środa, 12 czerwca 2013

Rozdział 46


Strasznie przepraszam za opóźnienie. 
Rozdział dedykuję specjalnie dla Agnieszki, która mnie męczyła. :P

Przy okazji zapraszam na nowego bloga z Niallem w roli głównej:

____________________________________________



Melisa:
Kręciłam się po nowej kuchni, próbując znaleźć jakiś kubek. Wczoraj przywieźliśmy tu nasze ostatnie rzeczy i jeszcze nie zdążyłam się zorientować gdzie co się dokładnie znajduje. Zrezygnowana podeszłam do ostatniej szafki. Uśmiechnęłam się na widok stojących tam kubków. Wyjęłam jeden z nich i wlałam sobie kawy. Usiadłam na wysokim krześle. Wbiłam swój wzrok w zaśnieżony ogród za oknem. „Ciekawe, jak będzie wyglądał gdy wszystko rozkwitnie?”, pomyślałam.
Wyjęłam telefon z kieszeni i  spojrzałam na godzinę. Była 9:30. Za cztery godziny miał wrócić Nathan z resztą zespołu. Mieliśmy zjeść razem obiad. Potem miałam spotkać się z Ashem.
-Gdzie te cholerne kubki?!- usłyszałam zaspany, zirytowany głos Troy’a. Zaśmiałam się. Czyli nie tylko ja mam z tym problemy.
-W ostatniej górnej szafce po lewej, środkowa półka.- wyrecytowałam zadowolona z siebie, że zapamiętałam. Odwróciłam się w jego stronę. Jak zwykle o tej porze miał na sobie tylko dresy.
-A co ty tu robisz?- spojrzał na mnie zdziwiony.- Poza to cześć. Nie zauważyłem cię.
-Piję kawę jak byś nie zauważył. Kanapki są w lodówce.- Troy posłał mi wdzięczny uśmiech
- Wybierasz się na urodziny Harry’ego?- zapytał wyjmując głowę z lodówki. Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami.
-Kompletnie o tym zapomniałam!- wymamrotałam.- A ty?- wzruszył bezradnie ramionami i usiadł na krześle obok mnie. Nie chciałam tam iść. Chociaż obiecałam, ale to było zanim Liam dowiedział się, że ja... to ja. Wiedziałam, że on tam będzie.
-Pamiętaj, że na 8 mamy być w studiu.- odezwał się Troy. Kamień spadł mi z serca. Przynajmniej nie będę musiała tam być. Mam bardzo dobrą wymówkę.
Skinęłam twierdząco głową.
-Troy... Może zajrzymy tam na godzinę? Jakoś nie uśmiecha mi się, żeby tam iść ale obiecałam i dodatkowo chcę zobaczyć jaki Harry dostanie prezent. No wiesz ten do którego się dorzuciłam.- prychnęłam.- Poza tym czułabym się jakoś dziwnie, gdybym tam nie zajrzała. Ze względu na to co było kiedyś, myślę, że powinnam tam pójść.- Chłopak uśmiechnął się pokrzepiająco i pocałował w policzek.
-O czym tak skarby wy moje rozmawiacie?- odwróciłam się w stronę głosu. Przy wejściu do kuchni stała zaspana Bonnie. Kompletnie zapomniałam, że ona tu spała. Wczoraj, a właściwie dzisiaj, pomagała nam rozpakować wszystkie rzeczy. Wszyscy byliśmy zmęczeni, więc postanowiliśmy, że moja przyjaciółka zostanie u nas.
