piątek, 19 października 2012

Rozdział 30

Rano obudziło mnie pukanie, wręcz walenie do drzwi. Leniwie otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Byłam w nie swoim pokoju, tylko Troy’a. Przez kilka pierwszych sekund nie wiedziałam jak się tu znalazłam, gdy nagle dostałam olśnienia.
-Anita, jesteś tam?!- usłyszałam zdenerwowany głos babci dochodzący zza drzwi.
-Jestem...- odpowiedziałam po Polsku. Podniosłam się z łóżka i wyszłam z pokoju.- Co tam?- zapytałam zaspana.
-Śniadanie zaraz będzie, twój ochroniarz kazał cię obudzić, a za godzinę wychodzimy.
-Co?- spojrzałam na nią zdziwiona.- Aaaa Ok. Już. Babciu za jakieś 10- 15 min zajdę ale najpierw idę się doprowadzić do porządku.- Kobieta skinęła głową i poszła. Wzięłam z łóżka moją bluzę i telefon, po chwili udałam się do mojego pokoju. Po 5 minutowym prysznicu, z ręcznikiem na głowie, wróciłam do pokoju i stanęłam przed szafą. Prawdę mówiąc pogoda nie była najgorsza. Nie podało i czasami było widać słońce. Nawet nie zauważyłam kiedy weszła moja babcia.
-Śniadanie.- powiedziała z uśmiechem. To chyba było spowodowane tym, że ja nadal żyję...
-Zaraz no... Nie wiem w co się ubrać.- powiedziałam zrezygnowana i szczelniej otuliłam się szlafrokiem i usiadłam na łóżku. Moja babci podeszła do szafy i zaczęła przeglądać moje ubrania.
-To powinno być wygodne.- powiedziała zamyślona i wyjęła mi to:
 
