Strasznie przepraszam za opóźnienie.
Rozdział dedykuję specjalnie dla Agnieszki, która mnie męczyła. :P
Przy okazji zapraszam na nowego bloga z Niallem w roli głównej:
____________________________________________
Melisa:
Kręciłam się po
nowej kuchni, próbując znaleźć jakiś kubek. Wczoraj przywieźliśmy tu nasze
ostatnie rzeczy i jeszcze nie zdążyłam się zorientować gdzie co się dokładnie
znajduje. Zrezygnowana podeszłam do ostatniej szafki. Uśmiechnęłam się na widok
stojących tam kubków. Wyjęłam jeden z nich i wlałam sobie kawy. Usiadłam na wysokim
krześle. Wbiłam swój wzrok w zaśnieżony ogród za oknem. „Ciekawe, jak będzie
wyglądał gdy wszystko rozkwitnie?”, pomyślałam.
Wyjęłam telefon z
kieszeni i spojrzałam na godzinę. Była
9:30. Za cztery godziny miał wrócić Nathan z resztą zespołu. Mieliśmy zjeść
razem obiad. Potem miałam spotkać się z Ashem.
-Gdzie te
cholerne kubki?!- usłyszałam zaspany, zirytowany głos Troy’a. Zaśmiałam się.
Czyli nie tylko ja mam z tym problemy.
-W ostatniej
górnej szafce po lewej, środkowa półka.- wyrecytowałam zadowolona z siebie, że
zapamiętałam. Odwróciłam się w jego stronę. Jak zwykle o tej porze miał na
sobie tylko dresy.
-A co ty tu
robisz?- spojrzał na mnie zdziwiony.- Poza to cześć. Nie zauważyłem cię.
-Piję kawę jak
byś nie zauważył. Kanapki są w lodówce.- Troy posłał mi wdzięczny uśmiech
- Wybierasz się
na urodziny Harry’ego?- zapytał wyjmując głowę z lodówki. Spojrzałam na niego
szeroko otwartymi oczami.
-Kompletnie o tym
zapomniałam!- wymamrotałam.- A ty?- wzruszył bezradnie ramionami i usiadł na
krześle obok mnie. Nie chciałam tam iść. Chociaż obiecałam, ale to było zanim
Liam dowiedział się, że ja... to ja. Wiedziałam, że on tam będzie.
-Pamiętaj, że na
8 mamy być w studiu.- odezwał się Troy. Kamień spadł mi z serca. Przynajmniej
nie będę musiała tam być. Mam bardzo dobrą wymówkę.
Skinęłam
twierdząco głową.
-Troy... Może
zajrzymy tam na godzinę? Jakoś nie uśmiecha mi się, żeby tam iść ale obiecałam
i dodatkowo chcę zobaczyć jaki Harry dostanie prezent. No wiesz ten do którego
się dorzuciłam.- prychnęłam.- Poza tym czułabym się jakoś dziwnie, gdybym tam
nie zajrzała. Ze względu na to co było kiedyś, myślę, że powinnam tam pójść.-
Chłopak uśmiechnął się pokrzepiająco i pocałował w policzek.
-O czym tak
skarby wy moje rozmawiacie?- odwróciłam się w stronę głosu. Przy wejściu do
kuchni stała zaspana Bonnie. Kompletnie zapomniałam, że ona tu spała. Wczoraj,
a właściwie dzisiaj, pomagała nam rozpakować wszystkie rzeczy. Wszyscy byliśmy
zmęczeni, więc postanowiliśmy, że moja przyjaciółka zostanie u nas.
Zaśmiałam się
widząc jej potargane, kręcone włosy oraz nieobecny wzrok. Dziewczyna po prawiła
pomarańczową bluzkę. Powoli do nas podeszła i przywitała się. Usiadła obok
Troy’a. Chłopak podsunął jej talerz z kanapkami pod nos. Ja w tym czasie
wyjęłam dodatkowy kubek i wlałam jej kawy.
-No to dowiem się
o czym tak zawzięcie plotkowaliście?- zapytała upijając łyk kawy.