Zaśmiałam się widząc jej potargane, kręcone włosy oraz nieobecny wzrok. Dziewczyna po prawiła pomarańczową bluzkę. Powoli do nas podeszła i przywitała się. Usiadła obok Troy’a. Chłopak podsunął jej talerz z kanapkami pod nos. Ja w tym czasie wyjęłam dodatkowy kubek i wlałam jej kawy.
-No to dowiem się o czym tak zawzięcie plotkowaliście?- zapytała upijając łyk kawy.
-O urodzinach Styles’a.- powiedziałam spokojnie.
-Idziecie?
-Tylko na chwilę.- zaczął Troy.- Złożymy mu życzenia, posiedzimy przez chwilę a potem idziemy do studia. Ty możesz siedzieć ile tylko zechcesz.
Bonnie skinęła twierdząco głową. Pół godziny później poszliśmy wszyscy do salonu. Kilka najbliższych godzin mieliśmy zamiar spędzić, na obijaniu się.  Gdy „skakaliśmy” my po kanałach. Przyszedł do nas Andy.
-Cześć dzieciaki. Macie gości. Jak na moje oko można ich wpuścić.- uśmiechnął się i wyszedł. Wszyscy odwróciliśmy się w stronę drzwi. Po chwili wrócił mój ochroniarz a za nim osoby, których nikt się o tej porze nie spodziewał.
-Cześć Wam!- usłyszałam uradowany głos Nathana, który po chwili wyłonił się zza Andy’ego. Zaraz za nim do domu wszedł Max, Siva, Jay i Tom. Pobiegłam w ich stronę. Uciskałam wszystkich.
-Co wy tu robicie mieliście wrócić za kilka godzin.- powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Nie mogąc uwierzyć, że oni stoją teraz przede mną , w moim nowym domu.
-Mały się uparł na wcześniejszy lot.- odezwał się Parker.
-I o to jesteśmy!- Krzyknął z entuzjazmem Jay. Poszliśmy wszyscy do salonu. W głębi duszy byłam wdzięczna Scottowi, że załatwił nam do salonu dwie wielkie kanapy. Przez chwile zastanawiałam się skąd mają mój nowy adres, ponieważ ja im go nie podawałam. Szybko stłumiłam tę myśl. Dość często zapominałam, że teraz jestem osobą publiczną i bez problemu można go znaleźć. A oni mieli jeszcze bardziej ułatwiony dostęp do tych informacji.
Zaczęliśmy rozmawiać o tym co się działo, przez ostatni tydzień gdy się nie widzieliśmy. Nath objął mnie ramieniem. Uśmiechnęłam się czując jego ciepło. Chłopak pocałował mnie w czubek głowy. Poza Sivą i Max’em nikt nie zwrócił na nas uwagi. Wtuliłam się mocniej w mojego chłopaka i zaczęłam się bawić jego koszulką.
-Mel... Wszystko w porządku?- wyszeptał mi do ucha zatroskanym głosem. Wiedziałam co miał na myśli. Przed wczoraj powiedziałam mu o wszystkim. Uznałam, że powinien o tym wiedzieć, więc tak też zrobiłam.
-Tak.- dałam mu buziaka w policzek.

