sobota, 2 marca 2013

Rozdział 40


2 dni później:
Siedziałam w kuchni, z kubkiem kawy w ręce. Kompletnie nie przytomna. Nie dość, że do domu wróciłam ok. 1:30 nad ranem, bo samolot się opóźnił, to jeszcze Nathan zadzwonił jakieś 20 min temu, że będzie za pół godziny, gdyż chce pilnie porozmawiać. A ja doskonale zdawałam sobie sprawę o czym... W obecnej chwili moja kariera nie zależy ode mnie, Scotta, czy Simona tylko od Sykesa. Teraz on miał mnie w garści. Powinnam się denerwować, ale tak nie było. Szczerze nie obchodziło mnie co dalej będzie.
Najwyżej jeszcze raz zmienię tożsamość, pomyślałam z lekką ironią i upiłam kolejny łyk kawy. Zakręciło mi się w głowie, co świadczyło o tym, że jestem zmęczona. Ale niestety zamiast wrócić do ciepłego łóżka musiałam zadowolić się gorącą, mocną, kawą. Miałam ochotę zabić Natha za to, że budzi mnie o tak wczesnej porze. Dopiero była 8 rano a ja już jestem na nogach od prawie pół godziny.
Oparłam głowę na ręce. Zapach kawy drażnił moje nozdrza, a oczy same się zamykały. Naprawdę byłam wykończona wczorajszym dniem. Działo się zdecydowanie zbyt dużo. Gdybym nie musiała iść dziś do lekarza to wróciłabym do Londynu porannym samolotem.
Nagle zimny dreszcz przebiegł mi po plecach. Zeskoczyłam  z krzesła i poszłam na górę po moją bluzę. Troy nadal spał, więc cicho zakradłam się. Wzięłam bluzę z krzesła. Podeszłam do niego i pocałowałam w policzek. Dlaczego ty mnie w ogóle wziąłeś wtedy do swojego domu?- Przeszło  mi przez myśl. Wyszłam z pokoju i zajrzałam jeszcze to Roy’a i Sama. Spali wtuleni w siebie... Oni to na pewno cieszyli się, że nas nie było w domu. Wolałabym nie widzieć co tu się działo, przez te 3 dni. Pewnie ostro imprezowali, biorąc pod uwagę, że dzisiaj wrócili do domu ok. 4 nad ranem.
Gdy schodziłam po schodach usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko przeskoczyłam ostatnie dwa stopie. Podeszłam do drzwi. No to nadeszła chwila prawdy, pomyślałam. Nacisnęłam klamkę. Zobaczyłam uśmiechniętego Nathana, więc wpuściłam go do środka. Byłam jakoś dziwnie spokojna, chociaż w sumie powinnam się trochę bać. Zaraz się okaże co on zamierza zrobić z tym co mu powiedziałam gdy widzieliśmy się ostatnim razem. Jego optymizm, wymył z mojej głowy wszystkie wątpliwości. Może nie będzie aż tak źle. Chłopak wręczył mi torebkę w której były rogaliki z czekoladą. Moje ulubione. Dobra, przekupił mnie, nie będzie żadnych tortur z powodu tak wczesnej pobudki.
-Cześć. Chłopaki śpią?- zapytał, a ja tylko kiwnęłam twierdząco głową. Wyjęłam z szafki kubek i wlałam mu kawy. Spędziłam wystarczająco dużo czasu z nim i całym zespołem, żeby nauczyć się kto jaką kawę pija. Sykes oparł się o szafkę. Ja w tym czasie wyjmowałam talerzyki. Przez cały czas czułam na sobie ciężar wzroku Nathana. Po chwili odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam pytającym wzrokiem.
-Czego się tak gapisz?- zapytałam. Chłopak przez chwilę stał w kompletniej ciszy.
-Twoje oczy...- zaczął niepewnie.- Myślę, że jednak wole cię z niebieskimi.- zaśmiał się cicho. Kompletnie zapomniałam, że nie mam soczewek.
-Jak wróciłam dziś do domu to zdjęłam. Strasznie piekły mnie oczy.- zamrugałam kilka razy.- Przypomnij mi, żebym je założyła, jak będę wychodzić z domu.