-O urodzinach
Styles’a.- powiedziałam spokojnie.
-Idziecie?
-Tylko na
chwilę.- zaczął Troy.- Złożymy mu życzenia, posiedzimy przez chwilę a potem
idziemy do studia. Ty możesz siedzieć ile tylko zechcesz.
Bonnie skinęła
twierdząco głową. Pół godziny później poszliśmy wszyscy do salonu. Kilka
najbliższych godzin mieliśmy zamiar spędzić, na obijaniu się. Gdy „skakaliśmy” my po kanałach. Przyszedł
do nas Andy.
-Cześć dzieciaki.
Macie gości. Jak na moje oko można ich wpuścić.- uśmiechnął się i wyszedł.
Wszyscy odwróciliśmy się w stronę drzwi. Po chwili wrócił mój ochroniarz a za
nim osoby, których nikt się o tej porze nie spodziewał.
-Cześć Wam!-
usłyszałam uradowany głos Nathana, który po chwili wyłonił się zza Andy’ego.
Zaraz za nim do domu wszedł Max, Siva, Jay i Tom. Pobiegłam w ich stronę.
Uciskałam wszystkich.
-Co wy tu robicie
mieliście wrócić za kilka godzin.- powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Nie
mogąc uwierzyć, że oni stoją teraz przede mną , w moim nowym domu.
-Mały się uparł
na wcześniejszy lot.- odezwał się Parker.
-I o to
jesteśmy!- Krzyknął z entuzjazmem Jay. Poszliśmy wszyscy do salonu. W głębi
duszy byłam wdzięczna Scottowi, że załatwił nam do salonu dwie wielkie kanapy.
Przez chwile zastanawiałam się skąd mają mój nowy adres, ponieważ ja im go nie
podawałam. Szybko stłumiłam tę myśl. Dość często zapominałam, że teraz jestem
osobą publiczną i bez problemu można go znaleźć. A oni mieli jeszcze bardziej
ułatwiony dostęp do tych informacji.
Zaczęliśmy
rozmawiać o tym co się działo, przez ostatni tydzień gdy się nie widzieliśmy.
Nath objął mnie ramieniem. Uśmiechnęłam się czując jego ciepło. Chłopak
pocałował mnie w czubek głowy. Poza Sivą i Max’em nikt nie zwrócił na nas
uwagi. Wtuliłam się mocniej w mojego chłopaka i zaczęłam się bawić jego
koszulką.
-Mel... Wszystko
w porządku?- wyszeptał mi do ucha zatroskanym głosem. Wiedziałam co miał na
myśli. Przed wczoraj powiedziałam mu o wszystkim. Uznałam, że powinien o tym
wiedzieć, więc tak też zrobiłam.
-Tak.- dałam mu
buziaka w policzek.
Po wspólnie
spędzonych 4 godzinach, chłopcy zostawili naszą tróję. Wraz z Bonnie poszyłyśmy
się przygotowywać na spotkanie z Ashem. Weszłyśmy do mojego nowego pokoju, w którym panował porządek. Był znacznie
większy od tego w domu Troy’a. Ciemno fioletowe ściany idealnie współgrały z
kremowymi. Przyglądając się ciemnym brązowym meblom z beżowymi ornamentami
doszłam do wniosku, że ktoś doskonale wyczuł mój styl. Jaskrawe zielone dodatki
tylko dodawały uroku temu pomieszczeniu. Skierowałam się w stronę mojej dużej
garderoby, w której panował wielki bałagan. Wszędzie stały jakieś pudła i
walizki. Podeszłam do półki na której leżało kilka par sporni. Wzięłam parę
czarnych dresów i wrzuciłam je do torby. Tak samo zrobiłam z t-shirtami. Po
chwili wróciłam do pokoju. Bonnie siedziała na łóżku z laptopem na kolanach.
-Co robisz?-
zapytałam kierując się do łazienki.