Po wspólnie spędzonych 4 godzinach, chłopcy zostawili naszą tróję. Wraz z Bonnie poszyłyśmy się przygotowywać na spotkanie z Ashem. Weszłyśmy do mojego nowego pokoju,  w którym panował porządek. Był znacznie większy od tego w domu Troy’a. Ciemno fioletowe ściany idealnie współgrały z kremowymi. Przyglądając się ciemnym brązowym meblom z beżowymi ornamentami doszłam do wniosku, że ktoś doskonale wyczuł mój styl. Jaskrawe zielone dodatki tylko dodawały uroku temu pomieszczeniu. Skierowałam się w stronę mojej dużej garderoby, w której panował wielki bałagan. Wszędzie stały jakieś pudła i walizki. Podeszłam do półki na której leżało kilka par sporni. Wzięłam parę czarnych dresów i wrzuciłam je do torby. Tak samo zrobiłam z t-shirtami. Po chwili wróciłam do pokoju. Bonnie siedziała na łóżku z laptopem na kolanach.
-Co robisz?- zapytałam kierując się do łazienki.
-Dbam o twoich fanów!- krzyknęła. Zaśmiałam się. Bonnie z całą pewnością zaliczała się do osób, które nie usiedzą w miejscu dłużej niż 10 minut, ale jeżeli chodziło o odpisywania moim fanom i dawania im follow mogła przesiedzieć tak cały dzień. – Wstąpimy po drodze do mnie? Muszę jakieś ubrania zabrać.
-Już ci spakowałam.- uśmiechnęłam się do niej. Machając torbą.
-Kocham cię!- krzyknęła. Wyłączyła laptopa i zeszłyśmy na dół, gdzie siedział Troy wraz z Andym.
-... Nie. Scott mi kazał do niego wpaść, żebym się zorientował jak to wszystko wygląda od kuchni.- usłyszałam podekscytowany ton Troy’a. Byłam w 100 procentach pewna, że rozmawiają o tym, że ma być menagerem mojej przyszło rocznej trasy.
-Dużo czasu ci to zajmie?- krzyknęłam stojąc jeszcze na schodach. Blondyn odwrócił się w moja stronę i wzruszył ramionami. 
-Nie wiem ale na pewno się ze wszystkim wyrobię.- skinęłam twierdząco głową. Przerzuciłam torbę przez ramię. Andy podszedł do mnie i Bonnie.
-Już?
-Tak. Zaraz przyjdziemy.- odpowiedziała moja przyjaciółka. Ochroniarz wyszedł z domu. Ja w tym czasie szybko podbiegłam do lodówki i wyjęłam z niej 2 butelki z wodą.
-Wiesz, Troy... Jakoś tak dziwnie będzie bez ciebie. Już się przyzwyczaiłam, że wszędzie za mną łazisz.- zaśmiałam się.
-To się kochanie odzwyczaj.- pokazał mi język.- Jesteś już dużą dziewczynką i ja jako twój tata już chyba nie muszę cię tak pilnować...- powiedział poważnym tonem. Na jego twarzy pojawił się nikły uśmiech. Nagle wszyscy troje zanieśliśmy się donośnym śmiechem. Czasami zastanawiałam się jak właściwie traktuje Troy’a. Jako mojego „tatuśka” czy raczej brata. Zawsze dochodziłam do wniosku, że to zależy od danej sytuacji.
Pożegnałyśmy się z nim i poszyłyśmy do samochodu Andy’ego. Przez całą drogę gadaliśmy o moich planach na najbliższy okres czasu. Po 40 minutach byliśmy już na miejscu. Ledwo wysiedliśmy z pojazdu, a tuż obok usłyszałam dziewczęcy głos.
-Przepraszam? Mela, może zrobić sobie z tobą zdjęcie?- odwróciłam się w stronę dwóch, na oko, dziesięcioletnich dziewczynek. I skinęłam twierdząco głową. Andy zrobił nam kilka zdjęć. Poczym dziewczynki odeszły.
-Chyba nigdy się do tego nie przyzwyczaję.- mruknęłam od nosem. Na co Bonnie się cicho zaśmiała. Spojrzałam na telefon.-Kurde. Jesteśmy spóźnione.- zaczęłam wbiegać po schodach. 5 minuty później byliśmy już na sali.
-A ta już zaczyna gwiazdorzyć ...- zakpił Ash.- Kiedyś punktualna a teraz się spóźnia. Nie ładnie!- zaśmiał się i mnie przytulił.
-Wiem, wiem... sory ale fani mnie zatrzymali.- powiedziałam z uśmiechem i przywitałam się z resztą grupy.- I jak?- spojrzałam na Asha. Oczywiście miałam na myśli wszystkie formalne sprawy.
-Załatwione. Dokumenty podpisane. Wszyscy wyrazili zgodę. Mamy już część układu...- poruszał zabawnie brwiami.- A tak swoja drogą to bardziej rockowej piosenki nie  dało się wybrać? Zdajesz sobie sprawę jak trudno coś to tego wymyślić?
-Dlatego przyszłam do jednego z najlepszych.- zaśmiałam się.- A tak dla twojej wiadomości to nie ja wybierałam piosenkę.- chłopak wzruszył ramionami.
-Dobra dzieciaczki! Robimy rozgrzewkę!- krzyknął, a jego głos rozniósł się echem po sali.
-Sam jesteś dzieckiem!- dobiegł głos z drugiego końca pomieszczenia. Cała ekipa spojrzała w stronę rudowłosej, wysportowanej dziewczyny, która zaczynała się rozciągać. Wszyscy zanieśli się śmiechem. Sue była o dwa lata starsza ode mnie a dogryzanie Ashowi można śmiało nazywać jej hobby. Nasz trener pokazał jej tylko język. Gdy wszyscy uspokoiliśmy się przeprowadziliśmy porządna rozgrzewkę a potem Ash przedstawił mi swoją wizję na choreografię.