-Idealne.- powiedziałam i pocałowałam ją w policzek. Wzięłam ciuchy i poszłam się przebrać.
-Wiesz, fajny jest ten twój kolega. Bierz się za niego! Drugiego takiego nigdzie nie znajdziesz.- Za pierwszym razem gdy usłyszałam jej słowa z lekka mnie zatkało. Dopiero po chwili to do mnie darło. Uchyliłam drzwi.
-Babciu!
-No co? Mówię jak jest... A niby co ci się w nim nie podoba? Przystojny, jest, miły, kulturalny, opiekuńczy, ma dom, samochód, całkiem dobra prace...- gdy tak wyliczała ja mało ze śmiechu nie zeszłam w tej łazience. Całe szczęście, że mówiła po polsku, nie mogę sobie wyobrazić jakby to było gdyby Troy, to usłyszał.
-Hahahaha... Babciu, już?- zapytałam wychodząc z łazienki.
-A to zależy... Ale niby dlaczego nie?
-Jest wiele powodów... Po pierwsze, jest moim ochroniarzem i nawet jeśli nie mógłby się ze mną związać. Po drugie płacą mu żeby mnie pilnował. Po trzecie, jest ciut dla mnie za stary. Po czwarte... Ja kocham kogoś innego.- dokończyłam ze smutkiem. Babcia mnie mocno przytuliła i pocałowała w czoło.
-A o ile jest od ciebie starszy?
-O ile umiem liczyć to o jakieś 6 lat...
-Masz race wnusiu... Jest za stary.- powiedziała i obie zaczęłyśmy się śmiać.
-Idziecie czy nie? Śniadanie czeka!- powiedział dziadek z udawaną złością.
Zeszłyśmy na dół i zjadłyśmy śniadanie. Zaraz potem wróciłam do pokoju, wysuszyłam włosy i lekko się pomalowałam. Pół godziny później siedzieliśmy już w samochodzie. W miedzy czasie prowadziliśmy zawziętą dyskusję, co mamy zamiar zwiedzić. W końcu i tak nie ustaliliśmy kolejności. Wyszło na to, że to Tory, będzie decydował.
Zwiedziliśmy chyba wszystkie najpopularniejsze miejsca w Londynie, ale London Eye zostawiliśmy na sam koniec. Ok. 5 pm poszliśmy do centrum handlowego na zakupy i przy okazji coś zjeść. Usiedliśmy przy stoliku nieopodal wielkiego, wspaniałego akwarium. Wszyscy zamówiliśmy spaghetti. Zanim dostaliśmy zamówione danie rozmawialiśmy na różne tematy, ale jednak głównie na temat Troy’a. Dziadek doszedł do wniosku, że musi wiedzieć pod czyją opieką pozostawia soją jedyną wnuczkę, a babcia z wielka chęcią słuchała jego historii i co jakiś czas lekko kopała mnie pod stołem. Ja sama z wielką ciekawością słuchałam chciałam wiedzieć o nim jak najwięcej. Nawet dowiedziałam się paru ciekawych rzeczy miedzy innymi, że ukończył szkołę muzyczną, ma znajomych którzy mają jakiś zespół i czasami z nimi gra, dobrze się uczył i takie tak...
W pewnym momencie zobaczyłam, że cała trójka patrzy się gdzieś z zaciekawieniem i lekkim zdezorientowaniem. Odwróciłam głowę i od razu wszystko się wyjaśniło. Kilkadziesiąt metrów dalej znajdował się sklep muzyczny, w którym przygotowywali reklamę nowego singla One Direction. Na samą myśl o tych pięciu idiotach coś mnie zabolało. I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno temu przyjaźniłam się z nimi, i spędzałam każdą wolną chwile. A teraz myślą... Ugh... Może raczej twierdzą, że nie żyję. Babcia spojrzała na mnie ze smutkiem po chwili dołączył do niej dziadek, a Troy wyglądał tak jakby zawzięci nad czymś myślał.
-Ej. No co jest grane?- spytałam próbując się zaśmiać, ale nie za specjalnie mi to wyszło.
-Nic...- odpowiedzieli wszyscy chórem,
-Tak. Uważajcie bo wam uwierzę. Ej! Dam sobie radę! A jak będziecie tak reagować, na każdą wzmiankę o nich to mi tym nie pomożecie.
-Przepraszam.- uśmiechnęła się babcia.- Ale ja naprawdę ich polubiłam...
-Proszę.- powiedziała młoda, szczupła czarnooka kelnerka podając nam zamówienie, przy czym puściła oczko do Troy’a. Chłopak jednak nie zareagował. Chwilę potem odeszła. Szturchnęłam lekko chłopaka.
-Co?
-Wpadłeś jej w oko...- podsumowała babcia. Troy patrzyła się na nas zdziwiony jakby nie wiedział o kogo chodzi.- Chłopcze, k-e-l-n-e-r-c-e. – przeliterowała, a on się odwrócił. Dziewczyna stała przy barze i rozmawiała z koleżką. Uśmiechnął się do niej a ona odwzajemniła gest.
-E tam. Nie w moim typie...- powiedział i zaczął nawijać makaron na widelec.
-Tak? A niby co jest z nią nie tak? Nogi ma za długie, czy może za niska...- zaczął wyliczać mój dziadek. Po chwili wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
-Jest zbyt pewna siebie, małostkowa i stawia swoje przyjaciółki nade wszystko... Poza tym była by droga w utrzymaniu...- powiedział Troy i wszyscy po raz kolejny zaczęliśmy się  śmiać. I w ten oto sposób dowiedziałam się dlaczego przyjęli go pracy w policji. Zjedliśmy naszą kolację i pojechaliśmy w stronę London Eye. Kupiliśmy bilety i weszliśmy do kapsuły. Mój ochroniarz początkowo nie chciał iść z nami, gdyż stwierdził, że ma lęk wysokości, ale po niezbyt długo trwających namowach zgodził się. Akurat zdążyliśmy na zachód słońca. To jest po prostu coś niesamowitego. Nie można opisać tego prostymi słowami.
Zaraz potem wróciliśmy do domu. Moi dziadkowie wzięli tylko swoje walizki i skierowaliśmy się na lotnisko. Przez całą drogę rozmawialiśmy o wszystkim. Nawet nie zauważyliśmy kiedy dojechaliśmy na miejsce.
-Jeszcze nie wiem jak to będzie, ale mam nadzieję, że przyjedziecie do nas na święta... Troy nie będzie miał nic przeciwko. Prawda?- spojrzałam na niego.
-Oczywiście.- powiedział i zaczęliśmy się żegnać. Oczywiście  nie obyło się bez łez. Jak ja nienawidzę rozstań... To mogę śmiało powiedzieć.  Po raz ostatni pomachałam moim dziadkom i po chwili zniknęli w tłumie ludzi. Przez chwile stałam i wpatrywałam się w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stali. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że nieprędko się z nimi spotkam. A najgorsze było w tym wszystkim to, że zostałam całkiem sama w Londynie, z moim nowym życiem... Nagle poczułam jak Troy obejmuje mnie ramieniem. Uśmiechnęłam się lekko przez łzy i poszliśmy do samochodu. Tym razem nic nie mówiliśmy. Ciszę przerywało jedynie radio.
Po pewnym czasie dojechaliśmy do domu. Pomimo tak wyczerpującego dnia nie byłam zmęczona. Poszłam do swojego pokoju i wzięłam letni prysznic. Jakieś 15 minut później przebrałam się w T-shirt i dresy. Usiadłam na łóżku. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Jednej rzeczy byłam pewna, że nie chcę teraz tak siedzieć sama, więc zeszłam na dół do kuchni. W szafce znalazłam Nutelle.  Usiadłam na kanapie i zaczęłam jeść.
 