-Dbam o twoich
fanów!- krzyknęła. Zaśmiałam się. Bonnie z całą pewnością zaliczała się do
osób, które nie usiedzą w miejscu dłużej niż 10 minut, ale jeżeli chodziło o
odpisywania moim fanom i dawania im follow mogła przesiedzieć tak cały dzień. –
Wstąpimy po drodze do mnie? Muszę jakieś ubrania zabrać.
-Już ci spakowałam.-
uśmiechnęłam się do niej. Machając torbą.
-Kocham cię!-
krzyknęła. Wyłączyła laptopa i zeszłyśmy na dół, gdzie siedział Troy wraz z
Andym.
-... Nie. Scott
mi kazał do niego wpaść, żebym się zorientował jak to wszystko wygląda od
kuchni.- usłyszałam podekscytowany ton Troy’a. Byłam w 100 procentach pewna, że
rozmawiają o tym, że ma być menagerem mojej przyszło rocznej trasy.
-Dużo czasu ci to
zajmie?- krzyknęłam stojąc jeszcze na schodach. Blondyn odwrócił się w moja
stronę i wzruszył ramionami.
-Nie wiem ale na
pewno się ze wszystkim wyrobię.- skinęłam twierdząco głową. Przerzuciłam torbę
przez ramię. Andy podszedł do mnie i Bonnie.
-Już?
-Tak. Zaraz
przyjdziemy.- odpowiedziała moja przyjaciółka. Ochroniarz wyszedł z domu. Ja w
tym czasie szybko podbiegłam do lodówki i wyjęłam z niej 2 butelki z wodą.
-Wiesz, Troy...
Jakoś tak dziwnie będzie bez ciebie. Już się przyzwyczaiłam, że wszędzie za mną
łazisz.- zaśmiałam się.
-To się kochanie
odzwyczaj.- pokazał mi język.- Jesteś już dużą dziewczynką i ja jako twój tata
już chyba nie muszę cię tak pilnować...- powiedział poważnym tonem. Na jego
twarzy pojawił się nikły uśmiech. Nagle wszyscy troje zanieśliśmy się donośnym
śmiechem. Czasami zastanawiałam się jak właściwie traktuje Troy’a. Jako mojego
„tatuśka” czy raczej brata. Zawsze dochodziłam do wniosku, że to zależy od
danej sytuacji.
Pożegnałyśmy się
z nim i poszyłyśmy do samochodu Andy’ego. Przez całą drogę gadaliśmy o moich
planach na najbliższy okres czasu. Po 40 minutach byliśmy już na miejscu. Ledwo
wysiedliśmy z pojazdu, a tuż obok usłyszałam dziewczęcy głos.
-Przepraszam?
Mela, może zrobić sobie z tobą zdjęcie?- odwróciłam się w stronę dwóch, na oko,
dziesięcioletnich dziewczynek. I skinęłam twierdząco głową. Andy zrobił nam
kilka zdjęć. Poczym dziewczynki odeszły.
-Chyba nigdy się
do tego nie przyzwyczaję.- mruknęłam od nosem. Na co Bonnie się cicho zaśmiała.
Spojrzałam na telefon.-Kurde. Jesteśmy spóźnione.- zaczęłam wbiegać po
schodach. 5 minuty później byliśmy już na sali.
-A ta już zaczyna
gwiazdorzyć ...- zakpił Ash.- Kiedyś punktualna a teraz się spóźnia. Nie
ładnie!- zaśmiał się i mnie przytulił.
-Wiem, wiem...
sory ale fani mnie zatrzymali.- powiedziałam z uśmiechem i przywitałam się z
resztą grupy.- I jak?- spojrzałam na Asha. Oczywiście miałam na myśli wszystkie
formalne sprawy.
-Załatwione.
Dokumenty podpisane. Wszyscy wyrazili zgodę. Mamy już część układu...- poruszał
zabawnie brwiami.- A tak swoja drogą to bardziej rockowej piosenki nie dało się wybrać? Zdajesz sobie sprawę jak
trudno coś to tego wymyślić?
-Dlatego
przyszłam do jednego z najlepszych.- zaśmiałam się.- A tak dla twojej
wiadomości to nie ja wybierałam piosenkę.- chłopak wzruszył ramionami.
