spał, więc
cicho zakradłam się. Wzięłam bluzę z krzesła. Podeszłam do niego i pocałowałam
w policzek. Dlaczego ty mnie w ogóle wziąłeś wtedy do swojego domu?-
Przeszło mi przez myśl. Wyszłam z
pokoju i zajrzałam jeszcze to Roy’a i Sama. Spali wtuleni w siebie... Oni to na
pewno cieszyli się, że nas nie było w domu. Wolałabym nie widzieć co tu się
działo, przez te 3 dni. Pewnie ostro imprezowali, biorąc pod uwagę, że dzisiaj
wrócili do domu ok. 4 nad ranem.
Gdy
schodziłam po schodach usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko przeskoczyłam
ostatnie dwa stopie. Podeszłam do drzwi. No to nadeszła chwila prawdy,
pomyślałam. Nacisnęłam klamkę. Zobaczyłam uśmiechniętego Nathana, więc
wpuściłam go do środka. Byłam jakoś dziwnie spokojna, chociaż w sumie powinnam
się trochę bać. Zaraz się okaże co on zamierza zrobić z tym co mu powiedziałam
gdy widzieliśmy się ostatnim razem. Jego optymizm, wymył z mojej głowy
wszystkie wątpliwości. Może nie będzie aż tak źle. Chłopak wręczył mi torebkę w
której były rogaliki z czekoladą. Moje ulubione. Dobra, przekupił mnie, nie
będzie żadnych tortur z powodu tak wczesnej pobudki.
-Cześć.
Chłopaki śpią?- zapytał, a ja tylko kiwnęłam twierdząco głową. Wyjęłam z szafki
kubek i wlałam mu kawy. Spędziłam wystarczająco dużo czasu z nim i całym
zespołem, żeby nauczyć się kto jaką kawę pija. Sykes oparł się o szafkę. Ja w
tym czasie wyjmowałam talerzyki. Przez cały czas czułam na sobie ciężar wzroku
Nathana. Po chwili odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam pytającym
wzrokiem.
-Czego
się tak gapisz?- zapytałam. Chłopak przez chwilę stał w kompletniej ciszy.
-Twoje
oczy...- zaczął niepewnie.- Myślę, że jednak wole cię z niebieskimi.- zaśmiał
się cicho. Kompletnie zapomniałam, że nie mam soczewek.
-Jak
wróciłam dziś do domu to zdjęłam. Strasznie piekły mnie oczy.- zamrugałam kilka
razy.- Przypomnij mi, żebym je założyła, jak będę wychodzić z domu.
-Jasne...-
zaśmiał się cicho i upił łyk kawy. Ja zrobiłam to samo.
-Słucham,
co cię do mnie sprowadza o tak wczesnej porze?
-Przecież
wiesz.- upił kolejny łyk.- Po prostu
przemyślałem i poukładałem sobie wszystko w głowie.- serce zaczęło mi walić.
Dopiero teraz zaczęłam się denerwować. Równie dobrze mogłam zacząć odliczanie.
Spojrzałam na niego.- Spokojnie. Nikomu nie powiedziałem i nie powiem.
Obiecuję.- Gdy to usłyszałam kilku tonowy kamień spadł mi z serca. Wzięłam
głęboki oddech
-Dziękuję.-
wyszeptałam. Chłopak podszedł bliżej i wziął moja rękę.
-Skoro
ty dajesz sobie z tym radę, to ja też sobie poradzę. Co nie?- spojrzałam na
nasze dłonie.- Cieszę się, że mi o tym powiedziałaś.- w sumie nie miałam innego
wyjścia, pomyślałam.- Chciałem też cię przeprosić za moje zachowanie wtedy.
-Ej,
Nath nie przepraszaj.- odstawiłam kubek.- Nie masz za co i tak przyjąłeś to
lepiej niż się spodziewałam.- Przysunął się do mnie i ujął moja druga dłoń.