Oczami Troy’a:
Zaraz po powrocie do domu, poszedłem wziąć prysznic. Po kilkunastu minutach postanowiłem zejść na dół, żeby coś zjeść. Jeszcze gdy byłem na schodach zauważyłem Melę siedząca na kanapie. Siedziała w kompletnej ciszy i jadła Nutelle. Wpatrywała się tępo w ścianę. Nie dziwi mnie jej zachowanie... Ja ją podziwiam. Zmienić a właściwie straci swoje dotychczasowe życie, zmienić tożsamość, zacząć wszystko od początku... To jest potwornie trudne. Nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie co ona czuje.
Cicho przedostałem się do kuchni. Zrobiłem sobie kilka kanapek i wziąłem dwie szklanki z woda mineralną.
-W trans wpadłaś?- zapytałem siadając obok.
-W pewnym sensie to tak.- odpowiedziała. Podałem jej wodę. Dziewczyna się lekko uśmiechnęła i zaczęła pić. Potem doszliśmy do wniosku, że nie ma co tak siedzieć, więc postanowiliśmy obejrzeć jakiś film. Mela poszła coś znaleźć a ja w między czasie udałem się do kuchni, w celu przygotowania popcornu.
-Troy! Twój telefon dzwoni!- krzyknęła z salonu.- Jakaś Cher... A mówiłeś, że nie masz nikogo na oku.- podał telefon i pokazała mi język. W tym samym czasie usłyszałem dźwięk mikrofalówki. Szybko poszedłem do kuchni i odebrałem.
-Hej. Mam nadzieję, że cię nie obudziłam...- powiedziała dziewczyna.
-Cześć... Nie obudziłaś mnie. Czym to spowodowane, że do mnie dzwonisz o tak późnej porze?
-Bo problem i wielką prośbę.
-No to słucham...
-Dźwiękowiec mi nawalił... I chciałam cię prosić, żebyś przyjechał jutro na moją próbę i wszystko ustawił oraz podłączył. Proszę cię!
-No dobra... Ale pod jednym warunkiem...
-Ok...
-Wezmę ze sobą jeszcze kogoś...
-Nie ma problemu... Jutro ci napiszę, gdzie i o której. Dobranoc.- powiedziała i się  rozłączyła.
Wsypałem popcorn do miski i poszedłem do salonu. Melisa siedziała już na kanapie i na mnie czekała. Usiadłem koło niej. Dziewczyna spojrzała na mnie kątem oka z wielkim uśmiechem.
-No co się tak patrzysz?!- zapytałem lekko poirytowany. Nic nie powiedziała tylko się do mnie odwróciła i czekała aż coś powiem.- Ugh! Dzwoniła moja znajoma tylko i wyłącznie znajoma! I poprosiła mnie o pomoc... Więc jutro ja poznasz!! Wystarczy...
-Nie! Jak ma na imię. Ładna jest? Jak się poznaliście?- zalała mnie potokiem pytań i tym razem to ja zacząłem się śmiać.
-Dowiesz się jutro! A terasz oddaj pilota!- powiedziałem i zaczęliśmy oglądać film.
 