-Jasne...- zaśmiał się cicho i upił łyk kawy. Ja zrobiłam to samo.
-Słucham, co cię do mnie sprowadza o tak wczesnej porze?
-Przecież wiesz.- upił  kolejny łyk.- Po prostu przemyślałem i poukładałem sobie wszystko w głowie.- serce zaczęło mi walić. Dopiero teraz zaczęłam się denerwować. Równie dobrze mogłam zacząć odliczanie. Spojrzałam na niego.- Spokojnie. Nikomu nie powiedziałem i nie powiem. Obiecuję.- Gdy to usłyszałam kilku tonowy kamień spadł mi z serca. Wzięłam głęboki oddech
-Dziękuję.- wyszeptałam. Chłopak podszedł bliżej i wziął moja rękę.
-Skoro ty dajesz sobie z tym radę, to ja też sobie poradzę. Co nie?- spojrzałam na nasze dłonie.- Cieszę się, że mi o tym powiedziałaś.- w sumie nie miałam innego wyjścia, pomyślałam.- Chciałem też cię przeprosić za moje zachowanie wtedy.
-Ej, Nath nie przepraszaj.- odstawiłam kubek.- Nie masz za co i tak przyjąłeś to lepiej niż się spodziewałam.- Przysunął się do mnie i ujął moja druga dłoń. Uśmiechnął się lekko.
-Może nie powinienem o tym mówić... ale chciałbym żebyśmy spróbowali...- spojrzał niepewnie w moje oczy. W tej samej chwili przez moja głowę przebiegło tysiąc myśli i... i Liam. Dziewczyno ogarnij się! Już nigdy nie będzie twój od kilku miesięcy jest  święcie przekonany, że nie żyjesz, poza tym ma dziewczynę, powiedział głos w mojej głowie z którym niechętnie musiałam się zgodzić. Przecież wiecznie tak być nie może, a Nathana naprawdę lubię. Czas podjąć decyzję...
-Moooże.- specjalnie przeciągnęłam. Nie byłam pewna co mam odpowiedzieć.- Ale pod jednym warunkiem.- Sykes spojrzał na mnie pytająco.- Wiesz, że to nadal dla mnie trudne i nie mogę, nie chcę niczego ci obiecywać, więc jeżeli nam nie wyjdzie, chcę żebyśmy zostali nadal przyjaciółmi. Tylko o to proszę...- tym razem to ja uścisnęłam jego dłoń. Nath skinął twierdząco głową.
-Czyli się zgadzasz?- zapytał niepewnie. Uśmiechnęłam się lekko.  Posadził mnie na blacie szafki kuchennej i przytulił.- Nie wierzę. – szepnął mi do ucha.
-To uwierz.- zaśmiałam się. Po chwili nachylił się i lekko dotknął ustami moich ust. Delikatnie. Dal szanse mi się rozmyślić, ale ja go nie odepchnęłam, tylko objęłam za szyję i przyciągnęłam do siebie.
-Nie chciał bym wam przeszkadzać.- usłyszałam zaspany głos Troy’a. Oboje zanieśliśmy się śmiechem. Nath pomógł mi zeskoczyć z szafki.
-Spokojnie tatuśku.- podeszłam do niego i objęłam w pasie.- Sykes przyniósł śniadanie, kawa też jest. Pójdę obudzić, naszych śpiochów a wy się tu nie pozabijajcie.- rzuciłam z uśmiechem. Miałam jak w banku, że nic im się nie stanie, za bardzo się lubili, ale zawsze jest lepiej uważać. Pocałowałam Troy’a w policzek i poszłam na górę.
Po śniadaniu w czasie którego Sam z Roy’em stłukli kilka talerzy, pożegnałam się z Nathem i poszłam wziąć prysznic.