Uśmiechnął się lekko.
-Może
nie powinienem o tym mówić... ale chciałbym żebyśmy spróbowali...- spojrzał
niepewnie w moje oczy. W tej samej chwili przez moja głowę przebiegło tysiąc
myśli i... i Liam. Dziewczyno ogarnij się! Już nigdy nie będzie twój od kilku
miesięcy jest święcie przekonany, że
nie żyjesz, poza tym ma dziewczynę, powiedział głos w mojej głowie z którym
niechętnie musiałam się zgodzić. Przecież wiecznie tak być nie może, a Nathana
naprawdę lubię. Czas podjąć decyzję...
-Moooże.-
specjalnie przeciągnęłam. Nie byłam pewna co mam odpowiedzieć.- Ale pod jednym
warunkiem.- Sykes spojrzał na mnie pytająco.- Wiesz, że to nadal dla mnie
trudne i nie mogę, nie chcę niczego ci obiecywać, więc jeżeli nam nie wyjdzie,
chcę żebyśmy zostali nadal przyjaciółmi. Tylko o to proszę...- tym razem to ja
uścisnęłam jego dłoń. Nath skinął twierdząco głową.
-Czyli
się zgadzasz?- zapytał niepewnie. Uśmiechnęłam się lekko. Posadził mnie na blacie szafki kuchennej i
przytulił.- Nie wierzę. – szepnął mi do ucha.
-To
uwierz.- zaśmiałam się. Po chwili nachylił się i lekko dotknął ustami moich
ust. Delikatnie. Dal szanse mi się rozmyślić, ale ja go nie odepchnęłam, tylko
objęłam za szyję i przyciągnęłam do siebie.
-Nie
chciał bym wam przeszkadzać.- usłyszałam zaspany głos Troy’a. Oboje zanieśliśmy
się śmiechem. Nath pomógł mi zeskoczyć z szafki.
-Spokojnie
tatuśku.- podeszłam do niego i objęłam w pasie.- Sykes przyniósł śniadanie,
kawa też jest. Pójdę obudzić, naszych śpiochów a wy się tu nie pozabijajcie.-
rzuciłam z uśmiechem. Miałam jak w banku, że nic im się nie stanie, za bardzo
się lubili, ale zawsze jest lepiej uważać. Pocałowałam Troy’a w policzek i
poszłam na górę.
Po
śniadaniu w czasie którego Sam z Roy’em stłukli kilka talerzy, pożegnałam się z
Nathem i poszłam wziąć prysznic.
Ciepłe
krople spływały mi po twarzy. Ciągle zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam, że
zgodziłam się spotykać z Nathanem. Z jednej strony naprawdę cieszyłam się bo
naprawdę go lubię, zaś z drugiej bałam się, że w coś go wciągnę, na coś narażę.
Jeszcze śmierć mojego ojca. Szczerze mam to gdzieś. Może nie powinna, tak
myśleć, ale należało mu się. Skrzywdził nie tylko mnie, ale także osoby na
których mi zależało. To przez niego straciłam swoje dawne, może nie idealne
życie, w którym pojawiło się wiele wspaniałych osób. Tak jestem egoistką i dobrze
mi z tym! Do tej pory nie rozumiem po co porwał Nialla i Liama, skoro chciał dorwać mnie. Ale tego
już nigdy się nie dowiem. Przeczesałam ręką mokre włosy i zakręciłam wodę. Po
chwili wyszłam z łazienki owinięta ręcznikiem. Gdy stałam przy szafie zadzwonił
mój telefon. „Alice” Co znowu?
-Hej
jak będziesz mogła to wpadnij dziś do mnie. Muszę z tobą porozmawiać.-
usłyszałam w słuchawce.
-Ok.
Jak wyjdę od lekarza to do ciebie zadzwonię...- odpowiedziałam i głośno
westchnęłam.
-Stało
się coś?- zapytała zaniepokojona.