Następny dzień,
Oczami Melisy:
Wstałam około południa i w kompletnej rozsypce zeszłam na dół. Na stole była karteczka a obok niej było śniadanie.
-Ale fajnie, przynajmniej nie będę musiała sama nic robić- powiedziałam sama do siebie. Zrobiłam sobie tylko herbatę i zaczęłam jeść kanapki. Wzięłam kartkę do ręki i zaczęłam czytać, „Pojechałem na zakupy, wrócę za jakieś 2-3 godziny bo muszę jeszcze coś załatwić. Ok. 3pm jedziemy do mojej znajomej, więc się przygotuj J. Pa.” Przeczytałam i zaczęłam się zastanawiać, kim jest ta Cher... Pół nocy nad tym myślałam. Zjadłam szybko śniadanie. I  poszłam do pokoju. Wzięłam prysznic i odprowadziłam się do względnego porządku. Zaraz potem założyłam soczewki, jak ja nie lubię ich nosić, i podeszłam do szafy w której zaczęłam przeglądać ciuchy. Nawet nie wiedziałam gdzie idziemy a co się z tym wiązało nie wiedziałam co wybrać. W końcu zdecydowałam się na to:  

 

Ubrałam się i zrobiłam sobie lekki makijaż.  Nawet nie wiem kiedy zleciała mi godzina. Prawdę mówiąc nigdy mi to nie zajmowało tak wiele czasu...  Potem włączyłam laptopa. Założyłam sobie nowego maila,  konto na tt. Od razu follnęłam Troy’a, który chwilę potem wpadł do mojego pokoju.
-Za 10 minut wychodzimy! Tylko się przebiorę.- oznajmił i poszedł do siebie. Zwlokłam się z łóżka. Wzięłam telefon i portfel. Po chwili zeszłam na dół i wyszliśmy z domu. Przez całą drogę próbowałam coś od niego wyciągnąć, ale niczego się nie dowiedziałam. Po 30 minutach jazdy dojechaliśmy na miejsce.
-Teatr? Ty chyba sobie jaja robisz.- powiedziałam wyglądając przez okno.
-Nie. Jesteśmy na miejscu, tylko błagam cię nie piszcz i bądź grzeczna...
-Mówisz tak jak bym miała 5 lat.- mruknęłam po nosem i wysiadłam. Weszliśmy do wielkiego holu potem wejściem dla personelu dostaliśmy się za ‘kulisy’ teatru. Wydawało mi się, że Troy doskonale zna te wszystkie korytarze. Szedł pewnie gdy nagle zatrzymał nas jakiś ochroniarz. Chłopak podszedł do niego i zaczęli rozmawiać.
-On cię zaprowadzi do garderoby, w której na mnie poczekasz. Przyjdę za jakieś 5 minut bo możesz mi się przydać...- powiedział i zaraz gdzieś zniknął. Ja w tym czasie poszłam za tym facetem do jakiegoś pokoju w którym zostawił mnie samą. Zawsze spoko, pomyślałam i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Moja uwagę przykuł białe pianino stojący w kącie. Usiadłam na stołku i zaczęłam mi się przyglądać. Przypomniało mi się jak Louis uczył mnie grać na klawiszach. Uśmiechnęłam się lekko i prychnęłam. Dziewczyno, musisz o nich zapomnieć- powtarzałam sobie w kółko, ale to nic nie dawało. Przecież trudno czasami jest wymazać jeden dzień a co dopiero miesiąc, który był najfajniejszy w twoim życiu. Rzecz niewykonalna. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk sms-a. Wyjęłam telefon. Alice... Ciekawe co ona chce, pomyślałam i zaczęłam czytać: „Nie wiem czy cię to interesuje, ale zapadł w śpiączkę...” Nie musiała pisać kto, bo doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Może nie powinnam, ale się z tego cieszyłam. Przynajmniej na razie nic nie zrobi... Z drugiej strony ta wiadomość zadała mi cios prosto w serce, ponieważ przypomniała i o wydarzeniach tego tygodnia, o których staram się zapomnieć.
Nic nie odpisałam tylko schowałam telefon. Odwróciłam się w stronę fortepianu i zaczęłam grać melodię dobrze znanej mi piosenki Cher Lloyd „Beautiful people”... Oczywiście nauczył mnie jej Louis. Nawet nie wiem czemu to właśnie ona zaczęła mi rozbrzmiewać w głowie. Może dlatego, że mówiła o osobie, która kogoś zraniła? Nie mam pojęcia... Dotknęłam palcami klawiszy i się lekko uśmiechnęłam, po chwili ostrożnie nacisnęłam. Rozbrzmiał cichy dźwięk ‘c’. W tej samej chwili przypomniał mi się Tomo, który na naszej pierwszej ‘lekcji’ powiedział: „Nie bój się tych klawiszy i weź w nie pieprznij!” i do tego ten jego ton. Miałam ochotę zacząć się śmiać. Po raz kolejny nacisnęłam klawisze tylko że tym razem cały akord i dźwięk rozbrzmiał znacznie mocniej niż za pierwszym razem.
-Cacko...- powiedziałam na głos.- Dynamiczna klawiatura, ośmiooktawowe i w dodatku dobrej firmy Yamaha.- Początkowo nie mogłam sobie przypomnieć poszczególnych akordów, jednak gdy ‘znalazłam’ już jeden dalej poszło jak z płatka. Najpierw jeden raz zagrałam piosenkę a potem już zaczęłam sobie pod nosem śpiewać.
It’s my last big beath, what you want me to do?
When you act all cool like you already knew...
Z każdym kolejnym wersem zaczynałam śpiewać coraz pewniej. Przed oczami przewijały mi się ostatni zdarzenia... Głównie związane  z moim ojcem. Poczułam jak po policzku spływa mi pojedyncza łza.
Cause it’s beautiful people like you, who get whatever they want,
Cause it’s beautiful people like you, who suck the life right outta my heart
And it’s beautiful people like you, who make me cry