Ciepłe krople spływały mi po twarzy. Ciągle zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam, że zgodziłam się spotykać z Nathanem. Z jednej strony naprawdę cieszyłam się bo naprawdę go lubię, zaś z drugiej bałam się, że w coś go wciągnę, na coś narażę. Jeszcze śmierć mojego ojca. Szczerze mam to gdzieś. Może nie powinna, tak myśleć, ale należało mu się. Skrzywdził nie tylko mnie, ale także osoby na których mi zależało. To przez niego straciłam swoje dawne, może nie idealne życie, w którym pojawiło się wiele wspaniałych osób. Tak jestem egoistką i dobrze mi z tym! Do tej pory nie rozumiem po co porwał Nialla i  Liama, skoro chciał dorwać mnie. Ale tego już nigdy się nie dowiem. Przeczesałam ręką mokre włosy i zakręciłam wodę. Po chwili wyszłam z łazienki owinięta ręcznikiem. Gdy stałam przy szafie zadzwonił mój telefon. „Alice” Co znowu?
-Hej jak będziesz mogła to wpadnij dziś do mnie. Muszę z tobą porozmawiać.- usłyszałam w słuchawce.
-Ok. Jak wyjdę od lekarza to do ciebie zadzwonię...- odpowiedziałam i głośno westchnęłam.
-Stało się coś?- zapytała zaniepokojona.
-Nie... To tylko badania kontrolne.
-Aha. Ok. To daj znać. Ja kończę mam pacjenta.- powiedziała i się rozłączyła.
Ona ostatnio zdecydowanie zbyt często do mnie dzwoni. Nie, żeby mi to przeszkadzało, ale zazwyczaj jej telefony nie wróżą nic dobrego wyjęłam z szafy to:

 Wysuszyłam włosy i lekko się pomalowałam. O mały włos nie zapomniałam o soczewkach.
Wraz z Troy’em wyszłam z domu.
-Ja prowadzę.- powiedziałam. Chłopak rzucił mi kluczyki i usiadł na miejscu pasażera. Po chwili ruszyliśmy. Żadne z nas się nie odzywało. Ciszę zakłócało jedynie radio. Nagle Troy spojrzał na mnie jak by się nad czymś zastanawiałam. Zacisnęłam dłonie mocniej na kierownicy.
-Jesteś tego pewna?- zapytał i przygryzł wargę.
-Czego?- spojrzałam na niego kontem oka.
-No wiesz... Ty i Nath... To wyglądało...- potarł ręką po karku. No tak, pomyślałam. Sama nie byłam niczego pewna, więc co mogłam mu odpowiedzieć.
-A co zazdrosny jesteś?- zaśmiałam się cicho.
-Mela. Do cholery! Wiesz, że cię kocham i nie chcę, żebyś znowu cierpiała. I nie mam na myśli tego co zaszło między nami parę miesięcy temu...- Tak. Doskonale to pamiętałam. Prawie wyładowaliśmy razem w łóżku. Ale do tego nie doszło bo zadzwonił Tom.- A jeżeli on o tym komuś powie? Czy ty wyobrażasz sobie co się będzie działo? Znowu będziesz musiała uciekać, albo media cię dosłownie zjedzą.  Rozumiesz? Zależy mi na tobie... Zrozum to wreszcie. Teraz chcąc nie chcąc jesteś częścią mojego życia...- odwrócił wzrok i oparł głowę o szybę...
-To było głębokie...- powiedziałam analizując jego słowa.- A jeśli chodzi o Natha. Lubię go i ty o tym wiesz. Obiecał mi, ze nikomu nie powie. A ja mu zaufałam. Mam nadzieję, że nie będę tego żałować. I wiem co by się stało, gdyby prasa się dowiedziała.- akurat staliśmy na światłach, więc położyłam rękę na jego ramieniu.- Wiem, że się o mnie martwisz. Dziękuję ci za to, ale nie mogę wiecznie stać w miejscu.
-Mam nadzieję, że nie na nim nie zawiedziesz...- uśmiechnął się lekko. Ja też mam taką nadzieję. Ruszyliśmy z miejsca.
Pół godziny później byliśmy już pod szpitalem. Troy uparł się ze chce iść ze mną. Biedak będzie się nudził przez, co najmniej, godzinę. Zgłosiłam się do lekarza, który znał mniej już jako Anitę. Powiedziałam co się dzieje, a on mnie wysłał na cały szereg badań.