-Nie...
To tylko badania kontrolne.
-Aha.
Ok. To daj znać. Ja kończę mam pacjenta.- powiedziała i się rozłączyła.
Ona
ostatnio zdecydowanie zbyt często do mnie dzwoni. Nie, żeby mi to
przeszkadzało, ale zazwyczaj jej telefony nie wróżą nic dobrego wyjęłam z szafy
to:
Wysuszyłam
włosy i lekko się pomalowałam. O mały włos nie zapomniałam o soczewkach.
Wraz
z Troy’em wyszłam z domu.
-Ja
prowadzę.- powiedziałam. Chłopak rzucił mi kluczyki i usiadł na miejscu
pasażera. Po chwili ruszyliśmy. Żadne z nas się nie odzywało. Ciszę zakłócało
jedynie radio. Nagle Troy spojrzał na mnie jak by się nad czymś zastanawiałam.
Zacisnęłam dłonie mocniej na kierownicy.
-Jesteś
tego pewna?- zapytał i przygryzł wargę.
-Czego?-
spojrzałam na niego kontem oka.
-No
wiesz... Ty i Nath... To wyglądało...- potarł ręką po karku. No tak,
pomyślałam. Sama nie byłam niczego pewna, więc co mogłam mu odpowiedzieć.
-A
co zazdrosny jesteś?- zaśmiałam się cicho.
-Mela.
Do cholery! Wiesz, że cię kocham i nie chcę, żebyś znowu cierpiała. I nie mam
na myśli tego co zaszło między nami parę miesięcy temu...- Tak. Doskonale to
pamiętałam. Prawie wyładowaliśmy razem w łóżku. Ale do tego nie doszło bo
zadzwonił Tom.- A jeżeli on o tym komuś powie? Czy ty wyobrażasz sobie co się
będzie działo? Znowu będziesz musiała uciekać, albo media cię dosłownie
zjedzą. Rozumiesz? Zależy mi na
tobie... Zrozum to wreszcie. Teraz chcąc nie chcąc jesteś częścią mojego
życia...- odwrócił wzrok i oparł głowę o szybę...
-To
było głębokie...- powiedziałam analizując jego słowa.- A jeśli chodzi o Natha.
Lubię go i ty o tym wiesz. Obiecał mi, ze nikomu nie powie. A ja mu zaufałam.
Mam nadzieję, że nie będę tego żałować. I wiem co by się stało, gdyby prasa się
dowiedziała.- akurat staliśmy na światłach, więc położyłam rękę na jego
ramieniu.- Wiem, że się o mnie martwisz. Dziękuję ci za to, ale nie mogę
wiecznie stać w miejscu.
-Mam
nadzieję, że nie na nim nie zawiedziesz...- uśmiechnął się lekko. Ja też mam
taką nadzieję. Ruszyliśmy z miejsca.
Pół
godziny później byliśmy już pod szpitalem. Troy uparł się ze chce iść ze mną.
Biedak będzie się nudził przez, co najmniej, godzinę. Zgłosiłam się do lekarza,
który znał mniej już jako Anitę. Powiedziałam co się dzieje, a on mnie wysłał
na cały szereg badań.
Półtorej
godziny później już wiedziałam co mi jest. Prawdę mówiąc nic strasznego. Lekarz
stwierdził, że moja nerka, która została lekko draśnięta przez pocisk nie
funkcjonuje zbyt dobrze. Gdyby nie to, że 3 dni temu zjadłam tyle śmieciowego
żarcia, przez które ta nerka zaczęła mnie boleć, pewnie bym się o tym nie
dowiedziała. Wzięłam receptę na leki. Troy siedział w poczekalni z telefonem w
ręce. Jak mnie tylko zobaczył, zerwał się z krzesła i podbiegł do mnie. Zaczął
wypytywać o to co powiedział mi doktor. Gdy tylko wszystko mu streściłam mocno
mnie przytulił.