-Dobra
dzieciaczki! Robimy rozgrzewkę!- krzyknął, a jego głos rozniósł się echem po sali.
-Sam jesteś
dzieckiem!- dobiegł głos z drugiego końca pomieszczenia. Cała ekipa spojrzała w
stronę rudowłosej, wysportowanej dziewczyny, która zaczynała się rozciągać.
Wszyscy zanieśli się śmiechem. Sue była o dwa lata starsza ode mnie a
dogryzanie Ashowi można śmiało nazywać jej hobby. Nasz trener pokazał jej tylko
język. Gdy wszyscy uspokoiliśmy się przeprowadziliśmy porządna rozgrzewkę a
potem Ash przedstawił mi swoją wizję na choreografię.
Ponad trzy
godziny później wyszłyśmy ze szkoły. Andy czekał na nas przy drzwiach. Szybko
wsiedliśmy do samochodu. Odwieźliśmy Bonnie do jej mieszkania, a ja z moim
ochroniarzem wróciłam do mnie, żeby przygotować się na imprezę, na którą nie
miałam ochoty wcale iść.
W domu nie było
nikogo. Poszłam do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia. Wyjęłam mleko z lodówki
i zrobiłam sobie płatki. Gdy tylko zjadłam poszłam do łazienki wziąć prysznic.
Zastanawiałam się czy dobrze robię, że tam idę. Nie chciałam spotkać Liama, a
to niestety była rzecz nie unikniona. Bałam się tam iść ale z drugiej strony
wiedziałam, że muszę. Dawna część mnie,
która się z nimi przyjaźniła po prostu domagała się chociażby krótkiego
spotkania z nimi.
-Mel?!-
usłyszałam za dziwami głos Troy’a. Owinęłam się szybko ręcznikiem.
-W łazience.-
krzyknęłam wystarczająco głośno żeby mnie usłyszał. Po chwili wyszłam. Chłopak
leżał na moim łóżku.- O której się to zaczyna?
-Chyba o 6:30.-
powiedziałam spokojnie. Podeszłam do szafki na której leżał mój telefon.
Znalazłam sms-a od Louisa, w którym podał miejsce i godzinę, żeby się upewnić
czy dobrze pamiętam.- Na pewno o tej.- Chłopak westchnął ciężko.
-W takim razie za
godzinę wychodzimy.- powiedział powoli. Widziałam jak bardzo był zmęczony. Oczy
same mu się zamykały.
-Jak chcesz nie
musisz tam iść...
-Spoko. Prysznic
postawi mnie na nogi, przecież nie zostawię cię z tym samej.- podszedł do mnie
i położył swoje dłonie na moich ramionach. Zadrżałam. Miał strasznie zimne
ręce. Pocałował mnie w czoło.- Zbieraj się piękna.- powiedział i wyszedł.
Podeszłam do szafy i wyjęłam to:
Wróciłam do
łazienki. Wysuszyłam włosy i lekko je podkręciłam. Pomalowałam się i kilka
minut później byłam gotowa. Do wyjścia zostało mi już niecałe 15 minut. A mój
żołądek skręcał się ze strachu...
Dzięki za dedykacje <3
OdpowiedzUsuńA teraz to ja troszkę ponarzekam xd
Nathan i Mel? Błagam nie rób mi tego więcej, bo zwrócę zaraz całe śniadanie -.-
I co najważniejsze GDZIE JEST KURWA MOJA ROZMOWA MIĘDZY MEL A LIAMEM co?
Teraz to ja zabije Ciebie za to!
Wow! jeszcze chyba nigdy tyle nie narzekałam xd
ZABIJE CIĘ SERIO! Jesteś już martw pogódź się z tym.
Rozdział genialny jak zawsze <3 Genialny w sensie, ze chodzi mi o to jak jest napisany xd
Bo to co jest w nim to już inna bajka.
To chyba mój najdłuższy komentarz haha xd
Agaaa, nie dramatyzuj, Mela I Nathan to będzie to !
OdpowiedzUsuńJa jestem zaa !