poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział 39


-Że kur...- Szturchnęłam Bonnie w ramię.
-Opanuj się.- syknęłam i odwróciłam głowę w stronę okna. Dziewczyna odchrząknęła, przysunęła się bliżej.
-Pojebało cię? Po co mu to powiedziałaś?- krzyknęła szeptem przez zaciśnięte zęby. Jak ja nie lubię, gdy on tak do mnie mówi.
-Błagam cię weź mnie nie dobijaj.- westchnęłam.- Przecież wiesz, że nie  miałam wyjścia...
-Sory. Martwię się.- Bonnie przeczesała ręką swoje loki i przygryzła wargę.- Myślisz, że nikomu nie powie? No wiesz... o tym wszystkim.- Wzruszyłam tylko ramionami. Ja osobiście miałam taką nadzieję. Wydaje mi się, że nie będzie aż taki głupi.
-Na razie nie powinien... Musi sobie to wszystko poukładać. W końcu nie co dzień dowiadujesz się, że ktoś jest zamieszany w taką grubą aferę.
-A Troy jak zareagował?
-No chyba nie muszę mówić, że nie skakał z radości...- Dziewczyna prychnęła pod nosem, ja sama się lekko uśmiechnęłam.
-Hej dziewczęta...- Niall wsunął głowę pomiędzy siedzenia.- Macie może coś do jedzenia? Bo moje się skończyło a Lou nie chce się podzielić.- Zrobił smutną minę. Pokręciłam przecząco głową i włożyłam słuchawki w uszy. Bonnie tylko wywróciła oczami i dała mu paczkę żelków.- Od dziś będę się zwracał do ciebie ‘królowo’.- Moja przyjaciółka zaczęła się śmiać. Niall posłał jej wdzięczny uśmiech i zabrał głowę.
 Oparłam głowę o chłodną szybę. I dosłownie modliłam się, żeby Nathan zachował dla siebie to co mu musiałam wczoraj powiedzieć. Jego reakcja była jednoznaczna. Oczywiście na początku pomyślał, że to jakiś żart. A gdy do niego dotarło, że tak nie jest to siedział przez pół godziny  i nie kontaktował ze światem. Ale czy można mu się dziwić?!
Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam nucić „Torn”, potem przyłączył się do mnie Harry z Liamem, Bonnie, Niall i Lou. Tak więc nasz śpiew były słychać w całym samolocie. Z czasem zaczęli się przyłączać inni pasażerowie. Nie zaprzeczę, że było fajnie. Przynajmniej na chwilę oderwałam się od moich myśli związanych z wczorajszą nocą.
Nie długo po tym byliśmy już na miejscu. Na lotnisku czekała grupka fanów. Nie tylko chłopaków, ale także i moich. Nadal się do nich nie mogę przyzwyczaić. W dalszym ciągu to do mnie nie dociera.
Nigdzie się nam nie śpieszyło, więc postanowiliśmy porobić sobie trochę zdjęć. Nie całą godzinę później wsiedliśmy do naszego busa. Usiadłam obok Troy’a.
-Wiesz, że będziemy musieli powiedzieć o tym Alice?- szepnął mi do ucha. Ciarki przeszły mi po plecach. Pokiwałam głową twierdząco. Wiedziałam, że ma rację. Niestety. A Alice niezbyt się uciesz jak się o tym dowie.