Wyszliśmy
ze szpitala. W między czasie zadzwoniłam do Alice i powiedziałam jej, że będę
za pół godziny.
Po
drodze podrzuciłam Troy’a do Carlosa i wstąpiłam do apteki, żeby wykupić leki.
O
umówionej godzinie, byłam już u Alice. Siedziałam przez kilka minut na
korytarzu czekając, aż wyjdzie pacjent. Gdy ze środka wyszedł jakiś mężczyzna w
średnim wieku, weszłam ja. Alice przywitała się ze mną i pokazała krzesło
naprzeciw siebie. Jej sekretarka zrobiła nam herbatę. Nie obyło się bez
robienia zdjęć.
-Pojutrze
jest pogrzeb twojego ojca. A jutro przylatują twoi dziadkowie, jak będziesz
chciała możesz się z nimi spotkać.- skinęłam twierdząco głową.
-Ale
chyba nie po to mnie tu ściągałaś.
-Masz
rację.- wzięła głęboki oddech.- Zanim twój ojciec zmarł, był przytomny przez
jakieś dwie godziny, wtedy podał nam nazwiska, pozostałych członków tej mafii
jak to nazywa Carlos. Więc, złapaliśmy ich wszystkich i już siedzą za kratami,
czekając na rozprawę. Już nic ci nie grozi.- uśmiechnęła się.- Możesz
zrezygnować z programu ochrony świadków, i zachować swoje obecne nazwisko.
Carlos już odwołał ci dodatkową ochronę. Możesz też wyprowadzić się od Troy’a.-
Alice mówiła bez ładu. Nie nadążałam za jej słowami. Wszyscy aresztowani możesz
zrezygnować z programu. Możesz wyprowadzić się od Troy’a. To pewnie po to
wezwał go Carlos! Ale ja nie chciałam się z nim rozstawać. Kobieta mówiła coś
dalej, ale jej nie słuchałam. Wyłączyłam się.
-Możesz
powtórzyć? Zamyśliłam się.- powiedziałam zaciskając dłonie na ciepłej filiżance
z herbatą.
-Będziemy
musieli powiedzieć wszystko twojemu menagerowi. Jak chcesz ja mogę to zrobić.-
bez namysły kiwnęłam twierdząco głową.- Będziesz też mogła powiedzieć, zaufanym
osobom, że to ty jesteś Anitą.
-Dlaczego
odnoszę wrażenie, ze masz na myśli jakieś konkretne osoby?- zapytałam. Miałam
nadzieję, że nie powie mi tego czego nie chciałam usłyszeć.
-A
żebyś wiedziała. Możesz powiedzieć wszystko Liamowi i reszcie. Oni na pewno nic
nikomu nie powiedzą. Zależy im na tobie...
-Stop!-
podniosłam głos.- Alice. Ty chcesz, żebym ja powiedziała o tym wszystkim
chłopakom? Pojebało cię!? Wszystko zaczęło się układać, a ty chcesz to
spieprzyć? Nie powiem im o tym! Poza tym od niedawna spotykam się z Nathanem i
nie chcę tego zepsuć...- wzięłam głęboki wdech.- Przepraszam.
-Nic
się nie stało. Rozumiem. Ale ja wiem ile ty znaczysz ale Liama i ile on dla ciebie. Możesz mu powiedzieć.
Wtedy odzyskasz chociaż część twojego dawnego życia.- zaśmiałam się gorzko.
-Jak
ty to sobie wyobrażasz? Pójdę do niego i powiem: „Hej nie wiem czy mnie
pamiętasz, jestem Anita, kiedyś pracowałam jako opiekunka u Alice, potem porwał
cię mój ojciec. Żeby uratować ciebie i Horana upozorowali moją śmierć?” Ja nie
chcę tego jeszcze raz przechodzić. I tak muszę ich znosić tyle, że jako rynkową
konkurencję.- odchyliłam głowę do tyłu.- Daj sobie z tym spokój. Ja nie chcę
nic zmieniać. Jest dobrze tak jak jest.- powiedziałam. Podeszłam do wieszaka,
żeby zabrać płaszcz.- Powiedz babci, że zadzwonię do niej.- Już szłam w
kierunku drzwi, gdy Alice podeszła do mnie i złapała mnie za rękę.