Cause nobody else could be nearly as cruel as you...
Po moich policzkach łzy spływały coraz częściej. Nie śpiewałam już drugiej zwrotki, jakos tak po prostu. Powtórzyłam jeszcze raz refren. Gdy skończyłam otarłam łzy i usłyszałam za sobą oklaski. Niepewnie się odwróciłam i zobaczyłam uradowanego Troy’a a obok niego... Cher! Tak tą Cher! Samą Cher Lloyd. Nie wiedziałam jak mam zareagować. Siedziałam jak słup.
-Jesteś genialna! Widzę, że mam poważną konkurencję.- powiedziała Cher podchodząc do mnie z wielkim uśmiechem.- Miło mi cię poznać Maliso.
-Mów mi Mela.- lekko się do niej uśmiechnęłam. Nadal nie mogłam uwierzyć, że Ona stoi przede mną!
-Ok. Chodź zabierzemy cię stąd, żebyś się nie nudziła. Przy okazji oprowadzę cię i pokaże co i jak. A Troy zajmie się nagłośnieniem.- powiedziała dziewczyna. Pociągnęła mnie za ręką, tak, że prawie spadłam z krzesła. Chwyciłam w pośpiechu torebkę i dosłownie wybiegłyśmy z tego pomieszczenia...
***********************************************
 
Kolejny rozdział! Jakos nie za specjalnie mi wyszedł... -,-   No ale cóż. Mówi się trudno i żyje się dalej. Przepraszam za opóźnienie, ale wiecie jak to bywa... Dodatkowo chciałam powiedzieć, że w kilku najbliższych rozdziałach będzie mało o 1D a trochę więcej o TW. Mam nadzieję, że się nie obrazicie. Później wrócę do 1D! ;) Mogę wam powiedzieć, się następnym rozdziale jeszcze raczej się pojawią xD.
Kiedy będzie następny rozdział? Nie mam zielonego pojęcia, ale chciałabym dodać w weekend, Pozdrawiam :*

 

9 komentarzy:

  1. Zajebisty <3
    Jaram się tym *.*
    I po raz pierwszy nie będę narzekać ;p
    Jest boski i tyle <3
    Co tu jeszcze mówić kocham twojego bloga <3
    Też chce tak pisać! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha... skarbie ty nie jęczysz w porównaniu do mnie xD hahahahaha :P

      Usuń
  2. No to co by ci tu napisać. Hmmm.. a tak. Bardzo się cieszę z perspektywy Troy'a. Mam nadzieję, że w następnym też będzie :) Muszę ci powiedzieć, że jak do Troy'a zadzwoniła Cher to od razu pomyślałam, że to Cher Lloyd :P i dzisiaj wpadłam na pomysł tej kapeli w której czasami on gra i chyba już wiem kto to będzie :P Mam nadzieję, że akcja się szybko potoczy bo ja już chcę szczęśliwą Linitę (hahaha taka moja wesoła twórczość :D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o ile zakład, że nie wiesz jak to będzie???? o.O albo przynajmniej nie do końca tak ty sie tego spodziewsz?? o.O

      Usuń
    2. Ja się nie zakładam :P ale i tak wiem swoje :D

      Usuń
  3. no to mów co tam wymyśliłaś?? o.O

    OdpowiedzUsuń