Po około 40 minutach jazdy znaleźliśmy się pod hotelem. Gdy tylko wysiadłam z pojazdy znowu poczułam ostry ból w tym samym miejscu co wczoraj. Przez chwilę nie mogłam złapać oddechu. Zaklęłam  myślach. Zakręciło mi się w głowie. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie pod rękę.
-Dzięki.- powiedziałam zanim jeszcze zorientowałam się do kogo.
-Wszystko w porządku?- zapytał Liam. Matko czego to musi być akurat on?! Po chwili wzięłam głęboki wdech i doprowadziłam się do porządku.
-Tak.- Odpowiedziałam szybko. Niby miałam mu powiedzieć: „Nie boli mnie w miejscu po postrzale, ale nic mi nie jest?”. Spojrzał na mnie podejrzliwie. – Payne, daj spokój! To tylko opóźniona reakcja po locie... Możesz mnie puścić.- posłałam mu ostre spojrzenie i szarpnęłam ręką, żeby uwolnić się z jego uścisku. Chłopak wzruszył tylko ramionami.
-Uważam, że powinnaś pójść z tym do lekarza.- powiedział smętnie.
-Dobra Liam...- Podeszłam bliżej.- Powiedz mi, o co ci chodzi? Co ci do tego jak się czuję? Dlaczego w ogóle się tak mną opiekujesz?! Co?- z moich ust wypadł potok słów, zanim zdążyłam go przemyśleć. Dopiero po chwili zorientowałam się co powiedziałam... i doszłam do wniosku, że to są całkiem trafne pytania. Po minie chłopaka, było widać, że jest zaskoczony moją reakcją.
-Zauważyłem, że zbladłaś... Moim zdaniem to normalna reakcja... Z resztą...- machnął ręką. Wziął swoją walizkę i wszedł do hotelu.
-On ma rację.- usłyszałam za sobą znajomy głos.- Jak wrócimy do Londynu bez gadania idziesz do lekarza!
-Wiem, Troy.- podałam mu moją walizkę. Jak ja nie lubię, kiedy ma rację. A co gorsza, kiedy zgadza się z Liamem. Czuję się wtedy jak osaczona. Ruszyłam w stronę wejścia.
-Za pół godziny na dole w restauracji.- Szepnął mi Zayn do ucha i poklepał po plecach. Skinęłam tylko głową. Weszliśmy do pokoju. Ja wraz z Bonnie zajęłam dwuosobowe łóżko. Położyłam się na chwilę i zamknęłam oczy.
20 minut później zeszliśmy do restauracji na obiad. Omówiliśmy plan dzisiejszego popołudnia. W sumie mieliśmy tylko zaplanowane 2 wywiady i tyle. Reszta wieczoru dla nas. Gorzej będzie jutro... Od rana spotkania z fanami. Chłopaki mają podpisywanie płyt w centrum handlowym. Jak na mój gust trochę przedwcześnie zorganizowane, ale ja nie mam nic do tego. Wiem, tylko, że musze tam być. Potem znowu jakieś wywiady. Chłopaki potem jadą na 3 godziny do studia, żeby poćwiczyć, przed ich trasa koncertową. Ja  wtedy prawdopodobnie, będę omawiała plany ze swoim managerem.
Po obiedzie wróciliśmy do swoich pokoi, żeby przygotować się do wyjścia.
 