-Napisał
to twój ojciec kilka minut przed śmiercią.- podała mi małą złożoną kartkę.-
Przeczytaj to.- W oczach pojawiły mi się łzy. Jednak nie pozwoliłam im spłynąć.
Z niechęcią, a może nie pewnością wzięłam tą kartkę.
-Al...
Błagam cię nie mów im o mnie. Tak będzie lepiej dl nas wszystkich...-
powiedziałam cicho i wyszłam.
Przez
całą drogę do samochodu zastanawiałam się nad tym co mówiła Alice, jak będzie
wyglądało może życie. Miałam mętlik w głowie. Czy będę musiała wyprowadzić się
od Troy’a? Czy ona powie o tym Liamowi? Oparłam się o ścianę windy. Zamknęłam
oczy. Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza.
Gdy
wyszłam z budynku, szybko pobiegłam do samochodu. Było już dość ciemno. Miałam
nadzieję, że nie ma tu żadnych paparazzich. Zapaliłam światło w samochodzie i
wyjęłam z kieszonki ta kartkę. Przez chwilę się jej przyglądałam. Wahałam się
między wyrzuceniem jej do kosza, a przeczytaniem. Ostatnie słowa mojego ojca do
mnie... Kolejne łzy zaczęły mi spływać po policzku. Oparłam głowę o siedzenie.
Raz kozie śmierć. Jednym ruchem ręki rozłożyłam białą kartkę.
„Przepraszam
za wszystko, kochanie.
Kocham
cię.
Tata.”
Zmięłam
ją i wrzuciłam za siedzenie. Rozpłakałam się na dobre.
___________________________________________________________
że co kurwa?! Nathan i Melisa?! Razem?! I, że ona nie chce powiedzieć Liam'owi?! No chyba nie -.- Kurwa! Dawaj mi tu następny rozdział, bo chce wiedzieć co dalej no!
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że rozdział boski, mimo tego, że chce Cię zabić za niego! xd
Ale w wakacje (jeśli sie spotkamy) nie daruje Ci tego! No jesteś juz i tak martwa i tyle! Lepiej sie z tym pogódź xd
Ciekawe jak na to zareaguje Aga? xd Poproszę ją, żeby Cię zabiła za mnie!
wow! rozpisałam się xd
huehueheuheueh xD czekam na moją śmierć!!1 *u* #lol
UsuńNie, ja cię nie zabiję :) Ja cię porwę i będę torturować :) Będę ci łamać po kolei wszystkie palce, chociaż nie bo nie będziesz mogła napisać kolejnego rozdziału :) Hmmm. o już wiem, przestrzelę ci kolano. Najpierw prawe, potem lewe :D Tak będzie idealnie i dam ci komputer żebyś sb mogła pisać rozdział :) A tak wgl. to kiedy ona i Troy ten tegooo ?? bo nie pamiętam?? I co to za spam w moich interakcjach ???? Ja tu żądam wyjaśnień :) Taaa, to chyba tyle, bo rozdział treściowo mi się wgl nie podoba, ale literacko (?) nawet fajny :D
OdpowiedzUsuńhaahahah.. dzięki za tortury!!! :P jeśli chodzi o Troy'a to jakos tak w czasie pisania mi do głowy :D hahahah
Usuń"rozdział treściowo mi się wgl nie podoba, ale literacko (?) nawet fajny :D" hahahahaha padłam :D
DZIĘKI ZA SZCZEROŚĆ :P
A ja uważam, że Nathan i Melisa powinni być razem..
OdpowiedzUsuń