Półtorej godziny później już wiedziałam co mi jest. Prawdę mówiąc nic strasznego. Lekarz stwierdził, że moja nerka, która została lekko draśnięta przez pocisk nie funkcjonuje zbyt dobrze. Gdyby nie to, że 3 dni temu zjadłam tyle śmieciowego żarcia, przez które ta nerka zaczęła mnie boleć, pewnie bym się o tym nie dowiedziała. Wzięłam receptę na leki. Troy siedział w poczekalni z telefonem w ręce. Jak mnie tylko zobaczył, zerwał się z krzesła i podbiegł do mnie. Zaczął wypytywać o to co powiedział mi doktor. Gdy tylko wszystko mu streściłam mocno mnie przytulił.
Wyszliśmy ze szpitala. W między czasie zadzwoniłam do Alice i powiedziałam jej, że będę za pół godziny.
Po drodze podrzuciłam Troy’a do Carlosa i wstąpiłam do apteki, żeby wykupić leki.
O umówionej godzinie, byłam już u Alice. Siedziałam przez kilka minut na korytarzu czekając, aż wyjdzie pacjent. Gdy ze środka wyszedł jakiś mężczyzna w średnim wieku, weszłam ja. Alice przywitała się ze mną i pokazała krzesło naprzeciw siebie. Jej sekretarka zrobiła nam herbatę. Nie obyło się bez robienia zdjęć.
-Pojutrze jest pogrzeb twojego ojca. A jutro przylatują twoi dziadkowie, jak będziesz chciała możesz się z nimi spotkać.- skinęłam twierdząco głową.
-Ale chyba nie po to mnie tu ściągałaś.
-Masz rację.- wzięła głęboki oddech.- Zanim twój ojciec zmarł, był przytomny przez jakieś dwie godziny, wtedy podał nam nazwiska, pozostałych członków tej mafii jak to nazywa Carlos. Więc, złapaliśmy ich wszystkich i już siedzą za kratami, czekając na rozprawę. Już nic ci nie grozi.- uśmiechnęła się.- Możesz zrezygnować z programu ochrony świadków, i zachować swoje obecne nazwisko. Carlos już odwołał ci dodatkową ochronę. Możesz też wyprowadzić się od Troy’a.- Alice mówiła bez ładu. Nie nadążałam za jej słowami. Wszyscy aresztowani możesz zrezygnować z programu. Możesz wyprowadzić się od Troy’a. To pewnie po to wezwał go Carlos! Ale ja nie chciałam się z nim rozstawać. Kobieta mówiła coś dalej, ale jej nie słuchałam. Wyłączyłam się.
-Możesz powtórzyć? Zamyśliłam się.- powiedziałam zaciskając dłonie na ciepłej filiżance z herbatą.
-Będziemy musieli powiedzieć wszystko twojemu menagerowi. Jak chcesz ja mogę to zrobić.- bez namysły kiwnęłam twierdząco głową.- Będziesz też mogła powiedzieć, zaufanym osobom, że to ty jesteś Anitą.
-Dlaczego odnoszę wrażenie, ze masz na myśli jakieś konkretne osoby?- zapytałam. Miałam nadzieję, że nie powie mi tego czego nie chciałam usłyszeć.
-A żebyś wiedziała. Możesz powiedzieć wszystko Liamowi i reszcie. Oni na pewno nic nikomu nie powiedzą. Zależy im na tobie...
-Stop!- podniosłam głos.- Alice. Ty chcesz, żebym ja powiedziała o tym wszystkim chłopakom? Pojebało cię!? Wszystko zaczęło się układać, a ty chcesz to spieprzyć? Nie powiem im o tym! Poza tym od niedawna spotykam się z Nathanem i nie chcę tego zepsuć...- wzięłam głęboki wdech.- Przepraszam.
-Nic się nie stało. Rozumiem. Ale ja wiem ile ty znaczysz ale Liama  i ile on dla ciebie. Możesz mu powiedzieć. Wtedy odzyskasz chociaż część twojego dawnego życia.- zaśmiałam się gorzko.
-Jak ty to sobie wyobrażasz? Pójdę do niego i powiem: „Hej nie wiem czy mnie pamiętasz, jestem Anita, kiedyś pracowałam jako opiekunka u Alice, potem porwał cię mój ojciec. Żeby uratować ciebie i Horana upozorowali moją śmierć?” Ja nie chcę tego jeszcze raz przechodzić. I tak muszę ich znosić tyle, że jako rynkową konkurencję.- odchyliłam głowę do tyłu.- Daj sobie z tym spokój. Ja nie chcę nic zmieniać. Jest dobrze tak jak jest.- powiedziałam. Podeszłam do wieszaka, żeby zabrać płaszcz.- Powiedz babci, że zadzwonię do niej.- Już szłam w kierunku drzwi, gdy Alice podeszła do mnie i złapała mnie za rękę.
-Napisał to twój ojciec kilka minut przed śmiercią.- podała mi małą złożoną kartkę.- Przeczytaj to.- W oczach pojawiły mi się łzy. Jednak nie pozwoliłam im spłynąć. Z niechęcią, a może nie pewnością wzięłam tą kartkę.
-Al... Błagam cię nie mów im o mnie. Tak będzie lepiej dl nas wszystkich...- powiedziałam cicho i wyszłam.
Przez całą drogę do samochodu zastanawiałam się nad tym co mówiła Alice, jak będzie wyglądało może życie. Miałam mętlik w głowie. Czy będę musiała wyprowadzić się od Troy’a? Czy ona powie o tym Liamowi? Oparłam się o ścianę windy. Zamknęłam oczy. Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza.
Gdy wyszłam z budynku, szybko pobiegłam do samochodu. Było już dość ciemno. Miałam nadzieję, że nie ma tu żadnych paparazzich. Zapaliłam światło w samochodzie i wyjęłam z kieszonki ta kartkę. Przez chwilę się jej przyglądałam. Wahałam się między wyrzuceniem jej do kosza, a przeczytaniem. Ostatnie słowa mojego ojca do mnie... Kolejne łzy zaczęły mi spływać po policzku. Oparłam głowę o siedzenie. Raz kozie śmierć. Jednym ruchem ręki rozłożyłam białą kartkę.
„Przepraszam za wszystko, kochanie.
Kocham cię.
Tata.”
Zmięłam ją i wrzuciłam za siedzenie. Rozpłakałam się na dobre.
___________________________________________________________

5 komentarzy:

  1. że co kurwa?! Nathan i Melisa?! Razem?! I, że ona nie chce powiedzieć Liam'owi?! No chyba nie -.- Kurwa! Dawaj mi tu następny rozdział, bo chce wiedzieć co dalej no!
    Muszę przyznać, że rozdział boski, mimo tego, że chce Cię zabić za niego! xd
    Ale w wakacje (jeśli sie spotkamy) nie daruje Ci tego! No jesteś juz i tak martwa i tyle! Lepiej sie z tym pogódź xd
    Ciekawe jak na to zareaguje Aga? xd Poproszę ją, żeby Cię zabiła za mnie!
    wow! rozpisałam się xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. huehueheuheueh xD czekam na moją śmierć!!1 *u* #lol

      Usuń
  2. Nie, ja cię nie zabiję :) Ja cię porwę i będę torturować :) Będę ci łamać po kolei wszystkie palce, chociaż nie bo nie będziesz mogła napisać kolejnego rozdziału :) Hmmm. o już wiem, przestrzelę ci kolano. Najpierw prawe, potem lewe :D Tak będzie idealnie i dam ci komputer żebyś sb mogła pisać rozdział :) A tak wgl. to kiedy ona i Troy ten tegooo ?? bo nie pamiętam?? I co to za spam w moich interakcjach ???? Ja tu żądam wyjaśnień :) Taaa, to chyba tyle, bo rozdział treściowo mi się wgl nie podoba, ale literacko (?) nawet fajny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haahahah.. dzięki za tortury!!! :P jeśli chodzi o Troy'a to jakos tak w czasie pisania mi do głowy :D hahahah
      "rozdział treściowo mi się wgl nie podoba, ale literacko (?) nawet fajny :D" hahahahaha padłam :D
      DZIĘKI ZA SZCZEROŚĆ :P

      Usuń
  3. A ja uważam, że Nathan i Melisa powinni być razem..

    OdpowiedzUsuń