Oczami Nialla:
 -Zayn! Masz może żel albo gumę do włosów?!- krzyknął Louis z łazienki. Dałbym sobie rękę uciąć, że było go słychać w całym hotelu.
-Nie! Skończył mi się... Myślałem, że ty będziesz miał.- odpowiedział Malik.
-Ej! Chłopaki. Bądźcie ciszej! Ja tu próbuję mecz obejrzeć... –sapnąłem ciężko. Liam poklepał mnie po ramieniu i usiadł obok.
-Nasz ukochany Irlandczyku...- zaczął Lou. Oho! Co oni znowu chcą?!
-Weź rusz swoją zacną dupę do Bonnie. Może ona ma coś do włosów.-  Dokończył Zayn z uśmiechem.- Przecież nie pokażemy się fankom w takim stanie!- pokazał na swoje potargane włosy.- Jeszcze się nas przestraszą!
-Dobra. Pójdę.- powiedziałem i poszedłem do sąsiedniego pokoju. Zapukałem, ale nikt nie odpowiadał, więc wszedłem. Po prawej stronie były uchylone drzwi. Zajrzałem do środka. W lustrze zobaczyłem przebierającą się Melisę. Nie było by w tym nic dziwnego, ale... No właśnie. Ale! Miała na plecach i na karku takie same tatuaże jak Anita. Matko! Ja już zaczynam świrować. Przetarłem oczy! Nie wydawało mi się... Po chwili zobaczyłem tatuaż na żebrach. A właściwie jego fragment. Pięcioramienną gwiazdkę z nut. Zakręciło mi się w głowie. Ze mną się źle dzieje! Cofnąłem się o krok. Czy to możliwe... że ona... Nie! Niall,  do cholery ogarnij się! Potrząsnąłem głową. Zapukałem do drzwi.
-Hej. Wiesz gdzie jest moja królowa?- zapytałem z lekkim uśmiechem.
-Zobacz w łazience...- odpowiedziała krótko. Wzruszyłem tylko ramionami. Bonnie była w łazience i poprawiała makijaż. Na całe szczęście miała to czego się domagali moi kumple. Wziąłem to co miałem wziąć i wróciłem do pokoju.
-Macie!- rzuciłem w Malika pudełkiem. Usiadłem na łóżku. Przed oczami pojawiły mi się te tatuaże. Czułem się dziwnie. Może po prostu mi się zdawało? A może to przypadek, że ma identyczne dziary?
-Halo! Tu ziemia do Nialla!- pomachał mi przed oczami Liam.- Stało się coś?- pokręciłem przecząco głową.- Niall, przecież widzę, że coś cię gryzie. Mi możesz powiedzieć...- Ty jesteś ostatnią osobą, której powinienem o tym powiedzieć, pomyślałem. Jemu było najgorzej się pozbierać po śmierci Anity. Na samą wzmiankę o niej łapał doła i zamykał się w sobie. Dopiero po terapii z Alice zaczął dochodzić do siebie. Spojrzałem mu w oczy. Już miałem mu wszystko powiedzieć, ale w ostatniej chwili odwróciłem wzrok.- Niall, co się z tobą dzieje?!
-Serio... Wszystko ok.-spojrzał na mnie podejrzliwie. Wbił we mnie spojrzenie, które znałem aż zbyt dobrze. Mówiło, że nie przestanie mnie gnębić dopóki mu wszystkiego nie powiem.- Ugh... No bo...- Hello, może ktoś mi podpowie jak ja mam mu to powiedzieć, pomyślałem. Przeczesałem ręką włosy.
-Skarbie, spokojnie. Wszystko od początku.
-No więc, poszedłem do Bonnie po ten żel i jak wszedłem to przez uchylone drzwi zobaczyłem jak Melisa się przebiera...
-Stary. Tylko mi nie mów, że to się tak gryzie...- zaśmiał się.
-Zamknij się!- syknąłem.- Nie do końca. Bo ona miała takie same tatuaże jak Anita... W tych samych miejscach!- Payne spojrzał na mnie jak na wariata. Dzięki tato za wsparcie, pomyślałem. Po chwili w jego oczach zobaczyłem smutek. I po co mu to idioto mówiłeś, wzgardziłam sam siebie.
-Kochanie... – wziął wdech.- Po pierwsze Anita nie, żyje. Po drugie, wiele osób ma podobne tatuaże...
-Też tak myślałem... Ale ten na żebrach sama wymyśliła.- powiedziałem niepewnie.
-A może Melisa zrobiła go sobie u kumpla Zayna. On zapewne wziął jej szkic.
-Może i masz rację...- przygryzłem wargę. Tak naprawdę to już sam nie wiem co mam myśleć.
-Mi też jej brakuje.- przytulił mnie mocno i pocałował w policzek. Uśmiechnąłem się lekko. Kurczę, czego to zawsze musi na mnie działać?!- Miło się gadało, ale podnoś te swoje cztery litery bo musimy już iść.- pokręciłem przecząco głowę. Chyba nie muszę ukrywać, że nie chce mi się nigdzie iść. Prawda? Wyciągnąłem się na kanapie i zanim się zorientowałem znalazłem się na podłodze... Zaraz potem wskoczyłem Liamowi na plecy i zaczęliśmy biegać po pokoju.
 