Ponad trzy godziny później wyszłyśmy ze szkoły. Andy czekał na nas przy drzwiach. Szybko wsiedliśmy do samochodu. Odwieźliśmy Bonnie do jej mieszkania, a ja z moim ochroniarzem wróciłam do mnie, żeby przygotować się na imprezę, na którą nie miałam ochoty wcale iść.
W domu nie było nikogo. Poszłam do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia. Wyjęłam mleko z lodówki i zrobiłam sobie płatki. Gdy tylko zjadłam poszłam do łazienki wziąć prysznic. Zastanawiałam się czy dobrze robię, że tam idę. Nie chciałam spotkać Liama, a to niestety była rzecz nie unikniona. Bałam się tam iść ale z drugiej strony wiedziałam,  że muszę. Dawna część mnie, która się z nimi przyjaźniła po prostu domagała się chociażby krótkiego spotkania z nimi.
-Mel?!- usłyszałam za dziwami głos Troy’a. Owinęłam się szybko ręcznikiem.
-W łazience.- krzyknęłam wystarczająco głośno żeby mnie usłyszał. Po chwili wyszłam. Chłopak leżał na moim łóżku.- O której się to zaczyna?
-Chyba o 6:30.- powiedziałam spokojnie. Podeszłam do szafki na której leżał mój telefon. Znalazłam sms-a od Louisa, w którym podał miejsce i godzinę, żeby się upewnić czy dobrze pamiętam.- Na pewno o tej.- Chłopak westchnął ciężko.
-W takim razie za godzinę wychodzimy.- powiedział powoli. Widziałam jak bardzo był zmęczony. Oczy same mu się zamykały.
-Jak chcesz nie musisz tam iść...
-Spoko. Prysznic postawi mnie na nogi, przecież nie zostawię cię z tym samej.- podszedł do mnie i położył swoje dłonie na moich ramionach. Zadrżałam. Miał strasznie zimne ręce. Pocałował mnie w czoło.- Zbieraj się piękna.- powiedział i wyszedł. Podeszłam do szafy i wyjęłam to:


 Wróciłam do łazienki. Wysuszyłam włosy i lekko je podkręciłam. Pomalowałam się i kilka minut później byłam gotowa. Do wyjścia zostało mi już niecałe 15 minut. A mój żołądek skręcał się ze strachu...





2 komentarze:

  1. Dzięki za dedykacje <3
    A teraz to ja troszkę ponarzekam xd
    Nathan i Mel? Błagam nie rób mi tego więcej, bo zwrócę zaraz całe śniadanie -.-
    I co najważniejsze GDZIE JEST KURWA MOJA ROZMOWA MIĘDZY MEL A LIAMEM co?
    Teraz to ja zabije Ciebie za to!
    Wow! jeszcze chyba nigdy tyle nie narzekałam xd
    ZABIJE CIĘ SERIO! Jesteś już martw pogódź się z tym.
    Rozdział genialny jak zawsze <3 Genialny w sensie, ze chodzi mi o to jak jest napisany xd
    Bo to co jest w nim to już inna bajka.
    To chyba mój najdłuższy komentarz haha xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Agaaa, nie dramatyzuj, Mela I Nathan to będzie to !
    Ja jestem zaa !

    OdpowiedzUsuń