Oczami Melisy:
Stałam przy oknie i piłam gorącą herbatę. Z myślą, że ukoi moje nerwy. Dziwnie się czułam z faktem, że tak ostro potraktowałam Liama. Nawet sama nie wiem dlaczego tak na niego naskoczyłam. Jednak z drugiej strony zastanawiało mnie, czego zawsze on mi misi w czymś pomagać... Ta myśl nie dawała mmi spokoju. Dlaczego... Wzięłam ostatni łyk i zabrałam ubrania:

Szybko się przebrałam. Zaraz potem poszłam do Bonnie. Mocno ja przytuliłam.
-Mogę tak być?- zapytałam. Dziewczyna na mnie spojrzała z posępną miną.
-Ugh... Ja się zastanawiam, do czego ja ci jestem potrzebna. Jeśli chodzi o ubrania to świetnie sobie radzisz.- zaczęła się śmiać. Dźgnęłam ją palcem między żebra.
-Uspokójcie się!- powiedział Troy i nas przytulił.- Mel my idziemy... A Bon idzie na zakupy.
-To nie fair!- tupnęłam dla podkreślenia swoich słów.- Ale kupisz mi coś?- powiedziałam zabierając płaszcz z wieszaka. Bonnie mi tylko pomachała.
 5 minut później siedzieliśmy już wszyscy w busie. Każdy zawzięcie o czymś dyskutował... Poza Liamem. On jako jedyny siedział ze wzrokiem wbitym w szybę. Gdy tak mu się przyglądałam poczułam się winna. Może gdybym tak na niego nie naskoczyła...
Po jakiś 20 minutach jazdy, byliśmy już na miejscu. Każdy poszedł w swoim kierunku. Chłopaki do studia radiowego, bo ich wywiad miał być na żywo puszczany na antenie, ja zaś poszłam na spotkanie z prasą... A potem mieliśmy się zamienić. Jeszcze zanim weszłam do sali, zadzwonił mój telefon. To była Alice. Rozłączyłam się, bo nie miałam czasu, żeby z nią rozmawiać. Napisałam jej tylko sms-a:” Teraz nie mogę. Zadzwonię później”. Potem weszłam do sali gdzie znajdowało się kilku dziennikarzy.
Prawie 3 godziny później byliśmy spowrotem w hotelu. Wracałam właśnie z restauracji z butelką wody, gdy koło mnie nie stąd ni zowąd pojawił się Harry.
-Jak tam skarbie?- zapytał z wielkim uśmiechem. Spojrzałam tylko na niego z ukosa. Nie miałam ochoty na rozmowę... A tym bardziej z nim.- Masz jakieś plany na sobotę?- posłał mi kolejny uśmiech.
-Tak. I nie obejmują one ciebie...- odpowiedziałam szybko. Harry miał zamiar coś powiedzieć, ale przerwał mu dźwięk sms-a. Wyjęłam telefon.- Chooolera... Muszę iść. Moja ryba tonie.- rzuciłam i pobiegłam w stronę windy, do której wsiadała właśnie jakaś kobieta.
-Ej! Ale przecież tu nie ma ryb!- krzyknął za mną. Pokręciłam tylko głową. Brawo geniuszu... Parę sekund później byłam już na swoim piętrze. Jak wysiadłam z windy od razu zobaczyłam Zayna rozmawiającego przez telefon. Z rozmowy wywnioskowałam, że dzwonił do mamy, bądź na odwrót.
-Mamo, nie płacz... I rozłącz się zanim ja zacznę płakać. Dobrze? Poza tym zobaczymy się po jutrze.- słyszałam gdy przechodziłam obok chłopaka. Uśmiechnęłam się pod nosem. Strasznie im wszystkim zazdrościłam, takich rodziców. Nie ważne czy byli po rozwodzie, czy nie wspierali swoje dzieci. Ja tego o swoich nie mogę powiedzieć. A już na pewno nie o ojcu. Weszłam szybko do pokoju. Usiadłam na łóżku. Zaczęłam się bawić telefonem. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Wstałam, żeby je otworzyć.
-Hej.- powiedział Zayn z uśmiechem. Odwzajemniłam gest. Wpuściłam go do środka.- Chciałem się zapytać, czy masz już jakieś plany na sobotę... Bo jak wiedz, my rozjeżdżamy się na jeden dzień do domów...- Przytaknęłam mu.- Właśnie rozmawiałem z rodzicami i chcieliby, żebyś razem ze mną do nich pojechała. Poza tym moje siostry się bardzo ucieszą. Są twoimi fankami.
-Jej... Zayn, przykro mi, ale nie mogę. Jestem umówiona do lekarza na badania...- powiedziałam. Miło było z jego strony i jego rodziców, że mi to zaproponowali.- Może innym razem.- uśmiechnęłam się lekko.
-Ok. Trzymam cię za słowo.- przytulił mnie.
-Wiesz, mam pomysł. Podaj mi twittery swoich sióstr...- zaczęłam, ale on mi przerwał.
-Dobry pomysł! Potem ci przyniosę kartkę z nazwami.- skinęłam twierdząco głową. W tym samym momencie zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się napis „Alice”. Kurde! Zapomniałam do niej oddzwonić.
-Sory, ale muszę odebrać...- powiedziałam. Chłopak mi tylko pomachał i wyszedł z pokoju.
Usiadłam na łóżku i wzięłam głęboki wdech. Miałam zamiar powiedzieć jej o Nathanie... W końcu odebrałam.
-Przepraszam, że nie oddzwoniłam... Dopiero co wróciłam do hotelu.
-Rozumiem. Muszę ci coś powiedzieć...- po plecach przeszły mnie ciary. Te słowa nigdy nie wróżą nic dobrego, a zwłaszcza gdy wypowiada je Alice.
-Słucham...
-Twój ojciec nie żyje....

__________________________
__________________________


1 komentarz:

  1. Rozdział boski <3
    Liam ty lepiej słuchaj co Niall mówi, a nie gadasz, że ona nie żyje!
    O ojciec Melisy/Anity nie żyje :)
    Widzę, że twój plan wchodzi w życie. Nareszcie! <3
    No to teraz pozostało mi tylko czekać na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń